Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Zamiast napastników, koronawirus w natarciu czyli wielosekcyjny przegląd doniesień mass mediów o GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

W minionym tygodniu tylko piłkarki zdołały rozegrać mecze: w środę w ramach Pucharu Polski pokonały WAP Włocławek 7:1 (4:1) oraz w niedzielę Panie wygrały w ramach 11 kolejki Ekstraligi Kobiet z AP Lotosem Gdańsk 6:3 (2:2). Piłkarkom zostały do rozegrania na jesień jeszcze dwa spotkania: w najbliższą środę przełożony mecz ligowy z Czarnymi Sosnowiec oraz 18 listopada w ramach 1/16 Pucharu Polski z… rezerwami Czarnych Sosnowiec.

Pozostałe drużyny GieKSy ze względu na koronawirusa miały przełożone mecze. Najszybciej zagrają hokeiści – bo już jutro z Podhalem w Satelicie. W tym tygodniu hokeiści mają w planach rozegrać dwa wyjazdowe spotkania (w piątek i niedzielę) z Ciarko STS-em Sanok i ponownie z Podhalem. Jeżeli koronawirus nie pokrzyżuje planów to w sobotę swoje mecze rozegrają siatkarze (z Cerrad ENEA Czarnymi Radom, na wyjeździe) i piłkarze (z KKS-em Kalisz, na Bukowej).

 

PIŁKA NOŻNA

wloclawek.naszemaisto.pl – WAP Włocławek – GKS Katowice 1:7 w 1/32 finału Pucharu Polski Kobiet 2020/2021

W środę 4 listopada na stadionie OSiR we Włocławku odbył się mecz 1/32 finału Pucharu Polski Kobiet w sezonie 2020/2021. Drugoligowa ekipa WAP Włocławek zmierzyła się z ekstraklasowym GKS Katowice, który okazał się wyraźnie lepszy.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – APLG Gdańsk 6:3.

Wracające z kwarantanny piłkarki GKS Katowice pokonały na stadionie Podlesianki zespół APLG Gdańsk.

[…] Dziewięć goli padło na stadionie Podlesianki w meczu kobiecej Ekstraligi GKS Katowice – APLG Gdańsk. Sześć z nich strzeliły piłkarki gospodarzy, dzięki czemu zgarnęły trzy punkty.

Katowiczanki, które wróciły z kwarantanny spowodowanej koronawirusem stwierdzonym u jednej z zawodniczek, zaprezentowały świetną skuteczność. Rywalki podjęły jednak zaproszenie do otwartej gry i na pierwsze dwa trafienia potrafiły szybko odpowiedzieć.

W drugiej połowie GieKSiarki narzuciły już jednak tempo, którego gdańszczanki nie wytrzymały i rywalizacja została rozstrzygnięta.

 

slaskwroclaw.pl – Mecz rezerw z GKS-em przełożony

Spotkanie drugiej drużyny Śląska Wrocław z GKS-em Katowice, planowane na 8 listopada, zostało przełożone.

Przesunięcie spotkania spowodowane jest pozytywnymi wynikami badań na obecność wirusa SARS-CoV-2 wśród przedstawicieli drużyny rezerw Śląska Wrocław. Zgodnie z aktualnymi wytycznymi Zespołu Medycznego PZPN dla klubów 2. ligi, cała drużyna rezerw skierowana została na siedmiodniową izolację.

Spotkanie zostanie rozegrane 18 listopada (środa) o godzinie 12:00.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Trzech zawodników GKS-u Katowice wznowiło treningi

Rozgrywający Jakub Nowosielski, przyjmujący Sławomir Stolc oraz środkowy Jan Nowakowski – to tercet katowickich ozdrowieńców, którzy wznowili zajęcia z trenerem Grzegorzem Słabym.

Informacja przed kilkoma dniami o odwołaniu niedzielnego meczu PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice nikogo nie zaskoczyła. Przede wszystkim dlatego, że siatkarze z Katowic przebywają nadal w kwarantannie, zaś akademicy ledwie co z niej wyszli.

Tym razem działacze PLS, zarządzający rozgrywkami, nawet nie podejmowali żadnej dyskusji, bo racje były po klubowej stronie. A tymczasem pojawił się kolejny problem, bo na wtorek (10.11., godz. 20.30) wyznaczono spotkanie GKS-u z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Sęk w tym, że zawodnicy z Katowic ledwo co wyjdą z izolacji, na której… przebywają rywale. PlusLiga znalazła się w „covidowej” uwięzi i ta sytuacja zapewne jeszcze potrwa przez pewien czas.

Trener GKS-u Grzegorz Słaby wraz ze swoimi współpracownikami znalazł się w uprzywilejowanej sytuacji, bo ich testy były negatywne, zaś odosobnienie obowiązywało ich w nieco skróconym wymiarze. Wczoraj szkoleniowiec pojawił się już w szopienickiej hali, by pokierować zajęciami… trzech zawodników. Rozgrywający Jakub Nowosielski, przyjmujący Sławomir Stolc oraz środkowy Jan Nowakowski – to tercet „ozdrowieńców”, którzy już wcześniej trenowali na podstawie indywidualnych planów dostarczonych im przez szkoleniowców.

– Sytuacja jest nadal skomplikowana i nie wyobrażam sobie, by doszło do potyczki z ZAKSĄ – akcentuje szkoleniowiec GKS-u. – Część zawodników mogę ewentualnie zobaczyć w piątek, kolejnych w sobotę oraz w niedzielę. Z relacji ozdrowieńców wiem, jakie jest ich samopoczucie i forma fizyczna. Wszyscy z pewnymi dolegliwościami wracają osłabieni. Muszą być przebadani przez lekarza i otrzymać zgodę na podjęcie zajęć. Nie podejmuje się treningów z zawodnikiem bez takiego zezwolenia, bo odpowiedzialność spadłaby na mnie.

A tymczasem zaległości narastają, bo przecież odwołano już mecze ze Skrą  Bełchatów, Jastrzębskim Węglem, Treflem Gdańsk oraz AZS-em Olsztyn i w najbliższej perspektywie ewentualnie z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Zawodnicy z Katowic jak i każdego klubu klubu musza się liczyć z rozgrywaniem meczów co trzy dni.

– To nie jest problem, bo możemy w takim rytmie odrabiać zaległości, ale najważniejsze, by wszyscy zawodnicy byli zdrowi – dodaje trener Słaby.

 

HOKEJ

hokej.net – Nahunko w GieKSie

Dominik Nahunko, zgodnie z wcześniejszymi informacjami, dołączył do GKS-u Katowice. 25-letni napastnik związał się z GieKSą kontraktem, który będzie obowiązywał do końca sezonu.

Nahunko do niedawna był kapitanem Zagłębia Sosnowiec. W jego barwach rozegrał w tym sezonie 15 meczów, w których zdobył 6 bramek i zaliczył 3 asysty. Wspólnie z Rusłanem Baszyrowem był najlepszym strzelcem ekipy z Zamkowej 4.

Napastnik cztery dni temu zdecydował się rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron, by skorzystać z lepszej pod względem sportowym i finansowym oferty GieKSy.

– Nad ofertą GKS-u nie było co się zastanawiać. Od razu byłem bardzo pozytywnie do niej nastawiony. Jak zawsze przy zmianie otoczenia, odczuwam zastrzyk pozytywnej energii. Wiem, o jakie cele gra ten zespół. Chcę w każdym meczu dawać z siebie sto procent możliwości, bo bardzo chcę wygrywać – zaznaczył Nahunko.

Warto wspomnieć, że 25-letni miał już okazję grać w ekipie z alei Korfantego. Było to w latach 2016-2018. Jego bilans wyniósł wówczas 57 spotkań, 8 goli i 12 kluczowych zagrań.

– Dominik nieźle prezentował się w poprzednim i obecnym sezonie PHL. Postanowiliśmy skorzystać z szansy ponownego sprowadzenia go do Katowic. W ten sposób zwiększamy rywalizację w drużynie – podkreślił Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GieKSy.

Z drużyną GKS-u żegna się Matej Cunik. Umowa z 33-letnim defensorem, który w 10 meczach zanotował jedną asystę, została rozwiązana za porozumieniem stron.

– Drużyna obecnie przygotowuje się do wtorkowego meczu ligowego z Podhalem Nowy Targ. Wśród trenujących brakuje kadrowiczów oraz jednego zawodnika, który pozostaje w samoizolacji po pozytywnym wyniku na obecność wirusa SARS-CoV-2 – czytamy na oficjalnej stronie internetowej katowickiego klubu.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga