Dołącz do nas

Felietony Kibice Piłka nożna

[FELIETON KIBICA] Lipcowy przegląd kibicowskiej Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Jesteśmy chwilę po mistrzostwach świata w Rosji, ledwo Francja zdążyła podnieść 6-kilogramowy Puchar Świata, a polskie trybuny już zagrzewają się do nowego sezonu.

Superpuchar Polski

Arka Gdynia — Legia Warszawa

Mecz o Superpuchar był rozgrywany nietypowo, w trakcie mistrzostw świata, jednak polska liga nigdy nie przestanie zaskakiwać. Mecz był rozgrywany na Łazienkowskiej, jednak na papierze Arka była gospodarzem. Niestety tym razem nie mogli piłkarze MZKS-u liczyć na wsparcie swoich kibiców, ze względu na swoje zachowanie w meczu o Puchar Polski, gdzie nie szczędzili pirotechniki, która finalnie lądowała na murawie. Za te wybryki, Arka została wyjątkowo surowo potraktowana, klub dostał 200.000 zł kary, a kibice Arki do końca sezonu nie będą mogli wesprzeć swoich grajków w Pucharze Polski, nawet gdyby Arka po raz 3 z rzędu awansowała.

Na meczu ponad 20.000 widzów, legioniści nie zaprezentowali żadnej oprawy. W tym dniu, oprócz standardowego oflagowania, zawisł transparent „11 lipca 1943 Wołyń pamiętaMy”. Od strony piłkarskiej, warto wspomnieć, że Legia 6. raz z rzędu, przegrała mecz o Superpuchar. Pomimo faktu, że warszawiacy od kilku lat dominują w polskiej piłce czy to liga, czy Puchar Polski, nie mogą wygrać meczu otwierający nowy sezon. Powinni rozegrać 7. mecz z rzędu, jednak w 2011 roku, mecz z krakowską Wisłą, nie doszedł do skutku, ze względu na negatywny wniosek policji, dotyczący zabezpieczenia meczu.

Europejskie puchary

Cork City — Legia Warszawa

Samo losowanie, czyli 1 runda eliminacji do Ligi Mistrzów, jest odzwierciedleniem, w jakim miejscu znalazła się polska liga. Kibiców CWKS-u do Irlandii zawitało około 250. Ze względu na mały sektor i brak płotu, flagi musieli trzymać w rękach. Nie zabrakło transparentu, wspierającego młynowego Kolejorza — Klimy, który odsiaduje areszt za rzekome podpuszczanie fanów Lecha Poznań, aby przerwali ostatni mecz sezonu, w którym Legia świętowała mistrzostwo polski na Bułgarskiej. W trakcie spotkania sporo miejscowej Polonii próbowało się przypucować do legionistów, jednak Legia wszystkich skutecznie odsyłała, przez co mieli problem ze znalezieniem miejsca wśród miejscowych fanów. Po stronie gospodarzy spory młyn grupy „Commando ’84” jak na ich możliwości. Była wśród nich polska flaga „Polish Fans Cork”, jednak w trakcie spotkania, ślad po niej zaginął.

Legia Warszawa — Cork City

Mecz rewanżowy, miał być jedynie formalnością, po wygraniu Legii w Irlandii 1:0. Na meczu około 12.000 widzów, z czego kilkudziesięciu fanów z Irlandii wspierało Cork, które uległo 0:3. Legia awansowała do drugiej rundy.

Legia Warszawa — Spartak Trnava

Następnym rywalem w walce o Ligę Mistrzów dla mistrzów Polski, był mistrz Słowacji, Spartak Trnava. Ekipa z Trnavy jest nam dobrze znana, ponieważ byli dawniej zgodą Banika i przy tej okazji, łączył nas z nimi układ chuligański. Zdarzało się, że Spartak odwiedził Bukową, a nawet wsparł nas na wyjeździe. Po zerwaniu zgody Banika ze Spartakiem nasze kontakty poszły w zapomnienie, jednak Spartak po kilkunastu latach, doczekał się nowych polskich znajomości, w postaci kibiców Korony Kielce, z którymi mają coraz lepsze relacje. Spartak w Warszawie zameldował się w sile 500 głów i wraz z nimi do klatki w 15. minucie dołączyła Korona Kielce (YBH ’01) w 50 osób. Legia przed meczem, myślami była już w III rundzie, dowiadując się, że ich rywalem w kolejnej rundzie będzie Crvena Zvezda Belgrad, jednak boisko zweryfikowało (0:2), że prawdopodobnie Korona będzie miała okazję wesprzeć swoich znajomych w Serbii.

Spartak Trnava — Legia Warszawa

Patrząc, co pokazali piłkarze Legii w pierwszym meczu ze Spartakiem na boisku, tylko najwięksi optymiści byli pełni nadziei, że wyjazd do Belgradu wypali. Do Trnavy, wybrało się 1000 kibiców Legii, którzy wybrali transport samochodowy. Miejscowi z prostą, ale ładną kartoniadą, uzupełnioną transparentem „Ultras Spartak Trnava”. Legia również zaprezentowała oprawę, w postaci sektorówki, na której widniała śmierć z kosą z napisem „Ultras Legia Warszawa”, a dopełnieniem była spora ilość rac. Legia wygrała jedną bramką, jednak ich droga została już obrana do Ligi Europy, gdzie nie będzie im dane wspierać piłkarzy, bo dostali zakaz wyjazdowy i sporą karę finansową za pirotechnikę.

Górnik Zabrze — Zaria Balti

Po 23 latach europejskie puchary znów zawitały do Zabrza. Górnik wylosował zespół z Mołdawii — Zaria Balti, która nikomu nic nie mówiła, ale głód kibiców do obejrzenia Torcidy w pucharach, sprawił, że na trybunach zasiadło blisko 20.000 widzów. Górnik z konkretnie nabitym młynem dobrze dopingował swoich piłkarzy, którzy rzutem na taśmę wymęczyli zwycięstwo 1:0, co dawało nadzieję na rewanż, aby przygoda w pucharach nie zakończyła się w lipcu. Fanów z Mołdawii nie stwierdzono.

Zaria Balti — Górnik Zabrze

W Kiszyniowie, gdzie rozgrywany był mecz, zasiadło +/- 60 fanów Górnika, w tym delegacja GieKSy i Wisłoki Dębica. Główna grupa, ponad 260-osobowa, wspierana przez Hajduk Split i ROW Rybnik, ze względu na zbyt długie przetrzymywanie na granicy rumuńsko-mołdawskiej, nie dotarła na mecz. Kilkadziesiąt minut później, wszyscy w asyście rac świętowali awans Górnika do kolejnej rundy.

Lech Poznań — Gandzasar Kapan

Mecz bez historii. Kolejorz pomimo faktu, że grał w europejskich pucharach, nie mógł liczyć na obecność kibiców, ze względu na karę od wojewody, za ostatni mecz z Legią Warszawa, gdzie mecz przerwano.

Gandzasar Kapan — Lech Poznań

Na daleki wyjazd do Armenii, wybrało się 55 fanatyków Kolejorza. Mecz rozegrany w Erywaniu.

Jagiellonia Białystok — Rio Ave

Jaga, od strony piłkarskiej, trafiła najgorzej z polskich klubów, trafiając na Portugalczyków. Na trybunach ponad 13.000 widzów z dobrze oflagowanym i dopingującym młynem, który w tym dniu skupił się jedynie na dopingu, co pomogło pokonać Rio Ave w „wodnym meczu”. Gości nie stwierdzono.

Szachtior Soligorsk — Lech Poznań

W losowaniu rywali, pod względem atrakcyjności, jak i warunków dojazdu, Lech nie ma dobrego rozdania w koszyku UEFA. Po Armenii, tym razem los Pyrusów pokierował do Białorusi. Kolejorza stawiło się 170 osób, z czego około 40 kibiców, stanowił zaprzyjaźniony Spartak Moskwa. Mecz bez historii.

Górnik Zabrze — AS Trencin

Kolejnym rywalem zabrzańskiego Górnika byli Słowacy. Górnik zaprezentował tym razem efektowną oprawę „Piękne chwile w Zabrzu mamy, do pucharów powracamy” wraz ze sporą ilością rac. Gości w sektorze 63 osoby. Zabrzanie mecz przegrali 0:1, przez co ich potencjalny, prestiżowy rywal — Feyenoord Rotterdam, oddalił się.

***

Odnośnie europejskich pucharów, warto wspomnieć o kibicach Śląska Wrocław, którzy starają się, jak mogą, uprzykrzać życie fanom FC Sevilla z grupy Biris Norte (za stracone flagi). W dniu, kiedy Sevilla rozgrywała mecz eliminacji do Ligi Europy na Węgrzech z Ujpestem Budapeszt, WKS wraz ze Ślezsky Opava i Ferencvaros Budapeszt, szukali po mieście Andaluzyjczyków w około 100 osób, bezskutecznie.

Ekstraklasa, 1. kolejka

Górnik Zabrze — Korona Kielce

Górnicy już wcześniej rozpoczęli sezon, grając w europejskich pucharach, dostając liczne wsparcie swoich kibiców. Nie inaczej było tym razem. Na stadionie ponad 16.000 widzów, z czego 300 kibiców zawitało z Kielc.

Jagiellonia Białystok — Lechia Gdańsk

Fanatyków z Gdańska zawitało 228 w inauguracyjną kolejkę.

Legia Warszawa — Zagłębie Lubin

Legia, podobnie jak KSG, już wcześniej ruszyła z sezonem, ze względu na rywalizację w europejskich pucharach. Na meczu ponad 12.000 widzów. Z Lubina zawitało 315 kibiców MKS-u, jednak z początku spotkania nie dopingowali swoich piłkarzy, ze względu na śmierć swojego kibica, wobec czego ułożyli się w krzyż na sektorze. Legia uszanowała żałobę Zagłębia i solidarnie wstrzymała do 15 minuty doping.

Miedź Legnica — Pogoń Szczecin

Portowcy na pierwszy wyjazd wyruszyli w bardzo dobrej liczbie. W Legnicy zameldowali się w 557 osób, odpalając pirotechnikę. Miedź z kompletem na trybunach i mocno nabitym młynem. Tego dnia spora wymiana bluzgów.

Śląsk Wrocław — Cracovia Kraków

Cracovia po zawieszeniu bojkotu postanowiła się mocno zmobilizować i do Wrocławia zawitała w 587 głów.

Wisła Płock — Lech Poznań

Kolejorz pomimo zakazu, pojechał do Płocka w 772 osoby.

***

W Krakowie (Wisła), kibiców Arki zabrakło, ze względu na zakaz wyjazdowy. W Sosnowcu powrót Zagłębia do Ekstraklasy po 10 latach, jednak Piast nie zawitał, utrzymując bojkot ze swoim zarządem.

I liga

Na zapleczu ekstraklasy wiele się nie wydarzyło. W Opolu 200 fanów GKS-u Tychy wspierało swoich piłkarzy. W Głogowie, po powrocie po latach do zaplecza, Łódzki Klub Sportowy przyjechał w 230 osób. Na meczu sporo wbit, przez kontakty Chrobrego z RTS-em. Stal Mielec miała okazję pokazać się w 80 osób na stadionie Wisły, gdzie Garbarnia ma okazję rozgrywać swe mecze domowe.

Niższe ligi

W Rybniku Stalówka wraz ze swoim układowiczem z Jastrzębia pojawiła się w 220 osób. Ruch Chorzów na swój historyczny mecz w II lidze zajechał do Tarnobrzega w 685 osób. Olimpia Elbląg na swój pierwszy i najatrakcyjniejszy wyjazd do Łodzi przyjechała w 305 osób, z czego ponad 200 to sama Legia Warszawa. Na meczu Widzew spalił niedawno zdobytą flagę legionistów — FC Skierniewice. GKS Bełchatów w Siedlcach w 46 osób.

Ekstraklasa 2. kolejka

Arka Gdynia — Jagiellonia Białystok

Jaga, na swój pierwszy wyjazd w lidze, pojawiła się w 135 osób. Arka zaprezentowała ładną oprawę, nawiązującą do drugiego z rzędu, zdobytego Superpucharu Polski.

Górnik Zabrze — Wisła Płock

Nafciarze do Zabrza zawitali w 92 osoby. Na tym meczu, jak i w Płocku, spora ilość „pozdrowień”. Po stronie Górnika jedna flaga ZKS-u do góry kołami.

Korona Kielce — Legia Warszawa

Legioniści, mając z początku sezonu ciężki terminarz wyjazdowy, ze względu na dalekie eskapady w Europie, przyjechali do Kielc w 500 osób. Korona z dobrze nabitym młynem. Na meczu spora ilość wbit.

Lechia Gdańsk — Śląsk Wrocław

Zgodowe spotkanie, Śląsk wymieszany z Lechią, liczba WKS-u podana u nich samych, to 800 osób.

Wisła Kraków — Miedź Legnica

Miedź na swój pierwszy wyjazd w Ekstraklasie pojawiła się w 200 osób, dostając wsparcie od Śląska Wrocław, który równolegle grał swój mecz w Gdańsku. Mecz z wzajemną ilością „pozdrowień”.

Zagłębie Lubin — Zagłębie Sosnowiec

W obu obozach panowało spore ciśnienie tym meczem. MKS zorganizował zbiórkę na mieście, gdzie każda dzielnica mogła się wykazać, ruszając pochodem w około 1000 osób z flagą „Zagłębie fanatyków”. Sosnowiczanie na swój pierwszy ekstraklasowy wyjazd, po 10 latach, pojawili się w 550 głów.

***

Cracovia w Poznaniu nie pojawiła się, przez zamknięty stadion za wojewodę, Piast wciąż utrzymuje bojkot z zarządem, także odpuścili wyjazd.

I liga

W Bytowie, który jest FC Lechii, OKS pojawił się w 100 osób, dostając 20-osobowe wsparcie Lechii. Sandecja, po spadku z Ekstraklasy, pojechała na swój pierwszy wyjazd do Opola w 60 osób. Chojniczanki w Suwałkach 14 osób. Stal Mielec w Niepołomicach 100 osób z oprawą i racami. GKS Jastrzębie ze swoim układowiczem z Gliwic w Częstochowie w ponad 250 osób, Raków ze wsparciem Chemika, który jakiś czas temu miał z GKS-em zgodę. Chrobrego w Tychach 31 osób.

Niższe ligi

ROW do Wejherowa zawitał w 79 osób. Elanowcy w Pruszkowie 151 osób. Radomiak w Chorzowie 177 osób, ze sporą ilością wbit z niebieskimi. Resovia do niedawno zaprzyjaźnionej Stalowej Woli, przyjechała w 140 osób. Spora ilość wrzut i wypomnień z dawnych lat, kto z kim się kolegował lub ma aktualnie znajomości.

Eric Cantona

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga