Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Przegląd doniesień mediów: Szybko, twardo i efektownie! Mistrzowie odpowiadają Unii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich dziewięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna kobieca w ¼ finału Pucharu Polski rozegrała spotkanie z Górnikiem Łęczna, w którym wygrała 2:1 (1:0). W półfinale zespół zmierzy się na wyjeździe z SMS-em Łódź. Spotkanie zostanie rozegrane 24 kwietnia. Ze względu na występy reprezentacji, następne spotkanie ligowe Ukochane rozegrają 13 kwietnia z Medykiem w Koninie.

Drużyna męska w 25. kolejce Fortuna I Ligi pokonała na wyjeździe Zagłębie Sosnowiec 4:0 (1:0). Następne spotkanie ligowe GieKSa rozegra w niedzielę 7 kwietnia z liderem rozgrywek Lechią Gdańsk. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 15:00 na Bukowej. Dobra gra Antoniego Kozubala i Sebastiana Bergiera zostały dostrzeżone przez media, które spekulują na temat ewentualnych zmian w klubie.

Siatkarze rozegrali dwa spotkania. W pierwszym z nich pokonali VC Barkom Każany Lwów 3:2, w drugim przegrali z Cuprum Lubin 0:3. W ostatnim ligowym spotkaniu zespół zmierzy się z LUKiem Lublin. Mecz zostanie rozegrany w poniedziałek 8 kwietnia w Szopienicach o godzinie 17:30.

W dwóch pierwszych meczach finałowych THL hokeiści najpierw przegrali 2:3 z Unią, aby w środę pokonać rywali 3:0. Kolejne dwa spotkania zaplanowano na najbliższą sobotę i niedzielę (6 i 7 kwietnia). Mecze zostaną rozegrane w Oświęcimiu, rozpoczną się odpowiednio o godzinie 17:30 i 20:30.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Piękne bramki, wielkie emocje – tak było w Katowicach!
Spośród wszystkich par ćwierćfinałowych Orlen Pucharu Polski, starcie pomiędzy aktualnymi mistrzyniami Polski, GKS-em Katowice a GKS-em Górnikiem Łęczna zapowiadało się najbardziej interesująco. Hitowy pojedynek wyłonił pucharowe półfinalistki – GKS Katowice.
Pierwsze trzydzieści minut spotkania pokazało, że zawodniczki z Łęcznej przyjechały do Katowic z jednym zamiarem – przyjechały po zwycięstwo i były bardzo zdeterminowane, aby sprawić niespodziankę. Karolina Koch miała twardy orzech do zgryzienia, gra nie układała się katowiczankom tak, jakby sobie tego życzyła. Kiedy wydawało się, że to GKS Górnik Łęczna bliżej jest wyjścia na prowadzenie, w 32. minucie bramkę w swoim trzecim kolejnym występie zanotowała Aleksandra Nieciąg! Zawodniczka z Katowic potwierdziła swoją świetną dyspozycję, najlepiej odnalazła się w podbramkowym zamieszaniu i z najbliższej odległości wpakowała piłkę do siatki. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Na drugą część spotkania obie drużyny wybiegły w swoich wyjściowych zestawieniach. Po upływie dwudziestu minut gry drugiej połowy do wyrównania doprowadziły zawodniczki Górnika Łęczna i trzeba przyznać, że w przekroju całego spotkania była to bramka w pełni zasłużona. Na bardzo odważną próbę zdecydowała się Katja Skupień, po tym jak podciągnęła z piłką kilka metrów w strefie środkowej boiska, oddała bardzo silne uderzenie na bramkę Kingi Seweryn. Piłka otarła się po drodze o plecy jednej z zawodniczek GieKSy i zmieściła się w bramce tuż pod poprzeczką. Przepiękne trafienie Katji Skupień!
Siedem minut później aktualne mistrzynie Polski przeprowadziły rewelacyjną, zespołową akcję, bardzo efektowną, a co najważniejsze dla sympatyków katowiczanek – efektywną. Asystę zaliczyła Klaudia Słowińska, a z dużym spokojem akcję skutecznym strzałem zakończyła Julia Włodarczyk. Karolina Koch miała świetną intuicję, wprowadzając tę zawodniczkę przed dziesięcioma minutami na plac gry. Chciałbym wyróżnić niesamowitą wolę walki, ambicję i przygotowanie fizyczne Klaudii Słowińskiej, która w doliczonym czasie gry, będąc kilkanaście metrów za plecami Oliwii Rapackiej, wykonała niebywały sprint, doganiając swoją rywalkę i zatrzymując jej atak. Fenomenalne! Podopieczne Karoliny Koch do końca spotkania utrzymały korzystny rezultat i zameldowały się w półfinale Orlen Pucharu Polski.
Piłkarki GKS-u Katowice zmierzą się 24 kwietnia w półfinale Orlen Pucharu Polski z zawodniczkami UKS SMS Łódź.

 

transfery.info – Szykuje się ciekawy powrót do Lecha Poznań?! Cztery gole, sześć asyst
Lech Poznań po sezonie sprowadzi Antoniego Kozubala? Wypożyczony pomocnik błyszczy na zapleczu Ekstraklasy, co potwierdził również w minionej kolejce w starciu GKS-u Katowice z Zagłębiem Sosnowiec.
Kiedy po rundzie jesiennej doszło do zmiany na ławce trenerskiej i Johna van den Broma zastąpił Mariusz Rumak, pojawiły się informacje, że szkoleniowiec będzie chciał przyjrzeć się młodym piłkarzom, przebywającym na wypożyczeniu. Mowa tu między innymi o Antonim Kozubalu.
Ten 19-latek już w rundzie jesiennej pokazywał się na zapleczu Ekstraklasy z dobrej strony, dlatego brano go pod uwagę w kwestii ewentualnego powrotu na Bułgarską.
Ostatecznie pomysł porzucono i chyba dobrze, ponieważ na wiosnę defensywny pomocnik błyszczy.
Już wcześniej Kozubal popisywał się znakomitymi zagraniami i punktami do klasyfikacji kanadyjskiej. Również i w poniedziałek jego występ udokumentowano w protokole meczowym.
Wychowanek Lecha Poznań nie tylko zanotował asystę, ale strzelił też dla GKS-u Katowice bramkę. Dzięki temu jego zespół wygrał 4-0 i awansował na trzecie miejsce w tabeli pierwszej ligi.
Znakomita postawa młokosa pozwala twierdzić, że w lecie nowy trener „Kolejorza” na pewno zechce się mu przyjrzeć. Niemalże na pewno z posadą pożegna się Mariusz Rumak.
Od początku sezonu Kozubal rozegrał łącznie 25 spotkań, a w nich strzelił cztery gole i dorzucił do nich sześć asyst.
Umowa zawarta pomiędzy Lechem Poznań a GKS-em Katowice wygasa 30 czerwca 2024 roku.

 

slasknet.com – Wychowanek Śląska Wrocław błyszczy na zapleczu Ekstraklasy
Sebastian Bergier to idealny przykład piłkarza Śląska Wrocław, który, będąc za dobrym na rezerwy, nie przebił się do pierwszej drużyny. Doprowadziło to do tego, że wychowanek Śląska był częścią transakcji pomiędzy wrocławskim klubem a GKS-em Katowice, w której oba zespoły wymieniły się napastnikami. Do Wrocławia zawitał Patryk Szwedzik, a do Katowic przybył właśnie Bergier, dla którego ten ruch był strzałem w dziesiątkę.
Kariera Sebastiana Bergiera w Śląsku Wrocław nie potoczyła się, jak oczekiwano. W 24-latku pokładano duże nadzieje po jego osiągnięciach w piłce juniorskiej, których ostatecznie we Wrocławiu nie spełnił. W stolicy Dolnego Śląska wielkiej kariery nie zrobił, ale obecnie przeżywa renesans swojej formy w GKS-ie Katowice i niewykluczone, że to właśnie w barwach tego klubu za rok zmierzy się z WKS-em w rozgrywkach Ekstraklasy.
[…] Obecny zawodnik GKS-u Katowice nie od razu występował jako napastnik. Na tę pozycję przesunął go dopiero Dariusz Sztylka. Wcześniej występował jako środkowy obrońca, defensywny pomocnik, ofensywny pomocnik, skrzydłowy i dopiero jako ten najbardziej wysunięty. Można powiedzieć, że z upływem lat piął się coraz wyżej na placu gry. Również o tym opowiadał piłkarz Banasikowi.
Decyzja o przebranżowieniu go na napastnika okazała się świetnym pomysłem, ponieważ ten strzelał jak na zawołanie. W Śląsku dwukrotnie został królem strzelców grupy zachodniej Centralnej Ligi Juniorów. W sezonach 2016/17 i 2017/18 zdobył odpowiednio 18 i 21 bramek. Łącznie w rozgrywkach CLJ rozegrał 63 spotkania, w których strzelił 43 gole i zaliczył dwie asysty. Tak owocny bilans sprawił, że ówczesny trener Wojskowych Jan Urban dał szansę atakującemu w pierwszej drużynie pod koniec 2017 roku.
[…] Po nieudanych wypożyczeniach wrócił do Wrocławia, gdzie głównie występował w rezerwach, okazjonalnie pojawiając się w pierwszym zespole. To właśnie na trzecioligowych i drugoligowych boiskach prezentował się najlepiej. Łącznie w drugim zespole WKS-u zagrał w 86 spotkaniach, w których 46-krotnie wpisał się na listę strzelców, dokładając 10 asyst. Liczby robią wrażenie, ale tej regularności nie potrafił przenieść do „jedynki”. W rozmowie z Banasikiem mówił, że główną tego przyczyną była znikoma liczba szans, które otrzymywał od szkoleniowców pierwszej ekipy Wojskowych. I faktycznie, coś może w tym być, ponieważ 24-latek w trakcie swojej kariery w Śląsku we wszystkich rozgrywkach meldował się na boisku 35-krotnie, ale po przeliczeniu na minuty, wychodzi, że łącznie na murawie spędził niecałe dziewięć godzin. To zaledwie sześć niepełnych spotkań. W tym czasie strzelił jednego gola w pucharowym meczu przeciwko Ruchowi Wysokie Mazowieckie i zaliczył jedną asystę na Łazienkowskiej przeciwko Legii. Dysproporcja pomiędzy dorobkiem w pierwszym a drugim zespole jest ogromna.
Początek rundy wiosennej poprzedniego sezonu był przełomowy i kluczowy w karierze bohatera tekstu. Bergier w poprzedniej kampanii znów występował głównie w II lidze, otrzymując „ogony” w Ekstraklasie. W lutym 2023 roku władze Śląska postanowiły dokonać transakcji z GKS-em Katowice, w której wymienią się napastnikami. Do Wrocławia przyszedł Patryk Szwedzik, a do stolicy województwa śląskiego odszedł Sebastian Bergier.
[…] Dla wychowanka Śląska ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę. W samej rundzie wiosennej w barwach katowickiego klubu spędził na murawie więcej czasu niż w ekstraklasowej drużynie WKS-u. W trakcie 15 spotkań dołożył sporo liczb, ponieważ sześć razy wpisał się na listę strzelców i czterokrotnie obsłużył swoich partnerów ostatnim podaniem.
[…] Trwające rozgrywki 2023/24 są jeszcze bardziej owocne dla GieKSiarzy i samego Bergiera. Klub ze stolicy województwa śląskiego zajmuje trzecią lokatę w I lidze, a piłkarz urodzony we Wrocławiu ma na swoim koncie 24 mecze na 25 możliwych (pauzował tylko za żółte kartki) i 11 trafień oraz cztery asysty. Tym samym do lidera klasyfikacji strzelców, napastnika Wisły Płock Łukasza Sekulskiego, traci tylko cztery bramki. Snajper katowiczan może powalczyć o kolejną już w swojej karierze koronę króla strzelców.
[…] Trwające rozgrywki 2023/24 są jeszcze bardziej owocne dla GieKSiarzy i samego Bergiera. Klub ze stolicy województwa śląskiego zajmuje trzecią lokatę w I lidze, a piłkarz urodzony we Wrocławiu ma na swoim koncie 24 mecze na 25 możliwych (pauzował tylko za żółte kartki) i 11 trafień oraz cztery asysty. Tym samym do lidera klasyfikacji strzelców, napastnika Wisły Płock Łukasza Sekulskiego, traci tylko cztery bramki. Snajper katowiczan może powalczyć o kolejną już w swojej karierze koronę króla strzelców.
[…] W przypadku powrotu GieKSy do Ekstraklasy, Bergiera czekają bardzo sentymentalne pojedynki przeciwko macierzystemu klubowi. Wychowanek Śląska Wrocław spędził w tym klubie blisko 20 lat, co jest większością jego życia. Dalej utrzymuje kontakt ze swoimi byłymi kolegami z Wrocławia i nie zapomina o zespole, w którym się wychował.
[…] Wszystkie znaki na niebie wskazują, że w przypadku awansu GieKSiarzy do najwyżej klasy rozgrywkowej w Polsce Bergier będzie miał szansę udowodnić Śląskowi, że ten źle postąpił, dając mu tak znikomą liczbę szans zaistnienia w pierwszym zespole.
[…] Patrząc na aktualną formę byłego już piłkarza Śląska, widać, że odnalazł swoje miejsce na Ziemi i jest to GKS Katowice, z którym przeżywa najlepszy okres w swojej karierze. Pamiętajmy, że były gracz WKS-u to wciąż młody zawodnik i być może zrobi karierę na miarę swojego dużego potencjału, ale już nie we Wrocławiu, tylko w innym klubie.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Arcyważne punkty Katowiczan
GKS Katowice pokonał 3:2 Barkom Każany Lwów. Zwycięstwo i dwa punkty praktycznie oznaczają utrzymanie katowiczan w PlusLidze. Co prawda matematycznie jeszcze GKS nie jest bezpieczny, ale musiałaby się wydarzyć katastrofa, żeby siatkarze ze Śląska znaleźli się na ostatnim miejscu w tabeli.
Początkowo goście zdobywali punkty głównie po błędach w polu zagrywki GKS-u. Blok na Szczurowie i sprytne zagranie Lukasa Vasiny dało prowadzenie katowiczanom (10:7). Celne zagrywki Luciano Palonsky’ego sprawiły, że goście szybko odrobili straty. Z czasem goście zaczęli przejmować inicjatywę na siatce i po kontrataku Ilji Kowalowa odskoczyli na 21:18. Serię rywali przerwał dopiero atakiem po bloku Vasina. Końcówka toczyła się pod dyktando gości. Ostatnie punkty padły po zepsutych zagrywkach.
Początek drugiego seta ponownie był wyrównany. Skutecznymi atakami wymieniali się Palonsky i Vasina. Po kontrataku Jakuba Jarosza gospodarze odskoczyli na 9:6. W kolejnych akcjach katowiczanie utrzymywali skuteczność a gdy asa dołożył Waliński było już 15:12. Następną serię gospodarze zaliczyli przy zagrywkach Vasiny. Przy stanie 19:15 interweniował trener Barkomu. W kolejnych akcjach to goście punktowali, szybko o czas poprosił katowicki szkoleniowiec (19:17). Ze zmiennym szczęściem punktował Kowalow. Wciąż jednak sytuację na boisku kontrolowali katowiczanie. Zagrywka w siatkę Kowalowa zakończyła seta.
Z wysokiego c w trzecią odsłonę weszli goście, po kolejnym punktowym bloku Barkomu interweniował trener Słaby (3:6). Po przerwie za sprawą celnych zagrań Jarosza i Vasiny oraz asa Marcina Walińskiego gospodarze wyrównali (8:8). Z akcji na akcję coraz pewniej punktowali katowiczanie. Gospodarze wywierali presję zagrywką i po asie Jarosza odskoczyli na 14:10. Gra obu zespołów nie była pozbawiona błędów. W dalszej fazie seta skutecznie punktował Wasyl Tupczij. Po bloku na Jaroszu dystans stopniał do trzech oczek. Następnie Barkom zaliczył serię przy zagrywkach Tupczija (22:19, 22:22). Chociaż po ataku Jarosza GKS miał piłkę setową, nie wykorzystał jej. Po grze na przewagi lepsi okazali się przyjezdni.
Czwarty set początkowo grany był punkt za punkt. Ofensywa gości opierała się na Palonskym (6:7). W kolejnych akcjach coraz pewniej punktowali gospodarze, po kontrataku Jarosza interweniował trener Krastins (10:7). Barkom nie odpuszczał, ale to katowiczanie byli skuteczniejsi na siatce. Dobrze funkcjonował blok GKS-u. Po ataku z przechodzącej piłki Sebastiana Adamczyka kolejną przerwę wykorzystał szkoleniowiec Ukraińców (15:11). W dalszej fazie seta wysoką skuteczność utrzymywał Jarosz. Po asie Damiana Domagały było już 22:15. Kontratak Jarosza dał serię piłek setowych. Pierwszą z nich obronił Kowalow, ale szybko kropkę nad i postawił Vasina.
Po wyrównanym początku do głosu doszli goście. Gdy w aut zaatakował Waliński, czas wykorzystał trener Słaby (5:7). Po zmianie stron mylić zaczęli się goście. Niemoc Barkomu przerwał dopiero atakiem Tupczij (10:10). Końcówka grana była punkt za punkt. Dwa mocne ataki Walińskiego rozstrzygnęły seta.
MVP: Lukas Vasina
GKS Katowice – Barkom Każany Lwów 3:2 (20:25, 25:19, 26:25, 25:18, 15:13)

 

Komplet punktów i utrzymanie Cuprum

KGHM Cuprum Lubin bardzo dobrze zaprezentował się w poniedziałkowym spotkaniu 29. kolejki PlusLigi. Lubinianie mierzyli się z GKS-em Katowice. Chociaż dłuższymi fragmentami mecz był zacięty, to w każdym z trzech setów lepsi okazywali się podopieczni trenera Ruska. Trzy punkty zdobyte w tym pojedynku sprawiły, że drużyna z Lubina zapewniła sobie utrzymanie w PlusLidze.
Po dwóch wykorzystanych kontrach przez Jakuba Jarosza na trzypunktowe prowadzenie wyszli katowiczanie. Dodatkowo dobrze spisywał się Lukas Vasina i to po jego kontrze oraz asie serwisowym na tablicy wyników zrobiło się 8:4. Jednak przestrzelone zagranie Łukasza Usowicza oraz punktowa zagrywka Kamila Kwasowskiego sprawiły, że lubinianie zbliżyli się na punkt. Mieli szansę doprowadzenia do remisu, ale Jake Hanes przestrzelił w kontrataku. Wprawdzie ponownie katowiczanie odskoczyli na trzy ,,oczka”, ale dość niespodziewanie w jednym ustawieniu całą przewagę stracili. Po asie serwisowym Pawła Pietraszki było po 15 i rozpoczęło się naprzemienne zdobywanie punktów. Przerwał ją dopiero Wojciech Ferens. To jego trzy ataki sprawiły, że zrobiło się 22:18, a podopieczni Grzegorza Słabego utknęli w jednym ustawieniu. Sygnał do ataku dał Vasina, dzięki którego zagraniom pozostał siatkarzom GKS-u do odrobienia tylko punkt (21:22). Ostatecznie jednak powstrzymany został Jarosz i to ekipa Pawła Ruska mogła się cieszyć z wygrania premierowej odsłony spotkania.
Na początku drugiej partii Miedziowi szybko wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Zwiększyli je po błędzie rozegrania Davide Saitty oraz pomyłce Marcina Walińskiego. Katowiczanie oddawali sporo punktów rywalom za darmo, gdyż popełniali dużo błędów. Po kolejnym z nich różnica wynosiła już pięć ,,oczek”. Zawodnicy KGHM Cuprum prezentowali się znacznie lepiej i zasłużenie prowadzili. Po efektownej kontrze w wykonaniu Jake Hanesa oraz bloku Wojciecha Ferensa na tablicy wyników było 17:10 i losy tej partii należało uznać za rozstrzygnięte. Siatkarze GKS-u grali słabe zawody. Końcówka seta miała zaskakujący przebieg. Po zagraniu Kamila Kwasowskiego było 23:17, ale od tego momentu gospodarze utknęli. U przyjezdnych nastąpił zryw i zaczęli punktować, dlatego powoli się zbliżali. W jednym ustawieniu zdobyli sześć punktów i końcówka seta była emocjonująca, gdyż doprowadzili do wyrównania. Jednak w najważniejszym momencie asa serwisowego posłał Kajetan Kubicki i Miedziowi w całym spotkaniu prowadzili już 2:0.
Początek trzeciej partii obfitował w wiele błędów własnych popełnianych przez obie drużyny. Zwłaszcza po stronie lubinian wdarło się sporo rozprężenia. Wynik oscylował wokół remisu, a prowadzący zmieniał się. Po skończeniu kontry ze skrzydła przez Jake Hanesa było 6:5, a kiedy Lukas Vasina trafił było 11:10. Losy tej partii rozstrzygnęły się w środkowym fragmencie seta. Duża w tym zasługa Pawła Pietraszki, który posłał trzy asy serwisowe (16:12) i dopiero po uderzeniu Vasiny seria ta została przerwana. Jednak siatkarze GKS-u nie potrafili się zbliżyć i czteropunktowa przewaga cały czas utrzymywała się. W końcówce seta nic się nie zmieniło. Wprawdzie przyjezdni zmniejszyli straty do dwóch ,,oczek”, ale tylko na chwilę. Siatkarze KGHM Cuprum nie pozwolili im na nic więcej i zaczęli dominować powiększając prowadzenie. W efekcie czego mieli aż pięć meczboli. Wykorzystali już pierwszego i mogli się cieszyć ze zwycięstwa 3:0, a przede wszystkim z utrzymania w PlusLidze.
KGHM Cuprum Lubin – GKS Katowice 3:0 (25:22, 25:23, 25:19)

 

HOKEJ

hokej.net – Pierwsza bitwa dla Unii! Przesądził gol litewskiego snajpera
Od zwycięstwa zmagania w finale play-off rozpoczęli hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim. Biało-niebiescy po twardym i zaciętym spotkaniu pokonali na wyjeździe GKS Katowice 3:2. Gola na wagę pierwszego zwycięstwa w serii strzelił Mark Kaleinikovas, który z siedmioma golami jest najskuteczniejszym graczem najważniejszej części sezonu. Warto dodać, że dla oświęcimian było to pierwsze zwycięstwo w finale play-off od dwudziestu lat.
Spotkanie było wyrównane i bardzo ciasne. Ba, to był klasyczny mecz walki, pełen emocji i obfitujący w twarde starcia. Słowem – klasyka play-offowego gatunku. Możemy jedynie żałować, że do rangi spotkania nie dopasowali się arbitrzy, którzy nie potrafili zapanować nad krewkimi zawodnikami.
Katowiczanie przystąpili do spotkania w najmocniejszym składzie. Do gry wrócił Santeri Koponen, który w pierwszym meczu ćwierćfinału play-off z Zagłębiem Sosnowiec doznał złamania żuchwy. Fiński defensor wystąpił dziś w formacji ze swoimi rodakami, a do jego kasku przymocowana została pleksa zakrywająca całą twarz. Z kolei w zespole z Oświęcimia zabrakło Dariusza Wanata, który zmaga się z przeziębieniem. Jego miejsce zajął więc Jan Sołtys.
Mecz jeszcze dobrze się nie rozpoczął, a oświęcimianie już prowadzili 1:0. Na listę strzelców jako pierwszy wpisał się Elliot Lorraine, który już w 49. sekundzie spotkania pokonał Johna Murraya precyzyjnym uderzeniem z lewego bulika. Była to sprawnie wykonana dobitka po uderzeniu Daniela Olssona Trkulji.
Ten gol wyraźnie uskrzydlił biało-niebieskich, którzy w pierwszej odsłonie zaprezentowali więcej hokejowej jakości i wykreowali sobie więcej dogodnych okazji. Te najlepsze zmarnowali Ville Heikkinen i Henry Karjalainen. Pierwszy z nich, w 13. minucie, urwał się katowickim defensorom, ale w sytuacji sam na sam posłał gumę nad poprzeczką. Z kolei chwilę później uderzenie Karjalainena zatrzymało się na słupku.
Swoje szanse mieli też katowiczanie. Najbliżej pokonania oświęcimskiego golkipera był Joona Monto, który po dograniu zza bramki Olliego Iisakki minimalnie przestrzelił.
Po zmianie stron spotkanie nabrało rumieńców. Katowiczanie zagrali odważniej w ofensywie i w 24. minucie doprowadzili do wyrównania. Był to efekt sprawnie rozegranej gry w przewadze, którą celnym strzałem zwieńczył Sam Marklund. Szwedzki napastnik wykorzystał dobre podanie Noaha Delmasa i złapał na przemieszczeniu Linusa Lundina, posyłając gumę w krótki róg. Gola w power playu w drugiej odsłonie zdobyli też goście, a prowadzenie przywrócił im Daniel Olsson Trkulja. Najlepszy strzelec sezonu zasadniczego pokazał, że potrafi dobrze ustawić się przed bramką i najszybciej dopadł do krążka, który po uderzeniu Marka Kaleinikovasa odbił się od słupka. Umieszczenie gumy w siatce było formalnością.
Podopieczni Jacka Płachty mieli kilka dogodnych okazji, by wyrównać. Nie udało im się wykorzystać dwóch okresów gry w przewadze, w tym 31 sekundowej gry w piątkę przeciwko trójce oświęcimian. Gumy w bramce nie zdołali umieścić ani Santeri Koponen, ani Noah Delmas. Tuż przed przerwą odrobiny szczęścia i precyzji zabrakło też Grzegorzowi Pasiutowi.
Kapitan GieKSy na początku trzeciej odsłony poprawił celownik i doprowadził do wyrównania, wykorzystując błąd Linusa Lundina. Mecz rozpoczął się na nowo.
Jednak wtorkowego wieczoru zespół z zachodniej Małopolski potrafił wykorzystywać błędy rywali i żądlić. W 47. minucie biało-niebiescy przechwycili krążek i wyprowadzili szybką kontrę. Krystian Dziubiński uruchomił Kamila Sadłochę, który pomknął prawym skrzydłem, a następnie zagrał do pozostawionego bez opieki Marka Kalainikovasa. 25-letni Litwin w sytuacji sam na sam zachował się jak profesor i bez większych problemów wymanewrował Johna Murraya. Był to jego siódmy gol w tegorocznej odsłonie fazy play-off.
Katowiczanie ruszyli w pogoń za wynikiem, ale nie zdołali znaleźć sposobu na ofiarnie grających gości. Powodzenia nie przyniósł im też manewr z wycofaniem bramkarza.

 

Koniec sezonu dla Sokaya
Pierwszego meczu finału play-off nie będzie miło wspominał Ben Sokay. Kanadyjczyk polskiego pochodzenia doznał poważnej kontuzji, która wyeliminowała go z gry w tym sezonie.
27-letni środkowy w fazie play-off prezentował się z bardzo dobrej strony. Potrafił wykorzystać swoją technikę użytkową, sprawnie rozegrać krążek oraz oddać celny strzał. W 12 meczach zdobył 5 bramek i zanotował 4 asysty. W klasyfikacji plus/minus wypadł na +4, a na ławce kar spędził 2 minuty.
W pierwszym meczu finału z Unią zaliczył asystę przy golu Sama Marklunda na 1:1. Podczas gry w przewadze Kanadyjczyk zagrał do Noaha Delmasa, a ten wystawił gumę szwedzkiemu napastnikowi, który dopełnił formalności i uderzył w krótki róg, łapiąc na przemieszczeniu Linusa Lundina. Zegar wskazywał wówczas25. minutę gry.
Chwilę później Ben Sokay nabawił się poważnej kontuzji. Nie zdążył w odpowiednim momencie wyhamować i uderzył łyżwami w bandę. Po tym zdarzeniu od razu został przewieziony do szpitala, w którym usłyszał diagnozę – złamana kostka.
Jedno jest pewne, w tym sezonie już nie zagra.

 

Szybko, twardo i efektownie! Mistrzowie odpowiadają Unii
GKS Katowice wyrównał stan finałowej rywalizacji pokonując Re-Plast Unię Oświęcim 3:0. Zawodnicy obu ekip zaprezentowali kibicom świetne widowisko, nie szczędząc sobie kolejny raz fizycznych pojedynków. Jednym z głównych architektów zwycięstwa GieKSy był John Murray, który zachowując czyste konto imponował swoją dyspozycją pomiędzy słupkami.
Gdzie drwa rąbią tam wióry lecą. Szkoleniowcy obu ekip zestawiając swoje formacje zmuszeni byli zmierzyć się ze skutkami intensywności wczorajszej rywalizacji. Trener Płachta nie mógł rzecz jasna skorzystać z usług Bena Sokaya, którego złamana kostka wykluczyła z gry do końca sezonu. Zabrakło również Igora Smala, który odczuwa następstwa twardej interwencji rywala z drugiej tercji. Oświęcimianie z kolei musieli radzić sobie bez Daniela Olssona-Trkulji, który został wyeliminowany przez uraz kolana. Jak wczoraj goście, tak dzisiaj gospodarze popisali się świetną efektywnością w ofensywie. W 2. minucie prawym skrzydłem ruszył Mateusz Michalski. Jego uderzenie parkanami zdołał zbić Linus Lundin, jednak krążek trafił wprost na kij Hampusa Olssona, który umieszczając krążek w bramce, doprowadził do wybuchu radości w „Satelicie”. To właśnie ataki wyprowadzane prawym skrzydłem były największym zagrożeniem ze strony GieKSy, co w 4. minucie potwierdził Miro Lehtimäki. W 6. minucie nadeszła odpowiedź biało-niebieskich. Strzał Marka Kaleinikovasa przeciął Kamil Sadłocha, a krążek pomiędzy parkanami Johna Murraya wpadł do bramki. Arbitrzy zasygnalizowali jednak analizę video, po której podjęli decyzję o nieuznaniu bramki dla gości. Na moment przed zdobyciem bramki, Kamil Sadłocha próbując przeciąć zagranie z lewego skrzydła Krystiania Dziubińskiego wprost przed interweniującym Murrayem dopuścił się gry wysokim kijem.
W walce o najwyższe cele, nie może zabraknąć twardych pojedynków, a tych kolejny raz nie oszczędzali sobie zawodnicy obu ekip. Pierwsi sposobność do gry w przewadze mieli zawodnicy GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty w liczebnej przewadze w pełni korzystali ze swojego ofensywnego potencjału błyskawicznie operując krążkiem. Akcję strzałem wykończył Sam Marklund. Odpowiedź na pytanie, gdzie po strzale Szweda zatrzymał się krążek przyniosła dopiero analiza video, po której sędziowie podjęli decyzję, że ten nie przekroczył linii bramkowej.
Pod znakiem twardej walki rozpoczęły się wydarzenia drugiej odsłony gry. W 26. minucie w boksie kar zameldował się Henry Karjalainen, a ledwie po 36 sekundach dołączył do niego Roman Diukow, który dopuścił się bezpardonowego ataku kijem trzymanym oburącz na Shigekim Hitosato. Mający przed sobą perspektywę gry aż 84 sekund pięciu na trzech katowiczanie przeszli do spokojnego rozgrywania akcji. Ciężar nadania akcji tempa na swoje barki wziął Grzegorz Pasiut, który po przytrzymaniu krążka dostrzegł Bartosza Fraszkę, a ten świetnym podaniem wzdłuż bramki obsłużył Hitosato, który pozostawiony bez opieki, nie miał najmniejszych problemów aby zaadresować krążek do bramki. W okresie gry pięciu na czterech bliski podwyższenia wyniku był Santeri Koponen, jednak na drodze do szczęścia fińskiemu defensorowi stanął słupek.
W kolejnych minutach najwięcej emocji kibicom dostarczały spięcia pomiędzy zawodnikami, oraz podejmowane w ich następstwie decyzje przez arbitrów. W 35. minucie Ville Heikkinen za przewinienie popełnione na Murrayu został wysłany na ławkę kar. Fiński napastnik reklamował jeszcze fakt, że do samego końca jego łyżwa była przytrzymywana przez kij Noaha Delmasa, jednak arbitrzy nie mieli żadnych obiekcji, co do podjętej decyzji. Tym razem gospodarzom nie było dane zbyt długo nacieszyć się grą w przewadze, gdyż 19 sekund później za grę wysokim kijem został wykluczony Olli Iisakka. W 36. minucie w świetnej sytuacji znalazł się Mark Kaleinikovas, jednak przegrał pojedynek „sam na sam” z Johnem Murrayem.
W trzeciej tercji oświęcimianie kolejny raz musieli radzić sobie z grą w osłabieniu, tym razem zdołali jednak wyjść obronną ręką po wykluczeniach nałożonych na Joonasa Uimonena oraz Łukasza Krzemienia. Zwycięstwo GieKSy przypieczętował świetnie pracujący dzisiaj ze sobą duet Michalski-Olsson. Reprezenant Polski po dwójkowym rozegraniu krążka, posłał doskonałe uderzenie z lewego bulika nie dając Lundinowi najmniejszych szans na interwencję.

 

dziennikzachodni.pl – Wielka radość fanów katowiczan. Mistrz Polski odrobił straty
W rozegranym 3 kwietnia drugim meczu finałowym Tauron Hokej Ligi GKS Katowice pokonał Re-Plast Unię Oświęcim 3:0. Fantastyczny doping katowickich fanów pomógł mistrzowi Polski w odrobieniu strat i wyrównaniu stanu rywalizacji o złoto.
Hokeiści GKS Katowice wygrali drugi mecz finałowy i odrobili straty w play off wyrównując stan rywalizacji. Katowiczanie przerwali serię Unii, która wygrała cztery ostatnie bezpośrednie starcia. Po spotkaniach w Satelicie jest remis 1:1, a w weekend rywalizacja o złoto przeniesie się do Oświęcimia.
Do środowej potyczki obydwa zespoły przystąpiły osłabione, bo w pierwszym spotkaniu w szeregach katowiczan kontuzji doznał Kanadyjczyk Ben Sokay, a w ekipie oświęcimian Szwed Daniel Olsson Trkulja.
Tym razem to podopieczni trenera Jacka Płachty lepiej zaczęli spotkanie i szybko objęli prowadzenie. W 100 sekundzie gry na listę strzelców pisał się Szwed Hampus Olsson dobijając odbity przez bramkarza Unii krążek po strzale Mateusza Michalskiego.
Waga meczu sprawiła, że ciężko było hokeistom utrzymać nerwy na wodzy i na tafli raz po raz dochodziło do ostrych starć. Sędziowie kilka razy siłą musieli rozdzielać zawodników obu drużyn i karać ich obustronnymi wykluczeniami.
Oświęcimianie jeszcze w I tercji pokonali Johna Murraya, gdy po strzale Marka Kaleinikovasa krążek odbił się od Kamila Sadłochy i wtoczył do bramki, ale sędziowie po analizie wideo uznali, że wcześniej napastnik gości zagrał przed bramką GKS wysokim kijem,
Po raz drugi arbitrzy oglądali powtórki akcji po strzale Sama Marklunda w przewadze. Szwed uniósł ręce do góry, ale okazało się, że „guma” trafiła w poprzeczkę, a później wyszła w pole nie przekraczając linii bramkowej.
W II tercji katowiczanie grali w podwójnej przewadze i tym razem, w przeciwieństwie do pierwszego spotkania, ją wykorzystali. Bartosz Fraszko zagrał idealnie wzdłuż bramki do Shigekiego Hitosato, a Japończyk z najbliższej odległości wepchnął krążek do siatki.
Zasłużone zwycięstwo gospodarzy w ostatniej tercji przypieczętował Michalski swoim pierwszym golem w plat off podkreślając swoją dobrą grę tym spotkaniu.
Mecz w Katowicach oglądał komplet widzów, a atmosfera na trybunach Satelity była fantastyczna. Ubrani na żółto kibice GieKSy przez całe spotkanie głośno dopingowali swój zespół.
Teraz rywalizacja o złoto przenosi się do Oświęcimia, gdzie odbędą się dwa kolejne finałowe pojedynki. W sobotę 6 kwietnia mecz rozpocznie się o godz. 17.30, a w niedzielę 7 kwietnia o godz. 20.30. Obie drużyny na pewno wrócą jeszcze do Katowic 10 kwietnia.

 

gazetakrakowska.pl – Goście w odwrocie, gra zaczyna się od nowa
GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 3:0 w drugim finałowym meczu Tauron Hokej Ligi. Finałowa rywalizacja o mistrzostwo Polski zaczyna się od nowa, katowiczanie odrobili straty i w serii do 4 zwycięstw jest 1:1.
Olsson Trkulja nie mógł zagrać z uwagi na kontuzję nogi. W formacji ataku zastąpił go Krzemień. Z kolei w zespole Katowic nie mógł wystąpić Sokay, wykluczony przez kontuzję już do końca sezonu.
Już po 100 sekundach gospodarze zdobyli gola – Lundin odbił krążek po strzale Michalskiego, ale nadjeżdżający Olsson nie miał żadnych kłopotów, by umieścić go w siatce. To napędziło gospodarzy, którzy bardzo szybko chcieli zdobyć drugą bramkę. Ale krążek trafił do katowickiej bramki – Kaleinikovas strzelił między parkanami bramkarza, ale wcześniej Sadłocha zbił krążek zbyt wysoko uniesionym kijem i sędziowie po analizie wideo gola nie uznali. GKS grał potem w przewadze, było blisko gola, Marklund uderzył w poprzeczkę, krążek odbił się od linii bramkowej. Sędziowie sprawdzali tę sytuację i bramki nie uznali. Gospodarze dominowali, wychodzili z groźnymi kontratakami, ale goście się obronili.
II tercja też zaczęła się od ataków katowiczan – mocno uderzał Koponen i Lundin miał kłopoty, by odbić krążek. Oświęcimianie musieli zagrać w podwójnym osłabieniu i Lundin musiał wtedy skapitulować. Fraszko wypatrzył Hitosato i ten z bliska pokonał szwedzkiego bramkarza. Unia przeżywała trudne chwile, bo grała 4 na 5, ale więcej strat nie poniosła.
Niebawem Dziubiński chciał zdobyć kontaktowego gola, ale Murray był na posterunku. W rewanżu Pasiut fatalnie przestrzelił. Sporo było przerw w grze, mnożyły się wykluczenia. Szczególnie zawodnicy Unii tracili nerwy, bo ten mecz wymykał im się z rąk. Gdy grano 4 na 4 przed szansą stanął Kaleinikovas, ale tylko obił parkan Murraya.
W ostatniej tercji GKS kontrolował już grę. Miał kilka okresów gry w przewadze, ale ich nie wykorzystał. Potem jednak postawił kropkę nad „i”.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga