Dołącz do nas

Piłka nożna

Górak i Niedźwiedź po meczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po meczu GKS Katowice – Stal Mielec wypowiedzieli się trenerzy obu zespołów – Rafał Górak i Janusz Niedźwiedź.

Janusz Niedźwiedź (trener Stali Mielec):
Nie tak sobie wyobrażaliśmy taki początek rundy wiosennej, przyjechaliśmy z zamiarem, by wywieźć punkty. Pierwsze 30 minut było rozczarowujące, nie byliśmy to my, nie byliśmy Stalą, którą znamy, którą uwielbiam oglądać. To był najgorszy fragment meczu. Przegrywaliśmy pojedynki, nie graliśmy do przodu, nawet jak przełamaliśmy pierwszą linię pressingową, brakowało kontynuacji. Potem opanowaliśmy grę, w międzyczasie stworzyliśmy sytuacje, które przy lepszej finalizacji mogły doprowadzić do strzelenia jednej czy dwóch bramek. Mecz był wtedy otwarty GKS i my mieliśmy swoje szanse. W drugiej połowie szala przechyliła się na naszą korzyść, zaczęliśmy dominować i grać swój dobry futbol. W najmniej oczekiwaliśmy momencie, kiedy mieliśmy wszystko pod kontrolą, popełniliśmy duży błąd – takie piłki nie mają prawa przejść przez środek. Straciliśmy bramkę, jedyną w tym meczu i mimo swoich szans, których nie wykorzystaliśmy, nie byliśmy w stanie się podnieść. Na pewno pierwszy mecz niczego w naszym nastawieniu nie zmienia i nie rozstrzyga. Chcieliśmy dobrze, ale mamy lekcję, by tak nie wchodzić w spotkanie i nie być takim zespołem jak w pierwszych trzydziestu minutach. Mimo że nie straciliśmy bramki, to był najsłabszy nasz moment. Później odzyskaliśmy nasz zespół i grę, mecz mógł się potoczyć w obie strony. Dziś potoczył się na stronę gospodarzy. Gratuluję GKS zwycięstwa. My musimy się przygotować i czekać na drugie spotkanie.

Nie wiem, czy za dużo było ryzyka, bo jeśli ktoś zamyka przestrzeń i nie pozwala wprowadzić piłki do drugiej linii, to trzeba wykorzystywać bramkarza i stoperów, by spod tego pressingu w końcu wyjść. Kilka razy się to udało, zdobyliśmy plecy tej trójki, która pressowała, ale potem był moment, gdy zabrakło nas między strefami lub żeby zaatakować przestrzeń za ich plecami, można było przyspieszyć, mieliśmy dwie sytuacje, gdy zagraliśmy dobrze na ścianę, ale zabrakło kogoś, aby wsparł zawodnika i rozwinął akcję. Czasem gramy krótszymi, czasem dłuższymi podaniami, to zależy też od sytuacji, od tego, jak przeciwnik się zachowuje. Pamiętajmy też, że to kosztuje siły, ktoś biega cały czas od prawej do lewej, ale przychodzi 60-70 minuta i jeśli ktoś zrobi takich 20-30 przebieżek, to to odczuwa i być może też stąd później większa nasza dominacja.

Cały czas trzeba trenować, ostatnia rzecz na boisku to finalizacja, sytuacje w polu karnym czy tuż przed. Tak jak Pery Hannoli, po którego strzale piłka otarła się o słupek. Mieliśmy też co najmniej dwie świetne sytuacje, kiedy nie trafiliśmy z głowy. To jest najtrudniejsza część futbolu. Tam potrzeba dużo determinacji, jakości i treningu. Ważne, że do tych sytuacji dochodzimy, wierzę, że zaczniemy je wykorzystywać i zamieniać na bramki, a to na punkty.

Nie jestem zadowolony z gry, ale poprawiliśmy ją w trakcie meczu i byliśmy lepszym zespołem w drugiej połowie. Sytuacji kilka stworzyliśmy, nawet w samej końcówce, kiedy powinniśmy ją wykorzystać. Stworzenie kilku sytuacji z GieKSą to nie jest byle co, a mieliśmy cztery, pięć dobrych szans na zdobycie bramki. Jeśli tyle tworzysz z zespołem, który ma szczelną defensywę, to nie jest to łatwe, a my to robiliśmy. Minus dla nas, że nie trafialiśmy w bramkę, bo wtedy szansa na gola spada do zera.

Zagraliśmy dwadzieścia meczów, a ja mówiłem tylko o meczu we Wrocławiu, w którym od początku źle weszliśmy w mecz. Ale rzeczywiście zdarzały nam się gorsze wejścia w mecz czy gorsze drugie połowy. Ale ważne, żeby umieć rozegrać dwie równe połowy. Dzisiaj gorsze 30 minut, wtedy pierwsze 15-20 minut pierwsze bardzo złe, ale lepsza druga połowa. Mogliśmy tam strzelić 2-3 bramki strzelić. Zespołowi potrzeba pracy, rozmowy, pokazać, że – nawet patrząc na ostatni sparing z Piastem, pełna kontrola trwała 60 minut, a potem straciliśmy na 10 minut koncentrację i 2 bramki i musieliśmy odrabiać.

Nie wiem, czy Szkurin mnie denerwował, ale byłem bardzo niezadowolony z jego gry. Czekałem, aż przebudzi się jedną czy drugą akcją. W okresie przygotowawczym wyglądał bardzo dobrze, ale dzisiaj było widać, że nie jest sobą i koło 70. minuty straciliśmy wiarę, że on to odwróci. Ale mamy dobrze przygotowanego Wolsztyńskiego i myślę, że ta zmiana nikogo nie dziwi.

Pierwsza połowa Hannoli – widać było, że szuka rytmu, jest to jego pierwsze zderzenie z ekstraklasą, ze stadionem, z kibicami. Od początku może to było trochę bojaźliwe granie. Później z każdą minutą było widać, że się rozkręca. Szkoda, że piłka otarła się po słupek po jego strzale, bo byłaby to piękna bramka. Jest to człowiek, który bardzo ciężko pracuje. W 70. minucie miał tyle kilometrów, że na koniec meczu miałby chyba trzynaście gdyby grał do końca.

Gramy wkrótce z Jagiellonią, z Pogonią. W ekstraklasie nie będzie łatwych meczów. Nie będzie meczów, w których nie jesteśmy w stanie nawiązać walki, ale i takich, z którymi punkty dopiszemy sobie przed meczem. Lepiej skupić się na codziennej pracy, wyciągnąć szybko wnioski, każde spotkanie jest na wagę złota. Tu już nie będzie kolejnej rundy, w każdym meczu musimy utrzymać poziom koncentracji i na końcu być skutecznym.

Cały czas rozmawiamy o wzmocnieniach, mamy ustalony priorytet, okienko trwa praktycznie do końca lutego.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Rywalom chciałbym podziękować za mecz, za który bój stoczyliśmy. Jestem zadowolony z wyniku, z prowadzenia gry i ze sposobu, w jaki graliśmy. Wiedzieliśmy, że Stal trenera Niedźwiedzia ma swój sposób na grę i swoje DNA. Grają nisko, wciągają przeciwnika, dużo manewrują piłką. Naszego wysokiego pressingu i gonienia było dość sporo, ale bardzo ładnie zamykaliśmy tę grę i progresji Stali Mielec nie było. Szczególności w pierwszej połowie osiągnęliśmy dość widoczną przewagę, szkoda, że nie skończyliśmy tego bramką. Im dalej w mecz wiadomo, że przy 0:0 sytuacje stworzą się pod jedną czy drugą bramką. My mieliśmy słupek i poprzeczkę. W końcu zdobyliśmy bramkę i wydaje mi się, że z konkretów mieliśmy dużo przewagi. Zasłużenie wygraliśmy ten mecz i jest to bardzo cenna zdobycz.

Nie chcę wyróżniać jakiegoś zawodnika jako bohatera. Niektórzy zawodnicy zagrali na bardzo wysokim poziomie i zrobili bardzo dużo dobrego wokół siebie, jeśli chodzi o oglądanie meczu zza bocznej linii. Natomiast cały proces analityczny tych detali, gdzie zawodnicy złożyli swoje działania w całość – na to muszę chwilkę poczekać. Nigdy nie lubię wskazywać kogoś na bohatera, bo niekiedy jest to bardzo łatwe, a czasem jest on może w cieniu, bo na przykład wykonał kawał czarnej pracy. Drużyna dziś pracowała na trzy punkty i zawsze jej przypisuje najwięcej. Podkreślam również rolę zawodników wchodzących, którzy dużo dziś dali.

Marcin ma bardzo dużo inklinacji ofensywnych i jeśli znajduje się w takiej sytuacji, to potrafi być bardzo konkretny. Tam wiele rzeczy zagrało bardzo dobrze, włącznie z podanie otwierającym dla Marcina. Jego zachowanie potem w pojedynku z obrońcą i finalizacja – piękna bramka.

Wydawało mi się, że jesteśmy gotowi, by w końcówce szukać kolejnej bramki, znaleźć wolną przestrzeń i liczyłem na konkretnych zawodników. Ale dobrze funkcjonowaliśmy defensywnie w końcówce meczu.

Co do mojej żółtej kartki miałem inną optykę na jedną sytuację, inną niż sędzia, który bardzo poprawnie prowadził dziś zawody.

Chodzi mi czasem o nutkę szczęścia, trochę przypadkowość w wyrównanym meczu, która decyduje o przechyleniu szali zwycięstwa. Podanie Bartka Nowaka to był najwyższy kunszt, to jest wow, zagranie z najwyższej piłkarskiej półki. Niekiedy w równych meczach decyduje łut szczęścia, dzisiaj wygrała drużyna lepsza. Bartek może zagrać z Rakowem Częstochowa.

Nie ma u mnie nieszczerości czy opowiadania bajek, byłem ogromnie zdeterminowany, gdy cała procedura przyjścia Bartka trwała sporo i parokrotnie i było ciężko. Widziałem jego nieszablonowość i nieoczywistość w graniu – jest ogromna. Jego doświadczenie jest duże. Samą postawą, bo jest to facet skromny, daje dużo zespołowi. Zawsze takiego zawodnika będzie brakować w zespole.

Na obozie w Turcji mieszkałem na 8. piętrze i z lotu ptaka oglądałem Filipa trenującego w Lechu Poznań. Nie miałem wątpliwości, że Filip jest gotowy. Trzeba natomiast podkreślić bardzo dobry mecz Sebastiana Bergiera i byłem przekonany, że jak przyjdzie Filip, to Sebastian również podniesie poziom. Rywalizacja, jeśli jest uczciwa i czysta, podnosi umiejętności.

Rzeczywiście strzał Wolsztyńskiego był groźny, ale był to strzał niecelny. Przypominam sobie chyba jeden strzał celny w kierunku bramki Dawida. Mamy nadzieję, że taki mecz jak z Koroną już nam się nie przytrafi. Ale piłka ma to do siebie, że lepszy nie wygrywa spotkania. Dzisiaj jestem przekonany, że lepszy zespół wygrał.

Zacieram ręce na powrót Klemenza. Każdy z nich chce grać, zawodnicy chcą grać. Natomiast jeśli drużyna będzie grać i realizować założenia taktyczne, to zawodnik będzie musiał poczekać. Krzywda mu się nie stanie. A nie zapominałbym o Olku, który dzisiaj wszedł i dał bardzo dobrą zmianę.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Stal Mielec kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.

Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.

Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).

Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.

Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.

Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.

Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.

Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.

Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.

W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.

Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.

W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.

Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.

W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).

W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.

Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku  przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.

W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).

Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.

Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.

W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.

W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.

W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.

Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 5 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.

Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.

Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…

Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Jakub Arak odchodzi z GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Jakub Arak na zasadzie transferu definitywnego przeniósł się do drugoligowej Polonii Bytom.

Napastnik w barwach GKS Katowice występował od 2022 roku. Rozegrał w tym czasie 66 spotkań, w których strzelił 11 bramek i zaliczył 4 asysty. Najważniejsze trafienia, które zapamiętają wszyscy kibice GieKSy, strzelał w końcówce poprzedniego sezonu – przeciwko Polonii Warszawa oraz GKS Tychy. Jego postawa znacząco przybliżyła GieKSę do upragnionego awansu do Ekstraklasy.

Dziękujemy za ważne bramki i życzymy powodzenia w dalszej karierze!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: Na tę chwilę jesteśmy gotowi w 30%

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po długim zimowym okresie przygotowawczym odbyła się konferencja prasowa przed meczem ze Stalą Mielec, w której udział wzięli trener Rafał Górak i kapitan zespołu, Arkadiusz Jędrych.

Przed rozpoczęciem sportowej części konferencji rzecznik klubu Michał Kajzerek poinformował o sprzedaniu 5124 karnetów na rundę wiosenną Ekstraklasy. Podziękował także sponsorowi – firmie Superbet – za umożliwienie sprzedaży biletów także na sektorze „D” Blaszoka, na którym standardowo rozłożona jest plansza reklamowa. W sprzedaży ciągle zostało 120 biletów na piątkowy mecz.

Rafał Górak: Dzień dobry. To, że tyle kibiców chce oglądać starcia naszej drużyny to nie tyle wyróżnienie, co wielka radość. Zainteresowanie meczami jest spore i mam nadzieję, że każdy mecz odbędzie się przy pełnej publiczności – nie ma nic bardziej radosnego. Zostało się tylko cieszyć i grać po to, żeby ludzie wychodzili ze stadionu zadowoleni.

Arkadiusz Jędrych: Ciężko jednoznacznie określić, jak nasza drużyna zmieniła się w trakcie rundy jesiennej. Na pewno staramy się być cały czas powtarzalni i solidni. To są dwa mocne fundamenty, które chcemy powielać. Mamy też sporo mankamentów, nad którymi na obozie pracowaliśmy i mam nadzieję, że ta troszeczkę krótsza runda pokaże, że jesteśmy jeszcze bardziej powtarzalnym i solidnym zespołem niż w pierwszej rundzie.


Po wstępnych wypowiedziach nadszedł czas na pytania od dziennikarzy.

Czy Stal z pierwszego spotkania a Stal dzisiaj różnią się od siebie? Personalnie chyba nie zaszło dużo roszad, ale powinno być trudniej czy łatwiej?

Rafał Górak: Stal zdecydowanie się zmieniła. Po przyjściu trenera Niedźwiedzia Stal zaczęła grać o wiele odważniej. Na ile będzie dla nas to trudne spotkanie to już jest inna kwestia, ale widzę u przeciwnika inny styl atakowania i pod tym względem na pewno będzie to wymagający rywal.

Chciałbym się zapytać o różnicę w przygotowaniach przed poprzednią rundą, a tą. Wtedy była wielka euforia po awansie, pojawiło się dużo niewiadomych. Czy teraz nadszedł czas okrzepnięcia i większej pewności siebie?

RG: Jesteśmy bogatsi o całą pierwszą rundę i moment awansu. To zawsze dla beniaminków jest okres, kiedy jest dużo euforii, pojawia się dużo pozytywnej narracji wokół tego, co będzie, a często Ekstraklasa i boisko weryfikują. Po awansie było dużo euforii, chcieliśmy też, żeby piłkarze, którzy ten awans wywalczyli, dostali szansę na grę. Wiedzieliśmy przy tym, że musimy wzmocnić skład, poszerzyć kadrę i na tym mocno bazowaliśmy. Przygotowaliśmy zawodników po zeszłym sezonie do dużo wyższego poziomu grania i wydaje mi się, że oni to bardzo dobrze ogarnęli. Zawodników, których ściągnęliśmy do GKS-u Katowice także do tego przygotowaliśmy, przygotowaliśmy nowych zawodników też do bycia wsparciem zespołu i wniesieniem doświadczenia i ci zawodnicy to nam właśnie dali. Zespolenie zespołu w jeden twór to rola sztabu szkoleniowego, który również stanął na wysokości zadania. To, co już za nami, to już za nami, a teraz czeka nas batalia w tej kampanii o bardzo ważne stawki, czyli zespoły będą grały zarówno o Mistrzostwo Polski jak i o europejskie puchary, a równocześnie rozpocznie się równie mocna batalia o utrzymanie. Nie dostaniemy taryfy ulgowej, spodziewamy się jeszcze wyżej zawieszonej poprzeczki. Musimy być po prostu lepsi niż w rundzie jesiennej. Stąd też się wzięły przygotowania w ogromnej koncentracji, a także w wewnętrznej ciszy. Chcieliśmy też, żeby zawodnicy kontuzjowani do nas wracali. Liga startuje, jesteśmy gotowi, ale jej poziom będzie jeszcze wyższy.

Na ostatniej konferencji po rundzie jesiennej mówił Pan o nadchodzącym czasie analizy analiz i wyszukiwania wszystkich błędów. Długa była lista rzeczy, nad którymi trzeba pracować?

RG: Długa. Z analizy tych wszystkich rzeczy wyszło nam, że coś robimy na poziomie takim, co nas zadowala, ale sztuką jest to, żeby to jeszcze polepszyć. Nie chodzi o to, że lepsze jest wrogiem dobrego, ale drużynę trzeba cały czas rozwijać i szukać takich elementów, żeby nawet ten dobry element zaczął pracować jeszcze lepiej. Oczywiście były też rzeczy znalezione, które po prostu nam doskwierają i które musimy jeszcze poprawić, żeby być zespołem po prostu lepszym i skuteczniejszym, nad tym również żeśmy się koncentrowali. Tych detali na pewno jest dużo, priorytety też 2-3 by się znalazły. Fajnie, że drużyna również w sposób do tego podchodzi. Jeśli wskazywaliśmy na to, że coś w jakimś elemencie nas zawodzi, to drużyna to akceptuje, zakasa rękawy i wszyscy razem chcemy ten element poprawić.

Celem jest dalej utrzymanie się w Ekstraklasie czy coś się zmieniło w tym podejściu?

RG: Celem jest bezapelacyjnie mecz piątkowy i wszystkie siły koncentrują się na meczu ze Stalą. Nie ma celu w GKS-ie Katowice, żeby się utrzymać w Ekstraklasie. Takiej narracji nie było, nie ma i nie będzie. Dla nas najważniejszy będzie zawsze następny mecz. Ja już to często i głośno mówiłem: dla mnie Ekstraklasa powinna zawitać w Katowicach na wiele lat, ale to nie może być kosztem tego, że celem jest utrzymanie, bo to jest niesprawiedliwe względem zespołu. Oni w każdym meczu mają mieć szansę wygrać i być przeze mnie jak najlepiej przygotowani i tak będziemy do tego podchodzić. Uwierzcie mi, że mówienie o celach w sporcie nie jest dobre dla sportowca, bo cel, którym jest na przykład utrzymanie się w Ekstraklasie zamyka myślenie o czymś więcej i marzeniach. Także nie opowiadajmy, że celem dla GKS-u jest jak najszybsze utrzymanie, bo to jest nie fair w stosunku do zespołu. Trzeba twardo stąpać po ziemi i być przygotowanym na to, że drużyny, które są za nami w tabeli, będą chciały nas wyprzedzić. (Trener uderza dłonią w blat) Piątek i Stal Mielec, to dla mnie cel.

Pytanie do Arka o krótką ocenę okresu przygotowawczego ze strony zespołu i wasze oczekiwania przed rundą wiosenną.

Arkadiusz Jędrych: Myślę, że my jako zespół dawaliśmy na każdym treningu 120%. Po części to też jest pytanie do trenera, czy ten okres był przebiegł zgodnie z oczekiwaniami, ale na jednej z odpraw podsumowujących trener jednoznacznie nam wskazał, że wszystkie założenia, może poza jednym dniem, w którym pogoda nam trochę uprzykrzyła, zostały spełnione. My jesteśmy zadowoleni z tego, co przekazał nam sztab. Wszystko zweryfikuje liga i naszym celem nr 1 jest Stal Mielec i piątek.

Panie Trenerze, bardzo konkretnie. W sparingach brakowało paru twarzy. W przypadku Adama Zrelaka było wiadomo, że to pewnie będzie kwestia marca lub nawet późniejszych terminów, ale jak wygląda sytuacja z Lukasem Klemenzem? Zgrany i zwarty blok obronny był dużym atutem GieKSy w rundzie jesiennej. Wiem, że macie godnych następców, ale chciałbym się dopytać o jego stan zdrowia i rekonwalescencję.

RG: W zasadzie można powiedzieć, że Lukas Klemenz w 99,9% jest gotowy do gry i jeśli dzisiaj musiałbym podjąć taką decyzję, to nie bałbym się zaryzykować wystawienia go w następnym meczu. Natomiast wiadomo, że to jest proces, który trwa i w stosunku do zawodników, którzy przepracowali cały okres przygotowawczy, to tych jednostek treningowych Lukasa jest po prostu mniej, bo ten okres rehabilitacji trwał. Także cieszę się, że w taki sposób z punktu widzenia protokołu medycznego, jesteśmy tydzień wcześniej, tak dobrze była poprowadzona jego praca indywidualna i praca fizjoterapeutów. Mamy zawodnika w zajęciach treningowych i wydaje mi się, że do meczu w Częstochowie będzie już całkowicie gotowy.

Zmian w zimie z pieczątką było w zimie bardzo mało, właściwie była taka transakcja zrealizowana tylko jedna. Czy coś, o czym nie wiemy, nie wyszło? Czy miał trener w głowie, że potrzeba kogoś jeszcze na daną pozycję?

RG: Okienko transferowe jest w tym momencie otwarte i trzeba sobie zdawać sprawę, że jakieś rozmowy się jeszcze toczą, natomiast mieliśmy z dyrektorem strategię transferową na to okno. Zawsze chciałoby się być na gotowo na dzisiaj w 100%, natomiast trzeba sobie powiedzieć, że na tę chwilę jesteśmy gotowi w 30%. Być może za chwilę będziemy gotowi w 60%, a być może za chwilę będziemy nawet w 90%, a te 10% zawsze będę zostawiał na to, że „niech się dzieje”. Trzeba pamiętać, że to okienko jeszcze długo potrwa. Ja nie jestem niezadowolony, bo z tą grupy ludzi, którą mam w kadrze, mam jeszcze bardzo dużo do zrobienia i jestem im jeszcze dużo winien. Jestem przekonany, że oni są w stanie być lepsi. Rzeczywiście, jeden transfer już jest potwierdzony, czekamy jeszcze na dwa tematy, a co będzie potem, zobaczymy.

No wlaśnie pamiętam rozmowy sprzed paru sezonów o tym jednym człowieku, na którego pewnie czekacie. To już nie jest tajemica, wszyscy o tym piszą. Trener pewnie byłby zadowolony, gdyby udało się ponownie popracować z Filipem Szymczakiem.

RG: Filip jako młody człowiek trafił tutaj do nas i wydaje mi się, że ta współpracna była owocna dla wszystkich – i dla klubu, i dla sztabu, i dla niego samego. Przypatrywaliśmy się sytuacji Filipa w Lechu, rzeczywiście, te rozmowy trwały. Wspaniale, trzeba szczerze powiedzieć, układa się nasza współpraca z ekipą Lecha Poznań i z działaczami Lecha. Wydaje mi się i to bardzo mocno czuć, że jest taka potrzeba wszystkich. Jeśli to się podbije i pojawi się pieczątka, bo tylko podpis pod kontraktem to weryfikuje, to ja będę z tego powodu zadowolony, mając na uwadze sytuację Adama Zrelaka i sytuację na pozycji nr 9 w naszym zespole.

Nie wiem, czy był kontakt pana z Filipem, ale zna pan odczucia Filipa na myśl o ewentualnym powrocie nawet nie do GieKSy, ale do możliwości pracy z panem?

RG: Zawodnicy z Lecha Poznań, który u nas byli, nigdy ze mną tego kontaktu nie stracili. Ten kontakt nie jest codzienny, ale nigdy się nie oddaliliśmy ani z Antkiem [Kozubalem – przyp. red.], ani z Filipem, ani z Mroziem [Bartkiem Mrozkiem – przyp. red.] na tyle, aby nie wiedzieć, co się z nimi dzieje. Kontakt był, jest i wydaje mi się, że będzie, bo ci zawodnicy naprawdę tutaj się czuli dobrze i to po prostu czuć.

Nie wiem, czy Filip Szymczak ostatecznie przejdzie, ale w kontekście potencjalnego transferu: czy jesień w jego wykonaniu i mało rozegranych minut w jakiś sposób wpływa na jego przydatność, na jego przygotowanie?

RG: Wydaje mi się, że proces treningowy w Lechu Poznań jest na takim poziomie, że nawet zawodnik, który nie gra, a wiemy, że Filip był zmiennikiem dla podstawowego napastnika Lecha Poznań, to trzeba sobie zdać sprawę, że on musi być gotowy. Ja sobie nie wyobrażam, że przychodzi zawodnik, który w Lechu cały czas jest gotowy do tego, żeby naciskać, żeby wygrać rywalizację, może mi dzisiaj powiedzieć „Trenerze, ja nie grałem, nie jestem w dyspozycji, jakbym sobie życzył”. Co z niego byłby za profesjonalista? Wydaje mi się, że jakbym był na miejscu każdego z tych piłkarzy, to jestem 24/7 gotowy, żeby rozegrać 90 minut i cały czas doliczony i to jest główny cel młodego zawodnika. Nie uważam, żeby pojawił się jakikolwiek problem z przygotowaniem zawodnika.

Arku mieliście już okazję obejrzeć, a może nawet podeptać, murawę na Nowej Bukowej?

AJ: Jeszcze nie mieliśmy okazji. Ten temat się przejawia, jesteśmy pozytywnie zajawieni, ale przede wszystkim musimy się skupić na, nazwę to, starej Bukowej i na najbliższym meczu, bo jeśli będziemy odrzucać od najbliższego meczu, to nie będzie dobrze, a tego nie chcemy.

Masz już duże doświadczenie na różnych boiskach. Czy to jest tak, że jak się wchodzi na zupełnie nowy obiekt, to człowiek się czuje trochę nieswojo, czy to nie ma znaczenia dla dobrze przygotowanego piłkarza?

AJ: Myslę, że to nie ma większego znaczenia. Na pewno ten stadion tutaj na Bukowej jest zasłużony, wysłużony, kilka pięknych i trudniejszych chwil też przeżył. Wejście na nowy stadion to będzie łał, ale na razie musimy się skupić na starej Bukowej, żeby tu też jeszcze parę fajnych chwil przeżyć i przede wszystkim skupić się na meczu ze Stalą Mielec.

Wspomniał pan w swojej pierwszej wypowiedzi o mankamentach nad którymi pracowaliście w czasie zimowego okresu przygotowawczego. Z perspektywy czasu, z perspektywy kapitana, co było największym mankamentem GKS-u w rundzie jesiennej?

AJ: A nie chciałbym o tym szerzej mówić. Jestem ciekawy, czy państwo to dostrzeżecie w tej nadchodzącej rundzie, że te mini mankamenty się zmieniły i w tych kilku elementach będziemy w drugiej rundzie lepsi.

Mecz ze Stalą może się kojarzyć dobrze, bo to było pierwsze zwycięstwo na wyjeździe w Ekstraklasie od 19 lat, ale dobrze pamiętamy, jaki to był mecz – przesądziła bramka z rzutu karnego. Czy spodziewa się pan podobnego meczu?

RG: Faktem jest, że rozpoczynamy po przerwie i to zawsze jest lekki powiew świeżości, zobaczymy, jak będzie. My mamy tyle rzeczy wypracowanych, w taki sposób chcemy grać na boisku i gry sparingowe również potwierdziły, że jesteśmy bardzo powtarzalni. Chodzi o to, aby zagrać na największym swoim poziomie, jeśli chodzi o koncentrację, bo to już mecz ligowy, będą punkty, będzie to się odzwierciedlało w ligowej tabeli. Wobec tego zdajemy sobie sprawę, że każdy z zawodników będzie chciał wejść w mecz w sposób bardzo skoncentrowany i będzie dbał o każdy detal, aby był jak najlepiej wykonywany. Nie chcę zdradzać, czy to będzie otwarty czy zamknięty mecz. My w szatni wiemy, jaki mamy na ten mecz plan, zdajemy sobie sprawę, w jaki sposób chcemy rozpocząć tę batalię. Przeciwnik również da nam pewnego rodzaju uwarunkowania i  zadania, które będziemy musieli pokonać w tym meczu. Sam jestem ciekaw, natomiast oczekuję, że będziemy grali z tym, co pokazaliśmy w Ekstraklasie. Można mówić o zamykaniu takich meczy, ale dużo też zagraliśmy bardzo otwarcie i prowadziło nas to strzelania goli, a to jest najważniejsze.

Czy nie brakowało panom w tym sezonie przygotowawczym wbiegu na Klimczoka?

AJ: Na pewno taka fajna historia idzie za tym wbiegiem, ale też śledząc media społecznościowe i rozmawiając z ludźmi w klubie wiem się, że jedna z sekcji tam się pojawiła, także myślę, że ta historia jest spełniona, well done, i to jest najważniejsze

RG: Najważniejsze, że GieKSa na Klimczoku była, wszystko jest tam podbite, dobre fluidy są utrzymane, Klimczok dalej jest z nami i bardzo się cieszę, że ktoś poszedł naszym śladem, traktując to jako bardzo ważny element przygotować i niech ta magia Klimczoka dalej z nami będzie.

Panie trenerze, wiem, że wszystkie ręce na pokład i teraz już skupiacie się na Stali, natomiast dla takiego mniej zainteresowanego kibica, co się działo u was przez te ostatnie tygodnie? Proszę podsumować ten okres przygotowawczy.

RG: Co u nas było słychać? Fajny okres przygotowawczy, bo rozpoczął się Spodkiem, a to było wydarzenie świetne dla ludzi. Ja do dzisiaj, gdzie nie pojawię się w Katowicach, to ludzie do mnie podchodzą i każdy opowiada, że był w Spodku i że to było coś pięknego. Wiadomo, święto kibiców, święto radości i to było czuć, bo Spodek był przecież pełny i na pewno zrobiło to na nas wrażenie. Nie było się nawet kiedy z tym oswoić, bo już potem byliśmy w autobucie i jechaliśmy do Turcji. Zawodnicy nie z racji tego, że jest tam morze, plaża, ciepełko, tylko z racji komfortowych warunków do przygotowania się do sezonu bardzo byli pozytywnie nastawieni. To był na pewno obóz długi, najdłuższy w historii mojej kadencji. Też byłem ciekawy, jak drużyna to zniesie, czy nie nastąpi to, co mnie bardzo drażni. Mówi się, że te dłuższe obozy nużą graczy, a tutaj tego nie widziałem. Widziałem radosnych ludzi uprawiających swoją dyscyplinę. Wracają kontuzjowani zawodnicy, nie pojawiły się żadne inne poważniejsze urazy, wobec tego, jeśli ktoś by mnie zapytał, co tam u nas słychać, odpowiedziałbym, że bardzo dobrze, very nice.

Wspomniał pan trener, że wspaniałe słońce, morze i tak dalej, teraz za oknem świetne słoneczko. Teraz mamy styczeń, czy to dla drużyny jest trudnością, że jeszcze mogą być dwa miesiące ciężkiej zimy?

RG: Zobaczymy, jak to się ułoży pod względem samej prognozy. Wczoraj byliśmy naprawdę bardzo mile zaskoczeni pracą MOSiR-u na naszym boisku głównym, bo zastaliśmy je w naprawdę dobrej formie. Boisko było skoszone, trawa lekko rośnie, widać, że te prace były na najwyższym poziomie. Boisko jest świetne przygotowane do tego, aby grać. Jeżeli ta temperatura się utrzyma, to nasze boiska treningowe będą w coraz lepszej kondycji. Lada moment będziemy mogli korzystać z boisk przy nowym stadionie, jak i z głównej płyty. Wydaje mi się, że około marca to podgrzewane boisko nas przywita, będziemy mogli czerpać z tego. Ta zima, która jest, może nas zakoczyć mrozami, w tym roku nie będzie dla nas taka straszna. Infrastruktura w Katowicach zrobiła krok milowy do przodu i jestesmy dzisiaj o to jedno podgrzewane boisko bardziej gotowi. To jest dla nas ważne, to przygotowanie do każdego meczu, bo bedziemy toczyć szalenie mocną batalię, by Ekstraklasa w Katowicach w całym roku kalendarzowym była.

Jest pan już w Katowicach kilka lat. Ma pan takie poczucie, że zagraniczny obóz pozwolił więcej wycisnąć z tych przygotowań?

RG: Każdy okres, w którym tutaj jestem, będzie miał swoją specyfikę. Każdy okres przygotowawczy jest inny, każdy moment był inny i każde możliwości były inne. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że te 5,5 roku temu byliśmy na 3. poziomie rogrywkowym. Jeśli chodzi o serwis, o to, jak zespół się przygotowuje, musi zwiększać swoje standardy, w stosunku do tego, co zawodnicy robią na boisku. Skoro oni pokazują, że te standardy są potrzebne coraz wyższe, to my, jako Klub, musimy się czuć zobowiązani do tego, żeby zapewniać im najlepszy serwis. Nienawidzę tandety, robienia czegoś na pół gwizdka i potem mówienia: „no, mogliście powiedzieć, że coś wam jest potrzebne”. Ludzie przyjdą oglądać jedenastku zawodników i żądają, by te igrzyska były na najwyższym poziomie. Uważam, że trafiliśmy w dziesiątkę, bo odzew jest bardzo dobry.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga