Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: wyniki na miarę potencjału

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Do pojedynku Korony z GKS-em oba zespoły będą przystępować bez obaw o ligowy byt, ale też bez szans na czołowe lokaty w lidze. Czy przełoży się to na typowy poniedziałkowy mecz „o pietruszkę” czy też piłkarze pozbawieni presji dadzą się ponieść fantazji i zafundują kibicom ciekawe widowisko? O przewidywania na ten mecz i ogólne nastroje w Kielcach na finiszu sezonu zapytaliśmy Michała Gajosa z Radia eM Kielce.

Sytuacja, w której po 30 kolejkach Ekstraklasy zarówno GKS, jak i Korona są pewne utrzymania, jest dla obu klubów wymarzonym scenariuszem. Mając w pamięci walkę o ligowy byt do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu, spodziewałeś się, że tym razem będzie inaczej?
Wierzyłem, że może to być sezon, w którym wreszcie będzie trochę spokojniej, natomiast pierwsza część rozgrywek na to nie wskazywała. Co prawda w miarę upływu czasu drużyna Jacka Zielińskiego wyglądała coraz lepiej, ale w dużej mierze przypominało to Koronę Kamila Kuzery, głównie ze względu na sytuację w tabeli. Korona zimowała w strefie spadkowej, więc obawy były. Natomiast patrząc, jak prezentuje się ta drużyna, jak rośnie z każdym kolejnym meczem, jak wygrywa na wyjazdach, co było naszą piętą achillesową w poprzednich sezonach, wierzyłem w pozytywne zakończenie sezonu. Z drugiej strony podobnie myślałem rok temu, gdy udanie rozpoczynaliśmy rundę zwycięstwem z ŁKS-em, tymczasem musieliśmy się bić o utrzymanie do ostatniego meczu z Lechem. W Kielcach nigdy niczego nie można być pewnym.

Kto bardziej zaskoczył, GKS czy Korona?
Mimo wszystko postawa GKS-u jest bardziej zaskakująca. Od co najmniej dwóch lat mówi się w Kielcach o Koronie jako o drużynie z potencjałem minimum na spokojne utrzymanie i ja podzielam tę opinię. Jest tutaj wielu zawodników, którzy powinni gwarantować tak spokojny sezon jak obecny, natomiast forma GKS-u była sporą niewiadomą. W ostatnich latach beniaminkowie zwykle byli zamieszani w walkę o utrzymanie i regularnie spadali z ligi, nawet w liczbie większej niż jeden. W opinii wielu GKS miał napisać podobny scenariusz, natomiast patrząc na wasz skład, który jest mieszanką młodości i doświadczenia, widać pomysł na zbudowanie solidnej drużyny. Bartosz Nowak jest postacią znaną w Ekstraklasie, doświadczenie na tym poziomie mają też między innymi Dawid Kudła, Marcin Wasielewski czy Lukas Klemenz, który swego czasu grał w Koronie. W połączeniu z kilkoma młodszymi zawodnikami okazuje się, że dajecie radę. W tym sezonie beniaminkowie – zarówno GKS, jak i Motor – dodali Ekstraklasie jakości i kolorytu.

Wiele dobrego mówi się o trenerach młodego pokolenia, którzy podbijają ostatnio Ekstraklasę. W Kielcach postawiono natomiast na doświadczenie. Dziś można powiedzieć, że była to dobra decyzja.
Pozycja Korony w tabeli jest w dużej mierze zasługą Jacka Zielińskiego, który dał drużynie stabilizację, zwłaszcza w defensywie. Gdy przychodził do Kielc, pisałem na Twitterze, że być może nie zapewni Koronie wielkiego rozwoju, ale drużyna będzie grać na miarę swojego potencjału, zajmując miejsce w środku tabeli. Dziś znalazło to potwierdzenie, natomiast jest w tym coś więcej, bo pod okiem trenera Zielińskiego rozwijają się kolejni młodzi zawodnicy. Korona najszybciej w lidze wypełniła limit występów młodzieżowców i nadal na nich stawia. Jacek Zieliński zbudował kilku niezłych zawodników na kolejne sezony: Zwoźny, Strzeboński, Konstantyn, Matuszewski czy Smolarczyk mają dłuższe kontrakty w Kielcach i w przyszłości będą stanowić o sile Korony.

W czym tkwi tajemnica sukcesu Zielińskiego w Kielcach?
Jacek Zieliński zaczął od uporządkowania obrony, bo jeśli nie tracisz bramek, to nie przegrywasz meczów. Kluczem był zimowy okres przygotowawczy, kiedy Korona szlifowała system gry z piątką obrońców, w tym dwoma wahadłowymi. W każdej konfiguracji personalnej Korona zazwyczaj wygląda w tym systemie bardzo dobrze. Nawet Kóstas Sotiríou, który trafił do Kielc zimą, szybko wskoczył do składu i dopasował się do linii obrony. Wiosną tracimy mało bramek, ale też strzelamy coraz więcej. Wszystko zaczęło działać, jak należy. Dobrym przykładem jest tu Martin Remacle, który wcześniej zakulisowo narzekał zarówno na ustawienie, jak i na swoją rolę w zespole. Teraz gra niżej niż za Kamila Kuzery i dobrze przystosował się do nowego systemu. Nie strzela już wprawdzie tylu goli co w poprzednim sezonie, ale jest ważną postacią drugiej linii.

Które mecze szczególnie podnoszą ciśnienie kibicom Korony?
Mówiąc pół żartem, pół serio, najwięcej emocji budzą te mecze, które ostatecznie udaje się wygrać. Ostatnio coraz częściej słyszy się w Kielcach, że „święta wojna” z Radomiakiem to już nie to, co dawniej i kibice Korony bagatelizują rangę tych meczów. Wpływ na takie podejście mają na pewno ostatnie wyniki, bo Radomiak ma powody, by dogryzać Koronie: w Radomiu było 0:4, a w Kielcach 1:3, więc jest to bolesny bilans dla Korony. W kolejnym sezonie będzie więc chęć rewanżu z naszej strony i dodatkowe emocje wśród kibiców. Z kolei z Widzewem Korona wygrała w tym sezonie wszystko – dwukrotnie w lidze i raz w Pucharze Polski. Obaj rywale są ważni dla Korony, bo na każdym z meczów kielecka Exbud Arena wyprzedała się do ostatniego miejsca. Podobnie było z resztą na ostatnim meczu z Jagiellonią.

Szerokim echem odbił się w mediach mecz Puszczy z Pogonią, w którym Portowcy zaliczyli spektakularną nomen omen pogoń za rywalem i wygrali 5:4. Który mecz Korony wywołał u was podobne emocje?
Nie będę szukał daleko i wskażę mecz z Jagiellonią z ostatniej kolejki. Nie był on może tak spektakularny jak zwycięstwo Pogoni w Niepołomicach, ale zachowując wszelkie proporcje dostrzegłem pewne odniesienia do rozgrywanego dzień wcześniej finału Pucharu Króla. Zarówno Korona, jak i Real fatalnie rozpoczęły i dopiero w drugiej połowie odrodziły się, podejmując walkę. Ostatecznie Puchar wygrała Barcelona, natomiast Korona skutecznie goniła wynik w meczu z Mistrzem Polski. Po 30 minutach, kiedy Jagiellonia dominowała na boisku i prowadziła po bramce Pululu, nic nie zapowiadało zwrotu akcji. Tymczasem Korona wygrała przekonująco i zasłużenie. Ponadto, szczególnie pamięta się mecze wygrane po golach w końcówce, więc warto tu przywołać nasz ostatni pojedynek w Katowicach.

Na największą gwiazdę Korony wyrósł ostatnio Mariusz Fornalczyk. Jego dobre występy nie przechodzą bez echa i zainteresowanie lepszych klubów z każdym tygodniem rośnie.
Kolejka chętnych na Fornalczyka jest na pewno długa. Jeśli chodzi o polskie kluby, to mówi się, że wielomilionowym budżetem na transfery będzie dysponował Widzew, poza tym cała ligowa czołówka ma możliwości finansowe zdecydowanie większe niż Korona. Obserwuję jednak Mariusza i moim zdaniem jest to typ piłkarza, który nie zawaha się wskoczyć na głęboką wodę i może chcieć spróbować swoich sił od razu za granicą. Pytanie, jakich ma doradców i co planują jego menedżerowie. Fornalczyk generuje olbrzymie zainteresowanie, które wykracza nawet poza ocean, bo pojawiają się informacje o zainteresowaniu ze strony klubów MLS. Sam jestem ciekaw, jak potoczą się jego losy, bo jest to piłkarz z ogromnym potencjałem.

Lotem błyskawicy rozchodzą się w Internecie filmiki z popisami Fornalczyka zarówno w Koronie, jak i młodzieżowej Reprezentacji Polski. Kiedy doczekamy się takich obrazków w seniorskiej kadrze?
Fornalczyk zdobył pięknego gola w meczu z Jagiellonią, a gdy schodził z boiska, machał do kogoś z sektora VIP. Zażartowałem wtedy w transmisji radiowej, że pozdrawia siedzącego tam selekcjonera. Nawet jeśli Michał Probierz przyjechał do Kielc obserwować graczy Jagiellonii, to w drugiej połowie patrzył zapewne wyłącznie na skrzydłowego Korony, który skupił na sobie uwagę wszystkich na trybunach. Patrząc, jak słabo obsadzone są ostatnio skrzydła reprezentacji Polski, jestem przekonany, że znalazłoby się tam miejsce dla Fornalczyka. Jedyną przeszkodą mogą być młodzieżowe Mistrzostwa Europy, bo Mariusz jest bardzo ważną częścią tej drużyny. Trener Majewski nie będzie skłonny oddać Fornalczyka przed tak ważnym turniejem, natomiast wiadomo, że ostatnie słowo należy do Michała Probierza.

Nasz ostatni mecz przy Bukowej był dla kibiców GieKSy sporym rozczarowaniem. Jak wspominasz tamten pojedynek?
Zaczęło się od dość szybko strzelonej bramki przez byłego piłkarza Korony – Lukasa Klemenza i wszystko wskazywało na to, że będzie to kolejny mecz na wyjeździe, którego nie uda nam się wygrać. Obraz meczu odmienił rajd Wiktora Długosza, po którym sędzia podyktował rzut karny. Ta decyzja mogła wzbudzać kontrowersje, ale koniec końców pozwoliła Koronie wrócić do meczu. Mimo to uważam, że w przekroju całego spotkania to GKS był zespołem lepszym, przeważał i wydawało się, że kontrolował przebieg wydarzeń na boisku. Mocno dał się nam we znaki Borja Galan, który szczególnie w drugiej połowie bardzo się uaktywnił i pokazał piłkarską jakość. Długo wydawało się, że to GKS jest bliżej zwycięstwa, tymczasem w samej końcówce do siatki trafił Dawid Błanik i trzy punkty pojechały do Kielc.

Jesienią Michał Janus doskonale wytypował strzelca bramki dla GieKSy. Jakie są twoje przewidywania przed poniedziałkowym meczem?
Spróbuję pójść podobnym tropem i postawię na gola Filipa Szymczaka, który zanim trafił do GKS-u, był łączony z Koroną Kielce. Ostatecznie wybrał Katowice i być może będzie chciał udowodnić, że wybrał lepszy zespół. Spodziewam się, że oba zespoły trafią do siatki i obejrzymy dobre, ofensywne starcie, nie jak typowy, nudny poniedziałkowy mecz w Ekstraklasie na dogranie kolejki. Wierzę w zwycięstwo Korony i liczę, że za ciosem pójdzie Jewgienij Szykawka, strzelając kolejnego gola. Być może na boisko wybiegną zawodnicy z drugiego szeregu i mam nadzieję, że wykorzystają swoją szansę.

Jaki wynik przewidujesz?
W głowie mam 2:1 dla Korony, ale ostatecznie postawię na remis 2:2.

Nasz poniedziałkowy mecz cieszy się dużym zainteresowaniem fanów Korony?
Dla kibiców nie jest to raczej spotkanie z kategorii tych o najwyższej temperaturze, ale bilety sprzedają się dobrze i spodziewam się co najmniej 10 tysięcy widzów. Moim zdaniem taki poziom frekwencji to absolutne minimum dla Korony i w ostatnich meczach tak się dzieje. Podobnie będzie w poniedziałek, tym bardziej że do Kielc przyjadą kibice GieKSy, więc jestem spokojny o atmosferę na trybunach.

Możemy już spokojnie śledzić ligowe rozstrzygnięcia. Jak na tym etapie oceniasz sezon, kto twoim zdaniem sięgnie po mistrzostwo, a kto pożegna się z Ekstraklasą?
Największym rozczarowaniem jest niewątpliwie Śląsk Wrocław, który przed rokiem walczył jak równy z równym z Sankt Gallen w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Dziś natomiast jedną nogą jest już w 1. lidze. Pochwalić za to należy beniaminków, wyłączając Lechię Gdańsk, ale największe brawa należą się Jagiellonii, która wprawdzie oddaliła się od obrony mistrzowskiego tytułu, ale biorąc pod uwagę, że rozegrała już w tym sezonie 53 mecze, zajmuje miejsce na podium Ekstraklasy i świetnie zaprezentowała się w europejskich pucharach, to musi zaliczyć ten sezon do udanych i na dobre wpisała się do krajowej czołówki. Mistrzostwa życzę Lechowi Poznań, który ma moim zdaniem najmocniejszą kadrę, a z ligi spadną Śląsk, Lechia i Stal Mielec.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Osłabiona Legia przed meczem z GieKSą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Drużyna Legii w sezonie 2024/25 rozegra największą liczbę spotkań z całej stawki zespołów PKO BP Ekstraklasy – aż 55. Na to składają się mecze w polskiej lidze, europejskich pucharach oraz Pucharze Polski. Najbardziej intensywnymi miesiącami pod tym względem były sierpień (9 rozegranych spotkań), oraz kwiecień – mecz z GieKSą będzie dla Legii siódmym w tym okresie. 

Taka liczba spotkań rzutuje na postawę drużyny w rozgrywkach ligowych. Legia zajmuje piątą pozycję z 47 punktami (bilans 13-8-8, bramki 52-38). Goście do trzeciego miejsca tracą 8 punktów, a do lidera 12. Legia jest drużyną własnego stadionu – na boiskach przeciwników zdobyła 17 punktów (bilans 4-5-5, bramki 22-23). Bilans ligowych wyjazdów przedstawia poniższa tabela (pogrubioną czcionką wyróżniono wygrane przez Legię mecze):

W ostatnich trzech spotkaniach ligowych na wyjeździe Legia zmierzyła się kolejno z Motorem, Rakowem i Górnikiem. W meczu z Motorem goście przez pierwsze dwa kwadranse przeważali, ale Motor po wyrównaniu w 37. minucie zaczął śmielej atakować. Początek drugiej połowy wyglądał jak pierwszej minuty meczu: Legia miała sporą przewagę i dwukrotnie prowadziła. Gola na 3:3 Motor strzeli po dobitce rzutu karnego w ostatniej akcji meczu. W spotkaniu z Rakowem Legia przegrywała po 47 minutach gry 0:3. Przy takim prowadzeniu Medaliki oddały inicjatywę gościom i na efekt nie trzeba było długo czekać. W 50. minucie padła pierwsza bramka dla Legii, która coraz bardziej zaczęła przeważać… Drugą bramkę przyjezdni strzelili na pięć minut przed końcem spotkania, jednak Raków nie dał sobie wbić gola dającego remis. W ostatnim wyjazdowym meczu Legia w pierwszej połowie nie miała zbyt wiele do powiedzenia – Górnik osiągnął sporą przewagę, jedna strzelona bramka był najmniejszym wymiarem kary. Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły bardzo spokojnie od długich ataków pozycyjnych. Prawie po kwadransie Legia wyrównała, a KSG stracił animusz z pierwszej połowy. W 67. minucie Legia strzeliła drugiego gola i Górnik nie miał specjalnie pomysłu jak wyrównać.

Od 10 kwietnia ubiegłego roku trenerem Legii jest kontrowersyjny Gonçalo Feio. Co jakiś czas, według doniesień medialnych, okazuje się, że dalsza praca z drużyną z Warszawy staje pod znakiem zapytania. Jak na razie pozycja trenera, mimo wszystko, wydaje się być niezagrożona. Oczywiście, może się to zmienić w przypadku braku awansu Legii do europejskich pucharów. Ostatnie doniesienia sprzed około tygodnia mówią, że zarząd Legii już wybrał następcę: zostanie nim Białorusin Aleksiej Szpilewski.

Z 52 bramek strzelonych przez Legię, 9 zdobył Bartosz Kapustka, 7 Marc Gual, a następny na liście z 6 trafieniami jest Luquinhas. Najdokładniej podający to Rúben Vinagre z 5 asystami, Ryōya Morishita z 4 oraz Paweł Wszołek, Luquinhas i Kacper Chodyna z 3 ostatnimi podaniami.

Sytuacja kadrowa ze względu na kontuzje jest mocno komplikowana: najlepszy strzelec gości Bartosz Kapustka doznał urazu kolana i nie zagra do końca sezonu. Najprawdopodobniej również do końca sezonu nie zagra Paweł Wszołek, który naderwał mięsień dwugłowy uda. Z kolei Juergen Elitim we wcześniejszych trzech meczach grał ze złamaną ręką, przeszedł operację i podobno może zagrać w sobotnim meczu. Marc Gual, który na początku kwietnia doznał urazu uda, po rehabilitacji wraca do zdrowia i rozpoczął treningi z drużyną. Podobnie bramkarz Gabriel Kobylak, po przejściu zabiegu stawu skokowego wrócił do treningów.  Obrońca Jan Leszczyński zerwał więzadło krzyżowe we wrześniu, do końca sezonu nie pojawi się boisku.

Ze względu na nadmiar kartek nikt z zawodników gości nie pauzuje.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga