Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Asekuranctwo nie popłaca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przed meczem wszem i wobec ogłaszałem, że gorzej niż w zeszłym sezonie na stadionie Górnika być nie może. Teraz mogę powiedzieć, że w życiu pewne są tylko trzy rzeczy: śmierć, podatki i to, że wszelkie przewidywania w piłce można o kant dupy roztrzaść. W najgorszych snach nie spodziewałem się, że moje słowa się nie ziszczą. Bo o ile rok temu przyjeżdżaliśmy na Roosevelta w roli beniaminka, Górnik nas napoczął szybko, no i faktycznie byliśmy dość bezradni, to mogę powiedzieć, że wtedy byliśmy… tylko bezradni. Trudno.

Wczoraj natomiast to nie była tylko bezradność, to była jakaś antyteza piłki nożnej. Wolałem tamte 0:3. Może mam zakrzywione spojrzenie. Bo wtedy też wyszliśmy jacyś przestraszeni, też niewiele mieliśmy do powiedzenia na boisku. Ale jakoś było łatwiej. A wczoraj? Nie było nic. A najgorsze jest to, że z każdą minutą ta degrengolada się pogłębiała – piłkarska i mentalna. Do tego stopnia, że – choć nigdy tak nie mam – myśli mi zaczęły gdzieś odpływać, chciałem już robić coś innego, bo po prostu nasz zespół wyglądał tak, jakby nie był już zainteresowany udziałem w tym meczu. Totalne poddanie się, biała flaga. Dla zmyłki w końcówce podeszli pod bramkę przeciwnika, Kuusk i Gruszkowski otarli poprzeczkę i „spojek” od zewnętrznej strony. To jednak tylko zaciemnia obraz.

Od początku można było odnieść wrażenie, że GKS jest jakiś niemrawy, znów przestraszony ogromnej, jak na polskie warunki, publiczności. Choć nie było jeszcze takiej tragedii od razu. Nawet raz prawie wyszliśmy sam na sam, ale Adrian Błąd fatalnie przyjmował piłkę. Gdzieś tam, coś próbował Galan, mieliśmy jakieś auty. Zagrożenia jednak nie było żadnego, a raczej skupialiśmy się na rozgrywaniu piłki od tyłu. Górnik najwidoczniej to zauważył, bo zaczął wietrzyć szansę na swoje okazje bramkowe. W defensywie też to nie wyglądało jakoś tragicznie, choć ta niska obrona niepokoiła. Za bardzo zapraszaliśmy zabrzan i środek ciężkości tego meczu niebezpiecznie przesuwał się pod nasze pole karne. Nie na zasadzie szturmu gospodarzy i zamknięcia naszej drużyny w szesnastce. Tylko tego, że jak będziemy sobie tak pykać, ryzyko, że coś się wydarzy wzrastało.

No i wydarzyło się. Trener mówi, że pierwsza bramka to strata w środku boiska – no tak, Galan zagrywa według mnie niezbyt bezpieczne podanie do Kowalczyka, mocne, takie z ryzykiem straty i rywal przejmuje piłkę. Nadal jednak nie mogę zrozumieć tego krycia na radar w naszym polu karnym. Naprawdę nie trzeba iść na raz, ale (głosem Tomasza Hajty) „podejdź pod tego przeciwnika, wsadź nogę, wygarnij”. Galan tylko patrzył na Ousmane Sowa, a ten z uśmiechem na twarzy miał całą przestrzeń w środku (!) pola karnego, żeby wycofać futbolówkę na szesnastkę. Zawodnicy będący w jej obrębie, jak Kowalczyk i Łukasiak, też mieli jakiś opóźniony zapłon, bo zamiast od razu lecieć do szesnastego metra, obracali się jakby mieli nogi z ołowiu. I znów dostaliśmy gonga w końcówce połowy i jest to już bardzo irytujące, że nie możemy dotrwać do przerwy z zerem po stronie strat.

No ale dobra. Trudno. Znów trzeba odrabiać, ale była nadzieja, że w drugiej połowie – nie mogąc już grać tak defensywnie – GKS ruszy do przodu. Płonne były to oczekiwania. Na dodatek straciliśmy kuriozalną bramkę. Nie – nie mam na myśli tej trzeciej. Mówię o drugim golu. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem, co zrobili nasi obrońcy. Powtórzę – to jest kuriozum, że mamy dokładnie na linii pola bramkowego i to praktycznie w świetle bramki trzech piłkarzy, a jednocześnie jedyny przeciwnik – również na linii „piątki” – ma tak dużo miejsca i jest kompletnie niepilnowany. Absurdalna sytuacja. Liseth dostał dośrodkowanie i strzelił na luzaku bramkę głową.

Wyglądało to bardzo źle. Samobójczy gol Kuuska był tylko symbolicznym podsumowaniem tego żenującego spotkania, choć i tutaj padliśmy ofiarą tego naszego czasem przesadnego rozgrywania od tyłu. Zresztą w tym meczu to rozgrywanie i tak bywało bez sensu, bo poklepaliśmy jakiś czas tylko po to, by posłać lagę do przodu. To już lepiej od razu tę „lagę na Adamika” posłać bez tego bawienia się, grożącego stratą.

Strasznie dużo miejsca Górnik miał na skrzydłach – i to nie tylko dlatego, że szalał Janża i spółka. Piłkarzy GieKSy po prostu tam nieraz nie było. Nie wiem, gdzie byli. Zniknęli. Jak byłem mały i mama robiła mi omleta, to czasem ten omlet tak rósł, że wychodził z patelni. Żartowaliśmy wtedy z mamą, że „omlet idzie do sklepu”. Jakoś tak mi się ten omlet przypomniał, gdy po raz kolejny nie widziałem naszych obrońców przy Słoweńcu.

Swoją drogą taką bramkę jak Marten Kuusk strzelił niejaki Damian Garbacik z 10 lat temu. Ciekawe czy to pamiętacie – to był mecz z Wigrami Suwałki na Bukowej. Statystyka nieciekawa, bo takie gole są absolutną rzadkością i większość drużyn na świecie NIGDY takiej nie straciła. A my w ciągu dekady dwa razy. To tak jak dwa razy nam strzelił gola bramkarz, podczas gdy wiele drużyn nie miała takiej sytuacji. Ale to jest GieKSa.

W drugiej połowie nie istnieliśmy. Naprawdę żal było patrzeć, jak mentalnie męczą się nasi piłkarze, a Górnik z wiatrem w żaglach bawi się grą. Nawet wprowadzony, debiutujący Jesse Bosch chyba do końca nie wiedział co się dzieje. W każdym razie dostosował się do reszty. A Aleksander Buksa był bezradny totalnie i tak jak Maciej Rosołek na Legii, tak i tutaj nie przypomniał się kibicom swojej byłej drużyny. Choć oddajmy, że tutaj naprawdę miał ciężko. I Adam Zrelak był w tym meczu kompletnie bezradny.

Dlaczego nie mogliśmy zagrać tak jak na Legii? Odważnie, z pazurem, z zębem? Czyżby trauma z zeszłego roku z Górnikiem była tak duża, że trenerzy zdecydowali się na tak asekuracyjną taktykę? Trener Górak twierdzi, że mieli swój sposób na ten mecz i na to, żeby okazje sobie stwarzać. No ale jeśli to nie błąd trenerski, to znaczy, że zawodnicy totalnie dali ciała, bo nie było – poza tymi pierwszymi minutami – widać tego, że są jakoś zainteresowani atakiem. Naprawdę nie przystoi tak się prezentować w ekstraklasie.

Zapytałem trenera o to „asekuranctwo”. Szkoleniowiec mówi, że rzeczywiście z boku to długie rozgrywanie akcji mogło sprawiać takie wrażenie, ale celem było jak najlepsze przygotowanie akcji do przeniesienia piłki w pobliże pola karnego rywala. Tylko jeśli faktycznie zawodnicy tak muszą „dopieszczać” akcje, żeby zagrać – jak rozumiem – super precyzyjną i celną piłkę, to znów zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie są oni za bardzo przestraszeni, że popełnią błąd. Rozumiem intencję trenera, ale zadaję sobie pytanie – ile takich akcji można w meczu z silnym rywalem rozegrać. Dwie? Trzy? A jeśli tak, to czy można liczyć, że z tego od razu będzie bramka? Trener mówi, że właśnie taką akcją był moment, gdy Adrian Błąd na początku meczu dostał piłkę i gdyby lepiej się zabrał to by z 40 metrów leciał sam na sam. Przyznam, że nie potrafię sobie tego absolutnie wyobrazić. Przecież Adrian z Arką miał kilometr przewagi nad przeciwnikiem w analogicznej sytuacji, a i tak dał się dogonić. Z całym szacunkiem, ale lata już nie te i jak mam sobie przypomnieć jakiegoś jego gola w podobnej sytuacji, to mam jeden typ – gol dla Zagłębia Lubin w wygranym 5:0 meczu przy Bukowej. Tylko że to też było z 10 lat temu…

Nie istniał dziś Bartosz Nowak, którego tak przecież wychwalałem po Arce. Kacper Łukasiak znów popełniał fatalne błędy i był przestraszony. Adrian – delikatnie mówiąc – ostatnio nie jest w szczytach formy. Borja Galan też jest kompletnie nieefektywny. Jego próby na skrzydłach, a to co robili przeciwnicy, to niebo, a ziemia. A cała obrona była dziś do tarcia chrzanu.

Spytałem też trenera o te nieszczęsne mecze wyjazdowe. Wiosną był z tym problem, teraz jest mega problem. Jak na razie w trzech delegacjach straciliśmy dziewięć bramek, a strzeliliśmy tylko jedną. Wyniki 0:3, 1:3 i 0:3 są fatalne i jeśli nie zmienimy czegoś na wyjazdach to będziemy dostawać bęcki non stop. Nadal zadziwia mnie w piłce tak duża dysproporcja pomiędzy meczami na wyjeździe i u siebie, jednak w porównaniu z tym, co było kiedyś – nie jest ona już tak wielka. W naszym przypadku natomiast nadal tak to wygląda.

Rozumiem, że trzeba czasem obrać inną taktykę. Jednak dlaczego nie mogliśmy choć trochę zagrać tak jak z Arką – mówię o intensywności, pressingu, który przecież dał nam kapitalne zwycięstwo, tego już nie jestem w stanie pojąć. Wydawało się, że idziemy w górę od meczu z Legią, a tu nastąpił gong i najgorszy mecz w sezonie, a kto wie, czy nie od awansu do ekstraklasy. Mówię „choć trochę”, nie chodzi mi o wymianę ciosów. Ale żeby przynajmniej było przyzwoicie.

Okej, ponarzekaliśmy. Teraz słowo w stronę niektórych kibiców. Uważam, że głupotą jest znów mówienie, że jesteśmy murowanym kandydatem do spadku. Głupotą dlatego, bo już wiele razy w zeszłym, a nawet już w obecnym sezonie, GKS grał słabe mecze i wydawało się, że jesteśmy w kryzysie lub zagnieździmy się w dole tabeli, a jednak za każdym razem się wygrzebywaliśmy. Nawet właśnie po meczach z Widzewem i Legią, gdy wydawało się, że będzie bardzo ciężko, przyszedł kapitalny mecz z Arką. Rok temu po Górniku była kapitalna Pogoń i Puszcza. Nie ma więc co skakać ze skrajności w skrajność, bo tydzień temu już była euforia, czego to w lidze możemy nie zwojować. A teraz znów lamenty o „pewnym spadku”.

Niemniej sytuacja GieKSy ciągle jest niedobra. Znów znaleźliśmy się w strefie spadkowej i naprawdę trzeba pilnować swojego miejsca w tabeli. Najlepiej by było oczywiście wyskoczyć gdzieś pięć punktów nad kreskę, ale na razie to byłby scenariusz idealny i jest bardzo odległy. Teraz musimy pracować nad tym, by po prostu nad kreską się znaleźć, względnie na granicy. Najgorsze co mogłoby być, to zadomowić się w strefie spadkowej na wiele kolejek.

Czeka nas ultraważny mecz z Radomiakiem, by na przerwę reprezentacyjną „schodzić” ze względnym spokojem. Ale do tego niezbędne będzie zwycięstwo. Radomiak jak najbardziej jest w naszym zasięgu – po początkowym rozpędzie piłkarze z Radomia lekko spuchli i nie ma co przed nimi panikować, choć na pewno jest to lepsza drużyna niż w poprzednim sezonie. Trzeba się solidnie przygotować do meczu i wyjść mentalnie tak jak na Arkę – wtedy naprawdę może być dobrze.

Jak rok temu w Zabrzu ekstraklasa dała nam po dupie, tak dała i teraz, choć teraz bardziej na własne życzenie. Nie ma co jednak płakać. Stało się. Teraz trzeba wstać, otrzepać się z kurzu i ruszać dalej. Wiele jest jeszcze w tej lidze do ugrania. Tylko nie róbmy już w portki przed żadną drużyną, bo swoje atuty mamy i można je z większą odwagą wykorzystywać. Czasem się dostanie po łbie, ale przynajmniej nie będzie niesmaku. A zwiększymy swoje szanse na pozytywny rezultat. Wszystko z głową, ale odważniej.

I słówko do Martena Kuuska. Choć tak jak napisałem rzadko, ale to się zdarza w piłce. Nie przejmuj się, tylko przekuj to na coraz lepszą grę. Trzymamy kciuki!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Afera

    24 sierpnia 2025 at 09:30

    Naprawdę słaby szpil, napiszę w podpunktach moje spostrzeżenia kibica który ogląda wszystkie mecze GieKSy przed telewizorem z racji stałego pobytu za granicą Polski.1)A.Błąd będzie bardziej przydatny drużynie od 70 min niech wejdzie na te 20 min plus doliczony czas i niech zasuwa,za Adriana od początku M.Wędrychowski.2)K.Gruszkowski sory ale wypożyczenie 80%piłek nie dochodzi do adresata a większość jest przeczytana przez przeciwników.3)B.Galan chłop się stara ok ale to jest poziom zmiennika z ławki,a dla B.Galana dla podniesienia poziomu i konkurencji potrzeba transferu dobrego wachadłowego.4)A.Jędrych,A.Czerwiński,M.Kowalczyk,A.Zrelak,B.Nowak M.Wasielewski,Klemenz ok.5)D.Kudła po tylu gongach jakie chłop dostał dałbym mu odpocząć psychicznie w następnym meczu,nich pokarze swój warsztat Strączek.6)K.Łukasiak za elektryczny za mało piłek otwierających za dużo strat,tu bym chciał zobaczyć od początku J.Boscha.7)M.Kuusk,nie wygląda to najgorzej ale brakuje tu takiego cwaniactwa przepchnięcia przeciwnika agresywnej gry,dałbym się pokazać A.Paluszkowi.8)R.Górak wyjdzie z tego obronną ręką jestem o to spokojny tylko więcej odwagi.Cała GieKSa razem💪💪💪

    • Avatar photo

      Afera

      24 sierpnia 2025 at 09:34

      Naprawdę słaby szpil, napiszę w podpunktach moje spostrzeżenia kibica który ogląda wszystkie mecze GieKSy przed telewizorem z racji stałego pobytu za granicą Polski.1)A.Błąd będzie bardziej przydatny drużynie od 70 min niech wejdzie na te 20 min plus doliczony czas i niech zasuwa,za Adriana od początku M.Wędrychowski.2)K.Gruszkowski sory ale wypożyczenie 80%piłek nie dochodzi do adresata a większość jest przeczytana przez przeciwników.3)B.Galan chłop się stara ok ale to jest poziom zmiennika z ławki,a dla B.Galana dla podniesienia poziomu i konkurencji potrzeba transferu dobrego wachadłowego.4)A.Jędrych,A.Czerwiński,M.Kowalczyk,A.Zrelak,B.Nowak M.Wasielewski,Klemenz ok.5)D.Kudła po tylu gongach jakie chłop dostał dałbym mu odpocząć psychicznie w następnym meczu,nich pokarze swój warsztat Strączek.6)K.Łukasiak za elektryczny za mało piłek otwierających za dużo strat,tu bym chciał zobaczyć od początku J.Boscha.7)M.Kuusk,nie wygląda to najgorzej ale brakuje tu takiego cwaniactwa przepchnięcia przeciwnika agresywnej gry,dałbym się pokazać A.Paluszkowi.8)R.Górak wyjdzie z tego obronną ręką jestem o to spokojny tylko więcej odwagi

      • Avatar photo

        Afera

        24 sierpnia 2025 at 09:37

        Naprawdę słaby szpil, napiszę w podpunktach moje spostrzeżenia kibica który ogląda wszystkie mecze GieKSy przed telewizorem z racji stałego pobytu za granicą Polski.1)A.Błąd będzie bardziej przydatny drużynie od 70 min niech wejdzie na te 20 min plus doliczony czas i niech zasuwa,za Adriana od początku M.Wędrychowski.2)K.Gruszkowski sory ale wypożyczenie 80%piłek nie dochodzi do adresata a większość jest przeczytana przez przeciwników.3)B.Galan chłop się stara ok ale to jest poziom zmiennika z ławki,a dla B.Galana dla podniesienia poziomu i konkurencji potrzeba transferu dobrego wachadłowego.4)A.Jędrych,A.Czerwiński,M.Kowalczyk,A.Zrelak,B.Nowak M.Wasielewski,Klemenz ok.5)D.Kudła po tylu gongach jakie chłop dostał dałbym mu odpocząć psychicznie w następnym meczu,nich pokarze swój warsztat Strączek.6)K.Łukasiak za elektryczny za mało piłek otwierających za dużo strat,tu bym chciał zobaczyć od początku J.Boscha.7)M.Kuusk,nie wygląda to najgorzej ale brakuje tu takiego cwaniactwa przepchnięcia przeciwnika agresywnej gry,dałbym się pokazać A.Paluszkowi.8)R.Górak wyjdzie z tego obronną ręką jestem o to spokojny tylko więcej odwagi.Cała GieKSa razem💪💪

        • Avatar photo

          Afera

          24 sierpnia 2025 at 09:39

          Naprawdę słaby szpil, napiszę w podpunktach moje spostrzeżenia kibica który ogląda wszystkie mecze GieKSy przed telewizorem z racji stałego pobytu za granicą Polski.1)A.Błąd będzie bardziej przydatny drużynie od 70 min niech wejdzie na te 20 min plus doliczony czas i niech zasuwa,za Adriana od początku M.Wędrychowski.2)K.Gruszkowski sory ale wypożyczenie 80%piłek nie dochodzi do adresata a większość jest przeczytana przez przeciwników.3)B.Galan chłop się stara ok ale to jest poziom zmiennika z ławki,a dla B.Galana dla podniesienia poziomu i konkurencji potrzeba transferu dobrego wachadłowego.4)A.Jędrych,A.Czerwiński,M.Kowalczyk,A.Zrelak,B.Nowak M.Wasielewski,Klemenz ok.5)D.Kudła po tylu gongach jakie chłop dostał dałbym mu odpocząć psychicznie w następnym meczu,nich pokarze swój warsztat Strączek.6)K.Łukasiak za elektryczny za mało piłek otwierających za dużo strat,tu bym chciał zobaczyć od początku J.Boscha.

  2. Avatar photo

    Afera

    24 sierpnia 2025 at 10:02

    Słaby szpil, napiszę w podpunktach moje spostrzeżenia kibica który ogląda wszystkie mecze GieKSy przed telewizorem.1)A.Błąd będzie bardziej przydatny drużynie od 70 min niech wejdzie na te 20 min i niech zasuwa,za Adriana od początku M.Wędrychowski.2)K.Gruszkowski sory ale wypożyczenie 80%piłek nie dochodzi do adresata a większość jest przeczytana przez przeciwników.3)B.Galan chłop się stara ok ale to jest poziom zmiennika z ławki,a dla B.Galana dla podniesienia poziomu i konkurencji potrzeba transferu dobrego wachadłowego.4)A.Jędrych,A.Czerwiński,M.Kowalczyk,A.Zrelak,B.Nowak M.Wasielewski,Klemenz ok.5)D.Kudła po tylu gongach jakie chłop dostał dałbym mu odpocząć psychicznie w następnym meczu,nich pokarze swój warsztat Strączek.6)K.Łukasiak za elektryczny za mało piłek otwierających za dużo strat,tu bym chciał zobaczyć od początku J.Boscha.7)M.Kuusk,nie wygląda to najgorzej ale brakuje tu takiego cwaniactwa przepchnięcia przeciwnika agresywnej gry,dałbym się pokazać A.Paluszkowi.8)R.Górak wyjdzie z tego obronną ręką jestem o to spokojny tylko więcej odwagi.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga