Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Brzęczek i Goncerz o spięciu z kibicami po meczu z Olimpią

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po zakończeniu ostatniego spotkania z Olimpią Grudziądz trener Brzęczek podbiegł pod „Blaszok” i wraz z zawodnikami wdał się w żywiołową dyskusję z kibicami, którzy nie byli zadowoleni z porażki jaką w tamtym meczu poniósł GKS. Na forum i portalach społecznościowych kibice ostro krytykowali takie zachowani trenera. Postanowiliśmy przy okazji dzisiejszej konferencji prasowej wyjaśnić tę sprawę zarówno z trenerem Brzęczkiem, jak i kapitanem zespołu Grzegorzem Goncerzem,

GieKSa.pl: Trenerze, musimy wrócić do tej sytuacji, która miała miejsce przed Blaszokiem po ostatnim meczu z Oiimpią. Nie uważa Pan, że ta sytuacja doprowadzi jedynie do tego, że piłkarze odczuwać będą jedynie dodatkową presję?

Jerzy Brzęczek: Absolutnie nie. Myślę, że ta sytuacja to również jasny sygnał, że my też bardzo chcemy. I zawodnicy, i trenerzy, i wszyscy ludzie, którzy bezpośrednio są związani z drużyną. Zdajemy sobie sprawę, że kibice czekają na zwycięstwa i na to, żeby GieKSa była jak najwyżej w tabeli. Ja jako osoba, która jest najbardziej odpowiedzialna za drużynę będę zawsze o nią walczył i tarał się, aby ta drużyna miała pełen komfort. To co robimy na zewnątrz, a to co robimy w szatni to dwie różne rzeczy. Myślę, że kibice muszą uszanować to, że my po prostu nie chcemy być tylko tymi ludźmi, którzy zawsze będą grzeczni. Z wielką pokorą przyjmujemy i szanujemy krytykę, bo to jest bardzo ważna rzecz w sporcie, ale również nam zależy na zwycięstwach i zdobywaniu punktów. Chcemy, by kibice po latach posuchy doczekali się takiej drużyny, która będzie wytrzymywała presję.

Tak na chłodno – po kilku dniach – uważa Pan, że ta forma walki o drużynę czyli dyskusja z kibicami pod Blaszokiem była odpowiednia?

Pierwszym zawodnikiem, który podszedł do kibiców był kapitan zespołu, który chciał podziękować za doping. Nawet jeżeli w takim momencie jest rozczarowanie, co jest oczywiście normalne, to mimo wszystko kapitan nie zasługuje na to, żeby używać w stosunku do niego niezbyt parlamentarnych słów, stąd taka reakcja. Ja myślę jednak, że tego typu sytuacje są również potrzebne. Jak w każ∂ej dobrej rodzinie, gdzie nie chodzi o to, żebyśmy zawsze sobie wszystko pięknie mówili. Są takie sytuacje, kiedy jest trochę głośniej, co może powodować, że każda ze stron może swoje żale wyrzucić po to, by na drugi dzień iść do pracy i walczyć o to, by jak najlepiej się rozwijać. Dla mnie to była rzecz normalna. Ja szanuję naszych kibiców, w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że to oczekiwanie jest długie.
Każdy musi się zastanowić nad tym, że te kilka ostatnich lat, kiedy za każdym razem mówiło się o walce, dotychczas kończyło się to co najwyżej ósmym miejscem.
To pokazuje, że wspólnie musimy zmienić coś w tym wzajemnym postępowaniu po to, żeby GKS nie był rozpoznawalny w kraju jedynie przez pryzmat hasła „Ekstraklasa albo śmierć”, tylko żeby ta Ekstraklasa zawitała znowuż na Bukową. Taki jest mój cel i moje marzenie. Liczę, że pomimo wielu trudnych sytuacji, które na pewno będą przed nami w nowym sezonie, i to jest nieuniknione, będziemy z nich wychodzić silniejsi i twardsi.

O odbiór tej sytuacji zapytaliśmy również Grzegorza Goncerza.

GieKSa.pl Grzegorz jak ty podchodzisz do tego, co stało się po ostatnim meczu, i czy uważasz, że ta sytuacja i reakcja jakie wywołała wśród kibiców przysporzy Wam dodatkowej presji?

Grzegorz Goncerz: Musisz mi najpierw powiedzieć, jak kibice to odebrali, jakie były ich reakcje.

Głównie złość na to, że trener Brzęczek podbiiega pod trybunę po drugim pod rząd przegranym spotkaniu, w dodatku 0:2 z drużyną, która okupuje dolne rejony tabeli.

Ja jestem w stanie zrozumieć kibiców, ich zniecierpliwienie i złość. Powiem jednak tak – jeśli kiedykolwiek ma tutaj coś być, to musimy to razem wspólnie zrobić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że kibice chcieliby abyśmy wygrywali zawsze wysoko, ale niestety w tej lidze między drużyną z miejsca 15 a miejsca 3 jest mała różnica punktowa. Wyniki ostatnich meczów sugerują, że przegrywaliśmy gładko, ale gładko nie było. Mieliśmy swoje sytuacje, gdybyśmy się lepiej zachowali, strzelili bramkę to jestem przekonany o tym, że byśmy wygrali. Natomiast kibice mają być prawo zdenerwowani, ale to dobrze, że tak się dzieje – to pokazuje, że zależy nam, kibicom i trenerowi. Powtórzę jeszcze raz – jeśli mamy czegokolwiek dokonać, to jedynie razem.

Kibice dopingują przez pełne 90 minut w każdym meczu.

I ja wierzę, że oni będą pomagać dalej, najlepiej tak jak na wyjazdach. Ostatnio tak się nad tym w szatni zastanawialiśmy, że na wyjazdach doping jest fantastyczny, dopingują nas od pierwszej do ostatniej minuty i my takiego dopingu potrzebujemy, a nie takiego kiedy prowadzimy 4:0 z Kluczborkiem i mecz jest rozstrzygnięty. Liczę na wsparcie kibiców. To jest sport, może być różnie, ale jesteśmy faworytem i chcemy wygrać najbliższe derby, ale żeby to zrobić, potrzebujemy dwunastego zawodnika, który będzie nas wspierał z trybun.
Co do sytuacji ostatnim meczu – trener bardzo mocno żyje klubem. W tamtym spotkaniu widział nasze zaangażowanie i naszą chęć do strzelenia bramki. Zrobiliśmy wszystko, żeby te bramki zdobyć, a sytuacje które miała Olimpia były jedynie skutkiem naszego otwarcia się.

Korzystając z okazji zapytaliśmy jeszcze o dwie kwestie związane już stricte ze sportem:

GieKSa.pl Grzegorz czy w tygodniu miałeś jakąś kontuzję? Bo ostatnio po urazach wracałeś na mecze z Kluczborkiem i Dolcanem i zdobywałeś w nich odpowiednio cztery i dwie bramki.

Grzegorz Goncerz: (śmiech). Ostatnio też w klubie żartowaliśmy, że może trzeba by się na ten stół operacyjny położyć i wtedy by piłka wpadała do siatki, natomiast na całe szczęście przy tym całym szaleństwie zdrowie dopisuje. Napastnicy lesi ode mnie zawsze mówili, że potrzebna jest ta pierwsza bramka i spokój. Ja wierzę, a nawet jestem przekonany o tym, że strzelę bramkę w niedzielę. Nikt nie jest tak bardzo sfrustrowany tą moją indolencją strzelecką jak ja i nikt takiej presji na mnie nie wywiera jak ja sam na siebie. Bramka będzie w niedzielę, jestem o tym przekonany.

Czy możemy się spodziewać, że Patryk Szymański dostanie więcej szans?

Jerzy Brzęczek: Patryk jest z pewnością zawodnikiem z dużymi predyspozycjami do gry ofensywnej. Jego styl gry i przyzwyczajenia związane z grą w defensywie powodują, że musimy nad tym pracować. Na pewno ostatnim występem pokazał, że zasługuje na więcej szans.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    kornik

    22 kwietnia 2016 at 11:36

    Trener dobry ale przez mody na udawanie zachodniej piłki wszystko stoi w miejscu, piłka nożna stała się sportem płaczków, słabych psychicznie i zdyscyplinowanych lalusiów którzy się oszczędzają (nie mówie tu o wszystkich), żeby więcej było takich trochimów, napierałów czy pitrych. Gdyby nie wiek czy czynniki które zmuszają do opuszczenia klubu złączyłoby się tych co zrobili sporo dla klubu i nie uganiali sie do ekstraklasy żeby zaliczyć pare meczy i wylądować w rezerwach i awans w sekunde

  2. Avatar photo

    kibic

    22 kwietnia 2016 at 12:13

    Sory ale dziwią mnie wypowiedzi tych gości są tak pewni siebie a na boisku ogrywaja ich wiochy słowa trenera że to materiał na przyszłość to ktoś z nas się na czymś nie zna albo udaję glupiego, teraz może jakimś cudem ograja rozwój i będą myśleć ze wszystko jest ok , niestety tak nie jest kolejny tragiczny sezon nic nie udane sportowo czysta agonia a oni twierdzą że jest świetnie mam nadzieje że im pokażemy jaka jest ich wartość a nie parę okrzyków i rozejdziemy się grzecznie do domu aby ponarzekać na forum sory ale myślę że pora na zmiany albo agonia i wstyd

  3. Avatar photo

    Włodek

    22 kwietnia 2016 at 14:25

    Pewnie dla nich super -nic nie trzeba wygra sie z Rozwojem i sprawa załatwiona KOLEJNY SEZON ZAJEBALISCIE PANOWIE PIŁKARZYKI,
    wygra sie przegra zremisuje kasa ta sama nic nie brakuje .
    Zyczę Rozwojowi utrzymania ,ale po barazach z tyskymi na B1 .

  4. Avatar photo

    pawelas197

    22 kwietnia 2016 at 15:19

    jak bysmy tak pracowali jak oni grali to juz by nas z roboty wyje…i wiadomo nie da sie wszystkiego wygrac ale przegrac po walce to nie wstyd ale jak sie przegrywa 4;0.i 0:2 u siebie nie pokazujac praktycznie nic ciekawego na boisku to juz cos tu jest nie tak

  5. Avatar photo

    Max86

    22 kwietnia 2016 at 23:23

    Kto Wam piłkarzyki powiedział, że chcemy byście wygrywali po 4:0?! nikt! chcemy byście z ostatnim miejsce wygrali PRZYNAJMNIEJ 1:0! A jak strzelacie Kluczborkowi 4 bramki to kibice sie cieszą i dopingują to zrozumiałe. Tyle lat granie z wioskami, kibice trzymają poziom, ale ileż można??!

  6. Avatar photo

    hajna

    23 kwietnia 2016 at 14:54

    Trener nawet nie kryje że nie widzi problemu bo gra jest ok tylko szczęścia brak.Mam nadzieja iż Rozwój powalczy i wywiadzie choćby punkt a Goncerz niech pooglondo swoje bez produktywne lotanie po boisku i się dychnie bo strata formy to nie wstyd ino cza się wziąć i powalczyć z głową. Nawet jak wygrają z 3:0 to się nie będzie przełomu bo spadek im nie zagrozi norma w GKS od kilku lot.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga