Piłka nożna
Gdzie ta katowicka młodzież?
Czy kadra GKS-u Katowice została w tym sezonie odmłodzona? Nie da się ukryć, że tak. Wciąż jednak czekamy na moment, kiedy pierwszą kadrę GieKSy regularnie będą wzmacniać jej wychowankowie. Póki co, z małymi wyjątkami, jesteśmy zmuszeni bazować na transferach i wypożyczeniach, ale warto tu pamiętać, że choć Bartosz Mrozek jest wypożyczony z Lecha, a Patryk Grychtolik przyszedł z Zagłębia Lubin, to obaj mocno identyfikują się z GKS-em.
W Katowicach mamy też Rozwój, z którym liczyliśmy, że współpraca będzie wyglądać chyba nieco lepiej. Korzystając z przerwy w rozgrywkach postanowiłem zrobić mój mały ranking młodych zawodników (rocznik 2000 i młodsi), którzy są wychowankami GKS-u i Rozwoju i co najmniej otarli się o piłkę seniorską. Część z nich miałem okazję oglądać stosunkowo niedawno, część trochę dawniej, więc nie ma co specjalnie przywiązywać się do konkretnych miejsc w rankingu – jest to moja subiektywna ocena zarówno aktualnych umiejętności, jak i potencjału.
1. Bartosz Baranowicz
Środkowy pomocnik z rocznika 2003 z występami w kadrze Polski U15 i U16. Zaczynał w Gwieździe Ruda Śląska, ale kluczowy czas dla swojego, nomen-onem rozwoju, spędził już w Katowicach. Pierwsze występy na poziomie seniorskim zaliczył już w wieku 15 lat. Samo to mówi wiele o jego umiejętnościach. Rok temu gościnnie pojawił się na treningach GieKSy, jednak w lecie po wycofaniu się Rozwoju z rozgrywek seniorskich przeniósł się do Zabrza. Występuje tam w trzecioligowych rezerwach i w Centralnej Lidze Juniorów. Jego przygoda z seniorską piłką jest póki co raczej przeciętna – ostatni raz w drugiej drużynie Górnika zagrał jeszcze w październiku i dostał ,,wędkę” w pierwszej połowie meczu ze Ślęzą Wrocław, jednak trzeba pamiętać, że był jednym z najmłodszych zawodników na tym poziomie rozgrywkowym w całej Polsce. Miałem okazję być na jedynym meczu drużyny CLJ Górnika, jaki udało się rozegrać w tym roku – grał tam jako ,,dziesiątka” podwieszona pod napastnikiem. Ja jednak chętniej widziałbym go w roli registy, dla którego w ustawieniu 4-4-2, jakim najczęściej gra Górnik, trochę brakuje miejsca. Jestem jednak przekonany, że jeśli jego głowa będzie prawidłowo funkcjonować, to w piłce osiągnie sporo.
2. Mateusz Chmarek
Na drugim miejscu najmłodszy zawodnik w całym rankingu – w lutym obchodził 16. urodziny. Zadebiutował już na poziomie centralnym – gdy Rozwój był już pogodzony ze spadkiem z drugiej ligi, Chmarek dwukrotnie pojawił się na boisku i w obu przypadkach zdobył bramkę (raz z karnego). Tutaj także miałem okazję widzieć jedyny rozegrany mecz w tym roku – w ramach ligi makroregionalnej Rozwój mierzył się ze Stilonem Gorzów. Dość powiedzieć, że w rozgrywkach tych mogą grać zawodnicy z rocznika 2001, a grający na skrzydle Chmarek z rocznika 2004 zdecydowanie wyróżniał się na boisku swoim myśleniem do przodu i kontrolą nad piłką. Pewnie niedługo będzie musiał się zastanowić, co Rozwój może mu jeszcze dać, skoro przerasta ich najstarszy rocznik. Podobnie jak Baranowicz ma już za sobą mecze w biało-czerwonych barwach – miał nawet jechać z kadrą U16 na juniorskie mistrzostwa… Ameryki Południowej. Czemu Polska miała tam grać – nie pytajcie.
3. Bartłomiej Neugebauer
Podium uzupełnia kolejny wychowanek Rozwoju, który tak jak zwycięzca mojego rankingu – także jest aktualnie zawodnikiem Górnika Zabrze. Bramkarz z rocznika 2002 w tym sezonie zaliczył 10 meczów w CLJ i 7 w trzeciej lidze. Seniorski debiut zaliczył jako 16-latek w drugiej lidze, wchodząc na boisko z ławki w ostatnim meczu sezonu 17/18. W kolejnych rozgrywkach pięciokrotnie bronił bramki Rozwoju przez pełne 90 minut. On również bywał gościnnie na treningach GieKSy, w której barwach zresztą zaczynał przygodę z piłką. Gdyby w lecie wybrał żółto-zielono-czarne barwy zamiast biało-niebiesko-czerwonych – według mnie walczyłby z Bartoszem Mrozkiem o numer 1, a miejsce w składzie meczowym miałby pewne.
4. Kacper Tabiś
Zawodnik dobrze znany i ze zdecydowanie największym doświadczeniem na poziomie seniorskim, a skoro tak, to nie wypada o nim nie wspomnieć w czołówce. Na papierze wszystko wygląda ładnie – dwukrotnie transferowany z drugoligowego klubu na zaplecze Ekstraklasy, więc w teorii sugerowałoby to, że po prostu przerasta ten poziom, ale czy tak rzeczywiście jest? W praktyce nic na to nie wskazuje. Swój ostatni sezon w Rozwoju zakończył z jednym golem przez prawie 2000 minut na boisku… i była to jego ostatnia bramka w seniorskiej piłce, a przecież jest zawodnikiem ofensywnym. Po ponownym zawitaniu do drugiej ligi był jednym z najmniej grających zawodników GieKSy i uratował go przepis o młodzieżowcu i fakt, że trener Odry znał go z juniorów. Na pewno wielu zawodników w jego wieku chciałoby mieć nawet taką renomę, jak on, ale powoli trzeba chyba odchodzić od myślenia, że to zawodnik z większym potencjałem, choć oczywiście może nas jeszcze zaskoczyć.
5. Thomas Skiba
Na piątym miejscu pozwoliłem sobie na nieco kontrowersyjną kandydaturę. W końcu Skiba z seniorami grał co najwyżej w A-klasowych rezerwach, a za nim dałem zawodników z doświadczeniem chociażby drugoligowym. Skąd więc taka moja decyzja? Przez pozycję, na jakiej występuje. Nie pamiętam sytuacji, żeby gdziekolwiek w Polsce nie brakowało komuś lewych obrońców. 19-latek, który do GieKSy trafił prosto z USA, nie dość, że występuje na tej jakże deficytowej pozycji, to w dodatku gra tak, jak od nowoczesnego skrajnego defensora się wymaga – ofensywnie, z polotem, dobrą grą 1v1. Przyznam szczerze, nie spodziewałem się, że jego wejście do seniorów będzie na tyle trudne, że nie dostanie szansy nawet w spotkaniach pucharowych, ale dalej mocno wierzę w tego chłopaka. Jego przykład dobrze pokazuje, jak bardzo GKS potrzebuje drużyny rezerw na nieco bardziej poważnym poziomie niż A-klasa.
6. Sebastian Olszewski
Powracamy do wychowanków Rozwoju. Gdy ogłoszono, że w GieKSie młodzieżowcy będą występować w bramce i na prawej obronie, Olszewski wydawał się idealnym kandydatem do transferu. Prawy obrońca z rocznika 2001 wybrał jednak pierwszoligową Wartę Poznań. W drużynie wicelidera zaplecza Ekstraklasy pojawił się na boisku tylko dwa razy – raz na 17 minut w lidze, a za drugim razem na dogrywkę w meczu pucharowym przy Bukowej. Na rundę wiosenną został wypożyczony do trzecioligowej Kotwicy Kołobrzeg – w jedynym wiosennym meczu wszedł na boisko w 81. minucie.
7. Daniel Kamiński
Kolejny talent wychowany przy Zgody. 19-letni skrzydłowy już w sezonie 17/18 dosyć regularnie pojawiał się na drugoligowych boiskach, a od tego sezonu reprezentuje barwy KKS-u Kalisz, gdzie póki co uzbierał 831 minut i zdobył jedną bramkę.
8. Kajetan Kunka
Ponownie wychowanek Rozwoju z występami w młodzieżowych reprezentacjach na koncie i który aktualnie jest zawodnikiem Górnika. Trafił tam w zimę na półroczne wypożyczenie z możliwością wykupu. Nie ma on jednak zbyt dużego doświadczenia w seniorskiej piłce – w sezonach 17/18 i 18/19 łącznie nie uzbierał nawet 1000 minut, jednak jest on obrońcą, a tu jak wiadomo trenerzy nieco rzadziej ryzykują z młodymi zawodnikami.
9. Szymon Frankowski
Dziewiąte miejsce i dopiero drugi wychowanek GieKSy. Do kadry pierwszego zespołu dołączył na początku 2018 roku, ale dopiero w tym sezonie doczekał się debiutu w oficjalnym meczu. Te 180 minut dobrze pokazało zarówno jego plusy, jak i minusy – z jednej strony dobry refleks na linii, a z drugiej duży problem z grą na przedpolu. W dzisiejszych czasach ciężko sobie wyobrazić sukces bramkarza, który ma problemy chociażby z oceną wyjść do dośrodkowań. Potencjał jest, ale przed nim wciąż dużo pracy.
10. Patryk Szwedzik
Przyznam szczerze, że chodząc na mecze naszych juniorów jakoś nie dostrzegłem w Patryku potencjału na coś więcej, ale wychodzi na to, że jeszcze dużo nauki przede mną. Myślę, że nie sposób jednak ominąć w jego rozwoju rolę Rafała Góraka. W zimowych sparingach wystawiany był na skrzydle, jednak jestem przekonany, że jego miejsce jest na środku ataku, a gra z boku ma mu po prostu pomóc w rozwinięciu pewnych cech, gdzie jest jeszcze sporo miejsca na poprawę.
11. Patryk Wnuk
Dla wielu kibiców to zawodnik-zagadka. Wyciągnięty z juniorów przez Jacka Paszulewicza, dobrze prezentował się w sparingach, jednak w lidze nie zagrał ani minuty i chyba nawet ani razu nie znalazł się na ławce. Potem wypożyczenie do Radzionkowa… i po jednej rundzie transfer definitywny. Na poziomie trzeciej ligi miewał ,,ciężary”, ale po spadku popularnych ,,Cidrów” jest ich podstawowym stoperem na piątym poziomie rozgrywkowym. Niedawno pojawił się na testach w Termalice. Na pewno ma jeszcze szansę na powrót na szczebel centralny.
12. Szymon Małecki
Od kilku lat jego nazwisko gdzieś przewija się w kontekście pierwszej drużyny, ale ostatecznie ten skrzydłowy wciąż nie zaliczył nawet minuty w oficjalnym meczu w GieKSie. Regularnej gry szuka na wypożyczeniach. Rok temu wiosną trafił do Radzionkowa, gdzie na tyle przekonał do siebie trenera Rakoczego, że ten jesienią postanowił ponownie go wypożyczyć – tym razem do Polonii Bytom. Ta przygoda nie była jednak dla niego udana i wiosną miał zejść poziom niżej do Gwarka Ornontowice.
13. Bartosz Marchewka
Gdyby stworzyć taki ranking kilka lat temu – prawdopodobnie zająłby on pierwsze miejsce. Od dłuższego czasu jego kariera to jednak równia pochyła i teraz zamiast być nowym Arkadiuszem Milikiem, miał szukać szczęścia w czwartoligowych Goczałkowicach. Wszystko wskazuje jednak na to, że będzie musiał jeszcze trochę poczekać na szansę, bo ligi regionalne prawdopodobnie już nie wznowią gry. Wiele mówi sam fakt, że w hierarchii napastników wyprzedził go Patryk Szwedzik, który do niedawna był zawodnikiem kompletnie anonimowym.
14. Łukasz Jedyński
Kapitan naszej zeszłorocznej drużyny juniora starszego. Bywał na treningach pierwszej drużyny GKS-u, ale ostatecznie musiał zejść do czwartej ligi, by regularnie grać w barwach Gwarka Ornontowice. Środkowy pomocnik w naszych juniorach był specjalistą od stałych fragmentów gry.
15. Michał Szymała
Na końcu rankingu znalazł się nasz środkowy obrońca z rocznika 2001. Wielokrotnie można było go dostrzec na zdjęciach z treningów pierwszej drużyny. Zarówno przed sezonem, jak i w przerwie zimowej był z seniorami na zgrupowaniach, jednak oficjalnie wciąż nie znajduje się on w kadrze zespołu. Wie, o co chodzi w grze na środku obrony, jednak z jakiegoś powodu wciąż brakuje mu odpowiedniej postury.
Mogło być gorzej, ale jednak razi po oczach zdecydowana przewaga Rozwoju pod tym względem. Kiedy może się coś zmienić? Tabele wskazywałyby na to, że nieco więcej będziemy mogli zacząć oczekiwać od aktualnej kategorii U14 – nasza drużyna trampkarza C2 zajmuje drugie miejsce w pierwszej lidze wojewódzkiej tuż za Rakowem Częstochowa, a rok młodsi zawodnicy, czyli młodzik D1, są na pierwszym miejscu przed Górnikiem Zabrze. Najważniejszym sprawdzianem będzie jednak oczywiście to, jak poradzą sobie z przejściem do seniorskiej piłki.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Motorem
Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!
1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.
2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.
3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.
4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.
5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.
6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.
7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.
8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.
9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.
10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.
Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.
11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.
12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.
13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.
14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.
15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?
16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.
17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.
18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.
19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.
20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.
21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.
22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.
23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!
24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.
25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.
26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.
27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.
28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.
29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.
30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.
31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.
32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.
33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.
34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.
35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?
36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.
37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉
38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.
39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…
40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!
41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.
42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.
43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.
44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.
45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.
46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!
47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!
Hokej
Bezradna GieKSa
W ramach 14. kolejki Tauron Hokej Ligi podejmowaliśmy w Satelicie lidera tabeli – Unię Oświęcim. Po końcowej syrenie powody do radości mieli goście, a losy spotkania rozstrzygnęły się w pierwszej tercji.
Spotkanie rozpoczęło się od gola dla oświęcimian. W 2. minucie McNulty tak niefortunnie wybijał krążek spod własnej bramki, że trafił w głowę Petrasa, a następnie „guma” znalazła się w naszej bramce. Uskrzydleni zdobytą bramką goście szukali okazji na podwyższenie prowadzenia, jednak Eliasson nie dał się pokonać. W 7. minucie w zamieszaniu pod bramką Tyczyńskiego żaden z naszych zawodników nie potrafił wepchnąć krążka do bramki. Od tego meczu mecz nabrał tempa, a krążek szybko przemieszczał się z jednej strony lodowiska na drugą. W połowie meczu w odstępie 54 sekund przyjezdni zdobyli dwie bramki. Najpierw Ahopelto zagrał w tempo do Krzemienia, a ten nie dał szans na skuteczną interwencję naszemu bramkarzowi. Niespełna minutę później strzałem spod linii trzeciego gola dla unitów zdobył Peresunko. Po stracie trzeciej bramki do boksu zjechał Eliasson, a jego miejsce między słupkami zajął Kieler. Do końca tercji goście kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie.
Początek drugiej tercji należał do unitów, którzy stworzyli sobie kilka groźnych okazji. W 25. minucie dwójkową akcję Wronka-Fraszko na gola zamienił ten drugi. Dwie minuty później powinno być 2:3, ale tylko w wiadomy sobie sposób strzał Varttinena obronił Tyczyński. Z upływem czasu groźniejsze okazje zaczęli stwarzać nasi hokeiści. W 30. minucie Lundegard trafił w poprzeczkę. Napór katowiczan trwał, ale próby Bepierszcza, Chodora, Vervedy i Pasiuta nie przyniosły efektu bramkowego. Niewykorzystane okazje się zemściły na 32 sekundy przed syreną kończącą drugą tercję. Ahopelto zagrał krążek do Morrowa, a ten huknął jak z armaty w samo okienko. Jednak to nie było koniec emocji. Niemal równo z syreną kończącą tę część meczu Wronka strzałem pod poprzeczkę zdobył drugiego gola dla GieKSy.
Trzecia tercja rozpoczęła się od festiwalu kar po obu stronach. Najpierw na dwie minuty do boksu kar odesłany został Makela. Tuż po zakończeniu jego kary, nieprzepisowo zagrał Petras. Podczas tego czterominutowego okresu gry w powerplay’u najbliżej zdobycia gola był Anderson. Po wyrównaniu sił na lodzie role się odwróciły i to oświęcimianie grali praktycznie przez cztery minuty w przewadze, po wykluczeniach dla Chodora, a następnie dla Hoffmana. Oświęcimianie również tego okresu nie zwieńczyli golem. Co się odwlecze to nie uciecze. W 51. minucie Partanen strzałem pod poprzeczkę z okolic koła bulikowego zdobył gola numer 5 dla Unii Oświęcim. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry do boksu zjechał Kieler, a w jego miejsce wszedł dodatkowy zawodnik z pola. Manewr ten zakończył się niepowodzeniem, a strzelcem szóstej bramki był Peresunko, ustalając wynik meczu.
GKS Katowice – Unia Oświęcim 2:6 (0:3, 2:1, 0:2)
0:1 Samuel Petras 1:46
0:2 Łukasz krzemień (Erik Ahopelto, Roman Dyukow) 10:20
0:3 Ołeksandr Peresunko (Reece Scarlett) 11:14
1:3 Bartosz Fraszko (Patryk Wronka) 24:58
1:4 Joe Morrow (Erik Ahopelto)39:28
2:4 Patryk Wronka (Grzegorz Pasiut) 39:59
2:5 Mika Partanen (Samuel Petras) 50:21, 5/4
2:6 Ołeksandr Peresunko (Scarlett Reece, Radosław Galant) 56:46, do pustej bramki
GKS Katowice: Eliasson (Kieler) – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Bapierszcz, Anderson, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jonasz – Chodor, Hornik, Kosmęda, Dawid, Hofman Jakub.
Unia Oświęcim: Tyczyński (Dyukov Anton) – Morrow, Scarlett, Peresunko, Rac, Kasperlik – Dyukov Roman, Makela, Ahopelto, Galant, Partanen – Florczak, Soderberg, Moutrey, Trkulja, Petras – Matthews, Mościcki, Ziober, Krzemień, Kusak.













































KaTe
17 kwietnia 2020 at 15:28
Niestety, tak to właśnie wygląda…
Nasze odmłodzenie kadry polega na tym, że prawie nie ma w niej trzydziestolatków.
Ale jednocześnie – brakuje nastolatków. W szerokim składzie najmłodsi są z rocznika 2001.
Cóż, zarówno szkolenie, jak i skauting – to wyłącznie ruchy pozorowane. Nasza pozycja w drugoligowej klasyfikacji Pro Junior System wszystko wyjaśnia. Zajmujemy zaszczytne drugie miejsce (od końca).
Kb
19 kwietnia 2020 at 16:02
Baranowicz w meczu ze Ślęza nie dostał „wędki ” tylko doznal urazu kolano przez ktory pauzowal do konca lutego