Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Goncerz: Nikt mnie z Katowic nie wyrzuca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Grzegorz Goncerz w tym roku spisywał się znakomicie, czego efektem było zdobycie statuetki „Złoty Buk” w 2014 roku. Przeczytajcie, co miał do powiedzenia zawodnik o nagrodzie, sezonie oraz planach transferowych na najbliższą przyszłość.

GieKSa.pl: Grzegorz Złote Buki 2014 za nami, jakbyś je ocenił, jak w ogóle podchodzisz do tego typu plebiscytów?

Goncerz: Rok temu na pewno było to większe wydarzenie, większy był splendor tej gali. Teraz było bardziej kameralnie. Byli zawodnicy, klub biznesu, media. Kibice byli pojedynczy a rok temu było ich bardzo dużo. Mniejszy splendor, bo też wiadomo, że nie bardzo jest coś świętować. Rok się skończył i nie był to udany rok dla nas. Osobiście jestem bardzo szczęśliwy, niedługo zacznie się mój 6 rok w Katowicach i miło jest być docenionym tym bardziej, że jest to nagroda dla kibiców. To dla nich gramy i bardzo się cieszę, że wreszcie się udało. W poprzednich latach byłem bliżej bądź dalej od tego tytułu, ale teraz osiągnąłem to, na co liczyłem. Wierze, że to może być dopiero początek i szczyt moich możliwości jest gdzieś dalej niż to, co pokazałem w tej rundzie.

Sporo było rozmów na temat Twojego kontraktu w lecie i jego przedłużenia. Ciężkie to były rozmowy? Była możliwość, że by Cie w GieKSie nie było?

Czekaliśmy do końca na te rozmowy, klub w czerwcu potrzebował zmian. Formuła, którą mieliśmy nie sprawdziła się i trzeba było wszystko zmienić. Ja miałem informacje, że klub jest zainteresowany współpracą ze mną, ja również byłem zainteresowany pozostaniem w klubie, więc zostały kwestie finansowe. Po takiej rundzie wiosennej, jaką mieliśmy ciężko było o coś walczyć, znając jednak swoją wartość postawiłem sprawę jasno. Chciał mnie bardzo mocno w Miedzi trener Stawowy, chciał mnie trener Moskal i to też na pewno wpłynęło na decyzję prezesów GieKSy. Prezes Cygan negocjował swoje warunki, ja swoje i związaliśmy się na dwa kolejne lata.

Twoja dobra runda sprawiła, że jesteś liderem strzelców w I lidze. Powiedz jak to zrobiłeś, że przed nową rundą w GieKSie nikt nie mówi o sprowadzeniu napastnika?

Na pewno te wszystkie bramki to sprawiły, jestem odbierany, jako lepszy piłkarz z racji tego, że strzeliłem te bramki. Ale to jest uproszczenie, ja tak samo trenuje, robię to, co zawsze tylko po prostu w tym sezonie piłka zaczęła mnie szukać, a ja te wszystkie sytuacje zacząłem wykorzystać. Nie ma, co ukrywać, że moja dobra forma to też zasługa trenera Moskala i zmiany mojej pozycji. On zobaczył we mnie napastnika i fajnie zaczęło to funkcjonować. Mam nadzieje, że trener Skowronek czy też inni trenerzy w przyszłości będą mnie widzieć w tej roli. Na tej pozycji czuję się chyba najlepiej, bo mam ściśle określone zadania, wiem, co mam robić na boisku i łatwiej mi się też gra, gdy jestem bliżej bramki przeciwnika niż swojej.

Powiedz ile w Twojej dyspozycji jest ręki trenera Moskala a ile też dałeś od siebie, bo często podkreślałeś w wywiadach, że zostajesz na treningach, trenujesz sytuacje.

Ciężko to określić. Jednak po tym roku ja wiem, że w piłce osoba trenera jest bardzo ważna. Bardzo ważne jest zaufanie trenera, ja je czułem. Od początku miałem jego wsparcie. Gdy przychodził do GieKSy to ja byłem 25 zawodnikiem tego zespołu. Za Góraka nie zmieściłem się w kadrze rezerw na sparing z juniorami Stadionu Śląskiego. Mi zmiana trenera bardzo dużo dała. To nie było też tak, że za Góraka mi się nie chciało a za Moskala zacząłem ciężko pracować. Trener Moskal dostrzegł to, że mam coś w sobie, mogę tej drużynie pomóc i to się udało. Oczywiście dokładałem coś od siebie pracując indywidualnie, zostając po treningach jednak zawsze będę wdzięczny trenerowi Moskalowi za to, że u niego z 25 zawodnika zostałem liderem klasyfikacji strzelców. Wierzę, że jeszcze w przyszłości się spotkamy.

Do Ciebie trener Moskal potrafił dotrzeć, do innych niestety nie i wyniki były słabsze. Z czego to wynika?

Nie można tego w prosty sposób wytłumaczyć. Sami wiecie, że w Katowicach jest specyficzne środowisko. Po Sandecji, Okocimskim niektórzy już skreślili tą rundę, my również mówiliśmy sobie cały czas, że musimy zacząć wygrywać. Mam czasem wrażenie, że w Katowicach wszystko dzieje się za szybko. W tym sezonie również mamy roszady zrobione, przegrywamy z Niecieczą i po 3 kolejce kibice każą nam ściągać koszulki w momencie, gdy niektórzy są miesiąc w klubie. Mam przykłady z lig zagranicznych, czy ktoś powie, że w Manchesterze United też im się nie chce, bo przegrywali na początku? Na niektóre rzeczy potrzeba czasu. W niektórych klubach transfery to 2-3 zawodników, u nas wymieniono pół zespołu i oczekiwano, że to od razu wszystko zaskoczy i będziemy pierwszą siłą tej ligi. To tak łatwo nie funkcjonuje, chociaż byśmy bardzo tego chcieli. Decyzja zarządu była taka, żeby zmienić trenera i teraz Skowronek jedyne, co musi zrobić to sprawić, że będziemy więcej punktować. Sami zrobiliście statystykę punktową trenerów, średnie są zbliżone dla każdego trenera. Trzeba, więc pracować z tym potencjałem zawodników i liczyć na to, że szczęście momentami pomoże.

Potencjał zawodników jest według Ciebie średni tak jak pokazuje tabela? Bo były mecze gdzie dominowaliście a były także słabsze.

Mamy świadomość, że niektóre mecze zawaliliśmy, takie, w których mecz był pod naszą dominacją a traciliśmy bramkę i mecz kończył się porażką czy remisem. Najgorsze jest to, że mecze, które teoretycznie nie powinniśmy przegrać to my nie potrafimy ich nawet zremisować. W momencie gdzie nie byliśmy słabszym zespołem to my nie potrafimy tego meczu zremisować. Takie mecze były np. Na Arce czy Zagłębiu, u siebie z Chojniczanką nie potrafiliśmy wygrać mimo okazji do strzelania drugiej bramki. Potem wkrada się atmosfera nerwowości w klubie, na trybunach, szatni. My też to czujemy i odczuwamy, mamy świadomość, że jest to kolejny sezon w pierwszej lidze i kibice są znudzeni meczami z mało znanymi drużynami. Siedzimy jednak w tym wszyscy i życzyłbym sobie by każdy mecz był taki jak z Tychami gdzie ja jadąc na mecz czułem, że to będzie wielki mecz, bo widziałem już kibiców na ulicach, czułem, że to będzie wydarzenie. Kibice potrafią się zmobilizować na taki mecz, szkoda, że nie ma tak na każdym meczu, co dwa tygodnie. Musimy wspólnie taki cel osiągnąć, bo to nie może też być tak, że my najpierw zaczniemy dobrze grać a potem kibice będą nas dopingować. Wszystko musi iść w parze. W szatni nie ma zawodnika, który nie chciałby grać w ekstraklasie. Chcieliśmy być w czołówce, zadomowić się w niej i być blisko drużyn, które są kandydatami na awans. Jeżeli popatrzymy na drużyny, które są przed nami to zobaczymy zespoły wyłączając Stomil, które są kadrowo mocniejsi oraz mają zaplecze finansowe. Rozumiem jednak kibiców, bo sam oglądając mecz z Widzewem też się denerwowałem i frustrowałem.

Wraz z formą rosła Twoja pozycja w zespole? Nawet niektórzy kibice widzieli Cię w roli kapitana za swoją postawę na boisku i walkę przez 90 minut.

Nigdy nie zamierzałem być kapitanem, nie chciałem przejmować tej roli, która jest niewątpliwie duża. Trzeba być odpowiedzialnym za drużynę, rozmawiać z prezesami w imieniu drużyny. Ja wolałem skoncentrować się na swoich działaniach. Ocena kibiców też pewnie wynika przez pryzmat bramek, ja w szatni udzielałem się zawsze, być może teraz więcej osób mnie słucha. Nie mam jednak zamiaru tego eksponować i mówić „Słuchajcie mnie teraz”. Życie piłkarza jest przewrotne i w tym wszystkim najważniejsza jest pokora.

Pytam o tą pozycję w szatni, bo w jednym z wywiadów powiedziałeś, że chciałbyś strzelać tak łatwe gole jak przeciwnicy strzelają nam. Rzadko spotyka się takie wypowiedzi w prasie. To była taka forma apelu do zespołu by się obudzić i zacząć walczyć w obronie?

Zwracamy uwagę na błędy, media to inna sprawa. Podejrzewam, że nawet ułamka nie wiedzą tego, co dzieje się w naszej szatni, jakie są rozmowy. Być może gdzieś tam rąbek tego uchyliłem gdyż frustracja w nas była ogromna. W każdym meczu mówiliśmy sobie o stałych fragmentach, koncentracji, że nie możemy tracić bramek. Przyszedł trener Skowronek, zwrócił nam uwagę, ale znowu straciliśmy w ten sposób bramki. Gdzieś tam to jest naszą bolączką i chcemy wyciągnąć wnioski. Jeżeli po 3,4,5 meczu tego nie ma to momentami było u nas nerwowo.

Grzegorz pojawiają się głosy o Twoich transferze, o rozmowach z innymi klubami. Powiedz daliście sobie z trenerem, prezesem jakiś czas na podjęcie decyzji, wyznaczyliście datę, w której ma być wszystko wyjaśnione?

Nie ma takich ustaleń. Mówię szczerze, że w tej chwili jest  zainteresowanie klubów z ekstraklasy  moją osobą. Nikt nie chce jednak płacić za zawodnika. Dla mnie najważniejsze jest też to, że mnie nikt z Katowic nie wyrzuca. Nie mam presji, że muszę odejść z Katowic, bo mnie tu nie chcą. Miło, że jest zainteresowanie z klubów  ekstraklasy, ale zobaczymy co się wydarzy, bo to kluby muszą najpierw się dogadać ze sobą. Nie było zainteresowania ze strony Bełchatowa, o którym pisała prasa. Zainteresowana była Cracovia, ale już nie jest. Ekstraklasa jeszcze gra, dla mnie teraz czas by odpocząć psychicznie i fizycznie. Mamy teraz przerwę w rozgrywkach, od końca grudnia mam rozpiskę trenera Skowronka.

Jaką rolę dla Ciebie w takiej sytuacji pełni teraz manager?

W tej sytuacji, w której jestem to jest łatwiej, bo gram, strzelam bramki, więc kluby dzwonią i pytają o zainteresowanie. Bardzo mi pomaga jego obecność, gdy była sytuacja jak 1,5 roku temu gdzie nie grałem w Katowicach i chcieli ze mnie zrezygnować. Wtedy manager się przydaje, bo to jego rolą było dzwonienie po klubach i pytanie czy Goncerz by im się nie przydał. Niewątpliwie wtedy tej pomocy potrzebowałem. Miałem kontuzję, Górak na mnie nie stawiał, ale życie pokazało, że karta może się odwrócić bardzo szybko.

Czujesz się gotowy na ekstraklasę?

Chciałbym spróbować, mam 26 lat, miałem epizody w ekstraklasie, które były nieudane, chciałbym to zmienić. Z drugiej strony nie chce by to się odbywało na takich zasadach, że mówię mangerowi „Wciśnij mnie do ekstraklasy, bo chce tam iść”. Nic na siłę, jeżeli żaden klub nie będzie zdeterminowany by mnie wziąć i dać realną szansę to zostanę w Katowicach i nie będę zawiedziony. Będziemy pracować tak jak teraz i być może efekty będą nieco lepsze dla drużyny. Wierzę, że tak będzie, chociaż okoliczności na wiosnę na początku rundy mogą nie być sprzyjające. Pierwszy mecz gramy, na Termalice, potem pewnie przy pustych trybunach u siebie z Flotą. Cała czołówka do nas przyjeżdża, chcielibyśmy by pomogli kibice, ale liczmy się z tym, że będziemy grać bez nich. To jest nasz atut, wrócę znowu do meczu z Tychami, kibice pokazali, że są silni, potrafią dać drużynie bardzo wiele swoim dopingiem. Można powiedzieć, że to oni to spotkanie wygrali a nie my.

Grzegorz gratulacje raz jeszcze z okazji narodzin syna. Powiedz jak się czujesz w nowej roli?

Zawsze miałem, o czym myśleć, o żonie o ciąży. Cieszę się, że syn urodził się po sezonie, bo już po tym tygodniu widzę, że byłoby ciężko, gdy trzeba o 3 w nocy wstawać nakarmić go i zająć się nim. Pomagam jak mogę, ale mam świadomość, że na formie w ciągu sezonu by się to odbiło. Liczę na to, że za 1,5 miesiąca będzie łatwiej.

Na koniec chciałbyś coś przekazać kibicom?

Zdrowych, Szczęśliwych Świąt i tego by drużyna grała na miarę ich oczekiwań, by otrzymali radość z gry GieKSy. Mamy świadomość, że ten rok był fatalny. Jesień mogłaby być dużo lepsza, trzeba jednak patrzeć optymistycznie w przyszłość, szczególnie w Nowym Roku.

 

 

­­­­­­

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga