Hokej Kibice Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka
Gorąca noc pod Spodkiem. Kibice świętowali awans GieKSy czyli tygodniowy wielosekcyjny przegląd doniesień mediów

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej oraz hokeja GieKSy.
Wczoraj piłkarze rozegrali mecz ostatni mecz ligowy w sezonie 2020/21, z drużyną Sokoła Ostróda. GieKSa przegrała 2:3 (1:1). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Po zakończeniu sezonu w sekcjach: kobiecej piłki nożnej, siatkarskiej i hokejowej trwają ruchy/rozmowy kadrowe w przed startem nowego sezonu.
PIŁKA NOŻNA
tylkokobiecyfutbol.pl – Ekstraligowa giełda transferowa – notowanie pierwsze
Przerwa między rozgrywkami, to gorący czas transferowy. Wiele kontraktów się kończy, więc zawsze odbywa się spory ruch na rynku transferowym. Czas na pierwszy odcinek naszej transferowej giełdy. Zapraszamy!
[…] GKS KATOWICE
PRZYBYŁY : –
mogą przyjść : Monika Sowalska
ODESZŁY : Jessica Ludwiczak (szuka klubu), Klaudia Miłek (Górnik Łęczna), Zofia Buszewska (Czarni Sosnowiec)
mogą odejść : Kinga Kozak
kobiecyfutbol.pl – Nadja Stanovic wraca do kadry!
Nadja Stanovic po dłuższej przerwie powróciła do gry w kadrze narodowej, jej reprezentacja wygrała 2:1 po zaciętym meczu z Maltą!
Piłkarka GKS-u Katowice zagrała pierwszy mecz po ponad roku przerwy w reprezentacji narodowej, ostatnie spotkanie rozegrała w starciu przeciwko Irlandii. Głównym powodem braku możliwości wyjazdu piłkarki na kadrę były obostrzenia spowodowane Covid-19, brak zgody klub na wyjazd na Bałkany. Poprosiliśmy Nadję o wypowiedź na temat meczu z Maltą oraz przyszłości jej kadry narodowej.
– Myślę, że realizowaliśmy wszystkie założenia taktyczne co do tego spotkania z Maltą. Mecz był bardzo ciężki i mimo tego, że byłyśmy na to przygotowane i tak przez chwile wprowadziliśmy trochę paniki w naszym graniu. A co do mojego występu oczywiście jestem zadowolona ale wiadomo, że zawsze można lepiej grać.
– Mamy bardzo młody zespół i każdy wie, że jesteśmy małym krajem i z ciężka przeszłością, ale staramy się dawać z siebie jak najwięcej .Chcemy ciągle pracować nad sobą i być wyżej niż jesteśmy aktualnie.
– Myślę że do poprawy jest bardzo dużo nie tylko po tym meczu ale rzecz nie leży tylko w tym meczu. Więc tak jak mówię przeanalizujemy wszystko i będziemy pracować jak do tej pory.
Mecz towarzyski
Malta – Czarnogóra 1:2 (1:2)
sportdziennik.com – Rafał Górak: Za nami lekcja cierpliwości
Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem GKS-u Katowice, meldującego się po 2-letniej przerwie w I lidze.
Jak to już przy Bukowej zostało powiedziane – załatwiliście bardzo poważną sprawę. GKS w I lidze…
Rafał GÓRAK: – Życie zatoczyło koło. Również wokół mnie, bo GieKSa przez cały czas jest obok. Wszyscy wiedzą, że już kilka lat temu tu byłem. Teraz jestem drugi raz. Mieliśmy coś do zrobienia. To poważna sprawa, a nie domek z kart – zawsze tak do tego podchodziłem i będę podchodził – obojętnie, czy będę jej trenerem, czy kibice, czy obojętnie kim, bo życie pisze różne scenariusze. Ale teraz nieważne są odczucia Rafała Góraka. Górak niech będzie schowany do szafy.
Najistotniejsze jest to, że GKS Katowice wrócił do pierwszej ligi. Taki plan przed dwoma laty wyznaczyliśmy sobie z dyrektorem Góralczykiem i grupą będącą nad nami. Wiedzieliśmy, że to plan ambitny, ale do zrealizowania. Dążyliśmy do tego. Przed rokiem przełknęliśmy gorzką pigułę, ale może tak właśnie miało być? Może nauczyliśmy się w GKS-ie Katowice cierpliwie uczyć… cierpliwości? Mam nadzieję, że to taka pierwsza lekcja dla nas wszystkich; kibiców, ludzi wokół klubu, a i dla mnie , skoro to tak bliski mi klub. To świetna sprawa, zrobić awans.
Dwa lata temu był spadek i wiele do zrobienia. Teraz jesteśmy bardzo szczęśliwi. Liczy się ten moment, ten awans. Strasznie się cieszę, dziękuję wszystkim dookoła. Potem będziemy się regenerować i myśleć o tym, co przed nami.
Kluczowe są chyba słowa o cierpliwości. Po przegranym poprzednim sezonie nie było rewolucji, a sensowne wzmocnienia. Gdy w tym sezonie nie szło, nie było w ogóle tematu zmiany trenera.
Rafał GÓRAK: – To lekcja, której – wydaje mi się – udzielili wszystkim prezes Szczerbowski i dyrektor Góralczyk. To nie ja. Ja byłem tylko od tego, by tę drużynę dobrze przygotować. Mogłem jedynie przychodzić do pracy. Czułem ogromne wsparcie, ogromną motywację.
W momencie, gdy nie szło, ci ludzie powiedzieli: „To wszystko jest w twoich rękach i ty to masz zrobić. Myśmy na ciebie postawili i my w ciebie wierzymy. Ty się o nic nie martw, a po prostu to zrób, bo masz dobry zespół i dobrze pracujesz. To ogromne wsparcie, którego nie da się przeliczyć na nic innego.
Wygrywając z Chojniczanką, wszyscy już was koronowali, ale margines błędu przed meczem ze Stalą Rzeszów, którym postawiliście kropkę nad „i”, wcale nie był duży.
Rafał GÓRAK: – Po zwycięstwie w Chojnicach wiedziałem, że mentalnie to właśnie wtedy nastał najtrudniejszy dla nas moment. Wiele osób uniosło już ręce w górę, a my zdawaliśmy sobie sprawę, że nie tylko Chojniczanka, ale też Wigry Suwałki dalej uczestniczą w tej rozgrywce. Dlatego w sobotę byliśmy w pracy, w Krakowie, obserwując, jak walczy Sokół Ostróda z Hutnikiem. Przecież nie siedzieliśmy w klubie, nie czekaliśmy na inne wyniki…
Byłem przekonany, że Chojniczanka i Wigry wygrają swoje mecze. Dokonała tego Chojniczanka, bardzo mocno na nas napierała, a my mieliśmy trochę swoich problemów. Pięciu ważnych ludzi nie zagrało ze Stalą Rzeszów. Cieszę się, że ci, którzy grali, tak świetnie wystąpili, a ławka rezerwowych też dała popis ambicji, by przypieczętować ten awans.
Jaki był najtrudniejszy moment tego sezonu?
Rafał GÓRAK: – Gdy dowiedziałem się, że mam 17 zawodników chorych na covid. Byłem przekonany, że to nie przejdzie łatwo. Kilkunastu zawodników na kwarantannie, odizolowanych… Choć nie mieli wcale dużych objawów, to chorowali, byli poza zespołowym treningiem. Wiedziałem, że to w pewnej chwili mus i wyjść, musi się pokazać. Że nie będzie pięknie i miło. Kiedy graliśmy w Kalisz, Stargardzie, zespół cierpiał wydolnościowo. Mamy to szczęście, że dysponujemy nadajnikami.
To nie jest tania sprawa, ale możemy monitorować wszelkie zapisy wydolnościowe i widzieliśmy gołym okiem, że jest bardzo źle. A nie mieliśmy czasu na trening, skoro graliśmy w ciągu 30 dni 10 meczów! To, że z tego wyszliśmy, wynikło ze strasznej mobilizacji piłkarzy, naszej pracy między zajęciami, no i tej pracy, którą wykonaliśmy przed pauzą covidową. Gdyby jej nie było, to nie dalibyśmy sobie rady.
Trzeba było wytrzymać ciśnienie.
Rafał GÓRAK: – W środowisku najniżej jest najwięcej emocji. Wszyscy mówią: „Musicie!”. Ważne są umiejętności i świadomość. Umiejętności – przecież ci zawodnicy je mają. Tak jak świadomość. Założyliśmy sobie pewien szkielet gry, a to już bardzo dużo. Na tym kształtuje się tożsamość i ta drużyna jej nabrała. Zawodnicy wiedzieli, że potrafią grać zgodnie z tym, czego byśmy chcieli.
Mieliśmy szkielet taktyczny działań w ofensywie i defensywie. Poszło. Może dlatego łatwiej było się zmierzyć z trudnym momentem, bo naprawdę wiele mieliśmy. Jakoś poszło. Już było dobrze z Wigrami, na Motorze, choć bez efektu punktowego. I to znowu była trudna chwila dla trenera. Trzeba było w jakiś sposób przekonać drużynę, że jest nieźle, ale jeszcze nie dobrze, skoro nie ma wyników, punktów, a opinia publiczna wrze. Nikomu się to nie podobało. Ale przyszło przełamanie z Bytovią, a dziś jesteśmy, gdzie jesteśmy.
Czyli w pierwszej lidze.
Rafał GÓRAK: – Musimy się do niej gruntownie przygotować. Mam fantastycznych ludzi nad sobą. Usiądę z nimi i będziemy długo rozmawiać o tym, co nas czeka.
Pańska umowa obowiązuje do 30 czerwca.
Rafał GÓRAK: – Kontrakt może się przedłużyć…
infokatowice.pl – Gorąca noc pod Spodkiem. Kibice świętowali awans GieKSy
Wczoraj zakończył się sezon II ligi, w którym GieKSa wywalczyła awans na zaplecze ekstraklasy. Z tej okazji kibice Trójkolorowych zebrali się pod Spodkiem i do późnych godzin nocnych świętowali pierwszy po 14 latach sukces swojej drużyny.
Choć GieKSa awansowała i świętowała już w poniedziałek na stadionie przy ul. Bukowej, po zwycięstwie 4:1 ze Stalą Rzeszów, wczoraj spragnieni sukcesów kibice pod Spodkiem zorganizowali kolejną fetę. Tym razem powodem było zakończenie udanego dla ich klubu sezonu.
Całość rozpoczęła się około godziny 23.00, kiedy sympatycy GKS-u wrócili z meczu wyjazdowego z Ostródy. Z dworca udali się pod Spodek, gdzie czekali już na nich inni kibice. W pewnym momencie do kilkusetosobowej grupy dołączyli także katowiccy piłkarze, którzy przyjechali z Ostródy autokarem.
W trakcie świętowania nie zbrakło sztucznych ogni i głośnych śpiewów, co można zobaczyć w materiale przygotowanym przez portal kibiców gieksa.pl.
HOKEJ
hokej.net – Dwuletni kontrakt Mularczyka
Szymon Mularczyk zostaje w ekipie GKS-u Katowice. 21-letni napastnik złożył dziś podpis pod nową, dwuletnią umową.
– Bardzo się cieszę, że mogę kontynuować karierę w GKS-ie Katowice. Zdążyłem się tutaj zadomowić i wierzę, że będę w stanie pomóc drużynie w kolejnym sezonie. Nie mogę się także doczekać współpracy z trenerem Jackiem Płachtą, ponieważ zdaje sobie sprawę, że jego wiedza i doświadczenie bardzo mi pomogą – mówi Mularczyk, który jest wychowankiem Polonii Bytom.
Od sezonu 2019/2020 reprezentuje barwy GieKSy. W poprzednich rozgrywkach wystąpił w 44 meczach, notując w nich 2 asysty. Na ławce kar spędził 6 minut.
Oficjalnie. Murray dołączył do GKS-u Katowice
GKS Katowice potwierdził w klubowych kanałach pozyskanie Johna Murraya. 33-letni bramkarz podpisał z GieKSą roczny kontrakt.
„Jasiek Murarz”, bo taki przydomek nadali mu polscy kibice, przez ostatnie cztery sezony występował w ekipie GKS-u Tychy.
Z trójkolorowymi sięgnął po trzy tytuły mistrza Polski, Puchar i dwa Superpuchary Polski. W barwach ekipy z piwnego miasta rozegrał 176 spotkań, w których bronił ze skutecznością oscylującą w granicach 93,1 procent i wpuszczał średnio 2,01 bramki na mecz. Szefostwo ekipy z piwnego miasta nie odnowiło z nim kontraktu.
Wcześniej grał też w Ciarko STS Sanok, z którym zdobył tytuł mistrzowski i z Orlikiem Opole. Przez rok występował też w kazachskim Kułagierze Pietropawłowsk.
[…] Obecna kadra GKS Katowice:
Bramkarz:
John Murray
Obrońcy:
Jakub Wanacki, Dawid Musioł, Oskar Krawczyk.
Napastnicy:
Mateusz Bepierszcz, Bartosz Fraszko, Patryk Krężołek, Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka, Szymon Mularczyk.
Murray: W każdym klubie, w jakim grałem, cieszyłem się dobrą opinią
John Murray w najbliższym sezonie będzie występował w drużynie GKS-u Katowice. Dlaczego zdecydował się na taki krok?
– To jeden z zespołów, które mają duży potencjał w kontekście kolejnego sezonu – powiedział reprezentant Polski.
[…] – Już na początku mojego pobytu w Polsce odniosłem sukces w Sanoku. W każdym klubie, w jakim grałem, cieszyłem się dobrą opinią. Pomagałem wygrywać kluczowe mecze, a co za tym idzie zdobywać mistrzostwa – podkreślił 33-letni golkiper.
[…] – Chciałem pozostać w okolicy. Przede wszystkim chciałem dołączyć do GKS-u Katowice, bo to jeden z zespołów, które mają duży potencjał w kontekście kolejnego sezonu – wyjaśnił reprezentant Polski.
– Mam nadzieję, że uda nam się awansować do finału, nawet jeśli nie uda się zdobyć mistrzostwa. Taki cel stawiam sobie przed każdym sezonem – zakończył.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Najnowsze komentarze