Dołącz do nas

Blaszok Felietony Hokej Kibice Klub Piłka nożna SK 1964

Jak przez trzy lata wyglądała „współpraca” Marka Szczerbowskiego z kibicami?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Na naszej stronie pojawił się w lutym tekst kibiców GKS Katowice (tutaj), który został napisany łącznie przez kilkunastu fanów. Wbrew temu, co niektórzy sugerowali, nie byłem jego współautorem, moja rola ograniczyła się jedynie do językowej korekty. Dziś chciałbym przedstawić Wam moje spojrzenie na aktualną sytuację, które mam nadzieję, nakreśli Wam szerszy kontekst obecnego konfliktu.

W zeszłym tygodniu grupy kibicowskie przedstawiły tylko krótką informację skierowaną do naszych kibiców odnośnie do tego, że zdecydowaliśmy się na bojkot domowych spotkań. Zdaję sobie sprawę, że część z Was mogła być skołowana, szczególnie po medialnych atakach, które zostały na nas przypuszczone. Tym bardziej podziękowania dla Was za dostosowanie się do kibicowskich apeli. Znamienne, że duża część osób chciałaby rzekomo usunąć „kibolstwo” ze stadionu, a jak „kibolstwo” samo się z niego na pewien czas usunęło, to… też źle.

Pisanie wstępu ma taki plus, że zazwyczaj robi się to… na samym końcu. Ja już wiem, jak długa czeka Was lektura. Pokazywałem tekst kilku osobom przed publikacją i one same z siebie podrzucały: „ale czemu nie napisałeś o X”, „zapomniałeś o Y”. Rzeczywiście o wielu kwestiach zapomniałem, ale nie chciałem temu artykułowi dodawać kolejnych akapitów. Jeśli zbierze się więcej „zapomnianych” spraw lub dojdą nowe (oby nie, ale trudno wierzyć, że będzie normalnie), to po prostu… powstaną kolejne teksty. Starałem się też nie powielać poruszanych wcześniej na naszej stronie tematów. W zależności od kontekstu raz pisałem w liczbie pojedynczej, a raz mnogiej. Za wszelkie niedopatrzenia i błędy (w tym te ortograficzne) winę ponoszę jedynie ja.

Napisałbym miłej lektury, ale tak przecież nie będzie. To nie będzie miły tekst i nie sprawił mi żadnej przyjemności, wręcz przeciwnie. Wy także nie będziecie czerpać radości z czytania, ale widać tak czasem musi być. Najbardziej przeraża mnie jednak, że to zapewne nie koniec.

Zamykamy Blaszok

Marek Szczerbowski po objęciu funkcji prezesa zaczął spotykać się z poszczególnymi grupami – sportowcami, pracownikami, członkami Klubu Biznesu, były piłkarzami. Przyszedł też czas na spotkanie z kibicami. Dużym zaskoczeniem była dla nas obecność na nim dwóch osób – Justyny Zaręby (sekretarki, która potem zrobiła spektakularną karierę, awansując na dyrektorkę) oraz Roberta Góralczyka. Szybko wyjaśniła się obecność tego ostatniego, ponieważ prezes praktycznie na wstępie zaczął od tego, że zapewne jesteśmy ciekawi tego… ile zarabiali i ile będą teraz zarabiać piłkarze. Nas to nigdy nie interesowało, temat ucięliśmy, nim dyrektor sportowy zdążył się odezwać (i mimo tego, że spotkanie było dość długie, to siedział na nim cicho do samego końca). „Najlepsze” miało jednak dopiero nadejść. W trakcie rozmowy prezes stwierdził, że analizował słabą frekwencję (tutaj w mojej głowie pojawiła się myśl, że zaraz zaproponuje ciekawe rozwiązanie marketingowe na to, by temu zaradzić), wobec czego wpadł na pomysł, by… zamknąć Blaszok, a wszystkich kibiców zebrać na Trybunie Głównej i dzięki temu zaoszczędzić pieniądze na organizacji meczu. Tak – na pierwszym spotkaniu z kibicami prezes, zamiast zaproponować działania zmierzające do zwiększenia frekwencji, rzucił pomysłem zamykania trybun.

Prezes na białym koniu i trudne spotkania

Nasi przedstawiciele nie raz i nie dwa spotykali się z prezesem oraz wyznaczonymi przez niego pracownikami. Za każdym razem odbywało się w to w normalnej atmosferze, w którym dobro GKS Katowice było stawiane na szczycie. Czasem wydawało się wręcz, że druga strona nas rozumie, ale potem prawie za każdym razem coś szwankowało. Trudno roztrząsać tutaj każdy przypadek osobno, ale chciałbym wspomnieć o czymś, co nas niezmiernie irytowało.

Prezes miał taką taktykę, że na pierwsze spotkania w danym temacie (np. odnośnie do karnetów) wyznaczał poszczególnych pracowników klubu, którzy mieli nam przedstawić wymyślone przez niego absurdalne pomysły (np. karnety na Blaszok w drugiej lidze za około 400 złotych). Potem następowało kolejne spotkanie, na którym obecny był już prezes, który rugał przy nas pracowników i składał już normalną propozycję. Taktyka wjeżdżania na białym koniu była groteskowa i później zaczęliśmy mówić, że my przyjdziemy dopiero na to drugie spotkanie, bo szkoda naszego czasu i nerwów na pierwsze. Podobną taktykę próbował stosować w późniejszym czasie Łukasz Czopik.

Jak trudne były działania przy prezesie, niech zobrazuje fakt, że po awansie do pierwszej ligi chcieliśmy od razu ruszać z promocją karnetów, ale sam prezes i pracownicy klubu nie chcieli działać od razu, tylko twierdzili, że muszą odpocząć… po zdobytym (!) awansie. Tak jakby to oni ten awans wywalczyli na boisku. Na szczęście jeszcze wtedy udało nam się postawić na swoim, czego efektem było natychmiastowe sprzedanie kilkuset karnetów na pierwszą ligę.

Pozorowanie działań

Jakbym miał wskazać jeden punkt, który nas najbardziej różnił, to byłoby działanie. My zawsze byliśmy gotowi do działania i promowania klubu, wykorzystywania każdej nadarzającej się okazji, każdego małego sukcesu czy zwycięstwa. Niestety często napotykaliśmy na ścianę niezrozumienia. Z jednej strony winne wszystkiemu było sformalizowanie najdrobniejszych działań przez karty spraw (m.in. przez to często na meczu nie było GieKSika, bo rozbijało się o brak podpisu pod kwotą kilkudziesięciu złotych). Z drugiej jednak strony nie można wszystkiego zrzucić tylko na karb karty spraw czy prezesa. Dla przykładu obrazującego problem – organizowaliśmy zapisy na dzielnicach i FC na bilety/karnety, przyjeżdżaliśmy z listami i pieniędzmi do klubu, ale w nim – mimo kilku osób w dziale biletowym – nie było nikogo, kto zająłby się nabiciem wejściówek. W klubie wychodzono z założenia, że niech każdy sobie sam kupi, po co oni mają to robić. To brzmi tak absurdalnie, ale właśnie tak wyglądało – robiliśmy wszystko od początku do końca i zamiast dziękuję, słyszeliśmy, że nikt w klubie się tym nie zajmie.

Innym pozorowaniem działania było zatrudnienie Michała Fortuńskiego, który w przeszłości był… rzecznikiem prasowym sosnowieckiego SLD. W GieKSie został zatrudniony na stanowisku dyrektora ds. sprzedaży, marketing i komunikacji. Mimo rocznej obecności w klubie nie wykazał się żadnym sukcesem, a o jego wysokich zarobkach huczały klubowe korytarze…

Płacenie za darmowe bilety dla dzieci

16 września 2021 roku na meczu z Arką Gdynia wywiesiliśmy na Blaszoku transparent: „Na mecz z Banikiem sami zrobiliśmy frekwencję, wy dalej siedzicie i umywacie ręce”. Prawdę napisał w swoim tekście Maciej Grygierczyk, który odezwał się wtedy do mnie z prośbą o rozwinięcie tematu, ale odmówiłem, bo zdecydowaliśmy się nie wychodzić jeszcze poza nasze środowisko, ciągle wierząc, że jesteśmy w stanie zmienić urzędniczą mentalność wśród pracowników klubu. Dziś możemy już napisać, co mieliśmy wtedy na myśli. Nie chodziło nam jedynie o samą frekwencję – która na meczu z Banikiem była wyłącznie naszą zasługą – ale o całokształt naszej „współpracy” przy tym spotkaniu. Skupię się na najważniejszych rzeczach, bo opisywanie całości zaniedbań i pretensji do klubu, nie zmieściłoby się w jednym tekście.

Przede wszystkim już na starcie był ogromny problem, bo klub nie potrafił w PZPN tak poprzesuwać pozostałych spotkań, by można było zagrać z Banikiem, choć przy tego typu okazjach jest to normalna praktyka (z czego korzystał także nasz klub w przeszłości). Bardzo nieładnie traktowano wtedy klub z Ostravy, komunikując się z nim jak z niechcianym petentem Ostatecznie sprawę „uratował” Filip Szymczak, a dokładniej powołanie dla niego do młodzieżowej reprezentacji kraju, które pozwoliło nam na przełożenie ligowego spotkania.

Dla nas od samego początku miał to być mecz nie tylko dla kibiców, ale także dla dzieci. Niestety nasza wizja, by wpuścić najmłodszych za darmo na obiekt, napotkała silny opór w klubie. Zarząd uważał, że może się na to zgodzić, o ile… my jako kibice zapłacimy za te bilety. Wychodzili z założenia, że lepiej mieć puste miejsca na stadionie niż dać je najmłodszym. Patowa sytuacja trwała co najmniej kilkanaście dni, w pewnym momencie byliśmy gotowi wyłożyć pieniądze, ale ostatecznie w klubie poszli po rozum do głowy i zgodzili się wpuścić najmłodszych za darmo. Efektem było ponad 700 (!) dzieci. Tutaj trzeba oddać klubowi, że gdy zobaczyli, jak świetnym to było pomysłem, to na kolejne spotkania dzieci do 13. roku życia mogły wchodzić za darmo.

Warto także zaznaczyć, że cały dochód z biletów trafił do klubu, a wszelkie atrakcje, których jak pewnie pamiętacie, było multum, zapewniło stowarzyszenie kibiców wraz z kibicami z dzielnic i FC (szeroko pojęta ekipa wyjazdowa). To tylko dzięki tym osobom mecz wyszedł tak świetnie, a dzieci miały co robić. Było kilka dmuchańców, didżej, dodatkowe stanowiska cateringowe, ugoszczono kibiców z Ostravy. Za zgodowe torty dla piłkarzy obu klubów także płacili kibice. Całość wydatków, także tych promujących mecz, wyniosła około 30 tys. złotych.

Na sam koniec, gdy dzień lub dwa po meczu rozliczałem się za bilety z dzielnic i FC, zostałem praktycznie wprost (przynajmniej tak uważają świadkowie, w tym ludzie z klubu) oskarżony o przywłaszczenie kilkuset złotych. Jak się okazało, błąd był po stronie pracownika spółki, który źle wyliczył należną kwotę, a z naszej strony wszystko się zgadzało. Wtedy podchodziłem do tego na zasadzie, że może ktoś ma po prostu taki „specyficzny” charakter, że łatwo oskarża, a potem nie przeprasza. Dziś bliżej mi ku temu, że takie podejście do kibiców zostało w klubie dosłownie wyhodowane. Prezes przyszedł do klubu z tezą, że kibice na nim zarabiają i to przeniknęło na pracowników niższego szczebla.

Złamanie umowy i ukaranie chorego dziecka

Utrata zaufania do klubu i zawierania z nim jakichkolwiek umów, związana jest także z przewijającym się tematem w mediach i jednym z punktów porozumienia dotyczącym „pieniędzy z biletów z sektora gości”. Jeden z dziennikarzy, który skompromitował się już wcześniej (tutaj), zasugerował, że pieniądze miały rzekomo trafiać do stowarzyszenia kibiców. To nie jest prawda. Ten punkt porozumienia ma inną historię. Przed rundą jesienną poprzedniego sezonu zawarliśmy z klubem dżentelmeńską umowę, że dochód z biletów z sektora gości trafi na wybrany cel charytatywny. Wspólnie z klubem wybraliśmy pomoc jednemu choremu dziecku, które jest naszym kibicem. Po zakończonych spotkaniach podliczono, że będzie to kwota ponad 16 tys. złotych.

I wtedy się zaczęło… Najpierw klub zdecydował się odliczyć od tej kwoty podatek i VAT (to tak na marginesie do medialnych sensacji, że bilety były sprzedawane w drugim obiegu), co wzbudziło w nas duży niesmak, bo wcześniej nie było o tym mowy. To nie był jednak koniec – następnie zaczęto odliczać… kary nałożone przez PZPN, w tym także np. 2000 złotych za to, że piłkarze przybili po domowym meczu z GKS-em Tychy piątki z dziećmi z sektora drugiego (klub nie tylko od tej, ale także od innych kar nigdy się nie odwołał). Po wszystkich odliczeniach kwota pomocy zmalała do około… 5 tys. złotych. Jakby tego było mało, to pieniądze miały trafić do rodziców dziecka na święta Bożego Narodzenia. Karty sprawy oraz przeboje związane z pomniejszaniem kwoty doprowadziły do przeniesienia tematu na styczeń. W międzyczasie sprawę ze strony klubu (po odejściu Grzegorza Górskiego, którego próbowano obarczyć winą za zaistniałą sytuację) przejął Maciej Blaut.

Z przekazywanych nam informacji wynikało, że blokadę ze strony klubu spowodował Łukasz Czopik, który później próbował doprowadzić do spotkania z nami, na którym rzekomo chciał przedyskutować ostateczną kwotę wsparcia, ale wiążąc ją ze sprawami związanymi z rundą wiosenną. Na to z naszej strony nie było zgody – powiedzieliśmy, że nie możemy dyskutować o przyszłości, jeśli klub nie potrafi się wywiązać z tak prostej, wydawałoby się umowy. Osobiście czułem ogromne obrzydzenie na samą myśl, że chore dziecko było przedmiotowo wykorzystywane przez klub i grało się jego zdrowiem. Pieniądze miały trafić do rodziców dziecka na gali „Złote Buki”, ale ostatecznie trafiły kilka tygodni później w kwocie 10 tys. złotych. Ze strony klubu panowało jeszcze zdziwienie, że nie doceniamy tego, że kwota była prawie dwa razy wyższa niż 5 tys. złotych, które wyliczył sobie wcześniej klub (niezgodnie z naszymi wspólnymi ustaleniami) i nikt nie umiał zrozumieć, że dziecku zabrano ponad 6 tys. złotych. Czy ktoś się teraz dziwi, dlaczego nie mamy zamiaru angażować się w żadne kwestie związane z biletami na sektor gości oraz że czujemy dużą nieufność do jakichkolwiek umów z klubem?

Zmarnowane mistrzostwo i chwalenie się nie swoimi działaniami

Nawiązując do antykibicowskiego nastawienia w klubie i szukania wszędzie spisków, warto wspomnieć o sytuacji, w której postanowiliśmy jako kibice rozpocząć rywalizację dzielnic i FC na domowych spotkaniach hokeja, by pobudzić frekwencję i sprawić, że nudne spotkania sezonu zasadniczego nabiorą należytej oprawy. To się udało – byliśmy chwaleni w całej Polsce za dodanie kolorytu trybunom. W specyficzny sposób docenił to także prezes Szczerbowskim, który… przypisał sobie wszystkie zasługi. W kilku wywiadach odnosił się do tego, że w mistrzowskim sezonie sekcja hokeja na lodzie miała rekordową frekwencję i rekordowe przychody z biletów. Nie zająknął się jednak ani słowem, czyje działania miały na to wpływ. Nie byłem osobą, która z naszego środowiska była zaangażowana w ten temat, więc tylko mogę sobie wyobrazić, co czuło te kilka osób, które tydzień w tydzień boksowało się z pracownikami klubu o takie banały jak wydruk biletów, plakatów czy filmów promujących mecz. Byłem z tym jednak na bieżąco, bo na jednej z naszych wewnętrznych grup, zdawano relacje, jak to wygląda i jakie są problemy. Często wręcz chwytałem się za głowę, ale najbardziej zapamiętałem, gdy jedna z osób relacjonowała, że w klubie zrobiono spotkanie, na którym pracownicy głowili się… w jaki sposób możemy próbować ich oszukać na biletach.

Przy hokeju nie można nie wspomnieć o braku wykorzystania zdobytego Mistrzostwa Polski. Sam fakt, że spontaniczną fetę organizowali pod Spodkiem kibice, a dyrektorka działu organizacji ograniczyła się jedynie do poinformowania kibiców, że to jest „nielegalne zbiorowisko” (miała zapewne na myśli zgromadzenie), mówi wiele. Mimo to pracownicy jej działu próbowali ogrzać się w blasku mistrzostwa, ale szybko zostali wyproszeni ze schodów katowickiego Spodka. Klub zrobił, wyłącznie z powodu nacisków miasta, wewnętrzne spotkanie dla polityków. Nie zadbano w ogóle o zwykłych kibiców, a jedyną możliwością zobaczenia pucharu na żywo było… przyjście na mecz siatkarzy do Spodka. Życie kibica GieKSy nie należy do obfitującego w sukcesy, więc wykorzystywanie każdego najmniejszego sukcesu jest dla naszej społeczności na wagę złota. Tak było między innymi z awansem na zaplecze Ekstraklasy, kiedy zorganizowaliśmy fetę pod Spodkiem, wracając z wyjazdowego meczu z Ostródy. Pracownicy klubu o niczym nie wiedzieli i w niczym nie pomogli.

Pogrzebanie najlepszej społecznej akcji GKS Katowice

To punkt, który mnie najbardziej boli, bo jestem jednym z pomysłodawców projektu i drugą osobą w kolejności, która włożyła w to najwięcej czasu. Pierwszą była oczywiście Olga Bieganowska, którą prezes zwolnił w 2020 roku. Dodajmy, że Olga tego czasu na projekt poświęciła dużo, dużo więcej niż ja, ale uważam, że mam prawo nazywać się jednym z ojców tej akcji.

Tegoroczna edycja miała być jubileuszową dziesiątą. Z ramienia klubu został do niej wyznaczony Aleksander Matusek. Tutaj też należy nakreślić kontekst, że w klubie w pewnym momencie doszli do wniosku, że może mamy rację i trzeba mieć dział marketingu. Przez ponad dwa miesiące nasi przedstawiciele spotykali się z pracownikami klubu, w końcu ci mieli ogłosić nazwisko nowego szefa marketingu. Gdy okazało się, że po tych wszystkich spotkaniach zdecydowano się na Lyja, heh… musielibyście widzieć nasze miny. Szczególnie że pracownicy klubu, którzy dokonali takiego wyboru, wprost przyznawali, że nie sprawdził się on jako rzecznik prasowy.

Niestety, patrząc na to, że klub potwierdził swoje kłamstwo w ostatnich dniach, że projekt był gotowy do odpalenia, to najpewniej będę musiał się do tego odnieść w osobnym, dużo obszerniejszym tekście. Co mi w ogóle nie sprawia przyjemności, bo boli mnie każda litera i zdanie, kiedy o tym piszę. Sam Lyjo też zebrał swoje po internetowej dupie za zawalenie projektu i kompletnie nie rozumiem, dlaczego pracownicy działu komunikacji wystawiają go ponownie na lincz. Szczególnie iż sam zainteresowany wie, jak bardzo zawalił.

Na razie nie chcę wchodzić w to szczegółowo, ale jeśli prawdą byłoby, że klub był gotowy na odpalenie projektu i nie chciał go robić z kibicami (rzekomo z powodu meczu z Widzewem), to przecież powinien był go zorganizować samemu. My byliśmy jedynie współorganizatorami, odpowiadaliśmy za wąską działkę, która nie była niezbędna do realizacji projektu (zapewnialiśmy koordynatorów na każdej lokalizacji). Niemniej wychodzi na to, że przez zachowanie kibiców, klub postanowił ukarać… dzieci, choć rzekomo był gotowy na start akcji. Absurdalne i pozbawione logiki tłumaczenie. W zamian przyłączono się do Dzielnicowych Mistrzostw Katowic organizowanych przez MOSiR. Jak relacjonowało nam kilka osób to na tych turniejach, przez brak wyobraźni i doświadczenia organizatorów, doszło do ekscesów na tle (o, ironio!) kibicowskim.

Po ogłoszeniu bojkotu klub robi to, o co walczyliśmy od lat

Nie mam zamiaru odnosić się do frekwencji na niedzielnym meczu z Termaliką, bo każdy, kto widział zdjęcia lub był na stadionie, zdaje sobie sprawę, że nie było na meczu 1021 widzów (jak to zostało podane przez klub). Prostowanie medialnych bzdur jakoby dochód z tego meczu był dużo wyższy niż z kibicami, nie ma sensu, bo to oczywistość, że tak nie było. Rozdano bardzo dużo biletów najmłodszym, ściągnięto młodych piłkarzy AMG czy sportowców innych sekcji. I… bardzo dobrze, bo właśnie takich działań od klubu oczekiwaliśmy, o takie działania apelowaliśmy od samego początku, ale nie wiedzieć czemu, zaczęto je realizować, dopiero gdy ogłosiliśmy bojkot.

Choć dla osób postronnych może to wydawać się dziwne, dla nas takim nie jest. Pamiętacie, gdy napisaliśmy tekst o organizacyjnej klapie na jednym z domowych spotkań (tutaj)? Po jego publikacji pracownicy klubu próbowali dociec, kim jest jego autor i to na tym się skupiali, a nie na poprawieniu swoich zaniedbań. Pamiętacie tekst grupy kibiców z tego roku, który pisało kilkunastu fanów, a którym wspominałem na wstępie (tutaj)? Po jego publikacji klub na moment ruszył z działaniami marketingowymi, choć pary nie starczyło na wiele, ale między innymi dzięki temu mamy przy Bukowej dmuchańca dla dzieci. Za każdym razem najpierw przedstawialiśmy coś w klubie, próbowaliśmy do tego namówić prezesa, ale większość działań została podjęta, dopiero gdy zdecydowaliśmy się publicznie skrytykować klub. Dopiero wtedy prezes uruchamiał kartę sprawy i znajdowały się pieniądze. Na szczęście przez te lata pracownicy klubu dostali od nas gotowca do tego, by wreszcie godnie i efektywnie promować klub. Faktem jednak pozostaje (nawet biorąc wydumaną liczbę 1021 kibiców), że była to najmniejsza frekwencja na inauguracyjnym domowym meczu w historii klubu.

Kilka sprostowań odnośnie do medialnych publikacji

Na sam koniec chciałbym sprostować kilka nieprawdziwych informacji, które pojawiły się w mediach w ostatnim czasie. Nie będę się odnosił do każdego tekstu z osobna, szczególnie że większość z nich jest na żenującym poziomie. Dużo w nich emocji, chęci wywołania burzy, ale mało faktów. Niektórzy dziennikarze, nawet gdy dostali wgląd do korespondencji mailowej pomiędzy nami i klubem (co na marginesie uważam za załamanie wszelkich reguł przez pracowników klubu i między innymi dlatego uznaję, że żadne wcześniejsze dżentelmeńskie ustalenia już nie obowiązują), dalej popełniają błędy merytoryczne.

De facto jedyny tekst, w którym autor próbował zadać sobie trud odnośnie do przedstawienia całej sytuacji, był ten Macieja Grygierczyka ze „Sportu”. Jest w nim kilka błędów, ale wynikających głównie z tego, że autor nie mógł o pewnych rzeczach wiedzieć. Trzeba też oddać Grygierczykowi, że zwrócił się do mnie z prośbą o komentarz, ale odmówiłem, bo skupialiśmy się na niedzielnym meczu (informacja o bojkocie nie była naszym oświadczeniem, tylko informacją wewnętrzną dla kibiców, choć zdawaliśmy sobie sprawę, że rozniesie się szeroko w mediach). Nie ze wszystkim się zgadzam, bo np. przedstawienie sukcesów sportowych klubu pod wodzą prezesa można równocześnie zbić, przedstawiając sportowe porażki klubu w tym okresie (brak awansu piłkarzy, najwyższe dotacje miejskie na poszczególne sekcje nieprzekładające się (oprócz hokeistów) na najwyższe miejsce w swoich ligach itd.), niemniej to prawo autora.

Przede wszystkim, wbrew temu, co napisano w kilku miejscach i co sugerował także rzecznik prasowy, to sklep kibiców Blaszok nie przedłużył umowy z klubem, a nie klub wypowiedział ją sklepowi. To może nie byłoby tak ważne, gdyby nie próbowano osadzić całego konfliktu w kontekście rzekomej utraty wpływów przez nasze środowisko. Dlatego chciałbym, aby było to jasne. Klub próbował narzucić sklepowi Blaszok zapis umożliwiający mu zerwanie umowy z dnia na dzień, bez żadnego okresu wypowiedzenia, co przy prowadzeniu tak specyficznej działalności, było nie do zaakceptowania.

Prezes w jednym z wywiadów, a także kilku dziennikarzy zwracało uwagę, że w mailach z klubem odnośnie do „porozumienia” podpisywaliśmy się „Stowarzyszenie SK 1964”, nie podpisując się z imienia i nazwiska. Tak rzeczywiście było, ale już nikt nie chce zauważyć (także sam prezes), że to klub pierwszy napisał do nas maila, w którym podpisał się… „Z poważaniem, GKS GieKSa Katowice S.A. [email protected], +48 (32) 254 89 14”. I taka stopka widniała w każdej kolejnej wiadomości. Zauważyliśmy to od razu i specjalnie zagraliśmy według dziwnych reguł narzuconych przez klub. Niemniej nikt na Bukowej nie miał wątpliwości, z kim pisze, skoro co jakiś dołączano do korespondencji… mój prywatny adres mailowy. Jednakże, aby rozwiać wątpliwości – każdego maila pisałem ja, Piotr Koszecki. Oczywiście po konsultacji z zarządem i członkami stowarzyszenia.

Nieprawdą jest także informacja, że to my dodaliśmy do korespondencji wiceprezydentów Miasta Katowice: Waldemara Bojaruna i Bogumiła Sobulę oraz przewodniczącego Rady Nadzorczej Andrzeja Norasa. To zrobił nagle klub w drugim mailu, nie informując nas o tym wcześniej, po prostu dodając „Do wiadomości” kolejnych adresatów. Takie sytuacje dobrze obrazują działania klubu, który z jednej strony rzekomo próbował dojść z nami do porozumienia, a z drugiej zachowywał się w sposób nieprofesjonalny (choć wszystko przebiło wspomniane przeze mnie wcześniej udostępnienie tej korespondencji skompromitowanemu „dziennikarzowi”). Odpowiedzieliśmy na to w taki sam sposób – dodając Wojciecha Cygana (członka zarządu PZPN), Marcina Janickiego (szefa PLP) oraz Dariusza Łapińskiego (krajowego koordynatora projektu SLO w PZPN, którego jednym z zadań jest budowanie relacji na linii kibice-klub).

Sprowadzanie kwestii konfliktu kibiców z klubem do samego porozumienia jest nie na miejscu. To jedno z wielu działań, które napotykaliśmy w ostatnim czasie, które ma za zadanie uprzykrzyć życie kibicom. Sami widzicie, że ten tekst, jak i wcześniejsze, które ukazywały się na naszej stronie, porusza dużo szerszy zakres tematów. Do samego porozumienia zapewne niedługo odniesiemy się na łamach naszych mediów, bo jest tam kilka rzeczy wymagających odkłamania, niemniej to nie kwestia porozumienia jest powodem konfliktu i bojkotu.

Nie sposób także pozostawić bez komentarza słynnego stwierdzenia, że „kibice są od kibicowania”. Kto, jak nie my, jest lepszym przykładem, że to tylko pusty banał? Przecież zarówno odbudowując klub w 2005 roku, jak i później uwalniając go od Ireneusza Króla, musieliśmy zrobić dużo więcej niż tylko „kibicować”. W innym wypadku nie mielibyśmy na piłkarskiej mapie Polski GKS-u Katowice.

Na koniec

Po prostu dziękuję za doczytanie do samego końca. Cała GieKSa razem!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

15 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

15 komentarzy

  1. Avatar photo

    Gizik

    26 lipca 2022 at 19:45

    Dzięki za takie zaangażowanie w swoim imieniu. Osobiście odczuwam ogromną gorycz z powodu tej całej sytuacji. Kocham ten klub, chodzę od dziecka na każdy mecz hokeja a to co serwuje zarząd po sezonie mistrzowskim (jak i w trakcie) to systematyczne plucie w twarz kibica. Mam nadzieję, że uda nam się przetrwać to wszystkoi stosunkowo szybko wyjdziemy zwycięsko z tej batalii.

  2. Avatar photo

    Nerwusik

    26 lipca 2022 at 19:46

    Przez 8 klas ,nie przeczytałem tyle co tutaj.oczy krwawią

  3. Avatar photo

    Bgc

    26 lipca 2022 at 20:11

    Tego się nie da czytać, a najgorsze jest to, że wiem, że to wszystko prawda. Marek Szczerbowski to zakompleksiony człowiek który na złość mamie odmrozi sobie uszy (niszczy GieKSe na złość kibicom). Dla mnie to niepojęte jak ktoś taki kto od lat ślizga się na stanowiskach urzędniczych i zawsze w stosunku do niego są różne kontrowersje mógł objąć taki klub jak GKS Katowice

  4. Avatar photo

    Dariusz_Szczekociny

    26 lipca 2022 at 20:16

    Dzięki za całe informacje ja już widziałem jak nic nie robili w sprawie Mistrza Polski wiedziałem że coś jest nie tak i że nic nie robią z tak wielkim sukcesem! Banda do wyrabania! Mam nadzieję że zarząd jeszcze pójdzie po rozum i zrobi coś żeby się to wszystko poukładało.

  5. Avatar photo

    GieKSiorz

    26 lipca 2022 at 22:35

    Niestety takich smutnym czasów dozylismy znowu, to jakieś fatum lub celowe działanie? tak to jest jak klub miejski jest kurwidolkiem dla pociotków, znajomych itd, którym nie zależy na Gieksie,prezes który jeździ na cicha,chop z marketingu z SLD z sosnowca to jest dramat, graffiti robi firma z gliwic która sympatyzuje z piastem co to kurwa jest???!!!ten czerwony szkodnik tzw prezes,moim zdaniem robi od lat na szkodę klubu i dąży tym samym do konfrontacji z kibicami którzy mają ten klub w sercu,moim zdaniem prowokuje różne sytuacje żeby przedstawić siebie jako biedny, zapracowany itd,mecz z widzewem dziwne że inne mecze podwyższonego ryzyka bez kibiców gości a tutaj prosze tak jakby ktoś liczył że będzie się działo i będzie to można wykorzystać i od tamtego czasu zaraz lawina działań antykibice? dla ludzi którzy mimo bojkotu chodzą choć nie wiem czy to kibice Gieksy,a może przebrani na potrzeby propagandy przez Marka.sz? Powiem szczerze wam że mi było by wstyd wpisywać się w propagandę tego szkodnika,za co za darmowy karnet,wate cukrowa, niektórzy pisza na różnych forach że w końcu z „kibolami” naczelny boski prezes robi porządek , popatrzcie obiektywnie i przeczytajcie powyższy tekst,tak jest super, doprawdy? będziecie niepotrzebni do celów propagandowych to o was zapomni albo odbije sobie darmowa watę, dmuchawce dla dzieci, darmowe karnety w inny sposób

  6. Avatar photo

    GieKSiorz

    26 lipca 2022 at 22:47

    A gdzie jest Krupa, Pieczyński takie dupne kibice Gieksy?!czy aby Gieksy bo przyzwalanie na takie rzeczy to wygląda jak sabotaż!!!w UM widzą że wszystko jest tak super, to chyba ślepi są, nie widzą niszczenia klubu,braku walki o wyższa frekwencje, brak kompetencji ludzi zatrudnionych przez pana”prezesa”,braku profesjonalizmu i można wymieniać jeszcze, albo UM pasuje to?czysta komunistyczna, lewacka propaganda uprawiana przez czerwonego szkodnika,i te niektóre media tak broniące i szkalujące kibiców, nie wspomnę o obiektywnej ocenie bo z nikim nie komunikują się tylko z „guru, najlepszym z najlepszych” markiem sz, który pokazał jaki to „fachowiec” jako dyrektor stadionu śląskiego z którego go wyjebali za nieudolność,zakompleksiony czerwony karaluch , kawał ch….

  7. Avatar photo

    dar26ber

    26 lipca 2022 at 22:51

    Dzięki Kosa za ten artykuł i wyjaśnienie kilku spraw.

  8. Avatar photo

    Cezarea

    27 lipca 2022 at 01:14

    Nie potrafię zrozumieć jakim cudem kibice GKS-u nie potrafią sobie poradzić z chłopkiem-roztropkiem jakim jest Szczerbowski. Wieczny aparatczyk, wiecznie w jakiś strukturach, jednak niesamowicie mierny i bez żadnego autorytetu. I to nie on jest problemem, a problemem jest słabe Stowarzyszenie Kibiców, bo to żaden przeciwnik jest (w kategoriach rozgrywek w klubowych korytarzach). Król przy nim to był genialny strateg i waga ciężka.

  9. Avatar photo

    Cezarea

    27 lipca 2022 at 01:27

    Pójdę nawet dalej, choć będzie to niepopularna opinia, bo przecież Szczerbowski jest częscią katowickiego establishmentu od lat, pomimo swoich lewackich korzeni. Ta cała klika złożona z Bojarunów, Witków czy innych Krup to musi mieć niezłą polewę z kibiców GieKSy przy każdej pitej wódce razem. Niestety dla nich SK1964 to nadal tylko i wyłącznie „chłopaczki w spodenkach”.

  10. Avatar photo

    Konfucjusz

    27 lipca 2022 at 01:49

    No, w końcu lekkie rozjaśnienie, już trzeba było publicznie wcześniej.

  11. Avatar photo

    Kejta

    27 lipca 2022 at 05:19

    A tymczasem klub daje dzisiaj newsa o sprzedazy biletow na mecz z Sosnowcem i nie ma juz cos takiego jak bilet na blaszok hehe bo kibice sa od kibicowania a my od zawsze robilismy duzo wiecej zeby uratowac ten klub przed upadkiem o dla tego teraz nie mamy szacunku od wladzy

  12. Avatar photo

    Pan Katowice64

    27 lipca 2022 at 08:47

    Artykuł daje dużo do myślenia, ale….. przepadnie bez większego rozgłosu. My jako kibice nie mamy obecnie ŻADNEJ SIŁY PRZEBICIA. A Marek ma pełne poparcie UM. Jesteśmy na przegranej pozycji. Bojkot tego nie zmieni a jeszcze pogorszy sytuację.

  13. Avatar photo

    Kato

    27 lipca 2022 at 13:37

    Miasto Katowice jest miastem/stolicą województwa i ma inne cele w/g władzy.
    Tutaj wdała się polityka i o ile w miastach ościennych dba się i wspiera lokalną społeczność, tak w Katowicach pominięto społeczność. Nie dotyczy to tylko sportu i Klubów ale wszystkich dziedzin życia. Miasto nie radzi sobie z parkingami, a ma z ambicjami kibiców którzy chcą widzieć GIEKSE w wielkiej chwale. Widać to dla dowodu po radości władzy z majstra w hokeju.
    Władza nie ma pojęcia jak ten sukces zagospodarować.
    Smutne to, ale my kibice mamy jeszcze siłę przekazu, tylko musimy konsekwentnie mówić jednym zdaniem.
    Do boju GKS Katowice!
    Cała Kibicowska GIEKSA Razem!

  14. Avatar photo

    Grzesiek

    27 lipca 2022 at 21:16

    Czy kiedyś będzie normalnie w Naszej GieKSie?Wycięliśmy wrzoda w postaci Króla ale na jego miejscu pojawił się następny.Smutne.ps.Kosa dziękuję za rozjaśnienie sprawy…

  15. Avatar photo

    stary kibic

    30 lipca 2022 at 20:57

    W każdej dzielnicy jest kibic, jest grupa i w niej siła, zebrać się stworzyć np stowarzyszenie wybrać liderów lokalnych i działać dla miasta Katowic oraz GKS.
    Przyjemne z pożytecznym. Jak mieszkańcy zauważa pozytywne działania to i w najbliższych wyborach samorządowych liderzy z dzielnic mogą powalczyć o miejsce w radzie miasta.
    Przecież żadna partia polityczna w Katowicach nie liczy tyle osób co nas wszystkich.
    Taki pomysł na porządek w mieście i na bukowej.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga