Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Krężołek: Postawimy sobie poprzeczkę wysoko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Piłkarze GieKSy rozpoczęli rozgrywki w sezonie 2022/23 Fortuna I ligi zwycięskim pojedynkiem (2:0) z ŁKS-em Łódź. Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. Do drużyny dołączył Daniel Krasucki. Piłkarki w ramach przygotowań do nowego sezonu rozegrały mecz sparingowy z Mistrzyniami Polski TME SMS-em Łódź w którym padł remis 0:0. Rozgrywki pań w sezonie 2022/23 rozpoczną się 13 sierpnia, piłkarki rozpoczną rozgrywki wyjazdowym meczem z AZS-em UJ Kraków.

W drużynie siatkarzy przedłużono kontrakty z Jakub Lewandowskim oraz Dawidem Ogórek. Poznaliśmy również plan przygotowań drużyny do nowego sezonu. Do zespołu Mistrzów Polski w hokeju dołączyli Hampus Olsson oraz Niko Mikkola.

 

PIŁKA NOŻNA

ukssmslodz.pl – Remis TME SMS w Katowicach

Piłkarki nożne TME SMS rozegrały drugi tego lata mecz sparingowy. Tym razem łodzianki w wyjazdowym spotkaniu rozegranym w Katowicach zremisowały 0:0 z innym przedstawicielem ekstraligi, miejscowym GKS
Spotkanie z mistrzem Polski było debiutem dla nowych zawodniczek śląskiej drużyny – Patrycji Kozarzewskiej oraz Nicole Zając. Mecz rozegrano na stadionie przy ul. Bukowej i był to pierwszy sparing okresu przygotowawczego katowiczanek.

 

sportdziennik.com – Jakub Arak: Kiedyś będzie można fajnie mnie przedstawić

Rozmowa z Jakubem Arakiem, napastnikiem GKS-u Katowice, 2-krotnym wicemistrzem Polski i 3-krotnym zdobywcą Pucharu Polski.
[…] Już kilkukrotnie pojawiał się pan w dżinglach zapowiadających magazyn ligowy popularnego portalu „Weszło!”. Potrafi się pan śmiać sam z siebie?
Jakub ARAK: – Dystans do siebie mam, ale akurat o tym nie wiedziałem.

Aż tak jest pan odcięty od mediów?
Jakub ARAK: – Odkąd urodziła mi się córka, ograniczyłem je do minimum i akurat tam nie wchodzę. Będę musiał odsłuchać, ale domyślam się, że pojawiam się tam w formie szyderstw, bo nie jestem ich ulubieńcem. Powtórzę, że mam do siebie dystans. Rozumiem krytykę, „szyderę”, ale nie szczucie na ludzi. Moim zdaniem czasem przesadzają. Ja nie mam jednak do nikogo pretensji. Sam, będąc w wieku gimnazjalnym, czytałem „Weszło” i często się śmiałem, nie mając pojęcia jak to wszystko wygląda od środka. Dlatego dziś, jako piłkarz koncentruję się na tym, na co mam wpływ i nie zakłóca to mojej uwagi. Wiem, że jest to część piłki nożnej, z którą trzeba sobie umieć poradzić.

GieKSa zaawizowała, że z dwoma wicemistrzostwami, trzema Pucharami i Superpucharem Polski jest pan najbardziej utytułowanym zawodnikiem w kadrze.
Jakub ARAK: – Śmieję się, że w telewizji czasem kogoś przedstawiają: zdobywca Pucharu i Superpucharu… Jeśli gdzieś mnie kiedyś zaproszą, to też będzie można fajnie przedstawić (śmiech). Nie przywiązuję do tego wielkiej wagi. Już skupiam się na tym, co w Katowicach. Cieszę się, że tu trafiłem. To klub fajnie prowadzony. Co było – już za mną. Czas na kolejne wyzwanie.

Gdyby się pan uparł, po odejściu z Rakowa zostałby pan w ekstraklasie? Odejść z wicemistrza Polski do 1. ligi – to jednak nie jest codzienność.
Jakub ARAK: – Były jakieś telefony, zapytania, sygnały zainteresowania, ale nie chciałem czekać, być w niepewności. Może coś by się znalazło, może nie. Przekonał mnie projekt GKS-u. Bardzo spodobało mi się profesjonalne podejście dyrektora Góralczyka. Zadzwonił do mnie już w końcówce poprzedniego sezonu, przedstawił całą wizję.

Pierwsza reakcja? Pomyślał pan: „to tylko 1. liga”?
Jakub ARAK: – Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Brałem to pod uwagę. Wiadomo, jak jest w piłce – trzeba rozważyć każdą ofertę. Jasne, że moim priorytetem było zostać w ekstraklasie, ale po rozmowie z dyrektorem Góralczykiem uznałem, że GKS może być naprawdę ciekawym miejscem. Potem odebrałem telefon od trenera Góraka, który przedstawił swoją wizję budowania drużyny. Dałem sobie czas na zastanowienie, ale gdy w połowie czerwca wszystkie zespoły wznawiały treningi, uznałem, że muszę szybko podjąć decyzję i zacząć przygotowywać się do sezonu. Poszło sprawnie, szybko dogadaliśmy się i jestem tutaj.

Miał pan jakieś wspomnienia z Bukowej?
Jakub ARAK: – Takie, że zawsze fajnie się tu grało – dzięki temu, że jest „Blaszok”. Mecze, które tu rozegrałem, cieszyły się dużym zainteresowaniem kibiców. W 2015 roku przyjechaliśmy tu z Zagłębiem Sosnowiec. Akurat siedziałem na ławce, ale atmosfera zrobiła na mnie duże wrażenie. Później zawitałem tu jeszcze ze Stalą Mielec. GKS zaczął wtedy rundę od kilku zwycięstw, rozpalił nadzieje, przyszło sporo ludzi. Stal wygrała po fajnym meczu.

Grał pan w Sosnowcu, Chorzowie, Częstochowie, teraz przyszła pora na Katowice. Używa pan jeszcze w województwie śląskim nawigacji?
Jakub ARAK: – Nie. Skoro jestem już w czwartym klubie tego regionu, to już go znam. Bardzo dobrze mi się tu żyje, szczególnie w Katowicach. Wiadomo – Częstochowa znajduje się ciut dalej, nie jest tak rozbudowana i rozwinięta, ale prócz infrastruktury, klub stoi tam za to na naprawdę najwyższym poziomie organizacyjnym. To top3 w Polsce. Być może nie mieszkało się tam tak przyjemnie, jak gdzieś indziej, ale klub robił wszystko, by nadrabiać to z nawiązką. A ja wszędzie sobie poradzę.

Ma pan tu swoje ulubione miejsce?
Jakub ARAK: – Park Śląski! Chodzimy z żoną, córką. To nasze miejsce, gdzie lubimy sobie pospacerować, mamy blisko. Żona jest z tego powodu bardzo szczęśliwa.

W GieKSie kibice spodziewają się po zawodniku sprowadzonym z ekstraklasy gry w pierwszym składzie. To dwa różne zawody, w porównaniu z rolą zadaniowca, jaką wchodząc z ławki pełnił pan w Rakowie czy Lechii?
Jakub ARAK: – Nie uważam, by coś się w moim podejściu zmieniało. Sam tak kiedyś patrzyłem: że liczą się tylko bramki, bycie liderem, ciągnięcie drużyny. Ale przez lata grania w piłkę nauczyłem się, że musisz być kompleksowy. Im bardziej kompleksowy jesteś – tym potrzebniejszy dla drużyny. Być może nie wszyscy to widzą, ale uważam, że każdy zawodnik musi wiedzieć, jak zachować się w obronie niskiej, wysokiej, gdy drużyna buduje akcję od tyłu w fazie otwarcia, fazie rozwinięcia, fazie finalizacji. Jak się ma zachować każdy zawodnik, gdy jest odbiór piłki na własnej połowie albo gdy jest odbiór wysoko. Jak zachować się przy stracie – wysoko i nisko. W każdym z tych elementów staram się dawać z siebie tyle, ile mogę, ile wiem, ile potrafię, a ocenia to trener.

Wchodząc w 80 minucie jest jazda na maksa, a wchodząc w 1 minucie – trochę więcej kalkulacji?
Jakub ARAK: – Nie zgadzam się. Jasne, że gdy zawodnik wchodzi na ostatnie minuty, oczekuje się od niego, by zwiększył intensywność, ale przecież nią dziś w piłce trzeba utrzymywać cały czas. Trzeba robić swoje – niezależnie od tego, ile minut dostaniesz. To decyzja trenera, zawodnicy muszą się dostosować i robić swoje zamiast analizować.

Podpisał pan z GieKSą kontrakt 2+1, dający perspektywę tego, że coś można tu po sobie pozostawić.
Jakub ARAK: – Zgadza się. Na takim mi zależało, by były minimum dwa lata z ewentualną opcją przedłużenia. GKS właśnie taką ofertę mi przedstawił. Wierzę, że klub będzie się rozwijał. W ostatnich latach ma opinię coraz mądrzej zarządzanego, prędzej czy później powinien iść w górę.

[…] Czyli wnioskuję, że śledził pan 1. ligę, w której trochę pana nie było. Od wypożyczenia z Lechii do Mielca minęły 4 lata.
Jakub ARAK: – Kiedyś śledziłem bardziej, to się zmieniło, kiedy urodziła mi się córka. Dziś już ma 2 lata. Wcześniej nazywałem siebie pasjonatem, uwielbiałem rozmawiać o piłce, oglądać mecze. Teraz oczywiście też się staram – nie tylko z racji tego, że to moja praca. W wielu klubach mam przyjaciół, bliskich znajomych, którym kibicuję. Siłą rzeczy to polskie podwórko jest mi bliskie.

W Katowicach spotkał pan kumpli z dawnych czasów?
Jakub ARAK: – Akurat niewielu. Z Marcinem Stromeckim przez rok byliśmy w Legii, przyszedł wtedy z Młodej Ekstraklasy Korony Kielce, ale szybko odszedł do Siedlec. Znałem się też z Arkiem Jędrychem, bo na tej samej uczelni w Pruszkowie studiowaliśmy wychowanie fizyczne.

Kiedyś miał pan plan zdobycia licencji trenerskiej, najpierw UEFA B. Wyszło?
Jakub ARAK: – Akurat te plany trochę zmienił covid, bo byłem już zapisany na kurs, gdy zaczęła się pandemia. Dziś skłaniam się ku temu, by poczekać, aż bliżej mi będzie końca grania w piłkę. Wtedy spróbowałbym dostać się na kurs A+B w Szkole Trenerów w Białej Podlaskiej. Grając na profesjonalnym poziomie wydaje się to trudne do zrealizowania. Tam są zjazdy w niedziele i poniedziałki, więc albo odpuszczałbym zjazd, albo nie trenował w klubie, a na to nie mogę sobie pozwolić. Jeśli coś trzeba robić, to na 100%. Ale inwestuję w siebie, „podpinam się’ w internecie na różne kursokonferencje trenerskie, no i staram się rozwijać językowo. W naszej lidze gra coraz więcej obcokrajowców, a to dobra okazja, by się podszkolić. Szczególnie w Rakowie było ich sporo, w Lechii też.

I jak panu idzie ten językowy rozwój?
Jakub ARAK: – Angielski i hiszpański mam opanowany w stopniu na tyle komunikatywnym, że bez problemu się dogadam. A wiadomo, jaki jest hiszpański – dzięki niemu porozumiem się też z Portugalczykami, bo te języki są podobne. To mój cel, by znać ich więcej, choćby niemiecki, w którym jeszcze mam zbyt mało podstaw.

[…] Zapytam jeszcze o pańskiego młodszego brata, Filipa – rocznik 2003 – który jako środkowy obrońca awansował z Polonią Warszawa do drugiej ligi. Ma papiery, by osiągnąć więcej od pana?
Jakub ARAK: – Kibicuję mu bardzo mocno. Wierzę, że ma potencjał, by zaszedł wysoko. Ciężka praca przed nim, ale cieszę się, że trafił na świetnego trenera (Rafała Smalca – dop. red.) oraz fajny projekt w klubie, który będzie się rozwijał i prędzej czy później wyląduje w wyższych ligach. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać razem na boisku.

Grał pan u Waldemara Fornalika w Ruchu, u Piotra Stokowca w Lechii, u Marka Papszuna w Rakowie. Teraz trafił pan pod skrzydła Rafała Góraka, przed którym czwarty sezon w GieKSie. Z perspektywy zawodnika jak istotne jest to, by trafić do miejsca, w którym trenerzy mają mocną pozycję?
Jakub ARAK: – Gdy rozmawiam z klubami, jest to dla mnie bardzo ważne. Stabilizacja, wizja – to był jeden z argumentów, by przyjść do GKS-u. Choć w pierwszym sezonie w 2. lidze nie było awansu – wytrzymano ciśnienie i drugim był. W trzecim było nerwowo, niejeden klub pewnie miałby problem wytrzymać ciśnienie, w ludziach byłaby panika i podejmowanie gwałtownych decyzji. Podoba mi się, że w Katowicach było inaczej. Cały czas potrafiono realnie ocenić sytuację. Piłka to emocje, ale trzeba też umieć racjonalnie myśleć. To też przekonało mnie do Katowic. Widzę, że podejmuje się tu racjonalne decyzje i w danej chwili, nawet trudnej, racjonalnie ocenia potencjał.

Z przyczyn zdrowotnych nie zagrał pan tego lata w sparingach z Zagłębiem Sosnowiec i GKS-em Tychy. Kibice mają się obawiać, że coś panu jest?
Jakub ARAK: – To były drobne urazy. Myślę, że na pierwszy mecz ligowy już będę zdrowy.

Pierwszego gola dla GieKSy strzelił pan z rzutu wolnego w Bańskiej Bystrzycy. Nietypowo.
Jakub ARAK: – W sparingach jest pod tym względem większa dowolność niż w lidze. Akurat zawodników wyznaczonych do wolnych nie było wtedy na boisku. Uznałem, że z tej pozycji mogę uderzyć tam, gdzie stoi bramkarz, bo było całkiem blisko i wpadło. Zwykle w lidze ciężko się do wolnych dopchać. Przecież kiedy ma się obok siebie Iviego Lopeza, to aż głupio byłoby zabierać mu piłkę. Zresztą, i tak jej nie da (śmiech).

 

Czekali na to 15 lat

Tego dawno nie było. GieKSa w sobotę wygrała w Łodzi 2:0, co oznacza, że zgarnęła pełną pulę na inaugurację sezonu pierwszy raz od 7 lat. W 2015 roku pokonała Wigry Suwałki 2:0.
Potem ulegała kolejno… Wigrom, Pogoni Siedlce, Podbeskidziu, Zniczowi Pruszków i Hutnikowi Kraków, a przed rokiem zaczęła od domowego remisu 2:2 z Resovią. Ogółem, odkąd wróciła na zaplecze ekstraklasy (w 2007 roku, z 2-letnią przerwą na grę w II lidze w sezonach 2019/20 i 2020/21), tylko 3-krotnie wygrywała w 1. kolejce: w 2015 (z Wigrami), 2014 (z Widzewem) i 2007 roku. Właśnie wtedy, 15 lat temu, po raz ostatni zdarzyło jej się zacząć sezon od wyjazdowej wiktorii. Również… z ŁKS-em, tyle że tym z Łomży. Wywiozła stamtąd 3 punkty po golach Huberta Jaromina i Krzysztofa Kaliciaka (2:1). Co ciekawe, kilka dni później przy Bukowej uległa Zniczowi Pruszków, dla którego jedną z bramek zdobył sam… Robert Lewandowski, a meczu tego nie dograł, bo w 90 minucie został ukarany drugą żółtą kartką!
Warto przy okazji zauważyć, że GKS odniósł zwycięstwo na inaugurację sezonu pierwszy raz pod wodzą Rafała Góraka, a zaczynał z zespołem jesień 2011 (0:1 z Niecieczą), 2012 (1:2 z… ŁKS-em Łódź), 2013 (0:1 w Świnoujściu), 2019 (1:3 ze Zniczem), 2020 (2:3 z Hutnikiem) i 2021 (2:2 z Resovią). Teraz ta zła seria została przełamana.
– Inauguracje zawsze są bardzo trudnymi meczami z pewną dozą niewiadomych – powiedział szkoleniowiec.
– Byliśmy w Łodzi dobrze zorganizowani i na tym mi bardzo zależało: byśmy jeszcze poprawili to, co widzieliśmy w ostatnich spotkaniach poprzedniego sezonu. Ja to na boisku widziałem i tego drużynie gratuluję. Wygraliśmy z bardzo mocnym zespołem – mam przekonanie, że ŁKS będzie punktował – na pięknym stadionie. Jestem niezmiernie szczęśliwy. W poprzednim sezonie na trzy kolejki przed końcem zapewniliśmy sobie utrzymanie, o co bardzo mocno walczyliśmy przez cały rok. To była trudna droga, budowaliśmy zespół. Często mówiłem, że „uczymy się tej ligi” i byłem za to wyśmiewany, ktoś potrafił z tego szydzić. Ale trzeba być pokornym, chcieć pracować i coś umieć wypracować – dodał Górak.
Wczoraj drużyna miała wolne, dziś rozpocznie przygotowania do niedzielnej konfrontacji z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, która również zaczęła sezon od zwycięstwa (2:1 z Odrą Opole). Dzisiaj też powinno okazać się, co ze zdrowiem Marko Roginicia, który w I połowie meczu w Łodzi zdążył zaliczyć asystę, strzelić gola i… doznać urazu pleców, wskutek którego w przerwie zmienił go Jakub Arak.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice ma zawodnika z RB Lipsk. Na razie nie zagra, bo jest kontuzjowany. Jego dziadek był mistrzem Polski w Polonii Bytom

W środę 13.07.2022 r. GKS Katowice ogłosił kolejny transfer przed nowym sezonem Fortuna 1. Ligi. Zawodnikiem GieKSy został Daniel Krasucki, który ostatnio reprezentował RB Lipsk. Nowy pomocnik nie może jednak grać, bo jest kontuzjowany.
Daniel Krasucki podpisał z GKS-em Katowice kontrakt obowiązujący do 30 czerwca 2024 z opcją przedłużenia o rok. Urodził się w Niemczech, przy czym posiada polskie obywatelstwo. Jego dziadek Jerzy Krasucki zdobył dwa mistrzostwa Polski z Polonią Bytom (1958, 1959). Daniel swoją przygodę z piłką nożną rozpoczął w klubie Lichtenrader BC 25 e.V., ale to w FC Victorii 1889 Berlin zaprezentował swój duży potencjał i w 2016 roku przeszedł do RB Lipsk. Tam reprezentował kolejne roczniki zespołów młodzieżowych. Latem 2021 roku dołączył do pierwszej drużyny z Lipska i wystąpił w kilku meczach sparingowych.
Ciekawostką jest fakt, iż Daniel w sezonie 2021/22 został zgłoszony do rozgrywek Ligi Mistrzów. Z powodu kontuzji w poprzednim sezonie nie udało mu się zadebiutować w seniorskim zespole RB Lipsk. Warto wspomnieć, że pomocnik ma na swoim koncie występy w młodzieżowych reprezentacjach Polski oraz kadrze Niemiec do lat 15.
– Pozyskaliśmy młodego, perspektywicznego zawodnika, szkolonego w RB Lipsk z myślą o najbliższym sezonie, ale również w perspektywie kolejnych lat, bowiem zawodnik w świetle obowiązujących przepisów posiada jeszcze przez co najmniej dwa sezony status młodzieżowca, a do tego duży potencjał rozwojowy. Zawodnik trafia do naszego klubu z dolegliwością, która w ostatnich miesiącach uniemożliwiała mu grę w klubie. Wykonaliśmy natomiast szczegółowe badania medyczne oraz motoryczne, które w oparciu o wiedzę specjalistyczną dają pozytywne rokowania, stąd zdecydowaliśmy się na podpisanie kontraktu. Mamy świadomość, że powrót zawodnika do pełnej dyspozycji zdrowotnej wymaga czasu, natomiast zarówno Klub, jak i sam zawodnik dostrzegają szanse i korzyści płynące z tej współpracy – mówi Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.
Latem ubiegłego roku pojechałem z pierwszą drużyną RB Lipsk na obóz przygotowawczy, w trakcie którego zagrałem kilka meczów sparingowych. Następnie wróciłem do zespołu U1-9 i prezentowałem się dobrze, bo udało się strzelić kilka bramek. Niestety w listopadzie doznałem kontuzji, która uniemożliwiła mi występy. W Lipsku nie ma drugiego zespołu, więc zaraz po roczniku U19 walczysz o miejsce w seniorach pierwszego zespołu. Mój kontrakt się skończył, więc szukałem dla siebie nowego Klubu. Było zainteresowanie nawet wśród zespołów polskiej Ekstraklasy, ale wtedy zadzwonił GKS i od razu poczułem, że w Katowicach bardzo im na mnie zależy. GieKSa zgłosiła gotowość, by pomóc mi wrócić do pełni zdrowia. Chcą mnie postawić na nogi, żebym wyszedł na boisko i pokazał na co mnie stać. Wierzę, że to dla mnie odpowiedni krok. Mogę się tutaj rozwinąć. Zdaje sobie jednak sprawę, że o minuty na boisku muszę powalczyć i nie dostanę ich w prezencie, bo jest tutaj naprawdę dobry zespół – mówi w wywiadzie na stronie GKS-u.
– Skupiam się na indywidualnych treningach. Liczę na to, że wszystko pójdzie po mojej myśli i wkrótce będę mógł wrócić na boisko. Bardzo mi na tym zależy i jestem gotowy do wszelkich poświęceń, by jak najszybciej odzyskać zdrowie i pomóc drużynie – powiedział nowy zawodnik katowiczan.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Poznaliśmy plan przygotowań siatkarzy GKS-u Katowice

Znamy ramowy plan przygotowań siatkarzy GKS-u Katowice do nowego sezonu PlusLigi. Siatkarze GieKSy rozpoczną cykl przygotowań do nadchodzącej edycji PlusLigi 1 sierpnia. Pierwsze dwa dni zostaną poświęcone na testy siły i mocy na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach oraz badania lekarskie, ponadto tradycyjnie przejdą przejdą badania sprawnościowe i testy w ramach diagnostyki funkcjonalnej przygotowane przez sztab trenerski.
Zajęcia w hali połączone z treningami na siłowni rozpoczną się 3 sierpnia. Podobnie jak w minionym roku, od poniedziałku do czwartku drużyna trenera Grzegorza Słabego będzie trenować dwa razy dziennie, w piątki będzie się odbywał jeden trening. Weekendy będą wolne z wyjątkiem dni, w których rozgrywane będą sparingi. W dniach 11-14 sierpnia drużyna weźmie udział w plażowym turnieju PreZero Grand Prix, który po raz kolejny zostanie rozegrany w Krakowie.
Znamy już rozkład wrześniowych gier sparingowych, jakie rozegra GKS Katowice przed startem kolejnego sezonu PlusLigi. Siatkarze GKS-u pojadą do Bielska-Białej na turniej z ligowymi rywalami, następnie rozegrają dwumecz z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, by potem rozegrać dwa towarzyskie spotkania we własnej hali. Okres gier kontrolnych zakończymy udziałem w drugiej edycji Turnieju o Puchar Złotego Kiwona w Kobylance koło Gorlic. Przypomnijmy, że GieKSa rozpocznie zmagania w PlusLidze 1 października wyjazdowym spotkanie z Jastrzębskim Węglem, natomiast pierwszy domowy mecz sezonu, w którym zmierzymy się z Projektem Warszawa, został zaplanowany wstępnie na 5 października.

Ramowy plan sparingów siatkarzy GKS-u Katowice przed sezonem 2022/2023 PlusLigi:
2-3 września: turniej w Bielsku-Białej (BBTS Bielsko-Biała, Aluron CMC Warta Zawiercie, LUK Lublin)
9-10 września: dwumecz z Aluronem CMC Wartą Zawiercie (pierwszy mecz w Katowicach, drugi w Zawierciu)
16-17 września: turniej z udziałem Jastrzębskiego Węgla, Cuprum Lubin i BBTS-u Bielsko-Biała (mecze GKS-u w hali OS Szopienice)
22-23 września: Turniej o Puchar Złotego Kiwona w Kobylance (Volley Club Barkom Lwów, Cerrad Enea Czarni Radom, VK Spartak UJS Komarno)

 

Jakub Lewandowski i Dawid Ogórek na dłużej w GKS-ie

Środkowy Jakub Lewandowski i libero Dawid Ogórek podpisali nowe, roczne umowy z GKS-em Katowice.

Jakub Lewandowski dołączył do składu GieKSy w 2021 roku, przenosząc się z pierwszoligowego KKS-u Mickiewicza Kluczbork. W swoim pierwszym sezonie w PlusLidze Lewandowski wystąpił w 14 spotkaniach ligowych, w których zdobył łącznie 43 punkty, w tym 5 zagrywką i 8 blokiem. Z kolei Dawid Ogórek rozegra swój czwarty sezon w barwach katowickiego klubu; w minionym sezonie libero pojawił się na parkiecie w 11 meczach PlusLigi, odpowiadając przede wszystkim za obronę.
Co ciekawe, „Ogór” ma na swoim koncie także 4 punkty zdobyte w domowym spotkaniu z Indykpolem AZS Olsztyn, w którym ze względu na sytuację kadrową drużyny wystąpił na pozycji przyjmującego.
– Od początku okienka transferowego postawiliśmy na stabilizację składu, który przecież tak dobrze zaprezentował się w sezonie 2021/2022, osiągając historyczny wynik. Przedłużenie umów z Jakubem i Dawidem jest kolejnym ruchem w tę stronę. Cieszymy się, że zostają z nami, bo obaj są bardzo ważnymi ogniwami tej grupy – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.
Tym samym skompletowana kadra GKS-u Katowice na sezon 2022/2023 PlusLigi liczy 13 zawodników, przy czym klub nie wyklucza dalszych decyzji transferowych. Zespół rozpocznie oficjalne przygotowania do sezonu 1 sierpnia. Kolejna edycja rozgrywek PlusLigi rozpocznie się 1 października wyjazdowym meczem z Jastrzębskim Węglem, natomiast 5 października GKS Katowice podejmie w ramach meczu 2. kolejki Projekt Warszawa.
Skład GKS-u Katowice na sezon 2022/2023 PlusLigi:
Rozgrywający: Micah Ma’a (USA), Jakub Nowosielski
Atakujący: Jakub Jarosz, Damian Domagała
Środkowi: Piotr Hain, Marcin Kania, Jakub Lewandowski
Przyjmujący: Tomas Rousseaux (Belgia), Gonzalo Quiroga (Argentyna), Jakub Szymański, Wiktor Mielczarek
Libero: Bartosz Mariański, Dawid Ogórek

 

HOKEJ

hokej.net – Krężołek: Postawimy sobie poprzeczkę wysoko

GKS Katowice, który w minionym sezonie Polskiej Hokej Ligi sięgnął po złoto, w przyszłym również chce powalczyć o jak najwyższe cele, także i te zagraniczne. – Będziemy starali się grać jeszcze lepiej niż w poprzednim sezonie, żeby udowodnić, że nasz tytuł mistrzowski nie był dziełem przypadku – zaznaczył Patryk Krężołek, skrzydłowy GieKSy.
Katowiczanie – jak co roku – do sezonu przygotowują się indywidualnie. W poniedziałek 1 sierpnia zespół mistrzów Polski rozpocznie wspólne przygotowania do sezonu 2022/2023 treningami na lodowisku Jantor oraz badaniami wydolnościowymi.
– Nie było za dużo wolnego, bo od maja zaczęliśmy już treningi indywidualne. Przygotowuję się według planu nadesłanego przez klub, ponadto współpracuję także z własnymi trenerami, tak że praca do nowego sezonu idzie dwutorowo i przebiega zgodnie z założeniami – wyjaśnił wychowanek KTH Krynica, który do przygotowań wpisał też grę w hokeja na rolkach.
– Przede wszystkim te rolki to zabawa i tak to traktuję, ale jest to także forma utrzymania kontaktu z dyscypliną w miesiącach letnich, a także dalsza praca nad hokejowym warsztatem. Czasami podczas okresu przygotowań czysto motorycznych brakuje rywalizacji i gry. Taka odmiana hokeja pozwala jednocześnie na odskocznię od codziennej pracy i na utrzymanie kontaktu z zagraniami typowymi dla hokeja na lodzie – dodał.
23-latek w minionym sezonie rozegrał 57 spotkań w barwach GieKSy, zdobywając w nich 32 punkty. Złożyło się na nie 12 goli i 20 asyst. Skrzydłowy GKS-u miał w tym sezonie więcej obowiązków defensywnych.
– Nie grałem często w przewagach, skupiałem się na defensywie i to na pewno zaprocentuje w przyszłości. To była dla mnie cenna lekcja, bo jestem zawodnikiem usposobionym dość ofensywnie i czułem, że mam braki w grze obronnej, a w hokeju ważne są nie tylko punkty, ale i wywiązywanie się ze swoich zadań na lodzie – przyznał napastnik katowiczan.
Nie da się ukryć, że w poprzednim sezonie trzon drużyny z Katowic stanowili polscy zawodnicy, w odróżnieniu do innych polskich ekip. Postrachem całej ligi był atak Bartosz Fraszko -Grzegorz Pasiut – Patryk Wronka, z którym każda obrona miała problemy.
– Cieszy to, że mamy w składzie wielu świetnych graczy z Polski i pokazaliśmy, że nie tylko obcokrajowcy mogą stanowić o sile naszej ligi i całego hokeja w Polsce. Pokazaliśmy, że czołowi polscy gracze mogą zrobić różnicę w ważnych spotkaniach i stanąć na wysokości zadania. To motywuje do jeszcze większej pracy, by przekonać jak najwięcej osób, że warto stawiać na polskich graczy w klubach naszej ligi – stwierdził 23-latek.
Nie od dziś wiadomo, że zdobycie tytułu mistrzowskiego jest nieco łatwiejsze niż jego obronienie. Przekonali się o tym ostatnio hokeiści JKH GKS-u Jastrzębie.
– Postawimy sobie poprzeczkę wysoko i będziemy starali się grać jeszcze lepiej niż w poprzednim sezonie, żeby udowodnić, że nasz tytuł mistrzowski nie był dziełem przypadku, a ciężkiej pracy. Trzon zespołu z poprzedniego sezonu, który zostaje w klubie, może grać jeszcze lepiej i potwierdzić to zwycięstwami – zaznaczył były reprezentant Polski.
– Będziemy się starali dać kibicom GKS-u jak najwięcej radości naszą grą. Zapowiada się wymagający sezon, ale będziemy walczyć o absolutnie każdy kawałek lodu i wierzę, że staniemy na wysokości zadania zarówno w lidze, jak i w rozgrywkach międzynarodowych. Ze swojej strony liczę na punkty, na dobrą grę w obronie i pomaganie drużynie w sięganiu po kolejne sukcesy – zakończył.

 

Młodzi zostają. Prokurat i Lebek z nowymi umowami

Jakub Prokurat i David Lebek pozostaną w drużynie GKS-u Katowice. Obaj zawodnicy złożyli podpisy pod nowymi, rocznymi kontraktami.
Niespełna 21-letni Prokurat w poprzednim sezonie wystąpił w 47 spotkaniach ligowych. Zgromadził w nich 5 punktów za 2 gole i 3 asysty.
Lebek jest dwa lata młodszy i w minionym sezonie pojawił się na lodzie w 14 meczach. Wato dodać, że jest wnukiem legendy GKS-u Maksymiliana Lebka.
– Jakub i David to młodzi i utalentowani zawodnicy, którzy dołożyli swoją cegiełkę do sukcesu w poprzednim sezonie i ciężko zapracowali na to, by pozostać z nami na kolejne rozgrywki. Ciężka praca na treningach to także klucz do tego, by czynili dalsze postępy i z czasem zaczęli odgrywać coraz większą rolę w zespole. W przypadku Davida nastąpi ważna zmiana, bo przymierzamy go do gry na pozycji obrońcy – podkreśla Roch Bogłowski, dyrektor sekcji hokeja na lodzie.

 

Olsson nowym zawodnikiem GieKSy. Ma potężne warunki fizyczne

Szwed Hampus Olsson został nowym zawodnikiem GKS-u Katowice. 27-letni skrzydłowy podpisał dziś roczny kontrakt.
Olsson (197 cm, 106 kg) jest wychowankiem Rögle BK, który będzie rywalem GieKSy w tegorocznej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów.
Dobrze zbudowany skrzydłowy zdecydowaną większość swojej kariery spędził w swojej ojczyźnie, gdzie występował na bezpośrednich zapleczach SHL.
Na taflach HockeyAllsvenskan rozegrał w sumie 88 spotkań (7 goli, 6 asyst), a w HockeyEttan dane było mu wystąpić w 240 meczach, w których strzelił 56 bramek i zanotował 85 kluczowych zagrań.
W poprzednim sezonie szwedzki napastnik grał dla HC Vita Hästen, czyli 11. drużyny drugiej ligi szwedzkiej. W 50 konfrontacjach zaksięgował 11 punktów (5 G + 6 A). Jego statystyki uzupełnił bilans -12 w klasyfikacji plus/minus oraz 35 minut na ławce kar.
– To zawodnik obdarzony bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, co z powodzeniem wykorzystuje w grze ofensywnej i defensywnej. Dzięki temu powinien dać nam sporo jakości po obu stronach tafli. Tak silny i waleczny hokeista z pewnością będzie też pożyteczny w formacjach specjalnych – mówi Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.
To trzecie wzmocnienie mistrzów Polski przed sezonem 2022/2023. Wcześniej do ekipy dołączyli Japończyk Shigeki Hitosato oraz Szwed Christian Blomqvist.

 

Mikkola nowym zawodnikiem GieKSy. To ofensywnie usposobiony obrońca

Fin Niko Mikkola został nowym zawodnikiem GKS-u Katowice. 25-letni defensor podpisał dziś roczny kontrakt.
Mikkola (178 cm, 76 kg) urodził się w Oulu i jest wychowankiem miejscowego Kärpäta. W tej drużynie występował we wszystkich grupach młodzieżowych, ale nie dane było mu zagrać w jego barwach w fińskiej Liidze.
Większość swojej seniorskiej kariery spędził na jej zapleczu. Na taflach Mestis rozegrał w sumie 164 spotkań, w których zgromadził 89 punktów za 22 bramki i 67 asyst. Na ławce kar spędził 24 minuty, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na -35.
Grał też Hockey Ettan, czyli na trzecim poziomie rozgrywkowym w Szwecji. W ekipie Visby/Roma jego dorobek zatrzymał się na 17 meczach, 7 golach i 7 kluczowych zagraniach.
– To obrońca z prawym uchwytem kija o ofensywnych inklinacjach. Jako jego walor określiłbym umiejętność rozpoczynania akcji i podłączania się do nich. Jak na defensora jest stosunkowo skuteczny i notuje sporo punktów. Co ważne, ma dopiero 25 lat, więc wiąż rozwija swoje umiejętności – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.
W poprzednim sezonie fiński defensor, który ma na swoim koncie grę w ataku, występował w drużynie Kiekko-Vantaa. Zajęła ona 10. miejsce po sezonie zasadniczym Mestis i odpadła w kwalifikacjach do fazy play-off. W 50 konfrontacjach zaksięgował 31 punktów (9 G + 22 A). Jego statystyki uzupełnił bilans -18 w klasyfikacji plus/minus oraz 12 minut na ławce kar. Okazał się najlepiej punktującym zawodnikiem tej ekipy. Warto dodać, że przez pewien czas jego klubowym kolegą był Miro-Pekka Saarelainen, który sezon kończył właśnie w ekipie GKS-u Katowice.
Niko Mikkola jest czwartym wzmocnieniem mistrzów Polski przed sezonem 2022/2023. Wcześniej do ekipy dołączyli Japończyk Shigeki Hitosato oraz dwaj Szwedzi Hampus Olsson i Christian Blomqvist.

 

„Profesor” Pasiut zostaje w Katowicach. Na trzy lata

Grzegorz Pasiut pozostanie kapitanem GKS-u Katowice. Kontrakt 35-letniego środkowego będzie obowiązywał do końca sezonu 2024/2025.
Wychowanek KTH Krynica występuje w ekipie GieKSy nieprzerwanie od 2018 roku. Szybko stał się ulubieńcem katowickiej publiczności, która nadała mu przydomek „Profesor”. W drużynie z alei Korfantego rozegrał w sumie 186 meczów, w których strzelił 79 goli i zanotował 132 asysty.
W poprzednim sezonie zaprezentował się ze znakomitej strony, a wielu ekspertów określiło go mianem najlepszego napastnika Polskiej Hokej Ligi. Imponował spokojem, dobrą wizją gry i świetną produktywnością. Każdy rywal, który zostawił mu nieco miejsca przed własnym polem bramkowym, musiał liczyć się z ryzykiem utraty gola.
W fazie zasadniczej „Pasionek” rozegrał 33 spotkania, w których zapisał na swoje konto 50 punktów za 21 bramek oraz 29 asyst. Trzeba też zaznaczyć, że z powodu urazu kolana opuścił siedem meczów.
Szybko odbudował formę, a w fazie play-off zaprezentował się z genialnej strony. Okazał się najlepszym snajperem i najlepiej punktującym zawodnikiem nie tylko GieKSy, ale i całej ligi. Na jego koncie pojawiło się 10 goli i 7 kluczowych zagrań. 17 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył też Victor Rollin Carlsson z Re-Plast Unii.
– Grzegorz jest związany z GKS-em już od kilku lat i zawsze w tym okresie prezentował wysoką formę sportową. Co ważne, jego doskonałe statystyki indywidualne w poprzednim sezonie przełożyły się także na wielki sukces całej drużyny – ocenił Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.
– Jego dotychczasowy kontrakt był ważny jeszcze na najbliższy sezon, ale postanowiliśmy docenić jego wkład w osiągnięcia GieKSy. Właśnie dlatego podjęliśmy decyzję o tym, by związać się z nim na jeszcze dłużej. Znając profesjonalizm Grzegorza i jego podejście do sportu, wiem, że stać go na to, by jeszcze długo utrzymywać wysoką dyspozycję. Cieszę się, że osiągnęliśmy porozumienie i możemy mieć pewność, że kapitan naszej drużyny jeszcze przez trzy lata będzie filarem GieKSy – dodał.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga