Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu: GieKSa przegrywa z Widzewem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego meczu I ligi GKS Katowice – Widzew Łódź. GieKSa przegrała 0:2 (0:1).

 

1liga.org – Środa w F1L: Wygrana Widzewa

Faworytem tego starcia musiał być łódzki Widzew, czyli wicelider tabeli. Na boisku to twierdzenie przełożyło się na fakty w końcówce pierwszej połowy. Kolejny tego dnia odgwizdany karny pewnie wykorzystał Marek Hanousek i na przerwę łodzianie schodzili z jednobramkową zaliczką. W drugiej odsłonie w okolicach 70′ mecz został przerwany z powodu incydentu na trybunach, ale finalnie sędzia zdecydował się dokończyć grę. W 84′ prowadzenie Widzewa podwyższył Przemysław Kita i ostatecznie to widzewiacy dopisują sobie komplet oczek.

 

sportdziennik.com – Awantura przy Bukowej, Widzew lepszy od GKS-u

[…] Można powiedzieć, że mecz ten miał… tercje. Ta środkowa, po zasadniczej przerwie, była bezbramkowa. Pierwszą i trzecią wygrał Widzew. Prowadzenie objął w 41. minucie. Wydawało się, że Bartłomiej Pawłowski padł teatralnie w polu karnym, powstrzymywany przez Huberta Sadowskiego. Bartosz Jaroszek i Rafał Figiel, gracze GieKSy, wykonali nawet w stronę sędziego charakterystyczny gest, domagając się żółtej kartki dla gwiazdy łodzian. Po analizie VAR wyszło, że Sadowski nadepnął Pawłowskiego – jedenastka. Z wapna nie pomylił się Marek Hanousek.

Drugą bramkę, kwadrans po pauzie spowodowanej zadymą, zdobył Przemysław Kita, jeden z trzech widzewiaków wprowadzony przez trenera Janusza Niedźwiedzia na tę ostatnią tercję. Kita przelobował Dawida Kudłę. Było po zawodach, choć świetną okazję na kontaktowego gola zmarnował Marko Roginić. GKS miał problem, by zagrozić wiceliderowi, oddać celny strzał. Po raz drugi od momentu powrotu do klubu trenera Rafała Góraka poniósł dwie z rzędu domowe porażki. Poprzednio zdarzyło się to na samym początku pierwszego sezonu drugoligowego – ze Zniczem i Bytovią. Teraz pełną pulę z Bukowej wywiozły Polkowice i Widzew.

W niedzielę GKS zakończy domową serię konfrontacją z Odrą Opole. Trzeba się liczyć z tym, że bez publiczności – a także z tym, że klub przystąpi do tego meczu jako… mistrz Polski. To, co dzieje się na boisku i hokejowej tafli, to dwa światy. Dwoma światami okazała się też postawa trybun w Satelicie i na Bukowej. Na meczach piłkarskich zwykle też jest świetna atmosfera. Takich obrazków, jak w środowy wieczór, nie widziano tu od dawna.

 

lodz.tvp.pl – GKS Katowice – Widzew Łódź 0:2. Liczą się punkty!

[…] Od początku spotkania łodzianie starali się przejmować inicjatywę. Akcje Widzewiaków, z czasem coraz groźniejsze, kończyły się jednak bez próby strzału na bramkę Dawida Kudły. Katowice odpowiadały pressingiem, przez co zagrania Widzewa traciły na dokładności. W pierwszym kwadransie meczu kibice przy ul. Bukowej nie doczekali się żadnej sytuacji bramkowej.

Dopiero w 17. minucie po strzale z dystansu Lipskiego i rykoszecie od katowickiego obrońcy piłka mogła zmylić Kudłę, wyszła jednak na rzut rożny. Trzy minuty później groźną kontrę szybkiego Adriana Błąda przerwał faulem Marek Hanusek, otrzymując za to żółtą kartkę. Po stałym fragmencie gry piłka trafiła do niepilnowanego Stromeckiego, który jednak uderzył nad łódzką bramką.

Była 29. minuta gdy Hanousek ładnie dostrzegł na prawej stronie Danielaka. Ten pociągnął paręnaście metrów, zacentrował do Kuna – a jeden z najniższych na boisku uderzał głową sprzed pola karnego. Niecelnie. Zaś trzy minuty później Danielak musiał w groźnej sytuacji pod własną bramką wybijać piłkę na rzut rożny.

W 34. minucie Guzdek ładnie uwolnił się na środku od opieki trzech przeciwników i rozpoczął kontrę, do której włączył się Pawłowski. Gdy dostał piłkę, wdarł się w pole karne – i padł jak rażony gromem. Był opatrywany na murawie, ale gwizdek sędziego milczał jak zaklęty. Dopiero sędziowie VAR, po długiej debacie, namówili głównego arbitra do przejrzenia materiału filmowego. Był rzut karny!

Do piłki podszedł Marek Hanusek i strzelił w lewy róg bramki Dawida Kudły, który wyczuł intencje strzelca – jednak nie dał rady złapać piłki. Widzew prowadził. Chwilę później było jednak groźnie, gdy po rzucie rożnym dla GKS gola o mało nie wpakował Widzewowi Bartosz Jaroszek.

Już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy niepilnowany Pawłowski ładnie rozpoczął akcję na lewej stronie – i wypatrzył wchodzącego po drugiej stronie szesnastki Terpiłowskiego. Młody zawodnik Widzewa strzelił z pierwszej piłki, ale ta po długim rogu opuściła plac gry.

Do końca tej odsłony Widzew nie był w stanie ponownie zagrozić katowickiej bramce, momentami rażąc prostymi błędami w rozgrywaniu piłki. GKS, wyraźnie okazując respekt przed rywalem, również grał bez typowo piłkarskich argumentów, które mogłyby zagrozić przeciwnikowi.

Od początku drugiej połowy znów największym przeciwnikiem Widzewa był sam Widzew: łodzianie grali chaotycznie, bardzo niedokładnie, popełniając błędy w rozegraniu. Wydawało się, że w 56. minucie do groźnego strzału złoży się Pawłowski, który po aucie dla łodzian zszedł ładnie do środka – ale na piętnastym metrze uderzał tak nieszczęśliwie, że doznał kontuzji. Zmienił go Hansen.

W 60. minucie zapachniało bramką dla Katowic, gdy do ładnego strzału z dystansu złożył się Arkadiusz Woźniak – mocne uderzenie przeleciało tuż nad bramką Ravasa. Trzy minuty później, po stracie Terpiłowskiego, z groźną kontrą ruszyli gospodarze: Damian Pawłas przegrał jednak pojedynek w polu karnym ze Stępińskim. W kolejnej akcji w wykonaniu Katowic znów Stępiński wybił piłkę na rzut rożny.

W 69. minucie gry w Widzewie nastąpiła potrójna zmiana – na boisku pojawili się: Gołębiowski, Kita i Michalski. Chwilę później mecz został przerwany z powodu używania środków pirotechnicznych przez kibiców GKS. Po dłuższej przerwie sędziowie wznowili mecz po cofnięciu zegara do 70. minuty. Chwilę potem Gołębiowski dopadł do piłki zagrywanej z prawej strony przez Lipskiego – ale strzelił za wysoko.

Sześć minut później znów Gołębiowski uderzał na bramkę Dawida Kudły – z rzutu wolnego po faulu na Danielaku. Trafił jednak wprost w ręce bramkarza GKS. W 81. kapitalną okazję zmarnował Michalski, gdy akcję rozegrali Kun z Hansenem – a skrzydłowy Widzewa dostał piłkę tuż przed bramką GKS… Powinno być 0:2.

Ale to stało się chwilę później! Piękną bramkę strzelił ulubieniec łódzkiej publiczności, Przemysław Kita. Po wygranej przebitce na środku znakomitą asystą „za kołnierz” obrońców popisał się Lipski – a jego kolega z ataku zachował się jeszcze lepiej, przerzucając efektownym lobem bramkarza GKS. Piłka jeszcze ładnie odbiła się od słupka.

W 88. minucie postraszył Widzewiaków Marko Roginić, który znalazł się sam na sam przed Ravasem – po błędzie Nowaka. Fatalnie jednak skiksował. I choć sędzia doliczył jeszcze cztery minuty, wynik się już nie zmienił.

 

infokatowice.pl – GieKSa przegrywa z Widzewem

[…] W wyjściowym składzie GieKSy nastąpiło kilka zmian w porównaniu do ostatniego, bardzo słabego spotkania z Górnikiem Polkowice. Na ławce rezerwowych usiedli Janiszewski, Kołodziejski, Repka i Roginić. Zamiast nich na murawie zobaczyliśmy Stromeckiego, Jaroszka, Pawlasa i Szwedzika. Choć od początku meczu gra toczyła się głównie w okolicach pola karnego katowiczan, to właśnie oni jako pierwsi mogli zdobyć gola. W 22 min. piłka po strzale Figla odbiła się od obrońców i trafiła do Szwedzika, który mocno uderzył z woleja, jednak jakieś dwa metry nad bramką. W kolejnych minutach z boiska wiało nudą. W 34 min. Pawłowski przewrócił się w polu karnym, ale sędzia nakazał kontynuować grę. Kilkadziesiąt sekund później przerwał jednak grę, a po kolejnych kilku minutach wskazał na jedenastkę, którą na bramkę zamienił Hanousek. Do końca połowy na murawie ponownie niewiele się działo i po 45 minutach Widzew prowadził z GieKSą 1:0.

W przerwie trener Rafał Górak dokonał dwóch zmian w składzie GieKSy. Stromeckiego i Szwedzika zastąpili Roginić i Urynowicz. Tym razem to szukający wyrównania Trójkolorowi przeważali, choć przez pierwsze kilkanaście minut nie byli w stanie stworzyć żadnego zagrożenia pod bramką gości. W 60 min. w końcu udało im się przeprowadzić groźną akcję, silny strzał Woźniaka przeleciał jednak minimalnie nad poprzeczką.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Aleksander Paluszek w GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice poinformował o podpisaniu umowy z 24-letnim obrońcą Aleksandrem Paluszkiem. Zawodnik związał się z naszym klubem kontraktem ważnym do 2027 roku, z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Paluszek trafił do GieKSy ze Śląska Wrocław, z którym w minionym sezonie spadł z Ekstraklasy. W barwach ekipy z Dolnego Śląska rozegrał 20 meczów i zdobył w nich jedną bramkę. Rok wcześniej sięgnął z nią po wicemistrzostwo Polski.

Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej 24-latek wystąpił w 67 spotkaniach, strzelając pięć goli. Wcześniej reprezentował również Górnik Zabrze.

Życzymy powodzenia i sukcesów w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga