Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu: Koszmarny błąd bramkarza

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Wisła Płock – GKS Katowice 1:1 (1:0).

wisla-plock.pl – Po razie z GieKSą

[…] Już w 2. minucie indywidualną akcję strzałem słabszą, lewą nogą kończył Zan Rogelj, ale Rafał Strączek nie miał problemu z chwytem piłki. Zdawało się, że ten atak to dobry prognostyk na resztę meczu, jednak później długimi fragmentami gra toczyła się w środku pola. Po nieco ponad kwadransie Nafciarze wypracowali sobie optyczną przewagę i dłużej utrzymywali się przy piłce, jednak niewiele z tego wynikało. Około 25 minuty na jakiś czas posiadanie wróciło na stronę graczy w żółtych strojach, ale i oni nie byli w stanie sforsować zasieków rywala. Z ciekawszych zdarzeń należy wyróżnić groźne dogranie Kevina Custovicia w poprzek pola karnego (nikt nie zamknął akcji), nieco akrobatyczną próbę Wiktora Nowaka po wrzucie z autu (obrońcy wybili sprzed linii bramkowej), czy zablokowany strzał z woleja Dominika Kuna. Po drugiej stronie na wysokości zadania dwukrotnie stanął Rafał Leszczyński, który obronił groźne uderzenia Bartosza Nowaka (dobitka Borjy Galana ponad bramką) i Emana Markovicia (tu jeszcze bramkarz w ostatniej chwili ubiegł składającego się do poprawki rywala). Kiedy już zdawało się, że na przerwę zejdziemy z bezbramkowym remisem, do akcji wkroczył aktywny dziś Zan Rogelj, który przymierzył sprzed pola karnego, a podbita przez obrońcę piłka wpadła pod samą poprzeczkę!

Tuż po zmianie stron apetyt na podwyższenie wyniku miał debiutujący w naszych barwach Deni Jurić, ale piłka po jego strzale minęła słupek. W odpowiedzi sprzed pola karnego uderzał Marten Kuusk, piłkę podbił jeszcze Andrias Edmundsson i Rafał Leszczyński nie miał problemu z chwytem. Niestety w 54. minucie właśnie Leszczyński chyba niepotrzebnie próbował przyjąć futbolówkę, zamiast ją wybić przed siebie i w efekcie Marcin Wasilewski zanotował udany odbiór i trafił do pustej bramki, doprowadzając tym samym do wyrównania. Później po drugiej stronie strzałów próbowali Custović i Wiktor Nowak, ale Strączek nie musiał nawet interweniować. Później nasz bramkarz wyłapał zblokowany strzał Kacpra Łukasiaka, sprytne rozegranie rzutu wolnego zatrzymali nasi czujni obrońcy, a po drugiej stronie goście wybronili się z kilku dośrodkowań. W 84. minucie do naszej bramki trafił Adam Zrelak, ale na szczęście wcześniej spalił akcję i gol nie został uznany. Na początku doliczonego czasu gry jeszcze raz zaatakowali goście – strzał Wasielewskiego został zablokowany, niecelnie główkował Marcel Wędrychowski, a Leszczyński pewnie wyłapał dobrą próbę Mateusza Kowalczyka. Ostatnie słowo mogło należeć do Nafciarzy, ale Gieksa nie dała się już zaskoczyć i mecz zakończył się remisem.

nafciarski.pl – Tylko punkt, czyli relacja z meczu #WPŁGKS

Niestety nie do końca udał się Nafciarzom rewanż na Katowiczanach. Po niezbyt pasjonującym pojedynku Nafciarze zremisowali spotkanie przy Łukasiewicza 1:1. Gola dla Wisły zdobył Zan Rogelj, natomiast dla gości po WIELBŁĄDZIE Rafała Leszczyńskiego trafił Marcin Wasielewski.

[…] Nie wiem, czy to jesienna aura, czy późna pora. Jednak im dalej w pierwszą połowę, tym bardziej siadało tempo rozgrywania meczu. Nafciarze wyglądali tak, jak gdyby próbowali uśpić czujność rywali. Natomiast podopieczni Rafała Góraka nie kwapili się do drzemki. W przeciwieństwie do części kibiców na stadionie.

Jako pierwsi z marazmu wyrwali się goście. W 38.minucie po strzale głową Markovicia Rafał Leszczyński uratował Nafciarzy przed stratą gola. W odpowiedzi Nafciarze jednak strzał Kuna zablokowali obrońcy. Chwilę później Wiktor Nowak blisko otwierającego trafienia. Niestety jeden z obrońców GieKSy wybił piłkę z linii bramkowej. Kiedy wydawało się, że przed przerwą nie wydarzy się już nic ciekawego, sprawy w swoje ręce wziął Zag Rogelj i pięknym uderzeniem pokonał Rafała Strączka. Wprawdzie przy tym golu duży udział miał rykoszet od jednego z obrońców. Jednak najważniejsze, że ostatecznie piłka wylądowała w sieci! Chwilę później sędzia Paweł Raczkowski zaprosił piłkarzy obu drużyn do szatni celem ogrzania się.

Na drugą część meczu obie ekipy wyszły bez zmian personalnych.

Nafciarze po zmianie stron również chcieli rozpocząć granie z przytupem. Niestety Deni Jurić przy podaniu od Daniego Pacheco był na pozycji spalonej i skończyło się na uniesionej chorągiewce sędziego asystenta. W 51. minucie bliski wyrównania był Shkuryn. Na nasze szczęście piłka po jego uderzeniu minęła nieznacznie słupek naszej bramki. W 54. minucie WIELBŁĄD Rafała Leszczyńskiego. Nasz bramkarz niepotrzebnie w niegroźnej sytuacji przyjmował piłkę przed własnym polem karnym. Niestety chwilę później futbolówkę odebrał mu Marcin Wasilewski i umieścił ją w pustej bramce Wisły. Z przebiegu gry nic nie zwiastowało tego trafienia. W 57. minucie za faul na Salvadorze żółtą kartę obejrzał Lukas Klemenz. W 62. minucie dośrodkowanie Rogelja dociera na głowę Wiktora Nowaka. Niestety uderzenie naszego pomocnika nie dosięga celu. Chwilę później podwójna zmiana w zespole gości. Na murawie meldują się Marcel Wędrychowski oraz Adam Zrel’ak. W 71. minucie pierwsza zmiana w ekipie Mariusza Misiury. Murawę opuścił Iban Salvador. W jego miejsce na placu gry pojawił się Matchoi Dialo. W 80. minucie żółtą kartką w drużynie Wisły ukarany został Dani Pacheco. GKS natomiast miał wyśmienitą okazję do uderzenia z rzutu wolnego. Piłkę ustawił sobie Bartosz Nowak i sprytnym zagraniem poszukał w polu karnym Zrel’aka. Na szczęście nasi obrońcy połapali się w tym planie i wybili futbolówkę. Trzy minuty później zamieszanie w polu karnym gości, niewykorzystane przez Nafciarzy. W 84. minucie Adam Zrel’ak po dobrym podaniu od Nowaka pokonał wprawdzie Leszczyńskiego. Jednak sędzia Bartosz Frankowski gola nie uznał, odgwizdując pozycję spaloną napastnika GieKSy.

[…] Chwilę trwała jeszcze analiza VAR trafienia Zrel’aka, jednak ostatecznie decyzja z boiska została podtrzymana.

[…] W doliczonym czasie gry strzału z dystansu spróbował jeszcze Mateusz Kowalczyk, jednak nie udało mu się zaskoczyć Rafała Leszczyńskiego. Kilka chwil później sędzia Paweł Raczkowski zakończył spotkanie. Nafciarze ostatecznie nie do końca zrewanżowali się GKS-owi Katowice za pucharową porażkę, jedynie remisując przy Łukasiewicza. Warto dodać, że dla podopiecznych Mariusza Misiury to pierwszy podział punktów przed własną publicznością w tym sezonie.

weszlo.com – Wisła Płock remisuje z GKS-em Katowice. Leszczyński komentuje kosztowny błąd

W spotkaniu 10. kolejki Ekstraklasy Wisła Płock podzieliła się punktami z GKS-em Katowice, remisując 1:1. Spory niedosyt towarzyszy gospodarzom, zwłaszcza z powodu pomyłki bramkarza Rafała Leszczyńskiego, który po meczu otwarcie przyznał się do błędu przed kamerami CANAL+ Sport.

Płocczanie przystąpili do meczu z zamiarem rewanżu za niedawną porażkę w Pucharze Polski, lecz mimo walki nie udało się sięgnąć po pełną pulę. Kluczowym momentem okazało się nieudane zagranie Leszczyńskiego, które bezpośrednio doprowadziło do straty gola. Skorzystał z tego w 54. minucie doprowadzając do wyrównania Marcin Wasielewski.

– Głupi pomysł, żeby to tak przyjąć. Takie zderzenie i niestety zawiniłem przy tej bramce. Przepraszam zespół i kibiców, bo nie przystoi coś takiego. Szkoda, bo myślę, że gdyby nie ten błąd, to trzy punkty zostałyby w Płocku – mówił Leszczyński.

Bramkarz nie ukrywał, że sytuacja była dla niego trudna psychicznie, jednak stara się wyciągać wnioski i szybko zostawiać takie momenty za sobą.

– Na pewno przez chwilę to siedzi w głowie, ale dzięki mojemu doświadczeniu takie pomyłki potrafię szybciej wyrzucać z pamięci i mecz toczy się dalej. Trzeba skupić się na tym, żeby w dalszej części pomóc drużynie. Niestety dziś remis padł przez mój błąd, ale mogę tylko przeprosić chłopaków i kibiców. Szkoda tego. Głowa do góry. W tym sezonie mam już trzy czyste konta i myślę, że radzę sobie dobrze –zaznaczył golkiper Wisły.

Zawodnik gospodarzy pokusił się także o krótkie podsumowanie samego meczu.

– Wydaje mi się, że to był taki zamknięty mecz, zwłaszcza po naszym pucharowym starciu trzy dni temu. Wtedy padło sześć goli, dziś tylko dwa. Ani my, ani rywale nie chcieli się otworzyć. Trener mówił w przerwie, że to może być mecz do jednego błędu. Niestety ten błąd przydarzył się mnie. Biorę to na klatę. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. Trzeba żyć dalej, wyrzucić to z głowy i szykować się na kolejny mecz – podsumował Leszczyński.

GKS Katowice nie potrzebuje snajpera, jeśli ma dostawać takie prezenty jak ten od Wisły Płock

Wisła Płock grała jak zawsze. Stabilnie, solidnie w defensywie, z elegancko zaparkowanym autobusem i dobrze pozamykanymi przestrzeniami. Szczęście? Sprzyjało, rzecz jasna. Rykoszet i murarka tym razem nie wystarczyły jednak do sukcesu, bo potężnego babola zaliczył Rafał Leszczyński.

GKS Katowice napastnikami nie stoi, to wiemy od kiedy wykombinowano tam duet Maciej Rosołek — Aleksander Buksa, z którego Buksę zdążono nawet odesłać z powrotem do Zabrza, gdzie też go nie chcieli. Ostatni raz podobną niespodziankę widzieliśmy, gdy udało nam się spotkać Kowala na fajce przed redakcją.

Ilja Szkuryn, nasz ekstraklasowy one season wonder, też bynajmniej nie sprawił, że mówimy o ekskluzywnym pakiecie, lecz na całe szczęście GieKSa ma jednego z najbardziej wybieganych koni w lidze. Marcin Wasielewski to bestia w pressingu, człowiek, który biega dużo i intensywnie. Opłaciło się mu zejść z boku do środka i do końca atakować Rafała Leszczyńskiego, bo ten postanowił zabrać się z piłką tak, jakby jego zadaniem miało być zdobycie pola karnego, nie jego obrona.

W ten oto sposób Wasielewski mógł kopnąć na pustaka. Kopnął, zdobywając gola na wagę remisu.

Powtórki z pucharowego spotkania więc nie było, gradu bramek nie oglądaliśmy. Wiślacy tym razem pilnowali Bartosza Nowaka i nawet jeśli dzięki temu więcej przestrzeni mieli jego koledzy, to Leszczyński parę razy coś odbił, tego mu nie odmawiamy. Na końcu miał też trochę szczęścia, bo gdy piłka wpadła do siatki po raz drugi, okazało się, że i tak był spalony. Zresztą, jako szczęśliwą trzeba też opisać bramkę Nafciarzy. Żan Rogelj kopnął kompletnie zwyczajnie i tylko fakt, że piłka podbiła się o nogę Lukasa Klemenza sprawił, że Rafał Strączek został zaskoczony.

Zmianę w bramce ciężko jednak ocenić, bo Strączek wcale nie uratował GKS-u. Zrobił to Borja Galan, bo to on pojechał na tyłku z takim przekonaniem i pewnością, że zdołał wybić futbolówkę po strzale Wiktora Nowaka. Zresztą — to po jego podaniu padł gol dla drużyny z Katowic i choć każdy się zgodzi, że największy wpływ na to miał bramkarz Wisły, to sam pomysł rozegrania tej akcji był niezły, Galan ewidentnie przypomniał sobie, jakim kozakiem potrafił być na zapleczu Ekstraklasy.

GieKSa z „dwumeczu” z Wisłą Płock wychodzi ostatecznie uśmiechnięta od ucha do ucha, nawet mimo tej nieuznanej bramki Adama Zrelaka. Chyba nawet bardziej z powodu tego punktu na wyjeździe niż dzięki wygranej w Pucharze Polski. Dlaczego? Bo GKS na wyjazdach rzadko wygrywał nawet wiosną, w poprzednim sezonie. W tym sezonie problem rósł jak inflacja w Zimbabwe na początku XXI wieku: w Łodzi w łeb, w Warszawie w łeb, w Zabrzu w łeb, w Gdańsku w łeb, w dodatku niemal zawsze trzeba było wracać z trójką goli w plecaku.

W takich okolicznościach remis z — jakby nie patrzeć — czołowym zespołem ligi, trzeba brać z pocałowaniem ręki.

ekstraklasa.org – Wisła Płock 1:1 GKS Katowice – Lata mijają, a oni wciąż remisują

To pierwszy mecz między nimi od 23 kwietnia 2005 roku (20 lat i 156 dni). To także czwarty remis z rzędu w ich starciach.

8 z 11 ostatnich meczów między nimi to remisy. W związku z tym znów nie przegrali gospodarze, którzy zdobywali punkty we wszystkich 13 spotkaniach między tymi zespołami. To także oznacza, że Wisła Płock wciąż nie przegrała u siebie z GKS Katowice, ale z drugiej strony drużyna ze Śląska ma już 9 meczów z rzędu bez porażki z Nafciarzami.

dziennikzachodni.pl – Koszmarny błąd bramkarza dał GieKSie pierwszy punkt na wyjeździe

[…] GKS Katowice zagrał z Wisłą Płock we wtorek w I rundzie STS Pucharu Polski i wygrał 4:2 po dogrywce (trzy gole zdobył Bartosz Nowak). W piątek doszło do spotkania tych drużyn w Płocku w PKO Ekstraklasie. GieKSa przystąpiła do tego meczu bez ani jednego wyjazdowego punktu i z dwoma ligowymi porażkami z rzędu. Zespół z Katowic zajmował 15., spadkowe miejsce z 7 punktami. Wisła, będąca beniaminkiem, rozegrała jeden mecz mniej, miała 16 punktów i 4. miejsce. Uwzględniając pucharową przegraną na Nowej Bukowej, zaliczyła trzy porażki z rzędu. Drużyna trenera Rafała Góraka posiadała przewagę psychiczną nad rywalem po pucharowym zwycięstwie.

Pierwszy raz w tym sezonie PKO Ekstraklasy w bramce GKS-u zabrakło Dawida Kudły. Między słupkami stanął Rafał Strączek, który bronił też we wtorek w Pucharze Polski. Kudły nie było nawet na ławce, a przyczyną takiego stanu rzeczy okazała się kontuzja tego bramkarza.

[…] GieKSa wyszła z szatni z wielką chęcią wyrównania. W 51. minucie blisko tego był Ilja Szkurin, a trzy minuty później mieliśmy 1:1. Leszczyński wyszedł przed pole karne, aby przejąć piłkę po zagraniu z głębi pola przez Galana. Zrobił to nonszalancko, nie zwrócił w ogóle uwagi na nadbiegającego ze skrzydła Marcina Wasielewskiego, który odebrał mu piłkę i uderzył z linii 16 metrów do pustej bramki.

Wisła i GieKSa chciały zadać decydujący cios. W 84. minucie Adam Zrelak wygrał pojedynek z Leszczyńskim, jednak był na minimalnym spalonym, co widać było na powtórkach.

Mecz zakończył się podziałem punktów, a „Nafciarze” nie zrewanżowali się za porażkę w Pucharze Polski.

gol24.pl – Padły dwa komiczne gole w pierwszym meczu 10. kolejki PKO Ekstraklasy

Wisła Płock podzieliła się punktami z GKS Katowice, remisując 1:1 na inaugurację 10. kolejki PKO Ekstraklasy. Choć padły tylko dwa gole, oba miały niezwykle kuriozalny przebieg – nie zabrakło błędów i rykoszetów, które kompletnie odmieniły lot piłki.

[…] Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie stworzyli goście w 38. min. Z autu wyrzucał Mateusz Kowalczyk, piłka poszybowała do Ilji Szkurina, który przedłużył ją do Emana Markovica, a ten strzelił, a Leszczyński z trudem wybił futbolówkę poza boisko.

Równie groźny strzał oddał Wiktor Nowak w 40. min. Kibice gospodarzy już unieśli ręce w geście triumfu, ale piłka nie przekroczyła linii bramkowej.

A jednak kibice Wisły mieli w tej części spotkania powód do radości. 15 sek. przed końcowym gwizdkiem Rogelj strzelił w kierunku bramki i pewnie piłka nie wpadłaby do siatki, gdyby przypadkowo nie odbił jej Kacper Łukasiak. Po chwili radości piłkarze zeszli do szatni.

Tak, jak świetnie zakończyli pierwszą połowę, tak świetnie rozpoczęli drugą. W 46. min mocnym strzałem, jednak obok słupka, popisał się Deni Juric. W odpowiedzi chwilę później strzelał Szkurin, a piłkę, niemal z bramki, wybił Marcin Kamiński.

Goście cieszyli się z wyrównania w 54. min. Fatalny błąd popełnił Leszczyński, który wyszedł z bramki i zanim wykopał piłkę dopadł do niej Marcin Wasielewski i strzelił do pustej bramki.

Żadna z drużyn nie była usatysfakcjonowana remisem i starała się zmienić wynik. Częściej atakowali goście, ale nie zdołali zmienić wyniku. W 83. min udało się pokonać Leszczyńskiego Adamowi Zrelakowi, ale sędzia odgwizdał spalonego.

W doliczonym czasie gry strzelał jeszcze Kowalczyk, ale Leszczyński nie popełnił drugiego błędu.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Cracovia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Cracovia to jedna z najbardziej rozpoznawalnych ekip w Polsce. Pasy wywołują skrajne emocje wśród wszystkich kibiców ze względu na sprzęt, który wprowadzili na ulice Krakowa.

W pewnym momencie, żeby utrzymać się na powierzchni, zaczęli bezwzględnie eliminować wroga. Za te dojeżdżanie Craxa sprawiła, że niektórym imponowali swoją „ostrą grą”, zaś inni słysząc „Cracovia” po prostu byli przerażeni. Hycle sprawili, że ich zespół tułający się głównie na poziomie obecnej drugiej ligi, stał się stricte chuligańskim klubem. Cracovia, uznawana oficjalnie za najstarszy klub w Polsce, dorobiła się 5 tytułów Mistrza Polski, ale wszystkie były w dawnych czasach (1921, 1930, 1932, 1937, 1948). Kibice Craxy, którzy już w połowie lat 80. aktywnie działali na trybunach, pamiętają jedynie końcówkę grania w Ekstraklasie, zaś ich cały zorganizowany ruch kibicowski to jeżdżenie przez niemalże 20 lat po wioskach, aż do 2004 roku, kiedy wrócili do elity. W tym okresie dorobili się renomy potężnej bandy, która siała zamęt i zniszczenie. Mimo grania w niskich ligach stadion przy Kałuży z torem kolarskim miał swój niepowtarzalny klimat, a tradycją stał się noworoczny trening Pasów.

Wrogiem numr jeden jest oczywiście Wisła Kraków, a nienawiść Pasów do Armii Białej Gwiazdy jest tak potężna, że stworzyli jako pierwsi w kraju bandę „anty”. Skład Anty Wisła miał ogromną siłę rażenia, a w Grodzie Kraka spadło, po obu stronach, kilka głów. Nikt tak nienawidził swojego wroga, jak właśnie Cracovia, a liczba gadżetów czy napisów na murach z przekreśloną Białą Gwiazdą jest niepoliczalna. Rynek w Krakowie, na początku lat 90., był oczkiem w głowie chuliganów Pasów, którzy mieli tam swoje interesy. Markowe ubrania „sprowadzane” z Berlina, słynne flyersy, kurtki M65 Alpha czy bejsbolówki Wilson tworzyły na tamte lata casualowy i niepodrabialny styl na kibicowskiej mapie Polski. Wszytsko w parze z ruchem skinów, którzy także odnaleźli się na trybunach KSC. Ich siła rażenia na krakowskim podwórku na początku lat 90. była odczuwalna. Wiślacy nie byli dłużni i dostosowali się do warunków chuliganów Cracovii. Obecnie Kraków to najtrudniejsze/najbardziej patologiczne (niech każdy sam wybierze) miasto w Polsce w kibicowskiej rywalizacji. Górny Śląsk, Trójmiasto czy Łódź mają ostrą wojnę, ale zazwyczaj dochodzi do walk na gołe ręce. Kraków „zatrzymał się w czasie” i tam wciąż trzymanie w rękach gazu i maczet to zestaw wyjściowy. Na ucywilizowanie rywalizacji nie ma widoków, bo wszystko jest tak przesiąknięte interesami, że doszło nawet do podziałów wewnętrznych.

O Pasach, mimo grania w niskich ligach, zrobiło się najgłośniej na meczach kadry, gdzie – podobnie jak Arka Gdynia (ich zgoda od 1988 roku) – szukali rywalizacji z innymi ekipami. Pokazywali swoją siłę, a wchodząc w Wielką Triadę razem z Arką i Lechem Poznań, sprawili że ich pozycja urosła i budziła uznanie w całym kraju. W 1993 roku, przy okazji meczu Polska – Anglia w Chorzowie, z rąk kibica Cracovii zginął fan Pogoni Szczecin – śp. Faraon. Kosa z Pogonią trwa do dzisiaj, a (nie)słynna oprawa z paprykarzem „zadedykowana” Portowcom, wzbudziła w większości kraju niesmak (delikatnie pisząc). Cracovia na meczach kadry pojawiała się regularnie, ale do paktu nigdy nie przystąpiła, mimo że inicjatorem tego (w 1995 roku) była ich zgoda z Gdyni. Jednym z punktów układu było „siódme przykazanie”: 7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy, bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.

Cracovia obecnie ma bardzo stare i dobrze pielęgnowane sztamy. Z Arka i Lechem od 1996 roku tworzą Triadę. Powstała ona w dniu przybicia sztamy z Kolejorzem, który już wcześniej miał zgodę z Arkowcami. Mają również od 1982 roku zgodę z GKS-em Tychy i od 1985 roku z Sandecją Nowy Sącz. Ostatnia sztama, datowana na 1993 roku, to Tarnovia. Tovia jest jedną z nielicznych ekip, która przetrwała wielkie czystki, gdy Jude Gang robił porządki w 2008 roku. Padły wtedy zgody z Czarnymi Jasło, Koroną Kielce, Stalą Mielec i Viktorią Zizkov. W 2017 roku zakończoną zgodę z Polonią Warszawa, która była jedną z najstarszych relacji w całym polskim ruchu kibicowskim. Niemniej szacunek na linii KSC – KSP pozostał i barwy były akceptowane na obu stadionach. Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy Wisła Kraków została „wykluczona” i bojkotowana przez polską scenę kibicowską po śmierci śp. Złodzieja z BKS-u Stal Bielsko-Biała. Polonia pierwsza się z tego wyłamała i pojechała na wyjazd. Dla Cracovii sytuacja stała się jasna – koniec barw Czarnych Koszul na Kałuży.

Cracovia ma również dobre relacje z ŁKS-em Łódź, ale nie doczekała się żadnej oficjalnej nazwy. Podobnie jest z Ajaxem Amsterdam – tu był oficjalny układ, ale został zakończony w 2018 roku po meczu Holendrów z AEK w Atenach. Aktualnie utrzymują ze sobą kontakty, ale ta relacja również nie ma nazwy. Dawniej Cracovia miała, jako jedna z nielicznych w Polsce, międzynarodowe kontakty ze znaną europejską ekipą, czyli Frente Atletico (obecnie zgodą Ruchu Chorzów). Historia jest dosyć ciekawa, bo fani Pasów wyjechali do stolicy Hiszpanii w celach zarobkowych, a przechadzając się w pasiastych koszulkach (jakie ma również Atletico) w jednym z barów ściągnęli na siebie uwagę skinów z frakcji „Frente Atletico”. W 1995 roku flaga łącząca Cracovię i Atletico ujrzała światło dzienne i wisiała na Vicente Calderon i… na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce. W 1996 roku, podczas meczu Ligi Mistrzów Widzew – Atletico w Łodzi, miało dojść do przybicia sensacyjnej zgody. Do Warszawy wyruszyła delegacja Pasów odebrać Hiszpanów z lotniska, ale libacja alkoholowa sprawiła, że nie dało się dojść do porozumienia z ekipą autokarową Pasów, która miała jechać do Łodzi wspierać ekipę z Madrytu. Temat upadł, wyjazd został odwołany, a późniejsze kontakty zaczynały umierać śmiercią naturalną. Taką wersję przedstawił Jude Gang w wywiadzie dla miesięcznika „To My Kibice!”.

Nasza rywalizacja jest naprawdę uboga. Graliśmy ze sobą kilka razy w latach 60., zaraz po tym jak GKS został powołany do życia. Jednak po ostatnim rozegranym meczu na poziomie Ekstraklasy (w 1984 roku), nasze drogi się rozeszły. Na trybunach jeszcze niewiele się działo po obu stronach.

Jesienią 1998 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski. Mimo meczu w środę o 14:00 zainteresowanie wyjazdem było ogromne – reputacja Pasów działała na wyobraźnię. Na zbiórce doszło do mocnej selekcji, nikt z łapanki w tym dniu nie miał prawa jechać i ostatecznie w 180 osób wyruszyliśmy reprezentować GKS Katowice. Łańcuchy, kije od łopat, tasaki i siekiery były naszym ekwipunkiem. Jeszcze na peronie w Katowicach dwóch gości w skórach, w tym jeden używający telefonu komórkowego (co w tamtych latach było niezwykłą rzadkością) zaciekawili kilku GieKSiarzy. Szybko ustalono, że to goście z Craxy przyjechali na obczajkę naszego składu – meldowali ilu nas jedzie i czym dysponujemy. Skończyli w jeden możliwy sposób. W Krakowie policja przed upychaniem nas do podstawionego autobusu, zarekwirowała cały asortyment i dojechaliśmy na stadion, na którym… nic się nie działo, oprócz rzucania kamieniami. W tym dniu fani Ruchu Chorzów jadący z Katowic na Naprzód Rydułtowy byli łapani i bici przez nasz skład. GieKSa wygrała 3:2 i awansowała dalej.

W 2004 roku Pasy wróciły do Ekstraklasy po 20 latach. Ich renoma wciąż była „świeża”. Dla wielu ekip z całego kraju przyjazd Pasów był meczem rundy, bo każdy chciał zobaczyć bandę, o której czytało się w gazetach. Nie inaczej było z nami, a dodatkowym smaczkiem była zapowiadana obecność GKS-u Tychy, z którym wtedy praktycznie się nie widywaliśmy. Ultras GieKSa, która świeżo po Net F@ns GieKSa przejęła pałeczkę w tworzeniu opraw, przygotowała się znakomicie. Po raz pierwszy w historii Blaszok zaprezentował spuszczony z dachu trybuny napis („Pierońskie Hanysy”), co w uzupełnieniu z pirotechniką dało znakomity efekt. W trakcie meczu, w myśl hasła „Sami przeciw wszystkim”, spłonął dywan złożony z szali ekip, z którym mieliśmy nie po drodze. Goście zawitali w 700 osób, w tym 100 z GKS-u Tychy. GieKSa wygrała 1:0.

W maju 2005 roku mieliśmy mecz na Kałuży. Niestety przez zakaz wyjazdowy nie mogliśmy się pojawić. GieKSa przegrała 0:2 i finalnie opuściła Ekstraklasę. Nasze drogi ponownie rozeszły się na lata.

W sezonie 2012/2013 spotkaliśmy się na zapleczu Ekstraklasy. Jesienny mecz zgromadził 3000 osób, a Blaszok zaprezentował oprawę „Jak Rejtan dostępu do świętości bronimy”. Kibiców gości zabrakło, ponieważ w tamtych latach Trybuna Północna została wyłączona z użytku (przez zły stan techniczny), a po jej wyburzeniu czekaliśmy na powstanie nowej klatki.

W marcu 2013 roku graliśmy rewanż. Ciśnienie w naszych szeregach było duże. Dla wielu osób był to wyjazd sezonu, bo mieliśmy zagrać na nowym stadionie Pasów. W Krakowie pojawiliśmy się w 750 osób, w tym wsparcie fanów Banika Ostrava (35), Górnika Zabrze (9) i JKS Jarosław (2). Mimo potężnego mrozu (odczuwalna temperatura to było minus 20 stopni) nasz doping na trybunach stał na wysokim poziomie. Piłkarze polegli 0:1, ale za walkę do końca zostali nagrodzeni brawami.

We wrześniu 2015 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w Pucharze Polski. Na środowym wyjeździe pojawiło się 283 Pasów, w tym 60 GKS Tychy, 2 Lech Poznań i jeden przedstawiciel Tarnovii. Od samego początku trwał „festiwal uprzejmości”. Blaszok pożegnał transparentem śp. Bartka. Piłkarze polegli 1:3 i odpadli z rozgrywek.

Po 9 latach udało się nam ponownie zagrać, wreszcie w Ekstraklasie. GieKSiarze jesienią 2024 roku niestety nie mieli możliwości wejścia, ale to pokłosie spotkania Cracovia – Widzew Łódź, na którym obie ekipy hasały po… dachu. Wielka szkoda, bo na murawie mieliśmy znakomite widowisko – GieKSa wygrała 4:3.

Nasz ostatni pojedynek odbył się w maju 2025 roku. Craxa była pierwszą ekipą w historii Areny Katowice, która oficjalnie zasiadła w sektorze gości. W klatce zameldowało się 1077 osób, w tym 217 GKS Tychy i 7 Tarnovia. Był to dla nich zarazem najlepszy wyjazd w historii do Katowic, pobili rekord z 2004 roku. Zaprezentowali zgodową oprawę w asyście pirotechniki. Blaszok w asyście 38 dzielnicowych chorągwi skupił się na dopingu. GieKSa wygrała 2:1, praktycznie utrzymując się w Ekstraklasie.

A w piątek? Wszystkie dzielnice maszerują na GKS Katowice!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu z Lechią

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mecz w Gdańsku to już historia. Przegraliśmy sromotnie i nie ma co do tego wracać, chyba że w celach „wyciągania wniosków”. Miejmy nadzieję, że drużyna to zrobi. Jak wyglądał wyjazd okiem redakcji, przeczytacie w poniższym artykule. A w piątek – Cracovia!

1. Jako że jest to jeden z najdłuższych wyjazdów w sezonie, postanowiliśmy się wybrać wcześnie rano. O godzinie 9 wyruszyliśmy w składzie Shellu, Misiek i Mariusz na północ, gdzie 9 godzin później miał zacząć się mecz.

2. W sumie o mało, abyśmy nie pojechali, bo Patryk zamówił auto, ale… na dzień meczu z Wisłą Płock. Na szczęście Mariusz jechał, bo inaczej by nici były a nie mecz.

3. Droga przebiegała szybko i sprawnie. Po drodze zatrzymaliśmy się na lunch na stacyjnym Subwayu, korzystając z promocji. W dzisiejszej drożyźnie cena 9 zł za małą kanapkę rzeczywiście brzmi jak okazja.

4. W Gdańsku byliśmy około godziny 15:00. Wstąpiliśmy na chwilę do centrum handlowego, a potem udaliśmy się na jedzenie do „Zagrody u kozy” czy jakoś tak. Wzięliśmy pljeskavicę i cevapcici, więc mieliśmy Jugo Grill w Gdańsku. Ja miałem cevapcici i było za mało mięsa. Natomiast było to smaczne, ale Jugo Grill jest dużo lepszy.

5. Przejeżdżaliśmy też obok gdańskich ikon, czyli Stoczni Gdańskiej, długiego, ale jednak nie tak długiego jak myślałem Falowca czy efektownego i estetycznego budynku Urzędu Marszałkowskiego.

6. Czas nas bardzo gonił, więc udaliśmy się na plażę dosłownie na 10 minut w Jelitkowie. Jak na piątek i taką średnią pogodę nawet było sporo ludzi uprawiających plażing. Powdychaliśmy przez chwilę jodowe powietrze, dotknęliśmy morskiej wody i skierowaliśmy się znów do samochodu. Stadion był tuż tuż.

7. Na uwagę zasługują przystanki w pobliżu stadionu, które są stylizowane właśnie na elewację tego obiektu pamiętającego mecze polskiego Euro.

8. Nie wpuszczono nas na jeden z parkingów, więc musieliśmy trochę potem drałować. W każdym razie miejsce parkingowe znaleźliśmy i udaliśmy się na obiekt.

9. Sam stadion – kolos. Ja go widziałem dotychczas tylko z zewnątrz, gdy rok temu odbywałem swoją pielgrzymkę dziękczynno-błagalną właśnie spod Polsat Plus Areny na stadion Arki Gdynia. Sentyment pozostał, nawet przez chwilę jechaliśmy drogą, której chodnikiem szedłem o gdańskim poranku na początku tamtej trasy.

10. Odbiór akredytacji odbył się szybko i sprawnie. Misiek poszedł na foto, a my z Mariuszem udaliśmy się na górę. Niestety schodami, bo winda była zepsuta. Wejście na trzecie piętro dało trochę w kość. Ja po mojej kontuzji wytraciłem formę, więc czas ją znowu zacząć budować.

11. Weszliśmy na sektor prasowy i oczom naszym ukazał się stadion od wewnątrz. Tak jak piszę – ja go miałem okazję zobaczyć po raz pierwszy, gdyż na meczu pierwszoligowym przegranym 1:5 nie byłem, a w zeszłym sezonie wyeliminowała mnie choroba.

12. Powiem tak – nie rozumiem zachwytów. Kibice, którzy byli na tym obiekcie, mówią, że jest piękny, a niektórzy nawet, że najładniejszy w Polsce. Mnie się nie podoba kolorystyka. Od zawsze – jak patrzyłem w telewizji czy na zdjęciach. Nie wiem czemu dali taki brzydko-żółtawy kolor. Jakby ten stadion był biało-zielony, to byłby wypas.

13. Ogólnie wydaje mi się taki jakiś ponury. I to zamknięcie. Chyba przyzwyczaiłem się do otwartych przestrzeni. I prześwitów. Czy to na Widzewie, Pogoni czy po prostu u nas, na GieKSie. To zamknięcie tego kolosa robi takie klaustrofobiczne wrażenie.

14. Widok oczywiście kozaczek. Trybuny wysoko, widać całe boisko. I trybuna prasowa umiejscowiona jest na tym drugim piętrze stadionu, jak rozumiem wyłączonym ze sprzedaży, bo nie było na nim w ogóle kibiców. Oddzielenie od kibiców zawsze ułatwia pracę, w przeciwieństwie do obiektów, gdzie tego podziału nie ma i sympatycy klubów nieraz zajmują miejsca prasowe lub po prostu… zasłaniają.

15. Stadion jest olbrzymi i kojarzy się trochę z obiektem Śląska Wrocław. Wiadomo – wybudowane na Euro 2012. Ale duże. Za duże. Przy super meczach się zapełniają, jak choćby na derbach Trójmiasta. Ale poza tym nawet gdy jest kilkanaście tysięcy kibiców, to świecą pustkami. Nie wygląda to dobrze. Ale cóż – Lechia ma taki potężny obiekt i nic z tym nie zrobi. Musiałaby wygrać ligę i grać w Lidze Mistrzów.

16. Stanowiska dla prasy też bez zastrzeżeń. Dobre blaty, szerokie i kontakty w dużej liczbie. Jedynym mankamentem są krzesełka – luźne krzesła, a nie siedziska zamontowane na stałe. Problem w tym, że są one bardzo niskie, a wajcha do regulacji jest atrapą wajchy do regulacji. Nie działa. W żadnym krzesełku.

17. Trzeba było więc lekko zapuszczać żurawia. Tym bardziej, że komentatorzy Canal Plus relacjonowali na stojąco. A Michał Żyro podrygiwał sobie. Widać, że młody komentator Canal Plus cieszy się z tej roboty.

18. Kibice Lechii i GKS mają neutralne stosunki, więc tym razem nie było żadnych „pozdrowień”, a jedynie doping dla swoich drużyn. Zresztą dla sympatyków Lechii należy się dozgonny szacun za uszanowanie braku dopingu w pierwszych dziewięciu minutach meczu w Katowicach, gdy czciliśmy pamięć Jana Furtoka. Nadal też z Lechią łączy nas… Arka. W rundzie jesiennej znów oba kluby dały się gdynianom we znaki.

19. Pierwsza połowa była beznadziejna w naszym wykonaniu. Zero strzałów, zero zagrożenia, dopiero w końcówce jakieś kopnięcie w stronę bramki.

20. Dawidowi Kudle stadion Lechii nie służy. Dwa lata temu puścił tu pięć bramek, w poprzednim sezonie zawalił bramkę przy strzale Chłania, a teraz popełnił jeszcze większy babol – dając się przekozłować piłce. Przeklęty obiekt dla naszego golkipera.

21. Bartłomiej Kłudka to piłkarz Lechii, który w tym sezonie zdobył z GKS już cztery punkty. Mimo wszystko wziął mały rewanż na katowiczanach, po w drugiej kolejce jego Zagłębie Lubin wypuściło z rąk wygraną w Katowicach. Piłkarz przeszedł do Lechii, której co ciekawe strzelił gola… niecały miesiąc temu jeszcze jako piłkarz Miedziowych.

22. W przerwie można było się posilić dość ciekawym napojem gazowanym z 20% mojito. Bezalkoholowym oczywiście. Ale całkiem smaczne to.

23. W drugiej połowie GKS atakował, ale nic nie był w stanie zdziałać w ofensywie. Najgroźniej uderzał Bartosz Nowak z dystansu. Ale to za mało.

24. Na niemal kwadrans zadymione zostało boisko po użyciu rac przez kibiców Lechii, a potem GKS. Właśnie ten zamknięty stadion nie daje ujścia dymowi z wiatrem, więc trzeba czekać, aż uniesie się on do góry. Swoją drogą bardzo ciekawe było to, gdy z boku wydawało się, że boisko jest całe zadymione, a w C+ z kamery za bramką było bardzo dobrze widoczne. Czary jakieś.

25. Gdy wydawało się, że bijący głową w mur GKS przegra 0:1, kontrę wyprowadzili gospodarze, Camilo Mena wyprzedził Mateusza Kowalczyka i nie dał szans Kudle. Chwilę potem sędzia zakończył spotkanie.

26. Po meczu udaliśmy się na konferencję prasową. I tutaj podobnie jak na Górniku – akurat sala konferencyjna nie przystoi takiemu stadionowi. Wygląda jak jakieś duże pomieszczenie na starych obiektach. Tu trzeba by wprowadzić sporo nowoczesności.

27. Pierwszy raz widziałem taką salę, która jest szersza niż dłuższa i tak są poustawiane siedzenia. Jako więc, że siedziałem mocno na skrzydle, trener musiał zeskanować przestrzeń, by mnie znaleźć, gdy zadawałem pytanie.

28. Opisywałem to już w felietonie, gdy wychodząc ze stadionu mijaliśmy Camilo Menę, któremu podziękowałem za gola w niegdysiejszym meczu z Arką Gdynia. Szedł najwyraźniej z mamą, po miała ona koszulkę „Mena’s mom”. Sympatycznie.

29. Ogólnie to mieliśmy po tej wtopie 1:5 dobry czas z Lechią. Wygraliśmy przecież kolejne trzy spotkania. Ten rywal nam leżał. Ale na ten moment to się skończyło.

30. Udaliśmy się do samochodu. Chłopaki wracali do Katowic, ja natomiast miałem w planie zostać w Gdańsku. Zawieźli mnie pod kwaterę na Oliwie, a tam – po przywitaniu z miejscowym kotem – zakwaterowałem się na swojej miejscówce.

31. Plan był taki, żeby rano pojechać pociągiem do Płocka, by udać się na przeszpiegi naszych najbliższych rywali – Wisły Płock i Cracovii.

32. Wszystko świetnie układało się aż do momentu, gdy w sobotę wyszedłem z pizzerii w Płocku i zaczął padać deszcz. Wtedy moim największym problemem był brak parasola.

33. Nie spodziewałem się, że po przybyciu na stadion okaże się, że mecz został odwołany. Pusty przelot – mój trzeci w życiu, w takich okolicznościach. Pierwszy był w 2012, gdy Stadion Narodowy przed meczem z Anglią zamienił się w słynny Basen Narodowy.

34. Druga taka sytuacja była, gdy z Kosikiem wybrałem się na mecz St Johnstone z Glasgow Rangers w szkockim Perth. Wtedy spotkanie zostało odwołane, bo jedno z pól karnych było zmrożone po ujemnej temperaturze z nocy. Brytole…

35. Podobna sytuacja była też w 2006 roku w IV lidze, ale tu już nie zagrały czynniki pogodowe. Przyjechałem do klubu i już mieliśmy jechać na wyjazdowy mecz ze Źródłem Kromołów, ale w ostatniej chwili gospodarze się wystraszyli najazdu kibiców z Katowic i oddali mecz walkowerem. Pamiętam, że wówczas w takim razie poszedłem na swój jedyny mecz na stadionie MK Katowice – wygrany ze Slavią Ruda Śląska 3:0.

36. Wracając do Płocka. Jak niepyszny wróciłem do hotelu i miało to swoje plusy, bo podczas całego wyjazdu nie czułem się najlepiej (pogranicze infekcji), więc mogłem trochę dychnąć.

37. Cracovię i Wisłę i tak zobaczę w akcji – bo to nasze najbliższe trzy mecze.

38. Tylko trzy punkty z Pasami!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kraksa na Nowej Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie był to udany piątek na Nowej Bukowej – GieKSa wysoko przegrała z Cracovią. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga