Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu z Motorem: Beniaminkowie fajnie zagrali w piłkę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Motor Lublin – GKS Katowice 3:2 (2:1).

weszlo.com – Widowisko w Lublinie. Beniaminkowie fajnie zagrali w piłkę

Na zakończenie 22. kolejki Ekstraklasy beniaminkowie zapewnili nam bardzo przyjemny wieczór. I Motor Lublin, i GKS Katowice chcą grać w piłkę, rozgrywać od tyłu i nie chować się za podwójną gardą, więc już na starcie istniało duże prawdopodobieństwo, że nie zmarnujemy dziś czasu. Tak też było w istocie. Zobaczyliśmy sporo ładnych akcji, pięć goli, a losy meczu ważyły się do samego końca.

Co nie znaczy, że wszystkich możemy za to spotkanie chwalić, nawet jeśli dobrze zaczęli. Mowa tu zwłaszcza o Sebastianie Bergierze. Generalnie wykorzystuje szansę, jaką dały mu problemy zdrowotne Adama Zrelaka. Pokazał, że najwyższy szczebel go nie przerasta. W Lublinie zdobył już swoją szóstą bramkę w tym sezonie, dostawiając nogę po pięknie rozegranej akcji przez Błąda i dośrodkowującego Wasielewskiego. To aktualny najskuteczniejszy polski napastnik w Ekstraklasie.

Problem w tym, że akurat w poniedziałkowy wieczór koniec końców skuteczność go zawiodła. Bergier powinien schodzić z boiska co najmniej z hat-trickiem, a może nawet z czterema golami. Zabrał dwie klasowe asysty Bartoszowi Nowakowi. Najpierw wytrącić z rytmu zdołał go interweniujący ostatkiem sił Łabojko, w drugim przypadku snajper GieKSy po prostu spudłował w bardzo dobrej sytuacji. Mógł się jeszcze zrehabilitować, gdy piłka trafiła do niego w wyniku piąstkowania Kacpra Rosy po rzucie rożnym, ale i wtedy zabrakło mu precyzji.

Dzień konia miał natomiast jego kolega po fachu z drużyny przeciwnej. Samuel Mraz nie mógł się wstrzelić w tym roku, aż do dziś. Nim z zimną krwią wykończył akcję Ceglarza i Wójcika, zaliczył przypadkową asystę walcząc w powietrzu z wyjątkowo niepewnym Kuuskiem, a później to jego uderzenie po nienajlepszej interwencji Kudły na 2:1 dobił Van Hoeven. Wyszło na to, że Mraz miał duży udział przy każdej bramce. Wydaje się, że Mateusz Stolarski za wcześnie zdjął go z boiska. Kacper Wełniak dostał ponad pół godziny na wykazanie się i nie dał ani jednego argumentu, że warto postawić na niego zamiast na Słowaka.

GieKSa przegrała, bo nie dość że była bardziej nieskuteczna – mimo lepszych szans – to jeszcze sprezentowała gospodarzom gole. O interwencji Kudły już wspominaliśmy, ale wtedy zawalili przede wszystkim Jędrych z Kuuskiem, którzy nie zrozumieli się przy rozegraniu od tyłu, piłkę przejął Wójcik i dalej już poszło.

Kudła różnicy nie robił, w przeciwieństwie do Kacpra Rosy. Zaraz po pierwszym gwizdku zaliczył podwójną paradę, a później wykazywał się jeszcze po uderzeniach Jędrycha, Repki czy przede wszystkim Nowaka, który naprawdę ładnie huknął pod poprzeczkę i pewnie już widział piłkę w siatce, ale Rosa jakimś cudem odbił jego uderzenie.

GKS Katowice doznał pierwszej wiosennej porażki, Motor natomiast odniósł pierwsze wiosenne zwycięstwo i wyprzedził w tabeli drużynę ze Śląska, ponownie oddalając się na w miarę bezpieczną odległość od grupy bezpośrednio zamieszanej w walkę o utrzymanie.

gol24.pl – Motor Lublin ograł GKS Katowice na zakończenie 22. kolejki PKO Ekstraklasy. Piłkarze stworzyli świetne widowisko

Na zakończenie 22. kolejki PKO Ekstraklasy Motor Lublin i GKS Katowice zaprezentowały świetne widowisko. Po niezwykle zaciętym spotkaniu, gospodarze wygrali 3:2 i wyprzedzili popularną GieKSę w tabeli. Dużą zasługę w zwycięstwie lublinian miał Kacper Rosa, który kilkukrotnie popisywał się znakomitymi interwencjami.

[…] Gdy rozbrzmiał pierwszy gwizdek arbitra, na nudy też nie można było narzekać. Już w 8. minucie GKS Katowice objął prowadzenie. Do siatki miejscowych trafił Sebastian Bergier po tym, jak świetnym podaniem obsłużył go Marcin Wasielewski.

Goście nie cieszyli się jednak długo z prowadzenia. Niemal równo z upływem pierwszego kwadransa gry do wyrównania doprowadził Piotr Ceglarz. Kapitan Motoru świetnie złożył się do wrzutki i precyzyjnym uderzeniem uradował fanów swojej drużyny.

W 21. minucie miejscowi zadali drugi cios. Tym razem Dawida Kudłę pokonał Bradly van Hoeven, dla którego było to premierowe trafienie w barwach Motoru Lublin. Holender przytomnie dobił uderzenie Samuela Mraza.

Do końca wynik nie uległ już zmianie, ale spotkanie było naprawdę ciekawe. Zawodnicy obu drużyn prezentowali tego dnia bardzo dobrą dyspozycję, dzięki czemu dla postronnego kibica rywalizację oglądało się znakomicie.

– Musimy kontynuować tę odważną grę. Staramy się grać po ziemi i tak otwierać grę od własnej bramki. Motor tak samo, więc na pewno jest to fajne widowisko dla całej publiczności. Natomiast my musimy po prostu wyjść na drugą połowę i postarać się odrobić to, co straciliśmy w pierwszej połowie – powiedział w przerwie dla Canal+ Sport napastnik Sebastian Bergier.

Po zmianie stron obraz gry wcale nie był mniej ciekawy. Znów świetnie rozpoczął GKS Katowice. W 51. minucie precyzyjnym strzałem do remisu doprowadził Borja Galan. Chwilę później popularna GieKSa mogła nawet prowadzić, ale tym razem uderzenie Bartosza Nowaka powędrowało minimalnie obok bramki.

Czy przyjezdni zdołali utrzymać koncentrację? Nic z tych rzeczy! W 58. minucie Motor Lublin znów wyszedł na prowadzenie, a do bramki Dawida Kudły trafił Samuel Mraz. Dla słowackiego napastnika był to 9. gol w tym sezonie PKO Ekstraklasy.

Piłkarze GKS Katowice nie załamali się i w 63. minucie znów mogli doprowadzić do wyrównania. W tym przypadku mocne uderzenie Sebastiana Bergiera powędrowało jednak ponad poprzeczką.

Mijały kolejne minuty, a przyjezdni coraz bardziej naciskali, ale za każdym razem brakowało skuteczności. Swojej kolejnej szansy nie wykorzystał Sebastian Bergier, a atomowe uderzenie Oskara Repki świetnie wybronił Kacper Rosa.

Natomiast w 86. minucie po znakomitym uderzeniu Bartosza Nowaka fantastyczną interwencją popisał się golkiper miejscowych. To w dużej mierze dzięki niemu Motor Lublin utrzymywał w drugiej połowie korzystny rezultat.

sportowefakty.wp.pl – Radosna kanonada w PKO Ekstraklasie. Motor i GKS Katowice zrobili show

Takie poniedziałki z PKO Ekstraklasą można lubić. Motor Lublin i GKS Katowice zagrali ofensywnie, bez hamulców i zdobyli pięć goli. Motor odniósł przełomowe zwycięstwo 3:2 i wyprzedził rywali w tabeli.

Na koniec kolejki w PKO Ekstraklasie zmierzyli się beniaminkowie. Obaj raczej spokojni o utrzymanie, a także walczący o miejsce w górnej połowie tabeli. W rundzie jesiennej lepiej wypadł Motor Lublin, ale wiosną dał się wyprzedzić między innymi katowiczanom. Przed poniedziałkowym spotkaniem GKS miał o punkt więcej niż Motor. Z taką zaliczką, a także z serią pięciu meczów bez porażki, wybrał się do Lublina.

Nie minęła minuta grania i GKS był blisko prowadzenia. Motor został uratowany przez Kacpra Rosę, który interweniował po uderzeniach Bartosza Nowaka oraz Adriana Błąda. Bohater gospodarzy mocno nakrzyczał na leniwych kompanów z bloku obronnego. Trzecie uderzenie celne gości było w 5. minucie, ale zbyt proste do pokonania Rosy. Zanosiło się na ekscytujące granie i widowisko nie zawiodło.

GKS atakował i w 8. minucie potwierdził napór golem na 1:0. Podanie prostopadłe Adriana Błąda trafiło na wolne pole do Marcina Wasielewskiego, a ten pognał sprintem w kierunku bramki Motoru. Dośrodkowanie trafiło między Kacpra Rosę i obrońców gospodarzy, a Sebastian Bergier strzelił stamtąd do siatki.

Pojedynek nabierał rumieńców. W 15. minucie Motor wyrównał na 1:1. Piotr Ceglarz przymierzył pod poprzeczkę po dośrodkowaniu i szczęśliwym zgraniu Samuela Mraza. Blisko napastnika z Lublina był Marten Kuusk, ale w pojedynku powietrznym, zamiast wybić piłkę, to obił ją o głowę Samuela Mraza. Piotrowi Ceglarzowi pozostało wymierzyć karę za złe zachowanie.

W meczu beniaminków trwała radosna kanonada. W 21. minucie Motor objął prowadzenie 2:1 po odwróceniu wyniku. GKS dołączył do listy ofiar niezdarnego rozgrywania piłki na krótko. Goście zgubili futbolówkę, a Bradly van Hoeven wykonał dobitkę po płaskim strzale Samuela Mraza i obronie Dawida Kudły. Do przerwy pozostało energicznie, z licznymi uderzeniami, ale bez kolejnego gola.

Bramka na 2:2 padła już w drugiej połowie. Była 51. minuta i Mateusz Kowalczyk oddał piłkę Borji Galanowi, a reszta należała już do niego. Południowiec ułożył sobie piłkę na prawej stopie i przymierzył na 2:2 w kierunku dalszego narożnika. Borja Galan zaskoczył Kacpra Rosę kopnięciem z kilkunastu metrów.

GKS jak szybko zdobywał bramki w obu połowach, tak szybko je tracił. W 57. minucie Samuel Mraz odzyskał prowadzenie dla Motoru. Napastnik zmienił wynik na 3:2 krótko przed zejściem z boiska. Wyprzedził obrońców z Katowic i pokonał Dawida Kudłę po płaskim dośrodkowaniu Filipa Wójcika.

Motor dowiózł przewagę 3:2 do końca meczu. I tym razem, to co najciekawsze, wydarzyło się na początku połowy spotkania. Najbliżej wyrównania był Bartosz Nowak, ale jego strzał poskromił widowiskowo Kacper Rosa.

dziennikwschodni.pl – Sporo goli i emocji w meczu beniaminków, Motor lepszy od GKS Katowice

Trzeba uczciwie przyznać, że GKS Katowice nie zasłużył w poniedziałek na porażkę. Piłka nie zawsze jest jednak sprawiedliwa i tym razem skorzystał na tym Motor Lublin, który w starciu beniaminków pokonał „Gieksę” 3:2.

[…] Co do meczu, to chyba wszyscy na początku byli zaskoczeni. A najbardziej gospodarze. Już w pierwszej minucie Kacper Rosa zaliczył… dwie interwencje. Najpierw odbił próbę Bartosza Nowaka, a za chwilę dobitkę Adriana Błąda.

Ten drugi w ósmej minucie popisał się kapitalnym podaniem na lewe skrzydło do Marcina Wasielewskiego. A ten idealnie dograł pod bramkę, gdzie Sebastian Bergier uciekł obrońcom i z bliska huknął na 0:1.

Goście niespodziewanie zdominowali mecz. Dłużej utrzymywali się przy piłce, potrafili ją ładnie rozegrać, ale przede wszystkim ciągle byli groźni. Zanim minął kwadrans mieli kolejną szansę. Kapitalne w środku pola zachował się Nowak, który samym przyjęciem zgubił Arkadiusza Najemskiego, a za chwilę zagrał bardzo dobrą piłkę do Bergiera. Napastnik przyjezdnych wychodził sam na sam i gdyby nie wślizg Jakuba Łabojki, to znalazłby się w znakomitej sytuacji. Defensywny pomocnik Motoru wytrącił go jednak z równowagi i akcja nie zakończyła się nawet strzałem.

Kilkadziesiąt sekund później byliśmy już drugim polem karnym, gdzie po centrze Krystiana Palacza o futbolówkę powalczył Samuel Mraz. Nie przejął jej, ale w odpowiednim miejscu znalazł się Piotr Ceglarz, który długo się nie zastanawiał, tylko świetnie przymierzył z powietrza w „okienko”.

Piłkarze Mateusza Stolarskiego źle weszli w mecz, a mimo to w 21 minucie już prowadzili. Arkadiusz Jędrych fatalnie wyprowadzał piłkę ze swojej szesnastki, bo oddał ją Filipowi Wójcikowi. Obrońca zagrał do Mraza, Słowak uderzył, ale jego strzał odbił bramkarz. Na szczęście z dobitką zdążył debiutujący w podstawowym składzie Motoru Bradly van Hoeven. Holender z bliska dopełnił formalności i to „Gieksa” musiała teraz gonić.

Do przerwy nie udało się wyrównać jednak szybko po zmianie stron próbkę swoich możliwości dał Borja Galan. Hiszpan „urwał” się na lewej flance, „złamał” akcję do środka i bardzo precyzyjnym strzałem po długim rogu trafił na 2:2.

W 57 minucie gospodarze odzyskali jednak prowadzenie. Na prawym skrzydle Ceglarz podał do Wójcika, a prawy obrońca wyłożył piłkę do Mraza, który idealnie przymierzył po ziemi do siatki.

Niedługo później z trybuny przyjezdnych można było usłyszeć „jeeeeest”, tyle że przedwczesne. Mateusz Kowalczyk znalazł się w dobrej sytuacji jednak z kilku metrów przymierzył tylko w boczną siatkę.

Kolejne fragmenty? Trzeba przyznać, że drużyna Rafała Góraka napsuła rywalom mnóstwo krwi i naprawdę pokazała się z bardzo dobrej strony. Było sporo rzutów rożnych, akcji oskrzydlających, a świetną robotę robił zwłaszcza Galan. Hiszpan na skrzydle radził sobie z Wójcikiem, a kiedy na boisko wszedł „świeży” Paweł Stolarski, to szybko złapał kartkę, a później jeszcze dwa-trzy razy gracz „Gieksy” mijał go z dużą łatwością.

Raz zabrakło lepszego dogrania, a kiedy takowe pojawiło się w 86 minucie, to zapracowany Rosa po raz kolejny odbił uderzenie Nowaka.

W doliczonym czasie gry w szesnastce miejscowych był już nawet bramkarz Dawid Kudła. Motor wybronił jednak trzy punkty i na pożegnanie Rafała Króla pokonał u siebie GKS 3:2.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice poległ w strzelaninie w Lublinie. Zespół Rafała Góraka nie zasłużył na tę porażkę

Piłkarze GKS Katowice ponieśli pierwszą porażkę w 2025 roku. W Lublinie oddali więcej celnych strzałów i zagrali niezłe spotkanie, ale to Motor zgarnął trzy punkty.

Rewanżowe starcie beniaminków zaczęło się od mocnego uderzenia wyprowadzonego przez GKS Katowice, który próbował szybko zgasić Motor. Zaczął w 8 minucie Sebastian Bergier zamykając kapitalną akcję rozpoczętą przez Adriana Błąda, a kontynuowaną na skrzydle przez Marcina Wasielewskiego. Chwilę później Bergier miał szansę na drugie trafienie, po czym… wyrównali lublinianie. Piotr Ceglarz z bliska pokonał Dawida Kudłę, gdy Marten Kuusk został przepchnięty przez Samuela Mraza. W 21 minucie Motoru prowadził- złe podanie Arkadiusza Jędrycha zamieniło się w asystę drugiego stopnia, gdy strzał Samuela Mraza, odbił Kudła, a dobił Bradly van Hoeven.

GKS na przegrywanie nie zasługiwał. Sprawiedliwość została przywrócona w 51 minucie. Borja Galan wbiegł z boku w narożnik pola karnego i dwa kroki później precyzyjnie „wkręcił” piłkę do siatki. Po kilkudziesięciu sekundach znów katowiczanie zmarnowali kolejną okazję i znów Motor ich skarcił! Samuel Mraz w asyście trzech obrońców kopnął piłkę tuż przy słupku do bramki, po czym… został zmieniony.

Wynik już nie uległ zmianie za sprawą Kacpra Rosy. Bramkarz Motoru zrobił w tym szalonym meczu różnicę, która dała gospodarzom trzy punkty.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga