Dołącz do nas

Hokej Klub Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Przegląd mediów: Finał w Cardiff. Rózgi dla IIHF-u i urzędników. Laury dla kibiców

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Wczoraj zakończono głosowanie w plebiscycie Złote Buki 2024. Rozdanie nagród nastąpi na uroczystej gali 29 stycznia. Miasto rozdzieliło środki finansowe na działania z zakresu kultury fizycznej i sportu dla klubów i organizacji z Katowic.

Piłkarki po powrocie do treningów rozegrały kolejny mecz sparingowy pokonując Grot SMS Łódź 6:0 (4:0). Następny test-mecz piłkarki rozgrają w Pradze, a rywalkami będzie drużyna Slavii Praga. Spotkanie zaplanowano na sobotę 1 lutego Z zespołem pożegnała się Natalia Kulig. Drużyna męska rozegrała w miniony piątek ostatni sparing przed startem ligowej wiosny. Rywalem był bułgarski zespół Arda Kyrdżali. GieKSa wygrała 1:0 (0:0). Więcej na temat zgrupowania i meczy rozegranych w Larze znajdziecie na oficjalnej stronie GieKSy. W piątek 31 stycznia o 18:00 GieKSa meczem ze Stalą Mielec rozpocznie rozgrywki ligowe w 2025 roku.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie – z Bogdanką LUK Lublin. Niestety, nasza drużyna przegrała 1:3. Kolejny mecz rozegramy w najbliższą sobotę o 17::30 z Projektem Warszawa w hali w Szopienicach.

Hokeiści rozegrali jedno spotkanie – przegrane 1:2 z Unią. W rozpoczętym tygodniu drużyna zmierzy się z dwoma rywalami: już jutro (28 stycznia) z GKS-em Tychy oraz w czwartek (30 stycznia) z JKS GKS-em Jastrzębie. Oba mecze zostaną rozegrane w Satelicie i rozpoczmą się o 18:30.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Sparingowa sobota

W sobotę rozegrano serię spotkań towarzyskich, a jednym z najciekawszych był pojedynek Czarnych Antrans Sosnowiec z Górnikiem Łęczna, który zakończył się zwycięstwem zespołu z Sosnowca.

Bezbramkowym remisem zakończyło się spotkanie Śląska Wrocław z trzecim zespołem czeskiej ekstraligi – 1. FC Slovacko. Szczęść bramek zdobyły zawodniczki GKS-u Katowice, które wysoko wygrały z Grotem SMS Łódź. Wygraną HydroTrucku Radom 4:0 zakończył się pojedynek pierwszoligowca z KKP Warszawa. Lider Orlen 1 Ligi, KS Uniwersytet Jagielloński wygrał na własnym obiekcie z Rekordem Bielsko-Biała 2:1.

[…] GKS Katowice – Grot SMS Łódź 6:0 (4:0)

Bińskowska 3′, Vuskane 25′, Kozak 43′, 45′, Langosz 77′, 86′

GKS Katowice: Seweryn – Nieciąg (60. Tkaczyk), Hajduk (46. Michalczyk), Nowak, Włodarczyk (80. Grzegorczyk), Grzybowska, Kaczor, Turkiewicz (46. Bednarz), Kozak, Santa Sanija Vuškāne (60. Langosz), Bińkowska (60. Baumert).

slaskie.eska.pl – Katowice podzieliły pieniądze między kluby sportowe. GKS dostanie miliony, reszta co najwyżej tysiące

W 2025 roku Katowice przeznaczyły ponad 186,6 mln zł na działania z zakresu kultury fizycznej i sportu. Z tej kwoty 2,7 mln zł przyznano na realizację zadań z zakresu upowszechniania sportu i turystyki, 41,5 mln zł na zarządzanie obiektami sportowymi przez MOSiR i 17,7 mln zł na dofinansowanie funkcjonowania basenów miejskich. Część środków zostanie przeznaczona na realizację inwestycji, takich jak wyposażenie stadionu miejskiego GKS Katowice czy budowa boiska treningowego z zadaszeniem obok obiektu sportowego przy ul. Bukowej. Klub skorzystał również na wsparciu miasta w ramach dotacji na organizacje uprawiania sportu.

W tym roku na ten cel przeznaczono 23 mln zł. Środki trafią do 20 klubów, w których można trenować takie dyscypliny, jak piłka nożna, lekkoatletyka, futbol amerykański, hokej, koszykówka, siatkówka, tenis, badminton, szachy czy pływanie.

GieKSa zawnioskowała o 21,50 mln zł wsparcia i otrzymała 19,65 mln zł. To najwyższa dotacja, jaką miasto przyznało w tym roku i 85 proc. całej kwoty przeznaczonej do podziału. Pozostałe 3,35 mln zł podzielono między 19 pozostałych organizacji.

To nie pierwszy raz, gdy klub zgarnia największy kawałek ciasta przy stole. Mało tego, kawałek ten systematycznie pęcznieje. Dla porównania w zeszłym roku GKS Katowice otrzymał 17,63 mln zł dotacji (ponad 80 proc.), w 2022 roku zgarnął 17,5 mln zł, a w 2020 roku – 11,2 mln zł.

Podobnie jak w roku poprzednim, tak i w tym, największa pula z tych środków trafia do wielosekcyjnej GieKS-y, czyli klubu, którego reprezentanci walczą o najwyższe laury w wielu dyscyplinach. Hokeiści, po dwóch z rzędu tytułach mistrza Polski, w ubiegłym roku zostali wicemistrzami kraju, piłkarki pierwszy raz w historii sekcji zdobyły Puchar Polski i dodały do tego wicemistrzostwo Polski, siatkarze grają w Pluslidze, a Kacper Piorun z HETMAN GKS Katowice został w 2024 roku potrójnym mistrzem: Świata, Europy i Polski w Rozwiązywaniu Zadań Szachowych – podkreśla w informacji prasowej Sławomir Witek, naczelnik wydziału edukacji i sportu w katowickim Urzędzie Miasta.

[…] Pełna lista organizacji sportowych, które otrzymały dotacje z UM Katowice na 2025 rok:

1.            GKS GieKSa Katowice S.A. – wnioskowano o 21 500 000 zł, przyznano 19 650 000 zł

2.            KS AZS AWF Katowice – wnioskowano o 4 306 000 zł, przyznano 650 000 zł

3.            Stowarzyszenie Klub Futbolu Amerykańskiego Silesia Rebels – wnioskowano o 978 350 zł, przyznano 450 000 zł

4.            UKS „4” Katowice – wnioskowano o 129 400 zł, przyznano 35 000 zł

5.            AZS „Uniwersytet Śląski” – wnioskowano o 1 248 900 zł, przyznano 430 000 zł

6.            KKS „Mickiewicz” – wnioskowano o 891 100 zł, przyznano 490 000 zł

7.             MKS MOS Katowice – wnioskowano o 25 900 zł, przyznano 15 000 zł

8.            KS „06 Kleofas-Katowice” – wnioskowano o 42 950 zł, przyznano 35 000 zł

9.            Fundacja Naprzód Janów Katowice – wnioskowano o 870 000 zł, przyznano 280 000 zł

10.         UKS „Sokół 43” – wnioskowano o 214 200 zł, przyznano 130 000 zł

11.         UKS „Lider” – wnioskowano o 28 500 zł, przyznano 15 000 zł

12.         WSSiRN „START” – wnioskowano o 64 300 zł, przyznano 25 000 zł

13.         LGKS ”38 Podlesianka” – wnioskowano o 622 000 zł, przyznano 190 000 zł

14.         UKŁ „SPIN” Katowice – wnioskowano o 108 000 zł, przyznano 25 000 zł

15.         ZUKS GKS Katowice – wnioskowano o 19 400 zł, przyznano 15 000 zł

16.         Baseballowy Klub Sportowy „Rawa Katowice” – wnioskowano o 360 520 zł, przyznano 80 000 zł

17.         MKS „Pałac Młodzieży” – wnioskowano o 70 200 zł, przyznano 30 000 zł

18.         UKS SP 27 Katowice – wnioskowano o 660 600 zł, przyznano 420 000 zł

19.         Śląski Klub Curlingowy – wnioskowano o 18 000 zł, przyznano 10 000 zł

20.         KS „EDGE” Skating Academy – wnioskowano o 284 500 zł, przyznano 25 000 zł

21.         Fundacja Sportowe Katowice – wnioskowano o 177 090 zł, przyznano 0 zł

22.         UKS Volley Concept – wnioskowano o 33 815 zł, przyznano 0 zł

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Niespodziewane kłopoty Bogdanki w starciu z outsiderem

Siatkarze Bogdanki LUK Lublin byli zdecydowanymi faworytami starcia z zamykającym plusligowe zestawienie GKS Katowice. Po raz kolejny przekonaliśmy się jednak, jak wymagająca jest nasza liga. Rozpaczliwie walczący o ligowy byt katowiczanie przegrywali 0:2, ale nie zwiesili głów i chcieli doprowadzić do tie-breaka. Wystarczyło jednak tylko na wygranie jednego seta i  skończyło się 3:1 dla gospodarzy.

Lublinianie otworzyli mecz trzema długimi kontratakami (3:1). Przewaga gospodarzy nie trwała długo, katowiczanie dwukrotnie doprowadzili do remisu. Wyraźny rytm łapał Damian Domagała, który zapunktował również blokiem (10:9). Gra toczyła się punkt za punkt, GieKSa prezentowała solidną defensywę. W najlepsze tablica wyników wskazywała na remisowy rezultat. LUK prowadził po punktowym bloku, a GKS wyrównywał, odpowiadając tym samym (14:14). Niezmiennie trwało przeciąganie liny, choć inicjatywą wykazywali się podopieczni Massimo Bottiego, którzy po asie i bloku wygrywali 18:16, by po asie Domagały ukazał się kolejny remis (20:20). Asami wymienili się także Mikołaj Sawicki i Aymen Bouguerra (22:22). Goście nie wykorzystali piłki setowej, Wilfredo Leon wszedł i zapunktował zagrywką (25:24). Seta zakończył atakiem Sawicki oraz Aleks Grozdanow blokiem na Domagale (27:25).

Sytuacja od samego początku drugiej odsłony jawnie kreowała się na korzyść LUK-u. Po atakach środkowych, bloku i asie  miejscowi odskoczyli na cztery oczka (6:2). Wraz z czasem jeszcze lepiej czytali grę, po dwóch blokach z rzędu zwiększyli przewagę do pięciu punktów (11:6). Na dobre swój koncert lublinianie zaczęli rozgrywać przy serii zagrywek Sawickiego – ten posłał w sumie pięć serwisów z rzędu, notując w  międzyczasie asa (19:10).  Katowiczanie stali się bezradni, rotował składem Emil Siewiorek. W końcówce GKS spowolnił jeszcze ogólne tempo gry, jednak niczego nie wskórał. Ostatnie dwa słowa należały do Sawickiego (25:15).

Również i w kolejną partię ekipa z Lubelszczyzny weszła uprzywilejowana (4:1). Gospodarze z akcji na akcję rozkręcali się w ataku – naprzemiennie z reguły punktowali Sasak i Sawicki (11:7). W porę przebudził się Bartosz Gomułka, który stanowił główny motor napędowy GKS-u. Młody atakujący swoim asem i kolejnym atakiem wyprowadził ekipę ze Śląska na prowadzenie (13:12). Miejscowi popełniali niekiedy błędy, nie do zatrzymania byli goście, którzy prezentowali dobrą obron. LUK co prawda złapał kontakt, jednak o remisie nie było mowy. Massimo Botti próbował zamknąć starcie w trzech częściach, desygnując Leona. W dalszym ciągu świetną defensywę prezentowali Ślązacy. Po kontrze Bougerry i jego bloku na Mateuszu Malinowskim GieKSa złapała kontakt (25:22).

Za ciosem poszli przyjezdni, którzy po trzech punktowych blokach i asie wygrywali 7:3. Grę przerwał włoski szkoleniowiec. Jego podopieczni wyraźnie zaczęli pracować elementem blok-obrona, dzięki któremu wyprowadzali skuteczne kontry (7:7). W dalszym ciągu ‘błyszczał’ przyjmujący LUK-u, gospodarze w mgnieniu oka wysunęli się na prowadzenie (10:7), Sawicki dołożył także blok (14:8). Bierni nie byli przyjezdni, jednak po tym, jak zmniejszyli dystans do dwóch oczek – po chwili traci sześć za sprawą bloku i autowych ataków (19:13). Wydawało się, że koniec meczu stanowi moment, ale wyraźnie uaktywnił się Berger, nie kończyli pierwszych akcji lublinianie (22:21). Obie ekipy na sam koniec ryzykowały w polu zagrywki. Chłodną krew w ataku zachowali Sawicki i Leon (25:22).

Bogdanka LUK Lublin – GKS Katowice 3:1 (27:25, 25:15, 22:25, 25:22)

 

HOKEJ

hokej.net – Finał w Cardiff. Rózgi dla IIHF-u i urzędników. Laury dla kibiców

Tradycyjnie pokusiliśmy się o subiektywne podsumowanie europejskich rozgrywek z udziałem polskiego zespołu. Podobnie jak na samą imprezę tak i na nasz tekst cieniem rzuciły się wydarzenia pozasportowe.

Władze Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie z wielką dozą zazdrości mogą zerkać w kierunku europejskich klubowych piłkarskich rozgrywek. Nawet Liga Konferencji UEFA, będąca trzecim w hierarchii pucharem zdaje się być bardziej pożądaną imprezą wśród zainteresowanych, niż rzekomo prestiżowa Hokejowa Liga Mistrzów. Cały splendor rozgrywek zdaje się rozmywać gdy zerknie się na średnią frekwencję widzów. W sezonie 2023-2024 na trybunach zasiadało średnio 3 383 kibiców.

[…] Kibice hokeja wysłali zatem do włodarzy IIHF-u jasny komunikat, że spotkania CHL są dla nich co najwyżej dodatkiem do ligowego harmonogramu, żeby nie powiedzieć, że nieco ciekawszym sparingiem. Jeszcze gorzej wygląda kwestia Pucharu Kontynentalnego. Tutaj nawet kluby upoważniane do występu w rozgrywkach, niczym w teleturnieju „jeden z dziesięciu” przekazują ten zaszczyt na kolejne ręce. Tak było chociażby w sezonie 2023/2024 gdy Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie miała duży kłopot, by znaleźć brytyjskiego przedstawiciela do startu. Najpierw odmówili włodarze Guildford Flames, a następnie Sheffield Steelers.

Strzałem w kolano dla IIHF-u okazała się decyzja o organizacji Finału w Cardiff. Ciężko mówić o prestiżu rozgrywek, w których z powodów pozasportowych nie mogą wziąć udziału wszyscy finaliści. W tle pozostaje oczywiście kwestia czy rosyjscy hokeiści powinni być w ogóle brać udział w europejskich rozgrywkach. Jednak jeżeli naszpikowany Rosjanami Arłan Kokczetaw został dopuszczony do udziału w Pucharze, topo stronie organizatora jest zorganizowanie Finału w takim miejscu, aby o końcowej kolejności drużyn mogły decydować wydarzenia z lodowej tafli.

A o tym jakie skutki będzie miało wybranie Cardiff jako gospodarza domyśleć się można było bardzo łatwo. Już przed rokiem z podobnymi problemami zmagał się Nomad Astana. Wówczas w kadrze kazachskiego klubu było jednak kilku Rosjan, co nie wpłynęło na absencję drużyny. Ciężko zatem interpretować decyzję o organizacji turnieju w Walii w innych kategoriach niż ukłon w stronę gospodarzy, wykonany kosztem powagi samej imprezy.

Negatywne skutki finału w Cardiff odczuli również hokeiści GKS-u Katowice. Choć w tej kwestii ciężko winić władze IIHF-u. Meandry urzędniczych procedur sprawiły, że katowiczanie podczas finału nie mogli liczyć na sześciu czołowych zawodników z Kanady. Śląski Urząd Wojewódzki przyjmujący wnioski o pobyt obcokrajowców w żaden sposób nie bierze pod uwagę specyfiki sportu zawodowego.

Kluby najwyraźniej nie mogą liczyć na indywidualne rozpatrywanie spraw i przyspieszone procedury. W praktyce, przy obecnym obłożeniu urzędu oznacza to w praktyce dla klubów z województwa Śląskiego bardzo problematyczne wnioski. Klub wzmacniając się przed sezonem zawodnikiem, który musi ubiegać się o kartę pobytu musi liczyć się z tym, że w pierwszym sezonie jego udział w europejskich rozgrywkach może stanąć pod znakiem zapytania.

Na szczęście pomimo wszystkich problemów organizacyjnych i zawiłości urzędniczych swój wysoki poziom zachowali kibice GieKSy. „Żółta ściana” katowickich fanów kolejny raz okazała się wizytówką naszego hokeja w Europie. Przyjemnie było wysłuchać opinii zagranicznych dziennikarzy, którzy przyznawali, że tęsknili za polskimi kibicami, a od czasów zeszłorocznego finału Vindico Arenie nie było dane poczuć tak głośnego dopingu.

Emocje do samego końca! Decydowały detale. Skuteczna rehabilitacja Fina

Miało być meczycho i było. W starciu 40. kolejki TAURON Hokej Ligi Re-Plast Unia Oświęcim pokonała na własnym lodzie GKS Katowice 2:1 i awansowała na drugie miejsce w tabeli. O triumfie biało-niebieskich przesądziły dziś niuanse.

Gdy mistrz Polski gra z wicemistrzem, to trzeba spodziewać się dobrego widowiska. Kibice, którzy obejrzeli to spotkanie z perspektywy trybun lub przed telewizorami z pewnością nie żałowali ani wydanych pieniędzy, ani straconego czasu. Nie zabrakło bowiem twardej walki, dobrych okazji strzeleckich i wybornych interwencji bramkarzy. Zarówno John Murray, jak i Linus Lundin świetnie wywiązywali się ze swoich obowiązków i pokazali, że naprawdę dobrze znają się na swoim fachu.

Obie drużyny były aktywne w ataku, ale nie ustrzegły się prostych błędów. Były też na bakier ze skutecznością i słabo radziły sobie podczas gier w przewagach. Finalnie zwycięstwo przypadło gospodarzom, którzy okazali się lepsi o jedno trafienie. AErik Ahopelto pokazał, że nie należy przejmować się niepowodzeniami. Z nawiązką zrehabilitował się za swój błąd z pierwszej tercji i dołożył sporą cegiełkę do zwycięstwa.

Tuż przed pierwszym wznowieniem uroczyście pożegnano Dariusza Wanata, wychowanka oświęcimskiego klubu, który po 11 sezonach w polskiej ekstralidze zdecydował się zakończyć karierę. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce wystąpił w sumie w437 spotkaniach, zdobywając w nich 34 bramki i notując 76 asyst. W poprzednim sezonie sięgnął z Re-Plast Unią Oświęcim po tytuł mistrzowski, a na jego szyi dwukrotnie zawisły też dwa srebrne i jeden brązowy medal.

W składzie GieKSy zabrakło dziś Błażeja Chodora i Marcusa Kallionkieliego. Z kolei trener Antti Karhula nie mógł skorzystać z usług Sama Marklunda i Daniela Olssona Trkulji, którzy zmagają się z urazami, a do meczowego zestawienia nie zmieścili się trzej obrońcy: Miłosz Noworyta, Kacper Łukawski i Kacper Prokopiak.

W pierwszej odsłonie wyższą kulturę gry zaprezentowali przyjezdni. To oni lepiej wymieniali krążek i wykazali się większą dokładnością. Na dodatek od szóstej minuty prowadzili 1:0, wykorzystując nieporozumienie Andreasa Söderberga i Erika Ahopelto. Gumę przejął Patryk Wronka i błyskawicznie znalazł się w sytuacji sam na sam z Linusem Lundinem. „Wronczes” nie kombinował tylko przymierzył z nadgarstka pod poprzeczkę i po chwili odbierał zasłużone gratulacje od swoich kolegów.

Oświęcimianie jeszcze przed przerwą mogli wyrównać, ale sposobu na Johna Murraya nie znaleźli kolejno Ville Heikkinen i Marcin Kolusz. W obu przypadkach katowicki golkiper skutecznie interweniował parkanami.

Podopieczni Jacka Płachty lepiej rozpoczęli też drugą tercję. Kilkadziesiąt sekund po wznowieniu na środku tafli prowadzenie mógł podwyższyć Jean Dupuy, który popisał się ładnym rajdem lewym skrzydłem, ale jego uderzenie obronił Linus Lundin. Szwedzki golkiper świetnie zachował się też przy dobitce Bena Sokaya, za co zebrał sporo braw od miejscowych kibiców.

Mogło się wydawać, że drugi gol dla GieKSy jest tylko kwestią czasu. Na dodatek w 24. minucie na ławkę kar odesłany został Carl Ackered. Katowiczanom przyszło grać w przewadze, ale niedokładność sprawiła, że gospodarze wyprowadzili kontrę. Henry Karjalainen pognał lewym skrzydłem, a następnie dograł wzdłuż bramki do Erika Ahopelto. 28-letni napastnik ze stoickim spokojem przyjął krążek, poczekał na ruch Johna Murraya i przymierzył pod poprzeczkę. Oświęcimscy kibice oszaleli ze szczęścia, a „Aho” odkupił swój błąd z pierwszej tercji.

Fin był później bardzo aktywny po obu stronach tafli iw 38. minucie wypracował kolejnego gola, dogrywając zza bramki do Antona Holma. Doświadczony Szwed długo się nie zastanawiał i trafił w lewe okienko.

Wicemistrzowie Polski na początku trzeciej tercji mogli wyrównać i mieli kilka znakomitych okazji. Nie wykorzystali ich kolejno Jean Dupuy i Bartosz Fraszko. Kanadyjczyk nieczysto trafił w krążek, a uderzenie lidera katowickiej ofensywy w sobie tylko znany sposób sparował Linus Lundin. 32-letni Szwed do samego końca nie dał się już pokonać, choć w końcówce zwijał się jak w ukropie.

Inna sprawa, że oświęcimianie nie zdołali posłać rywala na łopatki. Na niespełna dwie minuty przed końcem w sytuacji sam na sam z Murrayem znalazł się Henry Karjalainen, ale nie potrafił znaleźć drogi do siatki.. Później gumy w pustej bramce nie umieścił jeszcze debiutujący w ekipie Unii Lauri Huhdanpää do spółki z Ville Heikkinenem.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Stal Mielec kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.

Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.

Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).

Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.

Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.

Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.

Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.

Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.

Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.

W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.

Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.

W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.

Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.

W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).

W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.

Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku  przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.

W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).

Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.

Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.

W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.

W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.

W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.

Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 5 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.

Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.

Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…

Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Kibice Piłka nożna

„Uważaj czego sobie życzysz, bo… może się to spełnić”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

18 lat temu – 5 kwietnia 2007 roku na katowickim rynku odbyła się manifestacja kibiców GieKSy. Fani domagali się wówczas natychmiastowych działań Urzędu Miasta w sprawie przejęcia stadionu GKS-u, uregulowania jego kwestii administracyjnych oraz natychmiastowego remontu. Ze względu na zły stan obiektu rozgrywany dwa dni później mecz 20. kolejki III ligi z Gawinem Królewska Wola odbył się przy zamkniętych trybunach…

Z kolei siedem lat później – w 2014 roku – kibice GieKSy rozkręcili akcję „Stadion Dla Katowic”. Powstał specjalny fanpage na Facebooku, na którym publikowane były zdjęcia znanych osób ze świata sportu, muzyki czy show-biznesu, które trzymały specjalną grafikę popierającą naszą akcję.

Dziś mamy rok 2025 i z tego co słyszymy, za chwilę w końcu po raz pierwszy obejrzymy mecz GieKSy na nowym, pięknym obiekcie. Jednak im bliżej tego dnia, tym bardziej… smutno.

Podczas wspomnianej manifestacji miałem 16 lat. Pamiętam tamtą akcję doskonale, bo jeszcze tego samego dnia wykonaliśmy z kolegami na Brynowie drugie graffiti sławiące GKS. Byliśmy małolatami zakochanymi w GieKSie do szaleństwa. Wydawało nam się wówczas, że sprawa stadionu rozwiąże się lada moment, a my będziemy mogli chodzić na mecze rozgrywane na nowym obiekcie tak, jak kibice klubów w większości dużych miast w Polsce. Nie sądziliśmy wówczas, że podobnie jak nasz rozbrat z Ekstraklasą, tak i walka o nowy stadion zajmie blisko dwadzieścia długich lat.

Stare, podobno chińskie, przysłowie mówi „uważaj czego sobie życzyć, bo może się to spełnić”. Dziś, kiedy patrzę na te wszystkie lata z perspektywy czasu, samemu mając lat 33, nie mogę się z tym powiedzeniem nie zgodzić. Chcieliśmy tego stadionu ze wszystkich sił, manifestowaliśmy, organizowaliśmy akcje, przekonywaliśmy władze miasta, braliśmy udział w konsultacjach społecznych, chodziliśmy na spotkania, agitowaliśmy i każdego dnia podnosiliśmy tę kwestię. Po latach nasze starania przyniosły upragniony skutek. To znamienne, że trzy lata temu uroczystego wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego stadionu wraz z Prezydentem Miasta dokonywał Piotr Koszecki Prezes Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Nie Prezes Klubu, a właśnie Prezes Stowarzyszenia Kibiców!

Trzy lata temu, mimo iż budowa miała się szybko rozpocząć, plac budowy został przygotowany, a ekipa firmy NDI rozstawiała pierwsze sprzęty i tworzyła zaplecze, większość z nas mimo wszystko wciąż powątpiewała i miała obawy. A bo teren powydobywczy, a bo w Nowym Sączu też przerwali budowę, a bo może pieniędzy zabraknąć i tak dalej. Wszystko jednak potoczyło się (prawie) zgodnie z harmonogramem i prace zostały zakończone. Powołana do życia „Spółka Stadion”ma za sobą ostatnie odbiory i – według słów prezydenta Krupy – na „Nowej Bukowej” oficjalnie spotkamy się po raz pierwszy pod koniec marca, podczas derbowego spotkania z Górnikiem Zabrze.

No i właśnie. Spełnia się to, czego sobie życzyliśmy. GKS niewątpliwie tego stadionu potrzebuje, jako społeczność zasłużyliśmy na niego, a miastu Katowice po prostu nie przystoi mieć gorszego obiektu. Ja jednak nie umiem się w pełni z tego cieszyć. Kiedy patrzę na starą Bukową, myślę o wszystkich meczach, które tam rozgrywaliśmy, o ławkach na Blaszoku, o nieistniejącej już Północnej, o zegarze, o organizowanych odśnieżaniach murawy czy sprzątaniach stadionu, o wszystkich meczach, oprawach, pięknych chwilach i gorzkich porażkach to po prostu nie umiem przyswoić informacji, że to już koniec. Że wychodząc z meczu z Zagłębiem Lubin, wyjdziemy z Bukowej po raz ostatni. Że dom, w którym tak dobrze znam każdy kąt i w którym tak dobrze się czuję, trzeba będzie opuścić…

Chyba trzeba zacząć sobie życzyć, by atmosfera i klimat Bukowej wraz z nami przeniosły się na nowy obiekt. A nuż się spełni.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wygrana cenniejsza niż złoto

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Są mecze, które są niedoceniane, a wręcz zapomniane. A ważą przecież niebywale dużo i decydują o całości sezonu. Tak jak trener wspomniał na konferencji po Stali o „bohaterach” meczowych, którzy czasem na pierwszy rzut oka są totalnie w cieniu, bo wykonują czarną, niewidoczną robotę, a po analizie wychodzi, że mieli kluczowy wpływ na rezultat spotkania. I tak właśnie jest z niektórymi meczami. Możemy wspominać efektowne zwycięstwo z Mistrzem Polski, zawsze groźną na wyjazdach Pogonią Szczecin (to taki żart) czy spektakularne zwycięstwo na Cracovii. Ale kto pamięta męczenie buły w upale i wyszarpanie zwycięstwa w Mielcu?

Oczywiście z tym „męczeniem buły” to pewien zabieg retoryczny, bo tamten mecz może nie był efektowny, ale taktycznie bardzo dobry.

I podobnie może być ze wczorajszym pojedynkiem ze Stalą, choć to spotkanie mimo wszystko – ze względu na to, że było ono na Bukowej – zapisze się w pamięci kibiców nieco bardziej. Ale czy jako jakiś specjalnie wartościowy czy kluczowy rezultat?

Przed rewanżowym meczem z Radomiakiem pisałem, że jeśli będzie remis to i tak będzie bardzo dobrze, a jeśli wygrana – wybornie. Można sobie zadać pytanie – czy gdyby wtedy było wybornie, a teraz zremisowali- lub nie daj Boże – przegralibyśmy ze Stalą, jakie mielibyśmy odczucia. A tak – i tak w trzech ostatnich kolejkach mamy siedem punktów. W pięciu ostatnich bilans 3-1-1. Bilans naprawdę iście korzystny i to nie tylko jak na beniaminka.

Chcemy w tej ekstraklasie grać na lata, ale żeby tak było… musimy najpierw się w pierwszym sezonie utrzymać. Nie można stracić czujności, ale jak na razie idzie to – punktowo – bardzo dobrze. Znów bawiąc się w nasze punktowe wyliczanki, to zakładając magiczną granicę 38 punktów dających pewne pozostanie w lidze, pozostaje nam do zdobycia już zaledwie 12 oczek. Czyli w 15 kolejkach są to bilanse: 4-0-11, 3-3-9, 2-6-7, 1-9-5, a nawet 0-12-3. Mówiąc delikatnie – jest to do zrobienia, a przecież mówimy o absolutnym minimum potrzebnym do utrzymania. GieKSa zachowując swoją postawę z jesieni i teraz, grając na swojej intensywności i zasadach i przecież cały czas czyniąc rozwój – tych punktów może zdobyć po prostu więcej. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyśmy się nieśmiało zbliżyli do pięćdziesiątki. Może nie dobijemy do tego pułapu, ale ponad czterdzieści punktów – jeśli GKS będzie grał tak jak do tej pory – spokojnie powinien zgarnąć.

Dlatego też wczorajsze spotkanie miało swoją niesamowitą wagę i zwycięstwo jest po prostu bezcenne. Nie tylko ze względu na samą liczbę punktów w tabeli. GKS grał z bezpośrednim przeciwnikiem w walce o utrzymanie, z drużyną, która nie jest słaba, która przecież w końcówce jesieni zanotowała kilka naprawdę ciekawych wyników – zwycięstwa z rozpędzoną Puszczą i Radomiakiem czy remis z Legią. Z Widzewem na koniec roku też byli bardzo blisko remisu. Nie jest to więc chłopiec do bicia i trochę punktów jeszcze w tym sezonie zdobędzie.

Faktem jest, że GieKSa rozegrała naprawdę dobre spotkanie, to była ta GieKSa z jesieni, waleczna i zdeterminowana. Patrząc na wiele poprzednich sezonów, te początki rund czy właśnie całych sezonów były smętne, niemrawe, kiedyś katowiczanie regularnie na początek przegrywali. Teraz zarówno rok temu, jak i obecnie, piłkarze Rafała Góraka zaczynają od zwycięstwa. We wczorajszym spotkaniu mieliśmy kilka dogodnych okazji, był słupek Bergiera, poprzeczka Repki, sam na sam tego samego zawodnika i kilka innych niezłych sytuacji. Fantastyczne otwierające podania – Wasielewskiego do Repki, Repki do Wasielewskiego czy w końcu Bartosza Nowaka do Wasyla, który… nie był zaskoczony tym, że znalazł się w jakiejś dziwacznej sytuacji sam na sam, tylko pognał na bramkę, wyprzedził trącającego go obrońcę i strzelił do siatki. Przysięgam, że to bardzo rzadkie, ale to była jedna z tych sytuacji, kiedy intuicja mi podpowiadała, że po tym strzale na sto procent będzie gol. Tak samo miałem, gdy do strzału składał się Sebastian Milewski przy Kałuży. Tak jak i wtedy, gdy w 2004 roku Massimo Ambrosini nabiegał na piłkę jako zawodnik Milanu w meczu z Lazio… dobra, zostawmy to.

(Jak ktoś jest zainteresowany tą bramką Ambrosiniego, to może ją sobie zobaczyć na Youtube, tylko ostrzegam, traumatyczne skojarzenia z podobnym golem).

Ale, ale… Żeby nie było tak euforycznie. Trzeba powiedzieć, że mimo, że GKS był zespołem lepszym, to miał sporo szczęścia. Znakomite sytuacje mieli Getinger, Esselink i Wolsztyński. Każdy z nich fatalnie pudłował z najbliższej odległości i gdyby nie ich niefrasobliwość – stracilibyśmy gola. Tutaj więc ciągle jest dużo do poprawy w kontekście gry defensywnej, bo zawodnicy ci byli w swoich sytuacjach niepilnowani lub pilnowani… zbyt słabo. Lepsi jakościowo piłkarze nie zawahaliby się strzelić bramki.

Jednak szczęście też jest potrzebne w niektórych sytuacjach. Natomiast tak jak wspomniałem – to nie szczęście zadecydowało o triumfie w tym meczu, tylko po prostu jakość gry. I swoje sytuacje, z których jedna została zamieniona na gola. Większość zawodników zagrała na swoim wysokim poziomie i dzięki temu możemy się cieszyć z tak ważnych trzech punktów.

Z wypiekami na twarzy możemy oglądać dalsze poczynania drużyn ekstraklasy w tej kolejce. Wczoraj już przegrał Widzew, dzięki czemu ponownie wyprzedziliśmy łodzian w tabeli. Czekamy jak zagrają ekipy z dołu. Czy GKS złapie jeszcze większy oddech po tej kolejce?

Za tydzień czeka nas rywal trudniejszy i to na wyjeździe. Raków Częstochowa po średnim początku sezonu, potem zaczął grać bardzo dobrze. Piłkarze Marka Papszuna wrócili na odpowiednie tory i są w czołówce tabeli. Nasz zespół jesienią przegrał dość niesprawiedliwie, bo na pewno nie był drużyną gorszą, na co zwracał uwagę właśnie nawet sam trener Papszun. Jednak piłkarski cynizm ekipy z Częstochowy dał jej wówczas trzy punkty. My mieliśmy mieszane uczucia, bo choć mecz był przegrany, to postawa piłkarzy naprawdę była zadowalająca. To był mecz – po zwycięstwie w Mielcu – w którym GKS pokazał, że nie tylko może punktować, ale grać też ładny, intensywny futbol.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga