Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o przegranym meczu z Hutnikiem: Kompromitacja GieKSy! Bukowa zdobyta przez drugoligowego outsidera

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Hutnik Kraków. GieKSa przegrała 0:2 (0:1).

 

nh2010.pl.com – Lider pokonany!

[…] Hutnik zwyciężył na terenie lidera 2-0 po bramkach Michał Kitlińskiego i Kamila Sobali. Sensacja? Nic bardziej mylnego. Hutnik na Śląsk przyjechał pewny, pewny nie zwycięstwa, ale pewny tego jak przepracował okres przygotowawczy. A że w przerwie pomiędzy rundami drużyna ostro zasuwała, sztab, zawodnicy i zarząd klubu byli przekonani że to wszystko musi przynieść efekty na boisku. W przeciągu całego meczu gracze z Nowej Huty wręcz wzorowo wykonywali założenia taktyczne narysowane przez sztab szkoleniowy. Konsekwentna gra w obronie i przemyślane ataki przyniosły zamierzony skutek. W 13 minucie Hutnik objął prowadzenie. Po kombinacyjnie wykonanym cornerze Krzysztof Świątek dośrodkował z prawej strony w kierunku dalszego słupka, akcję zamknął precyzyjną główka „Kitek” kierując futbolówke do siatki. GKS-Hutnik 0-1. Kolejną dogodną sytuację podopieczni trenera Szydełki stworzyli w 27min. Abdallah Hafez sprytnie piętką minął obrońcę Gieksy i zagrał do Piotra Stawarczyka, który z kilku metrów posłał piłkę ponad bramką. W ostatniej minucie pierwszej połowy mocne uderzenie Dawida Liny zdołał złapać bramkarz gospodarzy. Najlepszą okazje do zdobycia bramki katowiczanie mieli tuz przed przerwą, jednak strzał jednego z graczy GKS-u przeszedł obok bramki Dawida Smuga. Po zmianie stron gospodarze próbowali podkręcić tempo, stwarzając groźne sytuacje pod bramką Smuga głównie po wrzutach z autu. W 52min. meczu miała miejsce sytuacja która mogła zachwiać postawą hutników. Nieprzepisowo powstrzymywany Hafez dał się sprowokować w skutek czego obejrzał w pełni zasłużoną czerwoną kartkę. Od tego momentu Hutnik zaczął cierpieć na boisku i co ważne był w tym cierpieniu konsekwentny. Gospodarze zmuszeni do ciągłego ataku pozycyjnego w zasadzie tylko raz zagrozili bramce Smuga. W 58 min. Sanocki z kilku metrów trafił w poprzeczkę po czym piłka opuściła plac gry. Biało-Błękitno-Niebiescy nie skupiali się jedynie na defensywie i od czasu do czasu groźnie kontrowali. W 74min. po samotnym rajdzie Łukasz Kędziora huknął z dystansu obok bramki. Chwilę później strzał sprzed szesnastki Sobali również chybił celu. W doliczonym czasie gry w bramkę ponownie nie trafił Sobala, próbując wślizgiem sfinalizować zagranie Piotra Zmorzyńskiego. Jednak co się odwlecze… W ostatniej minucie doliczonego czasu gry Sobi wykorzystał nieporozumienie w szeregach obronnych gospodarzy i ustalił wynik spotkania na 2-0.

 

gazetakrakowska.pl – GKS Katowice – Hutnik Kraków 0:2, czyli sensacja w II lidze: ostatni zespół w tabeli wygrał na stadionie lidera

GKS Katowice – Hutnik Kraków 0:2 w meczu 20. kolejki II ligi. Sensacyjne rozstrzygnięcie – czyli zwycięstwo ostatniej drużyny w tabeli nad liderem – to efekt goli zdobytych przed Michała Kitlińskiego i Kamila Sobalę. Nowohucki zespół, dodajmy, „Gieksę” pokonał drugi raz w tym sezonie (w sierpniu w Krakowie 3:2), teraz ze wspaniałego debiutu może się cieszyć trener Szymon Szydełko.

[…] Ataki „Gieksy” w I połowie były jak bicie głową w mur, katowiczanie nie byli w stanie dojść do groźnych sytuacji bramkowych.

Sytuacja gości skomplikowała się w 54 minucie. Czerwoną kartkę (niesportowe zachowanie w starciu z Michałem Kołodziejskim) dostał wtedy Abdallah Hafez, no i hutników na placu pozostało dziesięciu.

Katowiczanie dogodnej okazji na wyrównanie dorobili się dopiero w 68 minucie. Najpierw był strzał w poprzeczkę, a Krystian Sanocki przy dobitce z bliska nie trafił do celu.

Pięć minut potem z dalszej odległości Dawida Smuga chciał pokonać Arkadiusz Jędrych, ale golkiper Hutnika był na posterunku. W odpowiedzi, obok słupka katowickiej bramki uderzył Łukasz Kędziora.

Będący w osłabieniu hutnicy ofiarnie się bronili. I obronili się, a mecz zakończyli zdobyciem drugiego gola!

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Hutnik Kraków 0:2. Kibice są wściekli!

Piłkarze GKS Katowice przez niemal całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika, a jednak przegrali z ostatnim w tabeli Hutnikiem Kraków 0:2. To bardzo duża plama na honorze zespołu, który dąży do awansu do pierwszej ligi, a kibice nie zostawiają na piłkarzach z Bukowej suchej nitki.

[…] Zespół GKS Katowice był murowanym faworytem meczu z zamykającym tabelę Hutnikiem Kraków. A ponieważ będące bezpośrednio za plecami klubu z Bukowej zespoły znów potraciły punkty zwycięstwo mogło być bardzo znaczącym krokiem w kierunku awansu do pierwszej ligi.

Tymczasem ekipa Rafała Góraka zaprezentowała się bardzo słabo i szybko straciła gola – Michał Kitliński zdobył go precyzyjnym strzałem głową. GKS nie przebudził się jednak z marazmu i do przerwy zasłużenie przegrywał.

W drugiej połowie nerwowo nie wytrzymał Abdallah Hafez. Lider Hutnika uderzył Michała Kołodziejskiego i wyleciał z boiska. Gospodarze mieli przed sobą co najmniej 40 minut gry w przewadze. Tymczasem katowiczanie nadal nie potrafili stworzyć sobie dobrych okazji, a gdy taka już nastąpiła to Krystian Sanocki nie trafił do pustej bramki.

Krakowianie zamknęli mecz z zimną krwią. Kamil Sobala skorzystał z prezentu obrony GKS-u i wpakował piłkę do siatki. Sensacja stała się faktem, ale to piłkarze GKS-u mieli w niej co najmniej równie duży udział jak ich rywale…

Mecz zza ogrodzenia stadionu oglądała grupka kibiców, ale największe emocje buzowały w internecie.

– Takie mecze w poprzednich sezonach były zapowiedzią ostatecznej klęski. Zawsze. Nigdy nie były żadnym wypadkiem przy pracy. W przypadku wygranej mielibyśmy już sporą przewagę. Bardzo podejrzane to wszystko. Trudno wierzyć w awans. Trudno uwierzyć, że wszystko odbyło się sportowo – napisał w swojej relacji portal gieksa.pl.

 

sportslaski.pl – Kompromitacja GieKSy! Bukowa zdobyta przez drugoligowego outsidera

W sobotnie popołudnie ostatni w drugoligowej tabeli Hutnik Kraków udowodnił, że posiada znakomity patent na katowicki GKS. Podobnie jak w pierwszej kolejce obecnego sezonu, tak i teraz zespół z Małopolski odniósł zwycięstwo nad faworyzowanym rywalem – tym razem krakowanie wygrali przy Bukowej 2:0, choć przez niemal całą drugą połowę musieli grać w osłabieniu.

Gdy na placu gry dochodzi do rywalizacji pierwszej z ostatnią drużyną w tabeli, a przed jej pierwszym gwizdkiem dzieli je aż 28 punktów, faworyt jest absolutnie jednoznaczny. Nic więc dziwnego, że piłkarze GKS-u Katowice mogli być przed pojedynkiem z Hutnikiem Kraków naprawdę pewni siebie, jednak mimo to musieli mieć z tyłu głowy wydarzenia, do których doszło pod koniec sierpnia zeszłego roku. Ostatni bezpośredni mecz obu drużyn, rozegrany w pierwszej kolejce sezonu 2020/2021 w stolicy Małopolski, zakończył się niespodziewanym zwycięstwem formalnych gospodarzy 3:2. Mało tego, krakowianie prowadzili z „GieKSą” do przerwy już trzema golami, więc bez skrępowania można było stwierdzić, że podopieczni Rafała Góraka zaliczyli na start rozgrywek ogromny falstart.

Po pierwszej połowie mogło się jednak wydawać, że katowiczanie nie wyciągnęli żadnych wniosków z tamtej rywalizacji, a zawodnicy z Suchych Stawów mają na „GieKSę” znakomity patent. W końcu na przerwę to ostatni w drugoligowej stawce Hutnik schodził w znacznie lepszych nastrojach, bo przyjezdni uczynili najlepszy możliwy użytek ze stałego fragmentu gry. W 14. minucie napastnik Michał Kitliński umiejętnie wykorzystał dośrodkowaną piłkę z rzutu rożnego i pokonał golkipera GKS-u skuteczną główką.

Od tego momentu podopieczni Szymona Szydełki skupili się przede wszystkim na odpowiednich działaniach w defensywie i pomimo tego, że do końca pierwszej połowy to katowiczanie mieli więcej z gry i posiadali optyczną przewagę, z tworzonych przez nich okazji nie wyniknęło odpowiednio duże zagrożenie.

Dotychczasowy lider tabeli miał zatem ogromną nadzieję, że po zmianie stron zdoła wrócić na odpowiednie tory i odwrócić bardzo niekorzystny dla nich wynik. W 53. minucie pomocną dłoń dla „GieKSy” postanowił wyciągnąć Egipcjanin Ahmed Hafez, który wdarł się w przepychankę z obrońcą Michałem Kołodziejskim i za kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie został ukarany czerwoną kartką.

Czy gospodarze wykorzystali głupie zachowanie ofensywnego piłkarza Hutnika i rzucili się bardziej do ataku? Z jednej strony tak, bowiem druga połowa stała pod znakiem ich całkowitej dominacji, ale większość prób była na tyle chaotyczna bądź też rozpaczliwa, że zwarta defensywa gości radziła sobie z nimi dość pewnie. Z drugiej jednak strony ciężko myśleć o odwróceniu wyniku rywalizacji, jeżeli nie jest się w stanie umieścić futbolówki w niemal pustej bramce. W 68. minucie bardzo bliski pokonania Dawida Smuga był wprowadzony jeszcze w pierwszej połowie Krystian Sanocki, ale skrzydłowy nie wykorzystał dokładnego zagrania od Grzegorza Rogali i oddał niecelny strzał z kilku metrów.

W końcówce spotkania niemal wszyscy zawodnicy GKS-u znajdowali się już na połowie Hutnika, ale ich liczne ataki ostatecznie nie przyniosły żadnego wymiernego skutku. Na dodatek w samej końcówce katowiczanie zostali jeszcze boleśnie skontrowani, gdy doświadczony Kamil Sobala wykorzystał nieporozumienie Mrozka z Wojciechowskim i umieścił futbolówkę w pustej bramce. Tym samym „GieKSa” nie wykorzystała znakomitej okazji na to, by umocnić się w fotelu lidera II-ligowej tabeli i odskoczyć drugiemu Górnikowi Polkowice na pięć punktów.

 

infokatowice.pl – GieKSa znów gorsza od Hutnika

GieKSa przegrała na własnym stadionie z jednym z najsłabszych zespołów II ligi, pomimo tego, że niemal przez całą drugą połowę grała z przewagą jednego zawodnika.

Od początku spotkania przewaga na boisku należała do gospodarzy, ale nie miało to dużego przełożenia na sytuacje bramkowe. Hutnicy rzadko zapuszczali się pod pole karne katowiczan, ale ich nieliczne ataki były znacznie groźniejsze, a jeden z nich, w 13 min., zakończył się golem, po strzale głową Kitlińskiego. Na początku drugiej odsłony sędzia ukarał czerwoną kartką Hafeza. Pomimo tego ataki katowiczan nadal rozbijały się na dobrze poukładanej defensywie gości. Najbliżej wyrównania był w 68 min. Sanocki, ale z kilu metrów nie trafił do pustej bramki. W końcówce meczu przewaga gospodarzy była olbrzymia, ale zamiast wyrównującej bramki dla katowiczan w doliczonym czasie gry padł drugi gol dla przyjezdnych. Tym samym GieKSa nieoczekiwanie przegrała z jedną z najsłabszych drużyn II ligi. Hutnicy w tym sezonie wygrali jak dotąd cztery spotkania, w tym dwa z katowiczanami.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kato

    7 marca 2021 at 09:08

    Wstyd i jeszcze raz WSTYD !!!
    Panie trenerze, gdzieś Pan był podczas meczu na Bukowej.

  2. Avatar photo

    Kato

    7 marca 2021 at 10:02

    Skrót wyjaśnia wiele.
    A w tle słychać radość z trybuny.
    I tyle w temacie.

  3. Avatar photo

    Padre

    7 marca 2021 at 10:05

    Widać wyraźnie poziom tych grajków. Myślami byli gdzieś na imprezie bądź turnieju konsolowym.
    Przyjeżdża hutnik ostatni w tabeli haha i pokazuje prawdę o ich poziomie. Brak slow!!!

  4. Avatar photo

    Gieksiorz

    7 marca 2021 at 10:21

    Wstyd,kompromitacja, żenada, czyli norma dla kibica GieKSy, ile jeszcze osmieszania nas kibiców,jak w tym sezonie zrobią to co w ostatnich latach to znowu dużo ludzi się wycofa ,ja też będę już to pierdolił, ile można to już kurwa nudne

  5. Avatar photo

    Kato

    7 marca 2021 at 10:32

    Padre
    Problem w tym, że nasza drużyna wcale nie jest gorsza. Nie nazwę ich że są ciańcy.
    Właśnie to najbardziej dziwi, gdy w takim meczu nie potrafią odskoczyć w tabeli. Klatka po klatce pokazuje fatalną gre w poszczególnych sytuacjach, ale nie niski poziom ogólny.
    Grają tak, aby2ZB być na szczycie tabeli, ale nie odskoczyć od reszty.

  6. Avatar photo

    Mlody

    7 marca 2021 at 10:32

    Szkoda, godac przegrac 0=2 z ostatnia druzyna Fc Slawkow PNG

  7. Avatar photo

    Henk

    7 marca 2021 at 10:49

    Jeżeli oni naprawdę są w takiej formie po okresie przygotowawczym to … brawa dla trenera Góraka! Szacun !

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga