Piłka nożna Prasówka
Media przed meczem: Nie odstawiać nogi
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat pierwszego w tym sezonie meczu wyjazdowego GieKSy, Widzew Łódź – GKS Katowice.
widzewtomy.net – Z. Sopić: „Jutro okaże się, jak zespół zareagował na porażkę”
Już jutro Widzew Łódź zmierzy się w Sercu Łodzi z GKS Katowice. Dziś na stadionie przy al. Piłsudskiego odbyła się tradycyjna przedmeczowa konferencja, na której jako pierwszy głos zabrał trener Zeljko Sopić. Co powiedział Chorwat przed trzecim meczem tego sezonu?
[…] O drużynie GKS
„Jeśli chodzi o GKS Katowice, to prawdą jest, że nie mieli dobrego startu w Ekstraklasie, ale umieją bardzo dobrze kontrolować swój teren. Jeśli się nie mylę, to mają najwięcej wybieganych kilometrów w trakcie swoich spotkań, mimo że zyskali tylko jeden punkt”.
O sytuacji zdrowotnej w zespole
„Oprócz Therkildsena, wszyscy są gotowi do gry”.
Zapowiedź meczu Widzew Łódź – GKS Katowice
Po ciężkim wieczorze w Białymstoku zawodnicy łódzkiego Widzewa będą mieli okazję do wyplucia z siebie wszystkich negatywnych emocji, które trzymają zespół od niedzieli. Rywalem czerwono-biało-czerwonych będzie GKS Katowice, który nie najlepiej zaczął sezon 2025/2026.
[…] Rafał Górak słynie raczej z wyciągania pełni potencjału ze swoich piłkarzy, to w nadchodzącym sezonie przed nim nie lada wyzwanie. Sebastian Bergier, który przeniósł się do Widzewa, został zastąpiony duetem Maciej Rosołek–Aleksander Buksa. Ani jeden, ani drugi w Ekstraklasie niczym nie zasłynęli. Będący dotychczas pierwszym wyborem Rosołek na najwyższym poziomie rozgrywkowym zagrał w 135 meczach i zdobył w nich zaledwie siedemnaście goli, a do tego dołożył jedenaście asyst. Nie są to zniewalające liczby. W środku pola nie ma też Oskara Repki, który przeniósł się Rakowa, a w jego miejsce sprowadzono Kacpra Łukasiaka, który miał za sobą przyzwoity sezon w Pogoni. Niemniej w obu przypadkach mówimy o znaczących stratach, z którymi w tym sezonie będzie musiał zmierzyć się trener GKS-u.
Do Łodzi ekipa ze Śląska przyjeżdża w roli „underdoga”. Nie chodzi tylko o wyniki, ale w ogóle postawę obu drużyn w dwóch pierwszych kolejkach. Ważnym aspektem jest też wspomniana na początku porażka z Jagiellonią, która łodzian zwyczajnie podrażniła. W klubie wszystkim zależy, aby pokazać odpowiednią reakcję na boiskowe wydarzenia, które wydarzyły się w minioną niedzielę.
Na podstawie dwóch pierwszych kolejek GKS może pochwalić się szóstym średnim posiadaniem piłki na mecz (51,9%). Z drugiej strony posiadają czwarty najniższy współczynnik xG (gole oczekiwane), który wskazuje, że „Gieksa” powinna zdobyć 1,40 „gola”. Współczynnik xGS (oczekiwane gole stracone) wskazuje natomiast, że podopieczni Rafała Góraka powinni byli stracić 4,10 bramki – to trzeci najgorszy wynik w lidze. W dwóch minionych spotkaniach wykręcali średnio 110 km na mecz, co stawia ich na jedenastym miejscu w stawce, natomiast pod względem sprintów zajmują drugie miejsce ze 112 sprintami na spotkanie.
Należy uważać na Bartosza Nowaka, który tak jak wspomnieliśmy, w minionym spotkaniu z Zagłębiem zdobył dwa gole i pociągnął swoich kolegów za uszy. W środku pola mocną postacią jest wykupiony za milion euro z Broendby Mateusz Kowalczyk, który w minionym sezonie zasłużył sobie nawet na powołanie do pierwszej reprezentacji. Dużo dobrego na wahadle robi również Borja Galan, który jest niezwykle dynamiczny, choć usposobiony jest znacznie bardziej ofensywnie, co jest dobrą informacją dla Samuela Akere, który możliwe, że będzie miał trochę więcej miejsca i swobody.
Z obozu gości nie słychać o żadnych urazach i raczej wszyscy są gotowi na jutrzejsze starcie. W Widzewie dalej niedostępny pozostaje Peter Therkildsen, który nabawił się urazu już w pierwszej kolejce. Reszta piłkarzy jest dostępna do dyspozycji trenera.
ekstraklasa.org – Jednokrotni zwycięzcy – 3. kolejka 2025/2026 (sobota)
W drugim dniu zmagań w 3. kolejce PKO Bank Polski Ekstraklasy wystąpią aż cztery ekipy, które w dwóch pierwszych seriach gier zanotowały po jednym zwycięstwie i jednej porażce. Sobotnie starcia zaczynamy w Niecieczy, a kończymy w Poznaniu.
WIDZEW ŁÓDŹ – GKS KATOWICE
SYTUACJA: Widzew Łódź rozpoczął sezon od dwóch meczów na styku – oba rozstrzygnęły się różnicą zaledwie jednej bramki, a porażka z Jagiellonią nastąpiła w dramatycznych okolicznościach, w samej końcówce starcia. Co więcej, w obu spotkaniach łodzianie obejmowali prowadzenie. Drużyna trenera Zeljko Sopicia wygrywa i punktuje tylko wtedy, gdy zachowuje czyste konto – każdy mecz Widzewa za jego kadencji zakończony zdobyczą punktową to jednocześnie mecz bez straty gola. Również wszystkie pięć zwycięstw Widzewa w 2025 roku było odniesionych „na zero z tyłu”. GKS Katowice z kolei kontynuuje serię bezkompromisowych występów – w 15 ostatnich meczach tej drużyny padły tylko 2 remisy i ani razu nie podzieliła się ona punktami na wyjeździe w bieżącym roku. Katowiczanie potrafią jednak regularnie znaleźć drogę do bramki rywali (zdobywali gole w 8 z 9 poprzednich spotkań). Dodajmy, że oba dotychczasowe trafienia GieKSy w tym sezonie padły dopiero w drugich połowach meczów.
HISTORYCZNIE: Minimalnie lepszym bilansem w tej rywalizacji może pochwalić się Widzew. Na 46 ligowych konfrontacji wygrał 20 (przy 14 remisach i 12 zwycięstwach GKS-u). W Łodzi katowiczanie tylko trzykrotnie potrafili pokonać gospodarzy w 23 meczach. Ostatnie starcia to wyraźna przewaga własnego boiska – gospodarze wygrywali 5 z 7 poprzednich potyczek między tymi drużynami, a cztery ostatnie mecze w Łodzi obyły się bez podziału punktów.
POD LUPĄ – GOSPODARZE: Kluczową postacią ofensywy Widzewa jest Fran Alvarez, który stanowi prawdziwy talizman drużyny. Gdy Hiszpan strzela gole, łodzianie niemal zawsze wygrywają – z 13 meczów PKO Bank Polski Ekstraklasy, w których trafił do siatki, Widzew zwyciężył w 12. Warto odnotować, że aż 7 ze swoich 13 ligowych bramek pomocnik zdobył uderzeniami zza pola karnego, popisując się precyzyjnymi strzałami z dystansu.
POD LUPĄ – GOŚCIE: Bartosz Nowak od początku rozgrywek jest najbardziej aktywnym zawodnikiem katowiczan w ataku. 31-letni pomocnik oddał w dwóch kolejkach 8 strzałów (w tym 5 celnych) i posłał 6 kluczowych podań otwierających partnerom drogę do bramki. Nowak słynie z uderzeń z dystansu, co potwierdza statystyka: oddał najwięcej strzałów zza pola karnego spośród wszystkich piłkarzy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce (5, tyle samo Dani Pacheco).
PRAWDOPODOBIEŃSTWO ZWYCIĘSTWA: Widzew Łódź – 34,1%; GKS Katowice – 40,2%
[…]Widzew Łódź: Jeśli wygrywa w 2025 roku to bez straty bramki (3x 2:0, 2x 1:0)
Widzew Łódź: Jeśli zdobywa punkty w kadencji Zeljko Sopicia, to tylko w meczach bez straty bramki (3x 2:0, 1x 1:0, 1x 0:0)
Sebastian Bergier (Widzew Łódź) – 11 goli strzelonych w swoich 19 ostatnich meczach w Ekstraklasie; też – ma najwięcej goli strzelonych z Polaków w 2025 roku w Ekstraklasie (7)
Juljan Shehu (Widzew Łódź) – najczęściej faulowany (8) w tym sezonie
Widzew Łódź: w 10 z 11 ostatnich meczów u siebie z GKS Katowice nie stracił gola
Widzew Łódź: średnio u siebie traci 0,57 gola/mecz z GKS Katowice w Ekstraklasie (w XXI wieku – 0,4 gola/mecz)
GKS Katowice: oba gole w tym sezonie strzelił w II połowach
GKS Katowice: 42 gole w 36 ostatnich meczach dla tej drużyny strzelili Polacy (w 3 z 4 ostatnich meczów tej drużyny Polacy strzelali dla niej po 2 gole)
Bartosz Nowak (GKS Katowice) – 8 strzałów, 5 celnych strzałów i 6 podań kluczowych w tym sezonie
GKS Katowice: Oba gole tej drużyny w tym sezonie miały xG poniżej 0,05
GKS Katowice: Jeśli wygrywa na wyjeździe z Widzewem Łódź w Ekstraklasie to zawsze różnicą 1 gola (2x 2:1, 1x 1:0)
Widzew Łódź – 1 remis w 15 ostatnich meczach, GKS Katowice – 2 remisy w 15 ostatnich meczach
widzew.com – Nie odstawiać nogi
Po dwutygodniowej przerwie Widzewiacy wracają do Serca Łodzi! I to na dwa ligowe mecze z rzędu, bo najpierw zmierzą się z GKS-em Katowice, a w kolejną sobotę z Wisłą Płock.
Na swoim stadionie, przy licznym wsparciu kibiców, czerwono-biało-czerwonym w przeszłości zwykle grało się dobrze z tymi rywalami. Na pierwszy ogień podopieczni trenera Zeljko Sopicia stawią czoła GKS-owi.
Życie, również to ligowe, biegnie jednak do przodu i nie ma co rozpamiętywać dłużej starcia z Jagiellonią. Teraz przed Widzewiakami jest kolejny cel: – GKS nie miał udanego startu tego sezonu, ale to mocny zespół, który umiejętnie kontroluje teren, a mimo zdobytego tylko jednego punktu ma najwięcej przebiegniętych kilometrów w całej lidze – podzielił się swoimi obserwacjami o dzisiejszym rywalu Zeljko Sopić.
– GKS jest bardzo agresywny szczególnie po stracie piłki. My jednak też nie będziemy odstawiać nogi – dodał obecny na przedmeczowym briefingu Mariusz Fornalczyk.
[…] Na inaugurację sezonu, też w roli gospodarza, katowiczanie ulegli 0:1 Rakowowi Częstochowa. W końcówce tego spotkania w barwach GieKSy zadebiutował Jakub Łukowski – do niedawna zawodnik Widzewa. Z kolei w koszulce RTS-u po dwa występy i gole ma na koncie Sebastian Bergier, który w poprzednich rozgrywkach był najlepszym strzelcem ekipy z Katowic.
Obu wspomnianym piłkarzom zapewne nie zabraknie motywacji na dzisiejsze starcie. Podobnie jak reszcie łódzkiej drużyny, na czele z Mariuszem Fornalczykiem, który zaczął sezon od dwóch występów okraszonych żółtymi kartkami, ale teraz chce pokazać inne rezultaty swojej boiskowej ambicji. Receptę na rywalizację z GKS-em już podał: Nie odstawiać nogi.
weszlo.com – Widzew – GKS
Jeszcze niedawno strzelał bramki dla GKS-u Katowice, a teraz ma już na koncie dwa trafienia w barwach Widzewa Łódź. Ten mecz dla Sebastiana Bergiera będzie iście sentymentalną podróżą, a typy bukmacherskie znajdziecie poniżej.
Sebastian Bergier jak nikt inny na przestrzeni ostatnich lat łączy oba zespoły. Dla obu był lub jest bardzo ważnym elementem zespołu. W Widzewie pokazuje już swoją jakość, nawet jeśli jego zespół przegrał starcie z Jagą w dramatycznych okolicznościach. Dużo można by powiedzieć o zespole z Łodzi, jednak na ustna ciśnie się jedno – brak dominacji. Po bardzo obfitym okienku transferowym i świetnych sparingach wydawało się, że Widzew ma wszystko, aby już na początku sezonu seryjnie wygrywać. Do tej pory podopieczni Sopicia nie przekonali, że są w stanie to robić, ponieważ oba mecze w ich wykonaniu nie były doskonałe, a co najwyżej poprawne.
GieKSa jest natomiast w trakcie odbudowy po utracie liderów. Rafał Górak stara się tworzyć nowych piłkarzy, którzy będą odpowiadać za cały zespół, jednak jest to trudne zadanie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że na ten moment i tak jest nieźle. Drugi mecz sezonu pokazał, że w drużynie drzemie potencjał, jednak trzeba go uwolnić na dłużej, niż 45 minut, a Bartosz Nowak będzie kluczowy dla projektu w obecnych rozgrywkach.
Krótko mówiąc, na ten moment nikt nie przekonuje i jest to starcie drużyn o sporym potencjale, ale bez niczego, co na ten moment by je wyróżniało. Widzew potrafi zagrać dobrze, potrafi także gorzej, podobnie jest z katowiczanami. Jeśli nic się nie zmieni, to oba zespoły mogą skończyć obok siebie w tabeli, a że obecnie nie ma argumentów na zwycięstwo jednych bądź drugich, należy celować w remis.
lodzkisport.pl – GieKSa kontra Widzew. Ci piłkarze łączą oba kluby
Sobotni mecz Widzewa z GKS-em Katowice będzie trzecim starciem tych zespołów po powrocie Gieksy do Ekstraklasy. W poprzednim sezonie raz padł remis, a raz triumfowali łodzianie. Przed starciem w Sercu Łodzi warto przypomnieć dwóch piłkarzy, którzy łączą oba kluby.
Na wstępie należy jednak wspomnieć o zawodniku, który w nadchodzącym starciu zagra w czerwono-biało-czerwonych barwach, ale jeszcze w poprzednim sezonie występował z herbem Gieksy na piersi. Mowa oczywiście o Sebastianie Bergierze, który łódzki zespół wzmocnił latem. Przed tygodniem, w starciu z Jagiellonią zdobył swoje premierowe gole dla RTS-u. Niestety nie pomogły one w zwycięstwie. To co jest teraz, jest najważniejsze, ale czasem warto spojrzeć na chwilę w przeszłość.
Dla nikogo nie będzie tajemnicą, że jednym z tych zawodników jest Marek Koniarek. Legenda obu klubów. Drugi to z kolei Jarzy Wijas, duży talent lat 80., którego kariera niestety bardzo wyhamowała, ale o tym za chwilę. Koniarek to postać, która nierozerwalnie kojarzy się właśnie z Widzewem i GieKSą. To w barwach łódzkiego klubu z dorobkiem 29 goli zdobył tytuł króla strzelców w 1996 roku. “Koniar” był w Łodzi uwielbiany, choć trzeba przyznać, że nie był żadnym piłkarskim wirtuozem, a zawodnikiem, który miał duże szczęście i po prostu często znajdował się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Dla RTS-u grał w latach 92-94 i 95-96 i zdobył łącznie 65 bramek, co czyni go drugim najlepszym strzelcem w historii klubu. Z kolei w GieKSie w 119 spotkaniach zanotował 32 trafienia. Bramki zdobyte w barwach obu klubów w znacznym stopniu przyczyniły się do tego, że Marek Koniarek jest członkiem prestiżowego Klubu 100, czyli klasyfikacji uwzględniającej graczy, którzy na boiskach polskiej Ekstraklasy zdobyli przynajmniej 100 goli.
Niezwykle ciekawa jest z kolei historia Jerzego Wijasa. Jego kariera na poważnie rozpoczęła się w Katowicach. Będąc graczem GieKSy został powołany do reprezentacji Polski, w której zadebiutował w meczu z ZSRR. To było w maju 1983 roku, a kilka miesięcy później Wijas był już w Widzewie. Niestety, jak się później okazało, jego transfer do Łodzi odbył się za wcześnie. Gdy występował na Śląsku, oficjalnie był pracownikiem kopalni. To chroniło go przed powołaniem do wojska. Zbliżał się do wieku kwalifikującego go do rezerwy. Brakowało dokładnie pół roku by osiągnąć ten status. I właśnie wtedy wylądował przy Piłsudskiego. W czerwono-biało-czerwonych barwach zagrał kilka spotkań, ale w pewnym momencie upomniała się o niego stołeczną Legia. Piłkarz nie chciał w niej grać i przez jakiś czas ukrywał się przed wojskiem. Ostatecznie pojawił się na komisji i został powołany do wojska. I to był moment, który całkowicie wyhamował jego karierę. Służbę pełnił przez 2 lata. Gdy wrócił nie był już piłkarzem z tego poziomu co kiedyś, choć znowu grał w Katowicach i występował w reprezentacji Polski. Z kolei po upadku komunizmu wyjechał z kraju i występował w Izraelu i Niemczech.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.



Najnowsze komentarze