Dołącz do nas

Felietony

Możecie kupić sympatię kibiców

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kibice GieKSy po dwóch spotkaniach ligowych podzielili się na dwa obozy. Jedni uważają, że po beznadziejnym meczu z Podbeskidziem, mecz z ŁKS był również słaby i niedający nadziei na lepszą przyszłość. Drudzy doceniają wygraną w Łodzi i – choć gra rzeczywiście do wybitnych nie należała – dostrzegają plusy i szanse na to, że coś z tej drużyny może być.

Mnie na ten moment bliżej do tej drugiej opcji. Oczywiście nie myślę tutaj w kategoriach awansu do ekstraklasy (choć uważam, że taki cel powinien bezwzględnie być), ale widzę pewien zalążek i szansę, żeby narodziła się sensowna drużyna. Po raz kolejny mam tę nadzieję. Chociaż już kilka razy wydawało się nam, że mamy już prawdziwą ekipę, z prawdziwym team spirit. Okazywało się, że ten team spirit był jedynie w kontekście wakacji, imprez czy potencjalnych machlojek związanych z meczami.

Tak jak pisałem ostatnio – większości zawodników, co do których były tak wielkie wątpliwości pozbyto się. Przyszli nowi, wielu, wielu nowych i należy dać im szansę. Z krytyką, ale i zaufaniem. Sam po Podbeskidziu pisałem, że ten kredyt zaufania jest minimalny, ale w Łodzi naprawdę coś drgnęło.

W podstawowym składzie przy Alei Unii wyszli Pawełek, Lisowski, Remisz, Kupec, Piesio, Michalik, Tabiś i Rumin. Ośmiu, powtarzam – OŚMIU nowych. I oni wygrali wyjazdowy mcz w pierwszej lidze – z ekipą, która jak mniemam, będzie punktować. Może nie na miarę awansu, ale solidnie. Fakt, że ośmiu debiutantów (plus jeszcze dwóch z ławki) już w drugiej kolejce dało nam radość ze zwycięstwa, jest już samo w sobie powodem do optymizmu. Jeszcze bez większego zgrania, bez automatyzmów, a jednak solidną grą obronną, w miarę ogarnięciem środka pola i jednym zabójczym atakiem wyszarpali wygraną bojowo nastawionym gospodarzom.

Najważniejsze są wyniki, reszta powinna przyjść z czasem. Jeśli Michalik z Piesiem będą się coraz lepiej rozumieć, Rumin nabierze jeszcze większej pewności, a tyły zabezpieczać będzie Poczobut, możemy mieć nadzieję.

Oczywiście to wszystko za wcześnie, by być tego pewnym. Przerabialiśmy już wiele zaciągów transferowych, które nawet po jednej rundzie wydawały się solidną zmianą na długi czas. Dość powiedzieć, jak wychwalaliśmy Kalinkowskiego i Zejdlera – mówiliśmy, że to nowa jakość w środku pola po Pielorzu i Dudzie. Jak było to mylne, jak bardzo mieliśmy taką quasi-drużynę i quasi-zawodników, że do dzisiaj ciężko uwierzyć, że daliśmy się nabrać. Pamiętacie jaki był płacz, gdy w Bielsku Foszmańczyk odniósł kontuzję i była perspektywa gry przez kilka kolejek bez niego? Ech..

Mecz z ŁKS Łódź wybitny nie był, ale był dwie klasy lepszy niż ten z Podbeskidziem. W zasadzie postawa zawodników w inauguracji powinna być poza skalą. Ale to co w kilku sytuacjach pokazali w Łodzi, podskórnie daję tę nadzieję. Na razie tylko na mecz z Tychami, który będzie kolejną weryfikacją. Każdy mecz będzie weryfikacją i będzie wpływać na nastroje. Nie będziemy sztucznie trąbić, że „mamy drużynę” po dajmy na to trzech wygranych z rzędu. Ale na czymś musimy opierać swoją energię dotyczącą GKS Katowice. I niech to będzie energia nadziei, a nie rezygnacji.

Mam nadzieję, że trener Jacek Paszulewicz wie, co robi. Po wczorajszych słowach w audycji na Weszło FM, można był uznać, że w końcu ktoś ma myśli zbieżne z myślami kibiców. Szkoelniowiec powiedział, żę wiele zmian kadrowych było powiązanych m.in. z tym, że skoro przez dwa lata z tymi samymi zawodnikami ten projekt się nie udał, to zmiany są po prostu konieczne. W domyśle, że rachunek prawdopodobieństwa kolejnej porażki z ówczesną kadrą – wzrósłby niemal do maksimum.

Jest wiele rzeczy do poprawy. Obrona zagrała dobrze, ale trzeba działać na rzecz zmniejszenia sytuacji przeciwnika. Mimo niezłej postawy stoperów i Lisowskiego, do sytuacji strzałowych jednak ŁKS dochodził. Co można w tej sytuacji zrobić? Sprawa wydaje się oczywista, utrzymywać się przy piłce i nie tracić jej nerwowo w środku pola. Jasne jest, że nawet najlepsza obrona, jeśli będzie poddawana próbie co dwie minuty, w końcu popełni błąd. „Im dłużej my przy piłce, tym krócej oni” – jak mawiał śp. Kazimierz Górski.

Jeśli chodzi o ofensywę, to jakoś mam przeczucie, że pójdzie to jednak w dobrym kierunku. Wspomniani Piesio czy Michalik mają na tyle umiejętności, by wprowadzić GieKSę na wysokie miejsce w tabeli. Teraz wszystko zależy od ich motywacji, zgrania i porozumienia.

Pamiętamy też o „starych”. Czekamy, co dalej z Adrianem Błądem. Patrząc pod względem czysto piłkarskim, za te dwa mecze powinien uśiąść na ławce. Mamy jednak nadzieję, że to zawodnik ambitny i na bazie sportowej złości, powalczy z Tychami tak mocno, że zapomnimy o tej nieudanej inauguracji.

No właśnie – mecz z Tychami. Okazja do rewanżu za poprzednie derby trafia się nam po niecałych trzech miesiącach, a w zasadzie dwóch z kawałkiem. To była trauma, po spotkaniu z Ruchem, nasi – w większości byli – zawodnicy zaprezentowali się żenująco. Mamy nadzieję, że nowy narybek naprawi to, co zepsuli poprzednicy. To będzie taki pierwszy mecz z rangą, kibicowski, który warto by było wygrać. Piłkarze GKS muszą sobie zdawać sprawę, że tym meczem mogą kupić sobie sympatię kibiców i zbudować pozytywną otoczkę. Co jeszcze przed chwilą wydawało się niemożliwe.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    abel

    31 lipca 2018 at 19:36

    To że zgranie szwankuje to można wybaczyć. Przyjdzie z czasem choć nie tylko nas dotyczył problem zmian kadrowych. Niepokojące są niskie walory indywidualne (techniczne) poszczególnych zawodników. Sama walka nie wystarczy i to nie tylko do awansu ale do miejsca w pierwszej 10. Piłkarze LKS przy naszych prezentowali się jak wirtuozi futbolu (nieskuteczni to prawda). Gdyby Gks zagrał otwartą piłkę to by nie wygrał. Wiadomo że jak się postawi autobus na 30 m to w Polsce mało kto sobie z tym poradzi. Choc Lks i tak dochodził do sytuacji strzeleckich i to dość klarownych. Lisowski jest waleczny i nieustępliwy to prawda. gorzej już z ofensywą. Widać też było słabą zwrotność tego zawodnika. Obym się mylił ale jak zagra przeciwko zawodnikowi 160 175 to na starcie będzie go miał za plecami. No ale powiedzmy większym problemem jest druga linia. Zero kreatywności, utrzymania się przy piłce a celne podanie na 5 m jest nieosiągalne. Oj szkoda ze nie mamy takiego zawodnika jak Prokic (niezależnie od tego co o nim sadzicie). On robił różnice i dawał dodatkowe możliwości taktyczne.Rumin zachował się bardzo dobrze przy bramce to prawda ale nie widzę tez u niego predyspozycji do gry kombinacyjnej. Generalnie brakuje kreatywnych zawodników.

  2. Avatar photo

    Solski

    31 lipca 2018 at 21:12

    @abel z tym wystarczeniem do pierwszej 10-tki to trochę przesadziłeś, ale ok. temperatury są wysokie i ciężko jest myśli pozbierać. Moim zdaniem I liga to taki twór, w którym, technika i kreatywność wiele nie daje. Zagłębie miało jakiegoś takiego grajka? Miedź? Nie, tam wygrał kolektyw. W tych drużynach nie było gwiazd. Była walka i zaangażowanie + trochę szczęścia. Jak to powiedział pewien klasyk I liga to styl życia. Coś co wystarcza na I lige nie wystarcza do dobrej gry w ekstraklapie. Tak samo drużyny spadające z ekstraklapy potrzebują czasu aby tę lige zrozumieć. Oby w piatek nie zabrakło naszym walki i zaangażowania

  3. Avatar photo

    carra23

    31 lipca 2018 at 21:51

    A do mie kazdy mecz po 1-0 styknie!!!3 punkty i gro!!!

  4. Avatar photo

    Irishman

    1 sierpnia 2018 at 11:25

    @Abel, można fajnie, merytorycznie, bez złośliwości podyskutować? No można i tego się trzymajmy! 🙂

    Ja się z Tobą całkowicie zgadzam, że gdyby zsumować tylko indywidualne, potencjalne umiejętności poszczególnych zawodników to nasza drużyna nie może się równać z Termalicą, Niecieczą i może jeszcze z kilkoma innymi drużynami. Mało tego, ona byłaby gorsza nawet od tych, które mieliśmy rok i dwa lata temu!
    Ale to, że jeden czy drugi zawodnik ma umiejętności, to nie jest jeszcze nawet połowa sukcesu, bo jeszcze musi mieć siły, a przede wszystkim chęci, aby je wykorzystać! Poza tym w każdej grze zespołowej o sukcesie nie decyduje suma indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników ale siła całego teamu. Nie ma co daleko szukać jakichś przykładów – wystarczy wziąć pod uwagę ostatnie MŚ w Rosji i zastanowić się dlaczego Niemcy, Argentyna, Hiszpania czy Brazylia nie odnieśli sukcesów na miarę umiejętności ich piłkarzy.

    I dlatego ja tak apeluje o danie naszej, nowej drużynie trochę czasu, bo widzę, że ona jako całość ma chęci, ambicje, zaangażowanie, wiarę w sukces! Natomiast może trochę mniejszą jakość poszczególnych piłkarzy można nadrobić grą zespołową, a do tego potrzeba czasu! Poza tym to są ambitni, w większości młodzi albo bardzo młodzi ludzie, którzy chcą coś osiągnąć, chcą się rozwijać. Więc nawet jeszcze teraz czegoś nie potrafią, to za kilka tygodni już się mogą tego nauczyć. Najważniejsze, że chcą. Czy da to awans? Tak, chociaż nie wiem czy już w bieżącym sezonie ale wykluczyć tego nie można. W każdym razie prędzej go zrobimy z takimi jak teraz, którzy chcą się uczyć, chcą coś osiągnąć, niż z tymi, którzy umieli ale nie chciało im się tego pokazywać!
    Pamiętam lata 80-te, po awansie. Wtedy większość drużyn wyglądała przy nas jak „wirtuozi futbolu”. No tylko, że my tych wirtuozów ogrywaliśmy! I tak krok po kroku, aż w 1986 rozgromiliśmy na Stadionie Śląskim wielki Górnik i weszliśmy na salony na długie lata!

    Tak więc, więcej cierpliwości i wiary, bo m7yślę, ze w tą naszą drużynę trzeba wierzyć!

  5. Avatar photo

    Mecza

    1 sierpnia 2018 at 12:48

    @Irish, nie możemy się równać z Termalicą, Niecieczą i kim tam jeszcze:) W podcaście i artykułach wyczuwam przekonanie, że pierwsze mecze pokażą na co kogo stać i jak ta liga może się skończyć, tak jakby nie było wiadomo jaka bardzo to jest nieprzewidywalna liga. Zwycięstwo z Tychami jak i przegrana nie powinna powodować w nas skrajnych emocji. Sosnowiec po przegranej z nami był już pochowany a my w euforii. Nawet nie chodzi o to, że mieliśmy szanse na awans ale wszyscy byli przekonani że GKS będzie przed nimi na koniec sezonu.

  6. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    xxxx

  7. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    O znowu moge pisac co za szczescie

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga