Dołącz do nas

Felietony

Możecie kupić sympatię kibiców

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kibice GieKSy po dwóch spotkaniach ligowych podzielili się na dwa obozy. Jedni uważają, że po beznadziejnym meczu z Podbeskidziem, mecz z ŁKS był również słaby i niedający nadziei na lepszą przyszłość. Drudzy doceniają wygraną w Łodzi i – choć gra rzeczywiście do wybitnych nie należała – dostrzegają plusy i szanse na to, że coś z tej drużyny może być.

Mnie na ten moment bliżej do tej drugiej opcji. Oczywiście nie myślę tutaj w kategoriach awansu do ekstraklasy (choć uważam, że taki cel powinien bezwzględnie być), ale widzę pewien zalążek i szansę, żeby narodziła się sensowna drużyna. Po raz kolejny mam tę nadzieję. Chociaż już kilka razy wydawało się nam, że mamy już prawdziwą ekipę, z prawdziwym team spirit. Okazywało się, że ten team spirit był jedynie w kontekście wakacji, imprez czy potencjalnych machlojek związanych z meczami.

Tak jak pisałem ostatnio – większości zawodników, co do których były tak wielkie wątpliwości pozbyto się. Przyszli nowi, wielu, wielu nowych i należy dać im szansę. Z krytyką, ale i zaufaniem. Sam po Podbeskidziu pisałem, że ten kredyt zaufania jest minimalny, ale w Łodzi naprawdę coś drgnęło.

W podstawowym składzie przy Alei Unii wyszli Pawełek, Lisowski, Remisz, Kupec, Piesio, Michalik, Tabiś i Rumin. Ośmiu, powtarzam – OŚMIU nowych. I oni wygrali wyjazdowy mcz w pierwszej lidze – z ekipą, która jak mniemam, będzie punktować. Może nie na miarę awansu, ale solidnie. Fakt, że ośmiu debiutantów (plus jeszcze dwóch z ławki) już w drugiej kolejce dało nam radość ze zwycięstwa, jest już samo w sobie powodem do optymizmu. Jeszcze bez większego zgrania, bez automatyzmów, a jednak solidną grą obronną, w miarę ogarnięciem środka pola i jednym zabójczym atakiem wyszarpali wygraną bojowo nastawionym gospodarzom.

Najważniejsze są wyniki, reszta powinna przyjść z czasem. Jeśli Michalik z Piesiem będą się coraz lepiej rozumieć, Rumin nabierze jeszcze większej pewności, a tyły zabezpieczać będzie Poczobut, możemy mieć nadzieję.

Oczywiście to wszystko za wcześnie, by być tego pewnym. Przerabialiśmy już wiele zaciągów transferowych, które nawet po jednej rundzie wydawały się solidną zmianą na długi czas. Dość powiedzieć, jak wychwalaliśmy Kalinkowskiego i Zejdlera – mówiliśmy, że to nowa jakość w środku pola po Pielorzu i Dudzie. Jak było to mylne, jak bardzo mieliśmy taką quasi-drużynę i quasi-zawodników, że do dzisiaj ciężko uwierzyć, że daliśmy się nabrać. Pamiętacie jaki był płacz, gdy w Bielsku Foszmańczyk odniósł kontuzję i była perspektywa gry przez kilka kolejek bez niego? Ech..

Mecz z ŁKS Łódź wybitny nie był, ale był dwie klasy lepszy niż ten z Podbeskidziem. W zasadzie postawa zawodników w inauguracji powinna być poza skalą. Ale to co w kilku sytuacjach pokazali w Łodzi, podskórnie daję tę nadzieję. Na razie tylko na mecz z Tychami, który będzie kolejną weryfikacją. Każdy mecz będzie weryfikacją i będzie wpływać na nastroje. Nie będziemy sztucznie trąbić, że „mamy drużynę” po dajmy na to trzech wygranych z rzędu. Ale na czymś musimy opierać swoją energię dotyczącą GKS Katowice. I niech to będzie energia nadziei, a nie rezygnacji.

Mam nadzieję, że trener Jacek Paszulewicz wie, co robi. Po wczorajszych słowach w audycji na Weszło FM, można był uznać, że w końcu ktoś ma myśli zbieżne z myślami kibiców. Szkoelniowiec powiedział, żę wiele zmian kadrowych było powiązanych m.in. z tym, że skoro przez dwa lata z tymi samymi zawodnikami ten projekt się nie udał, to zmiany są po prostu konieczne. W domyśle, że rachunek prawdopodobieństwa kolejnej porażki z ówczesną kadrą – wzrósłby niemal do maksimum.

Jest wiele rzeczy do poprawy. Obrona zagrała dobrze, ale trzeba działać na rzecz zmniejszenia sytuacji przeciwnika. Mimo niezłej postawy stoperów i Lisowskiego, do sytuacji strzałowych jednak ŁKS dochodził. Co można w tej sytuacji zrobić? Sprawa wydaje się oczywista, utrzymywać się przy piłce i nie tracić jej nerwowo w środku pola. Jasne jest, że nawet najlepsza obrona, jeśli będzie poddawana próbie co dwie minuty, w końcu popełni błąd. „Im dłużej my przy piłce, tym krócej oni” – jak mawiał śp. Kazimierz Górski.

Jeśli chodzi o ofensywę, to jakoś mam przeczucie, że pójdzie to jednak w dobrym kierunku. Wspomniani Piesio czy Michalik mają na tyle umiejętności, by wprowadzić GieKSę na wysokie miejsce w tabeli. Teraz wszystko zależy od ich motywacji, zgrania i porozumienia.

Pamiętamy też o „starych”. Czekamy, co dalej z Adrianem Błądem. Patrząc pod względem czysto piłkarskim, za te dwa mecze powinien uśiąść na ławce. Mamy jednak nadzieję, że to zawodnik ambitny i na bazie sportowej złości, powalczy z Tychami tak mocno, że zapomnimy o tej nieudanej inauguracji.

No właśnie – mecz z Tychami. Okazja do rewanżu za poprzednie derby trafia się nam po niecałych trzech miesiącach, a w zasadzie dwóch z kawałkiem. To była trauma, po spotkaniu z Ruchem, nasi – w większości byli – zawodnicy zaprezentowali się żenująco. Mamy nadzieję, że nowy narybek naprawi to, co zepsuli poprzednicy. To będzie taki pierwszy mecz z rangą, kibicowski, który warto by było wygrać. Piłkarze GKS muszą sobie zdawać sprawę, że tym meczem mogą kupić sobie sympatię kibiców i zbudować pozytywną otoczkę. Co jeszcze przed chwilą wydawało się niemożliwe.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    abel

    31 lipca 2018 at 19:36

    To że zgranie szwankuje to można wybaczyć. Przyjdzie z czasem choć nie tylko nas dotyczył problem zmian kadrowych. Niepokojące są niskie walory indywidualne (techniczne) poszczególnych zawodników. Sama walka nie wystarczy i to nie tylko do awansu ale do miejsca w pierwszej 10. Piłkarze LKS przy naszych prezentowali się jak wirtuozi futbolu (nieskuteczni to prawda). Gdyby Gks zagrał otwartą piłkę to by nie wygrał. Wiadomo że jak się postawi autobus na 30 m to w Polsce mało kto sobie z tym poradzi. Choc Lks i tak dochodził do sytuacji strzeleckich i to dość klarownych. Lisowski jest waleczny i nieustępliwy to prawda. gorzej już z ofensywą. Widać też było słabą zwrotność tego zawodnika. Obym się mylił ale jak zagra przeciwko zawodnikowi 160 175 to na starcie będzie go miał za plecami. No ale powiedzmy większym problemem jest druga linia. Zero kreatywności, utrzymania się przy piłce a celne podanie na 5 m jest nieosiągalne. Oj szkoda ze nie mamy takiego zawodnika jak Prokic (niezależnie od tego co o nim sadzicie). On robił różnice i dawał dodatkowe możliwości taktyczne.Rumin zachował się bardzo dobrze przy bramce to prawda ale nie widzę tez u niego predyspozycji do gry kombinacyjnej. Generalnie brakuje kreatywnych zawodników.

  2. Avatar photo

    Solski

    31 lipca 2018 at 21:12

    @abel z tym wystarczeniem do pierwszej 10-tki to trochę przesadziłeś, ale ok. temperatury są wysokie i ciężko jest myśli pozbierać. Moim zdaniem I liga to taki twór, w którym, technika i kreatywność wiele nie daje. Zagłębie miało jakiegoś takiego grajka? Miedź? Nie, tam wygrał kolektyw. W tych drużynach nie było gwiazd. Była walka i zaangażowanie + trochę szczęścia. Jak to powiedział pewien klasyk I liga to styl życia. Coś co wystarcza na I lige nie wystarcza do dobrej gry w ekstraklapie. Tak samo drużyny spadające z ekstraklapy potrzebują czasu aby tę lige zrozumieć. Oby w piatek nie zabrakło naszym walki i zaangażowania

  3. Avatar photo

    carra23

    31 lipca 2018 at 21:51

    A do mie kazdy mecz po 1-0 styknie!!!3 punkty i gro!!!

  4. Avatar photo

    Irishman

    1 sierpnia 2018 at 11:25

    @Abel, można fajnie, merytorycznie, bez złośliwości podyskutować? No można i tego się trzymajmy! 🙂

    Ja się z Tobą całkowicie zgadzam, że gdyby zsumować tylko indywidualne, potencjalne umiejętności poszczególnych zawodników to nasza drużyna nie może się równać z Termalicą, Niecieczą i może jeszcze z kilkoma innymi drużynami. Mało tego, ona byłaby gorsza nawet od tych, które mieliśmy rok i dwa lata temu!
    Ale to, że jeden czy drugi zawodnik ma umiejętności, to nie jest jeszcze nawet połowa sukcesu, bo jeszcze musi mieć siły, a przede wszystkim chęci, aby je wykorzystać! Poza tym w każdej grze zespołowej o sukcesie nie decyduje suma indywidualnych umiejętności poszczególnych zawodników ale siła całego teamu. Nie ma co daleko szukać jakichś przykładów – wystarczy wziąć pod uwagę ostatnie MŚ w Rosji i zastanowić się dlaczego Niemcy, Argentyna, Hiszpania czy Brazylia nie odnieśli sukcesów na miarę umiejętności ich piłkarzy.

    I dlatego ja tak apeluje o danie naszej, nowej drużynie trochę czasu, bo widzę, że ona jako całość ma chęci, ambicje, zaangażowanie, wiarę w sukces! Natomiast może trochę mniejszą jakość poszczególnych piłkarzy można nadrobić grą zespołową, a do tego potrzeba czasu! Poza tym to są ambitni, w większości młodzi albo bardzo młodzi ludzie, którzy chcą coś osiągnąć, chcą się rozwijać. Więc nawet jeszcze teraz czegoś nie potrafią, to za kilka tygodni już się mogą tego nauczyć. Najważniejsze, że chcą. Czy da to awans? Tak, chociaż nie wiem czy już w bieżącym sezonie ale wykluczyć tego nie można. W każdym razie prędzej go zrobimy z takimi jak teraz, którzy chcą się uczyć, chcą coś osiągnąć, niż z tymi, którzy umieli ale nie chciało im się tego pokazywać!
    Pamiętam lata 80-te, po awansie. Wtedy większość drużyn wyglądała przy nas jak „wirtuozi futbolu”. No tylko, że my tych wirtuozów ogrywaliśmy! I tak krok po kroku, aż w 1986 rozgromiliśmy na Stadionie Śląskim wielki Górnik i weszliśmy na salony na długie lata!

    Tak więc, więcej cierpliwości i wiary, bo m7yślę, ze w tą naszą drużynę trzeba wierzyć!

  5. Avatar photo

    Mecza

    1 sierpnia 2018 at 12:48

    @Irish, nie możemy się równać z Termalicą, Niecieczą i kim tam jeszcze:) W podcaście i artykułach wyczuwam przekonanie, że pierwsze mecze pokażą na co kogo stać i jak ta liga może się skończyć, tak jakby nie było wiadomo jaka bardzo to jest nieprzewidywalna liga. Zwycięstwo z Tychami jak i przegrana nie powinna powodować w nas skrajnych emocji. Sosnowiec po przegranej z nami był już pochowany a my w euforii. Nawet nie chodzi o to, że mieliśmy szanse na awans ale wszyscy byli przekonani że GKS będzie przed nimi na koniec sezonu.

  6. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    xxxx

  7. Avatar photo

    abel

    1 sierpnia 2018 at 17:19

    O znowu moge pisac co za szczescie

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga