Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: z GieKSą nigdy nie grało się łatwo

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Tego rywala z pewnością nikomu przedstawiać nie trzeba. Cokolwiek wydarzy się w Warszawie, od razu ląduje na głównych stronach najważniejszych serwisów w Polsce. Mimo to spróbowaliśmy zajrzeć na Łazienkowską „od kuchni”, a o subiektywne spojrzenie na sytuację w Legii i nastroje przed niedzielnym meczem zapytaliśmy Marcina Szymczyka, redaktora naczelnego portalu Legia.net.

19 lat temu Legia Warszawa biła się o podium Ekstraklasy, a GKS tonął na dnie ligowej tabeli. Warszawscy kibice przepowiadali wtedy, że „spadnie GKS na sezonów sześć”. Tymczasem minęło ponad trzykrotnie więcej czasu zanim znów spotkamy się na murawie.
Zerkałem czasami na tabelę I ligi, z sentymentu dla drużyn, które kiedyś rywalizowały z nami w Ekstraklasie, także na GKS. Katowice to duże miasto, część wielkiej aglomeracji, a klub ma dużą bazę kibiców. Naprawdę szkoda, kiedy takie miasta i kluby nie wykorzystują swojego potencjału. Przez ostatnie 20 lat jako Legia przyjeżdżaliśmy na Śląsk do różnych, dużo mniejszych klubów, na przykład w Katowicach graliśmy z Rozwojem. Natomiast przez te wszystkie lata to nigdy nie była GieKSa. Można się domyślać, że wynikało to ze złego zarządzania, braku pieniędzy i sponsorów. Dzisiaj najważniejsze, że wyszliście wreszcie na prostą.

Na obecnym etapie rozgrywek ligowych jesteśmy sąsiadami w tabeli. O ile w Katowicach taką sytuację przyjmujemy z zadowoleniem, to w Warszawie apetyty są z pewnością większe.
Jesteśmy w takim momencie, że apetyt na ligowe zwycięstwa w Warszawie długo nie będzie zaspokojony. W okresie pomiędzy przerwami reprezentacyjnymi dopadł nas kryzys, Legia nie wygrała 4 meczów z rzędu, zdobywając zaledwie dwa punkty. W klubie takim jak nasz jest to bardzo słaby wynik, więc wkradła się nerwowość. Można powiedzieć, że było o włos od zmiany trenera. Na szczęście do tego nie doszło, bo uważam, że przy odpowiednim wsparciu okazanym trenerowi wszystko pójdzie jeszcze w dobrym kierunku.

Pozycję trenera poprawiają z kolei występy w Europie.
Jeżeli chodzi o Ligę Konferencji, to na razie wykonaliśmy dwa duże kroki, ale trzeba wygrać jeszcze co najmniej jeden, a najlepiej dwa mecze, by być pewnym awansu. Idealna byłaby sytuacja, gdyby udało się zająć miejsce w pierwszej ósemce LKE, co pozwoli uniknąć rywalizacji w pierwszej rundzie w przyszłym roku i mieć więcej czasu na odpoczynek. Z kolei w Ekstraklasie nie ma w ogóle marginesu błędu – trzeba po prostu punktować. Dla Legii mecz z GKS-em jest moim zdaniem pułapką, bo warszawscy dziennikarze i kibice oczekują, że Legia dopisze sobie trzy punkty. Natomiast GieKSa jak dotąd pokazuje fajną, ofensywną piłkę. Wygraliście u siebie z Pogonią i Jagiellonią, na wyjeździe roznieśliście Puszczę, z którą Legia jeszcze w całej swojej historii nie wygrała. Był remis z Piastem, z którym my przegraliśmy 1:2.

Humory z pewnością poprawiło Wam zwycięstwo w Serbii. Jak ocenisz potencjał FK TSC Bačka Topola w porównaniu do naszej ligi?
Trudno oceniać na podstawie jednego meczu, ale myślę, że spokojnie utrzymaliby się w Ekstraklasie. Widać było w poszczególnych sytuacjach, że mają umiejętności techniczne, potrafią grać w piłkę, jednak Legia nie pozwoliła im na zbyt wiele, była dobrze ustawiona taktycznie. Z drugiej strony mógł imponować czas utrzymywania się rywala przy piłce. Legia wygrała 3:0, miała wysoki współczynnik oczekiwanych goli, a jednocześnie jedynie 28% posiadania piłki. To naprawdę rzadko spotykane. Jechaliśmy tam z nastawieniem, że ten mecz trzeba wygrać. Podobnie będzie w niedzielę, natomiast moim zdaniem poprzeczka będzie zawieszona wyżej niż z TSC Bačka Topola. Czwartkowy mecz dobrze się ułożył, Legia szybko strzeliła gola i później mogła kontrolować sytuację.

Czy tak duże natężenie meczów zmusi trenera do zmian w wyjściowej jedenastce na mecz z GKS?
Spodziewam się jedynie drobnych korekt. Od początku sezonu trener Feio zapowiadał nie więcej niż jedną zmianę na formację, o ile nie zmuszą go do tego kontuzje. Od momentu, gdy skład się ustabilizował, to chce w ten sposób grać. Jakieś zmiany będą jednak na pewno. Myślę, że Wojtek Urbański może zagrać w większym wymiarze czasowym, może nawet od początku. W Serbii nie grał, bo nie jest zgłoszony do rozgrywek, jest więc wypoczęty, co na pewno działa na jego korzyść. Myślę, że jutro od początku zagra Luquinhas, a także Janek Ziółkowski, bo Pankov ma problemy zdrowotne. Może być jeszcze jakaś zmiana w linii ataku i to wszystko, czego można się spodziewać w niedzielę.

Porównując nasze drużyny, w oczy rzuca się różnica w systemie gry. W Katowicach stawiają na wahadłowych, natomiast Legia gra na czterech obrońców.
Goncalo Feio grał czwórką z tyłu w zasadzie zawsze, choćby w Motorze. Można powiedzieć, że w Legii „odziedziczył” kadrę skrojoną pod system gry wahadłowymi, bo tak naprawdę nie ma u nas bocznych obrońców. Długo ciągnął to w ten sposób, natomiast wspomniany wrześniowy kryzys być może przyspieszył zmiany w systemie gry i od meczu z Górnikiem Zabrze gramy już czwórką z tyłu. Na prawej obronie gra Paweł Wszołek, który tak naprawdę obrońcą nie jest, a na lewej gra Vinagre, który też ma zapędy bardziej ofensywne. Na razie dają sobie radę i moim zdaniem wyglądamy zdecydowanie lepiej w tym systemie. Potwierdzają to i wyniki, i sam sposób gry.

Zwracasz uwagę na brak nominalnych bocznych obrońców. A jak wygląda kadra Legii na pozostałych pozycjach? Jesteście zdolni utrzymać wysoki poziom grając na trzech frontach?
Kadra jest szeroka, jeśli chodzi o ilość, natomiast można dyskutować o jej jakości. Wielu zawodników, których dopiero sprowadzono, na razie zawodzi i nie pokazuje swojej jakości. Claude Gonçalves przychodził tutaj jako następca Bartosza Slisza i dobrze się prezentował w okresie przygotowawczym. Tymczasem właściwie od pierwszego meczu gra fatalnie. Jean-Pierre Nsame został sprowadzony jako król strzelców ligi szwajcarskiej, a obecnie wygląda jak cień zawodnika. Można by wskazać jeszcze kilku podobnych graczy. Natomiast sezon jest długi, więc pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce wejdą na właściwe tory.

Czy to wystarczy, żeby wygrywać wszędzie?
Scenariusz na Puchar Polski jest jeden: awans w meczu z Miedzią jest obowiązkowy i nikt sobie nie wyobraża, by mogło być inaczej. Kibice są najbardziej spragnieni mistrzostwa, natomiast trzeba być świadomym, że będzie o to bardzo ciężko. Lech Poznań ma dzisiaj dziewięć punktów przewagi, odpadł już z Pucharu Polski, nie gra też w Lidze Konferencji. Między poprzednią a następną przerwą na kadrę są 23 dni, Legia rozegra w tym czasie 7 meczów, a Lech 4. To zupełnie inny tryb przygotowań. O mistrzostwo będzie bardzo trudno, ale będziemy walczyć do końca.

Jednym z kluczowych letnich transferów w Warszawie było odejście Josue. Czy Luquinhas jest w stanie go zastąpić?
To zupełnie inne typy piłkarza. Josue to zawodnik o trudnym charakterze, wszystko w zasadzie było podporządkowane pod niego. Za tą cenę dawał jednak ogromną jakość, doskonałe podania. Gdyby koledzy z drużyny byli skuteczniejsi, powinien mieć po 30 asyst w sezonie. Był cały czas w formie, nie miał praktycznie żadnych kontuzji. Z kolei Luquinhas jest mobilny, szybki i na tym bazuje. Są to więc zawodnicy o innych profilach, natomiast ja osobiście wyżej cenię Josue.

Najwięcej zastrzeżeń budzi jak dotąd postawa Waszych napastników. Żałujecie odejścia Blaža Kramera?
W momencie, w którym odchodził Kramer, był on jedynym napastnikiem, który był w formie. Mimo to uważam, że dobrze się stało, że odszedł. Legia wykorzystała najlepszy moment na jego transfer, a jego postawa w Konyasporze potwierdza, że zrobili dobry ruch. Kramer ma tam kiepskie statystyki, więc wyobrażam sobie rozczarowanie wśród tureckich kibiców. Obecnie jedynym napastnikiem, który ma potencjał, by seryjnie zdobywać gole jest Marc Gual. Jest młody, dynamiczny, z całkiem niezłą techniką, tyle że jest niestabilny: raz zagra dobrze, potem przez dwa mecze go nie ma, albo zagra katastrofalnie. Jako jedyny daje jednak nadzieję, że może grać na wysokim poziomie. Z kolei Tomáš Pekhart ma już swoje lata, poza tym nie dostaje już takich podań jak wcześniej. Kapitalnie gra głową, ale musi dostać dobre podanie w polu karnym. Poza nim jest jeszcze młody Majchrzak, ale to raczej melodia przyszłości.

W ostatnim czasie zrobiło się głośno o Maxim Oyedele. Jak oceniasz ten transfer?
Legia przez rok szukała piłkarza na pozycję numer 6 i nie mogła znaleźć. Mieliśmy Qëndrima Zybę, który rozczarowywał i już go nie ma. Rafał Augustyniak ma swoje ograniczenia, nie jest zawodnikiem wystarczająco szybkim na tę pozycję. Jurgen Çelhaka ma z kolei dużo kontuzji, poza tym moim zdaniem nie nadaje się do nowoczesnego stylu gry na tej pozycji. Gdy zaczął tam grać Oyedele, wszyscy poczuliśmy ulgę, że w końcu mamy zawodnika, który gra do przodu, łącząc obronę z ofensywą. Jak dotąd wszyscy są z niego bardzo zadowoleni. Liczę jednak na więcej spokoju wokół niego, bo po debiucie w reprezentacji było wokół niego za dużo zamieszania.

Mówiliśmy o zagranicznych transferach Legii, które nie zawsze okazują się strzałem w dziesiątkę. Czy tak trudno znaleźć dobrego polskiego piłkarza, że łatwiej szukać wzmocnień za granicą?
Nie zgadzam się z opinią, że dobrych piłkarzy trzeba szukać za granicą. Przykład Kacpra Chodyny pokazuje, że warto sięgać po zawodników wyróżniających się w Ekstraklasie. Mówi się, że młodzi Polacy są drodzy, dlatego sprowadzamy za 1,4 miliona euro Alfarelę. Tymczasem okazało się, że za milion można było sprowadzić Ameyawa. Moim zdaniem transfery Ameyawa i Mosóra to świetne ruchy Rakowa i takich zawodników bym szukał.

Można znaleźć takich zawodników w GieKSie?
Kto wie, być może w obliczu naszych problemów z napastnikami nie byłoby złym rozwiązaniem sprowadzenie Adama Zrel’aka na sezon czy dwa. Osobiście z dużym sentymentem wspominam Kubę Araka. Pamiętam go dobrze z rezerw Legii i Młodej Ekstraklasy. Jest to najlepiej grający głową zawodnik, jakiego widziałem, lepiej nawet od Tomáša Pekharta. Gdyby w piłkę grało się tylko głową, to Arak grałby w Premier League. Dziwię się z kolei, że Legia nie próbowała wcześniej sięgnąć po Bartka Nowaka, bo jest to zawodnik grający fajną, ofensywną piłkę, ma smykałkę do strzelania goli. Moim zdaniem Legii brakuje takiego zawodnika i Nowak mógłby się tutaj przydać.

Jak silną pozycję ma w tej chwili Goncalo Feio?
Osobiście bardzo mu kibicuję. Uważam, że to dobry szkoleniowiec, bardzo dobrze przygotowany merytorycznie, a przy tym bardzo młody. Znam go też bardzo długo, bo pamiętam go z czasów, gdy poprzednio pracował w Akademii Legii. Już wtedy miał duże ambicje, by być pierwszym trenerem. Jest całkowicie sfokusowany na piłce, a wiedzą merytoryczną przewyższa wielu szkoleniowców w Ekstraklasie. Musi nauczyć się przekładać tę wiedzę na boisko i przede wszystkim nauczyć się panować nad emocjami. Pod tym względem jest coraz lepiej, trener wciąż zbiera doświadczenie i cały czas się uczy. Wierzę, że uda się to wszystko poukładać i może to być trener, który poprowadzi Legię do sukcesów. Potrzebuje tylko czasu.

Czy trener może się obawiać o swoją posadę?
Ostatnie tygodnie pokazały, że ta linia, która oddziela trenera od dymisji, jest bardzo cienka. Obecnie trwa weryfikacja i okres do meczu z Lechem włącznie, czyli do listopadowej przerwy na kadrę, to czas, w którym wszyscy w klubie przyglądają się pracy trenera. To będzie czas ocen i podsumowań. Jak dotąd ta ocena wypada pozytywnie, natomiast tąpnięcie w postaci porażki z GKS-em czy Miedzią mogłoby poważnie zachwiać pozycją trenera. Nie sądzę, aby w przypadku porażki z GieKSą doszło do takiej zmiany, natomiast w dalszej perspektywie porażka może zaważyć na ocenie trenera.

Być może więcej obaw o swoją posadę powinien mieć dyrektor sportowy?
Jacek Zieliński jest raczej negatywnie oceniany przez kibiców, jednak na jego pracę patrzy się głównie przez pryzmat wyników. Zobaczymy, jaka będzie nasza sytuacja na koniec roku. Latem w Legii doszło do wielu zmian – dziewięć transferów plus w zasadzie nowy sztab. Sam Feio jest w klubie od kwietnia, więc drużyna jest zbyt świeża, by ją jednoznacznie ocenić. Jeżeli kolejni zawodnicy sprowadzeni latem przez Jacka Zielińskiego odpalą, a kilku z nich pokazało się już z dobrej strony, to prawdopodobnie wszystko zostanie po staremu. Natomiast w razie kolejnych wpadek może być różnie.

Jakie wspomnienia towarzyszą Ci z czasów rywalizacji z GieKSą w Ekstraklasie?
Mam wiele wspomnień z meczów z GKS, ale najbardziej zapadły mi w pamięci dwa wydarzenia. Pierwsze to finał Pucharu Polski w Warszawie w 1995, wygrany 2:0. Mecz skończył się olbrzymią awanturą, gdzie pół stadionu zostało zdemolowane. Kolejne to mecz w Katowicach w 2004 roku. Był to chyba mój pierwszy mecz wyjazdowy, który Legia wygrała 4:2 Pod koniec meczu, po obu stronach boiska, wzdłuż linii autowej ustawili się kibice GieKSy, którzy równo z ostatnim gwizdkiem wbiegli na murawę, a piłkarze musieli uciekać do szatni. Wielu osobom się dostało, również piłkarzom. Ja wylądowałem w szatni razem z piłkarzami, wcześniej próbując chronić Wojtka Szalę od kolejnego uderzenia. Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić. Natomiast piłkarsko GKS to nie był wtedy łatwy rywal dla Legii. Pamiętam dobrze, że w Katowicach dochodziło do niespodzianek, same mecze były trudne, często blisko remisu. Nigdy nie grało się nam łatwo z GieKSą. Z dzieciństwa pamiętam, gdy w Katowicach szalał Janek Furtok, ale to już dla wielu zamierzchła historia.

W naszych pojedynkach nigdy nie brakowało walki i twardej fizycznej gry. Podobny scenariusz zakładasz na niedzielny mecz?
Spodziewam się bardziej rozgrywki taktycznej. Jestem pewny, że trener Feio podejdzie do tego meczu bardzo poważnie, starając się wyłączyć największe atuty GieKSy. Nie oczekiwałbym otwartego meczu, chociaż wiem, że GKS lubi tak grać i ma zawodników, którzy odpowiadają takiemu stylowi. Wyobrażam sobie, że skończy się na tym, że jedna czy druga akcja Legii zakończy się golem i ostatecznie wygramy 2:0 lub 2:1.

W niedzielę stadion będzie pełny?
Nie widziałem jeszcze komunikatu, ale jest już chyba bardzo blisko sold-outu. Zapowiada się ciekawe wydarzenie, bo klub zaplanował specjalny pokaz świateł, mecz jest powiązany z promocją strojów poświęconych Lucjanowi Brychczemu. Zapowiada się więc fajna oprawa meczu. W Warszawie panuje moda na imprezy, nie tylko sportowe, ale przekłada się to też na piłkę nożną. Kibice oczekują wprawdzie więcej jakości na boisku, ale można powiedzieć, że idziemy w dobrym kierunku.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga