Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Pikuta: Propozycja od Proksy byłaby ukoronowaniem mojej ciężkiej pracy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W dniu wczorajszym przedstawiłem wam sylwetkę Bogdana Piktury w cyklu „Kto o nich pamięta?” Jako, iż udało nam się dotrzeć do Pana Bogdana i powspominać starsze dawne czasy oraz jego teraźniejszą pracę to zapraszamy was

GieKSa.pl: Panie Bogdanie zacznijmy od końca, czym się teraz zajmuje były napastnik, GieKSy?

Bogdan Pikuta: Od 2008 roku udzielam się w pracy z dziećmi, młodzieżą, seniorami. Wcześniej byłem w Irlandii gdzie oprócz pracy na kontrakcie w jednostce energetycznej w miejscowości(Kilrush ) Ze środków unijnych tworzyła się elektrownia i tam pracowałem. Jednocześnie grałem w piłkę i pomagałem miejscowemu klubowi, mogłem pogodzić pracę z piłką gdyż to ciągle była moja pasja. Pomagałem tam piłkarsko i szkoleniowo, co przełożyło się na sukcesy tego klubu (największe w 30-letniej historii klubu). Awansowaliśmy do I dywizji, jako beniaminek byliśmy bliscy awansu do irlandzkiej Premier League, zdobyliśmy Puchar Hrabstwa, Puchar Irlandii na szczeblu Hrabstwa, zostałem również królem strzelców. Po powrocie zająłem się pracą z dziećmi i młodzieżą. W Czeladzi gdzie obecnie mieszkam otworzyłem akademię dla dzieciaków. Jako, iż człowiek potrzebuje nowych wyzwań, przeszedłem do akademii piłkarskiej Silent w Dąbrowie Górniczej. Mogłem się rozwijać i poznawać nowe metody pracy i ludzi. Od dwóch lat tutaj jestem i czekają nas kolejne zmiany gdyż w planach jest połączenie akademii z dwoma klubami ( MUKP Dąbrowa Górnicza, Unia Strzemieszyce). W Unii są jeszcze seniorzy i tam też jestem w sztabie szkoleniowym godząc funkcję drugiego trenera i czynnego zawodnika. Mimo wieku gra nadal sprawia mi dużo przyjemności, cały czas jestem aktywny.

Cały czas jest Pan przy piłce, na stronie akademii zauważyłem, że jest Pan odpowiedzialny za skauting. Czy to dotyczy skautów młodych piłkarzy czy może seniorów również?

Również młodych, ale moja praca z młodzieżą odbywa się na sportowych zasadach. Wiem, jakie panują niekiedy relacje między managerami a młodymi zawodnikami. Podchodzą oni pod nich, zza plecami przychodzą do nich i ich rodziców by zmienili barwy klubowe. Ja cenię sobie to, że młodzież jest do mnie w jakiś sposób przywiązana i ceni sobie moje metody pracy. Długi czas już pracuje w tym środowisku, więc mam pogląd na drużyny, zawodników, wyobrażenie o potencjale. Moja praca polega na analizie ich gry, analizie ich potencjału. Jeśli ktoś wpadnie mi w oko to staram się rozmawiać z trenerem i w następnej kolejności rodzicami danego zawodnika. Jeśli z ich strony nie widzę zainteresowania to nie naciskam, zostawiamy sobie kontakt i być może w przyszłości wracamy do tematu. Znam wielu trenerów, mam dobre kontakty z nimi. Nie mam problemów z rozmowami o zawodnikach. Cieszy mnie również fakt, iż nie prowadząc szerokiego skautingu młodzi zawodnicy sami chcą przychodzić do mnie. Sukcesy z młodzieżą, jakie osiągnąłem w ostatnim czasie świadczą o tym, że na bazie dobrego treningu można je w sposób naturalny osiągnąć.

Czy w swojej aktualnej pracy współpracuje Pan również z GieKSą?

Z wieloma trenerami współpracuję, utrzymuję kontakt. Również w GieKSie miałem małe epizody. Mój syn grał w młodszych rocznikach GieKSy (94 rocznik). W tamtym okresie pomagałem niezobowiązująco trenerowi, który wtedy prowadził tą drużynę. Nie lubię stać z boku, gdy jest coś w czymś mogłem pomóc i taka była też prośba ze strony trenera. Prowadząc w zeszłym sezonie beniaminka A-klasy miałem w drużynie kilku chłopaków z tego rocznika. Aktualnie do mojej drużyny dołączyli Bąk, Śmigiel, Jeleń oraz mój syn. Ci zawodnicy są właśnie z Gieksy rocznika 94. Interesuje się tym, co się dzieje w klubie, bardzo się cieszę na każde zaproszenie do meczu oldboyów czy też na mecze ku pamięci śp. Adama Ledwonia.

Wspomniał Pan o wyzwaniach, których szuka Pan w swoim życiu, czy takim wyzwaniem mogłaby dla Pana być propozycja ze strony dyrektora sportowego Grzegorza Proksy, który szuka ludzi do skautingu i organizacji klubu w pionie sportowym?

Tych propozycji w pracy trenerskiej i młodzieżą trochę jest, z czego bardzo się cieszę. Czuję się w tym bardzo dobrze, sprawdziłem się w wielu kategoriach, może mniej się widzę w najmłodszych rocznikach. Najlepiej czuje się w pracy ze starszymi rocznikami czy też nawet juniorami. Tutaj jest wiele czynników, które decydują o tym, żeby Ci chłopcy sportowo się dobrze prezentowali. Sprawdziłem się również w warunkach „bojowych” prowadząc seniorską ekipę beniaminka w Sosnowiecki Podokręgu i nie było to łatwe biorąc pod uwagę pracę zawodników na różne zmiany. Efekt był fantastyczny. Co prawda 2 punktów brakło nam do awansu, ale mam satysfakcję, że moi podopieczni sportowo się spełnili i wspólnie osiągnęliśmy coś, czego nikt się nie spodziewał. Ewentualna propozycja współpracy od Grzegorza Proksy byłaby dla mnie niejako nagrodą za poświęcenie się pasji, którą przez lata wykonuję. Zaistnieć dziś na szczeblu centralnym do tego jeszcze w GKS-ie Katowice gdzie cały czas jest presja awansu, ciśnienie na wynik i zrobienie kroku na przód to dla mnie kolejne mega wyzwanie, ale zdecydowanie poważniejsze niż te dotychczasowe. Dla mnie taka propozycja na pewno byłaby fajna. Wiem, że w klubie wszyscy czekają na awans i ten klub musi być w ekstraklasie, ten klub pasuje do niej, bo ma w niej kawał historii.

Wróćmy do wspomnień związanych z Pana grą w GieKSie. Przychodził Pan do, GieKSy jako młody chłopak, ale pierwszy epizod był krótki, dlaczego się nie udało?

Do GieKSy przychodziłem w okresie przygotowawczym letnim, między sezonami i niestety spotkała mnie przykra sytuacja, gdyż doznałem kontuzji. Był to uraz pięty, pauzowałem 2 tygodnie i w tym czasie pod wodzą Trenera Piekarczyka pierwsza jedenastka się wykrystalizowała i mocno skonsolidowała. Trener stworzył bardzo mocny team, który był dobrze zorganizowany. To były czasy gdzie GieKSa miała bodaj 33 mecze bez porażki i to też o czymś świadczy. Wejść wtedy do podstawowego składu to była bardzo trudna sprawa, szczególnie po kontuzji i przy takich zawodnikach jak Kucz, Janoszka, Wolny. Ja się cieszyłem, że jestem w tej drużynie, ale miałem ambicje by grać w niej, jako podstawowy zawodnik. Fajnie, że wygrywaliśmy, ale brakowało mi boiskowej adrenaliny. W momencie, kiedy nie mogłem grać zacząłem szukać klubu gdzie będę mógł liczyć na regularne występy. Przeszedłem, więc do Stali Stalowa Wola, drużyna broniła się przed spadkiem. Wiedziałem jednak, że tam będę mieć szansę na rozwój a ten zapewniały mi regularne występy. Decyzja była według mnie w 100% trafiona, ponieważ tam strzelałem bramki a drużyna utrzymała się w ekstraklasie. Stalowa Wola była krokiem w tył, ale dzięki grze w tej drużynie zrobiłem na nowy sezon dwa kroki do przodu gdyż zgłosił się Widzew, z którym w drugim sezonie zdobyłem mistrzostwo.

Epizod w Stali Stalowa Wola na pewno zapadł w pamięci GieKSie gdyż na wiosnę strzelił Pan 2 bramki na Bukowej, dzięki czemu Stal uzyskała remis 2:2.

Teraz patrzę na tamte czasy z innej perspektywy. Wtedy, jako młody chłopak miałem pretensje do trenera Piekarczyka, że mi nie dawał dużo grać, że nie mogłem się wstrzelić w podstawową 11stkę. Wraz ze zbiegiem czasu a teraz jeszcze bardziej, gdy trochę poznałem, na czym polega praca trenera zrozumiałem tamte decyzje. Drużyna szła jak ,, burza,, więc, po co było cokolwiek zmieniać w jej podstawowym składzie. Nie można rezygnować z czegoś, co przynosiło korzyści drużynie a GieKSa wtedy walczyła o mistrzostwo. Pamiętam ten mecz z GieKSą. To była końcówka sezonu, w którym Katowice walczyły z Legią o mistrzostwo. Zremisowaliśmy ten mecz 2:2 a trzeba pamiętać, że po 10 minutach Stal przegrywała 0:2. Mecz był dynamiczny, myślałem, że czeka nas sromotna porażka. Strzeliłem jednak bramkę kontaktową a potem mieliśmy dużo szczęścia, bo GieKSa nie wykorzystała masy okazji łącznie z taką gdzie piłka leciała wzdłuż linii bramkowej. Artur Sejud zagrał wtedy mecz życia a do tego moja bramka na 2:2 potwierdziła teorię, iż niewykorzystane sytuacje się mszczą. W tym meczu przypomniałem o swojej osobie, może nie za dobrze przypomniałem się kibicom, bo zabrałem GieKSie punkty. Być może tamten mecz sprawił, że kogoś w klubie zabolało, że się tak szybko pozbyto Pikuty z klubu w pierwszym moim okresie. Z perspektywy czasu nie mam jednak do nikogo pretensji. Teraz wiem, że sportowa złość, ambicja piłkarska trochę zaburzały mi myślenie o swej pozycji w zespole w tamtych czasach.

GieKSa miała wtedy bardzo dobry skład ze Świerczewskim, Ledwoniem, Kucz, Janoszka, Wolny, Węgrzyn. Proszę powiedzieć jak się wchodzi do takiej drużyny gdzie grają tacy zawodnicy?

Mnie w tamtym okresie było o tyle łatwo, że GieKSa nie była bardzo doświadczoną drużyną, byli w kadrze gracze młodzi i byli starsi. Można powiedzieć, że była to idealnie dobrana mieszanka, którą zbudował trener Piekarczyk. Uzupełnialiśmy się znakomicie, nikt nikomu nie robił pod górkę. Mnie młodemu zawodnikowi nie było trudno wejść do szatni czy w tą drużynę gdyż miałem dookoła siebie równie młodych kolegów jak np. Szala, Karwan,Szczygieł,Kucz,Wolny,Ledwoń. Młodzi mieli jednak, kogo podpatrywać gdyż w drużynie byli doświadczeni gracze jak Jojko, Strojek, Świerczewski. Trzeba przyznać, że oni do nas podchodzili bardzo normalnie. Te relacje stworzyły bardzo dobry ‘team spirit”. Wiadomo jak jest atmosfera to są wyniki, jak są wyniki to jest atmosfera. Wtedy to się fajnie nakręcało.

93 rok to również spotkania w Pucharze Zdobywców Pucharów z Benficą. Pan w tych meczach nie grał, ale był Pan w kadrze. Jak Pan to wspomina?

Niedane mi było wejść na boisko w tych meczach, ale cieszę się, że miałem możliwość być z drużyną w tamtym okresie. Ten mecz na trwałe wpisał się w annały Gieksy, jako wspaniała karta historii. Dla mnie była to ogromna nagroda, że mogłem tam być, że mogłem być na Estadio Da Luz. Dla nas to było coś innego niż mecze ligowe, adrenalina meczów pucharowych była nieco inna. Do tej pory pamiętam, co się działo przed tymi meczami, jak żyliśmy tym, że gramy z Benficą, że gramy w Katowicach przy pełnej publiczności, w Lizbonie. Dla nas to była nowość, a dla młodych była to –jak wcześniej wspomniałem – również nagroda za pracę, jaką wykonali przez wszystkie treningi. Mój ojciec prowadził kronikę, moich występów, więc mam, co wspominać a teraz również i mój syn do tego zagląda.

Tamte mecze to również wspomnienie tego, że był wyrównany wynik i do tego doszła nieuznana bramka Kucza bezpośrednio z rogu w Lizbonie

Mieliśmy również poprzeczkę Ecika Janoszki z wolnego, mieliśmy kilka sytuacji Darka Wolnego. Widzieliśmy frustrację przeciwników na boisku, spodziewali się łatwego pojedynku a tutaj był wyrównany mecz. Trafili na drużynę, w której był duch drużyny, GieKSa potrafiła walczyć, świetnie broniła dzięki Piekarczykowi, który kładł na to duży nacisk. Obrona była wielkim monolitem nawet dla Benfiki. W rewanżu mieliśmy też trochę pecha, bo przy wrzutce poślizgnął się chyba Rzeźniczek i Benfica strzeliła gola. W rewanżu GieKSa zagrała jeszcze lepszy mecz niż na wyjeździe.

Wróćmy trochę do rzeczywistości przed nami mecz z GKS Tychy, który prowadzi Hajto. Z nim związana jest jedna z historii, którą opisałem w cyklu na stronie. Pamięta Pan kontrowersje przy bramce w meczu z Górnikiem?

Pamiętam. Ten mecz również mam nagrany i odtworzony dzięki ojcu, który wszystko nagrywał. Pamiętam tą sytuacje, wrzucał Wojciechowski, Adamus zostawił mi piłkę, po dobitce uderzyłem piłkę, która trafiła w Hajtę i ten mecz wygraliśmy 1:0. Pamiętam, że były kontrowersje przy tej bramce. Hajto mocno protestował, że piłka odbiła się od siatki, jednak na słupku stał, Agafon i piłka odbiła się od niego a nie od bocznej siatki bramki. Piłka dla mnie była sytuacyjna, chciałem trafić w bramkę i wpadło. Po meczu doszło do zgrzytów, Górnik miał pretensje, ale taka jest piłka raz się wygrywa, raz przegrywa, suma szczęścia zawsze wyjdzie na zero.

Śledzi Pan mecze GieKSy?

Na meczach bywam rzadko, bo dublują się terminy z moimi meczami. Ale widzę po moich zawodnikach, wychowankach GieKSy jak oni to przeżywają. Po swoich meczach w Uni Strzemieszyce,w szatni zawsze sprawdzają jak grała GieKSa. Często kontaktują się z Wołkowiczem gdyż on z tego rocznika znalazł się w kadrze GieKSy. Rozmawiamy o tych meczach, analizujemy tabelę i prognozujemy. Pamiętajmy, że to są wychowankowie Gieksy!!! Mam duży szacunek do nich, bo nadal Gieksa jest dla nich częścią życia. Szkoda, że niedane im było zaistnieć w kadrze seniorskiej na dłużej, ale fajnie, że mam ich pod swoimi skrzydłami. Cieszę się również z tego, że trochę zdrowia w Gieksie (w sumie dwa lata) zostawiłem i tutaj jest to taka naturalna kontynuacja mojej obecności w klubie.

Chciałby Pan coś przekazać dla kibiców?

Życzę kibicom ekstraklasy, nic więcej nie trzeba mówić. Sportowy Śląsk potrzebuje GieKSy w ekstraklasie by mieć silny elektorat w najwyższej klasie rozgrywkowej. Życzę kibicom by mieli, co wspominać, gdy będą walczyć o tą ekstraklasę, bo te mecze decydujące to najwspanialsze chwile i wspomnienia. Niech im zawodnicy dadzą możliwość wspominania czegoś wspaniałego.

foto: http://wikigornik.pl

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    jarek

    4 czerwca 2015 at 11:11

    Pamiętam tamten mecz ze Stalą. Faktycznie głupia porażka ze słabą wtedy Stalą spowodawałą ,ze zabrakło tych punktów. Gdyby wtedy Gieksa wygrałą z dużym prawdopodobięństwem zostałą by Mistrzem.

  2. Avatar photo

    Daniel

    4 czerwca 2015 at 14:40

    też pamiętam ten mecz… gdyby nie ten remis to mielibyśmy mistrzostwo… Pamiętam, że po ostatnim gwizdku sędziego kibice z głównej na stojąco oklaskiwali schodzących do szatni zawodników Stali.

  3. Avatar photo

    eee

    4 czerwca 2015 at 20:26

    przecież nie było innej opcji .Pomyślcie jak to było. Karty zostały rozdane

  4. Avatar photo

    Irishman

    4 czerwca 2015 at 22:51

    Właśnie za to ceniłem trenera Piekarczyka, który – tak jak mówił Bogdan Pikuta – świetnie potrafił pookładać drużynę w defensywie. A to przecież podstawa! Bez tego, mając nawet świetnych napastników można oczywiście rozgrywać emocjonujące mecze, z dużą ilością bramek, czasem wygrywać. Ale na koniec sezonu brakuje tych głupio straconych punktów przez frajersko stracone bramki. Najlepszym przykładem niech będzie bieżący sezon. Gonzo zostanie pewnie królem strzelców, ALE CO Z TEGO?

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga