Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Piłkarskie szachy! GKS Katowice bezbramkowo zremisował z drugim beniaminkiem Motorem Lublin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Motor Lublin w którym padł remis 0:0.

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice znów nie zobaczyli zwycięstwa. Zespół Rafała Góraka zremisował z Motorem Lublin

GKS Katowice w starciu beniaminków zremisował z Motorem Lublin 0:0. W trzecim domowym meczu zespół Rafała Góraka zdobył pierwszy punkt, ale poczucie niedosytu było wręcz dojmujące.

Po dwóch domowych porażkach kibice GKS Katowice tłumnie stawili się na Bukowej, wierząc, że mecz z Motorem Lublin przyniesie pierwsze zwycięstwo. Stawką bezpośredniego starcia beniaminków były bowiem nie tylko punkty, ale także dość głęboki oddech w walce o oddalenie się od strefy spadkowej. Ich przekonanie zostało też wyrażone na oprawie, na której widniała łacińska sekwencja „Vincit qui patitur”, czyli „Zwycięży ten, kto wytrwa”.

Rafał Górak wystawił najmocniejszą – przynajmniej „na papierze” – jedenastkę. Do składu wrocili piłkarze nieobecni w świetnym poprzednim spotkaniu w Gliwicach z Piastem (2:2), co też stanowiło atut biorąc pod uwagę fakt, że obie konfrontacje dzieliły tylko cztery doby. Z drugiej jednak strony Motor miał aż dwa tygodnie przerwy.

W pierwszej połowie sytuacji podbramkowych było jednak niewiele, a te, które się zmaterializowały, najczęściej kończyły się strzałami, po których piłka przelatywała obok bramek. W 42 minucie stało się jednak coś, co zmroziło optymizm gospodarzy. Motor wyprowadził piłkę długim podaniem sprzed własnego pola karnego, przejął ją Mbaye Jacques Ndiaye, który łatwo pokręcił Lukasem Klemenzem i równie łatwo pokonał Dawida Kudłę. Radość gości szybko zamieniła się w niepewność, a poczucie winy obrońcy GKS-u w nadzieję, bo sędzia Patryk Gryckiewicz zasygnalizował potrzebę sprawdzenia ewentualnego spalonego. Analiza trwała długo, ale zakończyła się wybuchem katowickiej radości, gdy trafienie oficjalnie anulowano.

Lublinianie poczuli siłę. Na początku drugiej połowy pod bramką Kudły dwukrotnie było bardziej niż gorąco. Piotr Ceglarz nie trafił jednak w idealnej sytuacji w piłkę odbitą przez golkipera wprost pod jego nogi, a Samuel Mraz przestrzelił wślizgiem z pięciu metrów. W rewanżu GKS zamknął gości w ich polu karnym, ale każda z kilku prób była, czasem zupełnie przypadkowo, blokowana przez ofiarnie interweniujących obrońców. Wreszcie było więc ciekawie.

Im dalej w las, tym wyraźniej widać było przewagę Motoru, który potrafił zamknąć katowiczan głęboko na ich połowie. Rafał Górak dokonywał zmian, ale wciąż to goście byli bliżsi zdobycia gola oznaczającego zwycięstwo.

gol24.pl – Piłkarskie szachy! GKS Katowice bezbramkowo zremisował z drugim beniaminkiem Motorem Lublin

GKS Katowice tylko bezbramkowo zremisował w meczu dwóch beniaminków na początek 5. kolejki PKO Ekstraklasy. Drugie piątkowe starcie z Motorem Lublin nie rozpieszczało długimi momentami kibiców zebranych przy Bukowej. Piłka raz jednak zatrzepotała w siatce, lecz sędzia Patryk Gryckiewicz gola nie uznał. Dlaczego? Dopatrzył się spalonego przy golu dla przyjezdnych. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0.

Drugie piątkowe starcie 5. kolejki PKO Ekstraklasy już było mniej ekscytujące dla przeciętnego kibica polskiej piłki. W pierwszej połowie najlepszą okazję dla przyjezdnych z Motoru Lublin miał Samuel Mraz. Słowak uderzył jednak prosto w stojącego bramce GKS-u Katowice – Dawida Kudłę.

Przed końcem pierwszej połowy goście prowadzeni przez jednego z najmłodszych trenerów PKO Ekstraklasy Mateusza Stolarskiego umieścili piłkę w siatce. Jednak jak się okazało arbiter z drobną pomocą wozu VAR dopatrzył się minimalnego ofsajdu i trafienie senegalskiego atakującego, Mbaye N’Diaye’a nie mogło zostać uznane.

W drugiej połowie tak samo nieskuteczny był Mraz, dlatego też Stolarski wzmocnił ofensywę wprowadzając Kaana Caliskanera. Niemiec zmienił Krzysztofa Kubicę, który również próbował w meczu przy Bukowej, ale nie mógł się wstrzelić i trafić między słupki Kudły.

GKS w tym czasie mało sobie stwarzał z gry.

Swojej szansy upatrywał się w drugiej połowie również Marcin Wasielewski, który zmienił Grzegorza Rogalę. Ten jednak uderzył tylko w boczną siatkę Motoru Lublin.

Końcówka meczu była pod dyktando Motoru. Co i rusz Piotr Ceglarz wraz z wprowadzonym Caliskanerem próbowali nękać pole karne GieKSy, a co za tym idzie bramkę Kudły. Zwłaszcza dało się zauważyć wzmożoną aktywność tego pierwszego. Ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem i piątek w 5. kolejce zamknęliśmy przeciętnym meczem przy Bukowej.

sportowefakty.wp.pl – Klincz GKS-u Katowice i Motoru Lublin. Trenerzy mówili o przyczynach

Konfrontacja GKS-u Katowice z Motorem Lublin nie tylko nie przyniosła gola, ale również nie była napakowana sytuacjami podbramkowymi. Trenerzy Rafał Górak i Mateusz Stolarski przyznali, że podział punktów jest sprawiedliwym efektem.

Konfrontacja GKS-u Katowice z Motorem Lublin nie tylko nie przyniosła gola, ale również nie była napakowana sytuacjami podbramkowymi. Trenerzy Rafał Górak i Mateusz Stolarski przyznali, że podział punktów jest sprawiedliwym efektem.

GKS Katowice zakończył pierwszą połowę meczu bez celnego strzału w statystykach. Poprawił się po zmianie stron, ale nie na tyle, żeby zapewnić sobie pierwsze zwycięstwo przy Bukowej po powrocie do PKO Ekstraklasy. GKS sprawdził kilkakrotnie czujność Ivana Brkicia i obrońców Motoru Lublin, a ci poradzili sobie z wszystkimi problemami.

– To było wyrównane spotkanie na wysokiej intensywności. Trzeba oddać, że to był taki mocny mecz, ale czystych sytuacji podbramkowych nie było za wiele. Powinniśmy być ciut bardziej konkretni pod bramką Motoru, ale przeciwnik wysoko zawiesił nam poprzeczkę organizacją w obronie. Bierzemy punkt z pokorą i pracujemy dalej. Nie ma mowy o rozczarowaniu – opowiada na konferencji prasowej Rafał Górak, trener katowiczan.

Nie jestem zadowolony z pięciu punktów w tabeli. Widziałem szanse na większy dorobek. Zdobyliśmy już bagaż doświadczeń w ekstraklasie, chociaż czujemy niedosyt. Nie ma jednak co tragizować, ponieważ ważne jest to co przed nami. Czekamy na pierwsze zwycięstwo u siebie i to jest pewne – ocenia Rafał Górak.

Najgorętszym momentem meczu było nieuznanie gola Mbaye N’Diaye w końcówce pierwszej połowy. Ostatecznie wideo weryfikacja doprowadziła do anulowania trafienia w powodu minimalnego spalonego w momencie podania Sebastiana Rudola z rzutu wolnego. Motor obszedł się smakiem gola „do szatni”.

– Najbardziej żałuję wejścia w drugą połowę, ponieważ weszliśmy w nią dość mocno i powinniśmy objąć prowadzenie na „dzień dobry”. Później GKS przejął inicjatywę i także miał swoją szansę na gola. Wybroniliśmy to, a skoro nie możesz zdobyć bramki, to jej nie strać. Nie przegraliśmy trzeciego meczu z rzędu i liczę, że w kolejnym starciu z Puszczą będziemy skuteczniejsi – dodaje szkoleniowiec.

kurierlubelski.pl – Bez bramek, ale i bez nudy. Motor zremisował na wyjeździe z GieKSą

Centymetry dzieliły Motor Lublin od zwycięstwa w Katowicach. Tak wynika z wyrysowanej przez VAR linii spalonego, która sprawiła, że nieuznany został piękny gol Mbaye Jacquesa N’Diaye. A była to jedyna sytuacja, w której piłka wpadła do siatki.

[…] Kwadrans gry co prawda goli nie przyniósł, ale przy Bukowej oglądaliśmy otwarte i ciekawe widowisko. Oprócz wspomnianych wyżej graczy gości, wyróżniającą się postacią był także kapitan Piotr Ceglarz.

W 24. minucie do wysiłku Kudłę zmusił Samuel Mraz, który uderzał jednak w środek. W odpowiedzi zaatakowali gospodarze, ale szybką akcję strzałem ponad poprzeczką kończył Adrian Błąd.

Pod koniec połowy popis swoich umiejętności dał N’Diaye. Kilkudziesięciometrowe podanie niemal przez całe boisko posłał Sebastian Rudol. Senegalczyk świetnie je opanował, złamał akcję do środka, po czym strzałem z okolic 16. metra nie dał szans bramkarzowi gości. Kibice w Lublinie na taką akcję swojego ulubieńca czekali od początku sezonu. Goście fetowali, ale… wkroczył VAR. Analiza trwała długo. Finalnie sędziowali zdecydowali, że N’Diaye był na pozycji spalonej. Zespoły udały się do szatni przy wyniku 0:0.

Drugą odsłonę drużyny rozpoczęły w identycznych zestawieniach personalnych (pierwszej zmiany dokonał Mateusz Stolarski, zastępując Krzysztofa Kubicę Kaanem Caliskanerem w 59. minucie). Zdecydowanie lepiej czuli się na boisku goście. Już w 47. minucie niebezpiecznie uderzał Mraz. Piłkę odbił Kudła, ale prosto w stronę nadbiegającego Ceglarza. Ten jeden nie trafił w futbolówkę, która jeszcze skozłowała. Chwilę później „Cegi” próbował otworzyć wynik technicznym strzałem z narożnika pola karnego, lecz nieco spudłował.

Gospodarze nie chcieli być dłużni. Z obrębu szesnastki Brkicia próbował zaskoczyć Bartłomiej Nowak, ale Chorwat piątkowego wieczoru emanował pewnością i spokojem. W 54. minucie ucierpiał po starciu we własnym polu karnym z Mathieu Scaletem. A cała akcja GKS-u mocno pachniała golem. Dzięki ofiarnym interwencjom piłkarzy i bramkarza udało się jednak temu zapobiec.

dziennikwschodni.pl – Dobry występ Motoru w Katowicach, zabrakło tylko gola

W poprzednim sezonie mecze z GKS Katowice nie były specjalnie udane dla Motoru Lublin. W piątkowy wieczór, już na poziomie PKO BP Ekstraklasy podopieczni Mateusza Stolarskiego pokazali się jednak na stadionie przy Bukowej z bardzo dobrej strony. Goście byli lepsi, groźniejsi i chyba można powiedzieć, że bezbramkowy remis z GieKSą, to był remis ze wskazaniem na żółto-biało-niebieskich.

Starcie beniaminków lepiej rozpoczął Motor. Goście już w… 23 sekundzie przeprowadzili pierwszą, ofensywną akcję. Piotr Ceglarz dośrodkował w pole karne z lewego skrzydła, ale bramkarz rywali był szybszy przy futbolówce. Szybko z dystansu odpowiedział Adrian Błąd i pierwszy, ale nie ostatni raz nie trafił w bramkę.

Nie minęło jeszcze 10 minut, a kolejne okazje mieli: Bartosz Wolski po podaniu Jacquesa Ndiaye oraz Mathieu Scalet. „Wolo” zdecydował się na uderzenie po ziemi, ale nie trafił w bramkę. Defensywny pomocnik ekipy z Lublina dopadł za to do piłki przed szesnastką i chociaż miał sporo miejsca i czasu, to huknął bardzo wysoko nad poprzeczką.

Później lepszy fragment miała GieKSa, która przejęła inicjatywę i potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce. W 13 minucie po akcji prawą flanką piłka trafiła na dalszy słupek do Grzegorza Rogali. Ten długo zbierał się jednak do strzału i został zablokowany. Naprawdę dobra okazja na gola pojawiła się w 24 minucie. Wolski zagrał w pole karne do Samuela Mraza. Wydawało się, że Słowak źle zabrał się z piłką, ale szczęśliwie jej nie stracił i strzelił po ziemi, a Dawid Kudła obronił tę próbę nogą. Minęło kilkadziesiąt sekund i już byliśmy pod drugim polem karnym, gdzie Alan Czerwiński wycofał piłkę do kolegi, a Błąd po raz kolejny huknął z dystansu niecelnie.

W 33 i 35 minucie gdyby gospodarze zachowali się ciut lepiej, to znaleźliby się w bardzo dobrych sytuacjach. Najpierw groźną akcję złym przyjęciem zepsuł Bartosz Nowak. Po chwili Zrelak uderzył głową źle i niecelnie. Tuż przed przerwą kapitalną, indywidualną akcję przeprowadził Ndiaye. Senegalczyk dostał długie podanie od Sebastiana Rudola, świetnie przyjął, balansem ciała uwolnił się spod opieki obrońcy i z 15 metrów świetnym strzałem przymierzył do siatki. Niestety, po analizie VAR okazało się, że „Żak” był na minimalnym spalonym i bramka nie została uznana.

Podrażniony tą sytuacją Motor ruszył do ataku od razu po zmianie stron. I w przeciągu kilkudziesięciu sekund wypracował sobie trzy znakomite okazje. Najpierw bardzo ładnie w środku pola pograli Wolski i Ndiaye. Piłkę dostał Mraz, uderzył z narożnika pola karnego w Dawida Kudłę, a ten odbił futbolówkę prosto pod nogi Ceglarza, który jakimś cudem w nią nie trafił. Za chwilę kapitan żółto-biało-niebieskich „złamał” akcję z lewego skrzydła do środka i uderzył do rogu, ale nie „dokręcił” tej próby. Na koniec świetnie z prawej flanki podał Krzysztof Kubica, ale Mraz z bliska ponownie spudłował.

W 53 minucie to przyjezdni wrócili z bardzo dalekiej podróży. GKS bardzo ładnie rozprowadził piłkę do lewej strony. Grzegorz Rogala nie strzelał tylko dogrywał do Adama Zrelaka, ale sytuację uratował Scalet, który wpadł przy okazji w Ivana Brkicia. Po chwili z bliska Mateusz Kowalczyk mógł dać prowadzenie miejscowym, ale został zablokowany.

Kolejne fragmenty? Niby inicjatywa była po stronie drużyny Mateusza Stolarskiego. Kilka akcji można było jednak rozwiązać dużo lepiej. Brakowało jednak ostatniego podania. W końcówce to gospodarze przenieśli grę na połowę rywali, ale też niewiele z tego wynikało. W trzeciej dodatkowej minucie szansę miał Mateusz Marzec, ale jak cała „Gieksa” w piątkowy wieczór – nie miał dobrze ustawionego celownika i nie trafił. Zespół Rafała Góraka oddał w sumie 15 strzałów, ale tylko jeden celny.

– To nie był typowy mecz na 0:0, sytuacje były z obu stron, ale nikt ich nie wykorzystał. Awans zrobiliśmy całym zespołem, tak samo wywalczyliśmy punkt w Katowicach. Z jednej strony to tylko punkt, ale z drugiej aż punkt – oceniał przed kamerami Canal Plus Sport 3 Bartosz Wolski.

motorlublin.eu – Bezbramkowy remis w Katowicach

[…] Pierwsza okazja spotkania należała do Motorowców. Wycofanie Jacquesa Ndiaye próbował wykończyć Bartosz Wolski, jednak jego strzał przeszedł obok słupka Dawida Kudły. W 24. minucie swoją szansę miał Samuel Mráz, który po podaniu Wolskiego znalazł się w polu karnym, ale jego strzał zatrzymał bramkarz gospodarzy. W odpowiedzi dwukrotnie głową niecelnie uderzał Adam Zrelak.  42 minuta Jacques

W 42. minucie wydawało się, że Motorowcy dopięli swego. Ładne zejście do środka Jacques Ndiaye zakończył mocnym i celnym uderzeniem. Po kilkuminutowej analizie VAR sędziowie podjęli decyzję, że nasz skrzydłowy znajdował się na pozycji spalonej i w konsekwencji anulowali bramkę. Na przerwę zespoły schodziły więc przy bezbramkowym remisie.

Po zmianie stron aktywniejsi byli żółto-biało-niebiescy. Już dwie minut po wznowieniu gry mocny strzał Samuela Mráza z trudem obronił Dawid Kudła, a dosłownie chwilę później Słowak po dośrodkowaniu uderzył niecelnie. Dla gospodarzy próbował z kolei Bartosz Nowak, ale na posterunku był Ivan Brkic. Gorąco zrobiło się pod bramką Chorwata też w 54. minucie, ale z chaosu i kilku strzałów ze strony Katowiczan nic ostatecznie nie wynikło.

katowickisport.pl – Remis w meczu beniaminków. GKS zdobył jeden punkt

Tylko remis w meczu GKS-u Katowice.

GKS Katowice zremisował z Motorem Lublin. Obie drużyny zawiązały kilka składnych akcji, ale najlepszą okazję miał piłkarz gości. Jacques Ndiaye, bo o nim mowa zdobył przepiękną bramkę. Trafienie nie zostało uznane, bo był na spalonym.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga