Siatkówka
PlusLiga: 7 kolejka – Pierwsza szóstka drużyn solidarnie wygrała swoje mecze
Po dwóch pierwszych setach zanosiło się na zaskakujące 3:0 dla Czarnych w meczu ze Skrą. Wicemistrzowie Polski przetrzymali jednak napór gospodarzy i odwrócili losy tego spotkania na swoją korzyść. Trudny do zatrzymania był Michał Filip, a ponadto radomianie rozegrali najlepsze dwa sety w tym sezonie. Niestety dla nich, po dziesięciominutowej przerwie lepiej zaczęli grać bełchatowianie i w myśl niepisanej zasady, „kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”, potoczył się dalej ten mecz. W tie-breaku Skra szybko odskoczyła na wynik 3:7 i sprawa praktycznie była rozstrzygnięta, choć radomianie zdołali dojść swych rywali na dwa oczka (11:13). Ostatnie dwa punkty dla gości zdobyli Kłos oraz Bednorz i tym sposobem Skra odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie (ma dwa mecze zaległe).
Mała niespodzianka w Rzeszowie, gdzie gospodarze nie ugrali choćby seta przeciwko Treflowi Gdańsk. W pierwszym secie goście prowadzili już 2:7, później 11:18 i gracze Resovii byli bezradni. Od tego momentu zagrali bardzo dobrze w ataku i odrobili prawie wszystkie straty! (20:21). W samej końcówce rzeszowianie popełnili aż trzy błędy własne plus as serwisowy Szalpuka i to goście wygrali tego seta. W drugą partię lepiej weszli gospodarze i zaczęli od prowadzenia 10:7. Przewagę tę starali się utrzymywać i tak doszło do stanu 18:17. Wtedy znów trzy błędy własne graczy Resovii plus blok punktowy Miki, dały prowadzenie gdańszczanom 19:21. Rzeszowianie jeszcze zdołali wyrównać, po 21, ale w decydujących momentach atak Schulza ze skrzydła, Grzyba ze środka i as serwisowy Schulza, dały drugą wygraną gościom. W trzecim secie zaczęło od prowadzenia Trefla 5:6, potem gospodarze przejęli inicjatywę i prowadzili 16:14. Bardzo dobry fragment gości w ataku za sprawą aż trzech udanych akcji Miki, asa Nowakowskiego, zbicia ze środka Grzyba oraz bloku punktowego Szalpuka, dał Treflowi wyraźne prowadzenie 18:22, którego nie oddali już do końca i troszkę niespodziewanie zgarnęli komplet trzech punktów.
W innych meczach ZAKSA nie miała żadnych problemów z pokonaniem Łuczniczki. Natomiast Warta postraszyła faworyta z Lubina i niespodziewanie urwała punkt gospodarzom, prowadząc już nawet w setach 1:2. Miedziowi poradzili sobie dobrze z tą sytuacją i dość pewnie wygrali czwartą partię i tie-breaka. ONICO również pewnie pokonali najsłabszą obecnie ekipę ligi, czyli BBTS, gdzie tylko w trzeciej partii było trochę emocji. Wyrównana gra trwała w tym secie od początku do końca, a ostanie dwa oczka dla warszawian zdobyli, atakiem ze skrzydła Kwolek oraz Brizard posyłając asa serwisowego. MKS Będzin się przełamał, wygrywając po dwóch porażkach z Espadonem, choć to goście prowadzili już w setach 1:2. W czwartej partii szczecinianie prowadzili już 20:22, ale jednak w końcówce dali sobie odebrać wygraną. W tie-breaku MKS miał już dużą przewagę, bo 9:4, a mimo to dali się jeszcze dwa razy dogonić (9:8 i 12:11) i dopiero w samej końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Kolejka zakończyła się meczem w Olsztynie, gdzie AZS pokonał w trzech setach Jastrzębskiego. Pierwsza partia z wyraźną przewagą olsztynian. Drugi set bardziej wyrównany, z początkowym prowadzeniem AZS-u, potem w środkowej części prowadzeniem gości, aż w końcu ponownie olsztynianie osiągnęli małą przewagę 21:17 i utrzymali ją do samego końca. Trzecia partia jeszcze bardziej zacięta, gdzie jastrzębianie prowadzili od początku (od 7:9 poprzez 11:15 i 15:18) aż do stanu 24:25! I dopiero po asie serwisowym Kochanowskiego, AZS wyszedł na prowadzenie (26:25), by po bloku punktowym Hadravy zamknąć ten mecz na 31:29.
Tym zwycięstwem AZS Olsztyn utrzymał drugą lokatę w tabeli, a tym samym pozostawił naszą GieKSę na trzecim miejscu.
Wyniki 7 kolejki: 27, 28 i 29 października
Cerrad Czarni Radom – PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:21, 25:18, 20:25, 21:25, 12:15)
Czarni: Droszyński (6), Filip (24), Teremienko (8), Ostrowski (8), Żaliński (10), Fornal (12), Watten (libero) oraz Ziobrowski (1), Huber, Kwasowski (1). Trener: Robert Prygiel.
Skra: Łomacz (1), Wlazły (17), Lisinac (18), Kłos (10), Katić (3), Ebadipour (5), Piechocki (libero) oraz Janusz, Romać (3), Bednorz (11), Penczew (7), Milczarek (libero). Trener: Roberto Piazza. MVP: Mariusz Wlazły.
Łuczniczka Bydgoszcz – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (21:25, 18:25, 18:25)
Łuczniczka: Goas, Filipiak (6), Jurkiewicz (3), Szalacha (6), Ananiew (5), Batagim (6), A. Kowalski (libero) oraz Gryc (9), Rohnka (4), Bobrowski (1). Trener: Jakub Bednaruk.
ZAKSA: Toniutti (2), Torres (8), Wiśniewski (6), Bieniek (6), Buszek (10), Deroo (13), Zatorski (libero) oraz Jungiewicz, Szymura (2), Semeniuk (1). Trener: Andrea Gardini. MVP: Sam Deroo.
Asseco Resovia Rzeszów – Trefl Gdańsk 0:3 (20:25, 21:25, 21:25)
Resovia: Tichacek (2), Jarosz (12), Lemański (9), Możdżonek (5), Rossard (6), Śliwka (8), Rusek (libero) oraz Masłowski (libero), Kędzierski, Schoeps, Perłowski, Krastins (4). Trener: Roberto Serniotti.
Trefl: Sanders, Schulz (15), Nowakowski (5), Grzyb (5), Szalpuk (12), Mika (9), Olenderek (libero) oraz Kozłowski, Jakubiszak. Trener: Andrea Anastasi. MVP: Damian Schulz.
Cuprum Lubin – Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:2 (25:18, 21:25, 20:25, 25:18, 15:12)
Cuprum: Masny (5), Patucha (15), Michalski (7), Hain (11), Pupart (3), Taeht (23), Kryś (libero) oraz Gorzkiewicz, Terzić (4). Trener: Patrick Duflos. MVP: Michal Masny.
Warta: Pająk (5), Bociek (1), Swodczyk (8), Smith (10), Guimaraes (13), Patak (18), Koga (libero) oraz Kaczorowski (21), Marcyniak, Zajder, Żuk (8), Andrzejewski (libero). Trener: Emanuele Zanini.
ONICO Warszawa – BBTS Bielsko-Biała 3:0 (25:17, 25:17, 25:23)
ONICO: Brizard (3), Gjorgiew (15), Wrona (7), Nowakowski (6), Kwolek (13), Włodarczyk (4), Wojtaszek (libero) oraz Firlej (1), Vernon-Evans (2), Kowalczyk (2), Samica (4), Gruszczyński (libero). Trener: Stephane Antiga. MVP: Antoine Brizard.
BBTS: Peacock, Krikun (6), Siek (4), Gaca (4), Tarasow (1), Piotrowski (1), Czauderna (libero) oraz Macionczyk (1), Bucki (3), Cedzyński (2), Łukasik (11), Janeczek (6), Marek (libero). Trener: Rastislav Chudik.
GKS Katowice – Dafi Społem Kielce 3:0 (25:21, 25:12, 25:15)
GKS: Komenda (2), Butryn (15), Pietraszko (6), Kohut (5), Kapelus (9), Quiroga (9), Mariański (libero) oraz Stelmach, Sobański (1), Stańczak (libero). Trener: Piotr Gruszka. MVP: Karol Butryn.
Społem: Stępień (1), Wachnik (7), Nalobin (7), Morozow (3), Pawliński (4), Łapszyński (4), Czunkiewicz (libero) oraz Adamski (1), Superlak, Schamlewski (3), Szymański. Trener: Wojciech Serafin.
MKS Będzin – Espadon Szczecin 3:2 (15:25, 28:26, 22:25, 25:23, 15:12)
Będzin: Kozub (2), Araujo (20), Ratajczak (8), Grzechnik (2), Waliński (19), Jordanow (10), Potera (libero) oraz Seif (5), Faryna (2), Kowalski (10), Peszko (1), Koek. Trener: Stelio De Rocco. MVP: Marcin Waliński.
Espadon: Tervaportti (4), Malinowski (2), Duff (13), Gawryszewski (10), Ruciak (13), Wika (6), Mihułka (libero) oraz Jaskuła (libero), Kowalski, Kluth (22), Menzel. Trener: Michal Gogol.
Indykpol AZS Olsztyn – Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:18, 25:23, 31:29)
Olsztyn: Woicki (1), Hadrava (18), Pliński (4), Kochanowski (12), Andringa (6), Rousseaux (10), Żurek (libero) oraz Kańczok, Zniszczoł (1), Buchowski (2). Trener: Roberto Santilli. MVP: Jan Hadrava.
Jastrzębski: Kampa (1), Muzaj (23), Kosok (6), Boruch (1), Quiroga (5), Oliva (9), Popiwczak (libero) oraz Lushtaku (1), Strzeżek, Sobala (2), Ernastowicz, De Rocco (9). Trener: Mark Lebedew.
tabela po 7. kolejce
| miejsce | drużyna | mecze | punkty | sety | małe punkty |
|---|---|---|---|---|---|
| 1 | ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE | 6 | 18 | 18:3 | 536:468 |
| 2 | INDYKPOL AZS OLSZTYN | 6 | 15 | 17:7 | 566:496 |
| 3 | GKS KATOWICE | 7 | 14 | 17:9 | 605:550 |
| 4 | ONICO WARSZAWA | 7 | 14 | 16:10 | 576:557 |
| 5 | Trefl Gdańsk | 6 | 13 | 15:7 | 511:457 |
| 6 | Cuprum Lubin | 7 | 13 | 16:11 | 628:579 |
| 7 | Espadon Szczecin | 7 | 11 | 16:15 | 690:673 |
| 8 | Jastrzębski Węgiel | 7 | 11 | 13:13 | 591:588 |
| 9 | PGE Skra Bełchatów | 5 | 9 | 12:8 | 457:439 |
| 10 | Asseco Resovia Rzeszów | 6 | 8 | 10:12 | 492:507 |
| 11 | Cerrad Czarni Radom | 7 | 8 | 12:16 | 623:631 |
| 12 | MKS Będzin | 7 | 7 | 10:16 | 564:605 |
| 13 | Łuczniczka Bydgoszcz | 6 | 7 | 8:13 | 455:485 |
| 14 | Aluron Virtu Warta Zawiercie | 5 | 3 | 6:14 | 409:457 |
| 15 | Dafi Społem Kielce | 7 | 2 | 3:20 | 448:560 |
| 16 | BBTS Bielsko-Biała | 6 | 0 | 3:18 | 415:514 |
Kolejność w tabeli po każdej kolejce rozgrywek (tabela) ustalana jest według liczby zdobytych punktów meczowych. W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:
a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.
Jeżeli mimo zastosowania powyższych reguł nadal nie można ustalić kolejności, o wyższej pozycji w tabeli decydują wyniki meczów rozegranych pomiędzy zainteresowanymi drużynami w danym sezonie.
Miejsca 1-2 – 1/2 finału fazy play-off
Miejsca 3-6 – baraże o 1/2 finału play-off
Miejsca 13-14 – pokonany zagra baraż z drużyną I ligi
Miejsca 15-16 – spadek do I ligi
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła
Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami
Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.

Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska
GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.




Najnowsze komentarze