Dołącz do nas

Piłka nożna

Podsumowanie 1. kolejki Ekstraklasy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Inauguracyjna kolejka PKO Bank Polski Ekstraklasy, która odbyła się w dniach 19-22 lipca 2024 roku nie dostarczyła zbyt wielu emocji, zwrotów akcji i innych pokładanych w niej nadziei.

Spotkaniem otwarcia, rozpoczynającym rozgrywki, był mecz Jagiellonii Białystok z Puszczą Niepołomice. Inicjatywa od początku meczu należała do aktualnych Mistrzów Polski, jednak świetnie tego dnia spisywała się obrona gości oraz dobry występ między słupkami zaliczył Kewin Komar. Dyscypliny taktycznej wystarczyło jednak tylko na 78 minut, bo wtedy do bramki trafił Nene otwierając listę strzelców w nowym sezonie. W końcówce drużyna z Białegostoku dołożyła jeszcze drugą bramkę, ale na pewno Puszcza nie będzie w tym sezonie łatwym rywalem w ligowych rozgrywkach. W kolejnym piątkowym meczu pierwszy z beniaminków, czyli Lechia Gdańsk zmierzyła się na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Mecz ten zapamiętamy z dwóch rzeczy. Wyjątkowej bramki Tomasza Neugebauera z niemalże połowy boiska oraz z występu Blanki, który „umilał” publiczności czas przerwy tego spotkania. Mecz zakończył się remisem 1:1, tym samym Lechia została, jak się później okazało, jedynym beniaminkiem ze zdobyczą punktową w tej kolejce, gdyż ta sztuka nie udała się ani naszemu GKS-owi, ani Motorowi Lublin, który przegrał 0:2 na własnym stadionie z Rakowem Częstochowa, prowadzonym przez re-debiutującego Marka Papszuna. Zwycięski debiut zaliczył także Niels Frederiksen, czyli nowy szkoleniowiec Lecha Poznań, który przed własną publicznością pokonał pewnie Górnika Zabrze. Co ciekawe w wyjściowej jedenastce Lecha było tylko dwóch Polaków – Antoni Kozubal oraz Bartosz Mrozek.

Najwięcej bramek w pierwszej kolejce zdobyła drużyna Pogoni Szczecin – karząc bardzo słabo dysponowaną drużynę Korony Kielce trzema trafieniami, a aż dwa z nich zaliczył Koulouris. Na Łazienkowskiej przy ponad 25 tysięcznej publiczności Legia trenera Goncalo Feio potrzebowała aż 85 minut i gry w przewadze jednego zawodnika, by za sprawą Rafała Augustyniaka zdołać pokonać Jasmina Burića, w końcówce drugą co prawda dołożył jeszcze Luquinhas, lecz nie było to wybitne spotkanie w wykonaniu drużyny z Warszawy, a bardzo żywiołowo reagujący na wydarzenia boiskowe Feio był tego najlepszym dowodem. Wywalczeniem jednego punktu chwalić może się na pewno Cracovia, która przez całe 90 minut odpierała ataki, wydawać się mogło mających spotkanie pod kontrolą Gliwiczan. Szybko zdobyta bramka Jorge Felixa, a także późniejsza niezliczona ilość sytuacji podbramkowych nie dała jednak Piastowi kompletu punktów, gdyż z bardzo dobrą kontrą, w 89. minucie ruszyła Cracovia i ich jedyny celny strzał w tym spotkaniu wylądował w siatce za sprawą świetnie ustawionego van Burena.

Meczem zamykającym pierwszą kolejkę był mecz Stali Mielec z Widzewem Łódź. Wbrew pozorom i pomimo trochę nudnego początku końcówka meczu wydawać się mogła ciekawa. Rondić dwoił się i troił, by zdobyć bramkę. Raz piłka wylądowała w siatce, jednak sędzia po wideoweryfikacji nie zaliczył tego trafienia. Co ciekawe w końcówce meczu w drużynie z Mielca pojawił się Krzysztof Wołkowicz i zaliczył nawet kilka zrywnych ataków, co spotkało się z pochwałami komentatorów. Ostatni mecz kolejki zakończył się remisem 1:1.

Jagiellonia Białystok – Puszcza Niepołomice 2:0 (78. Nene, 90+8. Diaby-Fatiga)

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 1:1 (90+2. Guercio – 12. Neugebauer)

GKS Katowice – Radomiak Radom 1:2 (83. Marzec –24, 37. Rocha)

Pogoń Szczecin – Korona Kielce 3:0 (35, 47 k. Koulouris, 84. Łukasiak)

Legia Warszawa – Zagłębie Lubin 2:0 (86. Augustyniak, 90+3 Luquinhas)

Cracovia – Piast Gliwice 1:1 (89. Van Buren – 18. J.Felix)

Lech Poznań – Górnik Zabrze 2:0 (32 k. Ishak, 90+4 Hotic)

Stal Mielec – Widzew Łódź 1:1 (45+2 Shkurin – 73. Łukowski)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga