Dołącz do nas

Felietony

Post scriptum do meczu z Bytovią

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po raz pierwszy mieliśmy okazję gościć na stadionie Bytovii Bytów. Była to bardzo ciekawa wycieczka, choć sam obiekt i atmosfera przypominają raczej te z niższych lig. Najważniejsze jednak jest wysokie zwycięstwo. Podsumowujemy więc mecz z Bytovią i teraz liczy się już tylko Pogoń Siedlce.

1. Droga do Bytowa przebiega spokojnie. Pierwszy raz mieliśmy okazję gościć w tej (niemal) nadmorskiej miejscowości. Najpierw znana droga do Łodzi, potem długo autostradą i dopiero jakieś 100 km przed Bytowem odbijamy na wiejskie drogi prowadzące przez różne dziwne miejscowości. Jak na przykład Skórcz, czyli „skurcz” z błędem ortograficznym. Na szczęście ani skurcze, ani „skórcze” nie łapały naszych zawodników podczas meczu z Bytovią.

2. Na tych drogach nieźle rozpędzają się olbrzymie cysterny. Jedna z nich niebezpiecznie szybko zbliżała się do naszego wehikułu. Zastanawialiśmy się, czy kierowca przypadkiem nie śpi. Zdecydował się jedynie (!) nas wyprzedzać!

3. Na stadion dotarliśmy ponad godzinę przed meczem. Obiekt mały, malutki można by rzec. Kilka rzędów zaledwie na trybunach, kameralnie. Do złudzenia przypomina stadion oddalonych bardzo niewiele Chojnic, również niskie trybuny, również jedna zadaszona i bardzo ciekawa zabudowa wokół obiektu. Bliźniaczo.

4. Trybuna prasowa znajduje się chyba metr, najwyżej półtora nad poziomem murawy. Ma to swoje plusy i minusy. Plusem jest przede wszystkim to, że znajdujemy się bardzo blisko ławki rezerwowych i słychać wszelkie uwagi trenera Moskala do zawodników. Naprawdę te uwagi wydają się trafne i pokrywają się z naszymi spostrzeżeniami, a skoro tak – to oznacza, że są oczywiste. W tym meczu piłkarze spełniali polecenia trenera.

5. Ogólnie obsługa medialna na stadionie była bardzo miła. Kwestie akredytacji, wejścia na stadion zostały rozwiązane szybko i sprawnie. Widać jednak, że jeszcze potrzeba klubowi troszeczkę doświadczenia. Bardzo długo czekaliśmy na składy, tak naprawdę w rozsądnej ilości pojawiły się bardzo krótko przed meczem.

6. Na stoisku prasowym zobaczyliśmy urządzenie z wieloma przyciskami, taki przenośni pulpit. Żartowaliśmy, że za pomocą tegoż Paweł Janas steruje swoimi podopiecznymi. No ale jak tu w to nie wierzyć, gdy jeden z przycisków to „faul”, inne to np. czerwony „STOP”, który zapewne ma sugerować zastawienie pułapki ofsajdowej. Tym razem były selekcjoner przyrządu nie używał i bez tego jego zespół poległ 1:4.

7. Same stoiska prasowe są OK. Co prawda znowu spotkaliśmy się z nielogicznymi pochyłymi stolikami, ale przynajmniej miały wyraźny rant na dole, dzięki czemu sprzęty nam nie spadały.

8. Bardzo ciekawie rozmieszczone na stadionie Bytovii są szatnie. Szatnia dla gości znajduje się bowiem na dole, dla gospodarzy – na górze. Możliwe, że są nawet w jednym pionie. Ciekawe czy trenerzy podsłuchują odprawy rywali przez rurę, tudzież szklankę.

9. Serdeczni przywitali się Paweł Janas z Januszem Jojko. Oj pamiętają oni te zacięte boje GieKSy z Legią w latach dziewięćdziesiątych. Teraz obaj pracują jako trenerzy (Janas wówczas był już szkoleniowcem) w pierwszej lidze.

10. Przed meczem był nieprawdopodobny upał. Grzało niemiłosiernie, a do tego dokładnie prosto w nasze oczy. Musieliśmy imać się różnych sposobów, aby ochronić głowę, a także nakryć od góry laptopy (żeby było widać ekran). Murawa natomiast była zraszana i… kibice GieKSy również, z czego kilku w tych upalnych okolicznościach skorzystało.

11. Kobieta zmienn… Znaczy pogoda zmienną jest. Nie tylko w górach, ale i nad morzem. W związku z tym temperatura w trakcie pierwszej połowy spadła na tyle, że zrobiło się całkiem przyjemnie. No i nadeszły chmury, a nawet przez chwilę spora ulewa. Temperatura spadła, ale nie na boisko. Pod koniec pierwszej połowy było naprawdę gorąco, zwłaszcza przy golu dla Bytovii, którego sędzia główny uznał mimo sygnalizacji liniowego o spalonym.

12. Przy dwubramkowym prowadzeniu kibice GKS ściągnęli koszulki i bawili się w deszczu w najlepsze. W tym czasie na tej samej trybunie bytowianie siedzieli w takiej śmiesznej mnogiej pelerynce (możecie zobaczyć to na zdjęciach). Doprawdy – uroczy widok.

13. Po raz kolejny swoimi różowymi butami Grzegorz Goncerz strzelił gola. Na antenie radia obiecaliśmy, że jak Gonzo zdobędzie dwie bramki w meczu, to zapytamy czy ma to związek z USG żony, która spodziewa się dziecka. Akurat nie było nas w Płocku, dlatego zapytaliśmy po Bytovii. Gonzo odpowiedział: „Buty takie dostałem od producenta, a sam nie mam wpływu na obowiązujące trendy. Gram w takich butach, jakie otrzymuję i staram się nie wybrzydzać. Jeżeli buty mają dawać gwarancję bramek, to mogę grać nawet w takich bardziej kobiecych kolorach” 🙂

14. W jednym momencie dostaliśmy istnego oczopląsu. Przy stałym fragmencie dla rywali akurat zwróciliśmy uwagę na to co się dzieje przy samej murawie. Ujrzeliśmy wszystkie barwy tęczy 😉

15. Schodzący po meczu z boiska piłkarze Bytovii byli bardzo załamani. Jedni milczeli, inni na głos wyrażali pretensje do partnerów. „Zakładamy sobie coś przed meczem i znowu chuj z tego wychodzi” – mówił jeden z nich.

16. Katowiczanie mieli wyjątkowo długie roztrenowanie po meczu. Ci którzy grali, musieli się sporo nabiegać, a rezerwowi mieli niemalże trening wyrównawczy z piłkami itd. Nie ma taryfy ulgowej nawet po takiej wygranej. Ale to dobrze, mobilizacji nie można stracić ani na moment.

17. Trener Paweł Janas nie ma łatwego życia w Bytowie. Dopiero co na łamach „Piłki nożnej” czytaliśmy, że ma tam „dożywotkę”, a tymczasem kibice domagają się jego dymisji. Na konferencji prasowej był pod ostrzałem pytań i trzeba przyznać, że z klasą z tego wyszedł, bo nie dał się sprowokować.

18. Sama konferencja jednak w pewnym sensie była parodią, bo każdy mógł sobie tam wejść. Mieliśmy więc na przykład rodzinę z małym dzieckiem. Był też kibic Bytovii, który zadał Janasowi pytanie. Janas odpowiedział, ale zorientował się, że nie odpowiada dziennikarzowi, na co stanowczo zwrócił uwagę. Możecie to zobaczyć na naszym filmie z konferencji.

19. A po meczu stołowaliśmy się w „Barze u Zigiego”, który przeszedł kuchenne rewolucje z Gesslerową. Choć wystrój nie zachęca, to filet z kurczaka nadziewany szynką i serem był znakomity. Podobnie jak de volaille. Oczywiście bez sera, tylko po Bożemu z masłem i koperkiem 😉

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    jasiek

    16 września 2014 at 14:36

    co ta bytovia jest słaba to szok. Panie gierszewski dawaj do nas ,

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Aleksander Paluszek w GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice poinformował o podpisaniu umowy z 24-letnim obrońcą Aleksandrem Paluszkiem. Zawodnik związał się z naszym klubem kontraktem ważnym do 2027 roku, z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Paluszek trafił do GieKSy ze Śląska Wrocław, z którym w minionym sezonie spadł z Ekstraklasy. W barwach ekipy z Dolnego Śląska rozegrał 20 meczów i zdobył w nich jedną bramkę. Rok wcześniej sięgnął z nią po wicemistrzostwo Polski.

Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej 24-latek wystąpił w 67 spotkaniach, strzelając pięć goli. Wcześniej reprezentował również Górnik Zabrze.

Życzymy powodzenia i sukcesów w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga