Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Przegląd mediów: Szalony mecz w Oświęcimiu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich pięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna kobiet, korzystając z przerwy na występy reprezentacji, rozegrała spotkanie sparingowe z MFK Rużemberok. Wygrała nasza drużyna 8:0 (5:0). Spotkanie ligowe drużyna rozegra 13 kwietnia (sobota) z Medykiem w Koninie. Mecz rozpocznie się o godzinie 13:15 i będzie transmitowane na antenie TVP Sport. Drużyna męska w 26 kolejce Fortuna I Ligi pokonała na Lechię Gdańsk 1:0 (0:0). Kolejne spotkanie ligowe GieKSa rozegra w sobotę trzynastego kwietnia z Odrą Opole. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 15:00 na Bukowej.

Siatkarze zakończyli fazę zasadniczą PlusLigi wygraną LUKiem Lublin 3:1. Zespół zajmuje czternastą pozycję w tabeli. Do rozegrania został dwumecz o zajęcie 13 miejsca w rozgrywkach. Pierwszy z nich zostanie rozegrany w poniedziałek piętnastego kwietnia, w hali w Szopienicach.

Hokeiści rozegrali spotkanie numer 3 i 4 finału THL. Oba mecze zakończyły się dogrywką – w pierwszym z nich wygrała GieKSa 3:2, w drugim Unia 7:6. W rywalizacji jest remis 2:2. Kolejne spotkania zaplanowano na najbliższą środę, piątek i niedzielę (10, 12 i 14 kwietnia). Mecze zostaną rozegrane na przemian w Katowicach, Oświęcimiu i ponownie w Katowicach. Rywalizacja rozpocznie się odpowiednio o godzinie 17:30 i dwukrotnie 20:30.

 

PIŁKA NOŻNA

gkskatowice.eu – Zwycięski sparing Mistrzyń Polski na Słowacji

Korzystając z przerwy reprezentacyjnej, zespół GKS Katowice rozegrał wyjazdowy sparing z przedstawicielem słowackiej ekstraklasy MFK Ruzomberok. Już po pierwszej połowie Mistrzynie Polski prowadziły w tym jednostronnym spotkaniu aż pięcioma bramkami: Julia Włodarczyk do dwóch trafień w 4. i 32. minucie meczu dołożyła asystę przy golu Oliwii Grzegorczyk, dwie bramki zdobyła także Anna Konkol – pierwszą po rzucie karnym podyktowanym po faulu na Klaudii Słowińskiej, zaś drugą po udanej kontrze GKS-u po rzucie rożnym dla rywalek i efektownym podaniu Słowińskiej. Przy najgroźniejszej akcji rywalek z Rużemberoku z 22. minucie refleksem wykazał się Weronika Klimek, która wybroniła sytuację jeden na jeden.

W drugiej części meczu do protokołu meczowego w rubryce „gole” zapisały się: Marlena Hajduk po rzucie karnym, Dżesika Jaszek i Karolina Bednarz. Przewaga boiskowa polskiej drużyny nie ulegała żadnych wątpliwości i piłkarki GieKSy mógł wracać do Polski w dobrych nastrojach.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – GKS Katowice w czterech setach pokonał Bogdankę LUK Lublin

Na zakończenie fazy zasadniczej GKS Katowice pokonał Bogdankę LUK Lublin. Losy poszczególnych setów rozstrzygały się w końcówkach. Tym samym katowiczanie zagrają z KGHM Cuprum Lubin o 13. miejsce. Natomiast lublinianie w ćwierćfinale PlusLigi rywalizować będą z Projektem Warszawa.

Pierwsze akcje korzystnie potoczyły się dla przyjezdnych, niemniej obie ekipy powoli wchodziły w spotkanie. Od początku bardzo dobrze radził sobie Marcin Waliński, zaś po drugiej stronie siatki w polu serwisowym mocną zagrywką pokazał się Maciej Krysiak. Gospodarzy bombardował także Mateusz Malinowski, który w przeciwieństwie do swoich kolegów nie plasował w środek boiska. Po asie serwisowym Malinowskiego na tablicy wyników widniał już rezultat 11:8 na korzyść gości. Chwilę później Bogdanka, korzystając z błędów oponentów, prowadziła 13:9. W połowie seta boisko opuścił Maciej Zając, którego zastąpił Jan Nowakowski. Prawdopodobnie środkowy bloku z Lublina podkręcił delikatnie kostkę.

Różnica kilku punktów utrzymywała się przez większość seta. Katowiczanie co nadrobili zaległości, to po chwili znów popełniali błędy tracąc kontakt. Gospodarze doprowadzili do remisu przy stanie po 18, co było zasługą Walińskiego i jego asa serwisowego. Chwilę później asem odpłacił się Malinowski dając swojego drużynie prowadzenie 20:18. Skutecznością w przyjęciu nie grzeszył Bartosz Mariański, a następnie punkt zagrywką zdobył Krysiak, podtrzymując przewagę Bogdanki. Punkt zagrywką dołożył Damian Domagała, który pomógł gospodarzom najpierw dogonić rywali, a następnie wygrać seta 25:23.

Ponownie lepiej w partie weszli siatkarze z Lublina, chociaż po asie Domagały był już remis. Później gra toczyła się niemal punkt za punkt. Bardzo dobrze od początku meczu wyglądała współpraca Piotra Fenoszyna ze środkowymi bloku. Zarówno Łukasz Usowicz, jak i Bartłomiej Krulicki, mieli swoje szanse w ataku. W ofensywie przebudził się także Jonas Kvalen. Przy wyniku 12:9 dla GKS-u trener Massimo Botti zdecydował się na wzięcie czasu na żądanie. Niewiele to dało, zespół z Lublina stanął w miejscu, zaś gospodarze odważnie grali w bloku zdobywając kolejne punkty.

Prowadzenie 15:10 zapewniło katowiczanom komfort, lecz podrażnieni siatkarze Bogdanki nie mieli zamiaru odpuszczać. Po chwili goście przełamali złą passę doprowadzając do wyniku 16:13, co zmusiło szkoleniowca gospodarzy do wzięcia czasu. Przyjezdni zbliżyli się do GKS-u na dwa oczka, jednak w końcówce ponownie na kilkupunktowe prowadzenie wyszli podopieczni trenera Słabego. Wynik seta zamknął Damian Domagała, niekwestionowany bohater drugiej części spotkania, dając ekipie z Katowic wygraną 25:21.

Trzeci set otworzył atakiem z pierwszego tempa Łukasz Usowicz, a kilka niepotrzebnych błędów popełnił Jakub Wachnik. Po dwóch przegranych partiach na zmiany w składzie zdecydował się trener Botti, który tak ciężkiego pojedynku się nie spodziewał. Źle wykonane kiwki Walińskiego dały przyjezdnym prowadzenie 7:5, tymczasowo zniwelowane przez katowiczan. Na wzięcie czasu zdecydował się Grzegorz Słaby, lecz po reprymendzie gra GKS-u dalej szwankowała. Z dobrej strony ponownie pokazał się Brand, a w odpowiedzi na uciekający wynik na boisku pojawił się Davide Saitta. W szeregach gospodarzy przede wszystkim zabrakło dobrego przyjęcia, zaś błędy w ataku potęgowały problemy.

Na zagrywce katowiczan bombardował Damian Schulz, po którego serwisach piłka często wracała na stronę Bogdanki. Drugi czas szkoleniowiec GKS-u wykorzystał przy wyniku 16:11 dla gości. Reakcja trenera, jak i dokonane przez niego zmiany, nic nie dały. W krytycznym momencie ekipa z Lublina prowadziła 20:14. W końcówce seta gospodarze próbowali walczyć, niemniej górą okazał się LUK prowadzony przez skutecznego w ataku Schulza. Trzecia partia padła łupem przyjezdnych 25:19.

Od pierwszych chwil czwartej odsłony meczu dobrą dyspozycję potwierdził Damian Schulz. Ze zmiennym szczęściem grał Jakub Wachnik, zaś ostoją katowiczan ponownie okazał się Waliński. W bloku skutecznie pracowali Fenoszyn wraz z Usowiczem dając swojej drużynie dwupunktowe prowadzenie. Siatkarze Bogdanki nie pozostali dłużni, szybko niwelując przewagę. Po kilku zaciętych wymianach inicjatywę przejęli goście, jednak gra zaczęła toczyć się niemal punkt za punkt.

W połowie seta ekipa z Katowic zaczęła odskakiwać. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Szkoleniowiec gości zdecydował się na wzięcie czasu przy stanie 16:14 dla GKS-u. Po przerwie koncertowo zaczął grać Marcin Waliński, utrudniając powrót rywalom. Goście zdołali jednak doprowadzić do remisu przy stanie po 21. Gospodarzom w końcówce pomógł mylący się na zagrywce Marcin Krysiak, zaś po przerwie dla Bogdanki, asem serwisowym popisał się Bartłomiej Krulicki. Wynik spotkania domknął Domagała, który indywidualnie zniknął w czwartym secie. Ostatnia partia zakończyła się na korzyść katowiczan 26:24.

Imponujący w sezonie LUK nie namieszał na koniec w tabeli. Podopieczni trenera Botti’ego kończą sezon zasadniczy na 6 miejscu. Gospodarze z Katowic zwycięstwem zamykają rozgrywki zasadnicze zajmując tym samym 13 lokatę. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Damian Domagała, wśród przegranych na wyróżnienie zasłużył Marcin Kania.

MVP: Damian Domagała

GKS Katowice – Bogdanka LUK Lublin 3:1 (25:23, 25:21, 19:25, 26:24)

 

HOKEJ

hoke.net – Maraton emocji w Oświęcimiu! Złoty gol Bartosza Fraszki

Potrzeba było dogrywki do rozstrzygnięcia losów trzeciego spotkania finałowego. Po pełnym emocji i zwrotów akcji meczu lepsi okazali się urzędujący mistrzowie Polski, którzy objęli przewodnictwo w finałowej serii. Autorem złotego trafienia w 64. minucie został Bartosz Fraszko.

W zestawieniu na dzisiejsze spotkanie trener Płachta mógł skorzystać z usług Igora Smala, który wrócił po absencji w drugim meczu finałowym. Wydarzenia początku pierwszej tercji upływały pod dyktando gospodarzy, którzy pierwsi zdołali uporządkować swoje poczynania ofensywne. Aktywność w tercji rywala wykazywali Andryi Denyskin oraz Erik Ahopelto. Katowiczanie, szukając swoich szans do zdobycia bramki, odpowiadali głównie siłą trzeciej formacji. Świetna współpraca utrzymywała się pomiędzy szwedzkim duetem Olsson-Marklund, a Mateuszem Michalskim. W 5. minucie Hampus Olsson wyłuskał gumę zza bramką, a następnie zaadresował ją do Marklunda, który nie pozwolił się wypchać oświęcimskim defensorom i otworzył wynik spotkania.
Odpowiedź podrażnionych stratą bramki gospodarzy nadeszła ledwie po 66 sekundach. O uderzenie z dystansu pokusił się Peter Bezuška, John Murray zbił krążek parkanem, w walce o jego przejęcie najwięcej sprytu wykazał Jan Sołtys, który umieścił gumę w bramce. Po chwili zespół Jacka Płachty musiał zmierzyć się z wyzwaniem gry w osłabieniu, gdy na ławkę kar za atak kijem trzymanym oburącz został odesłany Aleksi Varttinen. W okresie gry pięciu na czterech przed świetną sytuacją do zdobycia bramki stanął Mark Kaleinikovas, przegrał on jednak pojedynek „sam na sam” z Johnem Murrayem. W ferworze walki o krążek katowicki golkiper opuścił bramkę, jednak żaden z biało-niebieskich nie zdołał w porę oddać strzału.

W 7. minucie oświęcimianie wyprowadzili kolejny cios. Erik Ahopelto precyzyjnym strzałem z prawego bulika po długim słupku ulokował gumę w siatce poza zasięgiem Murraya. Jedynie trzy minuty było dane nacieszyć się gospodarzom prowadzeniem. W 17. minucie trzecia formacja katowiczan kolejny raz dała popis szybkiej gry. Hampus Olsson świetnym podaniem wypuścił przez środek Mateuza Michalskiego, który strzałem w samo okienko bramki Linusa Lundina wyrównał stan rywalizacji. Jeszcze przed przerwą znacząco podwyższyła się temperatura w Hali Lodowej. Miro Lehtimäki próbując zatrzymać atak rywala, dopuścił się przewinienia na Kalle Valtoli. W następstwie tych wydarzeń, po chwili doszło do starcia pomiędzy Joona Monto oraz Janem Sołtysem. W konsekwencji, dwaj najaktywniejsi uczestnicy zajścia wspólnie z Lehtimäkim znaleźli się w boksie kar.

W drugiej odsłonie dłużej w posiadaniu krążku utrzymywali się podopieczni Nika Zupančiča, którym coraz głębiej udawało się zamykać katowiczan. Przyjezdni próbowali inicjować kontry, jednak w tym okresie gry ich ataki były mocno szarpane i w dużej mierze rozbijały się o zagęszczoną środkową strefę. Zdecydowanie częściej gościliśmy pod bramka Murraya, przed którym zarysowywała się perspektywa wytężonej pracy. Coraz dłuższa obecnośćUnii w katowickiej tercji nie przełożyła się w dalszym ciągu na wypracowanie dogodnej pozycji strzelckiej, GieKSa, choć głęboko zepchnięta do obrony, dobrze wywiązywała się z zadań defensywnych. Cierpliwość popłaciła gościom w 33. minucie. Spod opieki obrońców zerwał się Bartosz Fraszko, otwierając sobie drogę do bramki. Lundin wyczytał jednak intencję katowickiego skrzydłowego, nie pozwalając się zaskoczyć. W końcówce drugiej tercji zespoły prowadziły otwartą grę , błyskawicznie odpowiadając na próby rywala.

Nieco bardziej wyważony obraz gry zaprezentowali nam zawodnicy w trzeciej odsłonie. Upływający czas oraz najwyższa stawka spotkania sprawiały, że obie ekipy stawiały przede wszystkim na odpowiedzialność za własne poczynania. Zwarta praca w defensywie nie pozwalała żadnej ze stron na rozprzestrzenienie skrzydeł w ataku. Drużyny zdawały się mieć świadomość, że następne trafienie może okazać się decydującym o losach spotkania, stąd każda próba ataku była pieczołowicie budowana, ze szczególną troską o krążek w momentach jego wyprowadzania z własnej tercji.

Wraz z 60. minutą nie nastąpiło rozstrzygnięcie losów spotkania, więc po przerwie na czyszczenie lodu, zespoły powróciły na lód w trzyosobowych formacjach. Więcej przestrzeni na tafli bardziej służyło gościom, którzy pierwsi przeszli do budowania ataków. W 62. minucie doskonałą okazję do zakończenia spotkania miał Hampus Olsson, jednak z najbliższej odległości przeniósł on krążek wysoko poza bramką. Chwilę później część oświęcimskiej publiczności odniosła wrażenie, że losy spotkania zostały rozstrzygnięte. Ville Heikkinen próbował wymanewrować Johna Murraya, ten jednak parkanami zatrzymał krążek. W 64. minucie Bartosz Fraszko kolejny raz stanął twarzą w twarz z Linusem Lundinem jednak i tym razem nie znalazł sposobu na zaskoczenie golkipera rywali. Gdy wydawało się, że oświęcimianie zdołali oddalić całe zło, błąd przy inicjowaniu ataku popełnił Elliot Lorraine. Niecelnie zagrana guma trafiła ponownie do Bartosza Fraszki, który skrzętnie skorzystał z tego prezentu i przesądził o losach spotkania.

 

Szalony mecz w Oświęcimiu! „Złoty gol” Heikkinena i remis w finałowej serii

To był hokejowy thriller! Re-Plast Unia Oświęcim prowadziła już 3:0, później przegrywała 3:4, a finalnie pokonała GKS Katowice 7:6 po dogrywce. Gola na wagę drugiego zwycięstwa w finałowej serii w siódmej minucie dogrywki zdobył Ville Heikkinen!

Tuż po zakończeniu sobotniego spotkania wielu kibiców Unii drżało o sytuację kadrową. Miało to związek z urazem Krystiana Dziubińskiego, który nie dokończył trzeciego meczu. „Dziubek” ostatecznie znalazł się w składzie, ale został ustawiony w czwartej formacji. W pierwszej znaleźli się Mark Kaleinikovas, Kamil Sadłocha i Andriej Denyskin, a rola środkowego przypadła drugiemu z nich.

Oba zespoły rozpoczęły to spotkanie od uważnej gry i czekania na błąd rywala. W 13. minucie gospodarze przez 33 sekundy grali w podwójnej przewadze, a na ławce kar odpoczywali wtedy Hampus Olsson i Aleksi Varttinen. Po powrocie na lód „szwedzkiego wieżowca” wynik spotkania otworzył Carl Ackered, popisując się soczystym uderzeniem bez przyjęcia z wysokości prawego bulika.

Worek z bramkami na dobre rozwiązał się tuż po przerwie, zresztą druga odsłona była prawdziwym hokejowym kalejdoskopem. Już na jej początku na 2:0 podwyższył Erik Ahopelto, który po indywidualnym rajdzie uderzył w długi róg.

64 sekundy później trzeciego gola dla gospodarzy dołożył Elliot Lorraine, dobijając uderzenie Łukasza Krzemienia. Mogło się wydawać, że goście już się nie podniosą i w tym meczu wszystko jest już jasne. I tu pojawiło się małe„ale”.

Trener Jacek Płachta od razu zareagował i wziął czas. Starał się zmotywować swój zespół i wpoić mu, że jeszcze nie wszystko stracone. Wykazał się też ogromnym zaufaniem do Johna Murraya, którego nie zmienił.
Jaki był tego efekt? Trzeba przyznać, że piorunujący – w ciągu siedmiu minut zdobyli cztery gole. Sygnał do odrabiania strat dał w 25. minucie Ryan Cook, który po podaniu Bartosza Fraszkiprzymierzył po lodzie i pokonał Linusa Lundina. Goście poszli za ciosem i 94 sekundy później złapali kontakt z rywalem, bo Joona Monto skutecznie poprawił uderzenie Miro Lehtimäkiego.
Na dodatek wykluczenie złapał Carl Ackered, a katowiczanie zamienili tę szansę na wyrównującego gola. Zasłużone gratulacje od swoich kolegów odebrał Joona Monto, a 44 później dublet skompletował Ryan Cook, popisując się mocnym i precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka.

Tym razem o czas poprosił Nik Zupančič, a jego podopieczni nie poddali się i jeszcze przed przerwą doprowadzili do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się Sebastian Kowalówka, wykorzystując dobre dogranie Łukasza Krzemienia. Było więc 4:4.
Nie był to koniec emocji – przeciwnie te dopiero się zaczynały. Na początku trzeciej odsłony prowadzenie oświęcimianom po szybkiej wymianie krążka pomiędzy Ville Heikkinenem a Henrym Karjalainenem przywrócił Erik Ahopelto.
Biało-niebiescy znów chcieli pójść za ciosem. Gdy grali w przewadze, do siatki trafił Mark Kaleinikovas, popisując się soczystym uderzeniem bez przyjęcia. Sędziowie najpierw wskazali na bramkę, ale później – po protestach katowiczan i wzajemnych konsultacjach – nie uznali gola. Powodem był fakt, iż 25sekund wcześniej krążek wpadł do boksu GieKSy, a więc znalazł się poza polem gry. Żaden z arbitrów gry wtedy nie przerwał. Apowinien.

Katowiczanie jak na obrońców tytułu przystało, nie dali łatwo za wygraną. W 49. minucie Kacper Maciaś mocno popracował na Andriju Denyskinie, odebrał mu krążek, a następnie dograł wzdłuż bramki do Olliego Iisakki. Fin musiał tylko dopełnić formalności i odpowiednio przystawić łopatkę kija.

Wymiana ciosów wciąż trwała, a żaden z zespołów nie chciał dać za wygraną.W 53. minucie okres gry w przewadze na gola zamienił Ville Heikkinen, który huknął z pełnego zamachu, a półtorej minuty później minuty później do remisu doprowadził Grzegorz Pasiut, robiąc użytek z podania Aleksiego Varttinena.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik już się nie zmienił, więc o losach spotkania ponownie musiała przesądzić dogrywka. Tym razem na swoją korzyść rozstrzygnęli ją oświęcimianie, a w ramionach swoich kolegów utonął Heikkinen. 30-letni środkowy odważnie wjechał do tercji i uderzył z nadgarstka, a John Murray źle ocenił lot krążka.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis pomeczowej konferencji, po zwycięstwie GieKSy nad Polonią Warszawa 2:1.

Rafał Górak: Dzień dobry. Na pewno emocjonujące spotkanie, bo też sam scenariusz jego jest, można powiedzieć, dość specyficzny. Bramki jednak dla nas, w czasie już doliczonym, niewątpliwie te emocje podkręciły. Samo spotkanie było spotkaniem równym, myśmy dali się zaskoczyć, trochę niefrasobliwie weszliśmy w mecz. Daliśmy się zaskoczyć Polonii bramką, chcieliśmy odrobić tę bramkę w pierwszej połowie, ale tak jak mówię, spotkanie miało równy wymiar. Na pewno duży ciężar gatunkowy dla obu zespołów, chociaż wiadomo, że walczymy o ciut inne już dzisiaj cele. Ogromna determinacja, ogromna wiara w siebie mojego zespołu doprowadziła do tego, ze dzisiaj wyjeżdżamy stąd z trzema punktami, bardzo cennymi. Ja mogę tylko pogratulować zespołowi i temu, w jaki sposób reagował na boisku. Bardzo się cieszę z tego, że również nasi młodzi zawodnicy, również z naszej akademii, wnoszą jakąś cegiełkę do tego, że ten sezon z każdym meczem staje się dla nas coraz bardziej pasjonujący. Bardzo dziękuję mojej drużynie za ogromną determinację, za wolę walki, za zwycięstwo. Polonii życzę wszystkiego dobrego, bo to piękna historia i na pewno przepiękny klub. 

GieKSa.pl: Czy jest pan zadowolony z postawy Bartosza Jaroszka? Był trochę zagubiony, jeśli chodzi o grę na wahadle.

Górak: To nie są oczywiste pozycje dla niektórych zawodników i rzeczywiście, rola Bartka dzisiaj na pozycji wahadłowego, a jednocześnie waga meczu i ciężar gatunkowy meczu, ja absolutnie nie powiem. Być może to są trudne momenty, wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do gry Marcina Wasielewskiego, czy Grześka Rogali, którzy są klasycznymi wahadłowymi. Liczyłem na doświadczenie Bartka, na jego ogromny charakter i na jego podejście do takich momentów. Zawsze można na niego liczyć, dzisiaj mnie absolutnie nie zawiódł w grze. Być może będą momenty, gdzie zwrócimy uwagę co poprawić, ale jestem zadowolony. Wasielewski nie grał z powodu czterech żółtych kartek, też zszedł ostatnio z drobnym urazem, Grzesiek Rogala również, no i walczymy z czasem. Wiem, że każdy dzień i praca naszych fizjoterapeutów na najwyższym poziomie będzie doprowadzała do tego, że w następnym meczu będę mógł na nich liczyć. Dzisiaj już też Komor w zasadzie wrócił do drużyny, a Oskar Repka skończył karę za czerwoną kartkę, Christian Aleman również, mam nadzieję, z każdym treningiem będzie bliższy i w każdym meczu będzie do naszej dyspozycji. 

Pytanie o postawę Jakuba Araka, który wszedł i zdobył decydującego gola. Czy da mu ta bramka szansę na regularną grę?

Górak: Na pewno i Kuba i my, jako sztab, odczuwamy ogromną satysfakcję ze strzelonej bramki. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany jego postawą. Jeśli napastnik nie dostaje minut, nie strzela bramek, to zawsze wokół niego robi się taka atmosfera ciężka, trudna. Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem, gramy dla kibiców, oni nas po prostu oceniają. Taki jest nasz zawód, niekiedy ktoś jest za bardzo ktoś dotknięty, ale właśnie w takich momentach trzeba pokazywać swoją pasję do piłki. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie świetnym trenerem, kapitalnie się z nim rozmawia o piłce, o tej sytuacji. On ją rozumie, wiem, że dzisiaj go to kosztowało dużo emocji, bo przecież  to jest Warszawiak, tym bardziej bramka tutaj smakuje niesamowicie. Ja jestem ogromnie szczęśliwy, że zdobył tę bramkę.

***

Rafał Smalec: Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut. Teraz jedyne, nad czym będziemy musieli się skupić, to żeby to zrozumieć i wyrzucić z głów, spokojnie przepracować następny mikrocykl. Co bym nie powiedział to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zostajemy z niczym. 

Pytanie: Kibice skandowali „Smalec do dymisji”. Czy taki scenariusz jest możliwy?

Smalec: Ja jestem trenerem Polonii i, z tego co wiem, nadal będę tę funkcję pełnił. Ja do dymisji się nie podam, władze nade mną ma prezes i jemu podlegam.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga