Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Rozklepali nas jak kotlet schabowy! Media po meczu GKS-MKS

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów opinii mediów na temat meczu GKS Katowice – MKS Kluczbork 5:1 ( 3:0 ). Bramki dla GieKSy zdobyli: Grzegorz Goncerz 7, 19, 27, 87 (k) oraz Adrian Frańczak 82; dla MKS-u Kluczbork: Piotr Giel 78.

 

 

nto.pl – Wysoka porażka MKS-u Kluczbork

Nasz zespół uległ w Katowicach miejscowemu GKS-owi 1-5. Bohaterem meczu był król strzelców 1 ligi z poprzedniego sezonu Grzegorz Goncerz, który zdobył cztery gole.

Ostatni raz MKS pięć goli w jednym spotkaniu stracił 7 maja 2011 roku. To było podczas pierwszego pobytu kluczborskiego klubu w 1 lidze. Przegrał wówczas w Szczecinie z Pogonią również 1-5. Wysoka przegrana naszej drużyny może zaskakiwać. Owszem należało się liczyć z porażką, bo w końcu GKS typowany jest do walki o awans do ekstraklasy. Tyle, że w dwóch poprzednich kolejkach katowiczanie dwa razy ulegli po 0-1, a na dodatek prezentowali się dość słabo. Biało-niebiescy z kolei zagrali dwa dobre mecze.

 

 
mkskluczbork.pl – GKS Katowice – MKS Kluczbork 5:1 (3:0)

Gospodarze już w 7 minucie objęli prowadzenie. Grzegorza Goncerza w pole karne wypuścił Łukarz Pielorz, a pierwszoligowy król strzelców z ubiegłego sezonu pokazał, że nie był to przypadek. Napastnik w czarno-żółtym stroju wymanewrował naszą defensywę i po ziemi pokonał Oskara Pogorzelca.

Nasz młodzieżowy golkiper kilkadziesiąt sekund później znów musiał zmierzyć się z Goncerzem. Zdobywca pierwszego gola przymierzył z 17 metrów, ale reprezentant Polski piękną paradą wyekspediował futbolówkę na róg. Katowicki „Blaszok” ryknął „Jeszcze jeden!”, czym wyraźnie pobudził swoich pupili.

[…] Druga bramka padła po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Pietrzak wrzucił piłkę w szesnastkę, nie sięgnął jej Łukasz Ganowicz, przewrócił się Adam Orłowicz i bohater tej części gry Goncerz z bliska wpakował ją pod poprzeczkę. Taki obrót sprawy wcale nie zadowolił podopiecznych Marka Piekarczyka. – Rozklepali nas jak kotlet schabowy – mówił przez mikrofon reporter Radia Opole Adam Wołek. Rzeczywiście, bramka numer trzy to popis gry zespołowej katowiczan, gdzie tym razem ostatnim podającym był Wojciech Trochim, a wpisującym się do sędziowskiego raportu i kompletującym klasycznego hattricka oczywiście… Goncerz.

[…] Na drugą odsłonę biało -niebiescy wyszli z mocnym postanowieniem poprawy i gra zaczęła toczyć się na połowie rywala. Nasi zaczęli sprawiać lepsze wrażenie, lecz było to wciąż za mało, by odwrócić losy zepsutego wieczoru w Katowicach.

[…] MKS złapał w końcu trochę powietrza. W 79 minucie będący w narożniku Orłowicz dokładnie podał do wprowadzonego po przerwie Piotra Giela. Nasz snajper numer jeden z 2 ligi przytomną główką przelobował Mateusza Kuchtę. Był to tylko łabędzi śpiew naszej jedenastki. W odpowiedzi, niemalże natychmiast w poprzeczkę przymierzył Frańczak i był to tylko wyrok odroczony, gdyż pomocnik GKS-u w 82 minucie już się nie pomylił i podwyższył na 4:1. Katowicki pogrom zakończył z 11 metrów Goncerz, wymierzając sprawiedliwość po faulu na Frańczaku, pretendując zarazem do tytułu gracza nie tylko meczu ale i całej kolejki.

 

 

infokatowice.pl – Przebudzenie Goncerza. Pewne zwycięstwo GieKSy

[…] GKS Katowice ostatnio nie rozpieszczał swoich kibiców. Po dwóch porażkach z rzędu, w tym u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, podopieczni trenera Piotra Piekarczyka przystąpili do meczu z Kluczborkiem żądni zwycięstwa i od pierwszych minut zaatakowali swoich rywali.

[…] W drugiej połowie przez pierwsze 30. min z boiska wiało nudą. GKS grał niemrawo, a ataki gości, którzy próbowali strzelić honorowego gola, nie były w stanie zagrozić bramce bronionej dzisiaj przez Mateusza Kuchtę.

 

 

sportslaski.pl – Powrót Króla

Dużo pracy miał w dniu wczorajszym…. pracownik klubu odpowiedzialny na zmianę wyniku na stadionowym zegarze. Tablice trzeba było wymieniać w 7, 19, 28, 82 i 87 minucie spotkania. Gospodarze pewnie wygrali 5-1 a cztery bramki zdobył Grzegorz Goncerz. Kibice żartowali, że nastąpił „Powrót Króla”.
[…] GieKSa odniosła pewne, przekonywujące zwycięstwo. Dobrą formę katowiczanie muszą jednak utrzymać najbliższych spotkaniach z Pogonią Siedlce i Miedzią Legnica.

 

 

katowickisport.pl – Niezwykły wyczyn Goncerza w meczu z MKS Kluczbork!

Grzegorz Goncerz przypomniał, że był królem strzelców w poprzednim sezonie. Zaliczył niezapomniany wieczór i czterema golami przesądził o wygranej GieKSy z MKS-em Kluczbork aż 5:1.

W pierwszej połowie istniała jedna drużyna, ta z Katowic. Goście z Kluczborka zaatakowali tuż po gwizdku, ale później byli tylko tłem dla gospodarzy. Sporo wiatru robił Wojciech Trochim, a zawodnicy GKS-u wchodzili w pole karne MKS-u jak w przysłowiowe masło. Szybko okazało się, że sobotni wieczór należy do jednego piłkarza.

[…] Po zmianie strony obraz spotkania uległ zmianie. Wysokie prowadzenie mocno uśpiło gospodarzy. Pewna swego GieKSa cofnęła się do obrony, a dużo śmielej poczynali sobie goście z Kluczborka.

[…] Chęć do ataków zmniejszyła się gościom po około 20 minutach, gdy wynik mimo ich starań nie ulegał zmianie. Tempo spotkania spadło, które stało się… nudne. GKS niby kontrował, ale brakowało w akcjach dokładności. MKS niby dążył do wyrównania, ale skuteczność gości pozostawiała wiele do życzenia.

 

 

slask.sport.pl – Grzegorz Goncerz show. Cztery gole kapitana!

[…] Popularny „Gonzo” miał okazje bramkowe i doskonale wiedział, jak zamieniać je na radość trybun. Najpierw ośmieszył obrońców MKS-u, później ci… ośmieszyli się sami, w końcu – tak dla odmiany – świetną asystą popisał się Wojciech Trochim. Tak oto jeszcze przed upływem pół godziny gry Goncerz świętował klasycznego hat tricka. Król strzelców poprzedniego sezonu powrócił na właściwe tory!
W pierwszej połowie trudno było znaleźć w GKS-ie słabsze ogniwo. Bo tak jak efektownie było w ofensywie, tak też nie można było przyczepić się do tego, co w obronie. Zresztą przed przerwą goście poważnie zagrozili Mateuszowi Kuchcie tylko raz, i to dopiero przy trzybramkowym prowadzeniu GieKSy.

[…] Gościom należy jednak oddać, że do pewnego momentu wyglądali lepiej od GieKSy. Ba, w 78. minucie dopięli swego, gdy większych szans Kuchcie nie dał – precyzyjnym strzałem głową – rezerwowy Piotr Giel. Ale kiedy zanosiło się na to, że końcówka będzie należała – z punktu widzenia gospodarzy – do nerwowych, GKS w efektownym stylu rozwiał wszelkie wątpliwości. Wszystko za sprawą Adriana Frańczaka, który pokonał Oskara Pogorzelca mocnym, mierzonym strzałem.
Na tym wcale nie koniec, bo – po faulu na Aleksandrze Januszkiewiczu – ekipa Piotra Piekarczyka miała jeszcze rzut karny. Do piłki – wiadomo – podszedł Goncerz i uderzył tak, jak w tym spotkaniu przyzwyczaił, czyli bez litości dla rywali.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga