Dołącz do nas

Piłka nożna

Różnica, jak na dłoni, na boisku Słoni

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Uff… Odetchnęliśmy z ulgą po końcowym gwizdku wczorajszego meczu. Co prawda w końcówce spotkania Termalica nie cisnęła jakoś bardzo mocno (tak jak we wcześniejszych fazach spotkania), ale jednak wynik na styku i próby niecieczan powodowały nieco stresu w końcówce. Niemniej katowiczanie wygrali ten mecz – mecz z liderem pierwszej ligi, na jego boisku, zespołem dodatkowo grającym niemal w najmocniejszym składzie.

Zanim przejdziemy do psioczenia, bo trochę było na co, to jednak powiedzmy najpierw, że to zwycięstwo jest godne szacunku z kilku względów. Po pierwsze – historycznie – GKS Katowice w osiemnastym meczu przeciw temu rywalowi wygrał dopiero drugi raz! Dodatkowo drugi raz zdarzyło się to w Niecieczy. W Katowicach GieKSa w dziesięciu spotkaniach, NIGDY nie wygrała z tym przeciwnikiem. Statystyka zatrważająca, mówiąca o tym, że Nieciecza nigdy nam nie leżała. W ostatnich latach przegraliśmy u siebie m.in. w Pucharze Polski, gdy role były odwrócone, to my byliśmy na zapleczu ekstraklasy, w której grały popularne Słonie. Nawet, gdy GieKSa była bliska zwycięstwa, to rywale potrafili strzelać wyrównujące gole w doliczonym czasie gry, jak w lipcu 2022 czy kwietniu 2024.

Po drugie rywal rozjeżdża w tym sezonie pierwszą ligę niesamowicie. Osiem zwycięstw, dwa remisy, średnia 2,6 gola na mecz. Jeśli Marcin Brosz i jego podopieczni utrzymają kurs na ekstraklasę, to w przyszłym sezonie ponownie możemy się z nimi spotkać w lidze.

Po trzecie, umówmy się – GieKSa w ostatnich dwudziestu latach notowała takie wtopy, że chyba żaden inny klub w Polsce nie ma ich w takiej ilości. Luboń, Niepołomice (wówczas II liga), Zdzieszowice, Tarnobrzeg, a nawet… B-klasowe rezerwy AKS Mikołów. Nie mówiąc o porażkach z zespołami z tej samej klasy rozgrywkowej. Teraz trafiliśmy w tym kontekście na naprawdę wymagającego rywala.

Po czwarte, gospodarze wystawili niemal najmocniejszy skład. Dziewięciu zawodników z tego spotkania, w weekend grało w meczu ligowym z ŁKS.

Wyjściowo to wszystko – plus nasz skład, dla odmiany składający się z dziewięciu nowych zawodników w porównaniu do meczu z Górnikiem – układało się tak, że delikatnie mówiąc, nie jesteśmy w tym spotkaniu faworytem. Musieliśmy liczyć na splot dobrych okoliczności, no i oczywiście na to, że dublerzy pokażą, że warto na nich stawiać i także nimi obsadzać skład w meczach ekstraklasy.

No cóż… wyszło, jak wyszło.

Chyba trzy razy zadrżeliśmy już na początku spotkania, gdy rywale przewracali się w naszym polu karnym. Postponowany przez miejscowych kibiców sędzia Piotr Urban milczał. Za to w 13. minucie dopatrzył się faulu Kasperkiewicza na wychodzącym na czystą pozycję Maku i ukarał zawodnika gospodarzy czerwoną kartką. Kamień spadł nam z serca, bo w tym momencie miało się zrobić nieco łatwiej. I bardzo dobrze, że po kilku minutach strzeliliśmy bramkę. Istnego gola – made in GieKSa. Tym razem wrzut Mateusza Kowalczyka był jeszcze bardziej efektowny niż w poprzednich meczach, bo była to już bezpośrednia „centra” w środek pola karnego, a nadbiegającemu Bartoszowi Jaroszkowi nie pozostało nic innego, jak tylko dołożyć nogę i wepchnąć piłkę do siatki.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o dobre aspekty tego meczu, na długie, długie minuty. Rywale nie zrobili sobie nic z tego, że grali w dziesiątkę i totalnie zdominowali nasz zespół. Podchodzi pod pole karne, oddawali strzały (na szczęście w większości niecelne). Kręcił naszymi zawodnikami Fassbender i co rusz nam serce do gardła podchodziło. No i stało się to, co najgorsze. Rywale strzelili bramkę do szatni. Karasek wykonywał rzut wolny spod linii autowej i jego dośrodkowanie zamieniło się w strzał. Wielu kibiców obwinia tutaj debiutującego Rafała Strączka. Osobiście mam problem z tą bramką, żeby… kogoś obarczyć większą odpowiedzialnością. Przede wszystkim to było znakomite dośrodkowanie w światło bramki, szkoleniowe, z którego jest duże prawdopodobieństwo bramki, gdy nikt nie przetnie piłki. Pretensje są także do Borjy Galana, który „uchylił się” w ostatnim momencie, dla mnie jednak po prostu to była nieudana próba główkowania. Niestety do przerwy schodziliśmy z wynikiem remisowym.

Po przerwie nie było lepiej i nasz pogubiony zespół nie potrafił odeprzeć ataku rywali. Niestety pewności zespołowi ponownie nie dawał Lukas Klemenz, Sebastian Milewski też nie był ostoją spokoju. Wspomniany Strączek nie wybronił w tym meczu jakiejś spektakularnej sytuacji, pojawiały się błędy w wybiciach. Nie do poznania jest też właśnie Galan, który dostając szansę w takim meczu powinien udowodnić, że trener się myli nie wystawiając go w wyjściowej jedenastce w ekstraklasie, a niestety raczej pokazał, dlaczego tak się dzieje. Mateusz Mak na początku meczu był widoczny i aktywny, potem zniknął.

Dodajmy do tego masę szczęścia, gdy mający na koncie żółtą kartkę Mateusz Marzec, stanął przy piłce i został nią nabity, gdy rywale wykonywali rzut wolny. Tylko wola sędziego zadecydowała, że nie otrzymał drugiego żółtka. Grając 10 na 10 najprawdopodobniej byśmy „popłynęli”…

Przełomowym momentem pokazała się poczwórna zmiana trenera Góraka w drugiej połowie. Na boisku pojawili się Oskar Repka, Grzegorz Rogala, Adrian Błąd i Sebastian Bergier. Od tego momentu obraz gry zmienił się diametralnie. Nagle pojawiła się jakość i pewność. Znowu zaczęliśmy oglądać GieKSę na ekstraklasowym poziomie. Przy okazji mogliśmy zobaczyć, w tym kontrastowym zestawieniu, jaki niektórzy zawodnicy poczynili postęp. Nie trzeba było długo czekać, aż strzeliliśmy drugą bramkę. Co prawda to grający od początku Alan Czerwiński wstrzelił z rzutu rożnego, a Jakub Antczak zdobył bramkę, ale po prostu nie byłoby tego kornera, gdybyśmy nie przenieśli ciężaru gry na połowę przeciwnika. Naprawdę dobrze się to oglądało.

Ostatecznie bez większych problemów w końcówce zespół dociągnął to zwycięstwo i w końcu mogliśmy się cieszyć, że w Pucharze Polski w końcu wygrywamy z mocnym rywalem i czekają nas kolejne ekscytujące chwile.

Mecz pokazał niestety, że między podstawowymi zawodnikami i tymi wchodzącymi na ten moment jest… przepaść. Niezależnie od tego, w jakiej dyspozycji jest Nieciecza, to dać się zdominować na długie minuty zespołowi grającemu ligę niżej, mając przewagę zawodnika, nie wystawia dobrego świadectwa wielu zawodnikom. Wystarczyło, że pojawiło się 3-4 żelaznych piłkarzy z pierwszej jedenastki i od razu jakość poszła o kilka stopni w górę. Tacy piłkarze, którzy przecież mieli być solidnym wzmocnieniem, jak Klemenz, Milewski czy Galan muszą sobie ten mecz wziąć do serca, bo przecież wszystkim nam zależy na dobrej pierwszej jedenastce i solidnych rezerwowych. Tej przepaści nie ma prawa być, jeśli chcemy na dłuższą metę walczyć o naprawdę dobry wynik.

To była bardzo cenna lekcja, ale teraz o pucharze już czas zapomnieć. Już pojutrze czeka nas trudniejsze zadanie, bo do Katowic przyjeżdża rozpędzona Pogoń Szczecin. Piłkarze Roberta Kolendowicza są w gazie, po pokonaniu Legii Warszawa, wczoraj rozbili w Rzeszowie Stal aż 3:0. Co prawda w lidze na wyjeździe im się nie wiedzie, ale są piekielnie skuteczni u siebie, a przecież w delegacjach też chcą zacząć zdobywać punkty. Na ten moment Pogoń jest w lidze tuż za podium.

Choć jest mocna szydera na temat braku trofeów szczecinian, która uwidoczniła się w kuriozalnie przegranym finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków, to jest to jednak drużyna od wielu lat mocna w ekstraklasie, ocierająca się o europejskie puchary lub w nich po prostu grająca. Grosik i reszta robią bardzo dobrą robotę i może być tak, że będzie to najmocniejszy rywal, jaki przyjedzie na Bukową.

Punkty nam pouciekały, jesteśmy (punktowo) tuż nad strefą spadkową i czas zacząć wygrywać w ekstraklasie, by przypadkiem nie znaleźć się (a już nie daj Boże zadomowić) pod kreską. Więc jak powiedział po Śląskim Klasyku trener Górak – wszystkie ręce na pokład! I piłkarzy, i trenerów, i kibiców! Do zobaczenia w piątek na Bukowej!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga