Dołącz do nas

Piłka nożna

Różnica, jak na dłoni, na boisku Słoni

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Uff… Odetchnęliśmy z ulgą po końcowym gwizdku wczorajszego meczu. Co prawda w końcówce spotkania Termalica nie cisnęła jakoś bardzo mocno (tak jak we wcześniejszych fazach spotkania), ale jednak wynik na styku i próby niecieczan powodowały nieco stresu w końcówce. Niemniej katowiczanie wygrali ten mecz – mecz z liderem pierwszej ligi, na jego boisku, zespołem dodatkowo grającym niemal w najmocniejszym składzie.

Zanim przejdziemy do psioczenia, bo trochę było na co, to jednak powiedzmy najpierw, że to zwycięstwo jest godne szacunku z kilku względów. Po pierwsze – historycznie – GKS Katowice w osiemnastym meczu przeciw temu rywalowi wygrał dopiero drugi raz! Dodatkowo drugi raz zdarzyło się to w Niecieczy. W Katowicach GieKSa w dziesięciu spotkaniach, NIGDY nie wygrała z tym przeciwnikiem. Statystyka zatrważająca, mówiąca o tym, że Nieciecza nigdy nam nie leżała. W ostatnich latach przegraliśmy u siebie m.in. w Pucharze Polski, gdy role były odwrócone, to my byliśmy na zapleczu ekstraklasy, w której grały popularne Słonie. Nawet, gdy GieKSa była bliska zwycięstwa, to rywale potrafili strzelać wyrównujące gole w doliczonym czasie gry, jak w lipcu 2022 czy kwietniu 2024.

Po drugie rywal rozjeżdża w tym sezonie pierwszą ligę niesamowicie. Osiem zwycięstw, dwa remisy, średnia 2,6 gola na mecz. Jeśli Marcin Brosz i jego podopieczni utrzymają kurs na ekstraklasę, to w przyszłym sezonie ponownie możemy się z nimi spotkać w lidze.

Po trzecie, umówmy się – GieKSa w ostatnich dwudziestu latach notowała takie wtopy, że chyba żaden inny klub w Polsce nie ma ich w takiej ilości. Luboń, Niepołomice (wówczas II liga), Zdzieszowice, Tarnobrzeg, a nawet… B-klasowe rezerwy AKS Mikołów. Nie mówiąc o porażkach z zespołami z tej samej klasy rozgrywkowej. Teraz trafiliśmy w tym kontekście na naprawdę wymagającego rywala.

Po czwarte, gospodarze wystawili niemal najmocniejszy skład. Dziewięciu zawodników z tego spotkania, w weekend grało w meczu ligowym z ŁKS.

Wyjściowo to wszystko – plus nasz skład, dla odmiany składający się z dziewięciu nowych zawodników w porównaniu do meczu z Górnikiem – układało się tak, że delikatnie mówiąc, nie jesteśmy w tym spotkaniu faworytem. Musieliśmy liczyć na splot dobrych okoliczności, no i oczywiście na to, że dublerzy pokażą, że warto na nich stawiać i także nimi obsadzać skład w meczach ekstraklasy.

No cóż… wyszło, jak wyszło.

Chyba trzy razy zadrżeliśmy już na początku spotkania, gdy rywale przewracali się w naszym polu karnym. Postponowany przez miejscowych kibiców sędzia Piotr Urban milczał. Za to w 13. minucie dopatrzył się faulu Kasperkiewicza na wychodzącym na czystą pozycję Maku i ukarał zawodnika gospodarzy czerwoną kartką. Kamień spadł nam z serca, bo w tym momencie miało się zrobić nieco łatwiej. I bardzo dobrze, że po kilku minutach strzeliliśmy bramkę. Istnego gola – made in GieKSa. Tym razem wrzut Mateusza Kowalczyka był jeszcze bardziej efektowny niż w poprzednich meczach, bo była to już bezpośrednia „centra” w środek pola karnego, a nadbiegającemu Bartoszowi Jaroszkowi nie pozostało nic innego, jak tylko dołożyć nogę i wepchnąć piłkę do siatki.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o dobre aspekty tego meczu, na długie, długie minuty. Rywale nie zrobili sobie nic z tego, że grali w dziesiątkę i totalnie zdominowali nasz zespół. Podchodzi pod pole karne, oddawali strzały (na szczęście w większości niecelne). Kręcił naszymi zawodnikami Fassbender i co rusz nam serce do gardła podchodziło. No i stało się to, co najgorsze. Rywale strzelili bramkę do szatni. Karasek wykonywał rzut wolny spod linii autowej i jego dośrodkowanie zamieniło się w strzał. Wielu kibiców obwinia tutaj debiutującego Rafała Strączka. Osobiście mam problem z tą bramką, żeby… kogoś obarczyć większą odpowiedzialnością. Przede wszystkim to było znakomite dośrodkowanie w światło bramki, szkoleniowe, z którego jest duże prawdopodobieństwo bramki, gdy nikt nie przetnie piłki. Pretensje są także do Borjy Galana, który „uchylił się” w ostatnim momencie, dla mnie jednak po prostu to była nieudana próba główkowania. Niestety do przerwy schodziliśmy z wynikiem remisowym.

Po przerwie nie było lepiej i nasz pogubiony zespół nie potrafił odeprzeć ataku rywali. Niestety pewności zespołowi ponownie nie dawał Lukas Klemenz, Sebastian Milewski też nie był ostoją spokoju. Wspomniany Strączek nie wybronił w tym meczu jakiejś spektakularnej sytuacji, pojawiały się błędy w wybiciach. Nie do poznania jest też właśnie Galan, który dostając szansę w takim meczu powinien udowodnić, że trener się myli nie wystawiając go w wyjściowej jedenastce w ekstraklasie, a niestety raczej pokazał, dlaczego tak się dzieje. Mateusz Mak na początku meczu był widoczny i aktywny, potem zniknął.

Dodajmy do tego masę szczęścia, gdy mający na koncie żółtą kartkę Mateusz Marzec, stanął przy piłce i został nią nabity, gdy rywale wykonywali rzut wolny. Tylko wola sędziego zadecydowała, że nie otrzymał drugiego żółtka. Grając 10 na 10 najprawdopodobniej byśmy „popłynęli”…

Przełomowym momentem pokazała się poczwórna zmiana trenera Góraka w drugiej połowie. Na boisku pojawili się Oskar Repka, Grzegorz Rogala, Adrian Błąd i Sebastian Bergier. Od tego momentu obraz gry zmienił się diametralnie. Nagle pojawiła się jakość i pewność. Znowu zaczęliśmy oglądać GieKSę na ekstraklasowym poziomie. Przy okazji mogliśmy zobaczyć, w tym kontrastowym zestawieniu, jaki niektórzy zawodnicy poczynili postęp. Nie trzeba było długo czekać, aż strzeliliśmy drugą bramkę. Co prawda to grający od początku Alan Czerwiński wstrzelił z rzutu rożnego, a Jakub Antczak zdobył bramkę, ale po prostu nie byłoby tego kornera, gdybyśmy nie przenieśli ciężaru gry na połowę przeciwnika. Naprawdę dobrze się to oglądało.

Ostatecznie bez większych problemów w końcówce zespół dociągnął to zwycięstwo i w końcu mogliśmy się cieszyć, że w Pucharze Polski w końcu wygrywamy z mocnym rywalem i czekają nas kolejne ekscytujące chwile.

Mecz pokazał niestety, że między podstawowymi zawodnikami i tymi wchodzącymi na ten moment jest… przepaść. Niezależnie od tego, w jakiej dyspozycji jest Nieciecza, to dać się zdominować na długie minuty zespołowi grającemu ligę niżej, mając przewagę zawodnika, nie wystawia dobrego świadectwa wielu zawodnikom. Wystarczyło, że pojawiło się 3-4 żelaznych piłkarzy z pierwszej jedenastki i od razu jakość poszła o kilka stopni w górę. Tacy piłkarze, którzy przecież mieli być solidnym wzmocnieniem, jak Klemenz, Milewski czy Galan muszą sobie ten mecz wziąć do serca, bo przecież wszystkim nam zależy na dobrej pierwszej jedenastce i solidnych rezerwowych. Tej przepaści nie ma prawa być, jeśli chcemy na dłuższą metę walczyć o naprawdę dobry wynik.

To była bardzo cenna lekcja, ale teraz o pucharze już czas zapomnieć. Już pojutrze czeka nas trudniejsze zadanie, bo do Katowic przyjeżdża rozpędzona Pogoń Szczecin. Piłkarze Roberta Kolendowicza są w gazie, po pokonaniu Legii Warszawa, wczoraj rozbili w Rzeszowie Stal aż 3:0. Co prawda w lidze na wyjeździe im się nie wiedzie, ale są piekielnie skuteczni u siebie, a przecież w delegacjach też chcą zacząć zdobywać punkty. Na ten moment Pogoń jest w lidze tuż za podium.

Choć jest mocna szydera na temat braku trofeów szczecinian, która uwidoczniła się w kuriozalnie przegranym finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków, to jest to jednak drużyna od wielu lat mocna w ekstraklasie, ocierająca się o europejskie puchary lub w nich po prostu grająca. Grosik i reszta robią bardzo dobrą robotę i może być tak, że będzie to najmocniejszy rywal, jaki przyjedzie na Bukową.

Punkty nam pouciekały, jesteśmy (punktowo) tuż nad strefą spadkową i czas zacząć wygrywać w ekstraklasie, by przypadkiem nie znaleźć się (a już nie daj Boże zadomowić) pod kreską. Więc jak powiedział po Śląskim Klasyku trener Górak – wszystkie ręce na pokład! I piłkarzy, i trenerów, i kibiców! Do zobaczenia w piątek na Bukowej!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Aleksander Paluszek w GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice poinformował o podpisaniu umowy z 24-letnim obrońcą Aleksandrem Paluszkiem. Zawodnik związał się z naszym klubem kontraktem ważnym do 2027 roku, z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Paluszek trafił do GieKSy ze Śląska Wrocław, z którym w minionym sezonie spadł z Ekstraklasy. W barwach ekipy z Dolnego Śląska rozegrał 20 meczów i zdobył w nich jedną bramkę. Rok wcześniej sięgnął z nią po wicemistrzostwo Polski.

Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej 24-latek wystąpił w 67 spotkaniach, strzelając pięć goli. Wcześniej reprezentował również Górnik Zabrze.

Życzymy powodzenia i sukcesów w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Znamy rywalki w Lidze Mistrzyń

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Drużyna GKS-u Katowice poznała przeciwniczki w II rundzie eliminacyjnej UEFA Women’s Champions League. Katowiczanki zagrają w miniturnieju, który odbędzie się 27-30 sierpnia. W rywalizacji wezmą udział cztery drużyny, a mecze zostaną rozegrane w Słowenii.

W pierwszym spotkaniu GieKSa zmierzy się z WFC BIIK-Shymkent (Kazachstan), a w przypadku zwycięstwa awansuje do finału, gdzie czekać będzie lepszy z pary ZNK Mura (Słowenia, Murska Sobota) – zwycięzca drugiej grupy pierwszej rundy kwalifikacji. 

Druga grupa pierwszej rundy kwalifikacji (finał 2 sierpnia):
Agarista CSF Anenii Noi 2020 (MDA) – Swieqi United FC (MLT) | Spartak Myjava (SVK) – ŽFK Budućnost (MNE)

Awans do ostatniej rundy eliminacyjnej uzyska tylko triumfator każdego miniturnieju (czeka na niego bezpośredni dwumecz o fazę ligową LM, przegrany finału zagra w Lidze Europy), a druga i trzecia drużyna turnieju eliminacyjnego spadną do Ligi Europy. W przypadku remisu po 90 minutach spotkania przewidziana jest dogrywka, a jeśli nie przyniesie rozstrzygnięcia – rzuty karne.


Wszystkie drużyny drugiej rundy eliminacyjnej to:

Rozstawione: SK Slavia Praha (CZE), FC Rosengård (SWE), FC Twente (NED), Vålerenga Fotball (NOR), FC Vorskla Poltava (UKR), WFC BIIK-Shymkent (KAZ), KFF Vllaznia (ALB), Apollon Ladies FC (CYP), ŽNK Mura (SVN), SFK 2000 Sarajevo (BIH), FC Gintra (LTU), Ferencvárosi TC (HUN), Fortuna Hjørring (DEN), Breidablik (ISL)

Nierozstawione: FC Dinamo-BSUPC (BLR), BSC Young Boys (SUI), Hibernian FC Women (SCO), ŽFK Crvena Zvezda (SRB), OH Leuven (BEL), FCV Farul Constanța (ROU), HJK Helsinki (FIN), GKS Katowice (POL), Zwycięzca CH-P Q1 Gr 1, Zwycięzca CH-P Q1 Gr 2, Zwycięzca CH-P Q1 Gr 3, Zwycięzca CH-P Q1 Gr 4, Zwycięzca CH-P Q1 Gr 5, Zwycięzca CH-P Q1 Gr 6


Faza zasadnicza Ligi Europy odbywa się w formacie pucharowym (mecz i rewanż, eliminacja bezpośrednia).

Do pierwszej rundy kwalifikacyjnej nowej Ligi Europy kobiet bezpośrednio awansuje 11 drużyn. Dołączą do nich również zespoły, które zajęły trzecie miejsce w miniturniejach drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzyń kobiet – także 11 drużyn.

W drugiej rundzie kwalifikacyjnej do turnieju dołączy jedna drużyna z bezpośrednim awansem (Slovácko) oraz zespoły, które zajęły drugie miejsce w miniturniejach drugiej rundy eliminacyjnej Ligi Mistrzyń (11 drużyn), a także kluby, które odpadły w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzyń (9 drużyn). Do nich dołączą zwycięzcy pierwszej rundy kwalifikacyjnej Women’s Europa Cup.

Liga Mistrzów odbywa się w formacie ligowym (format tabeli, dzięki któremu awansuje się do fazy pucharowej).

Kontynuuj czytanie

Hokej

Polscy liderzy zostają

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Grzegorz Pasiut, Bartosz Fraszko i Patryk Wronka przedłużyli swoje kontrakty o dwa lata.

Dla Pasiuta i Fraszki będą to już ósme sezony w GieKSie – choć Fraszko rozpoczął swoją przygodę w Katowicach rok wcześniej, to później na jeden sezon wrócił do Torunia. Nasz kapitan już 369 razy ubierał bluzę GieKSy w oficjalnych meczach, a jego asystent o 2 mniej. Pasiut zdobył 159 goli i zanotował 248 asyst, zaś Fraszko – odpowiednio 150 i 223. Obaj byli kluczowymi postaciami drużyny, która dwukrotnie wygrywała mistrzostwo Polski.

Mniejszy staż w barwach GKS-u ma Wronka, jest za to rekordzistą pod względem powrotów do Katowic – właśnie trwa jego już trzecia przygoda z GieKSą. W złoto-zielono-czarnych kolorach wystąpił 222-krotnie. Zdobył dla nas 87 bramek, a 177 razy asystował. Z GieKSą zdobył swój jedyny do tej pory złoty medal mistrzostw Polski.

Gratulujemy kontraktów!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga