Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – [14] – Wirus z Bukowej dopadł siatkarzy?
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Cuprum trwał 91 minut, z czego I set 20 min. – II set 22 min. – III set 24 min. – IV set 25 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 17: zagrywka 8, atak 9, siatka 0, inne 0.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 33: zagrywka 19, atak 9, siatka 2, inne 3.
Ilość zdobytych punktów – GKS 67: Butryn 25, Quiroga 13, Kalembka 10, Kohut 10, Sobański 6, Komenda 2, Witczak 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 22: Butryn 11, Kalembka 3, Kohut 3, Sobański 2, Quiroga 2, Witczak 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 45: Butryn 14, Quiroga 11, Kalembka 7, Kohut 7, Sobański 4, Komenda 2.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 29: Butryn 12, Quiroga 8, Kohut 6, Kalembka 5, Sobański 3, Komenda 2, Kapelus -1, Pietraszko -2, Mariański -4.
Ilość zagrywek – GKS 85: Quiroga 16, Komenda 14, Kalembka 14, Butryn 13, Sobański 13, Kohut 6, Pietraszko 5, Witczak 3, Kapelus 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 19: Butryn 6, Kalembka 4, Kohut 3, Pietraszko 2, Quiroga 2, Witczak 1, Sobański 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 5: Butryn 3, Witczak 1, Quiroga 1.
Ilość przyjęć – GKS 84: Mariański 46, Quiroga 34, Sobański 4.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 4: Mariański 4.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 57%: Quiroga 62%, Mariański 59%, Sobański 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 42%: Quiroga 47%, Mariański 41%, Sobański 0%.
Ilość ataków – GKS 105: Butryn 39, Quiroga 26, Kalembka 12, Kohut 12, Sobański 12, Komenda 2, Kapelus 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 9: Quiroga 3, Butryn 2, Sobański 2, Kapelus 1, Kalembka 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 6: Butryn 5, Kohut 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 52: Butryn 20, Quiroga 12, Kalembka 7, Kohut 7, Sobański 4, Komenda 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 50%: Komenda 100%, Kalembka 58%, Kohut 58%, Butryn 51%, Quiroga 46%, Sobański 33%, Kapelus 0%,
Ilość bloków punktowych – GKS 10: Kalembka 3, Kohut 3, Butryn 2, Sobański 2.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 2: Butryn 1, Sobański 1.
Pierwszy set zaczął się od wyrównanej gry, ale goście dość szybko uzyskali przewagę (8:12). Na szczęście nasi siatkarze szybko odrobili straty (13:13) i po fragmencie znów zaciętej gry, od wyniku 16:17 wrócili do dawnej formy, nie dając w końcówce żadnych szans rywalom. Ten okres gry wygraliśmy 9:1 i to mówi w zasadzie wszystko. Skuteczność w ataku – GKS miał 63% przy 30% Cuprum – w punktach wyszło 15:7. W asach i blokach prawie równo, bo 4:3. Błędy własne – GKS miał 8 przy 6 lubinian – to i tak za dużo jak na taką przewagę w secie. Przyjęcie też prawie na remis – dokładne na poziomie 47% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 35% do 32%. Najlepiej punktujący w naszym zespole to byli Butryn 7 oczek (przy 60%) i Quiroga 5 oczek (przy 71%).
Drugą partię zaczęliśmy źle, bo już na początku rywale prowadzili 1:4 i tak na dobrą sprawę to im dalej w las tym było gorzej. Znów wróciliśmy do swojej słabej gry prezentowanej w kilku poprzednich meczach. Skuteczność w ataku – GKS miał 42% przy 53% Cuprum – w punktach wyliczono 10:16 – czyli bardzo duże straty. W asach o blokach byliśmy minimalnie lepsi, bo 5:3. Resztę zrobiły błędy własne – GKS miał 6 przy tylko 2 przeciwników. Przyjęcie zdecydowanie lepsze po naszej stronie, ale co z tego było dobrego? – dokładne na poziomie 52% do 20%, a perfekcyjne na poziomie 43% do 7%. Najwięcej punktów zdobył znów Butryn 5 (przy 67%), ale nie ma się czym chwalić.
Trzeci set zaczął się identycznie jak wcześniejszy, bo od wyniku 1:4, z tą tylko różnicą, że przewaga gości było troszkę mniejsza. I tak goniliśmy wynik, goniliśmy wynik i dogonić się nie udało. Skuteczność w ataku GKS miał lepszą, bo 44% przy 41% Cuprum – w punktach wyszło 15:13. W asach i blokach też minimalnie lepsi, bo 3:2, czyli razem mieliśmy więcej zdobytych punktów niż rywale – 18:15, a mimo to, tego seta przegraliśmy! Jak łatwo się domyśleć przez błędy własne – GKS miał aż 10 (w tym połowę przez zagrywkę) przy tylko 3 miedziowych. Przyjęcie też lepsze było u nas – dokładne na poziomie 65% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 43% do 25%. Najwięcej oczek (7) ponownie było na koncie Butryna, ale przy słabej skuteczności, zaledwie 43%.
W czwartą partię lepiej weszli nasi siatkarze, bo zaczęli od prowadzenia 5:2, ale dobra gra szybko się skończyła. Wpierw straciliśmy prowadzenie (8:9), a po wyrównanym fragmencie gry (do stanu 14:15), nasza gra załamała się kompletnie (14:20) i było już pozamiatane. W końcówce udało się zbliżyć tylko na 3 oczka straty i tyle. Skuteczność w ataku procentowo lepsza po naszej stronie – GKS miał 52% przy 47% Cuprum – ale wynikowo lepiej wyszli rywale, bo 12:14. W asach i blokach 3:2 dla GieKSy. I znów pogrążyły nas błędy własne – GKS miał aż 9 przy 6 rywali. Przyjęcie znów lepsze u nas – dokładne na poziomie 62% do 38%, a perfekcyjne na poziomie 43% do 31%. I znów Butryn miał najwięcej zdobytych oczek (6), ale stracił skuteczność (44%) z pierwszych dwóch setów.
Ogólnie znów przeciętny, by nie rzec że slaby mecz w naszym wykonaniu. Pierwszy wygrany set dość wyraźnie, z bardzo dobrze zagraną końcówką, wydawał się początkiem przełamania katowiczan. Niestety potem wróciliśmy do „dyspozycji” z poprzednich przegranych spotkań. No i te błędy własne, prawie dwa razy więcej po naszej stronie, to katastrofalny wynik. Pytanie jakie teraz się pojawia, to jak wyciągnąć naszą drużynę z tego mentalnego dołka? Skuteczność w ataku lepszą nieznacznie miała GieKSa – 50% do 43% Cuprum – wynikowo wyszło tylko 52:50. W asach serwisowych 5:4, a w blokach punktowych 10:6. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji wyniosła 67:60, a i tak przegraliśmy ten mecz! Przegraliśmy przez błędy własne – GKS miał aż 33 ( w tym 19 z zagrywki i 9 z ataku), przy tylko 17 lubinian. W przyjęciu byliśmy zdecydowanie lepsi, ale kompletnie nie przełożyło się to na skuteczność w grze – dokładne na poziomie 57% do 41%, a perfekcyjne na poziomie 42% do 24%. Najlepiej punktującym graczem był oczywiście Butryn (25 oczek), ale zawodził w najważniejszych momentach (51% skuteczności). Znów trudno jest kogoś wyróżnić za to spotkanie.
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 14 meczach (50 setów)
Bilans meczów łącznie – 6:8 – Bilans punktów – 17:25 – Bilans setów – 22:28 – Bilans małych punktów – 1102:1139
Bilans meczów „u siebie” – 2:5 – Bilans punktów – 6:15 – Bilans setów – 8:15 – Bilans małych punktów – 490:538
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:3 – Bilans punktów – 11:10 – Bilans setów 14:13 – Bilans małych punktów – 612:601
Rozegrane mecze – 14: Komenda, Butryn, Kapelus, Kohut, Quiroga, 13: Witczak, Pietraszko, Mariański, 12: Stelmach, 11: Fijałek, Sobański, 9: Krulicki, 8: Kalembka, 6: Stańczak,
Rozegrane sety – 50: Quiroga, 49: Butryn, 48: Komenda, 46: Kohut, 42: Mariański, 40: Kapelus, 39: Pietraszko, 27: Fijałek, Sobański, 26: Witczak, 19: Krulicki, Stańczak, Stelmach, 15: Kalembka,
Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 10880:10780
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1255 minut, z czego I set 330 min. – II set 364 min. – III set 354 min. – IV set 187 min. – V set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 335: zagrywka 196, atak 101, siatka 13, inne 25.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 349: zagrywka 228, atak 84, siatka 14, inne 23.
Ilość zdobytych punktów – GKS 767: Butryn 197, Quiroga 154, Kapelus 100, Kohut 89, Pietraszko 75, Sobański 38, Komenda 36, Witczak 28, Krulicki 23, Kalembka 18, Stelmach 5, Fijałek 4.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 267: Butryn 75, Quiroga 47, Kapelus 32, Komenda 26, Kohut 25, Pietraszko 23, Sobański 12, Krulicki 9, Witczak 9, Stelmach 4, Kalembka 3, Fijałek 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 500: Butryn 122, Quiroga 107, Kapelus 68, Kohut 64, Pietraszko 52, Sobański 26, Witczak 19, Kalembka 15, Krulicki 14, Komenda 10, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 282: Butryn 92, Quiroga 70, Kohut 47, Kapelus 32, Pietraszko 30, Krulicki 13, Witczak 7, Kalembka 5, Stelmach 4, Komenda 3, Sobański 2, Fijałek -2, Stańczak -4, Mariański -17.
Ilość zagrywek – GKS 1104: Quiroga 191, Butryn 179, Komenda 148, Kohut 135, Pietraszko 126, Kapelus 121, Sobański 53, Witczak 44, Krulicki 42, Kalembka 35, Fijałek 26, Stelmach 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 228: Butryn 39, Pietraszko 36, Kohut 35, Komenda 30, Quiroga 25, Kapelus 24, Sobański 9, Kalembka 9, Krulicki 8, Witczak 7, Fijałek 5, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 67: Butryn 16, Quiroga 14, Komenda 8, Pietraszko 8, Witczak 6, Kohut 5, Kapelus 4, Krulicki 3, Fijałek 2, Stelmach 1.
Ilość przyjęć – GKS 941: Quiroga 339, Kapelus 226, Mariański 192, Sobański 95, Stańczak 54, Kohut 8, Stelmach 6, Kalembka 5, Pietraszko 5, Krulicki 5, Komenda 2, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 74: Quiroga 22, Mariański 17, Kapelus 15, Sobański 11, Stańczak 4, Krulicki 2, Fijałek 1, Pietraszko 1, Kalembka 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 199: Quiroga 64, Kapelus 52, Sobański 34, Mariański 31, Stańczak 10, Pietraszko 2, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 256: Quiroga 90, Mariański 66, Kapelus 56, Sobański 23, Stańczak 12, Kohut 2, Stelmach 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Witczak 1, Kalembka 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Witczak 100%, Butryn 50%, Mariański 34%, Stelmach 33%, Quiroga 27%, Kohut 25%, Kapelus 25%, Sobański 24%, Stańczak 22%, Krulicki 20%, Pietraszko 20%, Kalembka 20%, Komenda 0%, Fijałek 0%,
Ilość ataków – GKS 1299: Butryn 367, Quiroga 315, Kapelus 211, Kohut 117, Sobański 86, Pietraszko 77, Witczak 54, Krulicki 26, Kalembka 23, Komenda 18, Stelmach 3, Fijałek 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 84: Butryn 33, Quiroga 22, Witczak 8, Kapelus 8, Sobański 8, Pietraszko 2, Kohut 1, Kalembka 1, Komenda 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 99: Butryn 33, Kapelus 21, Quiroga 15, Sobański 8, Witczak 6, Pietraszko 6, Kohut 6, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 600: Butryn 169, Quiroga 132, Kapelus 89, Kohut 70, Pietraszko 48, Sobański 32, Witczak 19, Kalembka 15, Krulicki 12, Komenda 9, Stelmach 3, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Kalembka 65%, Pietraszko 62%, Kohut 60%, Komenda 50%, Krulicki 46%, Butryn 46%, Kapelus 42%, Quiroga 42%, Sobański 37%, Witczak 35%,
Ilość bloków punktowych – GKS 100: Komenda 19, Pietraszko 19, Kohut 14, Butryn 12, Krulicki 8, Quiroga 8, Kapelus 7, Sobański 6, Witczak 3, Kalembka 3, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 14: Kohut 3, Butryn 3, Quiroga 2, Pietraszko 2, Sobański 1, Kapelus 1, Kalembka 1, Komenda 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze