Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

„Skoro mecz na Bukowej, kibicuję GieKSie” – pod rękę z legendą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Głośny jęk zawodu i złości, który wydał sektor VIP w momencie, gdy Widzew zdobył wyrównującą bramkę na długo zapadnie mi w pamięci. Siedziałem na „czwórce” w najbliższym sąsiedztwie sektora z bordowymi krzesełkami i był to tak sugestywny wyraz frustracji, która wynikała przecież z tego, że szykowaliśmy się do wybuchu euforii. Nic nie zapowiadało, że wydarzyć może się to, co wydarzyło się w doliczonym czasie gry.

Mecz z Widzewem jest trudny do jednoznacznej oceny ze względu na różne fazy, jakie miało to spotkanie. Wedle opinii wielu obserwatorów Widzew był lepszy przed przerwą, ale do szatni schodził z deficytem jednego gola. W drugiej to katowiczanie byli stroną dominującą, a ostatecznie tę część gry przegrali. Wyszło na remis i w postawie, i w wyniku. Dla nas jednak niedosyt polega na tym, że to co pamiętamy, jako (prawie) ostatnie, to GieKSę grającą ofensywnie, szukającą trzeciej bramki, niecofającą się w modlitwie o końcowy gwizdek.

Faktem jest, że Widzew od początku spotkania grał bardzo dobrze, a piłkarze Rafała Góraka wydawali się być pogubieni. Obawiałem się powtórki z Motoru Lublin, gdzie niemrawa GieKSa była niemal przez dziewięćdziesiąt minut. I teraz było sporo nerwowości, a Widzew swoją kulturą gry pokazywał, że już chwilę gra w ekstraklasie, a dodatkowo trener Daniel Myśliwiec zaszczepia zespołowi swoją filozofię i to po prostu widać na boisku.

Jednym z najważniejszych elementów, za który należy pochwalić nasz zespół jest to, że otrząsnęli się z tej przewagi Widzewa, udokumentowanej jeszcze Gongiem, zagrywającym w pole karne tak, że przypadek (rykoszet od Klemenza) i chyba jednak błąd Kudły doprowadziły do utraty bramki. Jeszcze w drugiej fazie pierwszej połowy GieKSa próbowała oddalić grę od własnej bramki i przeprowadziła kilka niezłych akcji.

Cieszy powtarzalność w niektórych elementach, jak na przykład wrzuty z autu, przez wiele lat niedoceniane, a teraz dopracowane przez nasz zespół bardzo dobrze. W Lubinie ze trzy razy GKS dochodził do sytuacji strzeleckiej – jeszcze bez powodzenia – a tym razem w końcu strzelił po takiej akcji bramkę. Potem Wasielewski zabawił się w Zrelaka z Piasta i po nawinięciu obrońcy strzelił drugą bramkę.

W drugiej połowie piłkarze z Bukowej grali już bardzo dobrze i zdominowali Widzew kompletnie. Było kilka sytuacji, chyba z najlepszą Bartosza Nowaka, który posłał piłkę zza zasłony minimalnie tuż obok słupka. Wydawało się, że nic nie jest nam w stanie odebrać zwycięstwa – Widzew nie potrafił przyatakować (choć na początku drugiej połowy mieli sytuację), piłkarze ślizgali się po boisku i ogólnie powoli szykowaliśmy się do świętowania.

Niestety gola straciliśmy podobnie jak z Zagłębiem Lubin, choć tym razem niefrasobliwość była jeszcze większa. Mimo wszystko oczekiwalibyśmy od Mateusza Marca większej koncentracji po wejściu na boisko, bo zawalił przy podaniu Klemenza straszliwie. Repka też obciął się przy próbie interwencji, ale tutaj to już można po prostu mówić o pechu. Potem był już tylko ultraprecyzyjny strzał Łukowskiego i wyrównanie.

Jest ta niefrasobliwość naszym problemem. Sytuacja przypomniała bramki tracone w pierwszej kolejce z Radomiakiem, kiedy nie potrafiliśmy wybić piłki. Wydaje się, że to w ogóle problem współczesnej piłki w kwestii tego technicznego, krótkiego rozgrywania, a nie wybijania piłki na oślep. Wiele zespołów ma problem ze znalezieniem balansu pomiędzy właśnie rozgrywaniem, a wyekspediowaniem futbolówki jak najdalej, gdy jest niebezpieczeństwo. A tym bardziej w końcówce meczu, gdzie najważniejszym jest zminimalizować ryzyko.

Trener Daniel Myśliwiec po meczu wypowiedział się w sposób bardzo pozytywny o naszym zespole. I nie była to mowa-trawa i brednie typu, że Bukowa to gorący teren w czasie, gdy GKS przez rok nie umiał wygrać u siebie meczu. Tutaj szkoleniowiec poparł swoje pochwały konkretami, odnosząc się zarówno do kwestii merytorycznych, jak i mentalnych.

GieKSa gra dobrze i optymistyczne jest chyba to… że nadal są rezerwy. Nie wszyscy zawodnicy prezentują swoje umiejętności optymalnie. Cały czas czekamy na większy błysk Nowaka, choć oczywiście, gdyby tego gola strzelił, odbiór byłby inny. Wielu kibiców chwali Oskara Repkę i zawodnik rzeczywiście zrobił kolosalny postęp, ale zdarzają mu się głupie błędy. Jeśli je wyeliminuje będzie zawodnikiem top na tej pozycji w lidze. Wchodzący na boisko Borja Galan powinien zdecydowanie więcej dać od siebie.

Trener musi cały czas mieć baczenie na obronę, bo niepokojąco w meczach z Motorem i wczoraj wyglądała momentami gra Lukasa Klemenza, który bywa niepewny i gdy piłka jest w jego rejonie, serce zaczyna bić szybciej. Co do Dawida Kudły kibice mają bardzo różne opinie, wielu nadal domaga się posadzenia go na ławce – w piątek pierwsza bramka po części obciąża jego konto, ale też zaliczył dwie kapitalne interwencje i uchronił nasz zespół od kolejnych bramek.

Trener zapowiedział, że Adam Zrelak od poniedziałku powinien być do dyspozycji. Z całym szacunkiem do Sebastiana Bergiera, na ten moment to jednak nie ta klasa, co Słowak. Bergier nie zagrał źle, ale brakuje mu „Zrelakowej” twardości, nieustępliwości i zdecydowania. Sebastian był tak naprawdę coraz dalej od pierwszego składu i czy poprawił swoją sytuację tym meczem? Dyplomatycznie odpowiem – asystę zaliczył.

Po raz kolejny należy pochwalić Marcina Wasielewskiego, który gra po prostu świetnie, jest ostoją w defensywie, a jego wejścia ofensywne również są efektywne. Z wielką przyjemnością patrzy się na charakter i grę tego piłkarza.

Wszystkich nas boli ta utrata punktów, ale nadal możemy być zadowoleni z postawy zespołu. Ciągle aktualne jest to, że w ośmiu meczach nie byliśmy widocznie słabsi od rywala tak naprawdę w ŻADNYM. W każdym meczu GKS walczy i ma szanse na punkty. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Faktem jest, że jak na naszą postawę, to tych punktów jest za mało. Wiadomo, jak to jest z gdybaniem – ale gdybyśmy wygrali z Widzewem, można byłoby powiedzieć, że i wynik punktowy jest bardzo akceptowalny.

Ale spójrzmy na to z drugiej strony. Dokładnie rok temu przegraliśmy u siebie z Zagłębiem Sosnowiec, które teraz tuła się w drugiej lidze. Za kilka dni zostaliśmy rozgromieni w Gdańsku 1:5 i w Pucharze Polski przez Górnik Zabrze u siebie 0:4. Kolejny mecz ligowy wygraliśmy dopiero 12 listopada. Wtedy nie było mowy o awansie. A nawet, gdy w maju GKS uzyskał promocję – nikt na pewno nie spodziewał się, że GieKSa będzie tak dobrze grała.

Czas jednak leci i wrażenia stylistyczne wkrótce już nie wystarczą. Tu trzeba punktować. Optymizm w grze jest, to daje bardzo dużą nadzieję na przyszłość. Obawiam się tylko jednego, że w którymś momencie, gdy ten animusz nadal nie będzie przynosił punktów, że poziom samej gry spadnie. Liczę bardzo na to, że to się nie stanie, bo droga obrana przez trenera i zespół jest najlepszą z możliwych.

Dla mnie ten mecz miał szczególną otoczkę. Obserwowałem trochę, co się dzieje dookoła mnie na stadionie. Siedziałem w bliskim sąsiedztwie Jerzego Wijasa i widziałem jego emocjonalne reakcje – na gola Wasielewskiego, gdy z żoną trzymając się za ręce podnosił je ku górze, widziałem jak przeklął siarczyście bo wyrównaniu Widzewa.

Zdarzyła się też jedna rzecz, która zapadnie mi w pamięci mocno. Gościem na tym meczu i człowiekiem łączącym oba kluby był trener Władysław Żmuda. Trener legenda – jako szkoleniowiec GieKSy dwukrotny wicemistrze Polski, ale bezsprzecznie największe sukcesy odnosił w Widzewie Łódź, z którym zdobył Mistrzostwo Polski i awansował do półfinału Pucharu Mistrzów, eliminując Liverpool, a w półfinale ulegając dopiero Juventusowi z Platinim i Bońkiem w składzie (Bońka zresztą prowadził w Widzewie). Był trenerem takich zawodników, jak choćby Młynarczyk czy Smolarek.

Już przed meczem widziałem, jak trener jest prowadzony przez inną legendę naszego klubu – trenera Henryka Górnika – po schodach na samą górę sektora VIP, tam gdzie są miejsca prasowe. Potem widziałem, że siedział w towarzystwie Marka Koniarka, który znowuż wystąpił w studiu przedmeczowym Canal Plus. Potem już po meczu zobaczyłem, że z trenerem Żmudą przed meczem rozmawiała Widzew TV. Jeden cytat z tego bardzo ciekawego wywiadu przeprowadzonego przez naszych medialnych „kolegów” z Łodzi warto przytoczyć:

– Prezes Dziurowicz miał inną ścieżkę niż ja. Ja dbałem o to, by grali najlepsi. A on sprzedał Futroka i sprzedał Rudego. Jak ja bym miał tych dwóch zawodników, to GKS zostałby Mistrzem Polski – powiedział trener na łamach widzewskiej telewizji.

Zakończyła się pierwsza połowa. Siedziałem na swoim miejscu i w głowie analizowałem przebieg gry, oczywiście radując się z bardzo dobrej końcówki GKS. Nagle poczułem dotyk na ramieniu. Odwróciłem się.

To był trener Władysław Żmuda.

Powiedział, że na górze zostawił torebkę prezentową, w której ma krawat. Myślałem, że chodzi o to, by rzucić okiem i przypilnować, ale on powiedział, że po prostu już nie da rady po tych schodach wrócić. Bez namysłu więc na nielegalu przeskoczyłem barierki i poszedłem po tę własność trenera. Powiedział, że idzie do salki VIP, bo go tam zapraszano. Widząc jednak, że ma trudność w chodzeniu po schodach stwierdziłem, że po prostu zaprowadzę go na dół. I tak maszerowałem z jednej strony pod rękę z legendą, w drugiej ręce niosąc torbę prezentową z herbem Widzewa.

Zamieniliśmy kilka słów, trener mówił, że szuka Jacka Góralczyka, ja zapytałem go natomiast, któremu klubowi w bieżącym meczu jego serce jest bliższe. Powiedział, że skoro GieKSa jest gospodarzem, to kibicuje gospodarzom 🙂

Szybko jeszcze zorientowałem się, gdzie obecnie jest strefa VIP, wróciłem po trenera i odprowadziłem go pod same drzwi. Może to śmiesznie i głupio zabrzmi, ale dla mnie był to zaszczyt, że mogłem takiej osobistości pomóc. Tym bardziej, że wyczułem od niego tak dobrą energię i mnóstwo uśmiechu. Mimo, że…

Gorzka część tej historii jest taka, że można się zastanowić, jak to się stało, że wszyscy o trenerze zapomnieli i został sam jak palec na górze sektora. Prawdopodobnie coś zaszwankowało komunikacyjnie albo po prostu ktoś nie pomyślał o tym, że na koniec pierwszej połowy trzeba pójść na górę i pomóc trenerowi zejść. Tak czy tak wyszło nie za dobrze, widziałem, że trenerowi jest przykro z tego powodu.

Daleki jestem tutaj od jakiejś wielkiej krytyki, po prostu ktoś popełnił błąd. Warto jednak mieć na przyszłość na uwadze to, żeby była jakaś dedykowana osoba, która tego typu sytuacje może przypilnować. Legendy trzeba szanować.

Po pożegnaniu się z trenerem stwierdziłem, że pokręcę się jeszcze chwilę po starych śmieciach, udałem się na salkę konferencyjną, na której nie byłem już od ponad trzech lat. Zrobiłem sobie herbatę i grzecznie wyszedłem z budynku klubowego udając się z powrotem na swój sektor czwarty.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Stadion

Co słychać na Nowej Bukowej?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Chyba żaden kibic GieKSy w obecnym sezonie nie może narzekać na brak emocji. Po tak długo wyczekiwanym awansie do Ekstraklasy Bukowa przez cztery pierwsze domowe mecze doświadczyła kompletu na trybunach i zapowiada się, że tak pozostanie do jej pożegnania, które zaplanowane jest w ostatnim spotkaniu 2024 roku.

Pożegnanie historycznego obiektu, który pamięta lata chwały GKS Katowice, zbliża się wielkimi krokami, więc coraz większe zainteresowanie kibiców skierowane jest w stronę Nowej Bukowej – a tam dzieje się bardzo wiele.

Od ostatniego raportu, który opublikowaliśmy, kiedy to teren budowy podczas briefingu wizytował prezydent Marcin Krupa, minęły już trzy miesiące. Przez ten czas przy naszym nowym obiekcie prace były prowadzone bardzo intensywnie i efekty były widoczne z tygodnia na tydzień.

Z początkiem czerwca można było zauważyć prace prowadzone przy posadzce dziedzińca oraz przy budowie platform dla kamer telewizyjnych usytuowanych w trzech miejscach Trybuny Zachodniej, w której z tego właśnie powodu dach pozostawał niedomknięty.

Równolegle powstawał drenaż drugiego boiska treningowego, które wraz z pierwszym zlokalizowane są przy ul. Bocheńskiego, zaraz obok przystanku autobusowego. Można było również w tym okresie zaobserwować prowadzoną wycinkę drzew przy ulicy Załęska Hałda. W tym miejscu powstanie rondo ułatwiające komunikację w rejonie stadionu.

Wokół samego stadionu były prowadzone bardzo intensywne prace ziemne.

20 czerwca rozpoczął się długo wyczekiwany montaż krzesełek na Trybunie Wschodniej. Pojawiły się pierwsze litery KA na jednym z sektorów, sugerujące, że właśnie na tej trybunie zobaczymy napis Katowice. Sam montaż postępował bardzo sprawnie i po kilku dniach gotowa była już cała trybuna. Co również warte zauważenia – na płycie głównej stadionu pojawiło się ogrzewanie murawy.

Z początkiem lipca gotowa była już trybuna wschodnia, a montaż krzesełek postępował na Trybunie Południowej (tutaj będzie znajdował się młyn kibiców GieKSy). Na obiekcie pojawiły się pierwsze elementy ogrodzenia w kolorze czarnym, które rozpoczęto montować pomiędzy wewnętrznymi filarami. Ukończono prace przy telebimach znajdujących się w narożnikach oraz przy montażu platform telewizyjnych i dzięki temu dach został całkowicie domknięty, co umożliwiło rozpoczęcie prac montażowych głównego oświetlenia.

W drugiej połowie lipca, kiedy na stadionie postępował montaż krzesełek, rozpoczęła się budowa węzła drogowego, który połączy stadion i autostradę A4 od strony Trybuny Północnej. Projekt przewiduje budowę węzła drogowego i parkingu dla kibiców gości.

W tym czasie drenaż boisk treningowych został ukończony, przez co możliwe było rozpoczęcie prac związanych z ułożeniem warstwy wegetacyjnej na pierwszym z nich.

Początek sierpnia to wykończenia związane z montażem krzesełek na obiekcie. Prace z ich układaniem rozpoczęły się na Trybunie Zachodniej (w tym strefie  VIP, w której krzesełka są większe od pozostałych na obiekcie). Prowadzone również były prace związane z przygotowaniem parkingu dla autokarów i samochodów osobowych dla osób z niepełnosprawnościami w okolicy Trybuny Wschodniej.

Na sektor gości trafiły pierwsze słupy wyznaczające ogrodzenie. Sektor ten pomieści aż 1194 kibiców, a wejście na niego będzie odbywać się przez specjalny tunel. Zauważyć można było w tym czasie pierwsze oszklenia za ostatnimi rzędami trybun, a równolegle montowane były balustrady.

Na płycie głównej zasypany został system ogrzewania i rozpoczęły się prace przygotowujące do położenia warstwy wegetacyjnej.

Przy boiskach treningowych pojawiły się słupy ogrodzenia oraz trwały prace z warstwą wegetacyjną na drugiej płycie. Rozpoczęły się również prace ziemne przy budowie ronda. Układ drogowy w tym miejscu przewiduje powiększenie drogi, by posiadała dwa pasy ruchu w jednym kierunku, co z pewnością ułatwi dojazd i wyjazd na mecz.

Na obiekcie w tym czasie (koniec sierpnia) trwały prace wykończeniowe wewnątrz oraz na zewnątrz obiektu.

Pojawiły się pierwsze kołowrotki oraz warstwa bitumiczna na drogach wokół stadionu. Na obiekcie zamontowano oświetlenie zewnętrzne oraz kamery monitoringu.

Boiska treningowe zyskały zieloną siatkę, a po ich prawej stronie (patrząc od strony stadionu) prowadzone są prace ziemne nad budową głównej drogi dojazdowej do obiektu prowadzącej od strony budowanego ronda.

Jak widać po zdjęciach, jesteśmy już coraz bliżej zakończenia prac. We wrześniu spodziewane jest położenie murawy, co jak zawsze przy nowych stadionach jest bardzo ważnym momentem. Końcem października prace budowlane na obiekcie powinny się zakończyć. Później odbiory, testy i tak bardzo wyczekiwany mecz otwarcia.

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Ligowy ewenement

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach (nazwijmy to) reprezentacyjnych, wracamy do ligowej rzeczywistości. Do klubów wrócili reprezentanci i przyszli reprezentanci, którzy swoje nadzieje będą starali się spełnić już za miesiąc podczas następnych dwóch kolejek Ligi Narodów. Teraz czas jednak skupić się na lidze, jak i Pucharze Polski, do którego katowiczanie przystąpią jeszcze we wrześniu.

Na pierwszy ogień trafia się nam mecz z Widzewem, czyli starym-niestarym znajomym. W naszej wieloletniej ekstraklasowej banicji mierzyliśmy się bowiem z łodzianami kilka dobrych razy. I to zarówno na zapleczu ekstraklasy, jak i nawet w drugiej lidze! Trzeba przypomnieć ten mecz z niesamowitą atmosferą, w covidowy, lipcowy dzień, kiedy to zremisowaliśmy z RTS 1:1. Kilkanaście dni później Widzew przegrał u siebie ze Zniczem, a nam do awansu w meczu z Resovią zabrakło jednego gola…

W każdym razie niesamowite jest to, że to był 2020 rok, a to oznacza, że na przestrzeni nieco ponad czterech lat, z rywalem tym zmierzymy się już na trzecim szczeblu rozgrywkowym. To chyba prawdziwy ewenement.

Po awansie Widzew gra w ekstraklasie już trzeci sezon, zdołał więc okrzepnąć i stać się solidnym zespołem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Piłkarze z Łodzi raczej bez problemów utrzymują się w lidze, nie musząc drżeć o pozostanie w elicie do ostatniej kolejki.

Nasz piątkowy rywal wydaje się być idealnym probierzem możliwości naszego zespołu. Mamy za sobą siedem kolejek ligowych i przerwę na kadrę, a rywal nie jest na tyle mocny, żebyśmy nie byli w stanie go pokonać i na tyle słaby, żeby nie okazać się lepszym na Bukowej. Już na podstawie obecnego sezonu należy powiedzieć, że wygrane z Lechem Poznań czy Cracovią na wyjeździe to znakomite wyniki. Porażki w Białymstoku i Szczecinie ujmy nie przynoszą. Do Katowic przyjedzie naprawdę solidny zespół.

Ekipa Rafała Góraka po świetnym meczu z Jagiellonią zagrała kolejne dobre zawody w Lubinie. Zabrakło nam jednak chyba ekstraklasowej ogłady i po prostu dobrego wykończenia. Z dobrych wiadomości – na boisku rasowego ekstraklasowicza to katowiczanie dyktowali warunki i prowadzili grę. Mimo porażki ten mecz dał nam więcej optymizmu niż pesymizmu i nie pozostaje piłkarzom GieKSy nic innego jak kontynuować obraną ścieżkę.

Mecze z Widzewem to historia GieKSy. Dobrze, że po tylu latach ten pojedynek odbędzie się na szczeblu ekstraklasy, a przez to, że będzie on w ramach Super Piątku w Canal+, oczy całej piłkarskiej Polski będą zwrócone na Bukową. Miejmy nadzieję, że katowiczanie spiszą się lepiej niż w poprzednim meczu rozgrywanym w piątek o 20.30 z Motorem Lublin.

Ciekawe, jaki skład wystawi szkoleniowiec na to spotkanie. W Lubinie kilku zawodników zagrało bardzo dobrze – jak choćby Mateusz Kowalczyk, nasz reprezentant, który jednak nie znalazł się w kadrze meczowej ani na spotkanie ze Szkocją, ani z Chorwacją. Sama jednak jego obecność na zgrupowaniu reprezentacji, możliwość obcowania z kadrą i poznania całej tej otoczki wielkich meczów i stadionów może na niego wpłynąć bardzo dobrze.

Bramkostrzelny i pyskaty golkiper, nie ten Kosowianin, zdobywca Pucharu Francji i cudowny strzelec w La Liga z Bukowej

Podstawowym bramkarzem i najbardziej charakterystycznym zawodnikiem Widzewa jest Rafał Gikiewicz. Bezskutecznie domagający się swego czasu powołania do reprezentacji golkiper swoje pierwsze szlify w ekstraklasie zbierał 15 lat temu w Jagiellonii. Potem przez kilka lat grał w Śląsku, uzbierał co prawda zaledwie 27 meczów, ale zdobył Mistrzostwo Polski. Potem była Bundesliga w Unionie Berlin i Augsburgu – druga (100 meczów) i pierwsza (126 meczów). W obu ligach zachował 64 czyste konta i… strzelił jedną bramkę w meczu 2. Bundesligi z Heidenheim. Po krótkim pobycie w tureckim Ankaragucu, w zeszłym sezonie wrócił do Polski. Rafał oprócz gry na boisku, nie gryzie się w język i bryluje w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Bywa często mylony ze swoim bratem Łukaszem.

W ostatniej kolejce zadebiutował urodzony w Szwajcarii Kosowianin – Kreshnik Hajrizi. Zawodnik mający na koncie cztery występy w swojej reprezentacji zdobył z Lugano Puchar Szwajcarii w 2022 roku. Grał też w Lidze Konferencji przeciw choćby dobrze znanemu polskim kibicom Bodo/Glimt.

Juan Ibiza od zeszłego sezonu występuje w Widzewie, wcześniej grając wyłącznie w Hiszpani, m.in. w… UD Ibiza. Ponadto występował w rezerwach Villareal i Almerii, nie dane mu jednak było wystąpić w La Liga. W Pucharze Króla natomiast doświadczył lania od pierwszej ekipy Żółtej Łodzi Podwodnej, przegrywając 0:8…

Kolejny reprezentantem Kosowa w Widzewie jest Lirim Kastrati (14A), którego nie należy mylić z piłkarzem o tym samym imieniu i nazwisku oraz wieku, który grał w Legii i który przez tę zbieżność przysporzył sporo trudu autorowi niniejszego tekstu. Zawodnik piłkarsko wychowywał się we Włoszech, gdzie grał w Primaverze Romy i Bolognii. W barwach Ujpestu w 2021 roku zdobył Puchar Węgier, strzelając jedyną bramkę w dogrywce finału z Fehervar.

Samuel Kozlovsky, to zdobywca Pucharu Słowacji, który zagrał jedynie w dwóch jesiennych rundach, w trakcie sezonu przenosząc się do Petrzalki. Ponadto grał w Trencinie. Zawodnik w ostatnią niedzielę zadebiutował w reprezentacji naszych południowych sąsiadów – wszedł w 90. minucie wygranego 2:0 meczu Ligi Narodów z Azerbejdżanem.

Luis Silva to Mistrz Portugalii U-17, jednak w turnieju zagrał tylko w jednym meczu fazy grupowej i ćwierćfinale. W Belenenses zaliczył trzy mecze w portugalskiej ekstraklasie.

Fran Alvarez jest wychowankiem Villareal, który w tym klubie oraz Realu Valladolid raczej umiejscawiał się w rezerwach, nie dane mu było zadebiutować w La Liga. W Widzewie od poprzedniego sezonu, strzelał bramki w wygranych meczach z Lechem i Legią.

Hilary Gong – żelazny rezerwowy – wchodził w drugiej połowie wszystkich siedmiu meczów ligowych – to Nigeryjczyk w przeszłości grający Trencinie, ale ma na koncie również 15 występów w holenderskiej Erdivisie w barwach Vitesse, choć z tej liczby meczów uzbierało się zaledwie 245 minut. Grał także w Norwegii i Armenii.

Marek Hanousek to Mistrz Czech z 2013 roku w barwach Viktorii Pilzno, w barwach której grał w kwalifikacjach do Ligi Europy przeciw Ruchowi Chorzów (5:0 i 2:0), a potem zagrał na Vicente Calderon przeciw Atletico. Najwięcej meczów rozegrał (229) w barwach Dukli Praga.

Sebastian Kerk, zawodnik mający na koncie 50 występów w Bundeslidze w barwach Norynbergi i Freiburga. W barwach tego drugiego klubu grał w Lidze Europy. To kolejnym Niemiec po słynnym Uli Borowce, pierwszym Niemcu w polskiej ekstraklasie, który jak podaje Wikipedia „w 1997 roku mając poważne problemy z alkoholem przeszedł do Widzewa Łódź”.

Juljan Shehu w barwach albańskiego Laci zagrał w kwalifikacjach do Ligi Europy przeciw Hapoelowi Beer Sheva… trzykrotnie, gdyż klub trafiał sezon po sezonie na Izraelczyków. Były to jedyne występy zawodnika w tym pucharze, natomiast w eliminacjach do Ligi Konferencji zaliczył mecz z Anderlechtem. Młodzieżowy reprezentant Albanii.

W końcu dwóch Bośniaków. Imad Rondić w przeszłości grał w Slovanie Liberec i Viktorii Żiżkov w Lidze Europy notując dwa mecze przeciw Hoffenheim w barwach tego pierwszego klubu.

Na debiut czeka 6-krotny reprezentant Bośni – Said Hamulić, który występował w kompletnie nieudanych eliminacjach do ostatniego Euro, zaliczając m.in. zawstydzającą porażkę w Luksemburgu aż 1:4. Piłkarz jest zdobywcą Pucharu Francji w barwach Tuluzy – w finale nie grał, ale zaliczył trzy minuty w półfinale. Istny obieżyświat, występował w juniorskich zespołach holenderskich (w tym kraju się urodził), a ponadto na Litwie, w Bułgarii, wspomnianej Francji i Rosji. Z epizdoem – ale jakim! – w Stali Mielec, w której grał zaledwie jedną rundę, ale strzelił aż dziewięć bramek i co ciekawe, w meczach, w których strzelał Stal zanotowała bilans 5-2-1.

Najbardziej doświadczonymi w ekstraklasie zawodnikami Widzewa są Mateusz Żyro, brat bardziej znanego Michała. Mateusz jako wychowanek Legii nie przebił się do podstawowego składu, w pierwszym pobycie grając zaledwie jeden mecz w Pucharze Polski przeciw Ruchowi Zdzieszowice – w tym sezonie Legia zdobyła trofeum. Za drugim podejściem miał dobry start, kiedy to zagrał trzy razy od pierwszej minuty na początku sezonu oraz w słynnym przegranym meczu pucharowym z Dudelange. Potem odszedł do Miedzi, grał też w Stali Mielec. Ma na koncie 122 występy i 4 gole w ekstraklasie, z czego jeden – a jakże – przeciw Legii na Łazienkowskiej.

No i nasz oraz trenera Góraka stary znajomy – Bartłomiej Pawłowski, niestety po zerwaniu więzadła krzyżowego w maju ciągle przechodzący rehabilitację. Piłkarz zagrał w GKS osiem razy, w lidze jedynie jako rezerwowy (w sumie 132 minuty). Jedyny mecz w pierwszym składzie to nasza przegrana w rzutach karnych potyczka w Pucharze Polski w Niepołomicach. Potem kariera zawodnika nabrała rozpędu. Dziś ma w ekstraklasie 243 mecze i 41 goli. W sezonie 2013/14 piłkarz trafił do La Liga, do Malagi, gdzie zadebiutował przeciw Barcelonie z Pique, Xavim i Iniestą w składzie (potem wystąpił również na Camp Nou). Być może najjaśniejszym punktem w jego karierze był gol przeciw Realowi Valladolid, gol przepięknej urody, po podbiciu piłki i uderzeniu z woleja. „Que Golazo” – skwitował to hiszpański komentator. Piłkarz miał też epizod w tureckim Gaziantepsporze.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Myśliwiec: Rafał Górak stworzył bandę zakapiorów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po remisie w spotkaniu GKS Katowice – Widzew Łódź wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn.

Daniel Myśliwiec: Dobry wieczór. Nie lubię mówić o innej drużynie, niż swojej, ale będąc w tym miejscu i widząc pracę Rafała Góraka, powinienem od tego zacząć. Chciałbym rozwinąć kiedyś mój zespół do takiej kultury gry, pokazali skuteczne kontrataki, stałe fragmenty to kosmos. Ten trener jest w stanie stworzyć bandę zakapiorów, to trzeba oddać. Do pewnego momentu radziliśmy sobie bardzo dobrze, ale kluczowa była ta cecha drużyny. Jednym pstryknięciem palców są w stanie się zmienić w bandytów, niesieni dopingiem kibiców mogą odwrócić losy spotkania. Duży szacun dla gospodarzy i trenera. Bardzo dobry początek, słaba skuteczność, zapracowaliśmy na sytuację na 2:0, mogliśmy sobie wypracować zaliczkę. Pozwoliliśmy GieKSie być GieKSą. Przy coraz trudniejszych warunkach próbowaliśmy grać to, co w pierwszej połowie, co nie było optymalne. Wszystkie piłki grane do środka GieKSa wygrywała, wystarczyło zagrać za linię obrony, nie wyglądało to może zbyt pięknie, ale w tych warunkach to jest do zaakceptowania. Dużo zrobiliśmy, by zdobyć dwie bramki, nim przeciwnik strzeli jedną. Z przebiegu i warunków meczu remis jest wynikiem do zaakceptowania, moi piłkarze, w tym zmiennicy, sprawili, że nie mamy złych nastrojów, ale daleko do dobrych.

Aspekty piłkarskie, dlaczego ten mecz wymknął się spod kontroli?

GieKSa jest bardzo mocna w kontrpressingu. Decydując się na bezpieczne pierwsze podanie, ono jest nierozważne przy tym zespole. To dla nich jest tlen, bez zastanowienia biegną, za pierwszym piłkarzem idą wszyscy. Pod tą intensywnością zachęcaliśmy ich do przebywania na naszej połowie. Piłka była zagrana źle z autu, a jednak wyszło idealnie. To są mechanizmy, chęć zdobycia tak bramki. Stały fragment, dostarczymy piłkę w pole karne, najbliżej był Kozłowski, gdyby nie kartka, po prostu skasowałby rywala. Tu nie mam pretensji, ale jako zespół powinniśmy szybciej atakować. Kluczowe z GieKSą grać do przodu, nawet ryzykownie, pressing GieKSy to jeszcze większe ryzyko. To było kluczowe w utracie płynności i w efekcie nabieraniu pewności przez gospodarzy.

Debiut Hamulicia, jak pan to oceni?

Nie zwykłem oceniać takich występów na gorąco, to na pewno nie był debiut optymalny z mojej perspektywy. Widząc, jak pracuje Hamu, podjąłem ryzyko wprowadzenia drugiego napastnika. Strategią było dośrodkowanie na dalszy słupek do dwóch wież. Wydawało mi się, że będziemy w stanie kontynuować to, co w pierwszej połowie. Nie chciałbym oceniać Hamu przez pryzmat 30-minutowego występu w tak trudnych warunkach. Podjąłem ryzyko, nie chcę go oceniać przez pryzmat moich decyzji.


Rafał Górak: Energetyczny mecz, dostrzegam klasę piłkarzy Widzewa, ale podkreślam dobre zawody mojego zespołu, takie charakterne. Trudny moment, straciliśmy bramkę na 0:1, a mogło być wyżej. Mecz odwróciliśmy fenomenalnie, mogliśmy podwyższyć prowadzenie w drugiej połowie, ale to takie gdybanie. Jestem zbudowany postawą zespołu, dzisiaj widziałem walczący kolektyw. Szkoda bramki w doliczonym czasie, wynika to z klasy przeciwnika. Prowadzenie tego meczu i sposób, w jaki graliśmy, jest budujący. Cieszę się, że tak wyglądamy w Ekstraklasie, jeśli możemy mówić o niedosycie punktowym, to trzeba twardo stąpać po ziemi i przyjąć ten punkt. Warunki w drugiej połowie były ekstremalne, dziękuję kibicom za świetny doping.

Długo czekał pan ze zmianami, czym to było spowodowane?

Zmęczenie będzie zawsze widoczne, będzie szło falami. Są momenty, gdy zawodnicy odczuwają trudy bardziej, decyzje o zmianach to takie wczucie się w mecz. Zastanawiam się, czy podjąłem dobrą decyzję, że te zmiany zrobili, ci zawodnicy, którzy zeszli, realizowali to, co chciałem. To niekiedy jest różnie odbierane, tu straciliśmy bramkę, ale nie możemy dorabiać teorii do wyniku.

Trener Myśliwiec powiedział o panu wiele ciepłych słów. Pana zespół to rzeczywiście banda zakapiorów?

*Śmiech*. Nie słyszałem tej wypowiedzi trenera, ale to bardzo cenne. To świadczy o tym, że trener szanuje naszą pracę, bardzo chciałem, by nasza drużyna była drużyną charakterną. Moim zdaniem robimy ten postęp, każdy mecz jest ogromnym doświadczeniem, dobrze, że jest to tak odbierane. Zamysł taktyczny jest istotny, zawodnicy dobrze te rzeczy realizują. Jeśli wyglądają na wojowników, to okej.

Drugi mecz z golem w końcówce, to już jakiś problem?

To nie jest jeszcze problem. Ja takiego elementu nie widzę, mecz miał takie fragmenty, że mogliśmy przegrywać 0:2, a mogliśmy prowadzić 3:1. To były dobre zawody, ale ostatni strzał należał do Widzewa.

Kiedy do gry wróci Adam Zrelak oraz jak pan oceni Bergiera?

W poniedziałek wróci do treningów, tak mówi sztab medyczny. Będziemy wyciągać kolejne wnioski. Dużo dobrych momentów Bergiera, który oberwał tą chorobą, to zawsze wyjaławia organizm, bałem się o jego formę fizyczną. Walczył dobrze, utrzymywał się przy piłce, nie mam zastrzeżeń.

Zawodnicy oczekiwali wyższego podejścia od pomocników, Repka i Kowalczyk popełnili błąd przy tej bramce?

Na pewno będziemy ją jeszcze mocno analizować, wydawało się, że powinniśmy to kontrolować. Nastąpiło nieporozumienie, jeszcze nie wyciągam wniosków. Nasi obrońcy mają konstruować grę, a nie wybijać do przodu, to by było zbyt łatwe dla rywala. Gdyby piłka się nie otarła o obrońcę, to tej sytuacji by nie było.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga