Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Słowacki ekstraligowiec wypunktował wicemistrzów Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Kobieca drużyna w rozpoczętym tygodniu rozegra jedno spotkanie – w czwartek 11 września o 18:00 na Arenie Katowice. Mecz zostanie rozegrany w ramach III rundy eliminacji Ligi Mistrzyń UEFA, a przeciwnikiem będzie FC Twente. Rewanż będzie miał miejsce w czwartek 18 września w Enschede. Spotkania ligowe z Pogonią Tczew i Czarnymi Sosnowiec zostały przełożone na późniejsze terminy. Korzystając z przerwy reprezentacyjnej drużyna męska rozegrała sparing z Górnikiem Zabrze. Nasz zespół wygrał 2:1 (1:0). Następny mecz ligowy drużyna rozegra z Lechią na wyjeździe w piątek 12 września o 18:00. Do drużyny dołączył Ilja Szkurin. Media spekulują na temat ewentualnego transferu Tymoteusza Puchacza do GieKSy. Portal weszlo.com po ostatniej kolejce ligowej wyróżnił Bartosza Nowaka.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu dwa sparingi. W pierwszym z nich pokonali BBTS Bielsko-Biała 3:1, a w drugim przegrali z ZAKSą 1:3. Przed spotkaniem z ZAKSą odbyła się prezentacja drużyny. Na sobotę 13 września planowany jest pierwszy mecz w PLS 1. Lidze z Czarnymi Radom. Początek spotkania o godzinie 17:00 w hali Arena Katowice.

Hokeiści w ubiegłym tygodniu rozegrali trzy sparingi. W ubiegły czwartek zespół przegrał z HK Poprad 0:6. W sobotę i niedzielę przeciwnikiem była drużyna IceFighters Leipzig. W sobotę GieKSa wygrała 3:1, w niedzielę uległa przeciwnikowi 6:7. W najbliższy piątek (12 września) zespół rozegra pierwsze spotkanie w nowym sezonie THL. Przeciwnikiem będzie Polonia Bytom. W niedzielę hokeiści zmierzą się z GKS-em Tychy. Oba mecze zostaną rozegrane na wyjeździe. Początek spotkań odpowiednio o godzinie 18:00 i 17:00. W piątek odbyła się prezentacja drużyny.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Hitowe starcie zostało przełożone

Koronny mecz 6. kolejki Orlen Ekstraligi – starcie GieKSy Katowice z Czarnymi Sosnowiec – odbędzie się w poniedziałek 22 września. Hitowe starcie zostało przełożone z uwagi na udział katowiczanek w eliminacjach do UEFA Women’s Champions League.

Mecz miał się pierwotnie odbyć 20 września. KKS Czarni Antrans Sosnowiec to aktualne liderki Ekstraligi z kompletem zwycięstw na koncie, natomiast Gieksa to mistrzynie Polski w sezonie 2024/25.

Ze względu na udział piłkarek w kolejnej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzyń UEFA i zaplanowane mecze z FC Twente (11 i 18 września), uległ zmianie terminarz spotkań ligowych. Pierwotnie zaplanowany na 14 września mecz 5. kolejki Orlen Ekstraligi kobiet GKS Katowice – Pogoń Dekpol Tczew zostanie rozegrany w nowym terminie, który ustalą kluby we współpracy z PZPN.

Natomiast spotkanie 6. kolejki GieKSy z Czarnymi Antrans Sosnowiec odbędzie się w poniedziałek 22 września o godz. 17:00 i będzie transmitowane w serwisie sport.tvp.pl.

weszlo.com – Doświadczeni Polacy zawstydzają młodszych kolegów [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jest jakimś błędem w Matrixie to, że Bartosz Nowak gra w GKS-ie Katowice. To znaczy dla GKS-u to bardzo dobrze, jeszcze raz wielkie gratulacje za ściągnięcie takiego kozaka, ale właśnie: kozaka. Dziwne, że Nowak nie występuje obecnie w lepszym klubie Ekstraklasy, bo ma wszystko, żeby grać o mistrzostwo, a nie o utrzymanie.

Naprawdę łatwo sobie wyobrazić Nowaka w czołówce ligi, był zresztą w Rakowie, ale ten go odpuścił, co okazało się po prostu błędem.

[…] Naturalnie nie ma co robić z Nowaka jakiegoś Zidane’a, ale to na warunki Ekstraklasy świetny piłkarz. I od niego w dużej mierze będzie zależało, jak potoczy się ten sezon dla GKS-u, bo ciągnie kolegów za uszy.

Oficjalnie: Napastnik Legii Warszawa w GKS-ie Katowice

Dobiegł końca krótki, ale kosztowny pobyt Ilji Szkurina w Legii Warszawa. Białoruski napastnik w sobotę oficjalnie został piłkarzem GKS-u Katowice.

Klub z Bukowej podpisał z nim kontrakt do czerwca 2028 roku. W umowie zawarto opcję przedłużenia o kolejne 12 miesięcy.

Szkurin pod koniec lutego został w pośpiechu sprowadzony przez Legię ze Stali Mielec za 1,2 mln euro. Przyszedł tak późno, że nie mógł już być zgłoszony do Ligi Konferencji i był do dyspozycji jedynie na mecze Ekstraklasy.

Transfer ten od początku wzbudzał wiele wątpliwości i czas pokazał, że raczej były one słuszne. Szkurin miał problemy ze skutecznością, choć pod koniec sezonu nieco się rozkręcił. W lidze strzelił dwa gole i zaliczył dwie asysty, trafił też w finale Pucharu Polski z Pogonią Szczecin.

Nowy sezon Białorusin zaczął od ważnej bramki w Superpucharze Polski z Lechem Poznań (2:1), ale kontynuacji nie było. W kolejnych ośmiu występach drogi do siatki nie znalazł. Edward Iordanescu jeszcze tylko dwa razy wystawił go w podstawowym składzie. W ostatnim przed przerwą reprezentacyjną spotkaniu z Cracovią Szkurin znalazł się na trybunach, co zwiastowało jego rychły koniec na Łazienkowskiej.

W Katowicach może odgrywać znacznie ważniejszą rolę. Adam Zrelak niedawno wrócił po kontuzji i już zaczął dawać jakość, ale w jego przypadku cały czas trzeba mieć wkalkulowane, że prędzej czy później znów wypadnie z gry. Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali jeszcze żadnego ofensywnego konkretu, co szczególnego zaskoczenia nie stanowi. W takim otoczeniu Szkurin ma szansę wyrosnąć na lidera ataku GieKSy.

sportowefakty.wp.pl – Puchacz wraca do Ekstraklasy. Wiadomo, który klub wybrał

Tymoteusz Puchacz, reprezentant Polski, po długich poszukiwaniach znalazł nowy klub. Według informacji portalu meczyki.pl obrońca po 4 latach wróci do Ekstraklasy.

Ostatni sezon nie był udany dla Tymoteusza Puchacza. 26-latek w sierpniu ubiegłego roku przeniósł się do Holstein Kiel, jednak już w styczniu został wypożyczony do Plymouth Argyle. Choć Polak nadal ma obowiązujący kontrakt z zespołem z 2. Bundesligi, klub nie jest zainteresowany jego usługami.

Puchacz postawił więc na indywidualne treningi i szukał nowego pracodawcy. Mówiło się o wielu potencjalnych kierunkach, a w sobotę pojawiły się informacje o ewentualnych przenosinach do Wieczystej Kraków.

Okazuje się, że 26-latek ponownie ma zagrać w Polsce, jednak nie na poziomie I ligi, a PKO Ekstraklasy. Jak informuje serwis meczyki.pl, Puchacz będzie bowiem reprezentował barwy GKS-u Katowice, gdzie dołączy na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu.

Wróci tym samym do klubu, w którym już wcześniej występował. Miało to miejsce w sezonie 2018/2019, kiedy został wypożyczony z Lecha Poznań. Wówczas rozegrał w barwach aktualnego mistrza Polski 27 meczów i zdobył cztery bramki, dając spory wkład na murawie.

Decyzja o powrocie do Katowic może być dla Puchacza szansą na odbudowanie formy i regularną grę, co jest kluczowe dla jego dalszej kariery. Wypożyczenie z niską opcją wykupu daje klubowi elastyczność w dalszych decyzjach dotyczących piłkarza. 26-latek po raz ostatni występował w polskiej lidze w sezonie 2020/21, kiedy grał w Lechu.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice znów grał z Górnikiem Zabrze. Kto tym razem był lepszy w Śląskim Klasyku na Bukowej?

Piłkarze GKS Katowice i Górnika Zabrze przerwę w rozgrywkach PKO Ekstraklasy wykorzystali na rozegranie sparingu. Spotkanie dwóch drużyn z naszego regionu odbyło się na starym stadionie GKS na Bukowej i było rewanżem za niedawny Śląski Klasyk.

11 dni temu Górnik i GKS grały ze sobą w PKO Ekstraklasie i wówczas w Zabrzu wyraźnie lepszym zespołem byli podopieczni trenera Michala Gasparika wygrywając 3:0. W środę 3 września doszło do rewanżu za Śląski Klasyk, bo obydwie drużyny postanowiły wykorzystać reprezentacyjną przerwę w rozgrywkach ligowych na rozegranie sparingu.

Mecz kontrolny GieKSy i Górnika odbył się na starym stadionie katowiczan na Bukowej, a obie ekipy wystąpiły w nim bez swoich kadrowiczów, którzy pojechali na zgrupowania reprezentacji. Więcej absencji było w zespole zabrzan i katowiczanie skwapliwie z tego skorzystali obejmując w I połowie prowadzenie.

Bramkę na Bukowej strzelił nowy nabytek GKS Eman Marković. Norweg pod koniec sierpnia podpisał trzyletni kontrakt z katowickim klubem, a teraz strzelił w jego barwach pierwszego gola świetnie zachowując się w polu karnym.

Do remisu doprowadził na kwadrans przed końcem pojedynku Gabriel Barbosa. Pozyskany przed tym sezonem rosły napastnik z Brazylii jeszcze nie zagrał w oficjalnym meczu Górnika, bo długo leczył kontuzję. Teraz jest już w pełni sił i po centrze z rzutu rożnego zrobił użytek ze swoich 195 cm wzrostu głową kierując piłkę do siatki.

Gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść w ostatniej akcji spotkania. Bramkę na wagę wygranej strzelił były zawodnik Górnika Aleksander Buksa, który wykorzystał podanie Miłosza Swatowskiego. Trenera Rafała Góraka ucieszyło zwycięstwo, natomiast zmartwił uraz Aleksandra Paluszka, który już w 7 minucie kulejąc opuścił boisko.

Dzięki rozegraniu meczu sparingowego w środku tygodnia obaj szkoleniowcy będą mogli dać swoich podopiecznym teraz kilka dni wolnego, by z większą energią przygotowywali się do czekających ich w następny weekend wyjazdowych spotkań ligowych. GKS Katowice w piątek 12 września zmierzy się w Gdańsku z Lechią, a Górnik w poniedziałek 15 września w Częstochowie z Rakowem.

SIATKÓWKA

pls1liga.pl – GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 3:1 w sparingu

W piątek GKS Katowice i BBTS Bielsko-Biała rozegrały kolejny sparing. Spotkanie towarzyskie zakończyło się wygraną katowiczan 3:1 (25:27, 25:23, 25:21, 25:23).

Dzisiaj katowiczanie i bielszczanie rozegrali kolejny sparing przed inauguracją sezonu 2025/26 PLS 1. Ligi. To było już kolejne spotkanie obu drużyn. Tym razem lepsi okazali się siatkarze GKS-u.

Dzisiaj katowiczanie zrewanżowali się nam za porażkę z minionej soboty. W ostatnim sparingu przedsezonowym przegrywamy w Katowicach 1:3 – czytamy w komunikacie BBTS Bielsko-Biała.

W przedostatnim sparingu rozegranym w ramach przygotowań do nowego sezonu GKS Katowice zmierzył się z BBTS-em Bielsko-Biała w Arenie Katowice. Dla katowickiego zespołu była to okazja do rewanżu za przegrane spotkanie w turnieju Góral Cup Beskidy.

GKS rozpoczął spotkanie od skutecznego bloku i to właśnie w tym elemencie głównie punktował. Po asie serwisowym Damiana Hudzika na 6:2, trener gości poprosił o czas. Pierwszy punkt po przerwie zdobyli goście skutecznym atakiem z lewego skrzydła. GKS powiększał swoją przewagę i przy stanie 10:4, po zagrywce za punkt Gonzalo Quirogi, szkoleniowiec BBTS-u wykorzystał drugi czas. Bielszczanie starali się odrabiać stratę, dzięki skutecznej grze w ataku, jednak momentami gubili się, co wykorzystywała GieKSa. Gdy prowadzenie katowiczan stopniało do jednego punktu (12:11) trener Emil Siewiorek wykorzystał pierwszą przerwę. Po długiej wymianie na korzyść rywali oraz asie serwisowym objęli niewielkie prowadzenie, które konsekwentnie powiększali. BBTS wykorzystywał błędy rywala. Po obiciu bloku bielszczan przez Wojciecha Włodarczyka, wynik wyrównał się (19:19). Skutecznie w ataku prezentował się Michał Superlak. O ostatecznym wyniku zadecydowała gra na przewagi, z której zwycięsko wyszli bielszczanie po skutecznym ataku z prawego skrzydła oraz bloku Mateusza Zawalskiego.

Drugą partię otworzyła długa wymiana, w której to katowiczanie zapisali pierwszy punkt na swoim koncie, po autowym bloku BBTS-u. Początek seta był wyrównany i drużyny grały punkt za punkt. BBTS, dzięki wykorzystywaniu piłek sytuacyjnych oraz dwóch asach serwisowych Jakoba Thelle, objął czteropunktowe prowadzenie. Przy wyniku 10:6 na korzyść bielszczan, szkoleniowiec GKS-u poprosił o czas. Po przerwie rywale nadal utrzymywali przewagę. Stratę pomógł zmniejszyć z lewego skrzydła Wojciech Włodarczyk, jednak BBTS posyłał mocne i praktycznie niemożliwe do obrony ataki. GKS zmniejszył stratę i gdy wynik wskazywał 17:18, trener gości wykorzystał przerwę. To nie zatrzymało GieKSy, która wyrównała wynik, a następnie konsekwentnie powiększała swoje prowadzenie. Po stronie bielszczan pojawiały się błędy w polu zagrywki oraz ataku. Przy prowadzeniu GKS-u 21:19, bielszczanie poprosili o czas. Na prawym skrzydle w drużynie gości dobrze spisywał się Szymon Romać, który pojawił się na boisku w drugiej partii. BBTS odrabiał stratę. Przy stanie 23:22 trener Siewiorek wykorzystał przerwę. Katowiczanie zamknęli seta wygraną 25:23 dzięki zepsutej zagrywce bielszczan oraz atakowi przez środek Damiana Hudzika.

W trzecim secie na boisku pojawił się zupełnie zmieniony skład. Na początku partii żaden z zespołów nie zbudował znaczącej przewagi. Dobrze w drużynie GieKSy pokazał się Mateusz Łysikowski. W zespole z Bielska-Białej na środku skutecznie spisywał się Bartłomiej Zawalski, który kilkakrotnie punktował z ataku. Po stronie katowiczan pojawiały się błędy w ataku. Żadna z drużyn nie zaznaczyła znaczącej przewagi, gra toczyła się punkt za punkt. Po autowej zagrywce Zawalskiego oraz nieudanym ataku bielszczan, wynik wskazywał 18:16 na korzyść gospodarzy. Szkoleniowiec BBTS-u interweniował i poprosił o czas. Po przerwie rywale szybko odpowiedzieli, mocnym atakiem z prawego skrzydła oraz asem serwisowym. Tym razem to trener GieKSy skorzystał z przerwy. Po skutecznym bloku Bartosza Schmidta i błędzie dotknięcia siatki przez rywali prowadziliśmy 23:20. Partię zamknął skuteczny blok Piotra Fenoszyna na 25:21.

Czwartą partię otworzył Maciej Wóz atakiem przez środek. Oba zespoły ponownie grały punkt za punkt. Na lewym skrzydle zameldował się Łysikowski, zdobywając punkt po efektownym ataku. Chwilę później jednak pomylił się w polu zagrywki. BBTS zdołał objąć trzypunktowe prowadzenie po ataku przez środek oraz błędzie serwisowym katowiczan. Na boisku ponownie pokazał się Łysikowski, który dobrze spisywał się w obronie. Po autowym serwisie bielszczan, z przewagi zespołu nic nie zostało (13:13). Dzięki skutecznej grze blokiem katowiczanie objęli prowadzenie 20:18. Przy takim stanie trener BBTS-u wykorzystał czas. Po przerwie goście zdołali odrobić stratę. Końcówka spotkania należała do wyrównanych, a po stronie obu zespołów pojawiały się błędy. Po przerwie przy wyniku 23:23, Damian Domagała punktował z lewego skrzydła, a bielszczanie zamknęli spotkanie autowym atakiem.

GieKSę czeka ostatni sprawdzian przed rozpoczęciem rywalizacji w PLS 1. Lidze. W sobotę w hali Areny Katowice podejmiemy ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Mecz poprzedzi prezentacja drużyny.

GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 3:1 (25:27, 25:23, 25:21, 25:23)

siatka.org – Pierwszy sparing ZAKSY Kędzierzyn-Koźle na plus

Reprezentacja Polski siatkarzy jest już na Filipinach, gdzie niebawem rozpocznie udział w mistrzostwach świata, a w Polsce do sezonu intensywnie przygotowują się kluby PlusLigi. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ma za sobą pierwszy sparing. Kędzierzynianie uświetnili oficjalną prezentacje GKS-u Katowice, spadkowicza z PlusLigi.

GKS Katowice, spadkowicz z PlusLigi oficjalną prezentacją i meczem z ZAKSĄ zamknął okres przygotowawczy. Wcześniej w Arenie Katowice podopieczni Emila Siewiorka wygrali 3:1 (25:27, 25:23, 25:21, 25:23) test mecz z BBTS-Bielsko-Biała.

Na zamknięcie okresu przygotowawczego katowiczanie zmierzyli się z ZAKSĄ. Utytułowany klub uświetnił prezentację GKS-u. W składzie ZAKSY wystąpili kadrowicze, Rafał Szymura czy Mateusz Czunkiewicz.

Pierwsze dwa punkty spotkania zdobył atakiem z prawego skrzydła Michał Superlak. Po sprytnym zagraniu Grzegorza Pająka GieKSa objęła prowadzenie 7:3. Katowiczanie dobrze weszli w mecz. Po kolejnym zdobytym przez nas punkcie szkoleniowiec drużyny gości interweniował i wykorzystał czas. To jednak nie wybiło GieKSy z rytmu i stale powiększała ona swoje prowadzenie. Po autowej zagrywce Igora Grobelnego GKS prowadził 14:7. Dobrze na lewym skrzydle spisywał się Mateusz Łysikowski. Przy utrzymującym się siedmiopunktowym prowadzeniu GieKSy, ZAKSA wykorzystała drugi czas. Katowiczanie dzięki cierpliwej grze zwyciężyli w pierwszej partii 25:18, po błędzie Karola Urbanowicza w polu serwisowym. Przed rozpoczęciem drugiej partii na parkiecie pojawili się byli zawodnicy GKS-u m.in. Jakub Jarosz, Łukasz Usowicz, Maciej Fijałek, Bartosz Mariański, którzy odebrali pamiątkowe statuetki z rąk prezesa klubu, Sławomira Witka.

W drugim secie punkt dla GieKSy zanotował Łysikowski, który jednak chwilę później posłał piłkę w aut. Skutecznie z lewego skrzydła punktował Grobelny. Dobrze w przyjęciu spisywała się GieKSa, a przy stanie 5:5 Damian Hudzik przepchnął piłkę na stronę rywala, a chwilę później dobry blok ustawił Grzegorz Pająk. Skutecznie w drużynie gości spisywał się Mateusz Rećko. Rywalizacja była wyrównana. Przy stanie 12:10 na korzyść Katowic, Superlak z prawego skrzydła ustrzelił Bartosza Fijałka i GieKSa objęła trzypunktowe prowadzenie, które później powiększyła dzięki asowi serwisowemu naszego atakującego. ZAKSA goniła nasz zespół i gdy przewaga GKS-u stopniała, przy wyniku 19:19, trener Emil Siewiorek poprosił o czas. Końcowa faza seta należała do bardzo wyrównanych i zespoły grały na przewagi. O wygranej ZAKSY przesądziły autowy blok katowiczan oraz skuteczny blok Konrada Stajera na 29:27.

Na początku trzeciego seta żadna z drużyn nie zbudowała znaczącej przewagi. Po obu stronach pojawiały się błędy. W zespole ZAKSY dobrze prezentował się Rafał Szymura. Z czasem w naszym zespole rozkręcił się Damian Domagała. Potrójny blok GieKSy oraz atak Bartosza Schmidta przez środek pozwolił na objęcie prowadzenia 11:8. Przy takim stanie trener rywali poprosił o czas. GieKSa utrzymywała kilkupunktowe prowadzenie. Po autowej zagrywce Łysikowskiego oraz skutecznym plasie Szymury wynik wyrównał się i dalsza gra przebiegała punkt za punkt. Przy stanie 19:21 trener Siewiorek wykorzystał czas. Po przerwie ZAKSA odskoczyła na trzy punkty. Na prawym skrzydle punktował Domagała. GKS odrabiał stratę do drużyny gości. Po asie serwisowym Grobelnego, rywale wygrali w trzecim secie 25:23.

Ostatnią partię GKS rozpoczął od kilku błędów. Rywale prowadzili 5:2 i z czasem powiększyli swoje prowadzenie do czterech punktów i utrzymywali je grając dobrze blokiem oraz mając wysoką skuteczność w ataku. Przy stanie 13:6 na korzyść gości, trener Siewiorek wykorzystał czas. Rywale wykorzystywali luki w przyjęciu oraz błędy katowiczan. Stratę starał się odrabiać Krzysztof Gibek atakami z lewego skrzydła. Ostatecznie rywale wygrali 25:18 w czwartej partii, tym samym triumfując w całym spotkaniu.

GKS Katowice – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (25:18, 27:29, 23:25, 18:25)

wkatowicach.eu – Prezentacja drużyny i sparing z ZAKSĄ. Siatkarski GKS Katowice gotowy na nowy sezon

GKS Katowice zainaugurował nowy sezon siatkarskiej 1. ligi w wyjątkowy sposób — prezentacją drużyny i sparingiem z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w nowo otwartej Arenie Katowice. Wydarzenie miało otwarty charakter i przyciągnęło wielu kibiców, dla których przygotowano dodatkowe atrakcje. Przed drużyną intensywny sezon, którego celem jest powrót do PlusLigi.

W sobotę, 6 września, GKS Katowice oficjalnie zainaugurował siatkarski sezon 2025/2026. Wydarzenie, które odbyło się w nowej Arenie Katowice, przyciągnęło kibiców, dla których przygotowano nie tylko sportowe emocje, ale również szereg atrakcji towarzyszących.

O godzinie 14:00 rozpoczęła się prezentacja zespołu, który w nadchodzącym sezonie powalczy o powrót do PlusLigi. Na parkiecie pojawili się zarówno aktualni zawodnicy GieKSy, jak i zaproszeni goście – byli trenerzy i siatkarze klubu. Tuż po prezentacji katowiczanie rozegrali ostatni mecz sparingowy przed startem ligi, mierząc się z wielokrotnym mistrzem Polski – ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wynik nie był niestety niespodzianką – goście wygrali z katowiczanami 3-1.

Wstęp na wydarzenie był bezpłatny, a organizatorzy zadbali o przyjazną atmosferę dla całych rodzin. Na uczestników czekały strefa zabaw dla dzieci, relaksu oraz pokaz grupy Cheer Move Academy. Kibice mogli również odwiedzić stoisko Oficjalnego Sklepu GieKSy, gdzie dostępne były karnety na sezon i możliwość wyboru miejsc na trybunach nowego obiektu.

Premierowy mecz ligowy GKS Katowice rozegra już 13 września, a ich rywalem będą Czarni Radom. Będzie to jednocześnie pierwszy oficjalny mecz ligowy w Arenie Katowice.

HOKEJ

hokej.net – Kubeł zimnej wody! Słowacki ekstraligowiec wypunktował wicemistrzów Polski

HK Poprad pokonał na własnym lodzie GKS Katowice 6:0. „Kozice” zdominowały to starcie od samego początku.

Ekipa z Popradu początkowo miała zmierzyć się z Comarch Cracovią, z którą wygrała na wyjeździe aż 9:1. Finalnie zagrała z wicemistrzami Polski i również odniosła zwycięstwo.

Zespół spod Tatr na prowadzenie wyszedł już po 72 sekundach. Rzut karny na gola zamienił Tyler Wong, który wymanewrował Jespera Eliassona i dosłownie wjechał z krążkiem do bramki.

W 4. minucie na 2:0 podwyższył Andrew Calof. Kanadyjczyk przechwycił krążek i uderzeniem z nadgarstka zaskoczył katowickiego golkipera. Jeszcze przed końcem pierwszej tercji wynik podwyższył Peter Bjalončík strzałem z niebieskiej linii.

W drugiej tercji Słowacy nadal kontrolowali grę. W 31. minucie Ryan Sproul huknął sprzed korytarza międzybulikowego i wykorzystał podwójną przewagę. Po tej bramce doszło do zmiany w bramce GieKSy, bo Jespera Eliassona zastąpił Michał Kieler. Tuż przed końcem drugiej odsłony Juraj Majdan podwyższył na 5:0.

Katowiczanie próbowali odpowiadać szybkimi atakami, ale dobrze zorganizowana defensywa gospodarzy nie pozwalała na wiele. W 52. minucie Sproul zdobył swoje drugie trafienie w meczu, popisując się precyzyjnym uderzeniem z nadgarstka i ustalił wynik spotkania na 6:0.

Niemcy pokonani. Liderzy nie zawiedli

Hokeiści GKS-u Katowice wygrali pierwszy z dwóch meczów sparingowych z IceFighters Lipsk. Rewanż w niedzielę o 16:00.

W przekroju całego meczu podopieczni Jacka Płachty okazali się zespołem lepszym i skuteczniejszym.

Z pewnością nie będą najlepiej wspominać początku tego starcia, bowiem przegrywali już od pierwszej minuty. Jesper Eliasson został pokonany w sytuacji sam na sam.

W 9. minucie wyrównał Patryk Wronka, który ruszył z własnej tercji i przymierzył z bulika.

Remis 1:1 utrzymał się do końca pierwszej, a także drugiej odsłony. Optyczną przewagę mieli katowiczanie, ale nie potrafili jej wykorzystać.

W 51. minucie GieKSę na prowadzenie wyprowadził Mateusz Michalski, który zwieńczył trójkową akcję. O losach spotkania definitywnie przesądził Grzegorz Pasiut. Kapitan umieścił gumę w pustej bramce.

Wicemistrzowie Polski wypuścili zwycięstwo z rąk! Przegrali po dogrywce

Hokeiści GKS-u Katowice prowadzili już 6:2 w sparingowym meczu z drużyną IceFighters Lipsk, ale ostatecznie zeszli z lodu pokonani. Ekipa z Oberligi wygrała 7:6 po dogrywce.

Drugi sparing GKS Katowice z IceFighters Leipzig rozpoczął się niespodziewanie – to goście pierwsi objęli prowadzenie, gdy w 12. minucie na listę strzelców wpisał się Daniel Visner. Katowiczanie mieli jednak przewagę i na początku drugiej tercji wyrównał Bartosz Fraszko, uderzając precyzyjnie nad parkanem bramkarza rywali.

Chwilę później Mateusz Bepierszcz został ukarany karą meczu za ostry faul. GKS zdołał przetrwać pięciominutowe osłabienie, a zaraz po nim prowadzenie dał gospodarzom Maksymilian Dawid. W kolejnych minutach katowiczanie uzyskali przewagę, którą udokumentowali bramkami Jonasz Hofman i Ian McNulty.

Z kolei na trafienie Marca Zajica odpowiedzieli Bartosz Fraszko oraz Jean Dupuy. Było więc 6:2 i przy tym wyniku wydawało się, że spotkanie jest rozstrzygnięte.

Ale Niemcy powstali z kolan. Jeszce przed zakończeniem drugiej odsłony Tom Pauker zdobył gola na 6:3, a w trzeciej odsłonie ekipa z Lipska doprowadziła do wyrównania i o losach spotkania musiała przesądzić dogrywka.

W trzeciej minucie dodatkowego czasu gry złotego gola zdobył Schwammberger.

wkatowicach.eu – Prezentacja hokeistów GKS-u Katowice na Sztauwajerach! Ostatnia prosta do nowego sezonu Tauron Hokej Ligi

Hokeiści GKS-u Katowice spotkali się z kibicami na Sztauwajerach w piątek, 5 września. Oficjalna prezentacja drużyny to zapowiedź nadchodzącego sezonu Tauron Hokej Ligi. Na początek spotkanie z Polonią Bytom, dla której będzie to debiut na najwyższym szczeblu rozgrywkowym po kilkuletniej przerwie.

W piątek 5 września na Sztauwajerach w katowickiej Dolinie Trzech Stawów odbyła się oficjalna prezentacja drużyny GKS-u Katowice przed startem nowego sezonu Tauron Hokej Ligi. Wydarzenie przyciągnęło tłumy kibiców, którzy mieli okazję z bliska poznać skład zespołu, zdobyć autografy, porozmawiać z zawodnikami oraz zrobić pamiątkowe zdjęcia.

Na miejscu nie zabrakło także atrakcji dodatkowych – działała strefa gastronomiczna, a muzykę serwował DJ związany ze Sztauwajerami. Sporym zainteresowaniem cieszyło się również stanowisko Oficjalnego Sklepu GieKSy oraz punkt sprzedaży karnetów.

Spotkanie odbyło się w rodzinnej atmosferze, a zawodnicy podkreślali, jak ważne dla nich jest wsparcie kibiców jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Przypomnijmy, że ligowe zmagania GKS Katowice rozpocznie już 12 września wyjazdowym meczem z Polonią Bytom. Pierwsze domowe spotkanie w „Satelicie” zaplanowano na 21 września – rywalem będzie JKH GKS Jastrzębie.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nowa Bukowa pisze swoją historię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.

Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.

Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.

W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.

W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.

W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉

Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.

Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.

Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!

Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.

Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.

Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.

Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…

Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉

Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.

W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.

Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga