Piłka nożna
[TRANSFER] Prokic od lipca w Stali Mielec
Klub Stal Mielec potwierdził w oficjalnym komunikacie, iż nowym zawodnikiem tego klubu od lipca będzie nasz zawodnik Andreja Prokic. Tym samym Serb po przygodzie z GieKSą wróci na swoje „stare śmieci”, by reprezentować barwy Stali. Kontrakt będzie obowiązywać od lipca, jednak Stal czyni starania, by napastnik przeniósł się do tego zespołu już w zimowym okienku transferowym.
Prokic w tym sezonie strzelił 3 bramki dla GieKSy. Jeśli odejdzie zimą będzie to trzecie osłabienie zespołu z którego wcześniej odeszli Damian Garbacik i Jakub Yunis.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Mecza
3 stycznia 2018 at 21:16
Jestem za tym aby go póścić już teraz. W zamian brać Sadzawickiego na obronę no i szukać dalej napastników ale nie Lebedynskiego.
Irishman
3 stycznia 2018 at 22:08
BRAWO Janicki-Bartnik!!!
Irishman
3 stycznia 2018 at 22:09
Kolejny Błąd???
gieksa
3 stycznia 2018 at 22:19
odchodza bo podobno maja kibicow gdzies
JARECKI
3 stycznia 2018 at 22:40
Co robi nasz dyrektor sportowy? Gdzie do k…. nedzy jest?!
Sciagnijcie jeszcze jakis szrot z Niecieczy i bedzie fajnie.Trener o kant d… rozbic ,prezes chyba jest a o DS nie wspomne
bce
3 stycznia 2018 at 23:17
K…. coraz lepsze jaja w tym klubie. Monty Payton to przy tym pikuś.
Prokic to Ceramika bedzie grał. Narzekaliście na p. Cygana to teraz macie. Walka o utrzymanie nic po za tym. Biercie małolatów i nimi grać. Może Górnik przyśle wam małolatów do ogrywania a potem was…. . Po co nam ta Akademia skoro nic nam nie dostarcza.
Irishman
4 stycznia 2018 at 00:14
Ale przecież Janicki tylko kontynuuje to co robił Cygan, gdy on był wice!
Tymczasem tu trzeba całkiem innego podejścia.
Mecza
4 stycznia 2018 at 07:41
Prokic już nigdy nie będzie grał na poziomie ekstraklasy a więc na sile długiego kontraktu nie ma sensu podpisywać bo to byłby błąd identyczny jak z Goncerzem. Próbować Angielskiego ściągnàć i z takim można podpisać 3 letnią umowę.
stefano
4 stycznia 2018 at 08:28
Dziejes się , wiec jest dobrze , jeszcze kilku do odpalenia .
Bartnik , ma cos do udowodnienia , wiec czekajcie spokojnie .
Znawcy już i tak sezon za stracony uznali , wiec spokojnie .
Marcin
4 stycznia 2018 at 08:37
Niech spada Kalinowski bo w ciula wali niesamowicie, Kamiński i Nowak też robią ino głupie uśmieszki że jeszcze tu grają i dobrze im płacą!
Ksawery
4 stycznia 2018 at 08:49
Nie byłem fanem Prokicia ale teraz to będziemy skazani na Goncerza i Dziadka bo nie wierze że ktoś lepszy przyjdzie… No zobaczymy co bedzie dalej.
Marcin
4 stycznia 2018 at 08:55
Gonzo weź się w garść bo potrzebujemy cię takiego jak z przed kilku lat!!! Widzę cię zaraz za dziadkiem albo koło niego. Weź się w garść bo napewno to czytasz !!!
Tombotleg
4 stycznia 2018 at 08:57
Piękny news kurwaaaa..pozbyć sie najlepszego napadziora to jakiś matrix, były plotki że włączymy się do gry o awans?, to już ich niema, karnet kupię ale do wesołego miasteczka.
Irishman
4 stycznia 2018 at 09:20
Marcin, jak dla mnie to Gonzo powinien się wziąć… ale za pakowanie!
Mecza, żebyś się nie zdziwił! Jak Prokić dostanie stałe miejsce w ataku to będzie strzelał! Niestety my zostawiamy takich, którzy są już wypalenie i faktycznie nic już nie pokażą.
Póki co Bartnik pokazuje, ze nic nie potrafi zrobić.
Greg
4 stycznia 2018 at 09:42
Czyli dalej zostajemy w 1 lidze bez stadionu sponsora z nieudolnym zarządem i coraz to bardziej wkurwionymi kibicami ja sie tylko zastanawiam dlaczego taki prokic wybrał mielec bartnik cos mi sie wydaje ze będziesz jeszcze gorszy niż poprzednik klub bez ambicji tylko nam kibicom sie marzy powrót do ekstraklasy
Mecza
4 stycznia 2018 at 13:41
@Greg, bardzo proste dlaczego wybrał Mielec. Wg mnie byłaby dużo niegospodarność podpisując z nim kontrakt na 3 lata a pewnie chciał taki długi skoro taki zaproponował Mielec. Sytuacja identyczna jak z Goncerzem. Kontakt życia i zniżka formy.
tombotleg
4 stycznia 2018 at 15:35
Dla mnie jasny sygnał z Mielca, że będą walczyć o ekstraklapę, Prokic ocenił szybko sytuację bo widzi to od środka, obstawiam że zagra tam już w rundzie wiosennej, wjebie nam hattrika i pozamiatane, a u nas ciepły kurwidołek dla piłkarskich odpadów, od czasów Moskały nie pamiętam takiego dynamitu i takich bramek, ale u nas miał być pomocnikiem u naszego Murinjo,albo grać 15 minut końcówki, coraz większe bagno.
KaTe
4 stycznia 2018 at 19:04
Jeśli nawet taki (szczerze mówiąc – nienadzwyczajny) zawodnik chce odejść z Gieksy, to najlepiej świadczy o: – aktualnym poziomie klubu, finansach, stadionie i o kibicach (u nas raczej piłkarze nie są noszeni na rękach)