Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd doniesień mediów na temat GieKSy: CLJ U15: GieKSa i Stomil w finale!
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.
Po zakończeniu sezonu 2020/21 w sekcjach piłki nożnej, siatkarskiej i hokejowej trwają ruchy/rozmowy kadrowe przed startem nowego sezonu.
PIŁKA NOŻNA
tylkokobiecyfutbol.pl – Oficjalnie: Bińkowska w GieKSie
Potwierdziły się nasze informacje, jakie podawaliśmy już w godzinach porannych. Nową zawodniczką katowickiej GieKSy została Amelia Bińkowska. 19-latka podpisała dwuletni kontrakt z klubem ze Stolicy Górnego Śląska.
Ofensywna zawodniczka jest wychowanką Olimpii Szczecin, zapracowała w jej barwach na powołanie do seniorskiej kadry Polski. W ubiegłym sezonie zdobyła pięć goli w Ekstralidze.
CLJ U15: GieKSa i Stomil w finale!
W weekend zostały rozegrane półfinałowe spotkania Centralnej Ligi Juniorek U15. W sobotę w Lublinie Perły uległy u siebie piłkarką Stomilu Olsztyn 0:3, a w niedzielę po pasjonującym spotkaniu GieKSa wygrała w Gdańsku 4:2 z Lotosem.
Finał już za tydzień na neutralnym terenie. Zwycięzca zgarnie tytuł Mistrza Polski i dziesięć tysięcy złotych, a przegrany zdobędzie tytuł wicemistrza i w nagrodę otrzyma pięć tysięcy złotych.
PÓŁFINAŁY
Perły Lubin vs AS Stomil Olsztyn 0:3
AP Lotos Gdańsk vs GKS GieKSa Katowice 2:4
FINAŁ
sobota – 26.06.2021
AS Stomil Olsztyn vs GKS GieKSa Katowice
kobiecyfutbol.pl – Drugi letni transfer GKS-u Katowice!
Po pozyskaniu Amelii Bińkowskiej, GKS Katowice postanowił wzmocnić w tym okienku także swoją pomoc. Roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejnych 12 miesięcy podpisała Matylda Bujak.
20-latka była w ostatnich dwóch sezonach piłkarką Medyka Konin. W minionym sezonie nie zagrała jednak żadnego meczu w Ekstralidze, choć siedmiokrotnie przesiedziała cały mecz koninianek na ławce rezerwowych. Na grę uniwersalna pomocniczka mogła liczyć jedynie w drugoligowych rezerwach. Tam jej bilans z kampanii 2020/2021 to 19 meczów i 5 goli.
– Matylda może występować na bokach pomocy, jak i w środku. Bardzo pozytywnie wypadła podczas trzech dni treningów z naszym zespołem. Ma naprawdę spory potencjał. Liczę na to, że w kolejnym sezonie będzie regularnie występowała i mocno się rozwinie – powiedział trener Witold Zając w rozmowie z klubową stroną.
To drugi letni transfer GieKSy. Wczoraj klub oficjalnie potwierdził zakontraktowanie grającej dotychczas w Olimpii Szczecin Amelii Bińkowskiej, o czym pisaliśmy TUTAJ. Drużynę w tym okienku opuściły natomiast Zofia Buszewska, Klaudia Miłek oraz Jessica Ludwiczak. Pierwsza oficjalnie nie ogłosiła jeszcze swojego nowego pracodawcy, Ludwiczak przeniosła się natomiast do AP LOTOS Gdańsk, a Miłek do Górnika Łęczna.
– Bardzo się cieszę, że będę występowała w barwach GKS-u Katowice. Dla mnie to nowe wyzwanie i jestem bardzo podekscytowana tym, co przed nami. Cały czas chcę się rozwijać i będę tutaj miała do tego odpowiednie warunki – powiedziała po podpisaniu kontraktu nowa piłkarka klubu z Katowic, który sezon zakończył na 6. miejscu w tabeli Ekstraligi.
sportdziennik.com – Rafał Górak na dłużej w GieKSie
Władze GKS-u Katowice poinformowały, że od 1 lipca 2021 roku w życie wejdzie zapis gwarantujący przedłużenie dotychczasowego kontraktu szkoleniowca.
Rafał Górak jest trenerem GieKSy od czerwca 2019 r. W ciągu dwóch sezonów awansował z klubem do Fortuna 1. Ligi.
Tym samym 48-letni szkoleniowiec zrealizował postawiony przed nim cel.
Pierwsi piłkarze odchodzą z GieKSy
To było do przewidzenia, że po awansie na zaplecze ekstraklasy w GKS-ie Katowice dojdzie do ruchów kadrowych w szatni. Zapadły pierwsze decyzje.
GKS Katowice ogłosił w środę, że klub opuści trzech piłkarzy. Chodzi o Michała Gałeckiego, Piotra Kurbiela i Bartosza Mrozka.
Dwaj pierwsi odchodzą, gdyż klub z Bukowej nie przedłuży umów, które kończą się 30 czerwca. Z kolei Bartosz Mrozek wraca do Lecha Poznań, gdyż mija okres jego wypożyczenia.
Wszyscy odchodzący zawodnicy zaliczyli w udanym dla GieKSy sezonie sporo występów. Gałecki – 31 meczów i 2 bramki, Kurbiel – 23 mecze i jeden gol, Mrozek bronił bramki w 31 meczach.
sportslaski.pl – W Katowicach pierwsze pożegnania. Włodarek dołączy do sztabu?
Nie próżnują po awansie do Fortuna I ligi przedstawiciele GKS Katowice. W stolicy Górnego Śląska w pierwszej kolejności chcą uporządkować sprawy związane z obecną kadrą, ale na wzmocnienia także przyjdzie czas. Obecnie trwają w tej sprawie już rozmowy.
[…] Z kolei w piątkowe popołudnie, klub poinformował również o automatycznym przedłużeniu współpracy rok z dwoma pomocnikami: Arkadiuszem Woźniakiem i Marcinem Urynowiczem. Obaj zawodnicy byli ważnymi ogniwami zespołu w minionym sezonie i zdecydowanie wnieśli spory wkład w wywalczony powrót na zaplecze Ekstraklasy. 31-letni Woźniak zaliczył 34 występy i zdobył 12 goli. Szczególny popis dał w meczu pieczętującym promocję ze Stalą Rzeszów Udany sezon ma także za sobą sześć lat młodszy Urynowicz. Środkowy pomocnik zagrał 35 razy i strzelił 14 goli, dzięki czemu zdołał zapisać na swoim koncie tytuł najskuteczniejszego zawodnika GKS-u minionego sezonu.
Delikatne zmiany będą także w sztabie trenerskim klubu z Bukowej. Szkoleniowcem, po wykonanym zadaniu i awansie na piłkarskie zaplecze, nadal będzie Rafał Górak. Wraz z lipcem wejdzie w życie zapis gwarantujący przedłużenie kontraktu trenera. Przypomnijmy, 48-letni szkoleniowiec prowadzi GKS dwa lata. W pierwszym sezonie niewiele zabrakło, by awansować do Fortuna I ligi – katowiczanie wówczas odpadli w barażach – natomiast drugie podejście było już skuteczne. Katowiczanie zakończyli rozgrywki na drugim miejscu.
Z klubem rozstał się już natomiast Dawid Szwarga. Pełnił on w klubie funkcję asystenta trenera Góraka. Na Bukowej pracował od 2018 roku. Obecny kontrakt po tym sezonie nie zostanie przedłużony. Wśród jego następców wymienia się przede wszystkim Tomasza Włodarka. 34-letni szkoleniowiec z Jastrzębia – Zdroju w ostatnich latach przede wszystkim pracował jako trener – analityk, zarówno w reprezentacjach młodzieżowych, jak i w klubach. W minionym sezonie był w sztabie Widzewa Łódź.
SIATKÓWKA
siatka.org – Nowy środkowy w GKS-ie Katowice
Nowym środkowym siatkarskiego GKS-u Katowice został Piotr Hain. W minionych rozgrywkach zawodnik reprezentował barwy Asseco Resovii Rzeszów. W ostatnim sezonie wystąpił w 22 ligowych spotkaniach, w których zdobył 55 punktów (43 atakiem i 12 blokiem).
30-letni siatkarz urodzony w Tarnowskich Górach zaczynał swoją sportową przygodę od gry w rodzinnego Lublińca STS Victorii, z której trafił do Delic-Polu Norwida Częstochowa, by następnie dostać się do najważniejszego ośrodka szkoleniowego siatkarskiej młodzieży w Polsce, czyli SMS-u PZPS Spała.
W kategoriach młodzieżowych Hain sięgnął po złoto Turnieju Wschodnioeuropejskiego Związku Piłki Siatkowej EEVZA i Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży, a w kraju po dwa srebrne medale mistrzostw Polski juniorów i brązowy medal MP kadetów.
Pierwszym Plusligowym klubem nowego zawodnika GKS-u był Indykpol AZS Olsztyn, w którym spędził pięć sezonów (2010-2015). W kolejnych latach Piotr Hain reprezentował barwy Jastrzębskiego Węgla (2015-2016, 2018-2020), z którym sięgnął po brąz PlusLigi w 2019 roku, a także Cuprum Lubin (2016-2018), zaś jego ostatnim klubem była Asseco Resovia Rzeszów. W ostatnim sezonie Hain wystąpił w 22 ligowych spotkaniach, w których zdobył 55 punktów (43 atakiem i 12 blokiem).
– Piotr Hain bez cienia wątpliwości będzie wielkim wzmocnieniem GieKSy na środku siatki. To doświadczony zawodnik, który grał w topowych polskich klubach. W ostatnich sezonach może nie miał zbyt wielu okazji do gry, ale jestem przekonany, że w Katowicach pokaże pełnię swojej sportowej jakości. Bardzo na to liczymy i cieszymy się, że dołącza do naszego zespołu – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GieKSy Jakub Bochenek.
HOKEJ
hokej.net – Hokejowe czwartki?
Czeka nas mała modyfikacja terminarza spotkań Polskiej Hokej Ligi. Szefostwo spółki, sprawujące pieczę nad rozgrywkami, chce, aby jeden z zaplanowanych na piątek meczów był rozegrany dzień wcześniej.
Sezon zasadniczy ma liczyć 40 spotkań. Oczywiście pod warunkiem, że do PHL przystąpi dziewięć drużyn i polscy hokeiści nie wywalczą przepustki na Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Władze spółki PHL chcą wprowadzić w nowym sezonie kilka innowacji.
Jednym z głównych pomysłów jest lepsze wykorzystanie platformy Polski Hokej TV. Plany hokejowej centrali są takie, aby jeden mecz z zaplanowanej na piątek kolejki był rozgrywany wcześniej, a mianowicie w czwartek o godzinie 18:30.
– To spotkanie kibice obejrzeliby za darmo – podkreśla Mirosław Minkina, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie.
– Oczywiście szefostwo spółki PHL wypłaciłoby klubom za te mecze stosowną rekompensatę. Myślę, że to ciekawa inicjatywa, która pozwoliłaby dotrzeć do nowych kibiców, a może nawet sponsorów. Czwartek nie jest dniem, w którym odbywa się wiele wydarzeń sportowych. I to może być dla nas szansa – dodaje.
Szefostwo hokejowej centrali pierwotnie chciało, aby transmisje z meczów PHL realizowały regionalne ośrodki Telewizji Polskiej. Takie rozwiązanie okazało się zbyt drogie na obecne możliwości finansowe hokejowej centrali.
Górale zostają w GieKSie
Obrońca Patryk Wajda i skrzydłowy Mateusz Michalski zostają w drużynie GKS-u Katowice. Urodzeni w Nowym Targu zawodnicy podpisali dziś nowe kontrakty.
– Zarówno Patryk Wajda, jak i Mateusz Michalski byli mocnymi punktami naszego zespołu w poprzednich sezonach. W dalszym ciągu liczymy na ich bogate doświadczenie. W ich grze cenimy duże poświęcenie dla reszty zespołu oraz to, że nigdy nie schodzą poniżej solidnego poziomu – ocenił Roch Bogłowski, dyrektor sportowy hokejowej GieKSy.
Wajda w poprzednim sezonie rozegrał 39 punktów, w których zdobył 17 punktów za 6 bramek i 11 asyst. Na ławce kar spędził 20 minut, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na +8. Z GieKSą związał się roczną umową z opcją przedłużenia o kolejny sezon.
– Dobrze się czuję w klubie. W ostatnich dwóch sezonach wszystko było dobrze zorganizowane, dlatego chcę dalej kontynuować grę w barwach GieKSy. Znam trenera Jacka Płachtę i on także miał wpływ na moją decyzję. Nie mogę się już doczekać powrotu do pracy, bo w drużynie będzie wielu chłopaków, których dobrze znam – wyjaśnił 33-letni defensor.
Z kolei dwuletni kontrakt podpisał za to Michalski, który w poprzednim sezonie rozegrał 50 spotkań. Strzelił w nich 11 goli i zanotował 11 kluczowych zagrań. Jego statystyki uzupełnia bilans -5 w klasyfikacji plus/minus oraz 20 minut karnych.
– To będzie mój trzeci sezon w Katowicach i zawsze było mi tutaj dobrze. Jestem podekscytowany tym, co przed nami, zwłaszcza, że nigdy nie miałem przyjemności pracować z trenerem Jackiem Płachtą. Od chłopaków wiem, że jest dobrym specjalistą, więc decyzja była dla mnie prosta. Przed nami sporo pracy, by odpowiednio się przygotować do zmagań w kolejnym sezonie – stwierdził Mateusz Michalski.
Aktualna kadra GKS Katowice:
Bramkarz:
John Murray
Obrońcy:
Patryk Wajda, Jakub Wanacki, Dawid Musioł, Oskar Krawczyk.
Napastnicy:
Mateusz Bepierszcz, Bartosz Fraszko, Patryk Krężołek, Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka, Mateusz Michalski, Szymon Mularczyk.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.



Najnowsze komentarze