Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd mediów: GKS Katowice ma problem
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.
Kobieca drużyna przegrała dwa spotkania w identycznym stosunku 0:4 – pierwsze z nich w ramach rozgrywek Orlen Ekstralidze z Górnikiem Łęczna, a drugie w ramach Pucharu Europy UEFA z BK Häcken. Kolejny mecz ligowy rozegramy w niedzielę 12 października o godzinie 12:00 we Wrocławiu ze Śląskiem. Drużyna męska przegrała z Lechem Poznań 0:1. Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ. Ze względu na mecze drużyn narodowych kolejny mecz rozegramy w piątek 17 października o godzinie 18:00 z Motorem w Lublinie. Na konferencji pomeczowej z Lechem Rafał Górak wyjaśnił powód absencji Adama Zreľáka.
Siatkarze pokonali w Arenie Katowice KKS Mickiewicz Kluczbork 3:2. Następne spotkanie rozegramy 11 października o 17:00 na wyjeździe z KPS Siedlce.
Hokeiści rozegrali w minionym tygodniu dwa spotkania – oba wygrane. W pierwszym z nich pokonali Zagłębie 5:2, a w drugim STS Sanok 2:0. W tym tygodniu zespół rozegra dwa mecze – oba w Satelicie. W piątek 10 października o 18:30 hokeiści zmierzą się z Polonią Bytom, a w niedzielę 12 października o 17:00 z GKS-em Tychy.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Górnik górą w pojedynku z GieKSą!
Na inaugurację ósmej kolejki Orlen Ekstraligi GKS Katowice podejmował u siebie Górnika Łęczna. Zespół z Lubelszczyzny wygrał 4:0 po dwóch golach Julii Piętakiewicz oraz trafieniach Weroniki Kłody i Pauliny Tomasiak.
Od początku spotkania Górniczki chciały narzucić swój styl gry. Już od początku meczu sporo zamieszania na lewym skrzydle robiła Tomasiak i to właśnie jej akcja przyniosła pierwszą bramkę – po strzale reprezentantki Polski Kinga Seweryn odbiła piłkę, do której dopadła Weronika Kłoda, wpisując się tym samym na listę strzelczyń. Katowiczanki mogły odpowiedzieć po pół godzinie gry, lecz Nicola Brzęczek nie trafiła głową po podaniu Klaudii Maciążki. Chwilę później gospodynie uratowała poprzeczka, w którą piłkarki Górnika trafiły dwukrotnie w jednej akcji. Groźnie było także po strzale Kurkutović, która ponownie obiła obramowanie bramki. Najlepszą okazję dla GieKSy miała przed przerwą Victoria Kalaberova, ale jej uderzenie wybiły z linii obrończynie Górnika.
Po zmianie stron katowiczanki ruszyły do ataku, lecz nie wykorzystały sytuacji i szybko zostały skarcone – Tomasiak podwyższyła wynik mocnym strzałem z lewej nogi. Zielono – Czarne udokumentowały swoją przewagę w 73. minucie meczu – na listę strzelczyń wpisała się Julia Piętakiewicz, która zaledwie trzy minuty wcześniej zameldowała się na placu gry. W doliczonym czasie gry ta sama zawodniczka ustaliła rezultat meczu na 4:0 dla Górnika.
sportowefakty.wp.pl – Wytrzymały 70 minut, a potem wydarzyło się to. Wysoka przegrana GKS-u Katowice w Szwecji
Przez ponad 3/4 spotkania było nieźle. Popis rezerwowych w ostatnich 20 minutach rozwiał jednak marzenia o dobrym wyniku. Piłkarki GKS-u Katowice przegrały na wyjeździe z BK Hacken 0:4 w pierwszym meczu 2. rundy eliminacji Pucharu Europy.
Do Goeteborga, gdzie rozgrywane było spotkanie, mistrzynie Polski nie leciały w roli faworytek. Tu warto przytoczyć choćby pozycję w klubowym rankingu UEFA, gdzie aktualne wicemistrzynie Szwecji zajmują 12. miejsce, zaś katowiczanki dopiero co wskoczyły na 85. pozycję. To pokazuje, z jak silną ekipą musiała mierzyć się ekipa prowadzona przez Karolinę Koch.
– Ja myślę, że to dobre dla naszego rozwoju. Czy jesteśmy gotowi na rywalizację w tych rozgrywkach? Na pewno będziemy z nich czerpać. Kadry drużyn z pewnością muszą być szersze, bo występy w Europie to częstsze granie co 3 dni. My mamy komfort, ze gramy w pełnym mikrocyklu. To coś, co jest potrzebne, by walczyć z mocnymi rywalami w Europie – mówiła trener GieKSy po starciu z FC Twente w kwalifikacjach Champions League.
Zgodnie z oczekiwaniami, od pierwszych minut przewagę miały gospodynie, ale nie potrafiły przekuć jej na bramkę. Najbliżej były tuż przed upływem drugiego kwadransa, gdy strzał Alice Bergstrom poszybował w poprzeczkę, a chwilę później groźny strzał oddała Felicia Schroeder anonsowana jako najgroźniejsza z piłkarek w drużynie lidera ligi szwedzkiej.
Kinga Seweryn w katowickiej bramce miała dużo pracy, ale od czasu do czasu GKS próbował zawiązać akcję pod bramką Jennifer Falk. W 37. minucie Klaudia Maciążka sprytnym uderzeniem usiłowała zaskoczyć bramkarkę Hacken, lecz została zablokowana. Kilkadziesiąt sekund później próbowała też Marcjanna Zawadzka po zagraniu Patricii Hmirovej z rzutu wolnego, lecz Falk również spisywała się świetnie.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy znów zadrżała poprzeczka bramki Kingi Seweryn po strzale Bergstrom. W odpowiedzi strzał nad bramką oddała Victoria Kalaberova. Jednak z każdą minutą napór miejscowych rósł. W 64. minucie Katarzyna Nowak była o krok od gola samobójczego próbując interweniować po wrzutce przeciwniczek. Ale piłka do siatki nie wpadła.
W 71. minucie defensywa GKS-u ostatecznie skapitulowała. To była akcja dwóch rezerwowych. Dośrodkowanie Alvy Selerud na głowę Heleny Sampaio i było 1:0. Dziesięć minut później ta sama piłkarka podwyższyła prowadzenie Hacken dobijając strzał Matildy Nilden.
A to nie był koniec. 120 sekund później ekipa ze Szwecji świetnie operowała piłką wokół bramki GieKSy, co przyniosło gola Pauliny Nustroem, a po kolejnych dwóch minutach hat-tricka skompletowała Sampaio i ustaliła wynik spotkania na 4:0 dla swojej drużyny.
Spotkanie rewanżowe odbędzie się w czwartek 16 października o 18:00 na Arenie Katowice. Zwycięzca przechodzi do I rundy Europa Cup. Przegrany zakończy przygodę z europejskimi pucharami w sezonie 2025/2026.
transfery.info – GKS Katowice ma problem. „Dużo rzeczy się uszkodziło w stopie”
Adam Zreľák stracił większość poprzedniego sezonu ze względu na kontuzje i nadal nie powrócił po nich do pełni sił, o czym mówił na konferencji prasowej po meczu z Lechem Poznań szkoleniowiec GKS-u Katowice, Rafał Górak.
[…] W ostatnim czasie nie był do dyspozycji trenera Góraka ze względu na zachorowanie na COVID-19, a w sobotnim meczu z Lechem Poznań ponownie nie mógł pomóc swojej drużynie, lecz tym razem powód absencji był inny.
– Nieobecność Adama rzeczywiście była podyktowana powikłaniami, ale wynikającymi z kontuzji złamanej nogi. Stopa nadal bardzo mocno cierpi i przeciąża się w momencie wysiłków. To nie jest prosta sprawa, bo zawodnik również to zdecydowanie przeżywa. System unerwienia w stopie ostatnio odezwał się w dotkliwy sposób. Wynika to z tego, co się działo – ona była dość długo i bardzo usztywniona, ponieważ złamanie było rozległe, również wraz z zerwaniem torebek stawowych i więzadeł. Dużo rzeczy się uszkodziło w stopie. Po urazie daje się we znaki Adamowi. Został potraktowany środkami w stopę, a lekarz stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie odpoczynek nogi w ten weekend. Szkoda, bo Adam w dobrej dyspozycji bardzo by się nam przydał w tym meczu – powiedział Górak po przegranym 0:1 meczu z Lechem, którego wypowiedź cytuje portal slaskisport.pl.
SIATKÓWKA
siatka.org – Sobota tie-breaków na zapleczu PlusLigi
[…] Pierwszy stracony punkt GKS-u
Od początku pojedynku Mickiewicz pokazywał, że przyjechał urwać punkty faworytom. Kluczborczanie początkowo gonili wynik, ale po serii celnych zagrywek Pasińskiego wyszli na prowadzenie 14:11.Dopiero zagranie przez środek Krulickiego pozwoliło GKS-owi zrobić przejście. W kolejnych akcjach inicjatywa leżała po stronie gości, którzy po atakach Maruszczyka i Kaźmierczaka zdobyli ostatnie punkty. Pierwsze akcje drugiej odsłony toczyły się po myśli kluczborczan. Mimo dobrej gry Superlaka GKS wciąż tracił punkty do rywali. Po drugiej stronie siatki ręki nie wstrzymywał Linda. Obie ekipy regularnie popełniały błędy. Z czasem to GKS wyszedł na prowadzenie. Po błędzie w ataku Lindy rywale mieli piłki setowe. Ostatnie punkty padły po zepsutych zagrywkach.
W trzecim secie trwała zacięta walka. Dopiero atak Maruszczyka i blok na Quirodze pozwoliły Mickiewiczowi odskoczyć na 15:12. Gospodarze walczyli i po zagraniach Superlaka wyrównali. Do końca trwała zacięta walka, ale ostatnie słowo należało do Lindy. Chociaż po asie Kalembki Mickiewicz prowadził 5:3 w czwartym secie, szybko stracił przewagę. Po kontrataku Gibka to GKS wyszedł na prowadzenie. Z czasem katowiczanie powiększyli dystans a Mickiewicz walczył o jego zniwelowanie. Po trzech asach Quirogi zrobiło się 17:13. Choć Maruszczyk nie odpuszczał, Mickiewicz tej przewagi nie zniwelował. Atak Superlaka i blok na Lindzie dały punkty prowadzące do tie-breaka.
Początkowo piąty set był wyrównany. Z czasem pewniej zaczęli punktować gospodarze i po kontrataku Superlaka było 8:6. Na środku skuteczność utrzymywał Schmidt. W dalszej fazie seta obie ekipy popełniały błędy. Punkt na wagę zwycięstwa gospodarzy zdobył Quiroga.
MVP: Michał Superlak
GKS Katowice – Mickiewicz Kluczbork 3:2 (22:25, 25:20, 23:25, 25:22, 15:10)
HOKEJ
hokej.net – Czwarty atak dał zwycięstwo GieKSie. Rywale pękli w trzeciej tercji
Nie małych emocji dostarczyli kibicom hokeiści GKS-u Katowice i Zagłębia Sosnowiec w 8. kolejce TAURON Hokej Ligi. Gospodarze prowadzili już dwoma golami po pierwszej tercji, aby w drugiej roztrwonić przewagę. Ostatecznie dzięki skutecznej grze w ostatniej fazie spotkania GieKSa wygrał 5:2 i zdobyła komplet punktów. Bohaterem został Maksymilian Dawid, który wykończył akcję braci Hofman.
Historia starć GieKSy z Zagłębiem jest bardzo bogata, a w ostatnich latach także niezwykle udana dla katowickiego zespołu. Gospodarze zwykle dość pewnie radzili sobie w starciach z ekipą z Sosnowca. Start tego sezonu wskazywał jednak na to, że układ sił w THL może się zmienić. Po letniej przebudowie Zagłębie bardzo dobrze rozpoczęło rozgrywki i przyjechało do Katowic jako wicelider tabeli. Za to GKS punktował na początku sezon słabiej niż się spodziewano. To w drużynie gości upatrywano też faworyta meczu.
Tyle teorii, bo w praktyce wszystko rozpoczęło się inaczej. GKS potrzebował zaledwie 25 sekund, by wyjść na prowadzenie. Już pierwszą dobrą okazję zamienił na gola Bartosz Fraszko. GKS grał pewnie w obronie i wyprowadzał wiele groźnych ataków. Jeszcze w pierwszej tercji kolejne trafienie dołożył strzałem z dystansu Travis Verveda. GieKSa wydawała się mieć mecz pod kontrolą, ale na sama sprokurowała sobie problemy. Aleksi Varttinen niepotrzebnie brutalnie sfaulował rywala na początku drugiej tercji. Dla niego mecz się zakończył, a nasza drużyna grając w osłabieniu dała sobie strzelić gola. Rywale uwierzyli w swe siły i przed kolejną przerwą doprowadzili do wyrównania.
Trzecia tercji miała wyrównany przebieg, a o jej losach, dość zaskakująco, zaważył czwarty atak GKS-u. Po akcji braci Hofmanów przed szansą stanął Maksymilian Dawid i pięknym uderzeniem znów dał prowadzenie gospodarzom. Końcówka spotkania była niezwykle nerwowa, a w ostatniej minucie błędy rywali wykorzystali Stephen Anderson i Mateusz Bepierszcz. W efekcie mecz zakończył się wyraźną wygraną Katowic.
esanok.pl – STS Sanok powalczył z wicemistrzem Polski
W ramach 9. kolejki TAURON Hokej Ligi STS Sanok podejmował w Arenie Sanok wicemistrza Polski GKS Katowice. Choć spotkanie zakończyło się wynikiem 0:2, gospodarze zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i zostawili na lodzie wiele serca oraz zaangażowania.
Katowiczanie od początku meczu narzucili swoje tempo i często gościli pod bramką sanoczan. Pomimo przewagi i licznych strzałów, długo nie potrafili przełamać świetnie dysponowanego Juraja Ovečki. Bramkarz STS-u był jednym z bohaterów meczu, broniąc aż 60 uderzeń rywali. Przy obu straconych bramkach był bez szans.
Zespół z Sanoka próbował odpowiadać kontratakami, jednak nie zdołał znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza GKS-u. Mimo braku zdobyczy punktowej kibice mogli być dumni z postawy swoich zawodników, którzy ambitnie walczyli do ostatniej syreny.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).



Najnowsze komentarze