Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd prasy: Drużyna nie będzie słabsza od tej z poprzedniego sezonu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Piłkarska II liga mężczyzn wznowiła rozgrywki, nasza drużyna rozegrała dwa spotkania ligowe. GieKSa w minioną środę pokonała na Bukowej Górnika Łęczna 2:1 oraz w niedzielę przegrała z Skrą Częstochowa 0:1. Prasówki po tych meczach znajdziecie odpowiednio tutaj i tutaj. Decyzją Komisji ds. Nagłych PZPN sezon 2019/20 Ekstraligi Kobiet został zakończony. Końcowa kolejność w tabeli została ustalona na podstawienie 12 rozegranych kolejek. Nasze Panie zajęły szóste miejsce w tabeli.

Siatkarze oraz hokeiści mają już przerwę pomiędzy sezonami. Trwają rozmowy z nowymi zawodnikami, w sekcji siatkarzy podpisano umowę z nowym/starym trenerem Grzegorzem Słabym.

 

PIŁKA NOŻNA

sportdziennik.com – Oj, brakowało „Blaszoka”!

Czuję, że wróciłem do świata żywych. Byłem tak zmęczony, jak lubię być – uśmiecha się Rafał Górak, szkoleniowiec GKS-u Katowice, po bardzo udanym wznowieniu II-ligowych rozgrywek, a przed niedzielnym wyjazdem do Częstochowy na boisko, które przypomina mu… asfalt.

[…] – Trudno na razie być w osądach zero-jedynkowym. Zobaczymy, jak dla gospodarzy potoczą się następne kolejki. Czytałem już wstępne wyliczenia, że atut własnego boiska bez publiki nie znaczy tak wiele; że gospodarze wygrywają o 19-20 procent rzadziej. Z pewnością i nam grało się trochę inaczej.

Gdy w końcówce zdobyliśmy bramkę na 2:1, to… trochę „Blaszoka” mi zabrakło. Drużyna miała spętane nogi, wyglądaliśmy w tym okresie słabiej, kibiców naprawdę brakowało. Oni są solą meczów, dlatego cieszymy się, że niedługo przynajmniej w części będą mogli wrócić na stadiony – podkreśla Górak.

[…] Wciąż niekrótka jest lista nieobecnych. Ci najbliżsi powrotu to Radek Dejmek, Marcin Urynowicz, Łukasz Wroński czy Danian Pavlas, który jesienią był zawodnikiem… Skry, do Katowic trafił w końcówce zimowego okna transferowego i nie zdołał jeszcze zadebiutować.

– Urynowicz zacznie z nami kolejny mikrocykl. Wroński i Dejmek trenują już normalnie, ale nie zaryzykuję ich występu na boisku w Częstochowie. Podejrzewam, że tak samo uczynię z Pavlasem – informuje Górak.

 

pzpn.pl – Komunikat Komisji Ds. Nagłych PZPN ws. rozgrywek kobiecych

[…] W związku z brakiem możliwości rozegrania wszystkich zaplanowanych kolejek do 30 czerwca 2020 r., rozgrywki Ekstraligi kobiet oraz I ligi kobiet w sezonie 2019/2020 zostały zakończone.

Ekstraliga

Jako kolejność drużyn w końcowej tabeli rozgrywek Ekstraligi kobiet w sezonie 2019/2020 przyjmuje się kolejność drużyn w tabeli po rozegraniu meczów 12. kolejki, tj. po ostatniej rozegranej kolejce rozgrywek.

Wszystkie zaległe mecze 12. lub poprzednich kolejek Ekstraligi kobiet w sezonie 2019/2020 zostały uznane za nierozegrane bez przyznawania punktów, zgodnie z postanowieniami § 6 ust. 9 Uchwały nr IX/140 z dnia 3 i 7 lipca 2008 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną.

Klub zajmujący 1. miejsce w tabeli końcowej rozgrywek, tj. GKS Górnik Łęczna zdobył tytuł Mistrza Polski kobiet w sezonie 2019/2020.

Klub zajmujący 2. miejsce w tabeli końcowej rozgrywek, tj. KKPK Medyk Konin zdobył tytuł Wicemistrza Polski kobiet w sezonie 2019/2020.

W związku z uzyskaniem przez drużyny KKPK Medyk Konin oraz KKS Czarni Sosnowiec takiej samej liczby punktów w końcowej tabeli rozgrywek Ekstraligi kobiet w sezonie 2019/2020 przy jednoczesnym rozegraniu tylko jednego meczu pomiędzy tymi drużynami, oba kluby zostały uprawnione do otrzymania nagrody finansowej przewidzianej za zdobycie tytułu Wicemistrza Polski kobiet w sezonie 2019/2020.

Zgodnie z Regulaminem Rozgrywek, zespoły, które zajęły w tabeli końcowej rozgrywek miejsca 11-12 spadają do I ligi kobiet.

 

tylkokobiecyfutbol.pl – Kinga Kozak opuści GieKSę?

Po nieudanym sezonie w GieKSie rozpoczyna się przebudowa drużyny. Mamy ruchy z i do klubu. Według naszych informacji kolejną zawodniczką, która może opuścić katowicki zespół ma  być Kinga Kozak.

Po dobrych dwóch sezonach w Ekstralidze młodziutka napastniczka chce iść dalej i się rozwijać. Najprawdopodobniej więc wyjedzie za granicę. Mówi się o kierunku niemieckim i francuskim. Z całą pewnością byłby to wyśmienity krok do przodu dla reprezentantki Polski U19. Jeśli zaaklimatyzuję się w zagranicznym klubie, to seniorska reprezentacja może mieć z niej w przyszłości dużo pożytku.

W dwóch sezonach Ekstraligi w barwach GieKSy Katowice Kozak zdobyła łącznik jedenaście bramek.

 

Tylko u nas! Rapacka blisko nowego klubu

Według naszych informacji niezwykle uniwersalna ofensywna zawodniczka Oliwia Rapacka już wkrótce może opuścić AZS PWSZ Wałbrzych.

Po trzech latach spędzonych na Dolnym Śląsku czas na poważne zmiany. Byłą zawodniczką GOSiRek Piaseczno i Pragi Warszawa są zainteresowane dwa czołowe kluby Ekstraligi. Już od dawna do siebie chce ją sprawdzić Górnik Łęczna, a teraz do grona chętnych dołącza GieKSa Katowice. Trener Witold Zając jest niezwykle zmotywowany, by sprowadzić tę piłkarkę do siebie. Z naszych informacji wynika, że już trwają bardzo zaawansowane rozmowy w tej sprawie.

 

Milion rozdany! Kluby nagrodzone za reprezentantki Polski

Koniec sezonu 2019/20 to koniec pierwszej edycji pilotażowego programu wsparcia pieniężnego dla klubów za udział zawodniczek w zgrupowaniach reprezentacji Polski. Pomiędzy dwadzieścia dwa kluby rozdzielono milion złotych.

Ponad ćwierć miliona złotych zagarnął UKS SMS Łódź, sto dwadzieścia tysięcy powędruje do Medyka Konin, a sto czternaście do Górnika Łęczna.

Jak rozdzielono pieniądze ? Za zawodniczkę, która wystąpiła w spotkaniu kadry A, U19 i U17 klub otrzymywał dwa punkty, a jeśli dana zawodniczka nie weszła na murawę to klub dostawał punkt.

Tak prezentuje się czołówka klasyfikacji (podano kwoty netto):

  1. UKS SMS Łódź  269 349,00 zł
  2. KKPK Medyk Konin  121 180,00 zł
  3. GKS Górnik Łęczna  114 138,00 zł
  4. GKS Katowice  81 504,00 zł
  5. KKS Czarni Sosnowiec  67 119,00 zł

 

Tylko u nas! Szykuje się nam transferowe bramkarskie domino w ekstralidze

Czas na kolejny transferowe ruchy? Ujawnimy wielką bramkarką karuzelę, która może zmienić bramkarski ład w Polsce.

[…] Opcją awaryjną dla zespołu z Sosnowca ma być wtedy Jessica Ludwiczak. Ta bramkarka jeszcze nie przedłużyła kontraktu z GieKSą Katowice i na tę chwilę może odejść za darmo.

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Grzegorz Słaby. Na dobre i złe…

Przez trzy lata wiele zyskałem pod kierunkiem Piotra Gruszki oraz Dariusza Daszkiewicza i mogę powiedzieć, że jestem przygotowany do prowadzenia zespołu. Mamy szczególną sytuację i w tym trudnym czasie postaramy się, byśmy wspólnie osiągnęli satysfakcjonujący końcowy wynik – deklaruje trener GKS-u Katowice, Grzegorz Słaby.

Tak jestem „GieKSiarzem”, bo z dziadkiem oraz ojcem chodziłem na mecze piłkarskie i kibicowałem mojej drużynie.

– Trudno się dziwić, bo przecież jestem mocno zaangażowany w siatkarski projekt, że przyjąłem propozycję stanąć u steru drużyny. Jestem przygotowany i pragnę jej pomóc, byśmy osiągnęli satysfakcjonujący wynik – mocno zaakcentował kilka dni nominowany trener siatkarzy GKS-u Katowice, Grzegorz Słaby, który na swoje dotychczasowe dokonania w zawodzie ze sporym dystansem. A tymczasem, mimo młodego wieku, dokonał już sporo, a przed nim otwierają się nowe i, miejmy nadzieję, ciekawe perspektywy.

Dla Grzegorza, nastolatka, pełnego sportowej pasji, spotkanie z wyczynową siatką ledwie się zaczynało i już się szybko skończyło. Gra na poziomie II czy III-ligowym poziomie w AZS-ie Katowice przynosiła młokosowi, a chwilę później studentowi katowickiej AWF sporo satysfakcji. Niemniej brutalnie została przerwana, bo kolano zupełnie się rozsypało: więzadła krzyżowe oraz łąkotka zostały uszkodzone.

– Byłem na I roku studiów i wielu mi wieszczyło, że z uczelnią muszę się pożegnać – wspomina trener GKS-u.

– Sporo wysiłku mnie to kosztowało, ale studia skończyłem jako trener II klasy i teraz jestem tu, gdzie jestem. Niemniej już w czasie nauki zaproponowano mi prowadzenie zajęć z juniorami AZS i trudno było z tego nie skorzystać, skoro gdzieś w głowie mi zaświtała myśl o trenerskim fachu. Studiowałem, z kolei wieczorem trenowałem młodych siatkarzy, pierwsze lata tego stulecia jeszcze nie zapowiadały takiego siatkarskiego boomu oraz niebywałych sukcesów.

Po skończeniu uczelni praca w szkole, ale również nadarzyła się okazja kontynuowania swojej trenerskiej, siatkarskiej pasji.

Zespół TKS Tychy skupiał w swoich szeregach pasjonatów, którzy na co dzień pracowali w różnych zawodach (np. górnicy czy strażacy), z kolei po pracy spotykali się w hali i trenowali nie tylko dla przyjemności, ale również, by poczuć smak rywalizacji na poziomie III-ligowym. Przed sezonem 2011/12 w Tychach pojawił się Grzegorz Słaby i zespół się jeszcze bardziej się zintegrował i wygrał rywalizację w III lidze.

[…] Zespół TKS Tychy miał problemy organizacyjne i w końcu działacze postanowili zrezygnować z występów w I lidze. Miejsce tyszan zajął zespół Caro z Ropczyc. I tak się przygoda Słabego w Tychach się zakończyła, ale to był zwiastun jego „smykałki” w trenerskim zawodzie…

TKKF Czarni Katowice grający na II-ligowym poziomie wygrywał mecze za meczem, ale nie wnikając w szczegóły, trener Przemysław Halapacz nieoczekiwanie pożegnał się z zespołem. Jednak polecił na swoje miejsce… Słabego.

[…] Grzegorz Słaby awansował z drużyną do PlusLigi i… został asystentem trenerem Piotra Gruszki, naszej siatkarskiej ikony. Obaj zgodnie współpracowali, ale po 2 latach ówczesny dyrektor sekcji Dariusz Łyczko postanowił dokonać rewolucyjnych zmian w zespole. Miejsce Gruszki zajął Dariusz Daszkiewicz, z kolei skład był mocno zmieniony.

[…] – Nie wszystko sprawy zostały wyjaśnione, ale liczę na ich zakończenie. Skład wymaga uzupełnienia i niebawem wszystko powinno się wyjaśnić. Czas zamknąć miniony etap i skupić się na przyszłości. Przygotowania zaczynamy 8 lipca szczegółowymi badaniami, a potem zaczynamy zajęcia. W planie jest Letnia Liga PlusLigi, choć nie jest jej orędownikiem. Gra na piachu jest specyficzna, mecze będą transmitowane w telewizji i znając zawodników, będą dawali z siebie wszystko. A w takich sytuacjach łatwiej o jakieś urazy (odpukać ! – przyp.red.), ale i z tym musimy się jakoś uporać.

Hiobowe wieści o rychłym końcu sekcji siatkówki w Katowicach trzeba odłożyć do lamusa. Niemniej dla siatkarzy GKS-u najbliższy sezon będzie niezwykle trudny pod każdy względem.

Grzegorz SŁABY

Ur. 19.12.1983 r. w Katowicach; żonaty (Aleksandra); dzieci: Bartłomiej (7 lat) i Emilia (rok). Kariera trenerska: AZS Katowice (juniorzy), TKS Tychy (2011 – 2014), TKKF Czarni Katowice (2014 – 2015), GKS Katowice (2015 – ???, jako I i II trener). Osiągnięcia: awans do I ligi z TKS-em Tychy (2013) i Czarnymi (2015); 6, 8, 10 i 11 miejsce z GKS-em jako II trener.

 

plusliga.pl – Były statystyk asystentem trenera

Coraz więcej wiemy o kształcie GKS-u Katowice w nowym sezonie. Jak podał klub drugim trenerem siatkarskiej GieKSy w sezonie 2020/2021 będzie dotychczasowy statystyk zespołu Damian Musiak.

Kolejną ważną informacją dotyczącą sztabu szkoleniowego GKS-u Katowice jest nowy zakres obowiązków Damiana Musiaka. Statystyk siatkarskiej GieKSy będzie w kolejny sezonie PlusLigi pełnił także funkcję drugiego trenera katowickiej drużyny.

[…] Dla byłego statystyka m.in. Cuprum Lubin, Dafi Społem Kielce i występującej w Młodej Lidze ekipy Trefla Gdańsk będzie to plusligowy debiut w roli asystenta trenera. Damian Musiak może pochwalić się imponującym doświadczeniem międzynarodowym i pracą pod okiem Andrei Anastasiego w kadrze Belgii, a także w męskiej reprezentacji Białorusi. Musiak był także członkiem sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski U-23 podczas mistrzostw świata tej kategorii wiekowej w 2017 roku.

 

GKS ma ośmiu zawodników i plan przygotowań do sezonu

Wczesna data rozpoczęcia kolejnej edycji rozgrywek PlusLigi (16 września br.) wymusiła na klubach ligi mistrzów świata zmiany w planowaniu okresu przygotowawczego. Nie ominęło to także GKS-u Katowice, którego siatkarska drużyna spotka się na pierwszych przedsezonowych zajęciach już na początku lipca.

– Rozpoczynamy przygotowania do nowego sezonu 6 lipca, pierwsze dni będą poświęcone kwestiom zdrowotnym. Zawodnicy spotkają się z fizjoterapeutą i trenerem przygotowania fizycznego, wcześniej przejdą badania w AWF-ie, dopiero potem przejdziemy do czystego sportu. Do końca lipca od poniedziałku do czwartku będą odbywały się dwa treningi dziennie, natomiast w piątki – jedne, dłuższe zajęcia. Będziemy starać się o to, by już w sierpniu rozegrać konieczne dla celów szkoleniowych sparingi, natomiast sytuacja w Polsce i na świecie mocno utrudnia zarówno wyjazdy, jak i organizację wszelkich memoriałów i turniejów towarzyskich rozgrywanych zwykle w okresie między rozgrywkami ligowymi. Mimo wszystko mamy nadzieję, że nie zaburzy ona naszych planów – mówi trener Grzegorz Słaby.

[…] – W tym roku rynek transferowy jest wyjątkowy, bo po szybkim starcie nastąpiło spowolnienie z powodu wybuchu pandemii. Intensywnie pracujemy nad zbudowaniem całej kadry na nadchodzący sezon. Niektóre umowy już finalizujemy – podkreśla Jakub Bochenek, dyrektor sportowy sekcji.

 

Jakub Bochenek: to będzie rok na przetrwanie

– To będzie rok na przetrwanie. Zarząd klubu nie wyznaczył nam żadnego konkretnego miejsca do osiągnięcia. Chcemy się spokojnie utrzymać i przejść go suchą stopą – mówi nowy dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice, Jakub Bochenek.

–  Tak naprawdę to jest misja ratunkowa, bo przez pandemię klub znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Jeszcze kilka tygodni temu, gdy koronawirus dopiero zaczynał szaleć, niektórzy wieszczyli nawet koniec siatkarskiej GieKSy. Wielu ludzi wykonało mnóstwo ciężkiej pracy, by uratować klub. Nie chcieliśmy, by ich trud poszedł na marne. Gdybyśmy z trenerem nie podjęli się tej misji, żałowalibyśmy i pluli sobie w twarz, że nie spróbowaliśmy – dodaje.

Pierwszą decyzją Jakuba Bochenka po objęciu funkcji dyrektora sekcji siatkarskiej GKS Katowice było powierzenie prowadzenia drużyny trenerowi Grzegorzowi Słabemu.

– Choć dyrektorem jestem krótko, tych decyzji było już kilka. Najważniejsza to powierzenie obowiązków trenera Grzegorzowi Słabemu. Wiem, że tylko razem dalej możemy pociągnąć ten wózek. Zresztą to był warunek, od którego uzależniałem swoją zgodę na objęcie funkcji dyrektora. Grzegorz zasługuje na szansę pracy jako pierwszy szkoleniowiec w GKS-ie. Znam go od wielu lat i wiem, że da klubowi całe serce – tłumaczy Jakub Bochenek.

[…] Przed włodarzami GKS-u wiele pracy.

– Musimy stworzyć drużynę na nadchodzący sezon. Na szczęście większość zawodników z poprzednich rozgrywek zostaje w GieKSie. Najtrudniej będzie wypełnić lukę po Rafale Szymurze. To zawodnik nietuzinkowy. W ostatnich rozgrywkach wygraliśmy dziesięć meczów, a w pięciu z nich Szymura wybierany był jego MVP. To świadczy o jego klasie. Prowadzimy zaawansowane rozmowy. Tak jak w poprzednim roku chcemy oprzeć zespół na zawodnikach, którzy w swoich dotychczasowych klubach nie byli w stu procentach doceniani. To był dobry ruch. Jan Nowakowski, Jan Firlej czy Kamil Kwasowski zrobili w Katowicach ogromne postępy i stali się odkryciami ligi. Chcemy nadal iść tą drogą, tym bardziej że nasz budżet został mocno okrojony i raczej w tym sezonie nie zobaczymy w Katowicach zawodników z krajowego topu – nie ukrywa Jakub Bochenek.

 

Emanuel Kohut jednak pozostanie w GKS-ie Katowice

Trwają rozmowy GKS-u Katowice z zawodnikami na temat rozliczeń poprzedniego sezonu i umów na kolejny, Klub porozumiał się ze słowackim środkowym Emanulem Kohutem i zawodnik ten pozostanie w zespole na kolejny sezon. Osiągnięto również porozumienie z Maciejem Fijałkiem, którego umowa po tym sezonie wygasła.

Katowicki klub poinformował, że rozmowy z zawodnikami Emanuelem Kohutem i Maciejem Fijałkiem na temat rozliczeń kontraktów na sezon 2019/20 związanych z przedwczesnym finiszem rozgrywek, zakończyły się zawarciem porozumień. Tym samym doświadczony słowacki środkowy pozostaje w kadrze zespołu i będzie reprezentował barwy GieKSy także w sezonie 2020/2021 PlusLigi.

Z kolei kontrakt Macieja Fijałka uległ planowanemu wygaśnięciu. Ważne umowy z GKS-em mają przyjmujący Adrian Buchowski, Jakub Szymański i Kamil Kwasowski, rozgrywający Jan Firlej, atakujący Jakub Jarosz oraz środkowi: Kamil Drzazga, Miłosz Zniszczoł i Jan Nowakowski.

 

HOKEJ NA LODZIE

hokej.net – Starzyński zostaje

Filip Starzyński jest drugim zawodnikiem, który zdecydował się podpisać nowy kontrakt z GKS-em Katowice. Wcześniej na taki krok zdecydował się Grzegorz Pasiut.

[…] 27-letni środkowy w poprzednim sezonie rozegrał 52 ligowe spotkania, w których zdobył 16 punktów za 9 goli i 7 asyst. Na ławce kar spędził 60 minut. Trenerzy często korzystali z jego usług podczas gier w osłabieniach, dobrze radził sobie też na punktach wznowień.

 

Kapitan z nowym kontraktem

Potwierdziły się nasze informacje – Grzegorz Pasiut zostaje w drużynie GKS-u Katowice. 33-letni środkowy podpisał roczny kontrakt.

W poprzednim sezonie Pasiut był kapitanem GieKSy i jej kluczowym zawodnikiem. Dość powiedzieć, że był jedynym graczem, który zdobył dla ekipy z Korfantego więcej punktów niż rozegrał meczów. W 39 spotkaniach strzelił bowiem 12 bramek i zanotował 30 asyst.

Warto też wspomnieć, że wychowanek KTH Krynica okazał się najlepiej punktującym graczem w mocno okrojonej fazie play-off. W 6 spotkaniach zdobył 7 „oczek” (2 G + 5 A).

[…] Z naszych informacji wynika, że blisko podpisania nowej umowy z katowickim klubem jest też Patryk Krężołek. Nowym zawodnikiem GieKSy najprawdopodobniej zostanie Dariusz Wanat. Jedną nogą w ekipie z Korfantego są też Mateusz Zieliński i Bartosz Fraszko, którzy w poprzednim sezonie występowali w KH Enerdze Toruń.

 

Pasiut: Drużyna nie będzie słabsza od tej z poprzedniego sezonu

Grzegorz Pasiut przedłużył o rok swój kontrakt z GKS-em Katowice. – Mam miłe wspomnienia z drużyną z ostatnich dwóch lat gry, więc wybór był łatwiejszy. Chcę tu dalej występować – przyznał 33-letni środkowy.

[…] – Tamten sezon nie został zakończony i jest duży niedosyt. Drużyna była bardzo dobra, a play-offy pokazały, że z meczu na mecz byliśmy silniejsi. Półfinał z GKS-em Tychy zapowiadał się bardzo ciekawie, ale nie dane było nam go rozegrać – powiedział jeden z najlepszych polskich środkowych.

– W nowych rozgrywkach, o ile znów nie pojawi się jakiś wirus, będziemy chcieli pokazać na co nas stać. Z tego, co się orientuję, to nie będzie ona słabsza od tej z zeszłego sezonu. Pozostaje nam walczyć o najwyższe cele – przyznał kapitan GKS-u Katowice.

– Taka jest kolej rzeczy: po mnie kontrakty zaczną podpisywać inni zawodnicy. Cieszę się, że jestem tym pierwszym i daję sygnał innym – wyjaśnił.

Niemal pewne jest to, że w ekipie z alei Korfantego pozostaną obrońca Patryk Wajda i skrzydłowy Mateusz Michalski. Obaj wkrótce powinni przedłużyć kontrakty.

 

Dwanaście drużyn chce grać w PHL

31 maja minął termin składania dokumentów licencyjnych na grę w przyszłym sezonie w Polskiej Hokej Lidze. Chęć gry w ekstralidze wyraziło dwanaście drużyn:

  1. GKS GieKSa Katowice S.A.
  2. JKH GKS JASTRZĘBIE S.A.
  3. KH PODHALE NOWY TARG S.A.
  4. KS TORUŃ HOKEJOWA S.A.
  5. KTH S.A.
  6. MKS CRACOVIA SSA
  7. POMORSKI KLUB HOKEJOWY 2014 S.A.
  8. RE-PLAST UNIA OŚWIĘCIM
  9. SPÓŁKA AKCYJNA STOCZNIOWIEC – W Organizacji
  10. TYSKI SPORT S.A.
  11. UKS NIEDŹWIADKI MOSIR SANOK
  12. ZAGŁĘBIE S.A.

W kolejnych etapach komisja licencyjna dokona analizy złożonych dokumentów, a następnie kluby zobowiązane będą do uzupełnienia ewentualnych braków. W późniejszym terminie wszystkie wnioski będą musiały zostać uzupełnione również o dokumentację finansową spółek. Przypomnijmy, że w nadchodzącym sezonie wpisowe wynosi 50 tysięcy złotych, a „dzika karta” jest do wykupienia już za 30 tysięcy. Każdy podmiot zgłaszający akces do gry musi również wykazać gwarancje finansowe na, co najmniej, 1,5 mln. PLN.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

8:8 i bal pękła

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.

Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.

Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.

Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.

No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.

No i nie doczekaliśmy się.

Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.

I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.

W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.

Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.

Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.

Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.

I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.

Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.

Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.

Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?

Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.

I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.

Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?

Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.

Nie tędy droga.

Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.

PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Felietony

Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.

I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…

Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.

Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…

Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.

Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.

Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i  wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…

Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.

Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.

I na tym mógłbym zakończyć…

Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.

W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.

Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.

Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach  nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”.  Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.

Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.

Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.

I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.

Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.

I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.

Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.

GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.

I teraz po 11  kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.

W dupach się poprzewracało od dobrobytu.

Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?

Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…

Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.

Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.

Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.

Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym  sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.

Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.

Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.

Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.

Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.

I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.

Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.

To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.

Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga