Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Wielosekcyjny przegląd mediów: Masa emocji w Katowicach. Kolejny tie break GKS-u

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
W sekcji piłkarskiej kobiet i mężczyzn rozgrywki w 2019 roku zostały zakończone, zawodniczki i zawodnicy udali się na urlopy. W środę (12 grudnia) zostaną rozlosowane pary ćwierćfinałowe Pucharu Polski Kobiet i na tym emocje piłkarskie się skończą w tym roku. Klub poinformował o planach przygotowań piłkarzy do meczy rozgrywanych wiosną.
Siatkarze rozegrali w minionym tygodniu jedno spotkanie ligowe, ulegając, po emocjonującym meczu faworytowi Vervie Warszawa Orlen Paliwa 2:3 (23:25, 25:21, 28:26, 23:25, 14:16). W sobotę kolejne spotkanie, na wyjeździe, z Jastrzębskim Węglem.
Hokeiści w PHL rozegrali trzy spotkania. Drużyna we wtorek przegrała u siebie z Podhalem 1:2, w piątek wygrała (na wyjeździe) z JKH GKS Jastrzębie 2:1. Wczoraj, w Satelicie wysoko pokonała KW Energię Toruń 7:1.
W czwartek w auli Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach odbyła się 12 Gala Złotych Buków.
PIŁKA NOŻNA
dziennikzachodni.pl – Złote Buki 2019 GKS Katowice
Złote Buki 2019: w auli Wyższej Szkoły Technicznej odbyła się gala, podczas której uhonorowano laureatów tegorocznych Złotych Buków, czyli 12. edycji plebiscytu GKS-u Katowice. Super Buka otrzymał Piotr Piekarczyk.
[…] Piłkarka Roku 2019: Kinga Kozak
Jedna z najzdolniejszych polskich piłkarek. Siedemnastoletnia napastniczka znakomicie radzi sobie na boiskach Ekstraligi i jest jedną z liderek ofensywy zespołu. Podpora nie tylko GKS-u Katowice, ale także młodzieżowej reprezentacji Polski.
Nominowane były też: Klaudia Miłek i Joanna Olszewska
Piłkarz Roku 2019: Adrian Błąd
Trener Rafał Górak wiedział, że może mu zaufać, dlatego przed rozpoczęciem sezonu uczynił Adriana Błąda kapitanem zespołu. Jego doświadczenie i spokój z piłką przy nodze wprowadzają porządek do gry GKS-u Katowice. Zawsze gotowy, by wziąć odpowiedzialność za drużynę i pomagać swoim kolegom. Świadczy o tym fakt, że w rundzie jesiennej zanotował najwięcej asyst spośród graczy GieKSy.
Nominowani byli też: Arkadiusz Jędrych i Dawid Rogalski
Siatkarz Roku 2019: Marcin Komenda
Jeden z najlepszych graczy GKS-u w sezonie 2018/2019, zakończonym zajęciem 8. lokaty, najwyższej w dotychczasowych występach katowickiego klubu w PlusLidze. Dwa lata spędzone w Katowicach umożliwiły mu sportowy rozwój, który zaowocował powołaniami do reprezentacji Polski na najważniejsze imprezy sezonu.
Nominowani byli też: Emanuel Kohut i Rafał Szymura
Hokeista Roku 2019: Grzegorz Pasiut
Kapitan z krwi i kości. Czołowa postać zespołu zarówno w rozgrywkach Polskiej Hokej Ligi, jak i Pucharu Kontynentalnego. Autor 23 bramek i 32 asyst w sezonie 2018/2019. Pasiut od początków występów w GKS imponuje charakterem, walecznością do ostatnich sekund gry i przykładem, jaki daje swoim kolegom z zespołu.
Nominowani był też: Dusan Devecka i Filip Starzyński
Wydarzenie Roku 2019: Powrót Rafała Góraka
Po blisko sześciu latach Rafał Górak ponownie został trenerem piłkarskiej GieKSy. Zadanie miał wyjątkowo trudne, bo objął zespół tuż po spadku do II ligi. „Walczymy, by kibice polubili ten zespół” – podkreślał trener. Odmłodzona drużyna jesienią włączyła się do walki o czołowe lokaty. Co najważniejsze, zarówno nowy zespół, jak i sam trener, z każdym tygodniem zyskiwali na zaufaniu fanów.
Nominowano też: Mistrzostwo Polski szachistów i podwójny brąz hokeistów (w PHL i w Pucharze Kontynentalnym)
Szachista Roku 2019 (kategoria poza głosowaniem): Grzegorz Gajewski
Super Buk 2019 (nagroda za całokształt): Piotr Piekarczyk
sportdziennik.com – Piotr Piekarczyk chce, a nie musi
Uhonorowany „SuperBukiem” Piotr Piekarczyk wierzy, że wkrótce nie będzie już miał statusu ostatniego trenera, który wywalczył z GieKSą awans.
Na twarzy malowało się duże zdziwienie i jeszcze większe wzruszenie. Piotr Piekarczyk, wieloletni piłkarz i trener GieKSy, w czwartek na scenie auli Wyższej Szkoły Technicznej odebrał „SuperBuka”, czyli przyznawaną rokrocznie na klubowej gali „Złotych Buków” statuetkę za całokształt dokonań dla GKS-u Katowice.
– Dziękuję bardzo, to było naprawdę niespodziewane. Czasem bywają w życiu takie zaskakujące i wzruszające sytuacje. Mogło być przecież tak, że nawet bym się na tej gali nie zjawił. Rok temu „SuperBuka” odebrał Franek Sput. Opowiadał mi, że nic wcześniej nie wiedział, nagle został wywołany. Ja trochę mogłem się domyślać, że coś się dzieje. Sądziłem, że może będę wręczać nagrodę piłkarzowi roku… Kolejne etapy gali jednak mijały i dopiero w ostatnim momencie „zajarzyłem”, o co chodzi. Nawet nie było czasu, by się przygotować – opowiada Piotr Piekarczyk.
Statuetka znajdzie oczywiście eksponowane miejsce. – Tych nagród zwłaszcza w latach 80. trochę się uzbierało. Sporo mam kryształów, pucharów z blaszkami. Wartości materialnej nie mają żadnej, ale ta sentymentalna jest wielka. Mam na nie plan. Już kontaktowałem się z klubem i zapowiedziałem, że kiedyś je przekażę, by mogły sobie stać w muzeum – mówi Piekarczyk, który jako piłkarz rozegrał w GieKSie ponad 230 oficjalnych meczów.
[…] Katowiczanie zakończyli okres roztrenowania i rozjechali się na urlopy, które potrwają do 6 stycznia. Zimą drużyna uda się na dwa krajowe zgrupowania oraz rozegra 10 sparingów. Najwyżej notowanymi rywalami będą Podbeskidzie, Puszcza Niepołomice i Chrobry Głogów.
6.01. – rozpoczęcie przygotowań
10-13.01. – zgrupowaniu w Bielsku-Białej
13.01. – sparing z Rekordem Bielsko-Biała
18.01. – sparing Górnikiem II Zabrze
25.01. – sparing z Podbeskidziem
27.01.-1.02. – zgrupowanie w Wałbrzychu
29.01. – sparingi z Ślęzą Wrocław i Stalą Brzeg
1.02. – sparing z Chrobrym Głogów
8.02. – sparingi z Gwarkiem Tarnowskie Góry i Szombierkami Bytom
15.02. – sparing z Puszczą Niepołomice
22.02. – sparing z MKS-em Kluczbork
infokatowice.pl – Katowice biorą potężny kredyt. Chodzi o sfinansowanie m.in. Stadionu Miejskiego
Katowice biorą potężny kredyt 170 mln zł. To te pieniądze mają być przeznaczone m.in. na finansowanie obiecanego przez prezydenta Katowic Stadionu Miejskiego. Pieniądze będą wypłacane w transzach do 2022 roku.
Uchwałę w tej sprawie będą głosować radni na najbliższej sesji Rady Miasta Katowice.
[…] Kredyt ma być spłacony w okresie do 20 lat, raty kapitałowe będą spłacane w latach w 2024-2040. Transze kredytu mają być wypłacane następująco:
1) w roku 2020 – 10.900.000 zł,
2) w roku 2021 – 77.100.000 zł,
3) w roku 2022 – 82.000.000 zł.
W uchwale zapisano też, że: “W projekcie budżetu Miasta na 2020 rok oraz WPF na lata 2020-2045 przewidziano przychody z tytułu kredytu”. Co oznacza, że radni muszą przegłosować kredyt, żeby przyjąć wcześniej przygotowany przez władze Katowic budżet miasta. Głosowanie odbędzie się na grudniowej sesji Rady Miasta Katowice.
Sam Stadion Miejski będzie kosztował ponad 200 mln zł. W Wieloletniej Prognozie Finansowej miasta – jak informowaliśmy w 2018 roku – obiekt w Załęskiej Hałdzie, w rejonie ul. F. Bocheńskiego i ul. Upadowej określono jako koszt 213 milionów złotych.
SIATKÓWKA
sportdziennik.pl – Masa emocji w Katowicach. Kolejny tie break GKS-u
Mało kto się spodziewał, że mecz GKS Katowice – Verva Warszawa Orlen Paliwa będzie tak zacięty. Katowiczanie „zafundowali” sobie 7 spotkanie tie-breakowe, jednak ostatecznie przegrali 2:3.
Gospodarze doskonale zdawali sobie sprawę, że tylko silną, niekonwencjonalną zagrywką mogą sprawić gościom trudności. Rozpoczęli niezwykle obiecująco i przez większość seta minimalnie prowadzili. Dobrze funkcjonowały oba skrzydła i po udanych akcjach Kamila Kwasowskiego katowiczanie prowadzili 20:17, a chwilę potem 21:18. W tym momencie w polu zagrywki pojawił się Jan Król i starty błyskawicznie zostały odrobione. Rafał Szymura dwa razy został powstrzymany blokiem, Król popisał się asem serwisowym, natomiast Igor Grobelny skutecznym atakiem. Goście objęli prowadzenie 23:21 i takiej szansy nie zaprzepaścili. Dwa ostatnie punkty były dziełem Bartosza Kwolka.
Początek drugiej odsłony nie zapowiadał zwycięskiego końca dla gospodarzy. Goście prowadzili kilkoma punktami (13:10) i wydawało się, że wszystko było pod ich kontrolą. A jednak końcowe fragmenty w wykonaniu gospodarzy były imponujące. Wyszli na prowadzenie 20:18 i – jak się później okazało – nie oddali go do końca. W głównej roli wystąpił Szymura, który śmiałymi atakami obijał blok Artura Udrysa. Na zakończenie Szymura popisał się asem serwisowym i gospodarze doprowadzili do remisu w meczu.
I rozpoczęła się prawdziwa siatkarska bitwa, która rozgrzała licznie zgromadzoną publiczność. Wszystko kręciło się wokół remisu, ale w końcówce było niezwykle nerwowo. Jedni i drudzy szukali swojej szansy w mocnej zagrywce, ale często popełniali błędy. Przy remisie 23:23 Kwasowski zaliczył antenkę, ale trener Dariusz Daszkiewicz poprosił wideoweryfikację dopatrując wcześniej dotknięcia siatki przez Brizarda. Zamiast gości, punkt otrzymali gospodarze. Ostatnie akcje były szalenie nerwowe. Grobelny posłał serwis w siatkę, a za chwilę Szymura mocnym atakiem zapewnił drużynie minimum punkt.
A w kolejnej odsłonie temperatura na parkiecie wcale nie spadła. Oba zespoły grały niemal punkt za punkt i przy stanie 23:24 Szymura popsuł serwis i tym sposobem gospodarzom przyszło rozegrać siódmego tie-breaka w tym sezonie.
W nim trwała zacięta walka od początku do końca. Minimalnie lepsi okazali się goście i odnieśli zwycięstwo. Słowa uznania się należą się gospodarzom, którzy zagrali bardzo dobre spotkanie, ale po raz kolejny zeszli z parkietu pokonani.
HOKEJ NA LODZIE
hokej.net – Podhale wygrywa w Katowicach!
Hokeiści Podhala Nowy Targ odnotowali cenne zwycięstwo na terenie rywala w Katowicach. We wtorkowy wieczór padły tylko trzy bramki, solidna gra w defensywie obu ekip nie rozpieściła nielicznie zgromadzonych kibiców na trybunach.
Pierwsza tercja remisowa i to było dobre odzwierciedlenie tego co w tej odsłonie działo się na tafli. Było to bowiem wyrównane 20 minut. Żadnej ze stron na dłużej nie udało się przejąć inicjatywy.
[…] Drugą tercją Podhale zaczęło w liczebnej przewadze. Wprawdzie tym razem wykorzystać tego nie zdołało, ale kilka sekund po tym jak na lód wrócił ukarany zawodnik gospodarzy, świetnym uderzeniem tuż pod poprzeczkę, prowadzenie „Szarotkom” przywrócił Alexander Pettersson. Potem jeszcze nowotarżanie dwukrotnie a katowiczanie raz grali 5 na 4, ale wynik w tej części się już nie zmienił. Najbliższej zdobycia wyrównującego gola dla gospodarzy był wychowanek Podhala Oskar Jaśkiewicz. Po jego strzale, w sukurs Przemysławowi Odrobnemu przyszedł słupek.
W trzeciej tercji przeważały Katowice – z każdą minutą coraz wyraźniej. Podhale mądrze jednak broniło dostępu do swojej bramki, w której mocnym punktem był Odrobny. W efekcie jednobramkowe prowadzenie „Szarotki” utrzymały do syreny końcowej.
[…] GKS Katowice – KH Podhale Nowy Targ 1:2 (1:1, 0:1, 0:0)
GieKSa wygrywa na Jastorze. Patryk Krężołek bohaterem
Hokeiści JKH GKS Jastrzębie przegrali po raz pierwszy w tym sezonie z GKSem Katowice. W piątkowy wieczór na Jastorze goście wygrali 2:1 a bohaterem był Patryk Krężołek, który w trzeciej odsłonie zdobył dwie bramki. Choć początek pierwszej tercji należał do gospodarzy, to goście jako pierwsi stworzyli sobie stuprocentową okazję, gdy w 7. minucie Grzegorz Pasiut zmarnował sytuację sam na sam z Ondrejem Raszką. Od tego momentu to Katowice przejęły inicjatywę, a błędy w obronie JKH zmusiły trenera Robert Kalabera do zażądania przerwy. Po niej jastrzębianie poukładali szyki w defensywie, w efekcie czego widowisko wyrównało się. W 14. minucie trybuny rozgrzała szarpanina pomiędzy Jusso Salmim a Maciejem Urbanowiczem i Marisem Jassem, po czym cała trójka wylądowała na ławce kar.
[…] Początek drugiej tercji ponownie należał do podopiecznych Piotra Sarnika, których kapitalnymi interwencjami zatrzymywał Raszka. Zespół gospodarzy „odgryzł się” dopiero w 28. minucie, gdy pojedynek z Rahmem przegrał Artem Iossafov. Niebawem rajdem w swoim stylu popisał się Martin Kasperlik, został jednak sfaulowany przez bramkarza Katowic, w rezultacie czego rywale zmuszeni byli grać w osłabieniu. Chwilę potem na ławkę kar powędrował kolejny zawodnik gości i tym samym JKH GKS przez niemal półtora minuty grał w podwójnej przewadze. Napór przyniósł skutek w 33. minucie, gdy ładnym uderzeniem z dystansu popisał się Henri Auvinen. Gdy tylko guma znalazła się w siatce, na lód posypały się wszelkiego rodzaju „miśki”. Wynik utrzymał się do przerwy, choć jastrzębianie przez praktycznie cztery minuty grał w pięciu na czterech.
W trzeciej partii stroną zdecydowanie lepszą byli goście, którzy chwilami zamykali wręcz ekipę trenera Kalabera w jej tercji. Tylko kapitalnej formie Ondreja Raszki JKH GKS zawdzięczał utrzymanie prowadzenia aż do 50. minuty. Wtedy to katowiczanie zdołali wyrównać, gdy przy grze w przewadze krążek w siatce umieścił Patryk Krężołek, dobijając z bliska strzał kolegi z drużyny. Rozochoceni podopieczni trenera Sarnika do końca cisnęli i swój cel osiągnęli na niespełna pół minuty przed syreną, gdy ponownie na listę strzelców wpisał się Krężołek. Jastrzębianie mieli jeszcze szansę na wyrównanie, ale na ułamek sekundy przed końcem Dominik Paś przestrzelił nad poprzeczką.
Tym samym „Twierdza Jastor” po raz pierwszy padła łupem GKS Katowice.
[…] JKH GKS Jastrzębie – GKS Katowice 1:2 (0:0, 1:0, 0:2)
infokatowice.pl – Spacerek GieKSy z Energą Toruń
GieKSa zdeklasowała Energę Toruń 7:1. Hat-trickiem w tym spotkaniu popisał się Da Costa.
Choć torunianie zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli, kilka razy w tym sezonie potrafili sprawić już niespodziankę czy wręcz sensację, wygrywając m.in. w Tychach z mistrzami Polski. Katowiczanie nie dali jednak swoim przeciwnikom żadnych szans i już w 15 sekundzie wyszli na prowadzenie po strzale Da Costy. Przewaga gospodarzy w dalszej części meczu była bezdyskusyjna i po trafieniu Kolusza w 54 min. było już 7:0. W końcówce torunianie wykorzystali rzut karny, po faulu Tomasika i pojedynek skończył się ostatecznie zwycięstwem Trójkolorowych 7:1.
[…] GKS Katowice – Energa Toruń 7:1 (2:0, 3:0, 2:1)
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Felietony
Kibicu GieKSy, pamiętaj, gdzie byłeś…

Początkowo ten felieton miał dotyczyć stricte meczu z Lechem Poznań. Meczu przegranego, kolejnej porażki na swoim boisku w tym sezonie. Spotkania, które wcale nie musiało się tak zakończyć.
I kilka słów temu pojedynkowi poświęcę. Środek ciężkości zostanie jednak umiejscowiony gdzie indziej. Bo po meczu niepotrzebnie otworzyłem internet i…
Każdy z nas był rozgoryczony końcowym rezultatem tego starcia. Do końca wierzyliśmy, że katowiczanie odrobią jednobramkową stratę i przynajmniej jeden punkt zostanie na Nowej Bukowej. Nasz zespół walczył, gryzł trawę i w zasadzie – zwłaszcza w drugiej połowie – grał bez kompleksów. W końcu kilka swoich okazji mieliśmy, ale albo kapitalnie interweniował Bartosz Mrozek, jak w sytuacji, gdy z refleksem wybronił „strzał” swojego kolegi z zespołu, albo fatalnie przy dobitce swojego własnego uderzenia skiksował aktywny Borja Galan. Hiszpan trafił też w poprzeczkę i wcale nie jestem przekonany, że gdyby piłka szła pod obramowanie bramki, to golkiper Lecha by ją odbił.
Wiadomo, że naszym zawodnikom brakuje trochę okrzesania w końcówce akcji ofensywnej, gramy za bardzo koronkowo, a nie zawsze na to starcza umiejętności, zwłaszcza z tak silnym przeciwnikiem. A gdy już decydujemy się na prostą grę – co kilka razy miało miejsce – od razu są sytuacje. Mimo wszystko jednak spodziewałem się, że z gry będziemy mieli mniej. Że Lech nas zje taktycznie i piłkarsko. To się nie stało i naprawdę nie ma tu znaczenia, czy Lech – jak sugerują niektórzy – zagrał na pół gwizdka i pół-rezerwowym składem. Na konferencji pomeczowej trener Lecha Nils Frederiksen powiedział, że absolutnie nie miał odczucia , że jego zespół kontrolował to spotkanie. To rzadkość, bo zazwyczaj trenerzy lubią mówić, że kontrolowali. Jak choćby trener Rafał Górak po tym meczu, co dziwnie brzmi w przypadku porażki. To jest po prostu złe słowo, nieadekwatne, tak jak ostatnio trener Iordanescu, który stwierdził, że Legia kontrolowała mecz z Samsunsporem przez 90 minut z wyjątkiem sytuacji, gdy stracili gola…
Jednak jeśli jesteśmy już przy tym nazewnictwie, to tak – trener Kolejorza powiedział, że tej kontroli swojego zespołu nie czuł. I nie było widać, że to jakaś nadmierna kurtuazja. Przysłuchuję się od lat wypowiedziom trenerów przeciwników GKS i nieraz w głowie łapałem się… za głowę, słysząc tę cukierkową, fałszywą kurtuazję mówiącą o tym, z jakim to silnym przeciwnikiem się ich zespół mierzył, podczas gdy katowiczanie zagrali mecz fatalny. Więc słowa Duńczyka są cenne, podobnie jak w poprzednim sezonie Marka Papszuna po meczu w Katowicach.
Daleki jestem od tego, żeby nasz zespół jakoś specjalnie chwalić po tym meczu, bo jednak tych punktów potrzebujemy jak tlenu, była szansa Lecha ukąsić, a tego nie zrobiliśmy. Jesteśmy w strefie spadkowej z mizerną liczbą punktów – zaledwie ośmioma. Kilka drużyn nam w tabeli odskoczyło, stworzył się peleton drużyn środka tabeli. Ten środek jest płaski, ale może być taki scenariusz, że wkrótce zostanie np. pięć drużyn zamieszanych w walkę o utrzymanie. I bycie w takiej grupie i wyżynanie się wzajemne byłoby najgorszym, co może nam się przydarzyć. Kolejne okienko międzyreprezentacyjne będzie niesamowicie istotne w tym zakresie, o czym pod koniec.
Jest frustrujące, że jako cała drużyna nie możemy zagrać na tyle dobrego meczu, żeby zarówno w defensywie, jak i ofensywie być efektywnymi. Piszę o tym dlatego, że zarówno w Płocku, jak i wczoraj ogólna gra defensywna była już lepsza niż w praktycznie wszystkich poprzednich spotkaniach (może poza meczem z Arką). Nadal to nie wystarcza do gry na zero z tyłu i jest mocno irytujące, że w każdym meczu tracimy gola. Katowiczanie nie ustrzegli się błędów. Bramka Fiabemy ostatecznie była jakaś… dziwna. Najpierw na radar go pilnował Jesse Bosch, i zawodnik był totalnie sam przed polem karnym, co było karygodne. Żaden z naszych zawodników nie zdołał go zablokować. Dodatkowo można zapytać, co zrobił w tej sytuacji Rafał Strączek. Może to jest jakaś szkoła bramkarska, by nie stać w środku światła bramki tylko gdzieś w ¾… W każdym razie przez to strzał w miarę w środek bramki został przepuszczony, przy czym dodatkowo Rafał interweniował tak, jakby piłka mu przeleciała pod brzuchem, schował ręce…
Można tego meczu było nie przegrać, można było w końcówce wyrównać i nie dać Lechowi czasu na strzelenie zwycięskiej bramki. Jednak to nie jest tak, że Kolejorz nic nie grał. Goście mieli swoje sytuacje. W pierwszej połowie kilkukrotnie rozpędzili się niczym Pendolino i było naprawdę widać sporo jakości, jak i… niedokładności. W drugiej części w końcówce, gdy GKS się odkrył, mieli już doskonałe sytuacje na 2:0. Nie strzelili.
Ostatecznie był to taki mecz, w którym wynik w każdą z dwóch stron – lub remis – byłby sprawiedliwy. Nie ma więc co na ten temat dywagować. Wygrała drużyna, która wykorzystała swoje doświadczenie i najwidoczniej – minimalnie była lepsza.
I na tym mógłbym zakończyć…
Niestety przejrzałem komentarze po meczu, czy to na naszym Facebooku czy na forum. I o ile byłem dość spokojny po meczu, to po tej – jakże fascynującej lekturze – ciśnienie mi się podniosło do granic możliwości. Wiele jestem w stanie wybaczyć, emocje, sam dałem im się nieraz ponosić w przeszłości. Jedno, czego jednak nie mogę dzisiaj opanować i chyba to nigdy nie nastąpi, to uodpornić się na… czystą głupotę.
W swojej dwudziestoletniej „karierze” przy mediach GieKSy miałem różne okresy i różnie byłem oceniany. W czasach trzeciej ligi (tak, był taki czas) byłem ochrzczony „obrońcą piłkarzy”. Wtedy gdy po remisie z Pogonią Świebodzin czy Stilonem Gorzów (tak, byli tacy rywale) nasz awans zawisł na włosku, uspokajałem, mówiłem, że będzie dobrze. Jechano po mnie za to. Były też inne momenty, kiedy mówiono mi, że przesadzam. Gdy za Jerzego Brzęczka dzwoniłem na alarm, od początku wiosny, że przegrywamy awans, twierdzono, że niepotrzebnie zaogniam atmosferę. Raz obrażali się na mnie piłkarze, raz kibice.
Nie dbam więc o to, co sobie krytykanci, których niestety jest bardzo wielu, pomyślą. O ile po Cracovii mój ton był jeszcze w stylu „niech się niektórzy pukną w głowę” to dzisiaj cisną mi się na usta zdecydowanie mocniejsze i nieparlamentarne epitety.
Pogrzebowa atmosfera, jaka rozpętała się po wczorajszym meczu w tych opiniach to jest takie kuriozum, że żadna taka czy inna bramka Strączka lub fatalne błędy w obronie w poprzednich meczach nie mają podjazdu. Po minimalnej przegranej z Mistrzem Polski, w której GKS nie był zespołem gorszym, naczytałem się, że jesteśmy na autostradzie do pierwszej ligi, większość składu jest „do wypierdolenia”, łącznie z „taktykiem Górakiem”. Już nie będę mówił o populizmach, żeby dać szanse „chłopakom z Akademii”, bo osoba która taki farmazon wymyśliła to zapewne zabetonowany i odporny na wiedzę wyborca jednej czy drugiej głównej opcji politycznej… Podobny poziom argumentacji.
Jest taka maksyma, że jeżeli nie znasz historii jesteś skazany na jej powtarzanie. Wiele osób zachowuje się tak, jakby jej naprawdę nie znało. A przecież to fałsz. To nie jest tak, że te osoby rzeczywiście nie wiedzą, w jakiej sytuacji była GieKSa choćby jeszcze dwa lata temu. I w jakiej byliśmy rok temu. Natomiast ta zbiorowa amnezja jest zatrważająca. Ja wiem, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale są pewne granice realizacji tego powiedzenia.
Przypomnę, gdzie byliśmy. Sześć lat temu GieKSa z hukiem jak stąd do Bytowa spadła do drugiej ligi. W ostatniej minucie ostatniego meczu po golu bramkarza. W dwóch poprzedzających sezonach walczyliśmy o awans do ekstraklasy i w końcowych fazach sezonów spektakularnie te awanse przewalaliśmy. Był gol z połowy zdegradowanego Kluczborka w doliczonym czasie gry. Była porażka z gimnazjalistami z Chorzowa, poprawiona porażką u siebie w następnym meczu z Tychami. Ale to spadek na trzeci poziom rozgrywkowy to była wyprawa w prawdziwą otchłań. Nie mieliśmy już nawet Tychów czy Podbeskidzia. Naszymi przeciwnikami była Legionovia, Gryf czy Błękitni. Pewnie wielu nowych kibiców nawet by nie potrafiła powiedzieć, z jakich miejscowości są wspomniane ekipy. Na Bukową nawet przyjechał Lech Poznań! Problem polegał na tym, że były to rezerwy wielkopolskiego klubu, które nawet Bułgarskiej nie powąchały, a swoje mecze rozgrywały we Wronkach. Stadiony, które dzisiaj są dla nas przygodą w Pucharze Polski – wtedy były codziennością.
I w pierwszym spotkaniu po spadku do tej drugiej ligi, będącym jednocześnie pierwszym meczem Rafała Góraka w drugiej jego kadencji, GKS Katowice przegrywał u siebie do przerwy ze Zniczem Pruszków 0:3. Do przerwy. Ze Zniczem. Zero trzy. W drugiej lidze.
Ostatecznie nasz zespół przegrał to spotkanie 1:3. To był początek próby wyjścia z otchłani. Z totalnej otchłani polskiej piłki. W pierwszym sezonie nie udało się awansować. Nie strzeliliśmy w końcówce z Resovią. W kiepskim stylu przegraliśmy baraż ze Stalą Rzeszów. Po roku z tą Stalą katowiczanie przypieczętowali powrót na zaplecze ekstraklasy.
I przez kolejne dwa lata awansu do ekstraklasy nadal nie było. Zbliżaliśmy się do dwóch dekad bez najwyższej klasy rozgrywkowej w Katowicach. W sezonie 2023/24 w pewnym momencie jesieni GKS złapał kryzys. Przez chyba dziewięć meczów nasza drużyna nie potrafiła wygrać meczu. Zaczęły się psuć nastroje, kibice tracili cierpliwość do trenera, pojawiło się słynne „pakuj walizki” i „licznik Góraka” odmierzający dni od ostatniego zwycięstwa GieKSy. Trener był przegrany, sam – ze swoją drużyną – przeciw wszystkim. Nie podał się do dymisji. A potem spektakularnie awansował do ekstraklasy.
Człowiek inteligentny wyciąga wnioski. Człowiek inteligentny na podstawie jednej sytuacji odpowiednio ustosunkowuje się do podobnej w przyszłości.
GieKSa doświadcza takich problemów jak obecnie po raz pierwszy od dwóch lat. Mówiąc inaczej – od 24 miesięcy. W piłce do bardzo długo. Po latach upokorzeń, ostatnie dwa lata żyliśmy jak pączki w maśle. Cała wiosna 2024 zakończona awansem to był sen. A potem był cały sezon w ekstraklasie, w którym ani przez moment nie drżeliśmy o utrzymanie i zdobyliśmy niemal pół setki punktów. Nawet po matematycznym zapewnieniu sobie pozostania w lidze, GieKSa potrafiła wygrywać – z Cracovią czy Lechią, zremisowaliśmy z Lechem.
I teraz po 11 kolejkach czytam, że „wszyscy do wyjebania”, bo znaleźliśmy się w strefie spadkowej.
W dupach się poprzewracało od dobrobytu.
Jesienią 2023 byliśmy powiedzmy w podobnej sytuacji, ileś tam meczów niewygranych, kilka fatalnych spotkań i duży zawód. Wydawało się, że kolejny sezon spiszemy na straty. Przegrywaliśmy u siebie ze słabiutką Polonią Warszawa. I czy naprawdę tamta sytuacja – z której w taki sposób wyszedł trener z drużyną nie nauczyła was, że należy się z pewnymi opiniami wstrzymać? I przede wszystkim – tak po ludzku – dać mu szansę na to, żeby wyciągnął drużynę z dołka?
Nie mówię, że krytyki ma nie być. Sam jestem poirytowany niektórymi zawodnikami i niektórymi decyzjami trenera. Jednak jak znowu czytam, że „Górak ma wypierdalać”, to nie tyle poddaję w wątpliwość, co jestem pewien, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną, która jest w stanie takie coś ze swoich ust czy palców wyprodukować. Taka osoba musi mieć naprawdę smutne życie…
Niektórzy domagali się zwolnienia połowy drużyny w sytuacji, kiedy GKS byłby dwa razy z rzędu mistrzem, a w trzecim kolejnym zajął piąte miejsce. Albo gdyby zespół grał w Lidze Mistrzów i przegrałby u siebie np. 0:4 z Arsenalem. Jestem pewien, że znalazłoby się kilka osób, które by wylało wiadro pomyj, że przynieśliśmy wstyd i kilku piłkarzom powinniśmy podziękować.
Ja wyciągam wnioski. Wyciągam wnioski z tego, że jeśli ktoś, w kogo zwątpiłem, udowodnił raz, że się myliłem, to drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mówię, że nigdy już nie będę nawoływał do zmiany trenera. Nawet tego trenera. Jednak ten moment jest tak kompletnie nieadekwatny do tego, że trzeba być ostatnim frustratem, żeby takie tezy – jeszcze w taki bezceremonialny sposób – wygłaszać.
Czytałem opinię, że powinniśmy spojrzeć na taką Arkę, która potrafiła wygrać z Cracovią, z którą my przecież dostaliśmy srogie bęcki. Na Boga… Przecież my tę „wspaniałą” Arkę roznieśliśmy w puch i w pył i jesteśmy ich koszmarem z dwóch ostatnich meczów. Trzeba naprawdę mieć intelektualny tupet i pustkę, żeby takiego argumentu użyć.
Oczywiście, że to obecnie wiadro pomyj jest związane nie tylko z Lechem, ale całym obecnym sezonem, który jest na razie bardzo słaby. I nasza pozycja oraz dorobek punktowy też są słabe. Nie jest jednak to żadna sytuacja dramatyczna, w której mielibyśmy do kreski pięć punktów straty. Jesteśmy pod kreską, ale cały czas w kontakcie. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić. Gra ciągle daje duże nadzieje, że tak się stanie. Wszystko zależy od głów piłkarzy.
Jazda po drużynie stricte po meczu z Lechem jest kompletnie nieadekwatna. Bardziej uzasadniona krytyka byłaby wtedy, gdybyśmy znów przegrali 0:3, względnie zagrali jakieś fatalne spotkanie. Tymczasem GieKSa zagrała na tle Mistrza Polski naprawdę nieźle i było blisko zdobyczy punktowej.
Więc nakładają się tu dwie rzeczy, za które mam pretensje do kibiców. Od razu zaznaczę – nie wierzę, że to się zmieni i niektórzy pójdą po rozum do głowy. Liczę jednak, że pojawią się takie osoby, które jednak przypomną sobie właśnie – gdzie byliśmy jeszcze pięć lat temu, w jak głębokiej dupie – i gdzie jesteśmy teraz. I dzięki komu cały ten projekt istnieje, dzięki komu w ostatnich dwóch latach byliśmy w piłkarskim raju. Nie, to nie jest podziękowanie za zasługi. To jest z jednej strony ludzkie, a z drugiej ciągle merytoryczne podejście do tematu.
Ten mecz ze Zniczem… Przecież patrząc na samo tamto spotkanie, obawialiśmy się, że to pójdzie jeszcze dalej i GKS będzie się bronił przed spadkiem do… trzeciej ligi. Wtedy wydawało się, że – mimo przyjścia nowego-starego trenera – jesteśmy autentycznie pogrzebani. A to był początek czegoś wielkiego. Czegoś, czego owoce dzisiaj mamy – mogąc w ogóle emocjonować się szansą potyczek z największymi polskimi drużynami. Jesteśmy w czymś wielkim, a jednocześnie jesteśmy w trudnej sytuacji.
Teraz przed zespołem około półtora tygodnia przerwy. A potem przyjdą kluczowe mecze dla tej jesieni. Jakbym na ten moment miał typować ekipy do walki – wraz z nami – o utrzymanie i te które po prostu są dość słabe, to byłyby to Termalika, Motor i Piast. Dodałbym jeszcze Arkę.
I to właśnie zarówno z Motorem, jak i Piastem oraz Niecieczą będziemy się mierzyli w czterech najbliższych kolejkach. Tam już bezwzględnie będzie trzeba punktować za trzy. Nie wiem czy zdobędziemy komplet, raczej wątpię, bo będzie o to bardzo ciężko. Ale co najmniej dwa z tych trzech spotkań należałoby wygrać, żeby zyskać minimum spokoju. Pamiętajmy, że tam nie tylko chodzi o zdobywanie punktów, ale także o odbieranie ich rywalom. Klasyczne mecze o sześć oczek. Dodatkowo będzie spotkanie z mocną Koroną, która jest w górze tabeli, ale drużynie Jacka Zielińskiego mamy coś do udowodnienia.
Apeluję. Dajmy im pracować. To nie jest tak, że przegrywamy z kretesem mecz za meczem. Tak naprawdę zawaliliśmy totalnie dwa mecze – z Zagłębiem u siebie i Lechią na wyjeździe. Gdybyśmy mieli w tych spotkaniach 3-5 punktów więcej nasza sytuacja byłaby dużo lepsza.
To jednak przeszłość. Trochę nam ta nasza GieKSa nawarzyła piwa i w komplecie teraz ich głowa w tym, żeby to piwo wypić. Z naszym wsparciem. A nie bezsensowną jazdą.
Na koniec dodam, że ten felieton dotyczy zmasowanego „ataku” w sieci. Jeśli chodzi o to, co się dzieje na żywo – czyli stadion i trybuny – nie mam nic do zarzucenia. Doping zarówno u siebie, jak i na wyjazdach jest kapitalny. Wsparcie z trybun po nieudanych meczach – również wielkie. I oby tak dalej. W piłce decydują szczegóły. Jak VAR odwołujący karnego w derbach Trójmiasta. Tutaj takim szczegółem może być jedna przyśpiewka, po której zawodnikowi zadrży noga. Lub nie zadrży.
Najnowsze komentarze