Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Wisła Kraków o krok od katastrofy. Problemy przed meczem o życie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego meczu GKS Katowice –Wisła Kraków

 

laczynaspilka – GKS z Wisłą o wszystko i nic

W Katowicach ciągle jeszcze mają nadzieję na bezpośredni awans do PKO BP Ekstraklasy. W Krakowie walka idzie na całego – „Biała Gwiazda” musi wygrywać, żeby być w strefie barażowej. Z tego powodu sobotni mecz „GieKSy” z Wisłą Kraków zapowiada się bardzo atrakcyjnie (godz. 17.30).

Jednak nie sama ranga powoduje, że mecz budzi ogromne emocje wśród fanów GKS-u i „Białej Gwiazdy”. Katowiczanie świetnie spisują się w rundzie wiosennej, w której są drugim (po Lechii Gdańsk) najlepiej punktującym zespołem. W czternastu spotkaniach zdobyli 32 punkty. Dzięki świetnej drugiej części sezonu są na podium, za plecami nadającymi ton rozgrywkom drużynom z Trójmiasta – Lechii oraz Arki. Wisła tak dobrze w tym roku nie punktuje – 19 „oczek” to siódmy wynik w Fortuna 1. Lidze. Krakowianie potrafili rozstrzygnąć na swoją korzyść tylko pięć z trzynastu spotkań. W czterech remisowali i cztery razy schodzili z boiska pokonani. Ale Wisła niedawno świętowała zdobycie Pucharu Polski.

[…] Spotkania z GKS-em w sobotę oraz z Bruk-Bet Termalicą w ostatniej kolejce mecz będą o być albo nie być „Białej Gwiazdy” w barażach.

[…] Wisła ma patent na swojego rywala z Katowic. Jesienią pokonała katowiczan 3:2, chociaż jeszcze do 97. minuty przegrywała 1:2! Zryw w doliczonym czasie gry zapewnił wtedy wiślakom komplet oczek, który teraz jest dla nich na wagę złota, czytaj: uratowania sezonu. Brak baraży będzie wielkim rozczarowaniem z punktu widzenia środowiska skupionego wokół Wisły. A z przeciwnikiem zmierzą się rozpędzonym. GKS wiosną ograł nawet Lechię, w minionej kolejce zwyciężył w dramatycznych okolicznościach w Tychach. Formę katowiczanie w ostatnich tygodniach prezentują wyborną. Wygrywają i to nawet strzelają rywalowi osiem goli (Stali Mielec) (kto nie widział ten klipa – przyp. red).

– Będziemy musieli znaleźć nowy sposób na grę zespołu. Nie zmienimy nic w przygotowaniach, będzie taki sam mikrocykl jak przed Stalą i GKS-em Tychy. Wiemy, jaka siła jest w szatni Wisły Kraków, ale uwierzcie mi, że także mamy dużą siłę, która rośnie z dnia na dzień. Rozgrywki są na finiszu, a ta liga jest gwarantem wielkich emocji. Cieszę się, że jesteśmy bardzo wysoko w tabeli i że walczymy o wszystko. Zawsze kibicowałem piłce, pierwszej lidze, bo jestem z nią bardzo zżyty i wiem, że tutaj wszystko jest naprawdę możliwe. Idźmy dalej do przodu, reszta niech się rozstrzygnie na boisku – podkreśla trener GKS-u Katowice Rafał Górak.

Górak pracuje z GKS-em piąty rok. Jeszcze nigdy nie był tak bliski ekstraklasy. Jakiś czas temu został zapytany przez dziennikarza TVP Sport o swoją przyszłość. – W tej chwili koncentruję się wyłącznie na tym, co tu i teraz. Nie chcę planować przyszłego sezonu, bo wciąż nie zrealizowałem celu na trwające rozgrywki. Wszyscy jesteśmy ambitni, mamy swoje marzenia i chcemy o nie walczyć. W tym momencie czuję duże zadowolenie związane z tym, jak w ostatnim czasie prezentowała się drużyna. Oby trwało to dalej. Nikt nam niczego nie zabrania – stwierdził szkoleniowiec „GieKSy”.

 

wkatowicach.eu – Emocjonujący weekend dla kibiców GKS Katowice. Mecz z Wisłą w Katowicach i finał kobiecego Pucharu Polski

[…] Fortuna 1. Liga zbliża się do końca sezonu 2023/2024. Na ostatniej prostej, kilka kolejek przed końcem sezonu, GKS Katowice stoi przed sporą szansą gry w barażach, co więcej nie pozostaje bez szans na bezpośredni awans do Ekstraklasy.

W tym kontekście ogromne znaczenie będzie miał mecz 33. kolejki Fortuna 1 Ligi pomiędzy GKS-em Katowice a Wisłą Kraków, który odbędzie się w sobotę 18 maja o godz. 17:30 na Stadionie Miejskim przy ul. Bukowej. O randze tego meczu świadczy m.in. to, że na trybunach stadionu w Katowicach nie ma wolnych miejsc – bilety się wyprzedały do ostatniej sztuki.

Mecz z Wisłą Kraków zdecydowanie będzie elektryzować kibiców z Katowic od pierwszego do ostatniego gwizdka. Biała Gwiazda też liczy na wyjazdowe zwycięstwo, które jest jej niezmiernie potrzebne w ligowych zmaganiach o awans na wyższy szczebel rozgrywkowy.

Po ostatnim zwycięstwie Górnika Łęczna z Polonią Warszawa (2:0), Wisła Kraków wypadła ze strefy barażowej. Podopieczni hiszpańskiego trenera Alberta Rude mają w dorobku 50 oczek i tracą punkt do szóstych w tym momencie rywalizacji tyszan. Przed Wisłą zatem nerwowa końcówka sezonu, bowiem potrzebują zdobyczy punktowej, by zabezpieczyć sobie walkę w barażach. W bieżących rozgrywkach krakowianie odnieśli pięć wyjazdowych zwycięstw. W przekroju ostatnich pięciu meczów zdobyli osiem punktów.

W całej historii katowicka GieKSa mierzyła się z Wisłą Kraków 57 razy. Statystyki są po stronie gości, którzy wygrywali nad katowiczanami 30 razy, remisowali z klubem z naszego miasta szesnastokrotnie, a GKS był górą jedynie w 11 z tych spotkań.

 

gazetakrakowska.pl – Wisła Kraków w Katowicach zagra mecz, w którym wszystko jest do wygrania i wszystko do przegrania…

Wisła Kraków ma już minimalny margines błędu. Tak naprawdę, jeśli chce na sto procent zagrać w barażach o awans do ekstraklasy, musi wygrać dwa najbliższe mecze. Pierwszy już w sobotę o godz. 17.30 w Katowicach z GKS-em.

[…] Pozostaje jednak pytanie jak to zrobić, skoro na drodze krakowian staje mocno rozpędzony zespół Katowic, który wciąż ma jeszcze szanse nawet na bezpośredni awans do ekstraklasy? Pytanie tym bardziej zasadne, że o ile wcześniej wiślacy nie mieli jakichś gigantycznych problemów kadrowych, to po ostatnim spotkaniu posypały się one obficie. Przede wszystkim w obronie, z której z czwórki, jaka zaczynała ostatni mecz z Lechią Gdańsk, do dyspozycji trenera Alberta Rude będzie teraz zaledwie jeden zawodnik – Alan Uryga. Joseph Colley pauzuje z czerwoną kartkę, David Junca za żółte, a Bartosz Jaroch jest kontuzjowany. Będą ich musieli zastąpić inni. Zapewne Dawid Szot zagra na prawej obronie, Igor Łasicki na środku defensywy, a Eneko Satrustegui na lewej stronie.

Czy to plus powrót Marca Carbo do drugiej linii zatrzyma katowiczan? Będzie o to bardzo trudno, bo „Gieksa” rozpędziła się na dobre. W dwóch ostatnich meczach strzeliła jedenaście bramek! I wyprzedziła Wisłę w klasyfikacji najskuteczniejszego zespołu zaplecza ekstraklasy. GKS ma naprawdę mnóstwo atutów w ofensywie. Stałe fragmenty gry, szybki atak, siła fizyczna. Katowiczanie potrafią strzelać gole na różne sposoby. Nie są jednak również oczywiście drużyną idealną i wiele może zależeć do tego jak ten mecz się ułoży i jak zagra Wisła. A musi zagrać mądrze. Choćby tak jak niedawno przy ul. Bukowej zaprezentowała się Odra Opole. Solidna w obronie, dobrze zorganizowana, potrafiła ograć GKS na jego terenie aż 3:1. W dodatku każda z bramek, jakie strzelali opolanie była inna. Jedna po wrzucie z autu, druga po strzale z dystansu, trzecia po szybkim i bardzo sprawnie wyprowadzonym ataku. Jak zatem widać Katowice można skarcić. Trzeba mieć tylko na to pomysł i wiarę w swoje możliwości.

Za Wisłą może przemawiać również fakt, że GKS Katowice jest zespołem, który wyjątkowo jej „leży”. Krakowianie po spadku z ekstraklasy grali z tym zespołem trzy razy i wygrali wszystkie mecze. Mało tego, jeśli wziąć pod uwagę mecze, jakie Wisła i GKS rozegrały ze sobą w XXI wieku, to „Biała Gwiazda” na szesnaście takich konfrontacji w różnych rozgrywkach wygrała – uwaga – czternaście razy! Oczywiście każda seria kiedyś się kończy, ale jeśli wiślacy chcą pozostać w grze o baraże, to muszą ją przedłużyć tym razem. Bo to będzie mecz z gatunku tych, w których wszystko można jeszcze wygrać, ale też wszystko przegrać… I o tym muszą pamiętać krakowianie w sobotnie popołudnie bardzo mocno.

 

Albert Rude przed wyjazdem Wisły Kraków do Katowic: Wszystko jest motywacją przed tym meczem

[…] W Wiśle nie zagrają na pewno w sobotę Joseph Colley i David Junca za kartki oraz kontuzjowani Bartosz Jaroch i Bartosz Talar. Zapytany o kontuzję Jarocha i kiedy jest przewidywany powrót tego zawodnika do gry, Albert Rude odpowiedział: – W takich przypadkach jest ciężko określić, ile będzie potrzebował czasu, żeby wrócić. Wszystko będzie zależało od tego jak jego organizm będzie reagował na zabiegi, które przechodzi obecnie.

Z obrony Wisły wypada aż trzech piłkarzy, którzy wyszli w podstawowym składzie na mecz z Lechią. Prócz Jarocha, również wspomniani Colley i Junca. Rude, zapytany o to czy ustawienie obrony jest dla niej największym problemem przed wyjazdem do Katowic, odparł: – To prawda, że mamy kilka ważnych absencji w linii obrony. Mamy jednak również zawodników, którzy są gotowi, żeby wypełnić te absencje.

Może te problemy nie byłyby tak duże, gdyby wiślacy nie dostawali czasami niepotrzebnych kartek po bezmyślnych faulach. Tak jak było np. w przypadku Davida Junki w meczu z Lechią. Widać, że to temat, który poruszany był też w szatni Wisły, bo jej trener mówi:

– Generalnie mówiąc, w tego typu meczach, gdy grasz z tak trudnym przeciwnikiem czy grasz w barażach, trzeba grać w jedenastu. Oczywiście rozmawialiśmy o tym z zespołem. I mogę zapewnić, że nie była to przyjemna rozmowa.

GKS Katowice to obecnie rozpędzony zespół. Strzela dużo goli, wygrywa. Jak zatrzymać takiego rywala? Albert Rude twierdzi, że ma na to pomysł. O katowiczanach mówi: – Po pierwsze chcę powiedzieć, że bardzo dogłębnie analizowaliśmy mecze naszego najbliższego rywala i na podstawie tych obserwacji przygotowaliśmy plan, który mam nadzieję, że zadziała. Najważniejsze jest jednak, że Katowice to jest projekt. To jest projekt długoterminowy, co widać na boisku. Jest tam trener, który pracuje od sezonu 2019/2020. To jest pięć sezonów pracy z drużyną, a sporo jest tam zawodników, którzy są w tym zespole, dwa, trzy nawet cztery lata. Możemy zatem zobaczyć bardzo jasno, że jest tam droga, którą podąża ten zespół. Wiedzą, co mają grać i dla mnie jest żadną niespodzianką ich wynik w tym sezonie.

Jeśli chodzi o ustawienie Wisły w ofensywie, to wydaje się być tylko jeden znak zapytania. Czy od początku zagra Roman Goku czy Szymon Sobczak. W tym pierwszy przypadku wysuniętym napastnikiem pozostałby Angel Rodado. W drugim Rodado zagrałby nieco niżej, za Sobczakiem. Trener Wisły na pytanie czy już zdecydował jak to ustawić, odpowiada: – Mamy te dwie możliwości, ale też inne na podstawową jedenastkę. Żeby ocenić tę sytuację, powiem, co ma wpływ na wybór podstawowego składu. Liczą się dwa kryteria. Po pierwsze obecna forma danego zawodnika. Po drugie liczy się to, czego potrzebujemy w rywalizacji z danym rywalem. To są czynniki, które zdecydują o wyborze jedenastki.

Padło też pytanie czy w ostatnim meczu z Lechią piłkarze nie byli odpowiednio skoncentrowani, a może wręcz przeciwnie – przemotywowani? Trener Rude mówi: – Zrobiliśmy bardzo dokładną analizę tego mecz. Myślę, że mieliśmy bardzo dobre trzydzieści minut. Kiedy straciliśmy pierwszego gola, oni zaczęli grać bardzo dobrze, lepiej od nas i ciężko nam było wrócić do tego meczu. W drugiej połowie było już bardzo trudno grając bez dwóch zawodników. Nie sądzę, że to wszystko było spowodowane brakiem koncentracji. Raczej tym, że nie zarządzaliśmy dobrze w tym meczu naszymi przewagami, gdy prowadziliśmy najpierw 1:0, a następnie 2:1. Zarządzanie w takim meczu to są detale. Jeśli masz dwie czerwone kartki, dwa rzuty karne w meczu z liderem, to jest decydujące.

 

wislakrakow.pl – Jeden cel: zapowiedź meczu #KATWIS

[…] Dla Wisły Kraków będzie to prawdopodobnie najważniejszy mecz w ligowej kampanii. Po ostatnim niepowodzeniu z liderującą Lechią Gdańsk drużyna spod Wawelu przesunęła się na 7. pozycję, która nie gwarantuje już udziału w barażach. Aby nie oglądać się na innych Biała Gwiazda potrzebuje do końca rozgrywek kompletu zwycięstw. Za tydzień przeciwko sobie zagrają GKS Tychy i Górnik Łęczna – przy zachowaniu statusu quo po trwającej kolejce, któraś z tych drużyn na pewno straci wtedy punkty. Otworzy to wtedy szansę Wiślakom na wskoczenie do strefy barażowej, jednak do osiągnięcia tego celu konieczne jest wygranie w nadchodzącym meczu.

[…] Na rewanż do Katowic udamy się z osłabioną linią defensywy. Za sprawą kontuzji mięśniowej z gry wypadł Bartosz Jaroch, natomiast za czerwone kartki pauzować będą David Juncà i Joseph Colley. Sztab trenera Alberta Rudé stanie przed ważnymi decyzjami kadrowymi, a rezerwowi piłkarze będą musieli zaprezentować najwyższą sportową dyspozycję. Będzie to konieczne, aby kontynuować walkę o powrót do Ekstraklasy.

 

sportowefakty.wp.pl – Wisła Kraków na musiku. „To nie była przyjemna rozmowa”

– Nie wydaje mi się, że potrzebujemy czegoś ekstra – mówi trener Wisły Kraków Albert Rude. „Biała Gwiazda” zagra w sobotę w Katowicach hitowy mecz 33. kolejki Fortuna I ligi z GKS-em. Jedni i drudzy muszą wygrać.

GKS Katowice potrzebuje zwycięstwa z Wisłą Kraków, żeby zachować szanse na bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy (w ostatniej kolejce GKS czeka wyjazdowy mecz z Arką Gdynia, który może o wszystkim decydować).

Wisła musi wygrać, jeśli wciąż chce liczyć się w walce o baraże. Po piątkowym zwycięstwie Motoru Lublin w Rzeszowie „Biała Gwiazda” jest na 8. miejscu w tabeli Fortuna I ligi i perspektywa awansu jest dość odległa.

– Nie wydaje mi się, że potrzebujemy czegoś ekstra. Zagramy z bardzo dobrym przeciwnikiem, naszym bezpośrednim rywalem w walce o awans. Balansujemy na krawędzi, musimy wygrać, żeby mieć szansę na baraże. Mamy wszystkie składniki, by być odpowiednio wysoko zmotywowanym na to spotkanie – powiedział trener Albert Rude na konferencji prasowej.

 

meczyki.pl – Wisła Kraków o krok od katastrofy. Problemy przed meczem o życie. „Sami sobie zgotowali taki los”

Przed rozpoczęciem sezonu byli stawiani w roli faworyta do wygrania ligi. Teraz, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek, marzą o zajęciu przynajmniej szóstego miejsca, które pozwoli zachować szanse na awans do Ekstraklasy. Wisła Kraków jest o krok od kompromitacji. W Katowicach powalczy o życie.

Sensacyjny triumf w Fortuna Pucharze Polski nieco zakłamuje rzeczywistość. Owszem, Wisła Kraków dokonała wielkiej rzeczy, wygrywając we wspomnianych rozgrywkach jako pierwszoligowiec, ale cel nadrzędny na ten sezon miała zupełnie inny. Był nim, i dalej zresztą jest, awans do Ekstraklasy. On oddala się jednak z tygodnia na tydzień i dziś pozostaje trochę w strefie marzeń.

“Biała Gwiazda” regularnie gubi się bowiem w rozgrywkach ligowych. Przegrywa, remisuje, od wielkiego dzwonu coś wygra. Nie potrafi złapać jakiejkolwiek serii, która wypchnęłaby ją w górę tabeli. Już jakiś czas temu umarły nadzieje na bezpośredni awans, czyli zajęcie pierwszej lub drugiej lokaty. Wydawało się jednak, że podopieczni Alberta Rudego bez większych problemów zrealizują plan minimum, a więc zapewnią sobie udział w barażach.

Wszystko zależy teraz od rezultatów dwóch ostatnich kolejek. Problem w tym, że Wisła najbliższe spotkanie rozegra w Katowicach z miejscowym GKS-em, który zajmuje w tabeli wysokie trzecie miejsce i nadal marzy o bezpośrednim awansie do Ekstraklasy, bez konieczności bicia się w barażach. Podopieczni Rafała Góraka grają na wiosnę znakomicie. W rywalizacji z Wisłą są faworytem, co potwierdzają nawet kursy bukmacherów.

Mecz z GKS-em urasta dla Wisły do rangi meczu o życie. Porażka zniweluje szanse “Białej Gwiazdy” niemal do zera, remis powinien utrzymać klub ze stolicy Małopolski przy życiu do ostatniej kolejki, z kolei ewentualne zwycięstwo będzie dużym krokiem w stronę osiągnięcia celu, jakim jest przynajmniej szósta lokata.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga