Piłka nożna Prasówka
Wstyd i kompromitacja. GieKSa w drugiej lidze – doniesienia mass mediów po meczu GKS-Bytovia 1:2 (1:1)
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat meczu GKS Katowice – Bytovia Bytów, przegranego przez GieKSę 1:2 (1:1). Niestety, drużyna piłkarzy spadła do II ligi! Zapraszamy do lektury:
sportowefakty.wp.pl – Trzeci spadek w ciągu trzech lat. Fatalna seria Bartosza Śpiączki
Dla Bartosza Śpiączki trzy ostatnie sezony nie są udane. Piłkarz w każdym z nich wraz ze swoimi klubami spadał do niższej ligi. W tym roku był zawodnikiem GKS-u Katowice, który zajął 17. miejsce w Fortuna I lidze.
Spadek GKS-u Katowice do II ligi jest dużą niespodzianką. Klub mający wysoki budżet miał walczyć o awans do Lotto Ekstraklasy. Jednak w ostatnim meczu sezonu katowiczanie przegrali z Bytovią Bytów 1:2, tracąc gola w 97. minucie po strzale bramkarza Andrzeja Witana.
dziennikzachodni.pl – GKS Katowice – Bytovia Bytów 1:2
To był najważniejszy mecz GKS-u Katowice od wielu lat. I GKS przegrał go w niesamowitych okolicznościach.
[…] Pomimo tego akcja mobilizacyjna przyniosła umiarkowany efekt, bo do kompletu widzów było daleko. Jednak doping od pierwszej minuty był znakomity.
sportdziennik.com – GKS Katowice w drugiej lidze! Pogrążył ich gol bramkarza
To jest niemożliwe. Katowiczanie ulegli Bytovii 1:2, ale spadły oba zespoły, bo w Częstochowie po bramce w ostatniej minucie wygrały Wigry i to one zostają w pierwszej lidze.
To mogło się zdarzyć tylko przy Bukowej. Sytuacja była taka: GKS aż do doliczonego czasu gry remisował z Bytovią 1:1 i było to ostatnie trwające spotkanie tej kolejki. Wcześniej Wigry w doliczonym czasie gry zdobyły bramkę na 2:1 z Rakowem, co pogrążyło bytowian. Ci jednak o tym nie wiedzieli, dlatego w końcówce w Katowicach rozgrywał się horror. Bytovia walczyła o… Wigry i wywalczyła. Z rzutu wolnego dośrodkował Filip Burkhardt, a głową piłkę do siatki posłał bramkarz Andrzej Witan. NIEPRAWDOPODOBNE. Bytowianie po chwili euforii i tak ukryli twarze w dłoniach, a na Bukowej zapanowała konsternacja. Kilku kibiców wpadło na murawę, rozbierając zawodników. Z „Blaszoka” na murawę poleciało kilka krzesełek. Istny szok, istny horror. GieKSa żegna się z zapleczem ekstraklasy po 12 latach, ale nie w taki sposób, o jakim marzyła. Nie do wiary…
dziennikbaltycki.pl – GKS Katowice w 2. lidze! Spadek po golu w 97. minucie z Bytovią Bytów!
Niewiarygodne sceny przy Bukowej. GKS Katowice spadł do 2 ligi, przegrywając w ostatniej akcji sezonu! Szczebel niżej pociągnęła go Bytovia Bytów, która bramkę na 2:1 zdobyła w 97 minucie spotkania. A trafił bramkarz… Andrzej Witan. Obie te drużyny zobaczymy w sezonie na trzecim szczeblu rozgrywkowym. Zwycięzcą ostatniej kolejki… Wigry Suwałki, które zachowały byt.
[…] Gospodarze zaczęli spotkanie energicznie, ale rywale też potrafili się odgryźć. Na murawie rozgorzała walka, której efektem były szybkie dwie żółte kartki, jakie zobaczyli Diego Bardanca i Bartosz Wolski. Piłkarze popełniali jednak kiksy, które w I lidze zwyczajnie nie przystoją.
Szybkie tempo meczu zwiastowało pewne problemy dla GKS-u, który ma ostatnio problemy z utrzymaniem podobnego rytmu także w drugiej połowie. Celem ekipy Dariusza Dudka było więc objęcie prowadzenia, które dałoby zdecydowanie większy komfort w meczu przypominającym balansowanie na cienkiej linie.
Lina zrobiła się jeszcze cieńsza w 30 minucie. Goście doczekali się rzutu wolnego, który Filip Burkhardt, przy błędzie Krzysztofa Barana, zamienił na gola! W tym momencie katowiczanie znaleźli się w drugoligowej otchłani. Wyszli z niej jednak już po 120 sekundach. Kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Callum Rzonca i kopnięta lewą nogą w prawy róg bramki piłka wpadła do siatki. Wszystko rozpoczynało się więc od nowa.
[…] Drugą połowę od mocnego uderzenia rozpoczęli goście, ale Baran świetnie obronił strzał Jakuba Kuzdry. Bytovia próbowała zamknął katowiczan w okrążeniu. Generalnie mecz przeobraził się w festiwal chaosu i fatalnych zagrań z obu stron, ocierających się o kompromitację. Nie obyło się też bez wynalazków taktycznych, na przykład w postaci tłumu zawodników stojących na linii bramkowej przy rzucie rożnym, co zakończyło się oczywistą groźna kontrą Bytovii.
W doliczonym czasie gry na polu karnym gospodarzy działy się rzeczy epickie, i na stadionie przy Bukowej czekano z drżeniem na ostatni gwizdek arbitra. Tymczasem w ostatniej akcji meczu Andrzej Witan wbiegł w pole karne katowiczan i strzelił gola!
Eksplozja radości bytowian została po chwili zgaszona wieścią o spadku, ale jednocześnie wybuchł gniew kibiców GKS-u, którzy na murawie zdzierali z zawodników koszulki.
polsatsport.pl – Bramki w doliczonym czasie gry wyłoniły spadkowiczów
[…] Na stadionie przy ul. Bukowej od pierwszych minut GieKSa miała trudne zadanie. Bytovia postawiła twarde warunki, licząc na uratowanie ligowego bytu w ostatniej chwili. Bytowianie mieli swoje szansę, a jedną z nich wykorzystali w 29. minucie. Filip Burkhardt otworzył wynik pięknym uderzeniem z rzutu wolnego. Chwilę później wyrównał Callum Rzonca. GKS ponownie pozostawał w Fortuna 1 Lidze.
Nieoczekiwany zwrot wydarzeń nastąpił w doliczonym czasie gry. W siódmej minucie doliczonego czasu gry Andrzej Witan, bramkarz Bytovii, strzelił gola, który przypieczętował spadek gospodarzy. Jak się później okazało, sama Bytovia również opuszcza szeregi Fortuna 1 Ligi.
sportslaski.pl – Katastrofa przy Bukowej! GieKSa spada, a pogrążył ją gol bramkarza
GKS Katowice w nieprawdopodobnych okolicznościach stracił cenny remis z Bytovią Bytów, a zwycięskie trafienie dla zespołu gości zanotował bramkarz, Andrzej Witan. Tym samym podopieczni Dariusza Dudka żegnają się z zapleczem Ekstraklasy i przyszły sezon spędzą na ostatnim z poziomów szczebla centralnego.
Od dłuższego czasu żaden mecz przy Bukowej nie miał takiego ciężaru gatunkowego. Pojedynek GieKSy z Bytovią Bytów miał bowiem zadecydować, która z drużyn pożegna się z pierwszą ligą. Na papierze faworytem spotkania byli gospodarze, mający właściwie wszystko w swoich rękach.
[…] Sam mecz rozpoczął się od dominacji gospodarzy, szukających swoich szans w ofensywie głównie po stałych fragmentach gry. Najbliżej wykorzystania jednego z nich był Wojciech Lisowski. W 6. minucie defensor najwyżej wyskoczył do piłki, dośrodkowanej z rzutu rożnego, ale przy jego strzale zabrakło dokładności. Katowiczanie znacznie częściej operowali piłką, ale w ich grze brakowało podjęcia ryzyka. Bytovia z kolei długo czekała na swoją szanse, ale gdy Arkadiusz Jędrych sprokurował rzut wolny tuż przed swoim polem karnym, goście wykorzystali go w najlepszy możliwy sposób. Doświadczony Filip Burkhardt oddał mocny strzał z okolic 20 metra i sprawił, że GKS spadł na pewien czas pod kreskę.
Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo, bo niecałą minutę później katowiczanie zdołali wyrównać. Bardzo efektownego gola z dystansu zdobył Callum Rzonca, dzięki czemu Anglik po raz pierwszy w tym sezonie wpisał się na listę strzelców, a trybuny ponownie ożyły. Po pierwszej połowie status quo w ligowej tabeli został zatem zachowany, ale można było być pewnym, że przy Bukowej będzie się jeszcze działo. W końcu Bytovia musiała się otworzyć i zaatakować, żeby mieć jeszcze jakiekolwiek szanse na utrzymanie.
Bytowianie nie zamierzali czekać na rozwój wypadków i już w pierwszej akcji drugiej połowy, zmusili golkipera GKS-u do podjęcia interwencji. Niewykorzystana okazja mogła niedługo później zemścić się na drużynie trenera Stawskiego, gdy próby centrostrzału podjął się Tymoteusz Puchacz. Skrzydłowy postanowił posłać piłkę za kołnierz Andrzejowi Witanowi, a bramkarz z trudem uchronił swój zespół od utraty bramki. Ogólnie na placu gry działo się naprawdę sporo, ale w poczynaniach obu drużyn widać było sporą nerwowość. Akcje ofensywne często nie zazębiały się, a piłkarze tracili futbolówkę w prostych sytuacjach.
Katowiczanie starali się zagrażać przeciwnikowi głównie po kontratakach, ale podczas prób ich wykańczania razili ogromną nieporadnością. Dowodem na to było m.in. zachowanie Bartosza Śpiączki, który najpierw wygrał pojedynek biegowy z Diego Bardancą i mając przed sobą już tylko Witana, posłał piłkę obok bramki. Wówczas wydawało się, że ta zmarnowana okazja nie zemści się na katowiczanach, ale wszystko zmieniła sytuacja z 97. minuty. Choć doliczony przez sędziego czas już minął, Bytovia otrzymała jeszcze jeden rzut wolny. Po dośrodkowaniu Filipa Burkhardta, najlepiej w polu karnym GieKSy odnalazł się… bramkarz Andrzej Witan, który wykorzystał zamieszanie pod bramką i popisał się celną główką.
[…] Ostatecznie GKS Katowice zakończył pierwszoligowe zmagania na przedostatniej pozycji i żegna się z zapleczem Ekstraklasy w nieprawdopodobnych okolicznościach. Po meczu kibice gospodarzy długo nie opuszczali swoich sektorów, a na płytę boiska poleciało nawet kilka krzesełek.
infokatowice.pl – Wstyd i kompromitacja. GieKSa w drugiej lidze
W najważniejszym spotkaniu sezonu GieKSa zagrała fatalnie i przegrała z równie słabą Bytovią 1:2. Bramkę na wagę zwycięstwa strzelił w ostatniej akcji meczu bramkarz gości Andrzej Witan.
[…] W 29. min., po precyzyjnym strzale z wolnego Burkhardta, musiał jednak wyjmować futbolówkę z siatki. Ten niespodziewany gol dodał skrzydeł gospodarzom, którzy wyrównali już dwie minuty później, po strzale z dystansu Rzoncy. Niestety Trójkolorowi nie poszli za ciosem i znowu spuścili z tonu i do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
W drugiej części nie mająca nic do stracenia Bytovia zaatakowała odważniej i stworzyła sobie kilka dogodnych sytuacji bramkowych, co był głównie zasługą bardzo niepewnie grających dzisiaj obrońców GieKSy, zwłaszcza kapitana drużyny Wawrzyniaka. Trójkolorowi czyhali głównie na kontry i także mogli zaskoczyć Witana, ale najpierw Anon, w kilku sytuacjach nie podał lepiej ustawionym partnerom, a w 91. min. Śpiączka nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Fatalna gra gospodarzy zemściła się w 95. min., kiedy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego decydującą bramkę strzelił Andrzej Witan.
[…] O degradacji katowiczan przesądziła przede wszystkim katastrofalna postawa na własnym stadionie. Na 17 spotkań rozegranych w tym sezonie przy ul. Bukowej wygrali oni zaledwie jeden raz, w sierpniu 2018 r. z Wigrami.
Piłka nożna
Górak: Cierpliwość, przytomność, rozwaga
Po meczu w Lublinie wypowiedzieli się szkoleniowcy Motoru i GKS Katowice – Mateusz Stolarski i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.
Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Bardzo ważny dla nas moment, bo czekaliśmy na punkty na wyjeździe, a wygraliśmy pierwszy raz w 12. Kolejce, więc moment dla nas bardzo istotny. Z punktu widzenia punktów i tabeli bardzo istotny moment okres przed nami, czyli sam proces treningu i analizy meczu, bo te punkty będą miały bardzo dobry wymiar, kiedy potwierdzimy to w kolejnym spotkaniu. To trzecie okienko po dwóch przerwach reprezentacyjnych – i chciałoby się, aby dobrze drużyna funkcjonowała. Często mówiliśmy na konferencjach o dobrej grze, ale punktów nie mieliśmy tyle, ile byśmy chcieli. Dzisiaj bardzo dobre mentalne w całości przełamanie, bardzo dobre 30 minut. Duża kontrola nad meczem i wydawało się, że jesteśmy na świetnej drodze, ale… jeszcze nie jesteśmy idealni. Niepokoi mnie te czterdzieści bramek, które padło w naszych dwunastu meczach. Mimo że szesnaście strzeliliśmy, a dwadzieścia cztery straciliśmy i dzisiaj też dwie.
W drugiej połowie byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy wcale niekiedy niełatwą sprawę, jeśli chodzi o przewagę jednego zawodnika, bo nie zawsze strzela się trzy bramki. Wielkie gratulacje dla zespołu za cierpliwość, przytomność i dużą rozwagę, to mnie bardzo cieszy.
Musimy budować kolejne mecze i punkty tylko w cierpliwej pracy i pokorze w tym co robimy. Nie jesteśmy krezusami ekstraklasy, która przecież idzie do przodu. Poziom rozgrywek, zainteresowanie jest czymś, co bardzo cieszy. My w Katowicach musimy wykonywać rzetelnie swoją robotę i zbierać doświadczenia. Dzisiaj dla nas bardzo ważny mecz, w tamtym sezonie nie udało mi się w naszej rywalizacji wygrać z Motorem, więc bardzo się cieszę, że to my jesteśmy do przodu, a Lublinowi życzę wszystkiego dobrego.
Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin):
Do straty drugiej bramki, szczególnie przez pierwsze 15 minut wyglądaliśmy, jakbyśmy grali pierwszy raz ze sobą. Wymuszone lub nie straty piłki i błędy techniczne, na które ciężko było zareagować. 0:2 i… zeszło nas całe ciśnienie. Dlatego zagraliśmy najlepsze dwadzieścia pięć minut w całym sezonie. Do bramki na 2:2 i po niej, kiedy złapaliśmy wiatr w żagle i czułem, że będzie to, co mówiłem przed meczem. Potem czerwona kartka. Na drugą połowę chcieliśmy przetrzymać do 70. minuty przy 2:2 i potem zaryzykować i zagrać o zwycięstwo. W pierwszej akcji, po pierwszym rzucie wolnym w drugiej połowie nie byliśmy w stanie kryć wszystkich zawodników, którzy dobrze grają głową lub są groźni po SFG – musieliśmy jednego zostawić i był to właśnie Zrelak. Musieliśmy poświęcić do centrum, a on schodził poza światło bramki, bo większe szanse na gola są właśnie ze światła niż na dalszym słupku. Pomyliłem się. Taką bramkę straciliśmy, nie zdołaliśmy w ostatniej strefie wyblokować. Potem miałem poczucie, że przy odrobinie szczęścia odrobimy na 3:3, bo mieliśmy dobry moment, ale nie strzeliliśmy. A potem co? Masz 2:3 i grasz w „10”, stoisz nisko i próbujesz przegrać jak najmniej lub idziesz po kolejną bramkę. Strzelał je przeciwnik, gratulacje dla GKS i trenera Góraka. Wygrali zasłużenie z przebiegu całego spotkania. Dla nas jest to bardzo ciężki czas, ciężki okres i musimy wszyscy uderzyć się w piersi, wziąć trochę więcej odpowiedzialności za to, co się w ostatnim czasie dzieje, ale pretensje mogę mieć tylko dla siebie.
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu z Motorem
Mecz z Motorem to już historia. Historia bardzo szczęśliwa dla nas, bo trzybramkowe zwycięstwo na wyjeździe nie zdarza się codziennie. Z początkiem nowego tygodnia wracamy jeszcze raz do piątkowych wydarzeń, ale za chwilę czekają nas kolejne wyzwania. Maraton z trzech meczów w ciągu tygodnia. Pierwszym akordem będzie spotkanie z Koroną Kielce. Wszyscy na Nową Bukową!
1. Wyjazd do Lublina był jednym z najdalszych w tej rundzie. Potem będziemy jeszcze mieli Białystok, a ponadto już niedalekie delegacje – do Łodzi, Niecieczy i Częstochowy.
2. Te piątki nam serwują niezwykle często. Dodatkowo mecz o osiemnastej wymagał wyjechania rano, choć nie jakoś bardzo wcześnie rano. Z Katowic wyjechaliśmy o 11.
3. Pojechaliśmy w czwórkę – ja, Misiek, Kazik i Mariusz, z którym nieraz jeździmy na wyjazdy i świadczymy sobie wzajemnie „samochodowe” przysługi. Przed nami było nieco ponad 4 godziny drogi.
4. Trasa przebiegała sprawnie. Było pochmurno, choć jeszcze nie deszczowo. Na to musieliśmy poczekać.
5. Wkrótce po odbiciu z autostrady udaliśmy się do Maka w Sokołowie Małopolskim. Mieliśmy co prawda w planie posilenie się już w Lublinie, ale chcieliśmy szybciej wziąć coś na ząb, bo Misiek nie jadł śniadania, a skoro tak – wykorzystaliśmy sytuację, by zaspokoić łakomstwo. Symbolicznie.
6. W Lublinie byliśmy około 15.30. Mogliśmy podziwiać tak nieczęste w Polsce trolejbusy. Znamy je doskonale z Tychów, ale naprawdę niewiele jest miejsc, w których one jeżdżą. Z pamięci kojarzę Grudziądz, ale mogę się mylić.
7. Z polecenia pojechaliśmy do „Bistro przy peronie”, czyli jak sama nazwa wskazuje jadłodajni przy dworcu i jednocześnie bardzo niedaleko stadionu. Tutaj czekał nas właściwy posiłek.
8. Chłopaki wzięli różnie – rybę, kurczak, schaboszczak… Ja zdecydowałem się na Zapiekaperon, czy coś takiego. Na zdjęciu ładnie wyglądało, smakowało nieźle, ale bez szału. Natomiast frytki od Miśka choć mrożone, były idealnie zrobione – co rzadko się zdarza w knajpach, więc nie omieszkałem mu kilku zwędzić.
9. Łakomstwo skutkowało tym, że wzięliśmy także zupę. Co prawda w menu było napisane, że szparagowa, ale przytomnie zapytałem pani sprzedającej, czy to rzeczywiście szparagowa czy z fasolki szparagowej. Istotnie to drugie.
10. No i na koniec byliśmy już pełni. Dobrze, że stadion był niedaleko. Wkrótce zaczęliśmy kierować się ku obiektowi Motoru.
Nie wiem, czy to nasza pamięć zawiodła, ale jakoś chyba w innym miejscu niż ostatnio były do odebrania akredytacje. Dlatego najpierw musieliśmy zaparkować samochód z jednej strony stadionu, potem go obejść (stadion, nie samochód – nie jesteśmy jeszcze tak szaleni, żeby obchodzić samochody) i wrócić do wejścia dla mediów. Przechodząc m.in. obok efektownego muralu.
11. Zazwyczaj to jest tak, że parkujemy/wjeżdżamy i już z tobołami odbieramy akredytacje. Teraz zrobiliśmy sobie trochę wycieczek. W końcu jednak odebraliśmy wejściówki.
12. Przed stadionem stały gęsiego autokary Motoru i GieKSy. Potem nasz autokar widzieliśmy jeszcze raz, w zupełnie innym miejscu.
13. Wkrótce już znaną drogą udałem się na chwilę na salę konferencyjną, gdzie pogadałem chwilę z miejscowym dziennikarzem. Potwierdzał, że pod Mateuszem Stolarskim jest gorący stołek. Dla obu klubów było to niezwykle ważne spotkanie. Kazik w tym czasie wypuścił drona i zrobił efektowne ujęcia.
14. Po zrobieniu herbaty poszedłem już na prasówkę. Zawsze lubię być zarówno na stadionie, jak i na sektorze prasowym odpowiednio wcześniej. Można się usadowić, zająć dobre miejsce i też obejrzeć jeszcze niezapełniony stadion. Jeszcze przy lekkim świetle dziennym, choć już z jupiterami.
15. Na obiekcie był pewien relikt kilkuletniej przeszłości. Otóż przy wejściu na prasówkę znajdowały się dwie kartki z hasłem do WiFi. Problem jednak polegał na tym, że jedna z nich to była kartka z… finału Pucharu Polski 2021. Ciekawe to, czy tam nikt nigdy z klubu się nie zapuścił, by ją zdjąć? A może to po prostu pamiątka?
16. Miejsca prasowe są kompletnie oddzielone od reszty. Ciekawe jest to miejsce na stadionie Motoru. Posadzka z płyt chodnikowych, ogólnie stan niemal surowy, ale przejścia wygodne. Najbardziej rozśmieszają mnie numerowane krzesełka na kółkach, których jest mniej niż stolików. Tym bardziej, trzeba wcześniej zająć.
17. Ja wybrałem miejsce nieopodal komentatorów Canal Plus, których jeszcze nie było na stanowisku. Dlatego też mogłem podejrzeć i podsłuchać na żywo wywiady z trenerami. Zawsze są one nagrywane ponad godzinę przed meczem i puszczane z odtworzenia we „Wstępie do meczu”. Tutaj już doskonale wiedziałem od razu, jakie mają nastawienie obaj szkoleniowcy.
18. Zasiadłem do swojego stanowiska. Do wyboru są dwa rzędy, jeden ze sztywnymi stolikami, drugi z rozkładanymi. Minus tych pierwszych jest taki, że są w rzędzie dolnym i mają przed sobą szybkę z pleksi. To zawsze daje takie wrażenie odgrodzenia od boiska i pewnej nienaturalności. Zająłem więc miejsce na górze.
19. Blat w porządku, minimalnie pochylony, ale nie na tyle, żeby zsuwały się rzeczy, tak jak na niektórych stadionach. Miejsca wystarczająco, kontakty są, widoczność znakomita. Nie pozostawało nic, jak czekać na rozpoczęcie spotkania.
20. Kibice powoli zaczęli się schodzić, piłkarze mieli rozgrzewkę. Pod jej koniec spiker wyczytywał składy, a w międzyczasie Arkadiusz Najemski, obrońca Motoru, został uhonorowany pamiątkową tablicą za setny mecz w Motorze. Problem w tym, że nic sobie z tego nie robił tenże spiker i czytał dalej zestawienia, więc sporo osób pewnie nie zauważyło, że taka ceremonia ma miejsce.
21. A potem mieliśmy już granie. Powiedziałbym, że przecieraliśmy oczy ze zdumienia, gdy GKS od początku atakował, gdyby to była prawda. Znamy ten schemat choćby z meczów z Legią czy Cracovią. Problem był taki, że przewaga nie była udokumentowana bramką. Tutaj była – i to dwoma trafieniami. Kibice obu drużyn od początku oglądali bardzo ciekawy mecz.
22. Co do pierwszej bramki GKS, to boisko w Lublinie najwyraźniej służy Bojrsze Galanowi. Zawodnik praktycznie nie strzela goli, ale na stadionie Motoru trafił już drugi raz. Tak to bywa w piłce.
23. Adam Zrelak strzelił bramkę ręką. Na szczęście nie swoją, więc to nie była boska ręka Jasia Furtoka. Dopomógł jednak wspomniany Arek Najemski. Tak więc, gratulacje Arek! I jeszcze raz dzięki!
24. Nadal jednak musieliśmy być czujni, bo przecież w poprzednim sezonie też w dziewiątej minucie prowadziliśmy, a to jednak Motor wygrał 3:2. Tu mieliśmy dwubramkowe prowadzenie, ale dalecy byliśmy od przypisywania sobie trzech punktów, bo… to jest GieKSa, która zawsze potrafi spłatać figla.
25. No i spłatała. Łatwo dała sobie wbić dwie bramki, bo już nie było więcej miejsca, żeby się cofnąć na boisku (dalej były już tylko trybuny). Z dobrego prowadzenia zrobił się remis, a w zamieszaniu Motor był bliski trzeciej bramki.
26. Nie jestem w stu procentach przekonany, że to Czubak strzelił pierwszego gola. Sam zawodnik mówił, że raczej nie dotknął piłki. Powtórki są bardzo mylące, bo na niektórych jest wrażenie, że dotknął, na innych całkowicie nie. Mam nadzieję, że ktoś to jeszcze z linijką sprawdzi. Ja bym zaliczył bramkę Wolskiemu.
27. Na szczęście Łabojce przepaliły się styki i sfaulował Zrelaka przy linii autowej. Choć eksperci stwierdzają, że druga żółta kartka nie była potrzebna. Bez przesady. Czyste i zasłużone żółtko. To zawodnik powinien uważać, a nie liczyć na litość sędziego.
28. Swoją drogą zaledwie dwie sekundy były potrzebne, by Marten Kuusk po swoim wejściu odmienił losy meczu. To właśnie po zmianie, w której zastąpił Czerwińskiego, Estończyk wykonywał aut do Słowaka i nastąpił ten faul.
29. Druga połowa to był już koncert GieKSy. Nasze armaty na dobre się odblokowały. Zrelak strzelił już gola nogą, a nie ręką rywala i katowiczanie szybko znów byli na prowadzeniu. To drugie trafienie Słowaka w tym sezonie.
30. A potem show dał Ilja Szkurin. Białorusin strzelił swoje pierwsze dwie bramki w lidze dla GKS, a w sumie ma już trzy trafienia, bo przecież zdobył gola także w Pucharze Polski. Jaka szkoda, że nie wykorzystał tej sytuacji sam na sam, bo drugi hat-trick zawodnika GKS w tym sezonie to byłoby coś.
31. Hat-trick asyst mógł mieć Bartosz Nowak, ale dwie właśnie były prawowite, a trzecia (pierwsza w kolejności) to była ta przy drugim golu GKS w tym meczu. Bramka była samobójcza, więc asysty nie ma.
32. Z czasem nie było już zagrożenia, że GieKSie może coś się stać. Dużo wnieśli zmiennicy, jak wspomniany Ilja, a także Sebastian Milewski czy Marcel Wędrychowski.
33. Tym samym GKS zdobył pięć goli na wyjeździe pierwszy raz od ubiegłorocznego meczu z Puszczą. Kibice natomiast zwracają uwagę, że ostatni mecz z kibicami, w którym zespół zdobył pięć bramek w delegacji to spotkanie sprzed… 20 lat, kiedy GieKSa wygrała w czwartej lidze z Czarnymi Sosnowiec 5:2. Wówczas hat-tricka zaliczył Sebastian Gielza.
34. W końcu mieliśmy odrobinę radości. Po meczu oczywiście nagrałem swoją nagrywkę, a z racji tego, że byliśmy – jak wspomniałem – nieopodal komentatorów, zaprosiłem Tomasza Wieszczyckiego do wywiadu. Były reprezentant Polski zgodził się i przeprowadziliśmy sympatyczną, krótką rozmowę. Wieszczu zapowiedział, że za tydzień będzie na meczu z Koroną.
35. Mecz skomentował także Tomasz Witas, który zadebiutował w tej roli w Canal Plus. Wyszło mu całkiem dobrze, słyszałem jego emocje na żywo, a potem przewijając sobie mecz mogłem stwierdzić, że dał radę. Może to będzie szczęśliwy komentator dla GieKSy?
36. A co do Wieszcza, to trzeba powiedzieć, że w poprzednim sezonie pamiętam, że komentował mecz z Puszczą u siebie (3:1), a w obecnym z Wisłą w Płocku (1:1). Więc też całkiem nieźle.
37. Potem oczywiście udałem się na konferencję prasową. Jak zwykle zadawałem pytania trenerowi Górakowi, ale przy pierwszym z nich tak się zamotałem, że musiałem gdzieś odkręcić, żeby w gruncie rzeczy powiedzieć, o co mi chodzi 😉
38. Mateusz Stolarski natomiast wyglądał jak cień człowieka. Taka piłkarska depresja. Mieliśmy to kiedyś w GieKSie, tak w swoim czasie wyglądał Piotr Mandrysz, a będąc uczciwym, takie wrażenie w pewnym momencie sprawiał także Rafał Górak – w czasach okrzyków o walizkach i fatalnych wyników. Trener też się na szczęście odkręcił z tej sytuacji i to dawna sprawa.
39. Ciężki czas przeżywa jednak trener Motoru. Próbował odpowiadać, ale widać było wielki żal – niewypowiedziany całkowicie żal tak naprawdę do zawodników. Szkoleniowiec chyba też wie, że prezesi różnie lubią reagować. A Zbigniew Jakubas przecież chciał pucharów…
40. GieKSa wygrywając 5:2 wyprzedziła Motor w tabeli. Brawo!
41. Po konferencji zostaliśmy jeszcze jakiś czas na sali. I znów muszę to powiedzieć. My naprawdę po 19 latach w pierwszej lidze mamy dużo pokory, nawet jeśli chodzi o ludzi zajmujących się mediami. Przy jednym stoliku siedzieli sobie ludzie z oficjalnej strony klubu, przy innym my. I u wszystkich pełen spokój, oczywiście że dobre humory, ale nie ma tego cwaniakowania, co w innych klubach, tego śmieszkowania i kumatości, tak żeby cały Lublin słyszał. Lubię to u nas. Nie robimy z siebie nie wiadomo jakich gwiazd. Za dużo wszyscy w Katowicach przeszliśmy.
42. Wkrótce udaliśmy się do samochodu, by wrócić do Katowic. Czekało nas kolejne ponad cztery godziny drogi. Pogoda była kiepska, padało lub siąpiło niemal cały czas.
43. W Brzesku jeszcze wstąpiliśmy na kurczaki z KFC, bo byliśmy po wielu godzinach już głodni – a było już po północy. To była jedyna dostępna strawa o tej porze. Od razu przypomnieliśmy sobie, że już niedługo mecz z Piastem.
44. Dla mnie to był piąty mecz w Lublinie, z czego drugi na nowym stadionie. Bilans jest bardzo zadowalający – zobaczyłem trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. W tych spotkaniach widziałem także aż jedenaście bramek GieKSy.
45. Na powrocie jeszcze mijaliśmy autokar GieKSy. To zdecydowanie stały fragment gry podczas powrotów z wyjazdów.
46. W Katowicach byliśmy około drugiej w nocy. W końcu, w szóstym meczu w delegacji zdobyliśmy trzy punkty!
47. Do zobaczenia w sobotę na Koronie!
Hokej
Bezradna GieKSa
W ramach 14. kolejki Tauron Hokej Ligi podejmowaliśmy w Satelicie lidera tabeli – Unię Oświęcim. Po końcowej syrenie powody do radości mieli goście, a losy spotkania rozstrzygnęły się w pierwszej tercji.
Spotkanie rozpoczęło się od gola dla oświęcimian. W 2. minucie McNulty tak niefortunnie wybijał krążek spod własnej bramki, że trafił w głowę Petrasa, a następnie „guma” znalazła się w naszej bramce. Uskrzydleni zdobytą bramką goście szukali okazji na podwyższenie prowadzenia, jednak Eliasson nie dał się pokonać. W 7. minucie w zamieszaniu pod bramką Tyczyńskiego żaden z naszych zawodników nie potrafił wepchnąć krążka do bramki. Od tego meczu mecz nabrał tempa, a krążek szybko przemieszczał się z jednej strony lodowiska na drugą. W połowie meczu w odstępie 54 sekund przyjezdni zdobyli dwie bramki. Najpierw Ahopelto zagrał w tempo do Krzemienia, a ten nie dał szans na skuteczną interwencję naszemu bramkarzowi. Niespełna minutę później strzałem spod linii trzeciego gola dla unitów zdobył Peresunko. Po stracie trzeciej bramki do boksu zjechał Eliasson, a jego miejsce między słupkami zajął Kieler. Do końca tercji goście kontrolowali przebieg wydarzeń na lodzie.
Początek drugiej tercji należał do unitów, którzy stworzyli sobie kilka groźnych okazji. W 25. minucie dwójkową akcję Wronka-Fraszko na gola zamienił ten drugi. Dwie minuty później powinno być 2:3, ale tylko w wiadomy sobie sposób strzał Varttinena obronił Tyczyński. Z upływem czasu groźniejsze okazje zaczęli stwarzać nasi hokeiści. W 30. minucie Lundegard trafił w poprzeczkę. Napór katowiczan trwał, ale próby Bepierszcza, Chodora, Vervedy i Pasiuta nie przyniosły efektu bramkowego. Niewykorzystane okazje się zemściły na 32 sekundy przed syreną kończącą drugą tercję. Ahopelto zagrał krążek do Morrowa, a ten huknął jak z armaty w samo okienko. Jednak to nie było koniec emocji. Niemal równo z syreną kończącą tę część meczu Wronka strzałem pod poprzeczkę zdobył drugiego gola dla GieKSy.
Trzecia tercja rozpoczęła się od festiwalu kar po obu stronach. Najpierw na dwie minuty do boksu kar odesłany został Makela. Tuż po zakończeniu jego kary, nieprzepisowo zagrał Petras. Podczas tego czterominutowego okresu gry w powerplay’u najbliżej zdobycia gola był Anderson. Po wyrównaniu sił na lodzie role się odwróciły i to oświęcimianie grali praktycznie przez cztery minuty w przewadze, po wykluczeniach dla Chodora, a następnie dla Hoffmana. Oświęcimianie również tego okresu nie zwieńczyli golem. Co się odwlecze to nie uciecze. W 51. minucie Partanen strzałem pod poprzeczkę z okolic koła bulikowego zdobył gola numer 5 dla Unii Oświęcim. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry do boksu zjechał Kieler, a w jego miejsce wszedł dodatkowy zawodnik z pola. Manewr ten zakończył się niepowodzeniem, a strzelcem szóstej bramki był Peresunko, ustalając wynik meczu.
GKS Katowice – Unia Oświęcim 2:6 (0:3, 2:1, 0:2)
0:1 Samuel Petras 1:46
0:2 Łukasz krzemień (Erik Ahopelto, Roman Dyukow) 10:20
0:3 Ołeksandr Peresunko (Reece Scarlett) 11:14
1:3 Bartosz Fraszko (Patryk Wronka) 24:58
1:4 Joe Morrow (Erik Ahopelto)39:28
2:4 Patryk Wronka (Grzegorz Pasiut) 39:59
2:5 Mika Partanen (Samuel Petras) 50:21, 5/4
2:6 Ołeksandr Peresunko (Scarlett Reece, Radosław Galant) 56:46, do pustej bramki
GKS Katowice: Eliasson (Kieler) – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Bapierszcz, Anderson, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jonasz – Chodor, Hornik, Kosmęda, Dawid, Hofman Jakub.
Unia Oświęcim: Tyczyński (Dyukov Anton) – Morrow, Scarlett, Peresunko, Rac, Kasperlik – Dyukov Roman, Makela, Ahopelto, Galant, Partanen – Florczak, Soderberg, Moutrey, Trkulja, Petras – Matthews, Mościcki, Ziober, Krzemień, Kusak.













































Roh
20 maja 2019 at 11:33
Ta cala smieszna rada nadaorcza GieKSu tez powinna podac sie do dymisji. Tragedia.
kibic
20 maja 2019 at 15:34
Tak to jest jak się gra na remis. Było ruszyć i twardo atakować Bytovie, bronić można się było prowadząc 2:1 ! wstyd i hańba , z takim podejściem do piłkarskiej sekcji nigdy nie zagramy w ex. Wioski grają w ekstraklasie a tak potężne miasto jak Katowice tuła się po 1 lidze max! Mamy drużynę w siatkówce , mamy w hokeju i to jaką ! a piłka dno i kilo mułu !
SX
20 maja 2019 at 15:37
Zbudować stadion , zainwestować w odpowiednich ludzi do ogarnięcia klubu i ruszyć do przodu ! przecież mogłyby być z tego pieniądze ! nowy stadion, klub grający ładną piłkę to i kibice by chodzili na mecze, dodatkowo stadion mógłby przecież na siebie zarabiać, ale po co lepiej spuścić GKS do niższej ligi i problem z głowy ! we wszystko to miasto inwestuje tylko nie w piłkę !!!!!!!!!!!!
Roh
20 maja 2019 at 17:01
Pokaz mi stadion ktory na siebie zarabia. Nie ma takiego w Polsce. Dla przykladu ten w zabrzu za 2017 rok zanotowal 16 milionow strat!!!
heniek
20 maja 2019 at 16:05
Zamknąć sekcje piłkarską. Zainwestować w siatkówke i w miejsce piłki nożnej utworzyc sekcje piłki recznej a takze piłki wodnej i skoków do wody.
Gosc
20 maja 2019 at 16:28
Po co beda inwestowac w stadion jak trzeba kolejna galerie handlowa postawic…
syn wulca
20 maja 2019 at 16:46
dno i wodorosty z chorzowskim szambem w tle…