Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Wykartkowana GieKSa dostała lanie nad morzem. „To jest skandal!”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania Lechia Gdańsk – GKS Katowice 5:1 (1:1).

 

sportdziennik.com – GieKSa rozbita w Gdańsku

[…] Pierwszych kilka minut spotkania było trochę chaotyczne. Jednak to GKS zaczynał być coraz bardziej konkretny i próbował rozgrywać piłkę na połowie gospodarzy. Lechia starała się wyprowadzać swoje akcje długimi podaniami. I to dość szybko dało gospodarzom prowadzenie. Bardzo dobrze wykonany rzut rożny, piłka posłana idealnie na głowę Luisa Fernandeza, który umieścił ją w bramce katowiczan. Dawid Kudła nie miał szans na złapanie piłki.

Po stracie bramki katowiczanie ruszyli do natarcia i Sebastian Bergier z prawej strony pola karnego posłał piłkę w długi róg i GKS wyrównał. To była ładna akcja podopiecznych Rafała Góraka. Co prawda przez chwilę prawidłowość gola była sprawdzana w wozie VAR, ale spalonego nie było.

Lechia po stracie bramki nie ruszyła do przodu. Długie rozgrywanie piłki na własnej połowie. Katowiczanie starali się grać dość wysokim pressingiem i przez to ciężko było gospodarzem dostać się w pobliże pola karnego GieKSy. Wyjątkiem w tej fazie gry, była prosta strata piłki przez gości, co pozwoliło Fernandezowi na oddanie bardzo mocnego strzało w światło bramki, ale Kudła złapał piłkę, choć moc uderzenia na pewno poczuł.

Bergier mógł dać prowadzenie GKS-wi, gdy przejął piłkę na środku boiska i popędził w kierunku bramki gdańszczan. Próbował strzelić, ale był spychany przez Eliasa Olssona. Nie miał też komu podać, bo jego koledzy nie spieszyli się, by go wesprzeć i dać mu okazję do przekazania komuś piłki.

Akcje GieKSy sprawiały kłopoty gospodarzom. Obrońcy Lechii trochę za wolno reagowali na zbliżające się zagrożenie. Chciał to wykorzystać Adrian Błąd, ale huknął tak mocno, że piłka przeleciała na dużej wysokości obok bramki gospodarzy. Po wznowieniu gry gdańszczanie nie potrafili skutecznie wyprowadzić piłki na połowę GKS-u. Zwłaszcza, jak próbowali robić to prawą stroną. Zagrywali wyjątkowo nieumiejętnie.

Potem wyglądało to lepiej i Kudła znowu miał okazję do obrony trudnego strzału. Tym razem Conrado przedarł się przez linie defensywne GieKSy podając ją do Bobcka.

W doliczonym czasie Marcin Wasielewski padł w polu karnym gdańszczan. Sędzia wskazał na jedenastkę, ale sytuację sprawdzał VAR. Trudno to ocenić, bo w powtórkach nie wydawało się, aby piłkarz GieKSy był zahaczony nogą obrońcy. Sęzia Marian Kochanek długo oglądał moment upadku Wasielewskiego na monitorze. Ostatecznie piłkarz z Katowic dostał żółtą kartkę za symulowanie faulu.

Potem wyglądało to lepiej i Kudła znowu miał okazję do obrony trudnego strzału. Tym razem Conrado przedarł się przez linie defensywne GieKSy podając ją do Bobcka.

W doliczonym czasie Marcin Wasielewski padł w polu karnym gdańszczan. Sędzia wskazał na jedenastkę, ale sytuację sprawdzał VAR. Trudno to ocenić, bo w powtórkach nie wydawało się, aby piłkarz GieKSy był zahaczony nogą obrońcy. Sęzia Marian Kochanek długo oglądał moment upadku Wasielewskiego na monitorze. Ostatecznie piłkarz z Katowic dostał żółtą kartkę za symulowanie faulu.

Druga część spotkania źle zaczęła się dla katowiczan. Shibata niebezpiecznie zagrał wysoko uniesioną nogą i sędzia pokazał mu żółtą kartkę. Pierwszą dostał w pierwszej części meczu i musiał opuścić boisko.

Gra w dziesiątkę nie zdeprymowała katowiczan. Grali ofensywnie i szukali okazji do zdobycia zwycięskiego gola. Ta taktyka była w tym momencie dobra, bo Lechia musiała grać na własnej połowie, a nie zagrażać bramce GieKSy. Szkoda tylko, że stracili w pewnym momencie i poszła szybka kontra w kierunku bramki pilnowanej przez Dawida Kudłę. Fernandez otrzymał podanie i pięknym strzałem w okienko dał prowadzenie Lechii Gdańsk.

Po chwili Bergier miał okazję na wyrównanie, ale bramkarz gospodarzy piłkę złapał, choć nie bez trudności. Gdy wydawało się, że GieKSa może wyrównać, gdyż nieźle radziła sobie z rozgrywaniem darzył się brutalny faul Arkadiusza Jędrycha na Fernandezie. Sędzia oglądnął to na monitorze VAR i podjął decyzję o czerwonej kartce dla zawodnika GKS-u. Od tej chwili goście musieli grać w dziewięciu.

Lechia szybko to wykorzystała i Tomas Bobcek skorzystał z odbitej piłki w polu karnym gości i umieścił ją w bramce GKS-u Katowice. Goście w tej sytuacji przyjęli wariant obronny i grali cofnięci. Próby przejścia na drugą stronę boiska czasami udawały się, ale niewiele to dawało okazji do zmiany wyniku. Katowiczanie wyraźnie stracili koncepcję, jak grać w takim osłabieniu.

Piłkarze Lechii to wykorzystali. Zamykali gości w hokejowym zamku i strzelali. W jednej z takich akcji, po dużym zamieszaniu piłkę w siatce umieścił Olsson. Sytuacja GieKSy robiła się coraz trudniejsza, a kolejne bramki wisiały w powietrzu. Następna padła po ładnej akcji gdańszczan. Tym razem piłkę w okienko posłał kolejny raz Bobcek.

Pod koniec meczu znowu było zamieszanie z analizą VAR. Po faulu obrońcy na zawodniku gospodarzy sędzia chciał podyktować rzut karny. Jednak zrezygnował z tej decyzji i zakończył spotkanie.

 

sportowefakty.wp.pl – Lechia rozbiła GKS. W drugiej połowie nie było czego zbierać

Lechia Gdańsk zdemolowała GKS Katowice. Piłkarze ze Śląska po nieodpowiedzialnych faulach w drugiej połowie spotkania grali przez długi czas w dziewiątkę i ostatecznie mecz zakończył się mało piłkarskim wynikiem – 5:1.

Atmosfera meczu Lechia Gdańsk – GKS Katowice niestety była daleka od optymalnej. Przez karę dla kibiców Lechii, pomimo odwołania ze strony gdańskiego klubu podtrzymana została decyzja piłkarskich organów i mecz zobaczyło na żywo nieco ponad tysiąc fanów.

Od samego początku inicjatywę przejęli piłkarze Lechii Gdańsk. W 8. minucie ciekawą akcję przeprowadził Camilo Mena, któremu jednak zabrakło jednak decyzyjności w polu karnym rywala. Po chwili jednak, po rzucie rożnym gospodarzy gola głową strzelił Luis Fernandez. Goście nie czekali długo na odpowiedź. Po tym, jak linię spalonego złamał Dawid Bugaj, już po czterech minutach od bramki Lechii, gola dla GKS-u pewnym strzałem od słupka zdobył Sebastian Bergier.

Po tej sytuacji obie drużyny miały swoje szanse, jednak zarówno Bergier, jak i Tomas Bobcek tym razem nie potrafili oddać precyzyjnych strzałów na bramki rywali. Później niestety mecz się zaostrzył i arbiter, który początkowo pozwalał na więcej częściej musiał używać gwizdka.

W doliczonym czasie gry doszło do kuriozalnej sytuacji. W polu karnym Marcin Wasielewski padł jak porażony po tym, jak piłkę próbował zabrać mu Conrado. Powtórki jasno pokazały, że zawodnik GKS-u „nurkował”, jednak arbiter potrzebował około 6 minut, by odwołać pierwotną decyzję o karnym i przyznać żółtą kartkę zawodnikowi gości.

Do przerwy był remis 1:1, a już w jednej z pierwszych akcji drugiej połowy katowiczanie grali w dziesiątkę. Za drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę do szatni zszedł Shun Shibata. Pomimo straty jednego piłkarza, GKS był stroną przeważającą. Goście jednak nie zabezpieczyli odpowiednio tyłów i po szybkiej kontrze, w 55. minucie gola na 2:1 zdobył Luis Fernandez.

Hiszpan był notorycznie faulowany przez zawodników GKS-u i katowiczanie już od 61. minuty grali w dziewiątkę! Po ostrym faulu od tyłu na Fernandezie Arkadiusza Jędrycha, arbiter początkowo odgwizdał tylko faul, ale po interwencji VAR-u pokazał piłkarzowi ze śląskiego klubu bezpośrednią czerwoną kartkę.

Grająca w podwójnej przewadze Lechia już tylko kontynuowała „dzieło zniszczenia”. W 65. minucie świetną akcję przeprowadził kolejny raz Fernandez, piłka trafiła przypadkowo w napastnika Lechii i Tomas Bobcek wykońćzył akcję doskonale, podwyższając na 3:1.

Lechia była głodna kolejnych bramek. Po zmianach, które dokonał Szymon Grabowski gola na 4:1 zdobył z najbliższej odległości Elias Olsson. GKS próbował grać w piłkę w dziewięcioosobowym składzie i nie był to najlepszy pomysł. W końcówce kolejnego gola strzelił Tomas Bobcek, a już w doliczonym czasie gry po raz trzeci w tym meczu sędzia Marcin Kochanek znów przez kilka minut analizował powtórki, po których nie dopatrzył się rzutu karnego dla Lechii.

 

dziennikzachodni.pl – Wykartkowana GieKSa dostała lanie nad morzem. „To jest skandal!”

Mecz odbył się przy prawie pustych trybunach, ze względu na karę jaką dostała Lechia za zachowanie jej kibiców. GieKSa po czerwonych kartkach od 46. minuty grała w dziesiątkę, a od 61. minuty – w dziewiątkę.

[…] Gospodarze objęli prowadzenie w 9. minucie po rzucie rożnym. Luis Fernandez urwał się obrońcą i z narożnika pola bramkowego głową umieścił piłkę w bramce.

GieKSa szybko się podniosła po tym ciosie i doprowadziła do wyrównania. Katowiczanie rozegrali składną akcję, Shun Shibata zagrał w pole karne, a Sebastian Bergier strzelił po ziemi z ostrego kąta. Sytuację sprawdził jeszcze VAR, który potwierdził prawidłowo zdobytego gola.

Mecz był otwarty, nie brakowało czasami chaosu i błędów, z których wynikały kolejne okazje po obu stronach.

Przed przerwą w Lechii nastąpiła wymuszona zmiana – z urazem z boiska zszedł Camilo Mena, którego zastąpił Dominik Piłka.

W trzeciej minucie doliczonego czasu sędzia Marcin Kochanek podyktował rzut karny, oceniając, że Conrado faulował Marcina Wasielewskiego. Najpierw długo sytuację analizował VAR, następnie arbiter podbiegł do monitora i w ósmej doliczonej minucie anulował karnego, a na dodatek ukarał żółtą kartką zawodnika GieKSy za symulację.

Druga połowa bardzo źle zaczęła się dla gości. Już w 46. minucie Shibata dostał drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną. Sędzia ocenił, że Japończyk miał za wysoko podniesioną nogę w walce o piłce z Janem Biegańskim. Zawodnik Lechii złapał się za twarz, choć telewizyjne powtórki nie potwierdzały, aby Shibata tam trafił stopą.

Podrażniony GKS jakby na przekór ruszył do ataku, jednak stracił drugiego gola w momencie, kiedy chyba nikt się tego nie spodziewał. Fernandez strzelił zza pola karnego, a Dawid Kudła bezradnie patrzył jak piłka po rykoszecie od Oskara Repki wpada do siatki.

Jakby było mało nieszczęść, to w 61. minucie z boiska wyleciał po czerwonej kartce Arkadiusz Jędrych. Kapitan gości ostro sfaulował Fernandeza. Sędzia został wezwany przed VAR do monitora i ukarał Jędrycha. Tym razem powtórki potwierdzały, że decyzja była słuszna.

W 65. minucie Tomas Bobcek przytomnie zachował się w polu karnym i posłał piłkę między nogami bramkarza GKS-u.

GieKSa przyjęła też czwarty, gdy z bliska piłkę do bramki skierował Elias Olsson. To nie był koniec, bo Lechia strzeliła na 5:1 po… kontrze, a drugiego gola w tym meczu strzelił Bobcek.

W doliczonym czasie znów do akcji wkroczył VAR i sędzia ponownie podbiegł do monitora. Analizowano atak Dawida Brzozowskiego, który wybijał piłkę spod nóg Dawida Bugaja. Jedenastka tym razem nie została podyktowana.

– Nie chcę mówić o sędziowaniu, ale to jest skandal! Powinna się tym zająć Komisja Ligi – nie krył złości Sebastian Bergier przed kamerą Polsatu Sport.

 

dziennikbaltycki.pl – Pięć goli biało-zielonych, dwie czerwone kartki dla gości. Szalony mecz w Gdańsku!

Lechia Gdańsk rozbiła GKS Katowice 5:1. Były emocje, dwie czerwone kartki dla zespołu z Katowic, zwycięstwo zespołu biało-zielonych. Biało-zieloni wykorzystali swoją szansę, że rywal przez ponad pół godziny miał dwóch zawodników mniej na boisku. Nie dostosował się do tego sędzia, który musiał korzystać z podpowiedzi VAR.

Lechia wygrała wysoko i pewnie, ale trudno ocenić grę i dyspozycję biało-zielonych. Drużyna z Katowic fatalnie weszła w drugą połowę. Już po kilkudziesięciu sekundach drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartką ukarany został Shun Shibata. Minął kwadrans, a Arkadiusz Jędrych – trochę przypadkowo, ale brutalnie – sfaulował Luisa Fernandeza. Sędzia obejrzał sytuację na monitorze i ukarał czerwoną kartką obrońcę GKS. Goście od 61 minuty musieli grać w „dziewiątkę” i postawili się w niesamowicie trudnej sytuacji.

Jeszcze po pierwszej czerwonej kartce goście grali odważnie i można było się zastanawiać, kto gra w osłabieniu. Później już na boisku była tylko jedna drużyna. To był szalony mecz, ale na pewno nie popisał się sędzia Marcin Kochanek z Opola, który we wszystkich kluczowych sytuacjach musiał liczyć na analizę VAR. Tak było w pierwszej połowie, kiedy podyktował rzut karny dla GKS, a potem zmienił swoją decyzję. W drugiej połowie potrzebował obejrzenia sytuacji na monitorze, żeby dać czerwoną kartkę Jędrychowi i nie podyktować karnego dla Lechii w samej końcówce spotkania, choć faul na Dawidzie Bugaju był ewidentny. Mało tego, Jędrychowi w ogóle nie pokazał kartki za faul i dopiero VAR musiał mu podpowiedzieć.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga