Wywiady
[WYWIAD] Rozmowa z GieKSikiem!

W lipcu tego roku przybili popularną „zgodę”. Mowa tu o maskotkach Olimii Grudziądz i GKS-u Katowice – drużyn rywalizujących od kilku lat w I lidze. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z GieKSikiem ze Śląska!
Jesteś dość młodą maskotką, masz nieco ponad rok. Mógłbyś przybliżyć nam swój początek pracy w GKS-ie?
Wszystko zaczęło się ponad 3 lata temu od akcji marketingowej, w której jako kibic GKSu Katowice wziąłem udział w sesji fotograficznej zatytuowanej „twarz GieKSy”. Jakiś czas później zgłosiłem się do klubu jako wolontariusz a następnie rok temu podczas gdy została wymyślona postać GieKSika dostałem propozycję aby wcielić się w rolę maskotki.
Wszyscy którzy Ciebie znają wiedzą, że jesteś przebojową i charakterystyczną osobą. Jak odbierają Ciebie pracownicy klubu i zawodnicy? Są czasem zazdrośni, że często to Ty jesteś w centrum uwagi?
Wszyscy w Katowicach odbierają mnie pozytywnie, zawsze z uśmiechem i ciepłym słowem. Czy są zazdrośni? wątpię, no chyba że niektórzy piłkarze (śmiech) .
Lubisz być na wielu ciekawych wydarzeniach w Katowicach, fotografować się ze znanymi ludźmi. Chyba taki z Ciebie trochę „celebryta”? Powiedz, w jakich wydarzeniach brałeś już udział i z kim zrobiłeś sobie zdjęcia?
Wydarzeń było mnóstwo, aż trudno je wszystkie wymienić. Na pewno z większych wydarzeń to Tour the Pologne, Mistrzostwa Świata w Siatkówce, a na „co dzień” odwiedzam szkoły, uczestniczę w imprezach sportowych, w akcje marketingowych, czyli wszędzie gdzie są dzieciaki 🙂 Co do zdjęć to mogę poszczycić się zdjęciem np. z byłymi działaczami PZPN Zdzisławem Kręciną i Michałem Liskiewiczem, byłym prezydentem Katowic Piotrem Uszokiem. Mam również bezcenny autograf od samego Roberta Lewandowskiego, na fan karcie GieKSika.
W jakich programach klubowych brałeś lub bierzesz systematycznie udział?
Biorę czynny udział w akcjach marketingowych np. „Klasowa Bukowa”, „Zagraj na Bukowej”, „Trójkolorowe Urodziny”, „Trójkolorowe Przedszkola”,
Jesteś bardzo znaną i lubianą maskotką także dzięki temu, że utrzymujesz kontakt z innymi maskotkami klubowymi. Możesz nam przybliżyć jak wygląda Twoja relacja z kolegami z innych klubów, gdzie razem już mieliście okazję wspólnie „działać”?
Kilka razy działałem wspólnie z Jorgusiem (maskotka Górnika Zabrze)- podczas różnych wydarzeń sportowych dla dzieciaków w Zabrzu i Katowicach. Miałem też przyjemność poznać Gladusia (ROW Rybnik), Piastusia (Piast Gliwice), Beskidka (Podbeskidzie BB), maskotkę ruchu radzionków,ruchu chorzów, oraz oczywiście mojego przyjaciela Gieksika z Grudziądza.
Rok Twojej pracy w GieKSie minął szybko. Którą z Twoich przygód najczęściej wspominasz?
Mam wiele wspomnień związanych z moją pracą, zarówno trochę lepszych i gorszych, ale myślę, że najczęściej wspominam wyjazd do Grudziądza, od czego tak naprawdę wszystko się zaczęło. Szczerze to nie wiedziałem jak to wszystko się potoczy i jak zostanę przyjęty przez kibiców Olimpii, lecz kibice gospodarzy bardzo ciepło mnie przyjęli, dlatego też nakręcało mnie to do działania, poza tym atmosfera na trybunach była wspaniała.
Dział marketingu GKS-u Katowice słynie z dużej kreatywności, nie wiesz co za zadania Ci szykują w najbliższym czasie?
Podobno mam wystartować do Sejmu z listy “Maskotki i przyjaciele”. Swoją drogą byłaby niezła koalicja z grudziądzkim orzełkiem. A tak poważnie, to o planach marketingowców dowiaduje się zwykle kilka dni wcześniej, a potem wspólnie omawiamy szczegóły. Od siebie dodaję nutkę fantazji i ten znany już “GieKSik style”
W lipcu obchodziłeś urodziny. Podzielisz się z nami swoimi wspomnieniami z tej uroczystości?
Jak to w urodziny był tort i prezenty. A tak na poważnie to były to pierwsze i niezapomniane urodziny. Mnóstwo dzieciaków, wspaniali i wyjątkowi goście. No i oczywiście dosłowny „przypał” z świeczką na torcie (śmiech). Podczas dmuchania świeczki z tortu zapaliła się moja głowa pełna pomysłów, na szczęście zostałem szybko “zgaszony” (śmiech).
Podczas urodzin również zawarłeś z grudziądzkim GieKSikiem „maskotkową zgodę”. Widać, że jesteś mocno związany z naszym orzełkiem.
Oczywiście. Kiedy zobaczyłem Gieksika na moich urodzinach zamurowało mnie. Pokonać ponad 400 km niejednym środkiem transportu, żeby tylko złożyć życzenia i wręczyć prezent to nie lada wyczyn. Szacunek i wielkie brawa dla Gieksika i chłopaków z działu marketingu! Udowodnili, że można się przyjaźnić bez względu na odległość. Dlatego też ze wzruszeniem przybiłem 'maskotkową zgodę” z Gieksikiem.
Odwiedziłeś nas już w Grudziądzu i rywalizowałeś ze swoim imiennikiem w konkursie rzutów karnych. Jak wspominasz pierwsze odwiedziny?
Wyprawa do Grudziądza była bardzo przyjemna, lecz czułem lekki niepokój i powiedzmy szczerze- również strach, czy kibice gospodarzy dobrze mnie odbiorą, czy nie skończy się to niechęcia ze strony kibiców. Na szczęście moje obawy szybko minęły i było fantastycznie.
Na razie masz na koncie same zwycięstwa w dotychczasowych spotkaniach z naszym GieKSikiem. Jak wyglądały przygotowania do nich?
W pierwszej rywalizacji przygotowania trwały jeszcze z byłym trenerem Kazimierzem Moskalem. Trener udzielił mi kilka wartościowych wskazówek, które jak było widać dobrze wykorzystałem. W drugim pojedynku musieliśmy popracować nad grą w bramce, dlatego też przygotowania prowadził nasz trener bramkarzy, legenda GieKSy Janusz Jojko. Rezultaty były widoczne przy bukowej, gdzie obroniłem w dobrym stylu 3 karne.
Na pewno również i tym razem zmierzysz się z naszą maskotką. Przygotowujesz coś specjalnego na to spotkanie?
Tym razem będę działał spontanicznie, więc radzę wszystkim mieć oczy dookoła głowy(śmiech). Dementuję plotki o tym, że mam dzień wcześniej wykraść tablicę wyników!
Popularny jesteś oczywiście w Katowicach, jednak odwiedziłeś też już Grudziądz, w którym ludzie Ciebie rozpoznają. Chciałbyś na koniec coś powiedzieć kibicom Olimpii Grudziądz, przed kolejną wizytą?
Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich kibiców na mecz, który odbędzie się 19 września: Olimpia Grudziądz vs GKS Katowice. Przyjdźcie całymi rodzinami bo naprawdę będzie warto zobaczyć pojedynek piłkarzy i GieKSików! (uśmiech). Mam nadzieję że będzie fantastyczna atmosfera jak to było rok temu.
Niech wygra przyjaźń!
Rozmawiał: Paweł Żyliński
Wywiad pierwotnie ukazał się w programie meczowym „TYLKO OLIMPIA!” 19 września, przy okazji meczu Olimpia Grudziądz – GKS Katowice
Redakcji magazynu serdecznie dziękujemy za udostępnienie treści.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
marek
22 września 2015 at 11:48
bardzo fajny wywiad, a sam GieKSik to jeden z najlepszych pomyslow/dzialan na Bukowej ostatnich lat.