Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu w Sosnowcu: Myślą tylko o GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wieczornego meczu I ligi Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice.

 

1liga.org – 1 Liga Stats: Zapowiedź 22. kolejki F1L

Przed nami 22. kolejka w Fortuna 1 Lidze. Druga runda w nowym roku kalendarzowym z pewnością przyniesie przetasowania w czubie stawki. Emocji dostarczy również derbowe spotkanie w Sosnowcu. Rzućmy zatem okiem na rozkład najbliższych kilku dni!

[…] Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice (piątek, 4 marca, 20:30)

Derbowemu starciu w Sosnowcu, które już wystarczająco mocno elektryzuje kibiców, pikanterii dodaje fakt, że obie drużyny walczą w trwającym sezonie o utrzymanie w rozgrywkach. Jeśli spojrzeć na historię rywalizacji tych zespołów w pierwszej lidze, tak okazuje się, że sosnowiczanie wygrywali do tej pory wszystkie mecze na własnej ziemi. Gospodarze swojej szansy na przechylenie szali zwycięstwa powinni szukać w drugiej połowie. Katowiczanie tracą wówczas 0.81 gola co spotkanie wyjazdowe, do tej pory nie wygrywając ani jednej z nich.

 

polsatsport.pl – Fortuna 1 Liga: Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice

Obie drużyny rozpoczęły rundę wiosenną Fortuna 1. ligi od remisów 1:1. Zagłębie podzieliło się punktami z Odrą Opole, a GKS – z Sandecją. Te wyniki nie poprawiły ich sytuacji w tabeli, która jest daleka od komfortowej.

[…] Piątkowe starcie będzie trzydziestym ósmym w historii zmagań tych drużyn. Obie jak na razie wygrały po trzynaście z nich, a jedenaście zremisowały. Pierwsze derby województwa śląskiego w tym sezonie były emocjonującym widowiskiem, które 3:2 wygrała GieKSa.

Katowiczanie zajmują obecnie trzynaste miejsce z dwudziestoma czterema punktami na koncie. Sosnowiczanie zgromadzili dwa oczka mniej, co daje im piętnastą lokatę.

Jeśli chodzi o kwestie personalne gospodarzy, to wiadomo, że w związku z czerwoną kartką nie zagra Dawid Gojny. Na boisku nie pojawi się również Mateusz Machała, który wraca do rytmu treningowego po wcześniejszej kontuzji. Podobna sytuacja dotyczy rekonwalescentów Łukasza Turzynieckiego i Michała Masłowskiego. Pozostali gracze przygotowują się normalnie do meczu.

 

zaglebie.sosnowiec.pl – Przed meczem z GKS-em Katowice

Z trzech poprzednich wyjazdów na Stadion Ludowy GKS Katowice wracał na tarczy. Liczymy na to, że w piątkowy wieczór będzie podobnie.

[…] Zmagania w rundzie wiosennej oba zespoły rozpoczęły w podobny sposób. Zagłębie zremisowało u siebie z Odrą Opole 1:1, a GKS Katowice odniósł taki sam rezultat w wyjazdowym spotkaniu w Nowym Sączu. Piątkowy mecz na Stadionie Ludowym zakończy serię czterech kolejnych spotkań GKS-u na wyjazdach. Katowiczanie nie przegrali żadengo z trzech poprzednich. Przed meczem w Nowym Sączu, jeszcze przed zimową przerwą GKS wygrał w Bielsku-Białej 2:1 i zremisował w Rzeszowie 1:1.

Sierpniowy mecz w Katowicach długo będzie pamiętany w obu klubach. Sosnowiczanie mieli mecz pod kontrolą, prowadzili do przerwy 2:0 po golach Macieja Ambrosiewicza i Wojciecha Szumilasa, a mimo tego przegrali 2:3. GKS przerwał wówczas serię siedemnastu meczów bez wygranej u siebie w I lidze i odniósł pierwsze zwycięstwo w sezonie 2021/2022.

Trzy poprzednie mecze między Zagłębiem a GKS-em rozgrywane na Stadionie Ludowym kończyły się wygranymi sosnowiczan. W sezonie 2015/2016 nasz zespół wygrał 2:1, sezon później było 1:0, a wszystkie trzy gole dla Zagłębia strzelił Michał Fidziukiewicz. Z kolei we wrześniu 2017 było aż 3:0 dla sosnowiczan. Spośród zawodników, którzy wówczas wystąpili w Zagłębiu, trzech będzie mogło zagrać również w piątek, ale tylko jeden – Vamara Sanogo – w barwach Zagłębia. Dawid Kudła i Arkadiusz Jędrych reprezentują dziś drużynę z Katowic.

W drugim kolejnym meczu z katowiczanami trenerem Zagłębia będzie szkoleniowiec, który w swojej karierze prowadził GKS Katowice. W sierpniowym meczu trenerem naszego zespołu był Kazimierz Moskal, który pracował w Katowicach w latach 2013-2014. Jego następcą jest Artur Skowronek, który z kolei był zatrudniony w GKS-ie od października 2014 do kwietnia 2015. GKS jest jego drugim byłym pracodawcą, z którym zmierzy się w tym sezonie. Poprzedni mecz Artura Skowronka przeciwko klubowi, w którym niegdyś pracował, zakończył się niepowodzeniem. Zagłębie przegrało w Łodzi z Widzewem 2:3.

Obecny szkoleniowiec Zagłębia w latach 2009-2010 pracował w Ruchu Radzionków jako asystent aktualnego trenera GKS-u Rafała Góraka, a od początku 2011 roku był jego następcą. Dwa razy obaj ci trenerzy mieli okazję mierzyć się przeciwko sobie. W sezonie 2011/2012 prowadzony przez Skowronka klub z Radzionkowa najpierw zremisował 1:1, a następnie wygrał 2:1 z GieKSą trenowaną przez Góraka.

Rafał Górak jako trener nigdy nie przegrał z Zagłębiem. Oprócz wspomnianego już meczu w rundzie jesiennej, wygranego przez GKS Katowice 3:2, Górak rywalizował z naszą drużyną w sezonie 2009/2010, gdy pracował w Radzionkowie, a jego asystentem był obecny trener Zagłębia. Jesienią „Cidry” wywiozły ze Stadionu Ludowego punkt po bezbramkowym remisie 1:1, a wiosną u siebie pokonały sosnowiczan 2:1.

Z powodu pauzy za czerwoną kartkę w meczu z GKS-em Katowice w składzie Zagłębia zabraknie nowego kapitana zespołu. Dawida Gojnego. W trzech dotychczasowych spotkaniach w tym sezonie, w których Gojny nie mógł wystąpić, zastępował go Quentin Seedorf i niewykluczone, że także teraz Holender wystąpi na lewym wahadle.

 

sportdziennik.com.pl – Zagłębie Sosnowiec. Myślą tylko o GieKSie

[…] Od poniedziałku w szatni sosnowiczan rozmawia się tylko o najbliższym meczu z GKS-em Katowice. W piątkowy wieczór (początek meczu godz. 20.30 – przyp. red.) zespół Artura Skowronka przygotowuje się nie tylko do spotkania z rywalem zza miedzy, ale także sąsiadem w tabeli. Jak zwykle w przypadku tej konfrontacji można mówić o wyjątkowym ciężarze gatunkowym pojedynku.

– Wiemy, jak mocno prestiżowy jest ten mecz, ale my podchodzimy do niego tak samo, jak do każdego innego rywala. Nasz priorytet na ten tydzień to dobrze przygotować się fizycznie, myśląc o naszej taktyce, jak i planach rywala – podkreśla Artur Skowronek, trener zespołu.

W porównaniu do meczu z Odrą szkoleniowiec sosnowiczan będzie musiał dokonać jednej wymuszonej korekty. W składzie zabraknie Dawida Gojnego, który w ostatnim meczu obejrzał czerwoną kartkę.

[…] Sztab szkoleniowy zdaniem trenera Zagłębia ma przed piątkowym meczem konkretny plan na mikrocykl treningowy, jak również na zneutralizowanie rywala. O pomyśle na GieKSę trener Skowronek nie chce jednak mówić.

– Nie ma zbyt wiele czasu, dlatego działamy szybko i konkretnie. W poniedziałek i wtorek była mocna praca nad elementami motorycznymi i taktycznymi. Środa i czwartek to dni na regenerację i dopracowanie detali – mówi trener sosnowiczan.

W klubie liczą, że w odniesieniu wygranej pomoże doping kibiców, którzy w liczbie prawie 2 tysięcy wspierali Zagłębie w meczu z Odrą. To spory progres, jeśli idzie o liczbę fanów sosnowieckiej drużyny na trybunach Stadionu Ludowego, a mecz z GieKSą na pewno sprawi, że rekord frekwencji w tym sezonie zostanie w Sosnowcu pobity.

 

zaglebie.eu – W piątek wszyscy na Ludowy. Prestiżowa gra z „GieKSą”

To spotkanie elektryzuje kibiców po obu stronach Brynicy. Do niezwykle prestiżowej potyczki ligowej Zagłębia z GKS-em Katowice dojdzie po raz 38. Nasi piłkarze deklarują, że wezmą rewanż za porażkę 2:3 na Bukowej w poprzedniej rundzie.

[…] Sosnowiczanie prowadzą przygotowania do tego spotkania na własnych obiektach. Trener Artur Skowronek w środę i czwartek analizował z zawodnikami sposób gry beniaminka z Katowic, zwracając uwagę na zachowanie rywali w trakcie gry obronnej, czy też w ataku.

 

dziennikzachodni.pl – Zagłębie Sosnowiec z GKS-em Katowice nie zagrają przy pełnym Stadionie Ludowym. Kibice mogą zająć tylko połowę miejsc. Dlaczego?

W piątek 5.03.2022 r. w meczu Fortuna 1. Ligi Zagłębie Sosnowiec podejmie GKS Katowice (godz. 20.30). Bilety na zagłębiowsko-śląskie derby sprzedają się jak świeże bułeczki, ale Stadion Ludowy nie wypełni się do ostatniego miejsca.

Od 1 marca zostały zniesione limity widowni na stadionach wynikające z obostrzeń z powodu pandemii koronawirusa. Dzięki temu na stadionie Zagłębia Sosnowiec będą mogli w piątek pojawić się kibice GieKSy, którym przekazano 200 biletów. Na Stadion Ludowy będzie jednak mogło wejść w sumie tyle osób, ile wcześniej czyli 2450, choć maksymalna pojemność trybun 4950. Dlaczego?

„Ograniczenia wynikają z przepisów sanitarnych, które obowiązywały do 28 lutego 2022 roku. Kluby zostały poinformowane o zmianach 23 lutego 2022 roku i wtedy rozpoczęliśmy proces zmian pozwoleń na organizację imprezy masowej. Minimalny okres oczekiwania na wydanie takiej zgody to 2 tygodnie. Dlatego pełna pojemność stadionu będzie dostępna na mecz z GKS Jastrzębie” – wyjaśnia sosnowiecki klub.

– W czasie ograniczeń sanitarnych m.in. ze względu na wyższe koszta organizacji meczów nie wnioskowaliśmy o pozwolenie na organizację imprezy masowej z maksymalną widownią Stadionu Ludowego. Teraz złożyliśmy dokumenty, czekamy na decyzję, ale mecz z GKS-em jeszcze będzie z ograniczoną publicznością – przekazał rzecznik Zagłębia Michał Grzyb.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Łódzka lekcja futbolu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ciężko się zabrać za pisanie tego felietonu, bo im więcej czasu mija od zakończenia meczu z Widzewem, tym bardziej stwierdzam, że wczoraj na boisku w Łodzi nie mieliśmy czego szukać. Może nawet i dobrze, że mecz zakończył się porażką 0:3, a nie 0:1, bo przy jednobramkowej prawdopodobnie słyszelibyśmy narrację, że było bardzo blisko i gdyby nieco więcej opanowania pod bramką, to moglibyśmy wywieźć punkt lub punkty i w ogóle byliśmy lepsi (!) od Widzewa.

Nie, nie byliśmy. Byliśmy w każdym aspekcie od Widzewa gorsi. I należy to sobie jasno powiedzieć, bo jeżeli będziemy mydlić oczy tym, że więcej mieliśmy piłkę (57%) czy oddaliśmy niemal tyle samo celnych strzałów (trzy przy czterech Widzewa), to nie wyciągniemy mitycznych wniosków, tylko będziemy się pławić w samozadowoleniu.

Niektórzy kibice mówią, że Widzew był słaby i każda inna drużyna by ten mecz z łodzianami wygrała. No niech będzie, że Widzew słaby i każdy by z nimi wygrał. Tylko zwróćmy uwagę na to, że są jeszcze kwestie taktyczne, gra się tak, jak przeciwnik pozwala itd. I mając przeciw sobie bezzębnego rywala, gospodarze mogli sobie pozwolić na taką, a nie inną grę, niby się przyczajając, a gdy mieli już piłkę przy nodze, to zagrożenie pod naszą bramką wzrastało wielokrotnie.

Z jednej strony może i fajnie, że GKS miał tak dużo piłkę, sporo przebywał na połowie rywala i rozgrywał atak pozycyjny. Problem w tym, że nie stworzyliśmy absolutnie żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Zero. Kikolski był bezrobotny. Wydawało się, że najgroźniejsza akcja GKS to była ta, gdy Wasielewski podawał do Rosołka, a ten fatalnie nie trafił dobrze w piłkę, choć wydaje się, że w tej sytuacji i tak rysowaliby linie i prawdopodobnie byłby spalony. Bo jakie inne? Jak Gruszkowski uderzał z woleja, mając przed sobą trzech Widzewiaków? Serio, to jedyne sytuacje, które przychodzą do głowy. Poza tym nic. Przy 57% posiadania, GKS stworzył sobie xG na poziomie 0,76.

Nie mamy na ten moment ofensywy. Nowi zawodnicy nie dają kompletnie nic (jedynie Wędrychowski robi trochę wiatru, ale w Łodzi nic z tego nie wynikało). A „starzy”? Obniżyli loty w porównaniu do poprzedniego sezonu. Optycznie może to nawet nie wyglądało najgorzej, rozgrywanie w środku boiska, transport piłki na skrzydła. Ale tacy zawodnicy jak Galan, Wasyl, Kowal czy Bartosz Nowak nie dają tego, co w poprzednim sezonie, czyli realnych, wymiernych korzyści – nie mówię tu nawet o golach, tylko o wykreowanych groźnych sytuacjach. Jak już Galan miał dobrą sytuację w polu karnym, to pakował się zwodem w trzech rywali, a jak Wasyl stał dwadzieścia sekund niepilnowany w polu karnym, to wszyscy byli odwróceni do niego plecami i nie widzieli, że należy zagrać mu piłkę. W tej sytuacji wyglądało to tak, że choć wiara kibica była taka, żeby siłą woli wepchnąć tę piłkę do siatki, to po prostu z obrazu gry absolutnie się na to nie zanosiło. Nawet na jednego gola, który byłby raczej łutem szczęścia niż czymś co wynika z przebiegu meczu.

A gdy Widzew już postanowił przyatakować, to można się było modlić, żeby zaraz nie wyciągać drugi raz piłki z siatki. Szalał Akere, którego nie potrafili upilnować nasi obrońcy, przeciętnego na razie Fornalczyka też łapał Kowalczyk i na szczęście dla niego nie dostał żółtej kartki. Przede wszystkim jednak dwie wybitne interwencje zanotował niezawodny Dawid Kudła i to choćby wystarczy, żeby powiedzieć, że to był cud, że do 87. minuty nie przegrywaliśmy dwiema bramkami. Nie mówiąc o absurdalnej decyzji Bartosza Frankowskiego o nieuznaniu gola dla Widzewa w drugiej minucie drugiej połowy. My się oczywiście cieszyliśmy, ale tak naprawdę to była radość z błędu VAR-u, bo jak oni się tam dopatrzyli ręki, to naprawdę ciężko zrozumieć.

Niestety nasi obrońcy też nie za bardzo pomogli. Te odbijanki, dziwne straty, które dobrze znamy, znów dały o sobie znać. Już nie mówię o samobóju Kowala, bo to akurat może się każdemu zdarzyć i jest to pech. Ale naprawdę trudno zrozumieć ustawiczne stawianie na Lukasa Klemenza, który nie za dobrze sobie radzi na tym poziomie rozgrywkowym i trzymanie Martena Kuuska na ławce. Nie mówię, że Estończyk będzie zbawieniem, bo też swoje miał za uszami, ale Lukas to jest tykająca bomba zegarowa, w większości meczów ma jakieś kuriozalne zagrania i często jedyne, co mu dobrze wychodzi, to w ostatecznej sytuacji jakieś rzucenie się ciałem i zablokowanie piłki czy nawet wybicie z linii bramkowej. Jednak błędy, które popełnia przeważają nad korzyściami i na dłuższą metę z tym zawodnikiem będziemy raczej tracić bramki niż zapobiegać ich utracie. Alan Czerwiński tym razem zagrał dużo słabiej i też przepuścił dziwną piłkę do Alvareza na 3:0, a wcześniej nie był pewny. Jednak patrząc nawet na źródła groźnych sytuacji Widzewa, to nie może być tak, że w straszny sposób Bartosz Nowak traci piłkę i z tego padał niedoszły gol na 2:0. Podobną stratę miał Wędrychowski z Lubinem i tam też było bardzo groźnie.

I teraz sam już się trochę gubię, bo z jednej strony nie chcę, żebyśmy byli jeźdźcami bez głowy, a z drugiej jednak naprawdę ukłuło mnie, gdy mieliśmy przewagę, przycisnęliśmy ten Widzew na początku meczu, mieliśmy serię stałych fragmentów gry i nagle… trener wycofał Klemenza i Jędrycha do obrony. Tak jakby dał sygnał „hej, za bardzo atakujecie, opanujcie się”. Nie wiem, czy nie zadziałało to na podświadomość naszych zawodników, bo tak naprawdę po chwili straciliśmy gola po PIERWSZEJ akcji Widzewa w tym meczu. No i właśnie, rozumiem tę chłodną głowę, ale nie chciałbym, żebyśmy jednak stracili to ofensywne DNA z poprzedniego sezonu na rzecz nadmiernej asekuracji czy wręcz asekuranctwa, bo w historii mojego zainteresowania piłką, takie rzeczy zazwyczaj kończyło się wtopami. Mam na myśli wiele meczów, w których drużyna w końcówce rozpaczliwie cofała się robiła obronę Częstochowy. Czasem to wyszło, częściej nie. Czy ultradefensywa Franka Smudy w meczu z Czechami na Euro 2012. Czy wcześniejsza ultradefensywa Janusza Wójcika na Wembley, co Scholes nam strzelił trzy bramki (jedną notabene ręką, nie jak Shehu).

Tu oczywiście sytuacja to pojedynczy niuans meczowy i zupełnie inna sytuacja. Bo potem niby GKS znów chodził do przodu. Ale tak się to zgrało z tą utratą bramki, że trudno przejść obojętnie.

Trener mówi, że zespół jest po przebudowie. Trochę tak, trochę nie. Tak, bo straciliśmy trzon zespołu, czyli przede wszystkim Oskara Repkę, no i napastnika – jak się okazuje niezłego – Sebastiana Bergiera. Tylko to zaledwie częściowo tłumaczy tę naszą słabą postawę na początku sezonu. Bo Repka Repką, ale nikt nie broni właśnie Galanowi, Wasylowi, Kowalowi czy Nowakowi być co najmniej tak efektywnymi jak w poprzednim sezonie. Ci zawodnicy obniżyli loty i to przede wszystkim na tym trzeba się skupić, żeby wrócili do swojej gry. Wasyl w Łodzi jeszcze nie grał najgorzej, ale w poprzednim sezonie był lepszy. Bo na razie okazuje się, że na wzmocnienia nie mamy co liczyć, jeśli nowi piłkarze nie zaczną funkcjonować tak, jak każdy nowy zawodnik powinien, czyli na motywacji i maksymalnym zaangażowaniu. Na czele z napastnikami, bo całe trzy mecze, w których prezentowali się Maciej Rosołek i Aleksander Buksa to póki co jakieś nieporozumienie. Chłopaki obudźcie się.

Widzew nas pokonał jakością piłkarską. Wiedzieli, co zrobić z piłką, wiedzieli jak wykorzystać nasze słabe punkty. To mocna drużyna. Choć nie jest powiedziane, że inni nie znajdą na nią sposobu, ale dali nam solidną lekcję gry w piłkę. Piłkę, która nie polega na prostym kopaniu i posiadaniu jej, tylko wiedzy i umiejętności, co z nią zrobić, gdy ma się ją przy nodze.

GieKSa jest w niełatwym położeniu, bo okazuje się, że większość ligi na początku sezonu gra dobrze i już nam odjeżdżają w tabeli. Z kimkolwiek wygrać będzie bardzo trudno. A punkty trzeba gromadzić od początku i to co jakiś czas trzy. Żeby nie obudzić się w sytuacji Śląska Wrocław, który po jesieni miał dziesięć oczek i mimo że wiosną grał dobrze – do utrzymania zabrakło.

A terminarz nam nie sprzyja. Bo teraz Legia w Warszawie.

Niech więc każdy robi swoje – trenerzy i piłkarze pracujcie, my relacjonujmy, a kibice dopingują.

I cokolwiek by się nie działo – wierzymy w zwycięstwo przy Łazienkowskiej!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga