Dołącz do nas

Felietony Hokej Kibice

www.usterka.uk, czyli post scriptum z wyjazdu do Cardiff

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wyjazd na finałowy turniej Pucharu Kontynentalnego do stolicy Walii zamykamy tradycyjnym PS-em. Zapraszamy do lektury.

  1. Podobnie jak na półfinałowy turniej do Cortiny, na finał do Cardiff redakcja GieKSa.pl udała się w jednoosobowym składzie w postaci niżej podpisanego. Jako współtowarzysze wybrali się ponownie Hudy i Seba.
  2. Jednak na miejscu mogłem liczyć na wsparcie ze strony wielu „miniredaktorów” spośród kibiców (o nich poniżej).
  3. Jako że wyjazd kolidował terminowo z turniejem w Spodku, wiedzieliśmy, że będą małe problemy sprzętowe. O ile z redakcyjnego aparatu mogłem skorzystać, to w kwestii wszelkich wideo z dopingu byłem już zdany na telefony. Dodatkowo bez statywu, który nie mieścił się do bagażu podręcznego.
  4. Pierwsze schody pojawiły się podczas starania się o akredytację. Otóż zostałem poinformowany, że wszystkie polskie prośby o wejściówkę dla mediów muszą przejść przez… klub. Nie ten z Cardiff, nasz. Nawet ze strony mediów kompletnie z GieKSą niezwiązanych takich jak Radio Katowice. Cóż, widocznie nie tylko w naszym klubie absurd goni absurd.
  5. Kiedy okazało się, że próby uzyskania akredytacji spalą na panewce, zaszła konieczność zakupienia biletu. Rozważając zakup poszczególnych wariantów wejściówek, spotkałem się na forum z zarzutami „przycebulenia” i wypominkami, że do Cortiny brałem kanister (który notabene bardzo się przydał!). Cóż, wyjazdy na drugi koniec Europy do tanich nie należą, a dowcipnych Kolegów po szalu zachęcam, żeby za każdą małą podśmiechujkę wsparli redakcję kwotą 19.64 zł, a za dużą – 196,40 zł. Śmiech to zdrowie!
  6. W związku z punktem 5., wybieramy wariant niskobudżetowy z tanim lotem do Londynu, nocnymi busami do Cardiff i jedynie dwoma noclegami.
  7. Wylatujemy z Pyrzowic w czwartek o 15.45 i po niespełna dwóch godzinach lądujemy na Stansted, skąd jedziemy busem do centrum Londynu. Jako że do busa do Cardiff pozostało kilka godzin, decydujemy się na pieszą trasę obok kilku głównych atrakcji: London Eye, Big Bena, katedry Westminster i w końcu pałacu Buckingham. Wszystkie zabytki podświetlone po zmroku prezentują się imponująco, choć zdecydowanie najmniej – siedziba króla.
  8. Trzeba przyznać, że busy linii National Express są niezwykle komfortowe, a ponadto wyposażone w wi-fi i gniazda USB. Z racji, że zapomnieliśmy angielskiej przejściówki do wtyczek, okazało się to dla nas chwilowo zbawienne.
  9. W stolicy Walii meldujemy się w piątek o 3:30 nad ranem. Położenie dworca autobusowego, a także temperatura odbiegająca od naszych oczekiwań sprawiają, że pierwszą przyśpiewką cisnącą się na nasze usta było: „Co to za miasto, co to za wieś – ani pod**ić, ani co zjeść…”
  10. Z racji zmęczenia, a przede wszystkim obrączek u większości z nas, pierwsza z wymienionych czynności nie była nam w głowie, natomiast na ząb chcieliśmy jak najbardziej coś wrzucić, a przede wszystkim się ogrzać. Pełni nadziei udajemy się do całodobowego Maca. Jednak zostajemy sprowadzeni na ziemię, kiedy okazuje się, że zjeść, owszem, można, ale jedynie na wynos i dłużej tu nie zabawimy.
  11. Poszukując nieco przyjaźniejszej temperatury, trafiamy na dworzec kolejowy, pozbawiony jednak… drzwi. Zapewne po to, żeby takim jak my nie wpadło do głowy kimać w tym miejscu. Jednak widząc bramki pozbawione kołowrotków, decydujemy się przejść przez nie na dalsze rejony stacji, po czym trafiamy na poczekalnię, w której momentalnie zasypiamy na najbliższe 2h.
  12. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po tym czasie, próbując wyjść z budynku, napotykamy te same bramki, ale… z kołowrotkami. Przy nich stoi uśmiechnięty kanar z prośbą „ticket, please”. Pierwsza myśl chłopaków: „Ty, Fjodor, powiedz mu, że wywaliliśmy bilety na hasiok”. Przytomnie zauważam, że to nie przejdzie i z rozbrajającą szczerością tłumaczę, że nie jechaliśmy żadnym cugiem i nie wiedzieliśmy, że nie można wejść, bo bramki były otwarte. W odpowiedzi na pytanie pomocnicze „To co robiliście tam przez 3h?!” próbuję być dyplomatyczny: „Well… tam jest zimno, tu jest ciepło…”. Na szczęście poskutkowało – typ machnął ręką i nas wypuścił.
  13. Wracamy do centrum, gdzie wreszcie jest możliwość zjedzenia śniadania w cywilizowanych warunkach. Podczas niego dostaję wiadomość z miłą niespodzianką – zamiast o 14:00 apartament będzie gotowy w południe. Zatem po posiłku i zakupach udajemy się na kwaterę.
  14. Vindico Arena, podobnie jak i cały kompleks International Sport Village, mieści się na kompletnym zadupiu. Od centrum Cardiff dzieli ją ok. 45-50 min z buta, natomiast od zatoki Cardiff Bay – około pół godziny. My wybraliśmy zakwaterowanie w tej drugiej lokalizacji.
  15. Po odświeżeniu się i zjedzeniu obiadu udajemy się na pierwszy szpil. Miałem lekkie obawy, czy na normalnym bilecie uda mi się wnieść cały sprzęt, ale okazały się one bezpodstawne.
  16. Umieszczenie telefonu w celu nagrania dopingu nastręczyło mi nieco problemów, jednak w sukurs przyszła mi taśma malarska znajdująca się na kwaterze, którą po prostu przykleiłem go do stalowych barierek sektora. Gospodarze nie mogli wyjść z podziwu, komentując: „ooo, very technical…”.
  17. Po pierwszej tercji turnieju mamy również pierwszą usterkę – okazuje się, że szlag trafił moją kartę pamięci w telefonie, a wraz z nią – wideo z dopingu. Na szczęście mam laptopa, na którego zgrywam naprędce dane, zwalniając pamięć urządzenia.
  18. To nie koniec problemów – po dogrywce telefon się rozładowuje. Na szczęście z pomocą spieszy Seba. Dzięki niemu możecie oglądać zwycięskie rzuty karne, radość po nich, a także odśpiewany hymn Polski.
  19. Niestety gospodarzom udzielił się świąteczny nastrój i odtworzyli Mazurka Dąbrowskiego w rytmie… „Lulajże Jezuniu”, przez co po raz kolejny wokal nie zgrał się z muzyką. W sumie nie wiem, co wyszłoby słabiej – takie przesunięcie w fazie czy dostosowanie się do muzycznych zamulaczy.
  20. Na szpilu spotykamy znajomych z okolic Imielina – Anię, Kingę, Zeba i innych „grubiorzy z Libiąża”, jak prosili o sobie napisać. Udało im się zakwaterować w liczbie 13 głów 10 minut z buta od hali. Szczęściarze.
  21. Hudy i Seba decydują się do nich na chwilę wpaść, ja natomiast, czując kompletne zmęczenie i mając w perspektywie pracę do wykonania, jadę busem na kwaterę.
  22. Materiały kończę obrabiać grubo po północy, a moich współtowarzyszy ani widu, ani słychu. Zmęczenie wygrywa jednak z niepokojem i padam na pysk.
  23. Okazało się, że chłopakom chwila przedłużyła się do… 8.30 rano, kiedy to wpadli na metę, urządzając mi pobudkę.
  24. Również rano Jaśka, który miał obrabiać materiały wideo, informuje mnie o usterce nr 2 – padł mu laptop kompletnie. Staje się jasne, że wideo z dopingu będzie z pewnym poślizgiem.
  25. Jako że w sobotę gramy z gospodarzami dopiero o 19:00, przeznaczamy ten dzień na zwiedzanie Cardiff. Czynimy to jednak osobno, gdyż udało mi się namówić starego szkolnego przyjaciela zamieszkałego w Southampton, aby mnie odwiedził w Walii. Moi współtowarzysze trafili do jakiegoś muzeum lokalnego górnictwa, my – na zamek, który okazał się finalnie zamknięty.
  26. W tym momencie następuje usterka nr 3, czyli czarny ekran w moim telefonie, którego nie można ani wyłączyć, ani zresetować. Abym mógł zawczasu zorganizować jakiś sprzęt zastępczy, kumpel podrzuca mnie pod samą halę, jednak jak na złość moich współtowarzyszy za nic znaleźć nie mogę, a zadzwonić do nich z wiadomych względów się nie da.
  27. Na początku szpilu telefonu użycza mi Kinga (którą z racji warkoczyków łatwiej wypatrzyć nawetw najgęstszym tłumie), a po pierwszej tercji wreszcie znajduję Hudego, który udostępnia mi swój sprzet. Dzięki niemu mieliście możliwość obejrzenia oprawy GieKSiarzy podczas trzeciej tercji starcia z gospodarzami.
  28. Sam szpil, choć bardzo wyrównany, nie kończy się tym razem happy endem i zamiast Mazurka Dąbrowskiego słuchamy hymnu walijskiego. Warto podkreślić godne zachowanie GieKSiarzy, którzy pierwsze takty hymnu skwitowali gromkimi brawami.
  29. Kibice gospodarzy byli pod wielkim wrażeniem naszego dopingu i zrewanżowali się długimi, rzęsistymi oklaskami w kierunku sektora trójkolorowych fanatyków, a ich hokeiści, zgodnie z duchem fair play tej dyscypliny, długo oczekiwali na zjazd z lodu drużyny GieKSy.
  30. Okazało się, że telefon Hudego miał idealne wyczucie, gdyż od razu po udaniu się obu drużyn do szatni… rozładował się do zera. Na szczęście w sukurs przyszedł Seba, dzięki któremu mogłem zarejestrować krótki wywiad z Grzegorzem Pasiutem.
  31. W moim laptopie już w momencie wyjazdu nie działała klawiatura. Wziąłem zatem ze sobą miniklawiaturę zastępczą, podłączaną na bluetooth, a ładowaną za pomocą USB. Niestety po powrocie na kwaterę spotkała mnie usterka nr 4 – gniazdo ładowania okazało się kompletnym bublem, które wytrzymało 3 włożenia kabla. Od tej pory musiałem używać klawiatury bardzo oszczędnie, ograniczając się do wklepywania haseł.
  32. Obrabianie materiałów do późnej nocy ma wiele minusów, a z pewnością jednym z nich jest to, że ryjesz nosem w spieprzoną klawiaturę, a zastępczej (niezdatnej do naładowania) zapominasz wyłączyć.
  33. W efekcie kolejny dzień zaczynam od pomstowania, że już żadna z klawiatur nie działa, a tym samym pozbawiam się jakiegokolwiek własnego sprzętu, na którym mógłbym pracować. No nie, wróć, aparat na szczęście był na chodzie.
  34. Jako że musieliśmy wykwaterować się do 10:00, a nasi ziomkowie mieli nocleg do dnia następnego, przenosimy do nich wszystkie bagaże, włączamy sprzęt do ładowania, wsiadamy w bus i udajemy się silną ekipą do katedry św. Dawida na niedzielna Mszę, która z racji efektownej oprawy muzycznej bardzo przypadła nam do gustu.
  35. Po uczcie duchowej uświadomiłem sobie, że z racji wczorajszej awarii telefonu od dłuższego czasu nie dzwoniłem do rodziny. Kiedy koło niedzielnego południa moja Żona po dłuższym milczeniu odebrała telefon z nieznanego numeru, pierwsza jej myśl była, że koledzy dzwonią powiadomić, że coś mi stało. Szybko została jednak sprowadzona na ziemię, że będzie jej dane dalej nieść krzyż w postaci chłopa GieKSiarza:)
  36. Podróż powrotna do hali miała zająć około kwadransa. Po tym czasie ku naszemu zdziwieniu zauważamy, że bus jedzie w nieco dziwnym kierunku, zamiast morza, naszym oczom ukazują się góry, a mieszkańcy za oknem staja się coraz bardziej kolorowi. Jednak dzielny Zeb, nasz nieformalny przewodnik, zapewnia, że wszystko ma obcykane, że bus robi kółko i sytuacja jest opanowana.
  37. Mimo że generalnie staram się ufać kolegom po szalu, ujrzawszy dwa busy z napisem „International Sport Village” podążające w przeciwną stronę, przypomina mi się stara turystyczna piosenka: „Módl się za tych, co dobrym poszli szlakiem, ale w złym kierunku”.
  38. Zasięgam zatem języka u kierowcy, który potwierdza czarny scenariusz. Na tej pomyłce tracimy ponad godzinę, co owocuje tym, że w hali meldujemy się na początku drugiej tercji.
  39. Na domiar złego, z tego pośpiechu zapominam baterii i karty pamięci do aparatu. Na szczęście telefonu użycza mi Ania i to dzięki niej mogliście oglądać foto i wideo ze starcia z Kazachami i podziękowań drużynie ze strony kibiców.
  40. Z kolei dzięki pomocy Hudego udało się przeprowadzić krótki wywiad z trenerem Jackiem Płachtą. Na gorąco nasz szkoleniowiec wyglądał na załamanego wynikiem turnieju i nie był zbyt rozmowny. Trenerze, głowa do góry, dobrze było!
  41. Po meczu udajemy się na kwaterę naszych ziomków, gdzie wszyscy mają mocno rozrywkowe nastroje, a mnie czeka praca. Spisywanie wywiadu na telefonie nie było chyba najlepszym pomysłem, bo roiło się w nim od literówek. Na szczęście Kosa czuwał.
  42. Wieczorem udaję się na trzecią tercję meczu Cardiff – Herning i dekorację, na której mam nadzieję zobaczyć i uwiecznić GieKSę. Niestety duński zespół wygrywa 4:3, przez co na podium mogliśmy oglądać jedynie inne ekipy.
  43. Około północy usterka nr 5 – ni stąd, ni zowąd, telefon Hudego odmawia posłuszeństwa, jednak nie wiedzieć czemu naprawia się mój (sam). Dzięki temu nie zostajemy z jednym na trzech chłopa.
  44. O 2:30 wsiadamy w powrotny bus do Londynu i przed 6:00 rano docieramy do stolicy. Pierwszym przystankiem jest ponownie Mac, w którym na szczęście można usiąść w cywilizowanych warunkach. Wykorzystuje to Hudy, który po spożyciu śniadania zasypia na stole jak kamień. Uwierzcie mi, cholernie zazdroszczę temu człowiekowi umiejętności spania gdziekolwiek łeb przyłoży. Niesamowite.
  45. W poniedziałek oglądamy most Tower Bridge, Katedrę św. Pawła (z zewnątrz) i na koniec docieramy do British Museum. Jednak mamy tam tylko półtorej godziny, więc zobaczyliśmy niewiele.
  46. Wejście do ostatniego z wymienionych obiektów jest darmowe, jednak uprasza się o zostawienie „donation”. Naszą dotacją był solidny scyzor Seby, który mu skasowano przy wejściu, mimo że wcześniej przeszedł nawet przez… bramki na lotnisku. Trzepanie w tym muzeum jest niesamowite, ludziom zabierano nawet… grzałki.
  47. Całe szczęście, że wybieramy stosunkowo wczesny bus, 4 godziny przed odlotem. Nie dość, że na dworcu dziki tłum i kierowca zabiera nas tylko ze względu na godzinę lotu, to jedziemy na lotnisko 2,5 godziny, z czego 2 godziny po Londynie.
  48. Nie licząc sporego opóźnienia, powrotny lot odbywa się bez zakłóceń i w Pyrzowicach lądujemy po 22:00.
  49. Na koniec pragnę jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy mi pomogli w pracy w wyjątkowo trudnych tym razem warunkach – w szczególności, Ani, Hudemu i Sebie, bez których wsparcia materiałów na stronie byłoby znacznie mniej. Przepraszam również za jakość niektórych materiałów wideo – zapewne dało się je zrobić lepiej, ale w pojedynkę i przy tak licznych awariach było to niezwykle trudne.
  50. Jeśli w przyszłym roku będzie nam dane zagrać w europejskich pucharach, mnie ze względów rodzinnych może zabraknąć. Nieustannie i gorąco zachęcamy do pomocy w redakcji, a tych, którzy nie są w stanie – do materialnego wsparcia.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Opppo

    27 stycznia 2024 at 22:31

    Punkt 50, Redaktorze kochany,nie żartuj.

  2. Avatar photo

    Zachary213

    29 stycznia 2024 at 22:17

    Bardzo fajna relacja. Zwłaszcza się uśmiałem przy 35 i37

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga