Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Nie siejmy defetyzmu!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nie ma się co oszukiwać, mecz z Górnikiem Zabrze to było nasze najgorsze spotkanie w tym sezonie. Wcześniej zastrzeżenia co do postawy mieliśmy jedynie w spotkaniu z Motorem, ale w tamtym pojedynku przynajmniej padł remis, a dodatkowo, nie odstawaliśmy od rywala. Wczoraj zabrzanie pokazali GieKSie, na czym polega silna ekstraklasa, nawet jeśli rywale wcześniej byli w pewnym kryzysie. W pierwszej lidze takich meczów ostatnio nie mieliśmy – gdyby Górnik zagrał tak na poziomie zaplecza ekstraklasy, rozniósłby każdego przeciwnika. Hm… każdego? Może z wyjątkiem… Niecieczy.

To co powiedział trener Rafał Górak na konferencji pomeczowej, praktycznie w całości pokrywało się z moim odbiorem spotkania. Wiadomo, że bramki na początku spotkania/połowy często mają wpływ na dalszy przebieg gry (nie zawsze, ale teraz tak było). GieKSa już od początku była na debecie i to determinowało dalsze losy meczu. Jednak o ile w pierwszej połowie nasz zespół grał z lepszym lub gorszym skutkiem tak, jak nas do tego przyzwyczaił, to druga bramka rzeczywiście podcięła skrzydła, a trzeci gol uciął te skrzydła całkowicie.

Tak bezradnej, ale też zniechęconej GieKSy w tym sezonie nie oglądaliśmy. Już nie było tych akcji z pierwszej połowy, tej werwy, pojawiało się coraz więcej strat, zmiennicy kompletnie nie dali jakości. I w efekcie to Górnik, który i tak zwolnił, miał okazje do strzelenia czwartej bramki.

Sytuacja punktowa GKS jest słaba. Dziewięć punktów w dziewięciu meczach to średnia jednego oczka na mecz. W poprzednich dwóch sezonach taka średnia nie wystarczała do utrzymania (potrzeba było 38 punktów), trzy sezony temu dałoby to pozostanie w elicie. Rachunek jest prosty – w dziewięciu kolejkach trzeba zdobyć jeden punkt więcej, by realnie myśleć o utrzymaniu (choć nie mieć jeszcze pewności).

Niestety mówiąc brzydko, wśród wielu kibiców po tym meczu… wybiło szambo, jeśli chodzi o ocenę drużyny po tym spotkaniu. Na czele z wyświechtanym stwierdzeniem „jak można myśleć, że z dziewięcioma zawodnikami z pierwszej ligi coś zdziałamy w ekstraklasie”. Rzeczywiście w wyniku zmiany Klemenza na Komora było tych zawodników dziewięciu, jednak w poprzednich kolejkach graliśmy nadal trzonem z pierwszej ligi i piłkarzy z poprzedniego sezonu (plus nowi, ale również z pierwszej ligi) w wyjściowej jedenastce było regularnie ośmiu lub dziewięciu. Czy jeden słaby mecz aż tak powoduje zmianę narracji?

Sam wielokrotnie w przeszłości mniej lub bardziej (czasem bardzo mocno) „jechałem” po drużynie. Może czasem na wyrost i za bardzo. Jednak obecne zarzuty po Śląskim Klasyku, że jesteśmy dziadami, określanie postawy zespołu jako cyrk, pisanie o wstydzie czy stwierdzenia „zagrali jak pizdy” to jest jednak wyższy stopień nie powiem czego.

Pisałem to po meczu z Rakowem, ale powtórzę to, bo teraz zwielokrotniło się – niektórym się w dupach poprzewracało od awansu i po jednym bardzo słabym meczu (bo taki to był) przekreślają cały rozwój zespołu. Nie biorą pod uwagę, że czasem beniaminkowie po prostu dostają srogie lania (patrz Stal Stalowa Wola) i taki po prostu nieraz jest ich los, a u nas sieje się defetyzm, bo w dziewiątej kolejce po raz pierwszy odstawaliśmy od przeciwnika. Nie mówiąc już o wybitnie kuriozalnych stwierdzeniach, że zwycięstwo z Jagiellonią się nie liczy, bo Jaga była w kryzysie. W głowie się to nie mieści.

Chciałbym zaznaczyć, że sportowo „Wielka GieKSa” skończyła się 30 lat temu, potem był zjazd po równi pochyłej i teraz to, co może ekipa Góraka robić, to systematycznie budować nową potęgę GieKSy. Jesteśmy beniaminkiem i wyjściowo w prawie każdym meczu ekstraklasy to rywal jest faworytem (mniejszym lub większym). Jeśli ktoś myślał, że pojedziemy sobie do Zabrza i pykniemy Górnik, ma mocno spaczony ogląd rzeczywistości.

Oczywiście to jest jedna grupa kibiców – mająca taki pogląd. Wielu fanatyków GieKSy czerpie radość z samego faktu, że możemy smakować po tylu latach ekstraklasy i wyraz tego mieliśmy choćby po meczu, kiedy z trybun niosło się bardzo duże wsparcie dla piłkarzy w czarnych trykotach.

Co do meczu – przydarzył się taki. Mecz bardzo słaby – w pierwszej połowie średni, w drugiej beznadziejny. Znów nie popisała się obrona, Podolski przy pierwszej bramce pojechał obwodnicą niczym autostradą, w drugim golu bardzo dobry przecież Repka zaliczył „swoje” niefortunne zagranie w meczu („musi” takie mieć raz na mecz), trzeci gol to już była konsekwencja sposobu gry. W ofensywie próbowaliśmy standardowo, Wasielewskim czy Błądem, ale niewiele z tego wychodziło. Naprawdę musi ogarnąć się Nowak, bo miał grać pierwsze skrzypce w zespole, a po prostu regularnie zawodzi. No i mamy problem z napastnikiem, bo z całym szacunkiem do pierwszoligowych dokonań Bergiera, ekstraklasa może być dla niego zbyt wysokimi progami.

Co do wyniku i przebiegu spotkania oraz postawy zespołu dodam jeszcze może mało oryginalne – „taka jest piłka” – ale mam na myśli to, że takie wpadki zdarzają się nawet zespołom, które zdobywają mistrzostwa. Taki mecz (zachowując proporcje) przydarzył się choćby Bayerowi Leverkusen w finale Ligi Europy. Temu Bayerowi, który w lidze i pucharach nie przegrał meczu, zanotował pół setki meczów bez porażki, nagle zagrał spotkanie, w którym został tak zdominowany, że głowa mała.

Czasu na rozpamiętywanie tej bolesnej porażki zbyt wiele nie mamy. Już we wtorek rozpoczynają się dla nas rozgrywki Pucharu Polski. Los nie był łaskawy i przydzielił nam rozpędzoną Niecieczę. Zespół, który osiem razy wygrał i dwukrotnie zremisował i na ten moment jest zdecydowanym liderem pierwszej ligi. Jeśli nic się nie zepsuje w drużynie Marcina Brosza, to w przyszłym sezonie Słonie mogą wrócić do ekstraklasy.

Nie chcę myślami wracać do ostatnich kilkunastu lat w Pucharze Polski, bo na tę myśl przechodzą mnie dreszcze. Trener Górak zapowiada, że każdy mecz jest ważny i spotkania pucharowego nie odpuszczą. Należy jednak mocno liczyć się ze zmianami w składzie, bo jednak piątkowy mecz z Pogonią będzie wymagał znów absolutnie najmocniejszej jedenastki. Pytanie, czy szkoleniowiec zdecyduje się na kompletnie drugi garnitur, czy hybrydę zawodników z pierwszego składu i tych wchodzących. Myślę, że jeśli nie będzie gotowy do gry Zrelak, to szansę od pierwszej minuty może dostać Arak. Z KSG wystąpił też Mak i bardzo możliwe, że i on się pojawi na boisku. Od pierwszej minuty mogą wystąpić Milewski i Galan. No i na swoją szansę czeka oczywiście Strączek.

Ostatecznie, gdyby ci zawodnicy zagrali to ta jedenastka… nadal nie wygląda źle. I jak to się mówi, rezerwowi będą mieli szansę udowodnić, że zasługują na pierwszy skład. A czy podołają z rozpędzonym przeciwnikiem? To już inna sprawa.

Apeluję, by stonować z defetyzmem, bo ogólny obraz GieKSy w ekstraklasie nadal jest niezły. Nie ma co oczywiście bujać w obłokach, że jesteśmy świetni, bo wcześniej graliśmy dobre mecze, ale trzeba to docenić i dać trenerowi i drużynie pracować. Pamiętajmy też o tym, że celem numer jeden jest utrzymanie, najlepiej bezpieczne. Na większe sukcesy jeszcze przyjdzie czas. Jak mawiał klasyk – prawdziwych mistrzów cechuje spokój i powolne ruchy. I tego się trzymajmy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Serbia

    23 września 2024 at 07:21

    Jak zwykle bardzo mądry i merytorycznie świetny artykuł. Mnie jako starego kibica GKS-u Katowice boli jedynie, że według mojej oceny piłkarze (mówiąc kolokwialnie) nie zostawili zdrowia na boisku. Mecz przyjaźni – pełna zgoda, niemniej jednak patrząc z trybun żółtej szarańczy odnosiłem wrażenie, że nie był tzw. „żarcia trawy”. Jedna żółta kartka i takie (moja subiektywna ocena) „lajtowe” podejście do meczu. Ale tak jak napisałeś – nie stękajmy, nie rzucajmy błotem, bo awans po 19 latach wynagrodził nam upokorzenia. I naprzód nasz kochany GIEKAESIE !!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga