O ile przed sezonem bralibyśmy w ciemno scenariusz, że na 5 kolejek przed końcem GKS Katowice pewny utrzymania nie walczy już o nic, to że w podobnej sytuacji będzie Legia, nie zakładali chyba nawet najwięksi stołeczni pesymiści. Sezon ligowy nie wyszedł wojskowym na miarę oczekiwań i o mistrzostwo biją się dziś inni. Czy można przejść nad tym do porządku dziennego? Kto będzie grał na Narodowym z nożem na gardle? I czy łatwo skupić się na lidze, gdy na horyzoncie widać już finał Pucharu Polski? O nastrojach przy Łazienkowskiej opowiedział nam Kamil Dumała z redakcji serwisu Legioniści.com
Już jakiś czas temu Legia wypisała się z wyścigu o czołowe lokaty w Ekstraklasie. Sezon bez mistrzostwa to sezon stracony?
Tak. Według mnie taki sezon można spisać na straty, bo już za długo czekamy na mistrzostwo. Piąte miejsce, które obecnie zajmujemy, nie satysfakcjonuje żadnego z kibiców, a mam nadzieję, że nie satysfakcjonuje też nikogo w klubie.
Gorycz niespełnionych oczekiwań w lidze łagodzi finał Pucharu Polski i dobre występy w Europie?
Według mnie nie, bo mistrzostwo było dla nas najważniejsze. Mamy potencjał, by w każdym sezonie o nie walczyć i stać nas na zdecydowanie więcej niż piąte miejsce. Wszyscy myślimy już o finale Pucharu Polski, którego przecież wcale nie musimy wygrać, więc występy w europejskich pucharach w przyszłym sezonie stoją pod dużym znakiem zapytania. Mimo że jesteśmy mocno zmobilizowani na ten mecz, to Pogoń nie położy się przecież przed nami i również będzie chciała wygrać, szczególnie mając w pamięci to, co wydarzyło się rok temu na Narodowym.
Na kim ciąży większa presja przed finałem?
Pogoń wciąż zachowuje szanse na ligowe podium, które daje kwalifikację do Ligi Konferencji, a w naszym przypadku te szanse są jedynie matematyczne. Dlatego wydaje się, że zwycięstwo w Pucharze Polski jest ważniejsze dla Legii. Podkreśla się naszą postawę w Lidze Konferencji, ale to dobre wrażenie zostanie zatarte, jeśli w kolejnym sezonie nie zakwalifikujemy się do europejskich rozgrywek. Co więcej, przychody z gry w Europie i transferów są ważną częścią budżetu, a skauci nie będą tak często przyjeżdżać na rozgrywki PKO Ekstraklasy jak na Ligę Konferencji. Z drugiej strony Pogoń chce odzyskać twarz po zeszłorocznej porażce z Wisłą, ale mimo to nóż na gardle ma jednak Legia.
Powodów do radości w tym sezonie dostarczyły wam za to występy wojskowych w Lidze Konferencji.
Europejską przygodę Legii w tym sezonie można całościowo zapisać na plus. Pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony w fazie ligowej i przeszliśmy do następnej rundy bez konieczności rozgrywania play-offów. Wielu kibiców bardziej czekało na czwartkowe mecze w Lidze Konferencji niż na ligę, bo można było wtedy dostrzec więcej mobilizacji i chęci w drużynie. Największym sukcesem jest na pewno pokonanie Chelsea w Londynie – nikt z Polski nie dokonał tego wcześniej. Co więcej, żaden polski zespół nie wygrał dotąd na wyjeździe z drużyną z Anglii. Owszem, losy awansu były praktycznie rozstrzygnięte po pierwszym meczu, dopisało nam też trochę szczęście, ale nie zgodzę się, że Chelsea wystawiła na rewanż rezerwowy skład. Do historii przejdzie sam wynik i za kilka lat tylko o tym będzie się pamiętać.
Sukcesy w Europie będą parasolem ochronnym dla Gonçalo Feio?
Osobiście nie jestem fanem trenera Feio, co nie jest zbyt popularną opinią w Warszawie. Spodziewam się, że dobre występy w europejskich pucharach nie wystarczą, aby trener utrzymał posadę. Wiążące decyzje będą zapadać dopiero po finale Pucharu Polski, który jest kluczowy dla naszej przyszłości. To, że Gonçalo Feio jeszcze pracuje w Legii, zawdzięcza przede wszystkim temu, że mamy szansę na zdobycie tego trofeum i zakwalifikowanie się do europejskich rozgrywek tą ścieżką.
Opieranie strategicznych dla klubu decyzji o rezultat jednego meczu, nawet jeśli jest to finał Pucharu, nie wygląda zbyt poważnie.
Niestety, w takiej dziś jesteśmy sytuacji. Zawaliliśmy sezon w Ekstraklasie i musimy się ratować przez Puchar Polski. Dla klubu ważna jest ciągłość gry w europejskich pucharach, bo to pozwoli spiąć budżet. Mamy na swoim koncie wiele nieudanych inwestycji w poprzednich okienkach transferowych, dlatego przychody z gry w Europie są niezbędne do podniesienia poziomu sportowego drużyny w kolejnym sezonie.
Jesienią wraz z Marcinem Szymczykiem z Legia.net zastanawialiśmy się nad głębią waszego składu, czy wystarczy ona do walki na trzech frontach. Dziś wiemy, że nie wystarczyła. Dlaczego?
Składa się na to kilka kwestii. Po pierwsze jakość poszczególnych piłkarzy nie jest zadowalająca. W mojej opinii w kadrze są zawodnicy, którzy nigdy nie powinni zakładać koszulki z eLką na piersi. Tymczasem, mimo że nie prezentują poziomu na miarę Legii, to grają nawet w podstawowym składzie. Z drugiej strony skoro ci sami zawodnicy potrafili grać w Lidze Konferencji na odpowiednim poziomie, pokonać Chelsea i Betis, to trudno uwierzyć, że nie są w stanie wygrać z Puszczą, Piastem czy Motorem, z całym szacunkiem do tych drużyn. Problem z mobilizacją w lidze to kamyczek do ogródka zarówno trenera, jak i samych zawodników. Mówił o tym otwarcie w jednym z wywiadów Maximillian Oyedele, że większa koncentracja jest na europejskie puchary niż na ligę.
Nie pomagają również kontuzje kluczowych zawodników.
Największą stratą jest obecnie brak Pawła Wszołka, bo nie ma odpowiedniego zastępstwa na pozycji prawego obrońcy. Słyszałem jednak, że Wszołek jest już bliski powrotu do gry, więc może w Katowicach dostanie chociaż kilka minut. Drugim poważnym osłabieniem jest kontuzja Marca Guala. Mimo iż nie jestem jego fanem, bo częściej irytuje mnie swoją grą niż zachwyca, to jest naszym najskuteczniejszym napastnikiem i wykręcił przyzwoite liczby, zbliżone do powszechnie chwalonego Pululu z Jagiellonii. Podobnie jak Wszołek, Gual wraca już do treningów, natomiast w tym sezonie nie zagra już raczej Bartosz Kapustka. Kolejnym kontuzjowanym zawodnikiem jest Juergen Elitim, który przeszedł operację złamanej ręki. Mam nadzieję, że szybko wróci do gry, bo jest ważnym ogniwem drugiej linii naszego zespołu.
Przyczyn słabszych występów Legii upatruje się głównie w postawie bramkarzy i napastników. Która z tych formacji jest w tej chwili waszym największym problemem?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo sprowadzanie kiepskiej formy całego zespołu do postawy bramkarzy i napastników jest pewnym spłyceniem tematu. Wspomniałem już o dobrych statystykach Guala, natomiast pod jego nieobecność odpowiedzialność za strzelanie goli spada na Ilję Szkurina, który jeszcze nie do końca zadomowił się w Warszawie. Nie skreślałbym go jednak zbyt szybko, bo moim zdaniem musi się odblokować, aby forma poszła w górę. Temat bramkarzy jest na pewno trudniejszy. Uważam, że w rundzie jesiennej Kacper Tobiasz nie popełniał na tyle poważnych błędów, które przekreślałyby go jako pierwszego bramkarza. Zimą do drużyny dołączył Kovačević, który swojej przygody z Legią nie zapisze do udanych – sporo punktów straciliśmy po jego błędach. Moim zdaniem niepotrzebnie zrezygnowano z koncepcji posiadania w kadrze jednego bardziej i drugiego mniej doświadczonego bramkarza. Postawiono na golkiperów młodego pokolenia, co nie wyszło nam na dobre. Mam nadzieję, że w letnim okienku zostanie to naprawione.
Kto jest liderem Legii?
Trudno dziś wskazać jednego takiego zawodnika. Wcześniej wydawało mi się, że są nimi Wszołek, Elitim i Kapustka, ale żadniego z nich nie ma teraz w kadrze z powodu kontuzji. Pod względem ambicji podoba mi się postawa Janka Ziółkowskiego, ale jest on jeszcze zbyt młody, aby brać na siebie odpowiedzialność za cały zespół. W tym momencie nie widzę takiego gracza, o którym możnaby powiedzieć, że jest liderem Legii.
Sporo mówi się o Maxim Oyedele, który ma za sobą debiut w drużynie narodowej. Można na nim opierać grę Legii, a wkrótce też reprezentacji?
Uważam, że ani jemu, ani Kozubalowi z Lecha jesienne powołania do kadry nie wyszły na dobre, bo po powrocie ze zgrupowania obaj znacznie obniżyli loty. Na tym etapie sezonu Maxi łapie w końcu odpowiedni rytm, gra znacznie więcej niż na początku rundy, a w dwumeczu z Chelsea był moim zdaniem naszym najlepszym zawodnikiem. Jego forma wyraźnie rośnie, ale pojawia się pytanie, czy Oyedele nadal będzie się rozwijał w Warszawie. Jego nazwisko z pewnością znalazło się w notesach europejskich skautów i jeśli nie zakwalifikujemy się do europejskich pucharów, to być może konieczny będzie transfer Oyedele.
Przygodę ze zgrupowaniem kadry zaliczył również Mateusz Kowalczyk z GKS-u. Napisałeś niedawno, że widziałbyś go w Legii. Czym zrobił na tobie aż tak dobre wrażenie?
W tym sezonie kibicuję GKS-owi, bo razem z Motorem bardzo dobrze prezentują się w lidze jako beniaminkowie. Obserwuję waszą grę i widać, że Mateusz Kowalczyk ma duży talent i dobrze odnajduje się w Ekstraklasie. Jest zawodnikiem pochodzącym z Mazowsza i jeszcze zanim trafił do Brøndby, był łączony z naszym klubem. Uważam, że mógłby dać Legii więcej niż niejeden ze starszych zawodników obecnej kadry. Dysponuje niezłą techniką i dobrze radzi sobie w odbiorze, co potwierdził we Wrocławiu, gdzie miał kluczowy udział przy pierwszym golu. Jeśli nadal będzie się tak rozwijał, to jego kariera może nabrać rozpędu. Jest moim nieoczywistym typem na wzmocnienie Legii i jestem ciekaw, na ile jest możliwy do wyciągnięcia z Brøndby.
Przed jesiennym meczem nasze drużyny dzieliły trzy punkty, a dziś niewiele więcej, bo zaledwie pięć. Na tym etapie sezonu to spora niespodzianka. Stoi za tym słabość Legii czy siła GKS-u?
Jedno i drugie. Wasza pozycja w tabeli nie jest dziełem przypadku. Macie na koncie zasłużone zwycięstwa z Jagiellonią, Pogonią i Rakowem Częstochowa – nam się to w tym sezonie nie udało. Udowadniacie, że trzeba się z wami liczyć w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że nadal będziecie się tak rozwijać, bo cała liga zyskuje dzięki takiej postawie beniaminków. GKS traci do Legii tylko pięć punktów i mam nadzieję, że ta przewaga nie stopnieje po sobotnim meczu. Natomiast my bez dwóch zdań jesteśmy w tym sezonie słabi jeśli chodzi o Ekstraklasę – punktujemy słabo, szczególnie z pierwszą czwórką.
W rywalizacji z czołówką zdobyliście zaledwie dwa punkty. Taki bilans nie przystoi ekipie myślącej o mistrzostwie.
Zdecydowanie nie przystoi, natomiast jeszcze bardziej nie przystoi tracić punktów z zespołami o potencjale mniejszym niż nasz. W tym sezonie było zdecydowanie za dużo takich wpadek. Być może podpadnę teraz kibicom Legii, ale uważam, że jakościowo nasza kadra jest słabsza od Lecha, Jagiellonii czy Rakowa. Można było powalczyć z czołówką o lepsze wyniki, jednak zawsze czegoś brakowało. Szczególnie bolesna była porażka w Poznaniu, bo zwłaszcza w drugiej połowie zostaliśmy surowo skarceni za popełniane błędy.
Udało się z kolei wygrać z Jagiellonią w rozgrywkach pucharowych, jednak to zwycięstwo odbiło się szerokim echem z powodów pozasportowych. Jak ocenisz poziom sędziowania w tym meczu?
Z pewnością nie będę obiektywny, natomiast mogę przyznać, że miałem kłopot z oceną sytuacji z ręką Szkurina w polu karnym. Sędziowie podjęli jednak decyzję, że karny Jagiellonii się nie należał. Z kolei w starciu pomiędzy Wszołkiem a Pietuszewskim bardziej skłaniam się do oceny, że to Pietuszewski wbiegł w nogi Wszołka. Kontrowersje były spore, natomiast zwracałem uwagę po tym meczu, że do mediów przebija się wyłącznie narracja o błędach sędziów na korzyść Legii. Gdy jednak sytuacja jest odwrotna, jak choćby z Jagiellonią w lidze, gdy w ostatniej minucie Kacper Chodyna był faulowany w polu karnym, nie było o tym aż tak głośno. Chciałbym, aby sędziowanie było po prostu sprawiedliwe, a sędziowie poczuwali się do odpowiedzialności za swoje decyzje. Tymczasem w zasadzie nie ponoszą dziś żadnej odpowiedzialności za błędy.
W kwietniu macie abonament na mecze na Śląsku: w Pucharze z Ruchem, a w lidze z Górnikiem i GieKSą. Który rywal najbardziej „grzeje”?
Pod względem sportowym najłatwiejsza przeprawa była w pojedynku z Ruchem. Spodziewałem się za to ciężkiego meczu w Zabrzu i tak też było. Podobnie będzie w Katowicach – nie ma co liczyć na spacerek przy Nowej Bukowej. Gdybym miał wybrać najciekawszy pojedynek, to ze względu na najnowszą historię najbardziej elektryzują mecze z Górnikiem. Rywalizacja zawsze była zacięta, wyniki rozkładały się pół na pół na korzyść jednych i drugich. Ponadto doskonale pamiętamy trenera Urbana z pracy przy Łazienkowskiej, więc zawsze jest to dodatkowy smaczek.
Pojawiają się ostatnio plotki o możliwym powrocie Urbana na Łazienkowską.
Myślę, że w tej plotce jest ziarnko prawdy, ale moim zdaniem Jan Urban nie zostanie trenerem Legii. Doceniam jego pracę, bo umiejętnie wprowadza do swoich drużyn młodych zawodników. W Legii dzięki niemu kilku piłkarzy trafiło do zagranicznych klubów. Podobnie było w Górniku, gdzie coraz większą rolę odgrywają Szala czy Sarapata.
Jesienią na Łazienkowskiej zadrżało serce warszawskich kibiców, gdy Adam Zreľák otwierał wynik spotkania?
Zdecydowanie. Byliśmy wtedy w trochę innym miejscu niż dziś, bo obecnie wielu kibiców ze zrezygnowaniem machnęłoby ręką na kolejną stratę bramki czy punktów. Wtedy wciąż mieliśmy nadzieję na dogonienie ligowej czołówki i bramka Zreľáka rozzłościła kibiców. Z tego co pamiętam, pojawiły się nawet pierwsze gwizdy. Na szczęście udało się szybko wyrównać i przejąć inicjatywę. Warto jednak pamiętać, że do straconej bramki to GKS był stroną dominującą i tworzył więcej okazji, przeważnie po naszych błędach. Napędziliście nam trochę stracha.
Nie udało się jednak skutecznie stawić wam oporu.
Moim zdaniem zabrakło wam trochę doświadczenia. Dzisiaj ten mecz potoczyłby się zapewne inaczej. W drugiej połowie Legia mocno naciskała na GKS, ale mecz zamknęła dopiero nieszczęśliwa interwencja mojego serdecznego kolegi z czasów pracy w Zniczu Pruszków – Arkadiusza Jędrycha, który skierował piłkę do własnej siatki. Gwoździem do trumny był natomiast piękny strzał Augustyniaka, który po rykoszecie wpadł do bramki. Mieliście więc też trochę pecha. W sobotę będziemy świadkami zupełnie innego meczu.
Trudno będzie o mobilizację piłkarzy Legii w sobotę, gdy na horyzoncie widać już finał Pucharu Polski?
Ze względu na ostatnie rozstrzygnięcia w Ekstraklasie Legia będzie już raczej myślami na Narodowym. Podobnie było w poprzednich meczach: w pierwszych połowach z Górnikiem i Lechią zagraliśmy tragicznie, a z Jagiellonią najwyżej średnio, więc jeśli podobnie będzie w Katowicach, to GKS będzie miał ułatwione zadanie. Jeśli w przeciwieństwie do Górnika wykorzystacie swoje sytuacje, to Legia będzie miała kłopoty.
Na marginesie rozgrywek ligowych trwa walka rezerw Legii o awans do 2. ligi. Waszym głównym rywalem jest dobrze nam znana Unia Skierniewice.
Awans rezerw do 2. ligi jest priorytetem, by móc ogrywać młodszych zawodników na poziomie centralnym. Szansa jest duża, ale trzeba wygrać rywalizację z Unią. Obserwuję ten klub od dłuższego czasu i podoba mi się, jak jest prowadzony. Mają nowoczesne zaplecze treningowe, pokazali się z dobrej strony w Pucharze Polski, zajmują pierwsze miejsce w lidze i niestety dla Legii to oni są faworytem do awansu. Przed nami jeszcze bezpośredni mecz, a strata punktowa nie jest duża, więc będzie się jeszcze działo w mazowieckiej 3. lidze.
Jaki wynik typujesz w naszym pojedynku?
Jeśli Legia się spręży, to wygra dwa lub trzy do jednego. Jeśli natomiast piłkarze będą już myslami przy finale Pucharu, to typuję remis ze wskazaniem na GKS lub minimalną porażkę Legii. Waszym dużym osłabieniem będzie brak Sebastiana Bergiera, który jest silnym napiastnikiem, a nasi obrońcy mają problemy z tego typu przeciwnikami. Z drugiej strony coś do udowodnienia może mieć Filip Szymczak, który jako wychowanek Lecha będzie chciał zagrać na nosie warszawskim kibicom.
Najnowsze komentarze