Dołącz do nas

Piłka nożna

Banik nie zachwyca w grupie mistrzowskiej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Banik Ostrava ma za sobą trzy spotkania w grupie mistrzowskiej. Wszystkie zakończyły się wynikiem 3:1. Z racji, że dwa pierwsze rozgrywali na wyjeździe, to musieli uznać wyższość rywala, dopiero ostatnie w roli gospodarza poszło po myśli trenera i zawodników z Ostravy.

Pierwszy mecz w grupie mistrzowskiej Banik rozegrał w stolicy Czech ze Spartą Praga. Od początku spotkania obie drużyny dążyło do otwarcia wyniku, ale bardziej klarowne sytuacje mieli gospodarze. W 15. minucie Adam Karabec wyszedł na czystą pozycję, ale jego strzał odbił się od słupka i wrócił na murawę. Dziesięć minut później Jakub Pesek uderzył po ziemi na dalszy słupek, a jego strzał minimalnie minął światło bramki. W kolejnej minutach pierwszej połowy Sparta zepchnęła Banik do defensywy i kontrolowała spotkanie. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu pierwszej połowy bramkarz gospodarzy zaliczyłby asystę. Posłał daleką piłkę przez całe boisko, a Adam Hlozek wyszedł sam na sam z Janem Lustuvką i tylko dobra postawa golkipera uchroniła Banik od utraty bramki. Minutę później nie mieli już tyle szczęścia, gdy Adam Hlozek wrzucił do niepilnowanego Ladislava Krejci II, a ten głową pewnie pokonał bramkarza i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Po zmianie stron Banik próbował odrobić straty, ale był bardzo niedokładny w swoich poczynaniach. W 71. minucie David Lischka poślizgnął się w środku boiska i Sparta ruszyła z kontrą dwóch na dwóch. Ten sam zawodnik zdołał jednak wrócić za akcją i wybił piłkę na rzut rożny. Cztery minuty później Tomas Cvancara podwyższył wynik tego spotkania, pokonując bramkarza głową z bardzo bliskiej odległości. W 80. minucie były zawodnik Lechii Gdańsk zdobył bramkę numer trzy dla Sparty. Lukas Haraslin uderzył piłkę z piątego metra, a ta po odbiciu od poprzeczki, wpadła do siatki. W ostatniej akcji meczu bramkarz Sparty dostał podanie od swojego zawodnika i przy wyprowadzaniu piłki w pole podał wprost pod nogi Ladislava Almasi. Ten minął bramkarza i wykorzystał prezent, zdobywając bramkę honorową. Sędzia już nie wznowił spotkania i trzy punkty zostały w Pradze.

Drugi mecz w grupie mistrzowskiej Banik rozgrywał na wyjeździe z FC Slovacko. Początek spotkania ułożył się dla gości bardzo dobrze, bo już w szóstej minucie po zamieszaniu w polu karnym objęli prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Jiri Klima. W 24. minucie powinno być już 2:0, ale Daniel Smekal wychodząc sam na sam z bramkarzem, nie zdołał go pokonać. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy Jiri Boula zobaczył, że Filip Nguyen opuścił pole karne i próbował pokonać go z połowy boiska, jednak jego strzał był bardzo niecelny. Po zmianie stron Slovacko ruszyło do odrabiania strat. Już po pięciu minutach Rigino Cicillia urwał się obrońca i rogalem posłał piłkę, która uderzyła w słupek. Chwilę później David Lischka powalił rywala w polu karnym i sędzia po analizie VAR wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Vaclav Jurecka i strzałem w środek bramki doprowadził do wyrównania. Był to moment zwrotny w tym spotkaniu, ponieważ gospodarze poczuli wiatr w żaglach i ruszyli do ataku. W 70. minucie Vaclav Jurecka urwał się obrońcą i pewnym strzałem wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Trzy minuty później Jiri Fleisman wybił piłkę z linii bramkowej, oddalając zagrożenie. W doliczonym czasie gry Jurecka dobił strzał Filipa Vecheta zdobywając tym samym hattricka.

W zeszłą sobotę Banik na własnym stadionie podejmował Hradec Kralove. Pierwsza bramka wpadła już w siódmej minucie, gdy Adam Vlkanova wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wyprowadził gości na prowadzenie. W 24. minucie Ladislav Takacs znalazł się we właściwym miejscu i właściwym czasie. Uderzył głową z bliskiej odległości, doprowadzając do wyrównania. Dalsza część pierwszej połowy to zdecydowane ataki z obu stron, jednak wynik do przerwy już się zmienił. Po zmianie stron Jan Lustuvka kilkukrotnie uratował Banik od utraty bramki. W 67. minucie Ladislav Almasi pokonał bramkarza z bliskiej odległości i Banik wyszedł na prowadzenie. Dwie minuty przed końcem spotkania Ladislav Almasi wyszedł przed bramkarza i ustanowił wynik spotkania.

Kolejny mecz Banik rozegra jutro o 19:00 na własnym stadionie ze Slavia Praga, a sezon zakończy w niedzielę o godzinie 17:00 spotkaniem wyjazdowym z Victorią Pilzno.

AC Sparta Praha VS FC Baník Ostrava 3:1 (1:0)

Bramki: 41. Krejčí ml., 75. Čvančara, 81. Haraslín – 90+3. Almási.

AC Sparta Praha: Heča – Wiesner, Vitík, Hancko, Højer (87. Suchomel) – Pešek (64. Haraslín), Pavelka, Karabec, Krejčí ml. (82. Sáček), Hložek (82. Minčev) – Čvančara (87. Pulkrab).

FC Baník Ostrava: Laštůvka – Ndefe, Lischka, Pokorný, Fleišman – Smékal (77. Šín), Boula (46. Takács), Kuzmanovič (46. Almási), Kaloč (83. Budínský), Buchta (61. Jaroň) – Klíma.

Żółte kartki: Höjer, Krejčí ml. – Smékal, Kaloč.

Widzów: 8617 (w tym 219 Banika).

1.FC Slovácko VS FC Baník Ostrava 3:1 (0:1)

Bramki: 55, 69, 90.+5 Jurečka – 6. Klíma.

1.FC Slovácko: Nguyen – Reinberk, Kadlec, Hofmann, Kalabiška (78. Tomič) – Daníček (66. Ljovin), Havlík – Kohút (46. Jurečka), Sadílek (90.+2. Vecheta), Holzer (78. Šimko) – Cicilia.

FC Baník Ostrava: Laštůvka – Ndefe, Takács (85. Pokorný), Lischka, Fleišman – Kaloč (85. Budínský), Boula (71. Tetour) – Jaroň, Smékal, Buchta (58. Almasi) – Klíma (71. Kuzmanovič).

Żółte kartki: Sadílek – Laštůvka, Lischka, Ndefe.

Widzów: 4727 ( w tym 401 Banika).

FC Baník Ostrava VS FC Hradec Králové 3:1 (1:1)

Bramki: 24. Takács, 67. Almási, 87. Almási– 7. Vlkanova.

FC Baník Ostrava: Laštůvka – Ndefe, Lischka (46. Chlumecký), Pokorný, Fleišman – Jaroň (69. Kuzmanović), Kaloč (46. Budínský), Takács, Smékal (46. Buchta) – Klíma (77. Falta), Almási.

FC Hradec Králové: Vízek – Klíma, Král, Čech – Mejdr, Doležal (75. Rada), Kodeš, Vlkanova, Novotný (62. Harazim) – Kubala (75. Dvořák), Prekop (69. Kučera).

Żółte kartki: 16. Jaroň, 59. Takács – 48. Klíma.

Widzów: 4253.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice

Turniej na Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z turnieju kibiców GKS Katowice, który odbył się w sobotę 12 lipca na Bukowej. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara.   

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Czuć to było z boiska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Raków Częstochowa odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy Rafał Górak i Marek Papszun. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Zależało nam, żeby dobrze zacząć i wejść w sezon i to zrobiliśmy. Z wymagającym przeciwnikiem. W zeszłym sezonie dwa trudne spotkania, na starej Bukowej – nie byliśmy lepsi, ale wygraliśmy, a potem przegraliśmy u siebie, choć nasza gra była już lepsza. Więc te mecze z GKS były trudne. Dzisiaj też było trudno, ale pokazaliśmy już na starcie dojrzałość i dyscyplinę taktyczną. Momentami nawet taki performance. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Teraz regeneracja, jutro jeszcze mamy sparing dosłownie dla kilku zawodników, których mamy w kadrze i tych z akademii. I szykujemy się do meczu pucharowego z Żiliną.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Trudno zacząć od porażki, to nigdy nie jest fajna sprawa. Natomiast trzeba sobie bezapelacyjnie i szczerze powiedzieć, że trafiliśmy na mocny zespół, na pragmatyczną piłkę i ta gra Rakowa, która mi zawsze tak imponuje – dziś ją było czuć z boiska. Przyjmujemy z szacunkiem tę grę, teraz musimy wyciągnąć wnioski, a także doprowadzać do tego, żeby zespół był lepszy z każdym dniem. Musimy kalkulować, że jak trafimy na takiego przeciwnika, to może on postawić takie warunki, że będzie trudno stwarzać sytuację jakąś lawinową ilością lub tak przejąć inicjatywę, żeby to potem udokumentować golami. Był to trudny i wymagający mecz, natomiast sama pierwsza połowa była stabilna i graliśmy dobrze, mając na uwagę przeciwnika i trochę jestem niezadowolony z wejścia w drugą połowę, kiedy pierwsze dziesięć minut było najsłabsze w naszym wykonaniu w meczu i przeciwnik to wykorzystał, zdobywając bramkę. Nie chcemy robić z tego problemu, natomiast w każdym meczu chcemy zdobywać punkty. Teraz musimy się przygotować do następnego spotkania, które rozegramy tutaj w następny poniedziałek.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga