Kilka tygodni temu spotkało to Motor, teraz katowiczanie doświadczyli podobnych bęcek. Jakkolwiek znamy to z kilku meczów jesienią – choćby z Zabrza czy Warszawy – to czterobramkowej porażki w tym sezonie jeszcze nie uświadczyliśmy.
Nie ma co jakoś rozwodzić się czy nadmiernie krytykować zespołu za tę porażkę. Po raz kolejny ekstraklasa pokazała, że jeszcze wiele nam brakuje, żeby być wyżej w tabeli i nie być ligowym średniakiem. Jakkolwiek to, że nim jesteśmy i bierzemy na ten moment z pocałowaniem ręki, to fakt jest faktem. Są w tej lidze drużyny lepsze. I jeśli zdarza nam się z taką ekipą wygrać – tak jak jesienią z Portowcami – naprawdę możemy się z tego bardzo cieszyć.
Jak powiedział trener Kolendowicz, zadecydowały kwestie indywidualne. Grek postanowił nie udawać Greka i pokazał to, z czego w ekstraklasie jest świetnie znany. Swoje oczywiście dołożył Grosik, któremu na Bukowej jesienią mecz nie wyszedł, ale dziś – standardowo w rundzie wiosennej – pokazał całą swoją klasę.
Mimo to do pewnego momentu GieKSa dorównywała kroku gospodarzom. I choć Pogoń miała w pierwszej połowie swoje sytuacje – lepsze niż GKS – to nasz zespół grał odważnie i wielokrotnie był w pobliżu pola karnego rywali. Problem w tym, że nie dochodziliśmy do klarownych sytuacji. Wydaje się, że mimo wszystko drużyna mogłaby czasem zagrać nieco prościej. Czasem za bardzo chcemy grać koronkowo i wjechać z piłką do bramki. Jeśli to jest styl GKS, to spoko, ale można to czasem bardziej urozmaicić i nie grać tylko katowickiej tiki taki.
Dużo jest „gdyby”, które nie mają większego sensu. Z kronikarskiego obowiązku jednak powiedzmy o tych sytuacjach. Liczyliśmy, że zejdziemy na przerwę z bezbramkowym remisem, a w ostatniej akcji pierwszej połowy dostaliśmy gonga. Rzut karny na dwoje babka wróżyła – sam osobiście uważam, że takie „ręki” powinno się jak najbardziej gwizdać – i to uczynił sędzia Raczkowski – jednak w takim razie, po co te wszystkie brednie o tym, że jak się piłka odbije od nogi, a potem od ręki – to jedenastki nie ma… Zresztą, wszyscy wiemy, że nadal przepisy są niejasne, a wytyczne zmieniają się niemal co pół sezonu.
Drugą sytuacją jest akcja sam na sam Sebastiana Bergiera. Nie no… takie okazje należy wykorzystywać, nie można walić kilka metrów nad poprzeczką. Wiadomo, że napastnicy czasem takie sytuacje marnują, ale tu wydarzyło się to spektakularnie. Szkoda.
W końcówce GieKSa już się posypała, a Pogoni wychodziło wszystko. W całym meczu Dawid Kudła wybronił jeszcze kilka bardzo groźnych strzałów. Fakt faktem, dwukrotnie sam te sytuacje sprokurował i ogólnie nasz golkiper sprawia, że nie jest nudno. No ale poza tym broni jednak świetnie i przy bramkach nie miał wiele do powiedzenia.
Dostaliśmy lekcję i nie ma co marudzić. Dorobek punktowy mamy bardzo dobry i też jednak ten wynik jest zdecydowanie za wysoki. Napisałbym, że lepiej raz przegrać 0:4 niż cztery razy po 0:1, ale jest jeden taki klub, który zapewne myślał, że lepiej raz przegrać 0:5… 😉
Pisząc jednak na poważnie, to wyjazdy są pewnym problemem. GieKSa przegrała czwarty raz z rzędu w delegacji i jest to stanowczo za dużo. O ile porażki z Jagiellonią czy Pogonią trzeba brać pod uwagę jako prawdopodobne, to gdy dołoży się do tego Motor i zwłaszcza Widzew – wygląda to ostatnio słabo. Trzeba nad tym popracować, żeby GieKSa także na obcych boiskach punktowała. Kolejna okazja już za dwa tygodnie we Wrocławiu. Śląsk będzie grał o życie, więc łatwo nie będzie. Ale to drużyna o dwie klasy słabsza niż Pogoń, więc nie ma powodu, by nie zakładać walki o trzy punkty.
Są takie porażki, które bolą bardziej. Taką była choćby ta w Łodzi. Tutaj, mimo że wyższa, powoduje tylko pewne rozłożenie rąk i powiedzenie „trudno, zdarza się”. Naprawdę w przeszłości widzieliśmy wiele dużo bardziej druzgocących porażek.
Za tydzień gramy z Puszczą i po raz kolejny na Nowej Bukowej będziemy mogli obserwować GKS w starciu ze słabszym przeciwnikiem niż czołówka ligi. Jesienią nam takie mecze nie za bardzo wychodziły, ale wiosną już tak – jak choćby ze Stalą czy Zagłębiem. Tutaj również trzeba obowiązkowo powalczyć o trzy punkty.
Na pewno po sezonie na kilku pozycjach potrzebne są wzmocnienia, wydaje się też, że pewne rzeczy już na boisku są do doszlifowania. Wiadomo, że takiego Grosika czy Koulou powstrzymać jest trudno. Ale nawet jeśli – to można dużo więcej zdziałać w ofensywie.
Gramy dalej i cieszmy się, że możemy takie lekcje dostawać od Pogoni Szczecin, a nie – z całym szacunkiem – Pogoni Siedlce, z którą niegdyś przegrywaliśmy na Bukowej. Sam pamiętam też mecz z Pogonią Świebodzin, kiedy to przybysze z miasta pod wielkim posągiem Jezusa, który mijaliśmy w drodze do Szczecina, zremisowali przy Bukowej jeszcze w trzeciej lidze…
Najnowsze komentarze