Felietony
Gdy wydaje się, że kolejnych granic bezczelności przekroczyć się już nie da…
Ostatnio wydaje mi się, że pisanie niektórych newsów na GieKSa.pl coraz bardziej mija się z celem. Na przykład taki przewidywany skład. Bo jaki ma sens dyskusja o wybieraniu mniejszego zła, jaki ma sens w ogóle merytoryczna dyskusja o zestawieniu, skoro tak naprawdę wszystko sprowadza się do tego, czy naszym gwiazdom danego dnia będzie się chciało zaangażować czy nie?
Mecze GKS w pierwszej lidze w tym sezonie, to właśnie taka loteria. Chce nam się walczyć, to wygrywamy ze Stomilem. Odpuszczamy angażowanie się – przegrywamy z kretesem w Tychach. Wszystko się sprowadza tylko do tego. Więc analizowanie tego, że ktoś jest lepszy od kogoś innego, a może zmienić ustawienie, a może tego tu czy tam wystawić, jest po prostu bezcelowe. My to robimy tylko ze względu na nasz harmonogram – który już dawno sobie założyliśmy i czasem z niesmakiem (bo co to za przyjemność obrabiać kolejny oddany bez walki mecz), ale jednak go realizujemy.
Na stronie obecne są także moje przed- i pomeczowe felietony. Czasem mam wrażenie, że się już po raz enty powtarzam o tych potrzebach zmian, eliminowaniu trucizny itd. I tak naprawdę już myślałem, że po meczu z Olimpią Grudziądz, wygranym 2:0 przyjdę do domu i skrobnę jakiś naprawdę już krótki felieton w stylu, że wygraliśmy w średnim… stylu (fatalnym w pierwszej, niezłym w drugiej), ale tak naprawdę jedna wygrana ze słabeuszem nie zmienia nic w postrzeganiu tej drużyny i po rundzie trzeba z większością się pożegnać. Ale już bez analizowania, uszczegóławiania, bo przecież wszystko zostało już napisane wiele razy. Felieton tym razem w łagodnym tonie, bo zwycięstwo jednak było zasłużone, a ja nie mam ochoty się ciągle irytować na samą myśl o piłkarzach.
Pewnie w tym felietonie pochwaliłbym mocno Oktawiana Skrzecza, który jako młody zawodnik pokazał największą boiskową chęć i na tle zblazowanych partnerów, wyróżniał się ambicją i pociągnął zespół do wygranej. Zresztą w ostatnim czasie widać u niego pewną iskrę i tylko wypada mieć nadzieję, że nie zostanie ona stłamszona na Bukowej.
Myślałem, że na chwilę minie mi ta złość i bezsilność związana z postawą piłkarzy GKS w tym roku, z postawą w ostatnich dwóch meczach derbowych na czele. Myślałem, że po prostu nie pojawi się nic nowego, co pogorszy już zszargane całym pseudopiłkarskim rokiem nerwy.
I w tym momencie na scenę wkroczył prawdziwy wirtuoz katowickiego futbolu, z doświadczeniem nabytym na piłkarskich salonach, supersnajper z prawdziwego zdarzenia – WOJCIECH KĘDZIORA.
Przyznam, że zobaczyłem to dopiero po przyjściu do domu i autentycznie mnie zatkało. Oczom nie wierzyłem, co się odkędziorzyło po drugiej bramce. Nie wiedziałbym, jak to opisać bez użycia inwektyw, więc może przytoczę słowa jednego z kibiców z forum odnośnie tej sytuacji:
K… mać, taki partacz będzie uciszał ludzi, którzy po tylu ciosach od tych z.ebów, zdecydowali się jednak przyjść, zapłacić i oglądać ten cyrk. Którzy poświęcają swój wolny czas na to by wspierać klub i mimo przeciwności losu, wierzą, że coś się w końcu ruszy. Ten koleś powinien być skreślony w GKS-ie dożywotnio. Mam nadzieję, że Janicki coś z tym zrobi, bo to k… jakiś chory absurd.
Myślę, że jest to idealne podsumowanie, tego co czuje większość kibiców. I tu naprawdę nie ma znaczenia, czy Kędziora swój gest kierował do wszystkich kibiców, jakiejś grupy czy nawet jednego, który coś tam do niego krzyczał – bo właśnie taka za chwilę będzie linia obrony zawodnika. Chodzi o to, że człowiek, który mimo beznadziejnych występów dostał (jak i cała drużyna) masę wparcia, łącznie ze świętem na trybunach meczu z Ruchem, człowiek, który nawet po przegranym, najważniejszym dla kibiców meczu, dostał brawa, człowiek, który gra padlinę w meczu z Grudziądzem, ma czelność uciszać kogokolwiek, dając im wyraz, że ma ich gdzieś. Właśnie tych kibiców, którzy mogliby zostać w domu, a jednak wybierają to marnej jakości widowisko. Swoich pracodawców, bo przecież kibice płacą za bilety.
Panie Wojciechu Kędziora – na kolanach powinieneś pan dziękować, że w Katowicach są jeszcze tak walnięci ludzie, którzy gotowi są tracić nerwy, z miłości do klubu, żeby oglądać twoje marnej jakości wyczyny. Wyszedł ci człowieku strzał życia i mogłeś bardzo mocno zapunktować u kibiców. Zdecydowałeś się na gest, który cię w ich oczach skreśla. Ale przede wszystkim jest to gest, który o tobie mówi bardzo wiele, o twoim podejściu i szacunku do tych ludzi.
I jeszcze jedna sprawa – pomyliły ci się panie Wojciechu Kędziora priorytety. Uciszać swoją grą i bramkami miałeś kibiców Tychów czy Sosnowca. Wiesz kiedy? Wtedy, kiedy lżyli i obrażali nasz klub, a nasi kibice niestety nie mogli odpowiedzieć, bo byli nieobecni. Miałeś uciszać kibiców Ruchu przed telewizorami, sposobiących się do fetowania zwycięstwa w derbach.
Ty wybrałeś uciszanie swoich własnych kibiców. Wielka szkoda.
To wszystko wpisuje się w szerszy schemat podejścia piłkarzy do kibiców. Niezliczona ilość szans, które dostawali od początku sezonu ludzie, którzy na te szanse nie zasługiwali, a nadal nie potrafią tego docenić, tylko raz po raz robią jakąś krzywą akcję, która pogrąża ich coraz bardziej. Swoje znów dołożył trener Mandrysz wypowiedziami o tym, jak to ciężko się gra u siebie jego zespołowi, a na wyjazdach gra się łatwiej. Okazuje się, że to kibice i wywierana przez nich presja jest źródłem całego zła…
W Grudziądzu na wiosnę mieliśmy radosne kółeczko. Teraz mieliśmy paluch Kędziory. I w ten sposób smak wygranej, mimo że naprawdę mógł być przyjemny, staje się wyjątkowo gorzki. Dochodzi do tego, że piłkarze nawet wygrywając, mogą zepsuć wieczór kibicom…
Ktoś powie, że nic takiego się nie stało, że to szczegół. Jednak z masy takich szczegółów składa się życie, w tym przypadku życie GKS Katowice. Każde słowo, każdy gest, każdy moment postawy zawodników wpisuje się w określoną całość.
Pisaliśmy o tym, że szatnia jest zatruta i to był tego kolejny przykład. Bardzo liczymy na dyrektora sportowego Tadeusza Bartnika, że będzie ją sukcesywnie odtruwał. Między innymi z takich elementów, jak Wojciech Kędziora.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



AntyGrzyb
5 listopada 2017 at 11:02
W stu procentach zgadzam sie z zacytowanym kibicem oraz z calym artykulem. To m.in ja krzyczalem na tego ciula ze mu bryle na swieta kupimy i dalej jestem gotów to zrobic byle trafil do bramy wyjazdowej i juz nigdy nawet jako gosc nie pojawil sie na Bukowej. Za ta kase co mu wyplacamy mozemy miec min dwoch mlodzików lepszych a na pewno ambitniejszych niz ta kedziorowata kurwa
1964
5 listopada 2017 at 11:12
Mam nadzieję że pan Bartnik zrobi coś z fenomenem futbolu kędziorą.To co odpierdolił to jakiś kabaret.Konsekwencje musi ponieść.Gościu nie ma szacunku dla kibica,który popełnia masochizm patrząc na grę tych wkładów. a ten starzec dolewa jeszcze oliwy do ognia!Panie Bartnik,panie Janicki czekamy na reakcje!
Marcin
5 listopada 2017 at 11:57
Kędziora wypierdalaj z GieKSy,bezczelny drewniany wkład,co to kurwa za zachowanie,po tym co zrobił powinien już nigdy naszego kochanego herbu nie zakładać na siebie,jestem optymistom jeżeli chodzi o prezesa Janickiego i Pana Bartnika więc jestem przekonany,ze tego tak nie zostawią i obym się nie mylił bo gościu dla kibiców po tym geście już nie istnieje.
Włodek
5 listopada 2017 at 12:27
Jak cie CHUJU Kajs na SIlesii spotkam to ci w ryj napluja
Youri1805
5 listopada 2017 at 14:10
Shellu,
kontakt
Shellu
5 listopada 2017 at 14:39
Hej, odpowiedziałem Ci na maila.
Dino
5 listopada 2017 at 15:47
Shellu pisz lepiej felietony o naszych DZIEWCZYNACH nawet kosztem kilku felietonow o tych smieciach , ktorzy zakladaja nasze barwy . One na to zasluguja swoja postawa na boisku.
Mam nadzieje , ze w poniedzialem zapadnie decyzja dotyczaca tego zalosnego starca kedziory!
Kolo
5 listopada 2017 at 16:12
Shellu, mam może spóźnione pytanie, ale w sumie i tak aktualne. Sprawdź proszę, kiedy ostatnio wygraliśmy mecz, w którym przeciwnik prowadził. Niedawno miało to miejsce z Podbeskidziem. Ale ile razy nam się to udało w poprzednich 2-3 sezonach? P.S. Gratuluję tekstu o emerycie. Kolo.
WIERNY
5 listopada 2017 at 16:24
No to teraz jest szansa zobaczyć ile wart jest Janicki czy stanie po stronie klubu czy woli kolesiów. Myslę, że to drugie, na kary nie ma co liczyć, jedynie kibice je dostają.
zippo50
5 listopada 2017 at 19:42
Czy ktoś coś wie na temat piłkarza Błęda, zero informacji z strony klubu,chory czy jakaś poważna kontuzja.Brak w składzie nawet rezerwowym, myślę że jakieś info nam się należy.Na meczu zadałem pytanie Maurycemu dlaczego na konferencji prasowej nie słychać pytań tylko odpowiedzi?? otrzymałem odpowiedź cyt. BO MAMY JEDEN MIKROFON koniec cytatu, czy to nie jest trochę żenujące?? w nagrodę na wczorajszej konferencji pytań nie było w ogóle.
EAP PADEREWA
5 listopada 2017 at 20:06
Za to kedziora bedziesz lowil ryby juz niedlugo na 3 stawach smieciu!
Jarek
5 listopada 2017 at 20:22
Nie zdziwłbym sie jakby na następnym meczu był tranasparent na blaszoku „KĘDZIORA WY…..LAJ”
kibol
5 listopada 2017 at 21:20
Brawo za dosadnosc teraz to mam ich w d…….e mieli wygrywać z Sosnowcem Chorzowem i Tychami teraz to mogą przegrywać wszystko bez honoru i tyle w temacie
kejta
6 listopada 2017 at 02:09
36 lat prawie 37 kopaczowi wychodzi strzal zycia strzelal przepiekna bramke I leci uciszac kibiocow swojego klubu!! Kurwa Patologia!! Potologia i powtorze to jeszcze raz dla tych wszystkich co sie ciesza z tej wygranej! Te jebane wklady do koszulek robia z nas chujow juz od dawna to sie musi skonczyc!!!
tomassi
6 listopada 2017 at 08:19
Ten …. nadęty pajac powinien zostać natychmiast zwolniony.
Dyscyplinarnie. Chociaż to byłby pierwszy jasny sygnał że władza się zmieniła
Że żarty się skończyły. Za jego pensję niech lepiej dwóch młodych ambitnych kopie.
Solski
6 listopada 2017 at 17:50
To koniec kędziory w Katowicach
http://katowickisport.pl/pilka-nozna/katowickisport-pl-pilka-nozna-nice-i-liga,i-liga-gks-katowice-bieg-radosci-wojciecha-kedziory,artykul,826431,1,12475.html
Seth
7 listopada 2017 at 14:14
Mandrysz zabieraj swój szrot z GieKSy, twoje wypowiedzi są jak gra tych wkładów w koszulki klubowe……