Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

GieKSa fajnie gra, ale… teraz czas na punkty

Avatar photo

Opublikowany

dnia

No i jesteśmy po wyjazdowym dwumeczu. Niestety bez zdobyczy punktowych. Porażki z Motorem i Jagiellonią nieco pogorszyły nam sytuację w tabeli. Wcześniej była ona znakomita, teraz daliśmy się wyprzedzić kilku ekipom, dodatkowo niektóre nam odskoczyły. Sytuacja w kontekście walki o utrzymanie nadal jest komfortowa, ale trzeba tego pilnować – choćby z tego powodu, by w pewnym momencie nie zrobiło się nerwowo.

Co by jednak nie mówić, scenariusz, w którym przegrywamy oba te mecze nie był niemożliwy. Oczywiście również stwierdzenie, że porażki były wkalkulowane byłoby nieprawdziwe. Jednak o ile z Jagiellonią, w końcu Mistrzem Polski i naprawdę świetnie grającą ostatnio drużyną, musieliśmy liczyć się z potencjalną przegraną, to z Motorem mogła, choć nie musiała się wydarzyć. Ostatecznie mieliśmy dwa wyjazdy z rzędu z silnymi rywalami. Być może na przestrzeni dwóch kolejek było to najtrudniejsze wyzwanie w tej rundzie.

W Białymstoku nie było już tak dobrze, jak z Motorem. Ale też nie popełniliśmy aż tylu błędów w obronie, które z taką skutecznością rywal by wykorzystał. Zupełnie inne spotkania.

No cóż, w pierwszej połowie mimo że momentami mieliśmy pewną przewagę, to i Jaga ją okresowo osiągała. Przy czym jakość piłkarska była zdecydowanie po stronie gospodarzy. O ile białostoczanie będąc w naszym polu karnym siali popłoch i niepokój w szeregach naszej defensywy, to GieKSa sprawiała zerowe zagrożenie bramce Abramowicza. Jedną z okazji Jagiellonia wykorzystała – po wielbłądzie Martena Kuuska, który kopnął z linii bramkowej piłkę prosto na głowę Romanczuka. Tak jak napisałem, choć ilościowo nie było w tej defensywie tragedii, to po raz enty w tym sezonie sami sobie niemalże wbijamy piłkę do bramki, wybijając ją w kuriozalny sposób.

W drugiej połowie było już zgoła odmiennie. Widać było też, że trener reaguje, bo w przerwie dokonał trzech zmian. Trudno było być zadowolonym z postawy GKS przed przerwą. Co prawda początek drugiej części gry również był z dominacją Jagi, ale od pewnego momentu nasi rywale chyba opadli z sił, bo mocno się cofnęli i to katowiczanie dominowali przez długie minuty. Nie potrafiliśmy jednak stworzyć sobie bardzo klarownych sytuacji, choć niezłe okazje się pojawiły. To Szymczak nie trafił w piłkę, to Drachal główkował i Abramowicz obronił, to Wasielewski po podaniu Błąda uderzył siłą woli w boczną siatkę. Mimo wszystko to było za mało.

Wyskoczyliśmy z radości, gdy Borja Galan w samej końcówce wpakował piłkę do siatki. Niestety w tej okazji Oskar Repka staranował bramkarza rywali i sędzia nie uznał bramki. Żal było bardzo tej sytuacji, bo być może z przebiegu gry na tej remis jednak zasłużyliśmy. Nie udało się.

Są rzeczy do poprawy. Cały czas do doskonalenia jest atak pozycyjny. Cały czas musimy lepiej się pokazywać do gry i dokonywać lepszych wyborów w rozegraniu. To jest droga, którą nasz zespół obrał i niech dalej w tym kierunku działa. Niestety, jakkolwiek wspomniane błędy w defensywie czy wyprowadzaniu piłki nie miały aż takich konsekwencji jak w Lublinie, to nadal jest to mankament. W drugiej połowie na boisku pojawił się Lukas Klemenz i niestety ten zawodnik nie wzmocnił obrony. Jest bardzo niepewny i popełnia częste proste błędy. Tym razem nie skończyło się to utratą bramki, ale naprawdę w ekstraklasie potrzeba więcej jakości.

Więcej mogliby dać także nowopozyskani zawodnicy. Na czele z Filipem Szymczakiem, który przecież naprawdę dostał już sporo minut, a na razie efektu z jego gry nie ma żadnego. Nie oddaje groźnych strzałów, nie ma liczb. Na to czekamy, bo na razie zawodnik nie dał na razie argumentów, by wygryźć Sebastiana Bergiera z pierwszego składu. Nawet jeśli z gry Sebastiana w tym spotkaniu również nie było większego pożytku.

Najważniejsze, że GieKSa z Jagiellonią nie pękła. Katowiczanie znów pokazali, że chcą grać jak równy z równym i nikogo się w tej lidze nie boją. Wiadomo, że nieraz trafimy na przeciwnika lepszego piłkarsko. Ale najważniejsze, żeby podejść do tego z godnością i móc sobie po meczu powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, by wygrać. I pracować nad tą jakością i minimalizowaniem błędów.

Przegraliśmy oba mecze jedną bramką – w meczu z Motorem będąc drużyną lepszą, z Jagą – summa summarum – nieznacznie gorszą. Sam obraz gry więc jest dość pozytywny. Punktów jednak zero i należy o tym pamiętać, bo jak mawiał klasyk – za ładną postawę – punktów się nie przyznaje.

Za tydzień mecz szczególny. Będziemy żegnać nasz ukochany stadion, będziemy żegnać Bukową. Na sentymenty jeszcze przyjdzie czas. Czysto piłkarsko natomiast – gramy z Zagłębiem Lubin i jeśli chcemy utrzymać się mocno w środku stawki – musimy ten mecz bezwzględnie wygrać. Z całym szacunkiem – nie lekceważąc żadnej drużyny z ekstraklasy – jeśli z kimś mamy obecnie wygrać, to właśnie z ekipą z Lubina u siebie. Potem bowiem znów czeka nas seria trudniejszych meczów. W których oczywiście nie będziemy na straconej pozycji. Ale są mecze w których możemy i takie, w których musimy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Brytyjskie docinki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Znów można powiedzieć „jak ten czas leci”… Dopiero co rywalizowaliśmy z Motorem na zapleczu ekstraklasy, a przecież już mecz w elicie jest dla nas tak odległy, bo miał miejsce w środku lata. Wtedy obie ekipy dopiero raczkowały w ekstraklasie, szersza publiczność dopiero poznawała, na co stać piłkarzy Rafała Góraka i Mateusza Stolarskiego. I to był jeszcze moment, w którym obie ekipy nie pokazały tego, co najlepsze w rundzie jesiennej, choć faktem jest, że zaprezentowały się przyzwoicie i wstydu nie przyniosły. GieKSa miała na koncie zwycięstwo w Mielcu, Motor w Gdańsku.

Spotkanie zostało zakwalifikowane do Super Piątku, co przecież w ramówce Canal Plus jest całkiem konkretną nobilitacją. I… było to widowisko z gatunku tych, że oczy bolał czy tam krwawiły, jak to mówi trener Jacek Zieliński. Bezbramkowy remis, gra nieatrakcyjna dla widza, no i jeszcze fura szczęścia po naszej stronie, bo VAR nie uznał gola Ndiayie, a potem okazało się, że jednak bramka była prawidłowa, co wielokrotnie na antenach Canal Plus przypominali komentatorzy podczas różnych meczów.

Potem jednak obie ekipy wystrzeliły. GieKSa wcześniej, Motor później. O beniaminkach zaczęło się mówić dobrze i ciepło. Choć na początku o GKS bardziej, co bolało nieco szkoleniowca lublinian, który czuł, że jego zespołu się nie docenia, a przecież też gra bardzo dobrze. Przy okazji była to lekka szpileczka wbita naszemu klubowi. Potem za grą Motoru poszły wyniki i rzeczywiście piłkarska Polska zaczęła się zachwycać ekipą z Lubelszczyzny. Motor dużo strzelał i dużo tracił, ale wychodziło na plus. Wrażenie zrobiło zwycięstwo w Poznaniu, a potem cztery wygrane z rzędu i remis na koniec w Częstochowie. Tak – tutaj już trener Stolarski na pewno był „dopieszczony” (cytat z Rafała Dębińskiego), a komentatorzy zaczęli się rozpływać nad grą tego zespołu.

GieKSa natomiast – kilka punktów za Motorem w tabeli – ale jednak te swoje punkciki ciułała, czasem wygrywając, czasem przegrywając. Jesień ostatecznie skończyła się tak, że o Motorze było głośno, o naszym zespole natomiast… bardzo cicho. Trochę tak, jakby stał się przezroczysty. Nasi zawodnicy nie trafiali ani do jedenastek kolejki czy rundy, ani do najgorszych jedenastek. Staliśmy się typowym średniakiem w tabeli i nawet spektakularne przecież mecze – jak choćby ten z Cracovią – jakoś specjalnie nie poruszały serc dziennikarzy sportowych. Wszyscy zapatrzeni byli w ekipę z Lublina – cel trenera Stolarskiego został osiągnięty.

Obie drużyny jeszcze mogły się spotkać na jesieni – w meczu przy Bukowej – gdyby Motor nie przegrał z Unią Skierniewice w Pucharze Polski. Tymczasem lublinianie „oddali” nam tego rywala, spowodowali, że zamiast u siebie, graliśmy kolejny mecz pucharowy na wyjeździe i… też z tą Unią przerżnęliśmy. Można więc powiedzieć, że Kamil Socha, opiekun Unii, pogodził obu beniaminków i ze swoim trzecioligowym zespołem dał dwóm drużynom z ekstraklasy lekcję pokory.

Wszystko to idzie w zapomnienie w obliczu poniedziałkowego meczu, bo właśnie ze względu na wypowiedź trenera Stolarskiego, jest to mecz z podtekstem. Jak widać w wielu wypowiedziach kibiców GKS, fani z Bukowej o tym pamiętają i podchodzą do tej sprawy ambicjonalnie. Jak to kibice, takie smaczki zawsze dodają kolorytu piłce nożnej. Nasz trener odżegnuje się od analizowania, który beniaminek jest lepszy czy gorszy – i dobrze, niech drużyna robi swoje i gra jak najlepiej. Jak pokazał cały poprzedni rok, skupienie się tylko na meritum, czyli metodycznej pracy piłkarskiej i niezajmowanie się rzeczami dookoła, dało pozytywny skutek. Natomiast cała zabawa dla kibiców polega na tych niuansach okołomeczowych.

Trochę też nawiązując do wypowiedzi szkoleniowca o „wyspiarskim meczu” z Piastem, trzeba powiedzieć, że takie przepychanki słowne, animozje, wypominanie sobie wywiadów i wypowiedzi rywali, nawiązywanie do tego, również w przyśpiewkach na trybunach to coś brytyjskiego tak bardzo, że nie ma nic bardziej brytyjskiego. Więc i my ludzie z Bukowej, z tego „brytyjskiego stadionu”, na co przecież zwracał uwagę niegdyś również Adam Nawałka, a nasz fotoreporter Kazik zrobił fenomenalne zdjęcie podczas ostatniego meczu, chcemy w tych wymianach uprzejmości i sprawach ambicjonalnych uczestniczyć. Z klasą (a niektórzy czasami bez), ale z emocjami nie tylko boiskowymi.

Poniedziałkowe spotkanie będzie idealną okazją do kolejnych dyskusji na temat, który to beniaminek lepiej sobie radzi. I mieć okazję do docinek. Przy czym i tak jest to takie docinanie bez większego antagonizmu, bo przecież jest coś, co łączy kibiców GieKSy i Motoru bardziej niż kogokolwiek innego.

Arka Gdynia.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Derby z Górnikiem w niedzielę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Departament Logistyki Rozgrywek opublikował terminarz 26. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy.

GieKSa swój mecz z Górnikiem rozegra w niedzielę 30 marca o godzinie 17:30. Poprzednie spotkanie z drużyną z Zabrza zakończyło się wynikiem 0:3, a gole zdobywali dwukrotnie Podolski (4 i 64) oraz Josema (48). Będzie to pierwsze spotkane na nowym stadionie. 

26. kolejka:

28 marca (piątek)

Piast Gliwice – Widzew Łódź, godz. 18:00
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin, godz. 20:30

29 marca (sobota)

Cracovia – Puszcza Niepołomice, godz. 14:45
Lechia Gdańsk – Jagiellonia Białystok, godz. 17:30
Śląsk Wrocław – Lech Poznań, godz. 20:15

30 marca (niedziela)

Korona Kielce – Radomiak Radom, godz. 12:15
Motor Lublin – Stal Mielec, godz. 14:45
GKS Katowice – Górnik Zabrze, godz. 17:30

31 marca (poniedziałek)

Zagłębie Lubin – Raków Częstochowa, godz. 19:00

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

LIVE: Motor Lublin – GKS Katowice 3:2

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

23.02.2025 Lublin
Motor Lublin – GKS Katowice 3:2
Bramki: Ceglarz (15), Van Hoeven (21), Mraz (57) – Bergier (8), Galan (51)
Motor: Rosa – Wójcik (76. Stolarski), Najemski, Matthys, Palacz, Łabojko (59. Wełniak), Scalet, Wolski (87. Caliskaner), Ceglarz, Mraz (59. Sefer), Van Hoeven (76. Król).
GKS: Kudła – Wasielewski (76. Gruszkowski), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (76. Klemenz), Galan – Kowalczyk, Repka, Nowak (87. Mak), Błąd (56. Szymczak) – Bergier (76. Drachal).
Ż.kartki: Van Hoeven, Wójcik, Stolarski – Kuusk, Galan, Szymczak
Cz.kartki:
Sędzia: Damian Kos (Gdańsk)
Widzów: 11856

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga