Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

GieKSa pomaga czołówce. Urwali Puszczy punkt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Puszcza Niepołomice 2:2 (1:1).

 

sportdziennik.com – GieKSa pomaga czołówce. Urwali Puszczy punkt

Po bezbarwnych występach ze Skrą i Chrobrym GKS Katowice znów nie wygrał, ale przynajmniej znalazł jeszcze drogę do siatki Puszczy. Ich spotkanie dostarczyło wreszcie trochę emocji. Dziś GKS wspierało niespełna 2,3 tys. kibiców, ale też… cała czołówka pierwszoligowej tabeli, licząc, że zdoła urwać punkty jednemu z kandydatów do awansu.

Wszyscy mówią o Ruchu, Wiśle czy Bruk-Becie, ale najłatwiejszy rozkład jazdy, ze Skrą, Chrobrym i Tychami, ma Puszcza, po cichu licząca się w walce o ekstraklasę. Katowiczanie spełnili oczekiwania „czuba”, a mieli nawet szansę na pełną pulę, bo na 12 minut przed końcowym gwizdkiem jeszcze prowadzili.

Piszemy, że GieKSę „wspierało”, ale trzeba też wspomnieć o wywieszonym na „Blaszoku” transparencie, który ukazał się oczom zawodników, gdy wyszli na mecz z tunelu. „Kasa na kontach, cel utrzymanie, skończcie GieKSy ośmieszanie” – tak brzmiała jego treść.

Trener Rafał Górak, w porównaniu do bezbramkowego spotkania w Głogowie, dokonał w wyjściowym składzie jednej zmiany, Marcinem Urynowiczem zastępując w środku pola Oskara Repkę. Ale ważną rolę tego popołudnia odegrał inny ze środkowych pomocników. Antoni Kozubal, który ledwie przed tygodniem debiutował w wyjściowym składzie GieKSy (młodzieżowiec trafił do niej w końcówce zimowego okna z Lecha Poznań), brał udział przy obu golach strzelonych Puszczy. Pierwszego był autorem, przy drugim asystował.

Ale lepiej zaczęli goście. Postraszyli już po „główce” Emile’a Thiakane, po której piłka poszybowała nad poprzeczką. W odpowiedzi świetną okazję miał Sebastian Bergier, który po podaniu Bartosza Jaroszka miał do bramki dosłownie kilka metrów, ale uderzył tak, że Kewin Komar zdołał odbić piłkę. To natychmiast się zemściło – gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, sprokurowanego przed polem karnym przez Arkadiusza Jędrycha, Dawida Kudłę pokonał Piotr Mroziński, dając niepołomiczanom prowadzenie.

GKS odgryzł Puszczy się niecelnym strzałem Adriana Błąda, a krótko przed przerwą doprowadził do wyrównania. Dominik Kościelniak dośrodkował z rzutu rożnego, Bergier odegrał Kozubalowi, a ten skierował piłkę pod poprzeczkę. Katowiczanie wreszcie – co nie udalo się w Głogowie – mogli wykonać kołyskę dla nowonarodzonych pociech kierownika zespołu Jakuba Kobyłki i bramkarza Dawida Kudły.

Tak jak dobrze skończyła się pierwsza połowa – tak dobrze też dla gospodarzy zaczęła. Antoni Kozubal obsłużył Bergiera, a wygrał sam na sam z bramkarzem Puszczy i zrobiło się 2:1 dla GieKSy. Podwyższyć – po akcji Błąda i Bergiera – nie zdołał Grzegorz Rogala, uderzając nad poprzeczką. Jeszcze lepszą okazję miał – po zagraniu Kozubala – Jakub Arak, ale przegrał pojedynek z Komarem, a dobitka Błąda była niecelna. W światło bramki wstrzelił się za to Grzegorz Janiszewski, lecz strzelił w środek i nie utrudnił Komarowi interwencji.

Trener Górak dokonał potrójnej zmiany, m.in. wpuszczając na boisko wracającego po kontuzji Rafała Figiela, ale efekt był odwrotny od zamierzonego. Chwilę później, w 83. minucie, zamiast podwyższenia wyniku było wyrównanie. Rok Kidrić ni to strzelił, ni dośrodkował z boku pola karnego, a piłka wpadła do siatki obok zaskoczonego Kudły. Końcówka należała do GieKSy, która w doliczonym czasie gry była bardzo bliska zapewnienia sobie pełnej puli. Albo świetnie interweniował Komar, albo brakowało dosłownie centymetrów – jak wtedy, gdy Jakub Arak ostemplował słupek.

Tym samym katowiczanie nie zdołali odnieść trzeciej w tym roku wygranej i zapewnić sobie matematycznie utrzymania wcześniej niż w poprzednim sezonie (dokonali tego w 32. kolejce), co było celem deklarowanym na obecne rozgrywki. Realnie jednak nic już im nie grozi, a grają ciekawe mecze z rywalami mierzącymi w baraże bądź ekstraklasę. Za tydzień zmierzą się ze Stalą Rzeszów, a za dwa tygodnie w ostatnim domowym meczu – derby z Ruchem.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice znów bez pełni szczęścia. Zespół Rafała Góraka mógł wygrać, ale tylko zremisował 2:2 z Puszczą Niepołomice

Piłkarze GKS Katowice zagrali niezły mecz i mieli dużą szansę, by pokonać walczącą o bezpośredni awans do Ekstraklasy Puszczę Niepołomice. Spotkanie zakończyło się jednak remisem, który pozostawił u kibiców duży niedosyt.

Wynikiem meczu GKS Katowice – Puszcza Niepołomice najbardziej zainteresowana była czołówka tabeli. Goście ścigający się z Termaliką Nieciecza, Ruchem Chorzów i Wisłą Kraków o miejsce premiowane bezpośrednim awansem do PKO Ekstraklasy byli faworytami starcia z pozbawioną nadziei na baraże i strachu przed spadkiem ekipą prowadzoną przez Rafała Góraka.

Piłkarzy wychodzących z tunelu przywitał transparent na Blaszoku „Kasa na kontach, cel utrzymanie, skończcie GieKSy ośmieszanie”. Chwilę później kibice jęknęli jednak z zawodu, gdy Sebastian Bergier z linii pola bramkowego trafił prosto w bramkarza Kewina Komara. W odpowiedzi Puszcza strzeliła gola z zamieszania w polu karnym i przy biernej postawie defensorów gospodarzy.

Tym razem jednak katowiczanie nie zamierzali odpuścić. Po przetrzymaniu kolejnych ataków niepołomiczan przed przerwą doprowadzili do remisu, gdy Antoni Kozubal z bliska posłał piłkę pod poprzeczkę – co zostało nagrodzone kołyską dla dzieci bramkarza Dawida Kudły oraz kierownika drużyny Jakuba Kobyłki – a tuż po przerwie wyszli na prowadzenie. Tym razem zrehabilitował się Bergier celnym kopnięciem z „16”.

Katowiczanie nie zwalniali tempa i mieli kilka niezłych okazji, by podwyższyć wynik. Puszcza prezentowała się nijako, chociaż Tomasz Tułacz po nieco ponad godzinie gry dokonał potrójnej zmiany. Na siedem minut przed końcem to jednak goście strzelili gola z niczego. Rok Kidrić z boku pola karnego wstrzelił piłkę na „długi” słupek, a ta nieoczekiwanie minęła wszystkich i wylądowała w siatce… Zespół Góraka próbował jeszcze wyrwać znikające dwa punkty, ale Grzegorz Rogala nie trafił w bramkę z kilku metrów, a w doliczonym czasie gry drużyna z Niepołomic uratowała się cudem z oblężenia, gdy Komar zatrzymał nogą strzał na linii bramkowej, jedna dobitka ugrzęzła w tłumie broniących, a druga – Jakuba Araka – odbiła się od słupka!

Po raz kolejny na Bukowej niemal pewne zwycięstwo uciekło więc z rąk piłkarzy GKS-u. Z szesnastu meczów wygrali w domu tylko cztery, a podział punktów z Puszczą był szóstym takim rozstrzygnięciem.

Kibice spotkanie po raz kolejny zakończyli „apelem” do trenera Góraka o pakowanie walizek.

 

sportowefakty.wp.pl – Puszcza zatrzymana w Fortuna I lidze. Coraz więcej spokoju w Opolu

Puszcza Niepołomice wcześnie strzeliła gola w meczu z GKS-em Katowice, ale później miała problemy i zremisowała 2:2. Odra Opole ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową po pokonaniu 2:0 Stali Rzeszów.

Puszcza wystartowała w rundzie wiosennej niemrawo, ale w ostatnich tygodniach poderwała się do walki o miejsce premiowane awansem do PKO Ekstraklasy. Puszcza nie chciała zahamować w meczu na wyjeździe z GKS-em Katowice, który po zimowym okresie przygotowań nie prezentował się równie dobrze jak jesienią.

Po nieco ponad kwadransie Puszcza miała przewagę 1:0. W 17. minucie Bartosz Jaroszek nie popisał się po dośrodkowaniu we własnym polu karnym i pozwolił na lądowanie piłki pod nogami Piotra Mrozińskiego. Doświadczony piłkarz wykorzystał szansę na strzelenie gola. Drużyna z Niepołomic dobrze rozpoczęła mecz, ale później miała swoje problemy na boisku.

GKS Katowice odwrócił wynik na 2:1 strzałami Antoniego Kozubala i Sebastiana Bergiera. Ten drugi tym razem był skuteczny i poradził sobie w 50. minucie w sytuacji sam na sam z bramkarzem po podaniu prostopadłym. Bergier przelobował Kewina Komara miękką podcinką. Puszcza miała jeszcze sporo czasu na poprawienie wyniku i zdążyła doprowadzić do remisu 2:2 uderzeniem Roka Kidricia po dośrodkowaniu Marcela Pięczka.

 

gazetakrakowska.pl – Cztery gole, wiele okazji. Kidrić trafił jako ostatni

[…] Niepołomiczanie, walczący o bezpośredni awans do ekstraklasy, pierwsi w tym spotkaniu strzelili gola, następnie przegrywali i to GKS był drużyną groźniejszą, jednak najlepszy strzelec Puszczy w tej rundzie Rok Kidrić doprowadził do remisu.

Z rzutu wolnego dośrodkował Jakub Serafin, piłka przeleciała nad głową obrońcy, brzuchem odbił ją Michał Koj, a Piotr Mroziński – jak to ma w zwyczaju – wyczuł, gdzie warto być i kopnął piłkę do siatki. Tak „Żubry” w 17 minucie objęły prowadzenie.

Puszcza w tym okresie meczu była stroną prowadzącą grę, często dochodziła do stałych fragmentów. Katowiczanie pierwszy rzut rożny wykonywali dopiero w 35 minucie, podczas gdy goście byli już wtedy po pięciu kornerach. Z drugiej strony – to GKS jako pierwszy miał świetną okazję do zdobycia gola. W 10 min, po bardzo poukładnej akcji, Bartosz Jaroszek już w polu karnym dośrodkował do Sebastiana Bergiera. Ten był pięć metrów od bramki, strzelił, ale Kewin Komar popisał się kapitalną interwencją, ratując Puszczę od straty.

Pod koniec pierwszej połowy goście cofnęli się, katowiczanie atakiem pozycyjnym usiłowali kruszyć niepołomicki mur. Istotny okazał się rzut rożny w 41 min. Nie bezpośrednio, ale po wstrzeleniu piłki przez Dominika Kościelniaka w pole karne Roman Jakuba zagrał piłkę głową tak, że poleciała do Bergiera, który wyłożył futbolówkę Antoniemu Kozubalowi, a ten strzelił z 10 m nad głowę Komara. 1:1.

Po przerwie na moment przyspieszenia czekaliśmy do 50 minuty. I od razu zmienił się wynik. Akcję GKS-u napędził Kościelniak, zagrał do Bergiera, który w sytuacji sam na sam pokonał Komara.

Sytuacja Puszczy zmieniła się diametralnie, a trener Tomasz Tułacz możliwości ożywienia ofensywy miał mocno ograniczone. Z powodu pauzy za żółte kartki nieobecni byli Kamil Zapolnik, Hubert Tomalski, a także Dominik Frelek, który tydzień temu zdobył jedyną bramkę w meczu z Odrą Opole. Lepiej w ataku prezentował się GKS i w 58 min mógł podwyższyć wynik: przerzut z prawej strony wykonał Bergier, a Rogala z dobrej pozycji huknął niecelnie.

Puszcza pozostawała z jednym tylko celnym strzałem w całym meczu, gdy Tułacz zmieniał w 62 minucie trzech graczy. W bój wysłany został m.in. wracający po kontuzji Jakub Bartosz, i był to pierwszy w tym roku ligowy występ tego piłkarza.

W 68 min, po złym wyprowadzeniu piłki przez Jakubę, GKS przypuścił natychmiastowy atak i był bliski trzeciego gola. Strzał Jakuba Araka w sytuacji sam na sam obronił jednak Komar, a Adrian Błąd po chwili z półobrotu kopnął nad poprzeczkę. Za moment Arak miał kolejną szansę, w tłoku pod bramką Puszczy nieczysto trafił w piłkę.

Puszcza do tak klarownych okazji nie dochodziła. Nie było ze strony „Żubrów” jakiegoś parcia, mocnego dociśnięcia przeciwnika, mniej niż w pierwszej połowie było stałych fragmentów. GKS w ataku wyglądał lepiej – zarówno w pozycyjnym, jak i szybkim. Puszcza nie grała dobrego meczu, ale w 83 min udowodniła, że stałe fragmenty są jej siłą. Po rozegraniu rzutu rożnego Rok Kidrć główkując doprowadził do wyrównania.

Cztery minuty potem pogubiła się defensywa gości, Rogić dośrodkował do Rogali, ale ten z woleja uderzył niecelnie. Było sporo emocji, otwarta gra. W 90+2 min po rzucie rożnym Komar obronił nogami strzał Rogali z 16 m, a Arak przy dobitce trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

 

infokatowice.pl – Podział punktów w meczu GieKSy z Puszczą

[…] W pierwszej połowie przewagę na boisku mieli goście, którzy wciąż walczą o drugie miejsce premiowane bezpośrednim awansem do ekstraklasy. Już w 6 min. przed szansą na otworzenie wyniku stanął Thiakane, ale jego strzał głową przeleciał nad poprzeczką. W 11 min. szybki kontratak wyprowadzili katowiczanie, ale wprost wymarzoną okazję zmarnował Bergier, który po dośrodkowaniu Jaroszka z około dwóch metrów trafił w Komara. W 17 min. na prowadzenie wyszła Puszcza, a strzelcem bramki został Mroziński. Później przyjezdni mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale Kudła nie dał już się zaskoczyć, a w końcówce niespodziewanie GKS doprowadził do wyrównania. Autorem gola został Kozubal. To pierwsza bramka tego zawodnika w trójkolorowych barwach.

Druga połowa miała odmienny przebieg. Tym razem to gospodarze ruszyli do ataku i już w 50 min. zrehabilitował się Bergier, który wygrał pojedynek sam na sam z golkiperem gości. GieKSa nie zamierzała jednak zwolnić i stworzyła jeszcze kilka stuprocentowych sytuacji. Blisko zdobycia kolejnej bramki był Rogala, Bergier, dwukrotnie Błąd i Arak. Zamiast gola dla katowiczan w 82 min. padło wyrównanie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła do Kidricia, a ten głową umieścił ją w siatce. W końcówce to podopieczni trenera Rafała Góraka byli bliżej przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść. W 87 min. po podaniu Roginicia w wyśmienitej sytuacji znalazł się Rogala, ale nie trafił w bramkę. W doliczonym czasie gry przed szansą stanął ponownie Rogala, ale jego uderzenie obronił Komar, a dobitka Araka trafiła w słupek.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czego chcieć więcej?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pamiętamy otwarcie Nowej Bukowej i spektakularnie wygrany mecz z Górnikiem Zabrze. Wtedy to katowiczanie przełamali złą passę z zabrskim rywalem i w doliczonym czasie gry po golu Filipa Szymczaka po raz pierwszy Arena Katowice odleciała w szale radości. Jednocześnie jak dotychczas był to najbardziej efektowny i spektakularny moment tego stadionu.

Teraz czeka nas kolejne starcie z Górnikiem, tym razem jednak przy Roosevelta. Z tym stadionem nie mamy dobrych wspomnień. Od czasu spadku z ekstraklasy 20 lat temu, katowiczanie trzy razy grali oficjalne mecze w Zabrzu. Wyniki to 0:2, 0:1 i 0:3. Najświeższym wspomnieniem jest mecz z zeszłego sezonu, który GKS gładko przegrał 0:3, tracąc gola już w czwartej minucie po uderzeniu Lukasa Podolskiego. To był jeden z niewielu pojedynków zeszłej jesieni, w którym katowiczanie nie wyglądali na równorzędnego rywala i to mimo tego, że Górnik wcale nie grał jakiegoś wybitnego spotkania. Tak, ekstraklasa nas „przywitała” w środku rundy z przytupem.

Na co stać teraz nasz zespół w jutrzejszych derbach – nie wiadomo. Nie wiadomo do końca, w jakiej formie jest ekipa Rafała Góraka, choć trzeba przyznać, że od początku meczu z Legią ta dyspozycja daje wrażenie, że rośnie. Rzeczywiście pierwsza połowa przy Łazienkowskiej była bardzo dobra, cały mecz niezły, a kolejne spotkania – z Arką Gdynia – było już bardzo dobre. Można więc mieć nadzieję, że po początkowym blackoucie, nasza ekipa w końcu się obudziła i wskoczyła na właściwe tory drużyny środka tabeli.

Problem w tym, że stajemy naprzeciw silnej w tym sezonie drużyny. Zespół Michala Gasparika najpierw wygrał z Lechią, a potem na wyjeździe z Piastem. Być może – patrząc na ten sezon – nie są to jakieś wielkie sukcesy, ale każdy punkt, a zwłaszcza komplet należy cenić. Potem była porażka w Poznaniu i niezasłużona przegrana u siebie z Termaliką. Górnik w tym meczu dominował, ale to goście okazali się lepsi o jedną bramkę. Za to w meczu z Pogonią było do pewnego momentu odwrotnie – to Portowcy cisnęli, cisnęli, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Wkrótce więc sprawy w swoje ręce wzięli zabrzanie i trzykrotnie pokonali bramkarza ze Szczecina.

Jakby więc nie patrzeć – obie ekipy wygrały ostatnie swoje mecze trzema bramkami i to nie z ligowymi leszczami. To znamionuje naprawdę świetne widowisko jutro.

Ciekawi jesteśmy zestawienia GKS na ten mecz. Lukas Klemenz zasłużył się dwiema bramkami – pytanie, czy Alan Czerwiński będzie zdolny do gry, a może znów na ławce zasiądzie Marten Kuusk? No i kwestia środka boiska ciągle jest otwarta. Nie wydaje się, żeby miejsca nie zachował Kacper Łukasiak, bo w końcu zagrał dobry mecz z Arką. Pytanie, co z Adrianem Błądem, czy trener będzie nadal konsekwentnie stawiał na niego czy może szansę dostanie kolejny aspirujący zawodnik. Co do ataku, to nie mamy wątpliwości – Adam Zrelak musi być i już.

Śląski Klasyk to również święto na trybunach. Znów do Zabrza przyjedzie kilkutysięczna armia kibiców GKS Katowice. Rok temu mieliśmy świetne widowisko właśnie na trybunach, trochę gorsze na boisku, przede wszystkim za sprawą GKS. Ale drugi raz z rzędu chyba tak nie będzie. Pięknie by było odczarować ten stadion i zapewnić sobie drugie zwycięstwo w sezonie. Tak jak rok temu w szóstej kolejce. Skazywany na pożarcie GKS wygrał wówczas z Mistrzem Polski – Jagiellonią Białystok.

Sobota wieczór, primetime, jupitery, dwadzieścia kilka tysięcy kibiców, dwie drużyny w gazie, Szymon Marciniak z gwizdkiem. Czego chcieć więcej?

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga